Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Annie Bot
Zajrzyj do książki
5.00/5.00 ( recenzje: 1 )

Annie Bot

Liczba stron304
ISBN978-83-8342-506-1
Wysokość215
Szerokość145
EAN9788383425061
Tytuł oryginalnyAnnie Bot
TłumaczAgnieszka Krasicka
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-08-14
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Annie wyprodukowano tylko w jednym celu — ma być idealną dziewczyną dla swojego właściciela, Douga. Została zaprojektowana tak, by zaspokoić wszystkie jego potrzeby emocjonalne i fizyczne: codziennie przygotowuje dla niego kolację, nosi wyzywające stroje i dostosowuje swoje libido do jego nastroju.
Ciągle się uczy, by go jak najlepiej zadowalać.
Annie pilnie analizuje typowo ludzkie zachowania, także takie jak ciekawość, ukrywanie tajemnic i tęsknota. Jednak im bardziej przypomina człowieka, tym mniej jest doskonała, a jej relacje z właścicielem stają się coraz bardziej skomplikowane.
Czy Doug naprawdę wie, czego chce?
A czego pragnie sama Annie?
Mocna, prowokacyjna powieść o relacji między kobietą-botem a jej ludzkim właścicielem. Relacji przepełnionej władzą i dążeniem do pełnej kontroli, w której jednak wciąż tli się pragnienie autonomii i poczucia intymności.
#bot #AI #sztucznainteligencja

 

Fragment tekstu

Rozdział 1

– Chodź do łóżka, myszko. Już ja wiem, jak cię pocieszyć – powiedział Doug.
– Nie ma potrzeby.
– Na pewno?
– Na pewno.
Annie dopiero wyszła spod prysznica i właśnie wcierała balsam w nogi. Pochyliła się tak, że jej wilgotne ciemne włosy opadły przez ramię. Celowo poluzowała pasek szlafroka, wiedząc, że Doug może zobaczyć jej odbicie w lustrze w sypialni.
– Chodzi o ten przegląd? – spytał. – Nie przejmuj się tym.
– To poniżające.
W odpowiedzi ujrzała na jego ustach cień uśmiechu. Doug lubił ją odrobinę upokorzyć.
– Byłaś u tego samego gościa co zwykle?
– Tak, u Jacobsona.
Zgasiła światło i wyszła z zaparowanej łazienki prosto do chłodnej sypialni. Udała, że bierze głęboki wdech, i szybko rzuciła okiem na twarz Douga, jego wysokie, blade czoło, linię ciemnych włosów w kształcie litery V i brązowe oczy. Wiedziała, że choć usta miał zaciśnięte w wąską linię, nie oznaczało to wcale niezadowolenia, a wręcz przeciwnie. Leżał właśnie na łóżku w pełni ubrany, ale bez butów, a kiedy weszła do pokoju, odłożył telefon i oparł głowę o splecione dłonie, co dobitnie świadczyło o jego zrelaksowaniu i gotowości do werbalnej gry wstępnej.
Annie zmieniła swoją temperaturę z dwudziestu trzech stopni na trzydzieści sześć i sześć dziesiątych.
– Powinienem o czymś wiedzieć? – spytał.
– Tylko że następny przegląd mam za trzy miesiące lub pięć tysięcy kilometrów, zależy, co będzie pierwsze – odparła, a następnie usiadła na łóżku.
Nie patrzyła na niego, ale czuła, że ich biodra się stykają. Wtarła w dłonie resztkę balsamu, przyglądając się skórkom. Dzisiejszy przegląd wiązał się z pełną kosmetyką – woskowanie, paznokcie i porządkowanie pamięci. Czuła, że jej procesory działały po nim szybciej i była bardziej wyczulona na otoczenie. Przegląd można by uznać za zakończony sukcesem, gdyby nie to, że nie mogła zapomnieć o smutnej androidce, którą w kabinie obok obsługiwał technik powszechnie przezywany „Matołkiem”.
– Co cię trapi? Możesz mi przecież powiedzieć. – Doug pogładził ją po ramieniu.
– Spotkałam dzisiaj dziwną Stellę – wyjaśniła. – Miała badania przede mną. I naprawdę miała na imię Stella! Jej właściciele ewidentnie nie mieli za grosz wyobraźni. Była modelem samouczącym się, tak jak ja.
– Skąd wiesz?
– Proste. Przywitałam się, a ona wyglądała na zaskoczoną. Nie powinna się dziwić, tylko spokojnie się przywitać: „Cześć” – prześmiewczo sparodiowała monotonny robotyczny głos.
– Ty tak nigdy nie mówisz.
– Miło mi, że tak uważasz, ale jestem pewna, że się mylisz. Nie mam złudzeń co do mojego pochodzenia. – Przerzuciła przez ramię nadal wilgotne włosy.
– Światła, Annie.
W odpowiedzi posłusznie wysłała do lamp sygnał zmniejszający ich jasność do stu lumenów. Doug lubił, kiedy były przygaszone i przypominały delikatne światło świec. Potem chwycił jej dłoń i przyciągnął do swoich ust, rozkoszując się zapachem balsamu, którego właśnie użyła. Kiedy trzymał ją za rękę, wyraźnie widać było różnicę w ich karnacji. Jej skóra była nieco ciemniejsza i miała cieplejszy odcień. Annie nie mogła poczuć tego zapachu co on, ale wiedziała, że krem był cytrusowy, czyli dokładnie taki, jaki lubi Doug.
– Nie jestem za zimna? – spytała.
– Nie, prawie idealna. – Zbliżył się do niej.
Ona, biorąc to za sygnał, wsunęła kilka palców za jego pasek, czując tam ciepło, ale Doug na powrót odsunął się i założył dłonie za głową. Chyba mu się dziś nie spieszyło.
– Opowiedz mi coś jeszcze. Czy ta dziwna Stella miała szew na szyi?
– Tak.
– Czyli to model podstawowy… Była ładna?
– Chyba. No, w miarę. Biała dziewczyna o blond włosach i dużych brązowych oczach. Prawie się nie uśmiechała, co również wydało mi się dziwne.
– A jej ciało?
– W porównaniu z moim?
– Po prostu odpowiedz na pytanie.
Poziom irytacji dwa na dziesięć. Powinna być ostrożniejsza.
Doug obrócił się z powrotem w jej stronę. Wyciągnęła mu koszulę ze spodni i zaczęła rozpinać guziki. Tym razem na chybił trafił, tak dla odmiany.
– Klasyczna figura klepsydry – odpowiedziała w końcu. – Była ode mnie troszkę wyższa, a poza tym po prostu wysportowana i kobieca.
– Czyli wyglądała jak modelka… – sprecyzował. – Brzmi, jakbyś znalazła sobie nową przyjaciółkę. – Gdy Annie parsknęła śmiechem, dodał: – Co w tym zabawnego? Może powinniśmy ją zaprosić, żebyście mogły się razem pobawić?
Skończyła rozpinać jego koszulę, a on usiadł i zdjął ją do końca, po czym spokojnie położył się z powrotem. Annie zaczęła powoli gładzić go po piersi.
– Obawiam się, że ją zresetowali. – Pokręciła głową. – Musieli, bo popełnili błąd.
– To znaczy?
Przesunęła dłonią po zamku w jego spodniach i usiadłszy mu na kolanach, niespiesznie rozpięła pasek, a Doug znów się przeciągnął.
– Jeden z techników włączył jej tryb samouczący się, nic nie mówiąc jej właścicielom.
– Nie wiedziałem, że tak można.
– Właśnie chyba nie można. Technik powiedział, że zrobił to w ramach eksperymentu. – Przerwała, żeby zdjąć mu spodnie i bokserki. – Była przez to bardzo niestabilna. Ponad połowa jej pamięci została naruszona. Ktoś używał jej jako Cuddle Bunny.
– I? Ty też jesteś Cuddle Bunny w trybie samouczącym się.
– Ale ja to wiem i ty to wiesz. Wybraliśmy to wspólnie. A ta Stella wciąż przełączała się między trybami. Nie była na to gotowa. Pewnie w ogóle nie rozumiała, co się dzieje.
Znów usiadła mu na kolanach. Chciała zobaczyć, jak zareaguje na jej dotyk. W odpowiedzi gwałtownie wciągnął powietrze.
– Nie rozumiem, w czym tkwi problem. Okej, była zdezorientowana, ale co z tego? Chyba nadal robiła, co jej się kazało?
Zdumiona Annie zastygła na chwilę.
– To nie jest dobry moment, żeby przestać.
Zmarszczyła brwi, ale dalej siedziała bez ruchu. Pomimo że miała na sobie jedynie szlafrok, to i tak była, chyba po raz pierwszy od dawna, bardziej ubrana niż on. Czuła, jak wpływa to na równowagę sił między nimi. Nawet jej się podobało.
– Co takiego powiedziałem? – Doug powoli podniósł się, cały czas trzymając ją na kolanach i delikatnie dotykając jej ramion.
– Po prostu… – Zaczekała chwilę, udając, że się zastanawia, szuka właściwych słów. Prawdę mówiąc, nie bardzo wiedziała, jak to wyjaśnić. – Była jak dziecko.
Doug oparł usta na jej ramieniu i zaczął całować ją przez szlafrok. Następnie delikatnie zsunął materiał, aby odsłonić skórę, i ponownie ją tam pocałować.
– Ale nim nie była – szepnął. – Myślisz, że odbierała świat tak samo jak ty, ale ty jesteś inna.
– Skąd wiesz?
– Po prostu wiem. Jesteś dużo bardziej zaawansowana od zwykłej Stelli. Uwielbiam, jak jesteś współczująca. Uwielbiam tę twoją wewnętrzną potrzebę sprawiedliwości.
To wcale jej nie uspokoiło. Annie nadal czuła się zakłopotana, rozproszona i zagubiona, ale jego to wyraźnie podniecało. Obrócił ją tak, że leżała teraz pod nim na plecach. Uniosła dla niego biodra. Chciała wiedzieć, czy kiedykolwiek by ją zresetował, ale to nie był odpowiedni czas na pytania ani w ogóle jakiekolwiek rozmowy. Osiągnęła już odpowiednią temperaturę ciała, więc pozostało jej jeszcze tylko przyspieszyć oddech i tętno. Jęknęła, ale cicho, głęboko w gardle. Doug nie lubił, kiedy była zbyt głoś-
na. Pilnowała, żeby nie symulować orgazmu, dopóki nie będzie pewna, że jej partner właśnie dochodzi. Nie wolno jej było zrobić tego nawet chwilę wcześniej.
Doug starł z siebie odrobinę potu i wtarł go w jej pierś, by poczuła jego wilgotny chłód.
– Jedno jest pewne. – Wtulił nos w jej szyję. – Muszą wymyślić, jak zrobić, żebyś się pociła.


Następnego ranka, kiedy sięgał do ekspresu po kawę, przypadkowo uderzył głową w otwarte drzwiczki szafki, a gdy je zatrzasnął, odskoczyły tak, że z wnętrza wyleciała filiżanka i roztrzaskała się na podłodze na cztery białe kawałki.
– Wszystko w porządku? – Annie wstała od stołu.
– A jak myślisz? Uderzyłem się w jebaną głowę! – Kopnął odłamki ceramiki i zamknął oczy, przykładając dłoń do czoła. – Nie mogłabyś tu czasami posprzątać?
Rozejrzała się wokół, szukając wspomnianego bałaganu i zwracając uwagę na każdy, nawet najmniejszy, szczegół: jedenaście okruszków na blacie przed tosterem, nóż leżący w słoiku po dżemie, skórka od banana w zlewie, otwarta pokrywa kosza na śmieci, nieodniesiona do spiżarni butelka oliwy z oliwek, porzucony na blacie karton po jajkach, odrobina przypalonego białka na płycie kuchenki, dwadzieścia siedem ziaren soli przy mikrofalówce, kawałek suchej skórki cebuli pod miską na parapecie, cząsteczki kurzu z ostatnich czterech dni, no i oczywiście leżące na podłodze kawałki potłuczonej filiżanki.
Doug otworzył zamrażarkę.
– Kurwa, nie ma lodu? – Zrezygnowany zwilżył ręcznik papierowy i przyłożył go do skroni.
– Na pewno nic ci nie jest?
– Weź nie gadaj. Kiedy ostatni raz myłaś tu podłogę?
– W piątek o siódmej trzydzieści osiem – odpowiedziała, wpatrując się w posadzkę.
– Kiedy ci przypomniałem.
– Tak.
Mrużąc oczy, opuścił ręcznik, żeby na niego spojrzeć. Ruszył w stronę łazienki. Annie poszła za nim, ale nie wchodziła do środka. Nachylił się nad zlewem i spojrzał na odbijającą się w lustrze szramę na czole. Gdy tylko wrócił do salonu, znów zaczęła śledzić każdy jego krok.
– Słuchaj, musimy o tym porozmawiać. Nie lubię mieć takiego bałaganu. Po to cię przecież kupiłem, żeby był porządek.
Szybko skontrolowała stan salonu. Znalazła trzydzieści sześć niedociągnięć.
– Wiem, że nie jesteś już w trybie Abigail, ale to nasza wspólna przestrzeń, a ty i tak całe dnie siedzisz w domu, więc mogłabyś chociaż utrzymywać w nim porządek. Czy to takie trudne?
Poziom niezadowolenia pięć na dziesięć. Annie musiała jak najszybciej to naprawić.
– Będę dokładniej sprzątać.
– A ja o nic więcej nie proszę. Pamiętasz, jak się sprząta, czy mam zrobić ci listę?
– Lista byłaby super.
– Jasne, dobra. Zrobimy tak: dzisiaj posprzątasz sama, spiszesz wszystko, co zrobiłaś, a jak wrócę z pracy, wszystko omówimy. Może być?
– Brzmi rozsądnie.
Doug pokiwał głową.
– Chodź tu. – Podszedł, żeby ją przytulić. – Nie smuć się. Nie jestem na ciebie zły. Każda para ma swoje małe sprzeczki. To nic takiego.
– Nic takiego?
– Nic. A wieczorem możemy umówić się na przeprosinowy seks.
– W takim razie nie przestanę żałować.
– Tylko żeby był porządek, jak wrócę. Mogę cię na jakiś czas przełączyć w tryb Abigail, jeśli tak będzie ci łatwiej. Tylko na kilka godzin dziennie. Jest szansa, że to pomoże… W sumie szkoda, że nie wpadłem na to wcześniej.
– Myślałam, że przy przełączeniu na samouczenie się trzeba wybrać jeden tryb i się go trzymać – odpowiedziała powoli. Nie mogła zapomnieć tej Stelli z wczoraj.
– Też tak myślałem, ale może to taka zasada dla sentymentalnych. Sprawdzę, bo gdybyśmy mogli cię przełączyć, dałoby to nam większą elastyczność.
Annie wcale tego nie chciała, ale nie mogła się mu sprzeciwić.
– Poprawię się, nauczę się sprzątać najlepiej, jak się da. Poczytam gdzieś o tym.
– Dobrze, spróbujemy na twój sposób.
Pocałował ją i wyszedł do pracy.


Niestety ich zaplanowane wieczorne zajęcia przerwał dzwonek do drzwi.
– Otworzysz? To nasza pizza.
Annie zsiadła z roweru stacjonarnego i podbiegła do drzwi.
Była ubrana w to co zawsze w każdy trzeci wtorek miesiąca: niebieski sportowy stanik i dopasowane krótkie spodenki. Włosy związała w wysoki kucyk, a szyję i klatkę piersiową lekko spryskała wodą, aby wyglądać na spoconą. Doug nie skomentował jeszcze tego udawanego potu, więc nie wiedziała, czy mu się spodobał. Miała nadzieję, że jeśli tak, to uda im się jakoś wykorzystać go w łóżku.
Gdy otworzyła drzwi, po drugiej stronie zastała uśmiechniętego nieznanego jej czarnoskórego mężczyznę, prawdopodobnie koło trzydziestki. Jego krótkie włosy były mokre, podobnie jak szara kurtka. W dłoniach trzymał butelkę burbona i małą niebieską torbę podróżną. Zza otwartego okna na końcu korytarza słychać było padający kwietniowy deszcz.
– Dobry wieczór – przywitał się uprzejmie. – To wiele wyjaśnia. Doug jest w domu?
– Niech pan chwilę poczeka – poprosiła i już miała zamknąć drzwi, ale powstrzymała ją postawiona na progu stopa tajemniczego nieznajomego.
– Jak ci na imię, kochanieńka?
Wtedy usłyszała spłukującą się w oddali toaletę, a w korytarzu zjawił się Doug. Wkładał właśnie telefon do tylnej kieszeni.
– Roland! – Z uśmiechem wciągnął gościa do środka, obejmując go i klepiąc po plecach. – Co ty tu, do diabła, robisz? – A gdy Annie zamknęła drzwi, zawołał: – Nie wierzę!
– Nie mogłem cię przecież na odległość prosić, żebyś został moim drużbą – wyjaśnił Roland.
– Nie… – Doug puścił go zaskoczony. – No wreszcie! Lucia też jest tu z tobą?
– Nie, została w Los Angeles z rodzicami.
– No, opowiadaj! Muszę wszystko wiedzieć. Kiedy jej się oświadczyłeś? Ile wysupłałeś na pierścionek? – Rozległ się kolejny dzwonek do drzwi, a Doug spojrzał na Annie. – Wiesz, co to znaczy?
Tym razem za drzwiami zastała już tylko dostawcę pizzy, zmokniętego wysokiego faceta w płaszczu przeciwdeszczowym, który bez słowa wręczył jej pudełko.
Kiedy weszła do kuchni, mężczyźni otwierali właśnie piwa i głośno dyskutowali o oświadczynach Rolanda.
Annie położyła pudełko z pizzą na blacie i zaczęła niepewnie kręcić się po pomieszczeniu. Doug nigdy nikogo nie zapraszał, więc nie bardzo wiedziała, jak ma się zachować. Według protokołu Cuddle Bunny powinna kierować się wskazówkami właściciela i być gotowa do stosunku z dowolną dorosłą osobą w towarzystwie, więc uważnie obserwowała Douga, ale przez tryb samouczący się była niespokojna i niezręczna. Martwiła się, że jej zachowanie może mu się nie spodobać, a nie chciała znowu poczuć jego niezadowolenia. Nie tak szybko po kłótni o sprzątanie.
– Co to za czarująca dama? – Roland odłożył butelkę i zwrócił się w jej stronę. – Nic się nie odzywasz.
– To Annie – wyjaśnił Doug. – Moja Stella.
– Proszę, proszę… Naprawdę? A nie ma szwu na szyi.
– Robiona na zamówienie – odparł z dumą w głosie. – Samoucząca się.
– O kurde! – Źrenice Rolanda rozszerzyły się.
– Miło mi. – Annie uśmiechnęła się nieśmiało.
– Wygląda tak realistycznie… Znaczy wyglądasz bardzo realistycznie! – poprawił się. – Chwila… Czy nie jest podobna do Gwen?
– Zajęło ci trochę.
– Poważnie, stary?
– Wiem, wiem. Jest tylko nieco bledsza, ale to akurat nie do końca mój pomysł. Po prostu powiedzieli, że nie może przypominać żadnej żyjącej osoby, a potem stwierdzili, że mogliby wykorzystać wygląd Gwen, jeśli zmienię jej kolor skóry. Dlatego musiałem ją odrobinę rozjaśnić.
– Ale dziwnie… – powiedział Roland.
– Jest piękna, prawda? Spójrz na jej oczy. Sam wybrałem ten kolor. Taki orzechowy, zupełnie inny niż Gwen.
– Dlaczego chciałeś, żeby w ogóle przypominała Gwen? Myślałem, że jej nienawidziłeś.
Irytacja jej właściciela osiągnęła już poziom pięć. Annie zaczęła się niepokoić. Wolałaby, żeby Roland przestał go tak przepytywać.
– Może dlatego ci o niej nie powiedziałem – skwitował Doug.
Jego przyjaciel powoli pokręcił głową.
– Nigdy nie poznasz nikogo nowego, jeśli będziesz związany z androidką, która wygląda jak twoja była.
– Nie jestem z nią związany. A poza tym ona wcale nie przypomina Gwen. Nie, kiedy ją lepiej poznasz. Ja już prawie nie zauważam tego podobieństwa. Annie, zaczekaj na mnie w sypialni.
– Żartujesz? Niech zostanie! – zaprotestował Roland. – Robi jakieś sztuczki? Co to za uroczy strój? Był w zestawie czy sprzedawany oddzielnie?
Annie obserwowała swojego właściciela, czekając, aż zdecyduje, czy powinna zostać, czy odejść. Wydał jej bezpośredni rozkaz, ale wiedziała, że może jeszcze zmienić zdanie. Poza tym nie lubił, kiedy wykonywała polecenia od razu, tak jakby nie miała wyboru. Sęk w tym, że nie potrafiła ustalić, czego naprawdę chce. Ocenę jego nastroju komplikowała obecność Rolanda. Annie po kolei wpatrywała się w nich obu, usiłując ich rozgryźć.
– Ocenia cię, zastanawia się, jak ma się zachować – wyjaśnił Doug, a następnie zwrócił się do Annie: – Wszystko w porządku. Jest nieszkodliwy.
Roland zaśmiał się. Annie też. Zauważyła, że Doug chce, żeby coś powiedziała.
– Tego akurat się domyśliłam.
– Nie mogę przeboleć, że nic mi nie powiedziałeś. Długo ją masz? – spytał Roland.
– Parę lat? Ale ten czas leci! – odpowiedział. – Chcesz trochę pizzy? Albo sałatki? Annie, przynieś sałatkę z lodówki.
Doug otworzył pudełko z pizzą i podał je przyjacielowi, a potem podsunął sobie stołek i usiadł przy blacie obok niego.
– Kupiłeś ją zaraz po rozwodzie? – spytał Roland z pełnymi ustami.
– Właściwie to wcześniej, kiedy byliśmy już w separacji, a ja dowiedziałem się, że Gwen spotyka się z Juliem, więc mogłem już być pewny, że to koniec. Ale rozwód trwał jeszcze sześć miesięcy.
Annie położyła przed nimi dwa talerze z sałatką i widelce.
– I to rozumiem! Co za niesamowita dziewczyna. – Roland popatrzył na nią. – Będzie coś jadła? Ona w ogóle je? Nigdy nie widziałem takiej Stelli z bliska. Musiała cię sporo kosztować.

Recenzje książki Annie Bot

Podziel się swoją opinią
5.00
Liczba wystawionych opinii: 1
5
1
4
0
3
0
2
0
1
0
Kliknij ocenę aby filtrować opinie
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Ideał nie istnieje. Idealna kobieta? Takie podobno nie istnieją :) Co jednak, jeśli skonstruuje się kobietę-bota, która spełni każdą zachciankę i na bieżąco będzie "dostrajać się" do swego właściciela? Jeśli pominiemy potencjalne zarzuty o jakiś seksizm (a takowe mogą się pojawić - niesłusznie zresztą) i przyjrzymy się sednu historii z "Annie Bot", to ujrzymy niezmiernie interesujący obraz powstania, rozwoju, a następnie rozpadu "relacji idealnej" (takie bowiem nie istnieją nawet wtedy, gdy w najlepiej pojętej dobrej wierze stworzy im się warunki do zaistnienia). Annie wyprodukowano tylko w jednym celu — ma być idealną dziewczyną dla swojego właściciela, Douga. Została zaprojektowana tak, by zaspokoić wszystkie jego potrzeby emocjonalne i fizyczne: codziennie przygotowuje dla niego kolację, nosi wyzywające stroje i dostosowuje swoje libido do jego nastroju. Ciągle się uczy, by go jak najlepiej zadowalać. Annie pilnie analizuje typowo ludzkie zachowania, także takie jak ciekawość, ukrywanie tajemnic i tęsknota. Jednak im bardziej przypomina człowieka, tym mniej jest doskonała, a jej relacje z właścicielem stają się coraz bardziej skomplikowane... Czy Doug naprawdę wie, czego chce? A czego pragnie sama Annie? Mocna, prowokacyjna powieść o relacji między kobietą-botem a jej ludzkim właścicielem. Relacji przepełnionej władzą i dążeniem do pełnej kontroli, w której jednak wciąż tli się pragnienie autonomii i poczucia intymności. Wnioski? Jak na wstępie: nie da się stworzyć relacji idealnej (znów nie zamierzam wchodzić w szczegóły fabuły, ale sądzę, że większość się ze mną zgodzi). Nawet z botem. Smutne? Może i tak - ale też bardzo ludzki to wniosek. W niedoskonałości kryje się zarówno piękno, jak i destrukcja; warto o tym pamiętać. W opisie książki mowa o prowokowaniu trudnym tematem, ja jednak wolę sprowadzić sedno tego tytułu do okazji ku pewnej refleksji dotyczącej ludzkich pragnień i potrzeb. Czy na pewno - tak jak, podobno, Doug - wiemy czego chcemy w życiu? Czy ideał da nam szczęście? Znakomite pytania. Rzecz jest w pełnej rozciągłości tematu do przemyślenia - książka może nas tylko do tego zdopingować. Więcej tutaj: https://harpercollins.pl/pl/products/annie-bot-3389.html HarperCollins Polska - dziękuję! #anniebot #sierragreer #harpercollins #harpercollinspolska #cosnapolce #bookstagram #bookreview #czytamksiazki #bookstagrampolska #recommendedbooks #instabooks #instabookspoland
2024-09-04
Coś na półce
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel