Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Cena za noc rozkoszy
Zajrzyj do książki

Cena za noc rozkoszy

ImprintHarlequin
Liczba stron170
ISBN978-83-276-9780-6
Wysokość107
Szerokość107
Tytuł oryginalnyBlack Tie Bachelor Bid
TłumaczKrystyna Rabińska
Język oryginałuangielski
EAN9788327697806
Data premiery2023-08-09
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Cena za noc rozkoszy" nowy romans Harlequin z cyklu HQN GORĄCY ROMANS.
Taylor postanawia zamienić rodzinną rezydencję w Connecticut w hotel butikowy. Ale uczyć się chce od najlepszych. Niestety próby skontaktowania się z Romanem Scottem, właścicielem sieci uwielbianych przez nią hoteli, nie przynoszą rezultatów. Pozostaje jej wzięcie udziału w aukcji charytatywnej, w której nagrodą jest randka z Romanem. Wydaje astronomiczną sumę, lecz dopina celu: Roman Scott zgadza się obejrzeć jej posiadłość. Od pierwszej chwili między nimi iskrzy, ale Taylor, pamiętając o swym projekcie, zabrania sobie myśleć o pocałunkach, flircie, seksie, mimo że każdej z tych rzeczy bardzo pragnie...

 

Fragment książki

 

- Nie ma mowy. Zbyt seksy.
Trzy najlepsze przyjaciółki, Alexandra Gold, Chloe Burnett i Taylor Klein robiły przegląd wieczorowych strojów Taylor w poszukiwaniu najodpowiedniejszej sukni na aukcję kawalerów, na którą Taylor się tego wieczoru wybierała.
- Dlaczego nie chcesz wyglądać seksownie? – zapytała Chloe i zdesperowana odrzuciła do tyłu grzywę rudych włosów.
- Bo chcę wyglądać profesjonalnie – odparła Taylor.
Przesunęła kolejne ramiączka na drążku. Ta nie, ta nie, ta też nie… Żadna sukienka się nie nadawała.
– Przecież jesteś gotowa zapłacić za randkę z tym przystojnym miliarderem. – Chloe gestem poddania się wyrzuciła ręce w górę i zrezygnowana opadła na obitą białym aksamitem kanapę pośrodku garderoby. – Moim zdaniem wszelkie nadzieje na profesjonalne załatwienie sprawy już dawno odpłynęły w siną dal.
Przystojny miliarder, o którym mówiły, Roman Scott, był jednym z najbardziej innowacyjnych i odnoszących największe sukcesy hotelarzy na świecie. Dawał nowe życie starym budynkom, zamieniając je w ekskluzywne hotele.
- Moje próby skontaktowania się z nim na płaszczyźnie zawodowej spełzły na niczym. Dlatego teraz muszę iść na aukcję kawalerów.
Życie rzucało jej kłody pod nogi, ale tym razem postanowiła odnieść sukces. Po serii porażek miała pomysł na nowe przedsięwzięcie. Postanowiła zamienić rodzinną letnią rezydencję w Connecticut w hotel butikowy. Zawsze wierzyła, że przed przystąpieniem do realizacji projektu należy przeprowadzić gruntowne przygotowania, czyli uzyskać rady najlepszych ekspertów. Uznała, że najlepszym doradcą będzie Roman Scott. Tylko on. Nikt inny.
- Nie mogę uwierzyć, że się nie odezwał. Ja byłabym wściekła. I obrażona – powiedziała Alex.
Wzięta florystyka, obdarzona łagodnym usposobieniem i nieuleczalna optymistka, bardzo rzadko dawała upust negatywnym emocjom.
- Ile wiadomości mu zostawiłaś? On na pewno wie, że nazywasz się Klein? Twoja rodzina to instytucja, szczególnie na północnym wschodzie. Pochodzi z tej części kraju. Nie może nie wiedzieć, kim jesteś.
Takiego komentarza można się było spodziewać po Chloe, właścicielce agencji PR-owej specjalizującej się w ratowaniu wizerunku firm i osób w sytuacjach kryzysowych. Zawsze szukała kontaktów i prywatnych znajomości, częściowo po to, by w odpowiedniej chwili umiejętnie je wykorzystać.
- Zostawiłam ponad tuzin wiadomości, wysłałam kilka mejli, wykorzystałam nawet faks, wyobrażacie siebie? Facet nie zareagował.
- Może to dupek? – stwierdziła Chloe. – Czy nie taka jest opinia o nim?
- Owszem. W pewnych kręgach – powiedziała Taylor. Roman Scott rzeczywiście miał opinię chimerycznego i nieuchwytnego. Ale ona wiedziała, że najbardziej niesympatyczni ludzie często są najbardziej utalentowani. – Nieistotne. Chcę, żeby się udało. Chcę znaleźć coś, w czym okażę się dobra. Potrzebuję tego. Sądzę, że Roman Scott może mi pomóc. Dlatego muszę spróbować. Nawet jeśli to dupek.
Alex wyciągnęła do niej rękę.
- Mogę być szczera?
- Zawsze.
Poznały się jako dwunastolatki w elitarnej szkole dla dziewcząt, Baldwell School w środkowym Connecticut. Wszystkie pochodziły z bogatych i wpływowych rodzin, ale to, oprócz przywilejów, oznaczało brak stabilizacji w życiu. Przyjaźń dawała im oparcie w dobrych i złych chwilach, kiedy Chloe przeżywała kolejny dramat z matką, kiedy Alex odwołała ślub za milion dolarów, kiedy Taylor rozstawała się z kolejnym partnerem. Mogły powiedzieć sobie wszystko. Dosłownie.
- Chcesz wywrzeć wrażenie na bardzo wpływowym i bardzo tajemniczym mężczyźnie. On zna życie na wylot i pewnie był z niezliczoną rzeszą kobiet. Musisz się wyróżniać. A to znaczy, że musisz wyglądać seksy – tłumaczyła Alex.
Taylor westchnęła. Wiedziała, że Alex i Chloe mają rację. Nie brały jednak pod uwagę, że w jej przypadku mężczyźni plus wygląd „seksy” to katastrofa. Przeżyła więcej zawodów miłosnych, niż potrafiła zliczyć. Sytuacja była tak zła, że w ramach postanowień noworocznych całkowicie wykreśliła romanse z życia. Był maj, a ona nie tylko dotrzymała postanowienia, ale czuła się spokojniejsza. Nie chciała zboczyć z obranego kursu, ale zastanawiała się, czy nie nadszedł czas dać priorytet celom zawodowym kosztem osobistych. Bardzo chciała zrealizować ten projekt, ale do tego potrzebowała pomocy Romana Scotta.
- Zgoda. Powiedzcie, co byście włożyły na moim miejscu.
Chloe zerwała się z kanapy i podeszła do czarnej zmysłowej sukienki, którą wybrały kilka minut wcześniej.
- Ta. To strzał w dziesiątkę.
Taylor aż ścisnęło w żołądku na wspomnienie tamtego strasznego wieczoru, kiedy miała na sobie tę sukienkę.
- Złe wspomnienia. Powinnam była ją spalić.
- Jakie złe wspomnienia?
- Zerwanie.
- Kto z tobą zerwał? – spytała Chloe z niedowierzaniem.
- Ian.
- Ian jest za głupi, aby cię docenić. Założę się, że wyglądałaś w niej obłędnie.
- Owszem. Ale to nie zmienia faktu, że spotkał inną.
Alex wyrwała sukienkę z rąk Chloe i powiesiła w kącie garderoby.
- Do oddania. Natychmiast – stwierdziła, potem wróciła i wskazała inną sukienkę. – A ta? Jest cudowna. Świetnie uszyta. I wciąż z metką, więc mam nadzieje, że nie budzi żadnych złych wspomnień.
Zdjęła ramiączko z drążka i pokazała swoje odkrycie: jasnozłotą kreację z dopasowaną górą bez ramiączek i spódnicą przetykaną złotą nitką.
- Zupełnie o niej zapomniałam. Kupiłam ją dla żartu. Na wyprzedaży. Uznałam, że jest za ładna, aby ją zostawić w sklepie. – Taylor podeszła i pogładziła materiał. Pięknie się układał i mienił w świetle. I najważniejsze co zapamiętała, dobrze eksponował jej niezbyt obfity biust. – Jakoś przeżyję.
Chloe podała jej złote sandałki na szpilce.
- Te będą pasowały.
- Dzięki. Chyba mam sukienkę.
- To ją załóż.
Chloe i Alex pomogły jej włożyć sukienkę, potem dobrały dodatki – proste i ponadczasowe złoto i brylanty po ukochanej babce. Taylor stanęła przed dużym lustrem, a przyjaciółki zlustrowały ją wzrokiem. W tej sukni czuła się pewna siebie, ale pamiętała, że w przeszłości była pewna wielu rzeczy – wyboru kariery, partnerów – i przegrywała.
- Mam dobre przeczucie – powiedziała Alex. – Uwiedziesz Romana Scotta urodą.
- I projektem – wtrąciła Chloe.
Ramiona Taylor pokryły się gęsią skórką.
- Bardziej martwi mnie to drugie.
- Na pewno nie chcesz, żeby któraś z nas z tobą pojechała? – zapytała Alex.
- Ja nie mogę – oświadczyła Chloe. – Jestem umówiona z Parkerem.
Wyciągnęła z torebki komórkę i sprawdziła, czy nie ma esemesa od narzeczonego, Parkera Sullivana.
Alex i Taylor wymieniły znaczące spojrzenia. Wbrew deklaracjom, że nie wierzą w miłość i związki, Chloe i Parker byli w sobie bez pamięci zakochani. Alex miała nadzieję, że kiedyś i ona znajdzie szczęście, natomiast Taylor była przekonana, że wyczerpała swoją pulę szczęśliwych losów.
- Romantyczna randka? – zapytała Taylor.
- Nie. Kolacja u mnie z Jessicą, którą Parker wynajął, żeby rozpracowała Little Black Book. Nie daje za wygraną. Zarzeka się, że skończy z nimi. Mówi, że to zło w czystej postaci.
Little Black Book było anonimowym kontem w mediach społecznościowych z wielomilionową rzeszą obserwatorów. Właściciel, albo właścicielka, specjalizował się w ujawnianiu sekretów bogatych i wpływowych ludzi. Z początku wydawało się, że ofiary wybiera na chybił trafił, lecz z czasem zaczęła się wyłaniać precyzyjnie opracowana strategia, której Taylor, Alex i Chloe bardzo się obawiały. Wszystkie dotychczasowe ofiary były powiązane albo ze środowiskiem Baldwell School, albo z Sedgefield Academy, męskiej szkoły przygotowującej na studia, oddalonej o kilka mil od Baldwell. Parker i mama Chloe jako pierwsi zauważyli tę zbieżność.
- Nie powiem, że się nie zgadzam.
- Przecież to tylko plotki. Nie można aż tak brać sobie tego do serca. Świat zaraz zainteresuje się czymś nowym – stwierdziła Taylor.
- Mylisz się – odparła Alex. – Plotki potrafią zniszczyć życie.
Do Taylor dotarło, jak nietaktownie się zachowała. Tabloidy obrzucały Alex błotem jeszcze wiele tygodni po tym, jak odwołała ślub, który określano „wydarzeniem towarzyskim roku”. Nie miała jednak zamiaru przypominać jej, że przetrwała zły okres i dobrze sobie radzi.
- Masz rację. Przepraszam.
- Cóż, moje drogie. Będę pędzić – odezwała się Chloe. – Parker nie znosi, kiedy się spóźniam.
- Oczywiście. Alex, dzięki za propozycję pójścia ze mną, ale muszę sama to załatwić. Doceniam waszą pomoc i wsparcie psychiczne. Kocham was.
Uścisnęła przyjaciółki.
- My ciebie też – odparła Chloe i z Alex skierowała się ku drzwiom.
- Powodzenia. Wierzymy w twój sukces.
- Dzięki. Dam znać, jak poszło.
Wrzuciła kilka niezbędnych drobiazgów do torebki i zjechała na dół, gdzie czekał szofer. Po drodze starała się zapanować nad tremą. Roman Scott to tylko facet. Weźmie udział w licytacji na cele charytatywne, wygra spotkanie z nim, potem wyciśnie z niego wszelkie potrzebne informacje. Plan niezbyt skomplikowany, chociaż odrobinę niekonwencjonalny. Da radę go przeprowadzić.
Po przyjeździe do hotelu, w którym odbywała się aukcja, od razu udała się windą do sali balowej, odebrała tabliczkę licytacyjną i zajęła miejsce w pierwszym rzędzie. Sala powoli zapełniała się gośćmi, w większości kobietami.
Prowadząca licytację Fiona Scott, w widocznej ciąży, weszła na scenę. Taylor starannie odrobiła pracę domową i wiedziała, że to bratowa Romana, żona jego starszego brata Derricka.
- Drogie panie, cieszę się, że wspieracie moją fundację, która zbiera pieniądze na leczenie rzadkich chorób – powiedziała Fiona. – Mamy dziś dla was oszałamiającą propozycję. Nie będziecie zawiedzione. Możecie wybierać spośród grona naprawdę fascynujących i hojnych dżentelmenów. Zanim rozpoczniemy licytację, zaostrzę wasze apetyty. Panowie, zapraszam.
Aksamitna zasłona z boku sceny rozsunęła się i na środek wyszli przystojni mężczyźni w smokingach. Publiczność powitała ich brawami na stojąco, a światła lamp błyskowych o mało ich nie oślepiły. Większość kawalerów do wzięcia odpowiedziała uwodzicielskimi uśmiechami. Taylor rozpoznała aktorów z Hollywood, biznesmenów z Wall Street, potentatów nieruchomości. Było też kilku modeli, co nie zaskakiwało, gdyż licytacja zaczynała się od dwudziestu pięciu tysięcy dolarów. Fiona wyraźnie miała zamiar zebrać mnóstwo pieniędzy.
Serce zabiło jej mocniej, kiedy dostrzegła Romana Scotta. Był wyższy, niż sobie wyobrażała, chociaż znała jego wzrost, sto dziewięćdziesiąt i pół centymetra. Na żywo był przystojniejszy niż na zdjęciach, jakby żaden aparat nie mógł uchwycić magii jego ładnie zarysowanej szczęki, prostego nosa i wyrazistych brwi. Gęste ciemne włosy poprzetykane srebrnymi nitkami aż prosiły się o pieszczotę, a oczy miały najciemniejszy niebieski odcień, jaki sobie mogła wyobrazić.
Szybko przemaszerował przez scenę i znikł za zasłoną. Taylor powoli usiadła, świadoma, że jej oddech stał się szybszy. Jakaś jej część nie mogła się już doczekać chwili, kiedy wygra aukcję i znajdzie się z nim sam na sam. Inna część natomiast była sparaliżowana strachem.

Powiedzieć, że czuł się upokorzony, to zdecydowanie mało. Roman odnalazł Derricka i oświadczył:
- W przyszłości przypomnij mi, żebym nigdy, przenigdy nie robił ani tobie, ani twojej żonie żadnej przysługi.
Szarpnął za muchę, która wpijała mu się w szyję. Wkładał smoking na tysiące imprez, ale tym razem miał wrażenie, że się dusi.
- Wyluzuj. – Derrick wypił łyk bourbona. – Poświęcasz się dla słusznej sprawy.
Łatwo ci mówić o słusznej sprawie, kiedy nie musisz brać udziału w tej licytacji, pomyślał Roman.
- Daj… – Sięgnął po kieliszek brata i wypił resztę. – Jest tu gdzieś więcej?
Derrick objął go ramieniem.
- Już prawie po wszystkim. Jeszcze tylko raz wyjdziesz na scenę, kilka kobiet weźmie udział w licytacji, powiesz cześć, wymienicie kilka zdawkowych uwag, potem umówicie się na kolację. Istnieją gorsze rzeczy.
Roman wciągnął powietrze głęboko w płuca. Wiedział, że wszystko, co brat mówi, to prawda, ale humoru mu to nie poprawiło.
- Nie lubię być w centrum uwagi. Wiesz o tym. Tam aż się roi od fotoreporterów. Mdli mnie na samą myśl o nich.
Derrick westchnął i poklepał go po klapie smokingu.
- Wiem. I rozumiem. Ale tam jest też mnóstwo celebrytów i celebrytek, aktorów i aktorek, modeli i modelek. Pobiegną za nimi. Wątpię, żeby ciebie wzięli na celownik.
Historia stosunków Romana z mediami była długa i mało przyjemna. Przekonał się, że jedyny sposób, by dali mu spokój, to pozostawać w cieniu i chronić swą prywatność. Tylko z miłości do brata zgodził się wziąć udział w aukcji.
- Mam szczerą nadzieję, że tak będzie.
- No, wracam na swoje miejsce. Powodzenia.
- Nie wiem, jak to powodzenie będzie wyglądało, ale dziękuję.
Derrick odszedł, a Roman ustawił się za kulisami. Odgłosy dochodzące z sali balowej były jak biały szum, tło dla jego myśli. Miał pracę, którą powinien się zająć. Najnowszy projekt jego i Derricka, hotel na Manhattanie, pochłaniał mu większość czasu, ale dawał też ogromną satysfakcję. Bracia byli najlepszymi przyjaciółmi.
Derrick pomógł Romanowi przejść najgorszy okres, gdy Roman miał dwadzieścia kilka lat i jego życie legło w gruzach. W tragicznym wypadku stracił jedyną kobietę, którą kochał, a wkrótce po jej śmierci odkrył, że go zdradzała. Na domiar złego jakiś pozbawiony skrupułów dziennikarz wygrzebał i upublicznił pikantne szczegóły tej historii i zamienił życie Romana w piekło. Derrick pomagał mu uporać się ze stratą i kłamstwami. W końcu pomógł mu też ukryć nieprawdę i zakopać ją na wieczne czasy.
Asystent w słuchawkach i z podkładką z klipsem w ręku uprzedził go:
- Pan jest następny.
- Świetnie. – Miejmy to z głowy, pomyślał. – Jakieś wskazówki?
- Czarujący uśmiech?
- Zrobię, co w mojej mocy.
Gdy wywołano jego nazwisko, asystent odsunął kurtynę, a Roman długim krokiem doszedł do środka sceny i przystanął. Obecność Fiony działała na niego uspokajająco.
- A teraz, drogie panie, mamy specjalną atrakcję. Mój bardzo przystojny, odnoszący niezwykłe sukcesy i wciąż samotny szwagier Roman Scott. – Uśmiechnął się i pomachał ręką. W duchu zaklinał czas, by mijał szybciej. – Jak zawsze zaczynamy licytację od dwudziestu pięciu tysięcy.
Blondynka w pierwszym rzędzie błyskawicznie podniosła łopatkę i zawołała:
- Dwadzieścia pięć!
- Dwadzieścia sześć! – zawołała brunetka kilka rzędów za nią.
Blondynka założyła nogę na nogę i ponownie podniosła łopatkę. W rozcięciu sukni błysnęło zgrabne udo.
- Trzydzieści.
Zaczynał się dobrze bawić. Kobieta w pierwszym rzędzie z włosami w odcieniu miodu, w złotej sukni, była olśniewająco piękna. I wysyłała jasny sygnał: nie zadzieraj ze mną. Podobało mu się to. Bardzo.
- Trzydzieści pięć – przebiła ją rywalka.
- Pięćdziesiąt – odparła blondynka.
Fiona się zaśmiała.
- Romanie, zapowiada się ostra bitwa.
- Pięćdziesiąt pięć – padło z głębi sali.
- Sześćdziesiąt.
Czwarta kobieta włączyła się do gry. Nogi się pod nim ugięły. Licytacja robiła się coraz gorętsza. Fiona uprzedziła go, że czasami licytujący są tak zdeterminowani, aby pokonać rywali, że podbijają stawkę. Wtedy był przekonany, że nie stanie się bohaterem takiego scenariusza.
Brunetka wróciła do akcji i zaoferowała siedemdziesiąt pięć tysięcy. Po sali przeszedł szmer.
- Mamy siedemdziesiąt pięć tysięcy. To rekord w historii wszystkich naszych aukcji. Ktoś jeszcze? – Fiona powiodła wzrokiem po sali. – W takim razie siedemdziesiąt pięć tysięcy po raz pierwszy… Po raz drugi…
- Dwieście tysięcy! – zawołała blondynka.
Publiczność wydała zbiorowy okrzyk zdumienia.
- Łał! – wyrwało się Fionie, a Romanowi serce podjechało do gardła. Blondynka w złotej sukni najwyraźniej chciała za wszelką cenę doprowadzić do randki. Znacznie gorsze rzeczy mu się przytrafiały. Jednak ożywienie wśród fotoreporterów źle wróżyło. – To cudownie – powiedziała. – Czy ktoś daje więcej? – Spojrzała na salę, potem przeniosła wzrok na blondynkę. – Po raz pierwszy… Po raz drugi… Sprzedane za dwieście tysięcy dolarów.
Roman, oszołomiony, zszedł po schodach z boku sceny i zbliżył się do blondynki. Jej uroda z każdym krokiem nabierała coraz większego blasku. Dlaczego tak olśniewająca kobieta wydaje tyle pieniędzy na randkę z nim? Niestety nie miał czasu szukać odpowiedzi. Otoczyli ich fotoreporterzy, pstrykający zdjęcia jak w transie.
- Idziemy – zarządził i chwycił nieznajomą za rękę.
- Dokąd?
- Musimy uciec przed sępami. Zgadza się pani?
- Nie mogę uwierzyć, że zapłaciłam prawie ćwierć miliona za sprint na szpilkach.
- Właściwie dlaczego licytowała pani tak absurdalnie wysoko? To dlatego ta zgraja nas ścigała.
- Niektórym mężczyznom by to schlebiało.
- Przepraszam. Schlebia mi, oczywiście. Ale jednocześnie intryguje i wprawia w zakłopotanie. Nie wiem, kim pani jest, ale nie wyobrażam sobie, żeby miała pani trudności ze znalezieniu partnera.
- Słucham? Przecież pan mnie nie zna.
- Wystarczy na panią spojrzeć. Jest pani piękna.
- Proszę posłuchać. Zapłaciłam sporo za ułamek pana czasu i zamierzam uzyskać od pana to, na czym mi zależy.
- Czyli...?

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel