Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Czas rozkoszy (ebook)
Zajrzyj do książki

Czas rozkoszy (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8894-1
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyCorner Office Secrets
TłumaczAnna Sawisz
Język oryginałuangielski
EAN9788327688941
Data premiery2022-07-06
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Mia Serenghetti, projektantka mody, potrzebuje partnera, z którym mogłaby pokazać się na prestiżowej gali. Nie ma na to dużo czasu, więc zgadza się, by jej towarzyszył przystojny Damian Musil, kolega z dzieciństwa. Umówili się, że będą podczas gali udawali zakochanych. Ten flirt na pokaz niespodziewanie rozbudza w nich namiętność i wkrótce lądują w łóżku. Mia zdaje sobie sprawę, że Damian to mężczyzna nie dla niej, bo jej rodzina nigdy go nie zaakceptuje, ale spędzanie z nim czasu jest tak kuszące…

Fragment książki


Facet wydawał się znajomy i Mia poczuła, że nie ma czasu do stracenia. Do Rubinowego Balu, wielkiej dorocznej imprezy w branży mody, zostały zaledwie dwa tygodnie, a ona nie może pojawić się tam sama. Tak zaś się składa, że jej dotychczasowa druga połówka właśnie poślubiła kogoś innego.
Wyszła z wnęki, w której się przyczaiła. Pomieszczenia ostatniego piętra położonego na Brooklynie budynku z czerwonobrunatnego piaskowca były słabo oświetlone i prawie wyludnione. Większość gości przeniosła się piętro niżej, gdzie wśród pogaduszek i śmiechów świętowano urodziny gospodyni przyjęcia, która zażyczyła sobie w ten dzień balu przebierańców. Był chłodny wiosenny wieczór, ale tu, na górze, było całkiem ciepło.
Facet odwrócił się w jej stronę i schował do kieszeni telefon. Czarna maska zakrywała mu wprawdzie górną część twarzy, ale wzrost i budowa ciała się zgadzały.
Tak, to Sam. Nawet lekko się do niej uśmiechnął.
Jego przebranie nie grzeszyło finezją, cóż, widać gość nie lubi się wyróżniać.
Kiedy zdołała podejść do niego bliżej, odwrócił się do niej plecami i zaczął przyciszonym głosem prowadzić kolejną rozmowę telefoniczną. Ani chybi biznesową. Mia postanowiła więc wycofać się do sąsiedniego pomieszczenia i udawać obojętność. Zaczeka, aż koleś skończy rozmawiać i wtedy go zaatakuje.
Poprawiła zsuwające się ramiączko. W przeciwieństwie do Sama ona poważnie potraktowała określenie „kostium”. Włożyła czerwono-czarną falbaniastą kreację z przodu niemal w całości odsłaniającą nogi w koronkowych pończochach, z tyłu zaś sięgającą ziemi.
Z Samem flirtowała już wcześniej na kilku imprezach, ostatnio nawet musnął jej wargi swoimi, co potraktowała jako zachętę. Na gwałt potrzebowała nowego chłopaka. Albo przynajmniej kogoś, kto mógłby za niego uchodzić.
Na Bal Rubinowy przychodziło się bowiem wyłącznie parami, bo to podkreślało znaczenie reprezentowanej marki i dodawało blasku osobistemu wizerunkowi. Musi więc pojawić się z partnerem u boku, tak jak było na ostatnim spotkaniu Stowarzyszenia Wschodzących Gwiazd Projektowania Mody. Nikogo nie obchodzi, że jej ówczesny chłopak Carl zdążył się już od tamtego czasu ożenić z inną.
Teraz trzeba po prostu poderwać Sama. I to zrobi, pokaże, że nie cofnie się przed niczym. Szybko przeniesie znajomość z tym osobnikiem na wyższy poziom.
Gdy zbliżała się do niego, spojrzał na nią zaskoczony. A ona w nagłym przypływie adrenaliny na powitanie przycisnęła usta do jego warg. Zaczęła od miejsca, w którym ostatnio przerwali.
Znieruchomiał, ale już po chwili objął ją w pasie i przyciągnął do siebie. Pieścił wargami jej usta, potem do gry włączył język. Zarzuciła mu ręce na szyję, ulegając magii tego nieoczekiwanego spotkania. Facet potrafił całować, robił to z prawdziwym oddaniem. Nawet gdy poczuła, że może czas już kończyć, jego usta nadal starały się nakłonić ją do przedłużenia tej obopólnej przyjemności.
Mimo woli coś mruknęła i pozwoliła mu pogłębić pocałunek. Facet do tego wszystkiego obłędnie pachniał, ciepło i słodko. Jej serce przyśpieszyło i biło teraz w rytm głośnej muzyki rozlegającej się w całym budynku.
Boże! Tego się nie spodziewała. Gdy ostatnio musnęli się wargami, nie sądziła, że Sam może mieć w sobie tyle ciepła. Może ten jej plan podrywu nie jest do końca aż tak szalony…
Kiedy się w końcu od siebie oderwali, bezwiednie jęknęła.
– Cześć, Sam – szepnęła.
– A kto to jest Sam? – usłyszała w odpowiedzi.
Zmartwiała. Bo to na pewno nie był głos Sama.
Facet patrzył na nią spod przymrużonych powiek, a jej oczy rozszerzyły się ze zdumienia. W końcu zdjął maskę, a Mia wstrzymała oddech.
To był… Damian Musil.
Odskoczyła jak oparzona.
Dlaczego? Tylu jest ludzi na świecie, a to musi być akurat on?
Po latach omijania go szerokim łukiem wpadła dokładnie na niego. Więcej: rzuciła mu się w ramiona. Aż się wzdrygnęła.
Za to on nie wyglądał na zaskoczonego.
– Często całujesz zamaskowanych facetów w ciemnych pomieszczeniach? – zapytał.
– Nie bądź śmieszny. – Starała się ukryć zmieszanie. Czuła się upokorzona. – Dobrze wiesz, że to pomyłka.
– A kim jest Sam?
– Nie twoja sprawa.
– Teraz chyba trochę i moja. W końcu przed chwilą namiętnie mnie całowałaś. Czy raczej jego.
– Ach, racja, jak mogłam zapomnieć, że każdemu mojemu partnerowi radzisz trzymać się ode mnie z daleka – odparła sarkastycznie.
– Można na to spojrzeć i od tej strony – przyznał.
Poczuła, jak wzbiera w niej złość. Na pośpiesznym ślubie i weselu Carla było podobno bardzo mało gości, ale Damiana jakoś wśród nich nie zabrakło. Był przecież szefem pana młodego. I popierał Carla, gdy ten porzucił Mię dla poznanej w czasie podróży samolotem przedszkolanki.
Co prawda jej, Mii, związek z Carlem trudno było uważać za coś poważnego. Poznali się na imprezie, spotykali przez trzy czy cztery miesiące. Ale wspomnienie zerwania i natychmiastowego ślubu z inną nadal bolało. Szczególnie gdy znajomi donieśli, że Damian całym sercem popierał decyzję Carla.
Dlaczego los jest wobec niej tak okrutny? Najpierw sprawił, że oto zbliża się wydarzenie towarzyskie, które mogłoby okazać się dla niej przełomem w życiu zawodowym, a ona akurat jest singielką, co stawia ją w wybitnie niezręcznej sytuacji. A potem pchnął ją w ramiona mężczyzny w dużej mierze odpowiedzialnego za jej samotniczą dolę. Co za poniżenie! I jak to możliwe, że Damian jej się kiedyś podobał? Była wtedy wprawdzie nastolatką, ale jednak…
Nieco wyższy od niej, sylwetka boksera wagi lekkiej, zdecydowany zarys brody, ciemne włosy, inteligentne spojrzenie brązowych oczu… Niejednej kobiecie na jego widok ugięłyby się kolana.
Ona jednak wiedziała, że od Musila nie należy oczekiwać niczego poza bezwzględnością i wyrachowaniem.
– I od tej strony? – przedrzeźniała go, dumnie unosząc głowę. – A od jakiej jeszcze? Od takiej, że otworzyłeś nowy front w wojnie między Serenghettimi a Musilami?
– Naprawdę tak myślisz? – spytał z bezczelnym uśmiechem.
Musilowie od lat byli w jej rodzinie uważani za przekleństwo losu. Serg Serenghetti, ojciec Mii, podejrzewał rodzinę Damiana o chęć wyparcia firmy Serenghetti Construction z rynku budowlanego na zachodzie stanu Massachusetts. Waśnie i niesnaski między rodami ciągnęły się od dziesięcioleci.
Miejscowość Welsdale to po prawdzie dziura, nie było więc dla Mii tajemnicą, że Damian naprawdę kiedyś miał na imię Demyan. To ukraińskie imię oznaczało poskramiacza, pogromcę. Ale niedoczekanie, Damian nie zostanie pogromcą, a już na pewno nie Serenghettich. Mia uchodziła za trudne dziecko, ale z rodziną łączyły ją mocne więzi.
Jeszcze w czasach licealnych przeniosła się do Nowego Jorku, gdzie rozpoczęła tworzenie własnej marki ubrań. W tym samym czasie Damian z ogromnym sukcesem rozwijał firmę zajmującą się internetowymi aplikacjami i wkrótce został miliarderem. Mia dobrze wiedziała, że tak szybką karierę mógł zrobić jedynie posługując się podejrzanymi metodami, z których słynęła jego rodzina.
Musil. Pamiętała, jak Damian napominał całą szkołę, że jego nazwisko nie ma nic wspólnego z muszlą i uczył wszystkich jego prawidłowej wymowy. Teraz już nie musi, jest ono bowiem powszechnie znane.
Wyprostowała się. Pora kończyć tę niepożądaną schadzkę.
– Spadam – powiedziała. – Muszę…
– …znaleźć towarzysza na Bal Rubinowy? Jasne.
Źrenice rozszerzyły jej się ze zdumienia. Skąd on to wie? Sprawy mają się gorzej, niż przypuszczała.
– Podsłuchałem rozmowę Nadii z Teresą – wyjaśnił, wzruszając ramionami, a Mia zaklęła pod nosem. – Od czego w końcu ma się przyjaciółki? – dodał ironicznie.
– Nie zamierzam dyskutować z tobą na ten temat – odparła, odwracając się na pięcie. – Rozmowa skończona.
– Rozmowa o czym? O naszym pocałunku czy też może o tym, że rozpaczliwie szukasz tu zamiennika Carla, żeby móc się pokazać na evencie, który pomoże ci w karierze? A powiadają, że to Musilowie są wyrachowani…
– Ty na pewno jesteś.
– Zapomniałaś dodać: nikczemny i podstępny.
– Faktycznie, nie przyszło mi to na myśl, ale dzięki za podpowiedź. – Uśmiechnęła się z fałszywą słodyczą. – Aha, i gratulacje za przebranie. Maska bandyty pasuje ci jak ulał. A zważywszy na to, że to z twojego powodu jestem zmuszona do szukania owego zamiennika, jeszcze raz gratulacje. Udało ci się, możesz teraz wybuchnąć diabolicznym śmiechem.
– Albo wyciągnąć do ciebie pomocną dłoń, bo widzę, że raczej nie masz w czym wybierać – odparł Damian. – Sprawdzę swój kalendarz, ale tydzień po przyszłej niedzieli mam raczej na pewno wolny.
– No chyba żebyś był…
– …jedynym facetem na świecie? – dokończył.
– Widzę, że nie chwytasz. – Rozłożyła bezradnie ręce.
– A co tu chwytać? Wyraźnie dałaś mi do zrozumienia…
Damianowi śmiech zamarł na ustach na wspomnienie jej gorących pocałunków. Były pełne uczucia i oddania. Dopóki nie zorientowała się, z kim ma do czynienia.
Cholera, po latach podchodów, najpierw w Welsdale, potem w Nowym Jorku, nareszcie udało mu się poczuć, jak to jest całować się z Mią Serenghetti. Takich okazji nie wypuszcza się z rąk. Nawet nie zdążył pomyśleć, dlaczego tak nagle rzuciła mu się w ramiona. Niech szlag trafi tego jakiegoś Sama…
Bo Mia w tym kostiumie rodem z rewii w Vegas wyglądała zjawiskowo. Zgrabne nogi, długie loki w kolorze mahoniu i oczy w kształcie migdałów o barwie mchu, połyskujące pod ładnymi brwiami.
W całym ciele poczuł napięcie. Piętro niżej rozbrzmiewała głośna muzyka i śmiechy, a tu byli praktycznie sami… Gdyby był jej chłopakiem, kupiłby jej jeszcze bardziej seksowne pończochy niż te, które ma na sobie. Oplotłaby go nogami, a on bez opamiętania całowałby jej wiśniowe usta.
Trzeba jednak oprzytomnieć.
– Słuchaj, ja nie mam nic wspólnego z tym, że Carl poślubił inną – powiedział.
– Doprawdy? – Wstrzymała oddech. – Przecież popierałeś go, kiedy ze mną zrywał, żeby odzyskać wolność. To ma być nic?
– Carl sam tego chciał.
– Ale ty go zachęcałeś. Podsycałeś ogień pod tą beczkę prochu.
– Barwne porównanie.
– Ale trafne. Udostępniłeś mu nawet swój prywatny samolot, żeby mógł się udać w podróż poślubną.
– Wyolbrzymiasz mój wpływ na niego – odrzekł.
– Samolot to raczej spora rzecz.
– Carl jest szczęśliwy.
– Dzięki tobie.
– Być może – przyznał w końcu. – Poradziłem mu, żeby poszedł za głosem serca.
– I przez przypadek zaraz potem zerwał ze mną, tak? Odczuwałeś pewnie perwersyjną satysfakcję, że ktoś od Serenghettich poniósł bolesną stratę.
– Wybacz, ja już od dawna nie mam nic wspólnego z JM Construction. To działka ojca i brata.
Oczywiście, rodzinna korporacja budowlana to obecnie dla niego mały pikuś, ale ona nie da się oszukać.
– Jasne – parsknęła – ty teraz jesteś ważniakiem w branży informatycznej, rozbiłeś bank, dlaczego miałby cię interesować los jakiejś Serenghetti.
– Tobie ciągle się wydaje, że chodzi o zadawniony konflikt między naszymi rodzinami?
– A nie jest tak?
Damian uważał, że Mia i Carl po prostu do siebie nie pasowali. Ona to istny dynamit, a on wolał brzdąkać sobie na gitarze i zadowalał się stanowiskiem drugoplanowego gracza w kolejnych firmach nowych technologii. Nawet on sam, Damian, po krótkim czasie pozbył się Carla jako pracownika, polecając go komuś innemu.
Carl miał jednak niewytłumaczalny lęk przed zmienianiem dziewczyn. Kiedy więc po kilku piwach zapytał Damiana o zdanie, ten poradził mu, by spróbował.
– Jesteś wściekła, bo to stało się tuż przed ważną imprezą – odezwał się spokojnym głosem.
– Nie, jestem wściekła, bo kazałeś Carlowi zerwać ze mną tuż przed ważną imprezą.
– Potem zaproponowałem, że to naprawię.
– A więc uważasz się za dobrego człowieka? Nie wierzę!
– Cóż, może faktycznie mam kompleks bohatera? – zapytał, wskazując swoje przebranie.
Mia westchnęła ciężko.
– Aha, uważasz się za Robin Hooda, rozumiem. A ja to kto? Lady Marion?
– Nie wyglądasz – przyznał, lustrując wzrokiem jej odsłaniający nogi i kawał dekoltu kostium. – Jesteś zbyt temperamentna.
– Może to i prawda. I dlatego nie przyjmę twojej oferty. Na Rubinowy Bal też mam zamiar ubrać się w coś, co nie pasuje ani do lasu Sherwood, ani do bohatera ludowych legend.
– Czyli uważasz się za femme fatale, a twoim towarzyszem powinien być…
– Na pewno nie ty! – wypaliła, po czym oddaliła się, odprowadzana rozbawionym spojrzeniem Damiana.
Ale czy jej się to podobało, czy nie, ich pocałunek był faktem, którego nie da się tak łatwo zapomnieć…

 

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel