Czy to koniec, czy początek? (ebook)
Vincenzo Cavalli i top modelka Alessandra Giovanni poznali się na Bali i po krótkim romansie wzięli ślub. Jednak następnego ranka Alessandra dowiaduje się, że to Vincenzo stoi za atakami na firmę jej przyrodnich braci. Uświadamia sobie, że została wykorzystana przez Vincenza do porachunków z jej rodziną. Natychmiast od niego ucieka. Jednak Vincenzo, choć tyle przed Alessandrą zataił, ich małżeństwo traktował poważnie. Odnajduje ją w Mediolanie, w otoczeniu rodziny. Przyszedł czas na wyjaśnienia. Tylko czy Alessandra zechce go wysłuchać…
Fragment książki
– Pobierzmy się, księżniczko.
Kobieta, do której skierował te słowa, zamarła, odgarniając z twarzy burzę włosów. Najpiękniejsza kobieta, jaką znał – Alessandra Giovanni, top modelka.
Było to kompletne zaprzeczenie dotychczasowej drogi życiowej Vincenza Cavalliego, którą obrał już jako młody chłopak, odrzucając miłość i bezpieczeństwo.
Liczyło się tylko jedno: przejęcie Brunetti Finance International. Osiągnięciu tego celu podporządkował swój każdy krok.
Alessandra Giovanni stanowiła część tego planu. Była mocno związana z rodziną Brunettich, zwłaszcza z głową rodu, Gretą. Tą samą kobietą, która skazała Vincenza i jego matkę na życie w nędzy i głodzie.
Oświadczyny były dla niego samego zaskoczeniem. Jeszcze większym było to, że faktycznie tego chciał. To nie była kwestia honoru. Honor w jego świecie był luksusem.
Robił to z egoistycznych pobudek. Prawdopodobnie była to pierwsza rzecz, którą zrobił w całym swoim dotychczasowym życiu bez strategii i planowania.
Dojrzał błysk w oczach Alessandry. Wyobraził sobie, że pojawia się przed sławnymi Brunettimi z nią jako żoną u swojego boku.
Lecz najbardziej pragnął, by Alex była w jego życiu. Ścigał ją, jak myśliwy ściga zwierzynę. I kiedy wreszcie udało mu się dopaść ją tu, na Bali, chemia, która między nimi powstała, zupełnie zbiła go z tropu. Miał ją i nie zamierzał wypuścić ze swoich rąk.
Musiał zniszczyć Brunettich. Był przekonany, że jeśli tylko zdoła wytłumaczyć Alex swój punkt widzenia, stanie ona po jego stronie. Nie była połączona z nimi więzami krwi, poza tym miała silnie wykształcone poczucie sprawiedliwości. To jeszcze bardziej go do niej przyciągało.
Podniósł kieliszek szampana, nie spuszczając z niej wzroku. Miała na sobie błękitne bikini, które opinało jej jędrne piersi jak ręce kochanka. Wyglądała urzekająco. Znajdowali się przy basenie prywatnej willi, z której roztaczał się oszałamiający widok na okoliczne wzgórza przecinane urokliwymi dolinami. Lecz widok ten bladł wobec piękna Alessandry. Nie polegało ono wyłącznie na gładkiej skórze, idealnie symetrycznej twarzy i sylwetce, której mogły jej zazdrościć wszystkie kobiety świata.
Tym, co czyniło ją najpiękniejszą kobietą, były jej niedoskonałości. Drobne rysy na szkle. Uwielbiał je wszystkie. Niewielką szczelinę między zębami, świeżą i bezpretensjonalną urodę dziewczyny z sąsiedztwa, jej dziwaczne poczucie humoru, polegające na umniejszaniu swojej wartości, obsesję na punkcie boksu, niesamowitą radość życia oraz niepohamowaną chęć naprawienia wszystkich niesprawiedliwości tego świata…
Znał ją z okładek magazynów o modzie. Zdjęcia nie oddawały jednak uważnej wrażliwości i czułości dziewczyny, której nie potrafił się oprzeć już od pierwszego spojrzenia.
Teraz te jasnobrązowe oczy wpatrywały się w niego. Pomyślał, że jest taka niewinna. Nie chciał, by cierpiała.
– Pobierzmy? – powtórzyła, przebiegając językiem po kształtnych ustach. Jej oczy się rozszerzyły. – Nie baw się tak ze mną, V.
Roześmiała się chrapliwie, szorstko. To za każdym razem go podniecało. Starała się ukryć emocje, lecz zdradzał ją nerwowo skaczący na szyi puls.
To lubił w niej najbardziej. Była jak otwarta książka, co czyniło ją jeszcze bardziej oryginalną w tym bezlitosnym, okrutnym świecie.
Dopił szampana i wskoczył do basenu. Zanurkował, a serce waliło mocno w jego piersi. Wynurzył się i podciągnął na brzeg tuż przed nią. Poczuł na policzku jej ciepły oddech.
Odsunął ze skroni Alex niesforny kosmyk włosów. Uwielbiał jej dotykać. Trzymać ją. Posiadać.
– Powinnaś już wiedzieć, że nie rzucam słów na wiatr.
– Tak?
– Si, cara mia. Ostatnie tygodnie były… – Zmarszczył brwi, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Jeszcze nigdy nie zagłębił się tak mocno w sferę zmysłów ani nie stracił głowy dla kobiety jak teraz. Nigdy!
– Wspaniałe. Fantastyczne. Niesamowite – podpowiedziała, nie mogąc złapać tchu.
Zaśmiał się.
– Wszystko to. I znalazłem…
Przyciągnął ją do siebie. Ich oddechy się zmieszały. Objęła ramionami jego szyję, zatapiając palce we włosach. Dwa serca biły jednym rytmem.
– Nie jestem gotowy, by pozwolić ci odejść, cara. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek był. Dlaczego więc nie mielibyśmy pokazać tego światu?
Westchnęła.
– To szaleństwo. Te ostatnie zwariowane tygodnie.
– Szaleństwo, ale czy to coś złego? – dodał, a coś ciężkiego umiejscowiło się w jego piersi. Czuł się nieswojo z tym, że czekał na to, co powie.
– Nie. Szalenie dobrego. Jak bajka, w której jestem księżniczką, jak mnie nazywasz… Ja… Przy nikim nie czułam się tak, jak przy tobie – dokończyła. – Miałam już dość mężczyzn. I świata. Gdy byłam mała, słyszałam historię o dziewczynie uratowanej przez księcia, a ty…
– Nie jestem księciem, Alessandro.
Wtuliła twarz w jego kark. Lekko ugryzła skórę na szyi Vincenza. Zareagował na pieszczotę natychmiast i odczuła dowód jego wzrastającego podniecenia.
– To prawdziwa magia – powiedziała. – Nie chcę tego kończyć. Ani wracać do rzeczywistości. Tyle że nie wiemy jeszcze o sobie wszystkiego.
– Wystarczy mi świadomość, że zanim cię poznałem, nie brałem nawet pod uwagę dzielenia życia z kobietą. W dodatku chcemy tego samego.
Popatrzyła na niego z dołu, oczami błyszczącymi od marzeń i nadziei. Na ułamek sekundy Vincenzo poczuł strach. Na jeden, maleńki ułamek.
– Tak, to wystarczy. – Twarz Alessandry rozjaśnił uśmiech, czyniąc ją jeszcze piękniejszą. – Zróbmy to, V. Pobierzmy się.
Wszystkie kiełkujące w nim wątpliwości zmył pocałunek Alessandry i nagłość pożądania, kiedy wyszeptała mu, że chce go tu i teraz. Zatopiony w jej ustach, sięgnął do bioder i pośladków. Po chwili zerwał z niej dół od bikini. Kochali się namiętnie, połączeni wyjątkową więzią, która splotła ich od pierwszych chwil znajomości. Wypełniała ich serca i umysły.
Przenikliwy dźwięk dzwonka telefonu wyrwał Alex ze snu. Przeciągnęła się, a ciało odpowiedziało słodkim bólem, efektem upojnie spędzonej nocy. Uśmiechnęła się, przytulając twarz do poduszki obok. Była pusta. To było oczywiste. Mężczyzna, którego poślubiła, był pracoholikiem.
Telefon odezwał się ponownie. Westchnęła i wstała z łóżka, rozglądając się wokół. Po dłuższej chwili odnalazła źródło dźwięku w szufladzie pod laptopem.
Zmarszczyła brwi. To nie był zwykły telefon V. Spojrzała na wyświetlacz i zmieszała się jeszcze bardziej. Znała ten numer. Nie miała pojęcia, dlaczego Massimo Brunetti dzwonił do Vincenza. Nie sądziła nawet, że się znają.
Głowa rodziny Brunettich, Greta, przyjęła Alex z otwartymi rękami przed trzynastoma laty, gdy dowiedziała się o istnieniu córki swojego nowo poślubionego, znacznie młodszego, drugiego męża. Brunetti stali się dla Alessandry rodziną, a wnukowie Grety, Leonardo i Massimo, dzielili z nią dom i serca.
Była pewna, że martwili się o nią, i doznała przypływu poczucia winy. Nie planowała opuszczać Mediolanu na tak długo. Chciała po prostu zostać na Bali kilka dni dłużej po ostatniej sesji fotograficznej, aby przemyśleć swoją przyszłość. Z tego powodu wyłączyła telefon i odcięła się kompletnie od wszystkich social mediów.
Lecz zamiast skupić się na sobie, poznała Vincenza. I potajemnie go poślubiła. Odwlekała przekazanie Brunettim tej nowiny telefonicznie. Uważała że zasługiwali na to, by powiedzieć im to osobiście. Zwłaszcza Greta.
W jakiś sposób Massimo, który był technicznym geniuszem, odkrył najwyraźniej, że dotrze do niej przez Vincenza. Była zdziwiona, że mąż nigdy nie wspominał o ich znajomości.
Uderzyła palcem przycisk „odbierz”.
– Hej, Massimo.
– Alex, cara, to ty? Co robisz przy telefonie Vincenza Cavalliego?
Przygryzła wargi. Massimo brzmiał jakoś dziwnie. Coś było nie tak.
– Dlaczego do niego dzwonisz, Massimo? Skąd się znacie?
– Cara, posłuchaj mnie – powiedział nerwowo. – Vincenzo jest… to on odpowiada za problemy, z jakimi mierzymy się ostatnio w Brunetti Finances International. To on stoi za atakami hakerskimi na naszą platformę finansową i to on namawia członków zarządu, by pozbyli się Lea. To bardzo niebezpieczny człowiek, bella. Od niemal roku uderza w nas ze wszystkich dostępnych stron. Stał się nawet w jakiś sposób właścicielem udziałów naszego ojca.
Poczuła, że ziemia usuwa jej się spod nóg. Uderza w nas – powtórzyła w myślach. – Massimo, Leo, Greta… A ja? Czy ja też jestem celem?
Opadła na łóżko. Jej nogi drżały, a przez brzuch przechodziły serie nerwowych skurczy.
– Massimo, nie rozumiem… dlaczego… jak…
– Leo próbował się z tobą skontaktować, ale byłaś kompletnie poza zasięgiem. Dowiedzieliśmy się, że Cavalli też jest na Bali i musieliśmy się upewnić, że trzyma się od ciebie z daleka. Wreszcie Natalie, która dla niego kiedyś pracowała, wpadła na pomysł, by zadzwonić na jego stary numer i spróbować porozmawiać. To była jedyna możliwość, jaka nam została.
Zszokowana Alex powoli uświadamiała sobie skalę doznanej zdrady.
– Cristo, Alex! Co ty z nim tam robisz? Dlaczego..?
– Ja… jeśli zamówię taksówkę na lotnisko, możesz mnie stąd wydostać, Massimo?
Musiała stamtąd uciec. Natychmiast. Zanim wróci Vincenzo i znów otoczy ją swoim nieodpartym urokiem.
– Oczywiście. Wszystko w porządku, Alex?
– Po prostu… zabierz mnie stąd. Jak najszybciej.
– Okej, bella. Daj mi parę minut na zorganizowanie lotu. Cokolwiek się stało, ja i Leo naprawimy to. Jesteśmy z tobą.
Rozłączyła się z obawy, że rozpłacze się do słuchawki.
Co ja najlepszego zrobiłam? – pomyślała zrozpaczona. Tu nie mogło być mowy o pomyłce. Od dłuższego czasu Massimo i Leo mieli kłopoty w firmie. A teraz mężczyzna, w którym tak bardzo się zakochała, którego tak niespodziewanie poślubiła, okazał się nie być księciem z bajki, lecz wrogiem.
Kilka godzin później była już w samolocie do Mediolanu. Nie skontaktowała się z Vincenzem, lecz podświadomie i wbrew logice liczyła, że to wszystko było jakimś fatalnym nieporozumieniem. Że to nie on stał za niszczeniem jej przybranej rodziny, że nie on chciał pozbawić Lea pozycji dyrektora generalnego zarządu BFI. Wreszcie, że to nie on niezmordowanie wyszukiwał najsłabsze punkty najpotężniejszej rodziny w Mediolanie i uderzał w nie z całej siły. Tak, by bolało.
Vincenzo popatrzył na willę u wybrzeży jeziora Como. Była siedzibą rodu Brunettich od niemal dwóch wieków. Wszedł na jej wspaniałe marmurowe schody. Te same, na których jego matka przed laty błagała Gretę, by uwierzyła, że Vincenzo jest synem Silvia Brunettiego. Jej wnukiem.
Minęły dwie dekady i Vincenzo, pokonując te stopnie, nie miał w sobie ani strachu, ani iskry wątpliwości. Wkrótce to wszystko będzie należało do niego. Był pewny siebie, gdy przechodził przez dostojną bramę prowadzącą do lobby.
Ucieczka jego słodkiej żony Alessandry, która ukryła się w rodzinnym gnieździe, znacznie przyspieszyła pojawienie się w nim Vincenza. On jednak nie miał nic przeciwko temu.
Ujrzał, że zgromadzili się tam oni wszyscy: Greta, jej wnukowie Massimo i Leonardo, ich żony Neha i Natalie. Pomiędzy nimi na szezlongu siedziała Alessandra.
Spojrzała na niego, a jego puls przyspieszył. Zupełnie jakby był nastolatkiem. Zamiast gniewu, który go ogarnął, gdy się okazało, że znikła, pojawiło się nieprzyjemne ukłucie zmartwienia.
Miała zaczerwienione oczy i podpuchnięte powieki. Jasnobrązowe włosy upięła w luźny kok, który podkreślał jej wyraźne kości policzkowe. Miała na sobie luźny t-shirt bez rękawów i dżinsowe szorty. Na stopy wsunęła różowe japonki. Była zupełnie bez makijażu i wciąż wyglądała jak milion dolarów.
Wytrzymała jego spojrzenie, nie mrugając oczami, w których malował się ból. Chciała odnaleźć w nim ukryte pokłady honoru.
Lecz w jego świecie nie było na to miejsca.
Z satysfakcją zauważył, że na lewej dłoni wciąż miała brylantowy pierścionek.
Jest moja! – zapragnął zawyć dziko. Jak bestia.
– Uciekłaś bez słowa, księżniczko? To małżeństwo z pewnością jest dla nas obojga czymś nowym, ale chyba powinniśmy ustalić jakieś podstawowe zasady – zadrwił, ignorując stojących obok niej mężczyzn.
Byli to Leonardo Brunetti, dyrektor generalny BFI, i Massimo Brunetti, genialny technologiczny mózg, który stał za sukcesem platformy cyfrowej Brunetti Cyber Services, obecnie mąż Natalie, która kiedyś pracowała dla Vincenza.
Ci mężczyźni mieli to, co należało się także jemu. Zamierzał im to wszystko odebrać.
– Myślisz, że po tym, co zrobiłeś, możemy jeszcze mówić o jakichkolwiek zasadach, V.?
Jej drżący szept wyprowadził go z równowagi.
– Chodź, cara. Odpowiem na wszystkie twoje pytania na osobności.
– Miałeś wiele okazji, by ze mną porozmawiać na osobności. Wyjaśnić, dlaczego robisz to wszystko mojej rodzinie. Choćby napomknąć, że to właśnie ty wywróciłeś ich życie do góry nogami. – Przygryzła wargi, jej pierś falowała nerwowo, a w oczach pojawiły się łzy. – Po prostu powiedz nam… dlaczego?
– Dlaczego co? – wycedził przez zaciśnięte zęby. W duchu przeklinał swoją opieszałość.
– Dlaczego wziąłeś ich sobie na celownik? – Mimowolnie podniosła głos. – Dlaczego wysłałeś Natalie, by pogrążyła platformę finansową, zanim związała się z Massimem? Dlaczego wykorzystywałeś tego okropnego ojczyma Nehy, by dla ciebie szpiegował? Dlaczego wykupiłeś udziały firmy tylko po to, żeby pozbawić Lea funkcji dyrektora generalnego?
– Myślę, że moje działania mówią same za siebie – odparł gładko.
Alessandra poderwała się i postąpiła krok w jego kierunku. Poczuł jej subtelny zapach, który od razu nasunął mu obrazy ciepłych nocy, przepełnionych zmysłową przyjemnością, miękkimi westchnieniami i hipnotyzującymi uśmiechami rozwiewającymi mgłę samotności.
Spojrzał na nią. W jej oczach ujrzał strach.
– Uważasz, że to zabawne?
Schował ręce w kieszeniach.
– Nie, Alessandro. Dla mnie to wszystko jest najmniej zabawne. Jeśli jeszcze nie jest to wszystko dostatecznie jasne, to pora wyłożyć karty na stół. Zamierzam zostać dyrektorem generalnym BFI i zarządzać firmą. I pozbędę się z niej wszystkich Brunettich.
Jedna samotna łza spłynęła po jej policzku.
– Dlaczego?
– Chcę odebrać to, co było mi odmawiane przez tak długi czas. Zwłaszcza że…
Nie umiał się już dużej powstrzymywać i sięgnął dłonią do jej twarzy, na której lśniła łza. Poczuł dotyk jedwabnej skóry. Nie chciał, by cierpiała. Tak bardzo pragnął, by znów spojrzała na niego tak jak kiedyś.
– Zwłaszcza że poświęciłem temu całe swoje życie – dokończył ponuro.
Wciągnęła szybko powietrze, rozchylając kuszące usta. Przełknęła ciężko ślinę i spojrzała na niego. Chciał jej wszystko wytłumaczyć, pomimo że uciekła od niego bez słowa.
– Alessandro? – Głos Grety przebił się, niwecząc wzbierającą między nimi aurę.
Alessandra spojrzała w oczy Vincenzowi.
– Uważasz, że BFI powinno być twoje?
– Tak. Odkąd Silvio Brunetti uwiódł moją matkę i zrobił jej dziecko, po czym porzucił jak niepotrzebny śmieć. Odkąd kobieta, którą uważasz za swoją matkę, wyzwała ją od kłamliwych nierządnic i wyrzuciła na bruk jak żebraczkę. Odkąd uniemożliwiono mi dorastanie w atmosferze dobrobytu, zdecydowałem, że cały będzie należał do mnie. Każdy z Brunettich opuści ten dom w hańbie. Zabiorę im to wszystko.
Zdawała się oszołomiona jego wyzwaniem. Zachwiała się, a on podszedł, by ją podtrzymać. Wywinęła się z jego ramion.
– Greta nigdy nie postąpiłaby w ten sposób. Przyjęła mnie z otwartymi rękami, gdy pojawiłam się tu, by żyć z moim ojcem. Pokochała mnie bardziej niż…
Nad całym pomieszczeniem rozciągnęła się ciężka atmosfera szoku. Wszystkie głowy obróciły się w stronę Grety, z wyrazem większego lub mniejszego niedowierzania i oskarżenia. Wszystkie, z wyjątkiem Alessandry. Ona jedna zdawała się nie dostrzegać winy wypisanej na twarzy starszej pani. Nawet bracia Brunetti spoglądali przerażeni, to na Gretę, to na Vincenza. Z ust Massima wypłynęło siarczyste przekleństwo, a jego brat zamarł, jakby zapomniał języka w ustach.
– Możemy zrobić test DNA, jeśli chcecie potwierdzenia moich słów. Odbieram tylko co moje – dorzucił lekceważąco Vincenzo. – Wolę jednak zachować nazwisko mojej matki. To będzie sprawiedliwość jak z poematu, si?
– Uwierzymy ci na słowo, pomimo że jesteś naprawdę wrednym typem – stwierdził spokojnym głosem Massimo.
– To bardzo wielkodusznie z waszej strony. Wasza babka i ojciec odmówili mojej matce nawet tej odrobiny przyzwoitości.
– A ja, V.? – miękko włączyła się Alessandra. – Gdzie ja mam się umieścić w tej nikczemnej opowieści?
Te słowa wybrzmiały w jego głowie z hukiem wystrzału z rewolweru. Żołądek ścisnął mu się w węzeł. Nie miał dla niej gotowej odpowiedzi. Przynajmniej nie takiej, która cofnęłaby wiszącą przy powiece łzę.
Pokiwała głową, jakby cisza była jasną i wyraźną odpowiedzią. Po czym uciekła.
Alex powstrzymała cisnące jej się do oczu łzy. Wzięła głęboki oddech i spojrzała przez francuskie drzwi na pięknie wypielęgnowany teren otaczający willę. Ujrzała szklarnię, którą Leo odbudował niemal od podstaw, i bardzo starą piwniczkę na wino, przearanżowaną przez Massima na laboratorium komputerowe.
Dumę i poczucie przynależności do tego miejsca mieli we krwi. To było ich dziedzictwo, ich miejsce na ziemi.