Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Dama z medalionem (ebook)
Zajrzyj do książki

Dama z medalionem (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron384
ISBN978-83-276-9345-7
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyHis Sinful Touch
TłumaczHanna Dalewska
Język oryginałuangielski
EAN9788327693457
Data premiery2023-03-08
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Alex nie wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, ale przekonał się na własnej skórze, że to się czasem zdarza. Ledwie ujrzał Sabrinę, był dla niej gotów na każde poświęcenia. Bez wahania otacza opieką zagubioną pannę w męskim przebraniu, która nie pamięta, kim jest i co robi w Londynie. Alex krok po kroku odnajduje fragmenty układanki, korzystając z pomocy rodziny i znajomych. Ktoś przecież musi znać tę piękną dziewczynę. Wiele wskazówek zdobywa dzięki… snom, musi je tylko zapamiętać. Im więcej faktów odkrywa, tym bardziej jest przekonany, że Sabrinie grozi niebezpieczeństwo.

 

Fragment książki

Koszmary zaczęły się po wizycie u starszego brata, Reeda, w jego wiejskiej rezydencji w Wintersett. Pojechał tam razem z Conem i podczas przechadzki z Anną, przyszłą żoną Reeda, znaleźli na drodze zamordowanego farmera. Con i Anna zostali przy zmarłym, a Alex pobiegł po Reeda. Tak bardzo był wstrząśnięty tym, co zobaczył, że poczuł wielką ulgę, gdy ruszył po pomoc i nie musiał trwać przy krwawych szczątkach. Bardzo to przeżywał, dziwne więc, że w koszmarnych snach, które potem go dręczyły, nie pojawiał się zabity farmer, lecz to, co wydarzyło się dwa lata wcześniej, gdy został porwany i uwięziony w małym ciemnym pokoju. Naturalnie, że umierał ze strachu, choć nie pierwszy raz znalazł się w opałach. Ale tym razem był sam, bez Cona. Jednak mimo strachu zachował przytomność umysłu i z pomocą Kyrii, Rafe’a oraz innych Morelandów udało mu się uciec. Tak czy inaczej, swoje przeżył i było o czym opowiadać. I zapewne właśnie wtedy odezwały się w nim niezwykłe zdolności Morelandów, czyli różne wizje i prorocze sny, te dziwne związki z niewidzialnym światem. A jeśli chodzi o sprawy bardziej przyziemne, to miłość od pierwszego wejrzenia była specjalnością tej familii. Morelandowie zakochiwali się natychmiast i na zabój. To jednak, przynajmniej na razie, nie dotyczyło Alexa, natomiast wiedząc, z jakiej rodziny się wywodzi, nie poczuł się zaskoczony, gdy odkrył, że gdy nad czymś bardzo się skupi, potrafi wyczuć coś, do czego zwykłą drogą nigdy by nie dotarł.
A z koszmarnymi snami, które zaczęły go dręczyć po tym, jak zobaczył zamordowanego człowieka, walczył zaciekle, również dlatego, że to, co ujrzał w tych snach, nieraz wracało do niego na jawie. I udało się. Koszmar pojawiał się coraz rzadziej i rzadziej, aż w ogóle przestał go zadręczać. I nagle niedawno powrócił. Z tym że w tych nowych snach nie był już kilkunastoletnim chłopcem, lecz dorosłym mężczyzną, natomiast pokój, w którym leżał w ciemnościach, był jeszcze mniejszy, mroczniejszy i bardziej wychłodzony. No i Alexa ogarniał jeszcze większy strach…
Cmoknął niecierpliwie i zsunął z biurka, bo takie wysiadywanie i rozpamiętywanie nic nie da. A z tego, że coś wyczuwa, co zwykle zakryte jest przed oczami i umysłem, powinien się tylko cieszyć, bo dzięki temu niejeden raz pomógł bratu w jego dochodzeniach i przyczynił się do tego, że agencja Cona zyskała rozgłos i była polecana zwłaszcza wtedy, gdy chodziło o odnalezienie zaginionych osób. Jednak udział Alexa w pracach agencji owiany był najgłębszą tajemnicą. Nie zależało mu na takiej sławie, ponieważ pragnął się wybić jako architekt, co nie było łatwe. Po pierwsze, wielu nieufnie odnosiło się do syna księcia pracującego zawodowo, traktując to jako arystokratyczną fanaberię, a po drugie, ponieważ jego rodzina uważana była za ekscentryków, więc bardzo by mu zaszkodziło, gdyby wyszło na jaw, że nie tylko kreśli tuszem projekty kolejnych budynków, ale również zajmuje się zjawiskami paranormalnymi i pomaga agencji, która często para się okultyzmem.
Ale naprawdę już dość tych rozważań, najwyższa pora, by wrócił do pracy, czyli zajął się kolejnym projektem. Energicznie ruszył więc do drzwi, ale zanim do nich dotarł, nagle poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej, a zaraz potem zaatakował go silny niepokój, a właściwie strach.
Z tym że to nie Alex się bał, lecz ktoś inny, kto swój lęk przelał na niego. Lecz to jeszcze nie wszystko. Alex odczuwał nie tylko strach, ale również obecność tego kogoś, kto tak bardzo się boi. Wrażenie było tak silne, że zaczął rozglądać się po pustym pokoju. Wprost niepojęte! Czyżby narodziła się w nim nowa ezoteryczna zdolność, a mianowicie zaczął rozmawiać z duchami? Tak jak jego babka? Albo może to coś podobnego do więzi między bliźniakami, z tym że w tym przypadku nie chodzi o Cona, lecz o kogoś innego…
Wyszedł na korytarz, podszedł do balustrady i spojrzał na hol na parterze, gdzie właśnie pojawił się ktoś, kogo nie znał. Był to niewysoki i szczupły mężczyzna. Przemierzył hol i wszedł na schody. Dziwne, bo Alex czuł się tak, jakby szedł razem z nim po tych schodach. Czyżby to był ten ktoś, kogo obecność wyczuł wcześniej?
Wszedł na piętro i ruszył w stronę Alexa. Ubrany był raczej dziwnie, bo niby jak dżentelmen, czyli miał na sobie garnitur, ale na głowie czapkę, jaką noszą robotnicy. No i garnitur był na niego za duży, dlatego podwinął nogawki, do tego tak nasunął czapkę na czoło, że prawie zasłaniała oczy.
Na widok Alexa dziwny przybysz przystanął, jakby się zawahał, ale szybko znów ruszył do przodu. Alex nie odrywał od niego oczu, a kiedy nieznajomy był już blisko niego, nagle go olśniło.
– Toż to… kobieta! – wyrzucił z siebie i od razu tego pożałował, ponieważ tajemnicza dama pisnęła i odskoczyła od niego. Ale równie szybko zareagował: – Nie, nie, proszę się nie bać! Może mógłbym w czymś pomóc?
Wtedy dziewczyna zerwała z głowy czapkę i wyrzuciła z siebie na jednym wydechu:
– Szukam Agencji Detektywistycznej Morelandów!
Milczał przez chwilę, wpatrując się w jej prześliczną twarz w kształcie serca o bardzo delikatnych rysach i w ciemnoniebieskie ogromne oczy. A z węzła z tyłu głowy wymykały się cudne czarne loki. A przy tym zdarzyło się coś niebywałego. Ta niezwykle urodziwa młoda kobieta była mu całkowicie nieznana, a jednak czuł, że coś go z nią łączy, jakaś więź nieporównywalnie silniejszą niż to, co czuł do swoich najbliższych. Jak to możliwe?
Na szczęście dość szybko ochłonął.
– Czyli dobrze pani trafiła. Jestem Alex, to znaczy Alexander Moreland. Bardzo proszę, niech pani wejdzie.
Gdy wskazał drzwi agencji, nieznajoma trochę niepewnie przeszła przez próg, on oczywiście wszedł za nią i wskazał krzesło przed biurkiem. Kiedy tam usiadła, nie zamknął drzwi, żeby jej nie wystraszyć, tylko też zasiadł za biurkiem Cona, i zrobił to tak pewnie, jakby to było jego stałe miejsce. Ale przecież też jest Morelandem, czyli kimś, kogo ona szuka.
– Proszę mi powiedzieć, w czym mogę pani pomóc, panno…
Nie przedstawiła się, tylko ściskając w rękach czapkę, niemal wydukała:
– Ja… ja przyszłam tu… bo… – Urwała, po czym zakończyła już pewniej i głośniej: – Kiedy wysiadłam z pociągu, zapytałam w kasie biletowej, oczywiście bez żadnych szczegółów, tylko bardzo ogólnie, kto może mi pomóc, i poradzono mi, że powinnam pójść do Agencji Detektywistycznej Morelandów, bo to najlepsza londyńska agencja, jeśli chodzi o poszukiwanie zaginionych osób.
– Zrobimy wszystko, by pani pomóc. – Wysunął pierwszą z góry szufladę, wyjął notes oraz ołówek i położył przed sobą. – Proszę mi powiedzieć, kogo pani chce odnaleźć?
Ogromne niebieskie oczy spojrzały na niego z niezgłębionym smutkiem.
– Siebie, proszę pana.

***

– Przepraszam, czy dobrze panią zrozumiałem? Siebie?
– Tak właśnie powiedziałam, muszę odnaleźć siebie. Oczywiście nie chodzi o miejsce. Wiem, gdzie jestem. Niestety nie wiem, kim jestem.
Alex zamrugał. Czy to jakiś żart? A może Con chciał mu zrobić psikusa? Gdzieś tu się schował i jest zachwycony, patrząc na minę brata… Nie, to niemożliwe. Przecież Con wyjechał, pomyślał Alex, a nawet gdyby tu był, wyczułbym jego obecność.
– Tak, rozumiem… – mruknął, byle coś powiedzieć.
– Proszę pana! – Dziewczyna poderwała się z krzesła. – Pan na pewno myśli, że uciekłam z domu dla obłąkanych, ale to nieprawda, przysięgam! Nie jestem wariatką, ale to, co się ze mą dzieje… Nie, ja tego kompletnie nie rozumiem…
Ciemnoniebieskie oczy spojrzały na Alexa tak bezradnie, tak żałośnie, że też zerwał się z krzesła. Obszedł biurko, wziął dziewczynę pod ramię i delikatnie przymusił, by znów usiadła, a sam oparł się o brzeg biurka.
– Nie, proszę pani, nie uważam pani za szaloną, tylko proszę, by zrelacjonowała mi pani, co dokładnie się dzieje.
Dziewczyna złożyła splecione dłonie na podołku i choć była ubrana w o wiele za duży garnitur, wyglądała teraz jak młoda Angielka z pewnością z wyższych sfer.
– Och… po prostu nie wiem, kim jestem, dlatego nie przedstawiłam się panu. Ale chyba mam na imię Sabrina, bo wygrawerowano je na medalionie, który mam na szyi. I proszę tak się do mnie zwracać.
– Sabrina… – powtórzył Alex, któremu spodobało się, że będzie jej mówił po imieniu, jakby znali się od lat.
– To niestety wszystko, bo nie pamiętam swojego nazwiska, nie wiem, skąd jestem i dlaczego jestem ubrana tak cudacznie.
Gdy odgarnęła z czoła bujne loki, Alex zauważył czerwone ślady po uderzeniu na czole i policzku, a ręka, którą odgarniała włosy, była podrapana.
– Ktoś panią pobił?! – krzyknął, zrywając się na nogi. – Kto to zrobił?!
Odgarnął jej włosy, by przyjrzeć się dokładniej. I jakoś dziwnie miło było dotknąć tych miękkich czarnych loków, wiedząc przy tym, że zachowuje się zbyt poufale. Dlatego cofnął rękę i znów zasiadł za biurkiem.
– Nie wiem, kto to zrobił. Mam jeszcze inne ślady. – Podciągnęła rękaw do łokcia, ukazując sine plamki.
– Ktoś musiał panią mocno złapać za rękę.
– Też tak myślę. I jeszcze coś… – Rozpięła pierwszy guzik koszuli i rozsunęła kołnierzyk koszuli, odsłaniając czerwoną szramę na gardle. – Pewnie też ktoś uderzył mnie w głowę, bo gdy tam dotknę, bardzo boli.
– Boli?
Alex znów poderwał się z krzesła, podszedł do Sabriny i znów zaczął odgarniać na bok miękkie czarne loki, starając nie być tak głupio podekscytowany. I po sekundzie już nie był, bo zobaczył krew.
– Tu jest rana! – Podszedł do umywalki w rogu pokoju, wrócił z mokrą lnianą ściereczką i zaczął ostrożnie przemywać ranę. – Proszę wybaczyć, jeśli zaboli, ale trzeba to oczyścić.
– Tak, wiem, ale zabolało tylko raz. Pan robi to bardzo delikatnie.
– Bo tak się składa – odparł z uśmiechem – że robiłem to już wiele razy.
– Naprawdę? Czyżby pana praca była aż tak niebezpieczna?
– W żadnym razie, po prostu nabrałem wprawy, gdy byłem chłopcem. Ja i mój brat byliśmy parą niezłych łobuziaków, więc co i rusz któryś z nas spadał z drzewa czy ze schodów. Wariowaliśmy, jak to chłopcy… – Skończył oczyszczać ranę i usiadł na krześle. – Może coś pani pamięta ze swojego dzieciństwa?
– Nie… – odparła drżącym głosem, a niebieskie oczy zalśniły od łez. – Już mówiłam, że nic nie pamiętam. Nie wiem, kim jestem, gdzie mieszkam, kto mnie tak pobił…
Najchętniej objąłby tę drżącą istotę i przytulił, ale byłoby to wyjątkowo niestosowne, więc tylko pytał dalej:
– Czy pamięta pani coś, co wydarzyło się ostatnio?
– Pamiętam, jak obudziłam się w pociągu na stacji Paddington, wysiadłam półprzytomna i zaczęłam iść przed siebie. Było strasznie dużo ludzi, gwar, hałas… Bardzo się bałam i bolała mnie głowa, i gorączkowo starałam się sobie przypomnieć, skąd tu się wzięłam. Może mam z kimś się spotkać? Ale ten ktoś na pewno mnie nie rozpozna, bo jestem dziwacznie ubrana. Wtedy dotarło do mnie, że ja sama siebie też nie rozpoznaję. W ogóle nie mam pojęcia, kim jestem! Przerażona tym odkryciem usiadłam na ławce, starając się za wszelką cenę przypomnieć sobie, kim jestem. I poczułam, że jestem okropnie głodna. Zabawne, prawda? Bo w takiej chwili! – Po twarzy Sabriny przemknął nikły uśmiech. – Kupiłam więc kilka prażonych kasztanów, które jakiś człowiek sprzedawał z wozu. Mogłam to zrobić, bo okazało się, że mam przy sobie pieniądze i je rozróżniam. Wiem, że to banknot pięciofuntowy, a to szyling, moneta. Byłam też świadoma, że przed stacją na pewno stoją dorożki, że ubrana jestem cudacznie i że najpewniej mam się z kimś spotkać. Ale nie wiedziałam z kim.
– A jak zorientowała się pani, że to stacja Paddington?
– Kiedy zobaczyłam napis. A tak w ogóle byłam półprzytomna, jak we mgle. Wszystko dookoła było mi nieznane. I stacja, i kiedy wyszłam na ulicę. Być może nigdy wcześniej tam nie byłam. Albo też zapomniałam, jak wygląda. Wtedy wróciłam na stację i jak już pan wie, w kasie biletowej powiedziano mi, że jeśli chcę kogoś odnaleźć w tym mieście, to powinnam przyjść do Agencji Detektywistycznej Morelandów…
– Mówiła pani, że ma medalion z wyrytym imieniem. Czy mógłbym go zobaczyć?
– Naturalnie.
Zdjęła z szyi medalion w kształcie serca na cienkim złotym łańcuszku i położyła na dłoni Alexa, który od razu zacisnął palce. W takiej chwili powinien też zamknąć oczy, ale Sabrinie mogłoby się wydać to dziwne. Jednak i tak nie musiał ich zamykać, ponieważ medalion podziałał na niego niesamowicie. Pewnie dlatego, że był jeszcze ciepły, bo zaledwie przed chwilą zdjęty z szyi. Szyi nadzwyczaj pociągającej, więc emanowała z niego czysta kobiecość. A także miłość, a to znak, że Sabrina dostała ten medalion od kogoś, kto bardzo ją kocha. I ona tego kogoś też.
Niestety nic takiego nie wyczuł, co mogłoby pomóc ustalić tożsamość Sabriny. Położył więc medalion na stole, uważnie mu się przyjrzał i zauważył na nim maleńką, prawie niewidoczną szczelinę. Kiedy wsunął w nią paznokieć, medalion otworzył się. Po jednej stronie wygrawerowane było imię, a po drugiej data. Zapewne data urodzenia, co oznaczałoby, że Sabrina niebawem skończy dwadzieścia jeden lat, czyli jest o cztery lata młodsza od niego.
– Bardzo bym chciała, żeby tak było naprawdę. Że wiem, jak mam na imię i ile mam lat… – Bezradnie wzruszyła ramionami.
– Wobec tego spróbujmy się czegoś dowiedzieć – odparł energicznie. – Ot, choćby to, że na moje oko ten medalion musiał sporo kosztować, poza tym pani maniery świadczą o tym, że pochodzi pani z wyższych sfer.
– A to już coś! – zawołała uradowana, a gdy Alex oddał jej medalion, włożyła go na szyję i zaczęła szperać w kieszeniach. – Może coś znajdę, co będzie pomocne.
Najpierw wyjęła zegarek kieszonkowy z dewizką, potem skórzany woreczek, w którym coś zabrzęczało, gdy kładła go na biurku, oraz dwie kartki, choć jedna z nich była naderwana i pognieciona. Następnie znalazła jakiś kartonik i ładną chusteczkę do nosa, a na koniec złotą i wysadzaną diamentami obrączkę, na widok której serce Alexa zabiło szybciej.
– Czyżby była pani mężatką? – spytał, sięgając po obrączkę.
– Przecież nie wiem… – Zadumała się na moment. – I nie miałam jej na palcu. A gdyby była moja, to wiadomo…
– Może zdjęła ją pani, bo nie pasowała do przebrania? – Kiedy trzymał klejnocik, wyczuwał w nim silną emocję, ale nie potrafił jej bliżej określić, a co najważniejsze, nie wychwycił kobiecych fluidów, więc ta obrączka nie musiała należeć Sabriny.
– Może… – bąknęła, niechętnie spoglądając na złoty krążek, co bardzo spodobało się Alexowi.
Odłożył obrączkę na bok, wziął do ręki chusteczkę, zauważył, że w rogu wyhaftowany jest monogram „B S A” i stwierdził:
– S to Sabrina, czyli pani nazwisko zaczyna się na B.
– Tak, tak… Już próbowałam przypomnieć sobie nazwisko na „B”, ale nic mi nie przyszło do głowy. A w tym woreczku są pieniądze. – Otworzyła go, by Alex mógł zajrzeć do środka.
– Sporo tego – powiedział. – Rzadko ktoś, a już na pewno nie młode damy, ma przy sobie tyle pieniędzy.
– I to wszystko razem jest podejrzane, prawda? Przebrana za mężczyznę kobieta, która podróżuje sama, z jednym tylko sakwojażem, ale ma dużo pieniędzy… Jakbym skądś uciekła.
– Tak pani sądzi? Że pani przed kimś uciekała?
– Nie wiem… Ale boję się, więc pewnie tak było, prawda?
– Tym bardziej że ten ktoś panią pobił – powiedział Alex i od razu tego pożałował, bo oczy Sabriny stały się jeszcze bardziej wylęknione. Dlatego dodał: – Może miała pani wypadek, kiedy jechała powozem.
W co absolutnie nie wierzył. Gdyby rzeczywiście tak się stało, nie byłaby tam sama, tylko wśród ludzi, a przynajmniej ze stangretem, którzy by nie dopuścili, by poturbowana kobieta po prostu gdzieś sobie poszła. No i powozem raczej nie jechałaby w takim przebraniu, mając przy sobie dużo pieniędzy. Och, same zagadki. Po pierwsze, po co to przebranie? By uciec przed kimś? Jedno pewne, to że ktoś ją pobił… i może ją ściga. Jakoś dotarła na dworzec i przyjechała do Londynu. Chwała Bogu, że jest tutaj i nie błąka się sama po mieście. Sięgnął po zmięty kawałek kartki, na której ktoś napisał:
…przyjedziesz, prawda? Na pewno miło spędzimy czas. Pobiegamy też po sklepach. Moja ciotka zgodziła się nam towarzyszyć.
I dokładnie opisał, jak ma wyglądać kapelusz, który zamierza kupić, ale na tym koniec.
– Wiadomo, że to kawałek listu – powiedziała Sabrina. – Czytałam to już wiele razy, ale do niczego nie doszłam. Podpisu nie ma, charakter pisma nieznany. A na pewno ten list jest od mojej przyjaciółki albo kuzynki. I dlaczego ten list został porwany?
Kiedy trzymał go w ręku, wyczuł w nim i Sabrinę, i jeszcze kogoś. A także wyczuł wielki gniew, zapewne tego kogoś, kto tę kartkę porwał.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel