Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Dlaczego mnie uwodzisz?
Zajrzyj do książki

Dlaczego mnie uwodzisz?

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-514-6
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383425146
Tytuł oryginalnyBig Easy Secrets
TłumaczKatarzyna Ciążyńska
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-03-07
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Dlaczego mnie uwodzisz?" nowy romans Harlequin z cyklu HQN GORĄCY ROMANS.
Jameson i Kinley są hakerami. Okradają bogatych przestępców i naprawiają wyrządzone przez nich krzywdy. Pracują w ukryciu, w samotności, ale sporo o sobie wiedzą. Nigdy nie zapominają, że nie można kraść pieniędzy skorumpowanym grubym rybom, nie budząc żądzy zemsty. Kinley właśnie nadepnęła komuś takiemu na odcisk i grozi jej niebezpieczeństwo. Jameson podstępem ściąga ją na swój luksusowy jacht i odcina dostęp do komputerów. Między nimi iskrzy. Jameson nie chce się wplątywać w romans z Kinley, ale ona zaczyna go uwodzić. Chce uśpić jego czujność, dostać się do komputera i uciec z jachtu...

 

Fragment książki

 

Jasny szlag… Kinley Sullivan patrzyła na mrugające na ekranie zera. Nie, to niemożliwe.
Choć bardzo chciała, żeby to był sen, fala dreszczy i nagłe mdłości mówiły jej co innego. Zniknęły pieniądze. Prawie pięćdziesiąt milionów dolarów… wyparowało.
Co gorsza, ktoś wykorzystał do tego jej metody. Fakt, że została bez grosza, oznaczał dla niej mnóstwo kłopotów, między innymi to, że nie miała środków na walkę z tym, co ją czekało. Przeszłość w końcu ją dogoniła.
Do diabła, liczyła, że będzie miała więcej czasu. Na to, by czynić dobro, naprawić szkody i zmienić świat na lepsze.
Zawsze wiedziała, że któraś z osób, którym nadepnęła na odcisk, w końcu ją zidentyfikuje. Nie można kraść pieniędzy ludziom zdeprawowanym i posiadającym władzę, nie wspominając o przestępcach, nie budząc żądzy zemsty. A ponieważ robiła to, odkąd skończyła szesnaście lat, być może jej dobra passa minęła.
Niestety ten, kto wyczyścił jej konto, pewnie nie zadowoli się odzyskaniem pieniędzy. Jeśli dotarł do jej prywatnych rachunków, bez wątpienia znajdzie także ją.
Na tę myśl poderwała się z krzesła. Kółka zaterkotały, tocząc się po podłodze z twardego drewna w apartamencie, w którym mieszkała trzy miesiące. Pognała do łazienki i chwyciła torbę, którą miała zawsze przygotowaną.
Po incydencie sprzed roku z przyrodnim bratem i rosyjską mafią – to wówczas po raz pierwszy spotkała się z przyrodnim bratem, o którego istnieniu dowiedziała się dopiero w wieku szesnastu lat – zdała sobie sprawę, że w jakimś momencie będzie musiała zostawić swój cenny sprzęt. Najwyraźniej ten dzień właśnie nadszedł.
Chwyciła pendrive’a w formie srebrnego wisiorka na łańcuszku i powiesiła go na szyi. Nie miała pojęcia, co z nim zrobi, ale znajdujące się na nim materiały dowodowe były zbyt ważne, by je tu zostawić.
Gdy do starego plecaka wkładała laptop, dobiegł ją znajomy dźwięk powiadomienia o nowym mejlu.
Otworzyła laptop i spojrzała na ekran. Żadnego adresata, tematu, nic. Gdy kliknęła dwa razy, serce zabiło jej mocniej. Gdy zaś otworzyła mejla, z jej ust popłynął strumień przekleństw. Zabije tego drania.

Jameson Neally, znany też jako Joker, rozsiadł się wygodnie w robionym na zamówienie fotelu. Kosztował go fortunę, ale zważywszy na to, że spędzał przy komputerze szesnaście godzin na dobę, były to dobrze wydane pieniądze. Poza tym było go na to stać.
Ciemność w pomieszczeniu rozjaśniał tylko blask ekranów. Było już późno, ale nawet gdyby było południe, nie miałoby to znaczenia. Światło dzienne nie sięgało piwnicy, gdzie zorganizował sobie miejsce pracy, by unikać wścibskich sąsiadów i ciekawskich spojrzeń.
Większość czasu spędzał sam. Zdarzyło mu się rozmawiać z parą mieszkającą w bezpośrednim sąsiedztwie i starszą kobietą, która mieszkała z czterema kotami po przeciwległej stronie ulicy. Był uprzejmy, ale się nie przechwalał, jak zarabia na życie.
Sąsiedzi mogliby być niechętni hakerowi, który pracuje w piwnicy jako wolny strzelec. Okolicę zamieszkiwała głównie wyższa klasa średnia. Stały tu bliźniacze domy, które kosztują więcej niż powinny, i budowane są zbyt blisko siebie. Normalka.
Tu właśnie urządził swój dom. Kupił tę nieruchomość parę lat temu, chciał wtopić się w otoczenie, a tymczasem zdał sobie sprawę, że je polubił. Przypominało mu okolicę, gdzie mieszkał z rodzicami… do czasu ich śmierci.
W Tampie miał słońce przez cały rok, nawet jeśli niezbyt często z niego korzystał. To było wystarczająco duże miasto, by w razie potrzeby zniknąć w tłumie.
Przez miniony rok między innymi zajęciami śledził pewną kobietę. Nie dlatego, że mu za to płacono – choć otrzymał pewną kwotę – ale dlatego, że nie mógł przestać tego robić, nawet gdyby chciał.
Kinley Sullivan fascynowała go od pierwszej chwili, gdy pojawiła się na ekranie jego komputera. Była bystra, sprytna i zaradna. Tak jak on działała samotnie. Choć nigdy się nie spotkali, mieli skomplikowaną historię.
Oparł głowę o zagłówek, zacisnął powieki i westchnął. Tak, Kinley Sullivan z pewnością zabije go za to, co właśnie zrobił. Ale przynajmniej ujdzie z życiem.
Zakładając, że skorzysta z biletu na samolot, który przesłał jej mejlem. Będzie wściekła, że to on ukradł jej pieniądze, ale tak to już jest, kiedy ktoś przez ponad rok odmawia współpracy i w końcu znajdują go naprawdę źli goście.
Nie wiedział dokładnie, kim oni są, ale to nie miało znaczenia. Kinley często zdarzało się wyprowadzać z równowagi bezwzględnych i wpływowych ludzi. Tym razem, gdy Kinley się u niego pojawi, będzie już wiedział, skąd pochodzi zagrożenie.
Oby tylko się pojawiła.
Gdyby Gray Lockwood, przyrodni brat Kinley i przyjaciel Jokera, a czasem też jego szef, dowiedział się, co zrobił… zdecydowanie nie pochwaliłby jego metod. Choć Joker nie miał wyboru.
Śledził Kinley od miesięcy. Zawsze była o krok przed nim. To było irytujące i upokarzające. Zwłaszcza że gdy znaleźli ją ostatnim razem, została postrzelona przez rosyjską mafię. Zagrożenie było stałym elementem jej życia, a Joker z jakiegoś powodu czuł niegasnącą potrzebę, by ją chronić. Przede wszystkim przed samą sobą.
Od dawna była sama, a jednak nie brakowało ludzi, którzy chcieliby jej pomóc. Gray powtarzał mu, by nie naciskał, miał tylko ją obserwować. Gray chciał, by Kinley zgłosiła się do nich po ochronę z własnej woli.
Joker go rozumiał. Kinley powinna sama zdecydować, że chce im zaufać.
Gray wiedział, co to jest gniew, frustracja i żal związane z utratą wolności i prawa do wyboru. Dziesięć lat spędził w więzieniu za czyn, którego nie popełnił. Sytuację jeszcze bardziej komplikował fakt, że to Kinley się do tego przyczyniła. Owszem, wówczas nie miała pojęcia, co robi ani kogo wrabia, mimo to…
Właśnie dlatego ograniczyli się do obserwacji i czekali. Aż do dziś. Gray nie zaaprobowałby jego planu, ale teraz było już za późno.
Pieniądze Kinley zniknęły z konta i wylądowały na jednym z jego zagranicznych rachunków. Nie było powodu, by angażować w to Graya. Na razie.
Dopóki Kinley się u niego nie pojawi, a on się nie dowie, w jakich naprawdę znalazła się tarapatach.

- Ty draniu.
Na dźwięk schrypniętego głosu gwałtownie odwrócił głowę. Serce zaczęło mu walić, choć rozum rozpoznał, kto wtargnął do jego azylu. I to wiele godzin wcześniej, niż miał wylądować samolot, na który wysłał bilet.
Jak ona go znalazła, do cholery? I jak się dostała do jego piwnicy, nie uruchamiając żadnego z alarmów, które tu zainstalował? A jednak serce nie waliło mu ze strachu. W każdym razie nie był to prawdziwy strach, bo nie sądził, by Kinley była żądna krwi.
Po prostu wyobrażał sobie, że ich pierwsze spotkanie odbędzie się w zatłoczonej kawiarni, gdzie obecność ludzi będzie go chronić przed jej złością, kiedy będzie ją przekonywał, że w rzeczywistości wcale jej nie oszukał.
Żadne z nich nie chciało zwracać na siebie uwagi, a widownia gwarantowała, że obejdzie się bez podnoszenia głosu. Najwyraźniej jego plan nie wypalił.
Oczy Kinley w kolorze czystego letniego nieba lśniły wściekłością, gdy zmierzała w jego stronę. Palce prawej ręki zaciskała na ciemnoszarej broni.
Może coś było z nim nie tak, skoro pierwszą rzeczą, jaką zauważył, były jej oczy, a nie wycelowany w jego pierś pistolet. Może po jedenastu miesiącach, dwudziestu jeden dniach i szesnastu godzinach obserwacji nie poznał jej tak dobrze, jak mu się wydawało.
W ciągnącej się pod domem piwnicy znajdował się rząd serwerów, sprzęt chłodzący, monitory, klawiatury i kable. Część mieszkalna powyżej była pod każdym względem skromna. Ciężko pracował, by podtrzymywać wrażenie samotnika, może nawet trochę dziwaka od IT.
Oczywiście było w tym też sporo prawdy.
Zmrużył oczy, próbując ocenić zamiary Kinley. W napięciu szykował się do odpowiedniej reakcji. Wolałby nie wyrządzać krzywdy kobiecie, którą usiłował chronić.
Podążała naprzód z wyciągniętą bronią, a jednak, sądząc z mowy ciała, nie spodziewał się, by nacisnęła spust. Ktoś, kto okrada dilerów i ofiaruje pieniądze na programy odwykowe dla narkomanów, nie może zabić drugiego człowieka, prawda?
- Gdzie są moje pieniądze? – wycedziła przez zęby.
Powoli podniósł się z fotela, unosząc ręce.
- Może odłożysz broń, Kinley.
- Może oddasz mi moje pieniądze, Jameson.
Oczywiście, znała jego imię. Znało je niewiele osób, w tym jego opiekun z FBI, jej brat i jego partnerzy ze Stone Surveillance oraz jedyny przyjaciel z dzieciństwa, z którym utrzymywał kontakt. Był zdziwiony.
- Oddam ci je.
Prychnęła z niedowierzaniem. Musiał jednak przyznać, że trochę mu ulżyło, bo jednocześnie opuściła broń.
- Przysięgam, Kinley. Chciałem tylko, żebyś się tu pokazała. To wszystko.
- A nie przyszło ci do głowy, żeby mnie o to poprosić?
Wydał z siebie pełen niedowierzania dźwięk.
- No błagam. Prosiłem cię od roku, a ty mnie ignorowałaś.
- Może powinieneś mnie zrozumieć. Albo poprosić ładniej.
Zrobił kilka niespiesznych kroków naprzód. Nawet nie drgnęła, w żaden sposób nie okazała strachu.
- A może musiałem zapędzić cię w kozi róg. Kinley, jesteś w niebezpieczeństwie.
- To żadna nowość. Wkurzyłam mnóstwo złych ludzi. Ostatnim razem Gray mnie puścił. Zawsze się zastanawiałam dlaczego. Wiedziałam, że jesteś zapatrzony w niego jak pies obronny. Obserwowałeś i czekałeś, aż był gotowy chapnąć swoje?
Jej słowa go zabolały. Nie dlatego, że nazwała go psem. Dlatego, że długo ją oszukiwano, więc było jasne, że ze strony wszystkich spodziewała się najgorszego.
Obserwował ją od miesięcy. Wiedział, że nikogo nie dopuszczała blisko. Nie miała przyjaciół. Do diabła, nie miała nawet znajomych ani złotej rybki. Samotnik rozpoznaje samotnika.
- Gray nie ma pojęcia, co tu się dzieje. Chodzi o coś więcej niż normalne zagrożenie. To nie jest jakiś wkurzony baron narkotykowy z Ameryki Południowej czy handlarz broni z Europy Wschodniej. Tych ludzi łatwo zidentyfikować. Nie wiem, kogo wkurzyłaś tym razem. – Co go przerażało. – Ale to poważna sprawa. Oni szybko otaczają i atakują. Wiedziałem, że nie będziesz rozsądna.
Jej broda drgnęła, zacisnęła palce na broni.
- Więc uznałeś, że pozbawienie mnie pieniędzy to najlepszy sposób, żebyś dostał, czego chcesz?
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się z zadowoleniem. Nie mógł się powstrzymać.
- Jesteś tutaj, prawda?
Znów uniosła broń. Słabe światło z monitorów za jego plecami igrało na jej twarzy. Nie śledził broni, patrzył jej w oczy. Chciał odgadnąć jej zamiary, choć lufa była skierowana w środek jego ciała.
Jego zmysły się wyostrzyły. Czuł lekki zapach stęchlizny, którego nie udało mu się zwalczyć, mimo że się bardzo starał. Słyszał metaliczne dźwięki otaczających ich urządzeń, szum elektroniki i wentylatorów.
Czuł też zapach jej perfum, kwiatowych i słodkich, a przy tym subtelnych. Nie umknął mu lekki ruch jej ciemnych włosów, które muskały wysokie kości policzkowe. Miała piękną twarz.
Widział, że toczy z sobą walkę. Chciała dać mu popalić i szczerze mówiąc, nie miał jej tego za złe. Wiedział też, że tego nie zrobi.
Kinley Sullivan była ścigana, odkąd skończyła szesnaście lat. Żyła sama, nie miała na kim się wesprzeć. Do diabła, jej życie tak właśnie wyglądało, jeszcze zanim uciekła od rodziców i przestępczego życia, jakie wiedli w Las Vegas.
- Posłuchaj, pokażę ci moje rachunki, jeśli dzięki temu poczujesz się lepiej. Powiedz, gdzie przesłać te pieniądze. Nie wezmę niczego, co należy do ciebie, Kinley. Chcę ci tylko pomóc. Chcę mieć pewność, że jesteś bezpieczna.
Broń wycelowana w jego pierś ani drgnęła, za to Kinley lekko przechyliła głowę.
- Podobnie jak twój brat – dodał niepotrzebnie.
- Tak, akurat. Zrujnowałam mu życie.
Rozumiał, dlaczego mogła tak uważać, choć wiedział, że rzeczywistość jest dużo bardziej złożona.
- Nieprawda, ale tę rozmowę musicie odbyć wy dwoje.
- I kiedy odłożę broń, zawieziesz mnie do niego, tak?
- Nie. Gdyby Gray chciał cię sprowadzić siłą, zrobiłby to wiele miesięcy temu.
- Racja. – Tym razem jej wargi ułożyły się w znaczący uśmiech. – Oboje wiemy, że śledzisz mnie prawie rok.
Nie myliła się. Musiał przyznać, że jest lepsza od niego, ale nie powiedziałby tego na głos. Nawet gdyby mu przyłożyła lufę do skroni.
- Tak czy owak, masz moje słowo. To nie ma nic wspólnego z Grayem. Zmusiłem cię do przyjazdu tutaj, bo według mnie był to jedyny sposób, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo.
Powoli odwrócił się do klawiatury. Jednym palcem postukał w klawisze. W tej pozycji nie widział całego ekranu, ale był pewny, co się na nim znajduje.
Do chwili, gdy Kinley powiedziała:
- Mnie to nie bawi, Joker. Widziałam swój rachunek bankowy i sporą liczbę zer.
O czym ona mówi? Gwałtownie odwrócił głowę i spojrzał na ekran. Tam, gdzie powinny widnieć miliony, znajdowały się trzy zera i przecinek.
- Sukin…
Ktoś inny był o krok przed nimi.

ROZDZIAŁ DRUGI

Miała ochotę krzyczeć, nie mogła jednak pozwolić, by Joker zobaczył, że zawładnęły nią strach i frustracja. Dawno nie czuła się tak bezradna. Ogarnął ją lęk, z którym walczyła przez pierwsze lata, kiedy była sama. Ukrywała się przed ludźmi, którzy chcieli ją skrzywdzić.
Jasne, miewała na koncie miliony, ale korzystanie z tych pieniędzy wywoływało w niej poczucie winy, gdyż były skradzione.
Zagrożenie istniało od zawsze, czaiło się w każdym kącie, wyglądało zza każdego rogu. Trochę trwało, zanim zdecydowała się wykorzystać swe zdolności w dobrym celu, bo umiała już doprowadzić do tego, by winni zapłacili za swoje zbrodnie. W końcu i tak mieli ją na celowniku. Im więcej przestępców pozbawiała fortun, tym więcej miała wrogów.
W pewnym momencie przestała się tym przejmować.
A jednak poprzedniego dnia Jameson Neally pozbawił ją poczucia bezpieczeństwa. Od dawna nie czuła się tak bezbronna. Boże, miała ochotę coś mu zrobić! Nie była jednak złym człowiekiem.
- Gdzie dokładnie są moje pieniądze? – wycedziła.
Mina Jokera mówiąca „Cholera!” powiedziała jej, co chciała wiedzieć. A może tylko się z nią drażnił?
- No…
- Straciłeś je?
Kręcąc głową, pochylił się nad klawiaturą i ze złością zaczął walić w klawisze. Długie kosmyki niechlujnych włosów zasłoniły mu twarz. O nie, ona chciała widzieć jego minę. Zanim zdała sobie sprawę, co robi, założyła mu włosy za ucho. I szeroko otworzyła oczy. Z powodu tego, że w ogóle go dotknęła. Owszem, śledziła go, obserwowała, ale mimo to Jameson Neally był człowiekiem dla niej obcym...

 

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel