Dobrana para
Tytuł dostępny przedpremierowo od dnia 01.12.2022 r. w Booktime.pl
Prudence pragnie wyjść za mąż, być dobrą żoną i matką. Niestety już czwarty raz musi zrezygnować z debiutu towarzyskiego. W jej rodzinie skandale wybuchają z regularnością, która zadziwia najbardziej zblazowanych bywalców salonów. Bohaterką najnowszego jest matka Prudence, powszechnie uważana za damę o wątpliwej reputacji. Ciotka zabiera przybitą dziewczynę do Bath, licząc, że z dala od Londynu urodziwa panna ma większe szanse na poznanie odpowiedniego kawalera. Nie musi być bogaty, byle cieszył się nieposzlakowaną opinią. Tylko że Prudence ulega urokowi Johna Trethwella, a jego nikt nie nazwałby dobrą partią…
Fragment książki
– Znowu to zrobiła – powiedział Gregory Lattimar, najstarszy syn i spadkobierca lorda Vraux, wprowadzając swoje siostry bliźniaczki, Temperance i Prudence, do małego salonu w ich domu przy Brook Street, gdzie czekała na nie ciotka, lady Stoneway.
Niejasna obawa, którą poczuła Temperance, gdy jej brat oderwał Prudence od radosnej kontemplacji najnowszych trendów mody w „Lady’s Magazine”, przerodziła się w niepokój.
– Co się stało, Gregory? Cokolwiek to jest, na pewno nie będziemy musieli po raz kolejny opóźniać naszej prezentacji!
Ciotka coś mruknęła i podeszła, by uściskać Prudence.
– Tak mi przykro, moja droga! Myślałam, że uda się was przedstawić tej wiosny.
– Więc to nie jest sezon dla nas, co? – Temperance spojrzała ponuro na brata. – Jakież to najnowsze wydarzenie nadszarpnęło naszą reputację?
– Twój brat dowiedział się o tym podczas śniadania w klubie i od razu wezwał mnie na rozmowę.
– Rozmowę o czym? – zawołała Temperance.
– Spokojnie, Temper. – Gregory położył jej dłoń na ramieniu. – Zaraz ci wszystko opowiem.
Chociaż zazwyczaj tłumiła emocje, które bez zahamowań objawiała jej bardziej temperamentna bliźniaczka, Prudence z wielkim trudem powstrzymywała się od podniesienia głosu.
– Co się stało, Gregory?
– Farnham. Nie spotkałaś go, ale niedawno przyjechał z Oksfordu i jak to on, zauroczył się naszą matką. Wraz z innym młodym wielbicielem, lordem Hallsworthym, warczeli na siebie przy niej jak dwa psy kłócące się o kość. Podobno wczoraj wieczorem Farnham stwierdził, że Hallsworthy obraził cnotę mamy, więc wyzwał go na pojedynek. Hallsworthy przyjął wyzwanie i rezygnując ze zwyczajowego protokołu, wyruszyli na wrzosowiska Hounslow.
– W nocy? Nie zaczekali do świtu? – zapytała Temperance. – Poza tym myślałam, że pojedynki są nielegalne i niemodne.
– Była pełnia księżyca i tak, są nielegalne i niemodne – odparł Gregory. – Nie wiem, co w nich wstąpiło. Efekt był taki, że zanim ktokolwiek zorientował się, co się dzieje, Farnham wpakował kulę w Hallsworthy’ego. Przyjaciele, którzy ich dogonili, zabrali rannego do chirurga, ale źle z nim. Farnham uciekł na kontynent, a wieść o pojedynku, a także o tym, o kogo poszło, obiegła cały Londyn.
– No cóż, mogę tylko powiedzieć: „Brawo, mamo!”, jeśli w jej wieku nadal czaruje młodych mężczyzn – wyzywająco orzekła Temperance.
– Gdyby tylko zastanowiła się, jak bardzo jej uczynki wpływają na nas! – zawołała Prudence zarazem z podziwem, jak i niechęcią do olśniewającej matki.
– Z tym że to nie jej wina, Prudence – stwierdziła ciocia Gussie. – Składanie wizyty najdłużej panującej piękności w Londynie jest rytuałem przejścia dla młodych mężczyzn przyjeżdżających z uniwersytetu od czasu, gdy wasza matka zadebiutowała. Wiesz, że ona nie robi nic, aby ich zachęcić. Wręcz przeciwnie.
– Co tylko wzmaga ich rywalizację – zauważył Gregory z westchnieniem.
– Mama stara się nas chronić, Prudence – dodała Temperance. – Owszem miewała narzeczonych, ale przez ostatnich pięć lat nie brała żadnych nowych kochanków. – Gdy ciotka chrząknęła znacząco, dodała: – Proszę cię, ciociu Gussie, tu nie ma niewinnych służących. Nie po tym, co się działo w tym domu.
Chociaż jej siostra nie zarumieniła się, Prudence poczuła pąs na policzkach na to przywołanie różnych wspomnień. Ledwie wyszły z becików, zaczęły zauważać paradę przystojnych mężczyzn, którzy odwiedzali ich matkę. Nie były jeszcze nastolatkami, kiedy rozszyfrowały szepty służby i zrozumiały, dlaczego tak się dzieje.
W kuluarach nazywano je „Skundlonymi Vraux”. Wiedziała, że tylko Gregory był synem jej prawowitego ojca, natomiast brata Christophera, ją i Temperance powszechnie uważano za dzieci z nieprawego łoża.
Choć bardzo przeżywała ostatni skandal, który mógł ponownie opóźnić jej szansę na znalezienie upragnionej miłości i rodziny, sprawiedliwość kazała jej zgodzić się z siostrą.
– Wiem, że mama stara się żyć mniej… wyzywająco, jak nam obiecała – stwierdziła ponuro.
– To nie jej wina, że mężczyznom łatwo wybacza się błędy przeszłości, ale nigdy kobietom – odparła Temperance.
– Nie zawsze zgadzałam się z jej skłonnościami do romansów – przyznała ciotka Gussie – ale mogłam jej tylko współczuć, gdy poślubiła mojego brata. Jego główną pasją były piękne przedmioty, które kolekcjonował. Pamiętam, jak pewnego ranka w pokoju śniadaniowym potknęłam się o jego najnowszy nabytek, był to jakiś ceremonialny miecz. Gdy krzyknęłam, że się skaleczyłam, od razu przybiegł, z tym ze mnie zignorował, a całą uwagę poświęcił mieczowi, czy broń Boże nie został uszkodzony!
– Gdyby tylko nie wybrał mamy do swojej kolekcji… – mruknęła Temperance.
– Cóż, nie ma co lamentować – orzekł Gregory. – Musimy zdecydować, co zrobimy, dlatego poprosiłem ciocię Gussie, żeby do nas dołączyła. Czy myślisz, że ten zgiełk ucichnie na tyle szybko, że moje siostry będą mogły się zaprezentować w tym roku?
– No cóż, od razu z samego rana dostałam dwa listy od znajomych i prawda jest taka, że wszyscy chcą wiedzieć, co się stało, czy to prawda, czy plotka. Sezon zaczyna się już za dwa tygodnie, Hallsworthy jest bliski śmierci, a Farnham wyjechał z Anglii i szybko tu nie wróci.
– Możemy to ukrócić – powiedziała Temperance. – Naprawdę, ciociu, myślisz, że kiedykolwiek uda nam się uciec przed reputacją mamy? Skoro jesteśmy jej blondwłosymi niebieskookimi podobiznami, to musimy być tak samo lekkomyślne i żądne miłosnych przygód, czyż nie? Wszyscy uważają nas za Siostry Skandalistki i nic tego nie zmieni. Ale powtarzam, że możemy to ukrócić, z podniesionymi głowami wkraczając w sezon. I niech się dzieje, co chce.
– I spotka was klęska. Wiem, że to niesprawiedliwe, moje dziecko – powiedziała ciocia Augusta, poklepując ją po ramieniu. – Rozumiem wasze rozgoryczenie. Walczcie o swoją przyszłość, o dobrą partię, o szczęśliwy ożenek. Tego dla was pragnie wasza mama, tak samo jak ja, ale niestety nie w tym sezonie. Tylko trochę później.
– Mówisz to już od czterech lat – ponuro skwitowała Prudence. – Najpierw, kiedy skończyłyśmy osiemnaście lat, twoja córka rodziła, potem zachorowałaś, w kolejnym roku zmarła ciotka Sophia, a rok temu Christopher ożenił się z Ellie. Jest kochana, ale wyciszenie pogłosek związanych z prowadzeniem się naszej matki zaraz po tym, jak nasz brat ożenił się ze słynną kurtyzaną, okazało się niemożliwe. A my już nie możemy dłużej czekać, bo będziemy za stare na znalezienie chętnych do ożenku mężczyzn!
– Powinnaś raczej współczuć tym dziewczętom, które zadebiutowały i wyszły za mąż – z kpiącym błyskiem w oku skontrowała Temperance. – Utknęły w domu z mężami, których trzeba zadowolić, i z dziećmi w drodze.
– Może ty im współczujesz! – krzyknęła Prudence, zapominając o typowym dla niej opanowaniu. – Ale mąż, który się o mnie troszczy, i normalny dom z dziećmi, to jest wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam.
– Żadna kobieta nie jest słodsza i bardziej urocza niż ty. – Skruszona Temperance uścisnęła ją. – Żadna bardziej nie zasługuje na szczęśliwą rodzinę. Przepraszam, że tak lekko wyraziłam się o twoich nadziejach. Wybaczysz mi?
– Wiem, że się droczysz. Wybaczcie mi, że jestem taka drażliwa.
– Ciociu, jeśli nie jesteśmy w stanie zdławić plotek, to co powinniśmy zrobić? – zapytał Gregory.
– Myślę, że najlepiej będzie, jeśli na jakiś czas zabiorę nasze panny z Londynu.
– Tylko nie do Entremeru! – zawołała Temperance. – Tam nie ma tam nic poza wrzosowiskami i kopalniami węgla. Nim upłynie miesiąc, umrę z nudów!
– Wiem, wychowałam się tam. – Ciotka wzdrygnęła się. – Ale proponuję przyjemniejsze miejsce. Wprawdzie z powodu rozpoczynającego się sezonu będzie tam mniej towarzystwa, niż bym chciała, ale moja droga przyjaciółka Helena twierdzi, że są tam doskonałe sklepy i biblioteki. Oraz tańce, koncerty, a także pijalnia…
– Masz na myśli Bath? – przerwała zdumiona Temperance. – Tak, jeśli za atrakcyjne uważasz pomaganie staruszkom w piciu tego obrzydlistwa. To jest prawie tak samo okropne jak Northumberland.
– Może miasto nie jest już tak modne jak kiedyś, ale wszystko jest lepsze od przaśnej wsi – zauważył Gregory.
– Z pewnością nie ma tam tylu atrakcji co w Londynie, ale dla damy, która jest bardziej zainteresowana towarzystwem niż zdobyciem bogactwa i tytułu, może to być dobre miejsce. Przynajmniej będziecie bywać i bez tych wszystkich szeptów o kolejnych romansach matki zyskacie szansę, by poznać kilku sympatycznych dżentelmenów. A jeśli nie znajdziecie nikogo odpowiedniego, to w przyszłym roku zaprezentujecie się w Londynie.
– Brzmi nieźle, a nawet doskonale – stwierdził Gregory. – I wydaje mi się, że to daje większe nadzieje na uwolnienie moich sióstr od kłopotów, niż gdybyśmy zdecydowali się na obarczony wielkim ryzykiem plan Temper.
– Ale większość pań już wie, że w tym roku miałyśmy zadebiutować – przekonywała Temperance. – Nie chcę, żeby pomyślały, że jestem tchórzem albo że wstydzę się mamy! To nie jej złe zachowanie spowodowało tę sytuację.
– Owszem, taka jest prawda, ale czy chcesz jeszcze bardziej pogrążyć matkę? – Ciotka Gussie podniosła głos. – Jeśli tak, to proszę, debiutuj i pogłębiaj skandal, do którego doszło nie z jej winy. I zamiast go wyciszyć, czego pragniesz, jeszcze go rozbuchasz! I już nigdy nie wyjdziesz za mąż! – Gdy zbita z pantałyku Temperance umknęła wzrokiem, dodała już łagodniej: – Twoja mama jako pierwsza namawiałaby cię do rozsądku.
– Kochana ciociu Gussie, zawsze służysz mi dobrą radą i powstrzymujesz przed zrobieniem czegoś głupiego – pogodnie stwierdziła Temperance, a jej złość zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. – Bardzo dobrze, nie będę szarżować na salony w tym sezonie. Ale nie zamierzam też marnieć w Bath. Zostanę w Londynie, dyskretnie okazując swoje poparcie dla mamy. Ponieważ do końca mych dni zamierzam pozostać w błogosławionym panieńskim stanie, jakie to ma dla mnie znaczenie? I jeśli obiecam, że ofiaruję mu wszystkie skarby, które odkryję w szerokim świecie, może uda mi się przekonać papę, żeby przekazał mi trochę grosza z mojego posagu, którego nie będę potrzebować, i pozwolił powłóczyć się po Europie. Ale ty, kochana siostro – spojrzała na Prudence – powinnaś pojechać do Bath. I z całego serca ci życzę, żebyś znalazła tam to, czego szukasz.
– Jesteś nieugięta i nie ruszysz się z Londynu? – zapytała ciocia Gussie.
– Choć bardzo będę tęskniła za siostrą, to tak, zostaję.
– Wolałbym, żebyś zabrała też Temper, dopóki ta awantura nie ucichnie – powiedział Gregory do ciotki, ignorując wściekłą minę kochanej siostrzyczki. – Z tym że jeśli możesz przynajmniej zabrać z widoku Prudence, to i tak będę wdzięczny. A więc spakujecie się i wyjedziecie do Bath tak szybko, jak to możliwe?
– Tak zrobimy. I mam nadzieję, że znajdziemy jej tam jakiegoś miłego dżentelmena – powiedziała lady Stoneway, spoglądając z sympatią na Prudence.
Sama nadzieja na to, że być może jednak nie wszystko stracone, sprawiła, że Prudence rozjaśniała.
–To byłoby wspaniałe! – wykrzyknęła.
– Uważaj, czego sobie życzysz, siostro – złowieszczo mruknęła Temperance.
Kiedy narada rodzinna dobiegła końca, Prudence i Temperance ruszyły do swoich pokojów.
– Naprawdę nie dasz się namówić, żeby pojechać z nami? Zawsze byłyśmy razem, bez ciebie poczuję się zagubiona – powiedziała Prudence, a fakt, że może zostać bez siostry bliźniaczki, zaczęła coraz boleśniej do niej docierać. Uspokajała się myślą, że choć rozstanie będzie trudne, to podczas pobytu w Bath może pojawić się nowa miłość. A także, w przeciwieństwie do siostry, która mimo protestów będzie musiała kiedyś stanąć przed ołtarzem, jej mąż na zawsze obdarzy ją bezgraniczną miłością i czułą opieką.
– Będę tęskniła za twoim rozsądkiem, który ostrzega mnie przed impulsywnymi i nieraz głupimi decyzjami – z uśmiechem odparła Temper. – Myślę jednak, że to dobry pomysł, aby ciocia Gussie zabrała cię z Londynu. Po ostatniej awanturze na pewno będą plotkować i gapić się na nas, gdziekolwiek pójdziemy.
– Dziękuję za przypomnienie. – Z natury dość nieśmiała i schowana w sobie Prudence nienawidziła sytuacji, gdy była wystawiana na widok publiczny, a w obecnej sytuacji… – Może przed wyjazdem uda mi się uniknąć modystki, a zakup nowych sukien odłożę do Bath. Już w zeszłym tygodniu było wystarczająco źle…
– Ach tak, u madame Emilie. – Temperance roześmiała się. – Kiedy ta wredna damulka się na nas gapiła.
– Była bardzo subtelna, prawda? – kwaśno dodała Prudence. – Zaraz po tym, jak zniknęłyśmy w przebieralni, teatralnym szeptem, by wszyscy usłyszeli, spytała: „A więc to są te Siostry Skandalistki?”.
– Gdybym nie miała na sobie tylko koszulki, wyskoczyłabym stamtąd, ukłoniła się jak tancerka operowa na bis i zawołała: „Voila, c’est nous !”.
– A ja miałam ochotę wyjść tylnymi drzwiami.
– Tylko po to, by w nocy zakraść się do tej damulki i udusić ją we śnie?
– Świetny pomysł – odparła rozbawiona Prudence. – Och, Temper, chciałabym traktować to z humorem, tak jak ty to robisz, ale uwiera mnie to jak kamyk w bucie. Tak bardzo chciałabym się go pozbyć! Tego skandalu, niepokoju, szeptów za plecami… Po prostu zostać panią Jakąśtam, żoną szanowanego dżentelmena, zamieszkać w małej posiadłości jak najdalej od Londynu i przechadzać się przed snem po pobliskiej wiosce, w której nigdy nie słyszano o Siostrach Skandalistkach, a mówiono by o mnie tylko z powodu moich cudownych dzieci i wspaniałego ogrodu!
– Z mężem, który cię kocha, pieści, całuje i tuli na kolanach… zamiast ojca, który ledwie toleruje uścisk dłoni.
Westchnęły, bo razem dzieliły to samo gorzkie wspomnienie lat prób i porażek w zdobywaniu sympatii człowieka, który wolał trzymać je ؘ– a także wszystkich innych, łącznie z żoną – na dystans. Choć Temper uparcie starała się zbliżyć do ojca, Prudence zrezygnowała z tych prób.
– Nie oczekuję, że doświadczę takiego szczęścia, jakie Christopher znalazł ze swoją Ellie – odparła Prudence. – Pragnę tylko spokojnego dżentelmena, który darzy mnie uczuciem jako kobietę i swoją żonę, a nie jako… relikt niesławy i skandalu. Który chce stworzyć rodzinę, w której każdego członka traktuje się z czułością.
– Rodzina, jakiej nigdy nie mieliśmy – wtrąciła Temper z przekąsem.
Na tę uwagę nie trzeba było odpowiadać, więc Prudence kontynuowała:
– Takiemu mężczyźnie mogłabym oddać całą swoją miłość.
– A on byłby najszczęśliwszym człowiekiem w Anglii! – Temperance zatrzymała się w progu swego pokoju. – Będę się modlić, żebyś poznała w Bath szanowanego wiejskiego dżentelmena, bo za kimś takim tęsknisz. A on poprosi cię o rękę, zamieszkacie w jego posiadłości i doczekacie się stadka pięknych dzieci, które będę mogła rozpieszczać. – Uśmiechnęła się. – No to do roboty. Musimy przejrzeć twoją szafę i sprawdzić, ile jeszcze sukni musisz zamówić w Bath, żebyś olśniła swojego wymarzonego bohatera.
Rozdział 1
Trzy tygodnie później porucznik lord John Trethwell, najmłodszy syn zmarłego markiza Barkleya, który niedawno wrócił z 2. Królewskiego Pułku Piechoty w Indiach, kuśtykał obok swej ciotki, lady Woodlings, w Sidney Gardens w Bath.
– Ach… – odetchnął głęboko – Bath wiosną!
– Pięknie tu, nieprawdaż? – powiedziała ciotka, gdy pomógł jej usiąść na ławce. – Chociaż to miasto nie oferuje tych wszystkich rozrywek, jakich taki poszukiwacz przygód jak ty mógłby sobie zażyczyć – dodała, odmierzając swój wywód uderzeniami laski o jego kolano.
– To nieeleganckie bić rannego człowieka. – Potarł chorą nogę.
– Och, nie chciałam… – zaniepokoiła się ciotka.
– Tylko się droczę, ciociu Pen. Nic złego się nie stało. Ale ty zakładasz, że kpię z pięknej wiosny w Bath i nie doceniam kwietniowej aury, gdy tak naprawdę po piekącym tropikalnym upale, gorącej dżungli i pogoni za wrogo nastawionymi tubylcami, powrót do chłodnej i spokojnej Anglii jest jak kojący balsam.
Ciotka popatrzyła na niego uważnie, jakby szukała oznak bólu, który starał się ukryć.
– Naprawdę wracasz do zdrowia, Johnnie? Nadal utykasz…
– Za jakiś czas dojdę do siebie. – W każdym razie miał taką nadzieję.
– Johnnie, zamierzasz w końcu odejść z wojska? Wiesz, że pragnę cię nakłonić do pozostania w Anglii…
– Na pewno skończyłem z armią – odparł, ignorując jej ostatnią uwagę. – Po siedmiu latach mam dość tych wszystkich restrykcyjnych i nie zawsze potrzebnych zasad, a także kłaniania się jakiemuś aspirującemu nuworyszowi, którego ojciec zapłacił za to, żeby został oficerem.
– Aspirujący nuworysze, no, no… – Ciotka zachichotała. – Krew zawsze się objawi, a twoja jest błękitna bez najmniejsze skazy, choć tak bardzo próbowałeś odciąć się od swojej rodziny. Nie, żebym cię za to winiła. Większość z nich to idioci.