Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Gdy przyjdzie miłość / Nowojorska skandalistka
Zajrzyj do książki

Gdy przyjdzie miłość / Nowojorska skandalistka

ImprintHarlequin
Liczba stron320
ISBN978-83-291-2087-6
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788329120876
Tytuł oryginalnyTheir Diamond Ring RuseA Touch of Temptation
TłumaczZbigniew MachAlina Patkowska
Język oryginałuangielski
Data premiery2025-08-12
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Gdy przyjdzie miłość" oraz "Nowojorska skandalistka", dwa nowe romanse Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE DUO.

Lily Barnes-Shah nie chce poślubić Lincolna Harrisona, lecz rodzina wywiera na nią presję, bo to małżeństwo byłoby korzystne dla ich interesów. Nieoczekiwanie z pomocą Lily przychodzi Julian Ford. Proponuje, by udawali parę, dzięki czemu ona nie będzie musiała wiązać się z Lincolnem, a on zyska wstęp do elit San Francisco. Plan jest dobry i wszystko idzie po ich myśli. Sprawy komplikują się, gdy przychodzi im się rozstać. To miał być tylko układ, a zakochali się w sobie bez pamięci…

Należąca do nowojorskiej socjety Kimberly Stanton zawsze była tą rozsądniejszą i bardziej uporządkowaną siostrą bliźniaczką. Jednak tym razem to ona wywołuje skandal za skandalem: nie zjawia się na własnym ślubie, a potem ogłasza, że jest w ciąży. Wychodzi na jaw, że przed laty wyszła za mąż, a ojcem dziecka jest Diego Pereira, z którym żyła w separacji i mieli się rozwieść. Na wieść o ciąży Diego wycofuje pozew. Ma zamiar ratować ich małżeństwo, choć nie będzie to łatwe…

Fragment książki

Wielki pokój nie zmienił się od dwóch dekad. Od książek i zdjęć w ozdobnych ramkach do barku w kształcie globusa – wszystko stało tam, gdzie zawsze. Przez jedną króciutką chwilę Lily Barnes-Shah chciała uciec stąd jak najszybciej.
I najdalej.
Stała kilka kroków od swojego brata, Devana. W dzieciństwie oboje kochali ten gabinet ich ojca. Nigdy nie pozwalał im się w nim bawić, ale zawsze jakoś wymyślali kolejne harce. Wielkie meble z ciemnego drzewa, potężne biurko i ciężkie zasłony idealnie nadawały się na zabawę w chowanego. Ojciec w końcu ich znajdywał i wyganiał z groźną przestrogą i ledwie skrywanym uśmiechem.
Teraz pokój sprawiał wrażenie upiornego monumentalnego pomnika. 
A pamięć tego uśmiechu, za który tak kochała surowego ojca, budziła w niej głównie złość.
Tak jak i postawa brata. 
Kiedyś był jej najlepszym przyjacielem. Dziś ledwie go poznawała. Stał się wyrachowanym biznesmenem. Ich ojciec, Sam, zmarł na zawał serca dwa miesiące temu. Kilka tygodni przed sześćdziesiątymi szóstymi urodzinami. Ta śmierć zmieniła wszystko w jej życiu. Od tego czasu rozpacz Lily tylko się pogłębiała, a jedyny człowiek, na którego pomocną dłoń liczyła, niezbyt przejmował się jej losem.
Postawa brata raniła i tak już zbolałe serce Lily. 
W przeszłości konsorcjum Shah International przeszło z rąk ich dziadka w ręce Sama. Potem stery przejął Devan. Jego drogi z siostrą zaczęły się rozchodzić już wcześniej, gdy brat dołączył do ojca jako wiceprezes. Dla Devana rodzinna firma była całym światem. Zajmowała się wszystkim, importowała i eksportowała. Była też właścicielem wielu sieciówek. Pośmiertnie ojciec Lily dostał to, o czym zawsze marzył – syn, nie oglądając się na nic, kroczył jego śladem. Jednak nic za darmo. Bo w ten sposób Lily straciła najlepszego przyjaciela. Wiecznie teraz zapracowanego brata.
– Ojciec zaplanował wszystko lata temu. Wtedy nie miałaś nic przeciwko. Więc w czym problem? – spytał Devan, unosząc wzrok na siostrę.
Ciężkie zasłony w oknie za jego biurkiem były szeroko rozsunięte, ale drzwi na balkon zasłonięte. Widoczny w dali wysoko płot zasłaniał jej widok na błękitne niebo San Francisco. Lily spojrzała na brata. Wyglądał tak samo jak ich ojciec. Ciemne brązowe oczy i gęste czarne włosy. Ta sama ciemna karnacja skóry. Devan był teraz patriarchą rodziny. Jego słowo było prawem.
– Nigdy nie podobał mi się jego plan, ale co mogłam zrobić? – odparła. – Miałam dziewiętnaście lat i studiowałam za granicą. Byłam mu posłuszna przez pięć lat, choć prosiłam, żeby zmienił zdanie.
Zawsze pragnęła zaspokajać życzenia ojca. Robiła wszystko, by był z niej dumny. Jako człowiek starej daty oczekiwał od dzieci posłuszeństwa. Ale cichy układ, o którym teraz rozmawiała z bratem, był ponad jej siły. 
– Ostatnio dużo o tym myślałam. Ojciec obiecał mnie Lincolnowi, ale dziś ojca już nie ma. Ty tu rządzisz, więc wszystko zależy od ciebie. Tylko ty, Devan, możesz przerwać to szaleństwo. 
Dobrze pamiętała tamtą rozmowę z ojcem. Wracała do niej w snach. Zawdzięczała mu swoją pozycję, ale gdy usłyszał, jakim przemocowcem jest Lincoln Harrison, dał jej przecież nadzieję, że wycofa się z tego dziwnego układu. Sam obiecał jej, że coś wymyśli, ale nigdy nie dotrzymał obietnicy. Przynajmniej nie do nagłego zawału serca, którego nikt w rodzinie się nie spodziewał. 
– Twoje zobowiązanie… – Devan zamilkł na chwilę.
Lily poczuła, że zaraz wybuchnie. Wszystko w niej kipiało ze złości. Jak brat śmiał nazwać ten szalony pomysł „zobowiązaniem”? Nikt jej wtedy o nic nie pytał. Nigdy nie powiedziała „tak”. Nie było zaręczyn. Postawiono ją pod ścianą. Dlaczego Devan nie przyznaje, że siostrę potraktowano jak rzecz, którą można przestawiać z kąta w kąt?
– O czym ty mówisz? Mów o zaaranżowanym przez ojca małżeństwie – wydusiła przez zaciśnięte zęby.
– Nie unoś się. Twoje zobowiązanie chroni nas oboje.
Lily z trudem dusiła w sobie gniew. Devan ignorował jej uczucia. Musiał widzieć, co przeżywa, ale udawał, że nie widzi. To bolało i łamało jej serce. Gdzie się podziała ich wielka przyjaźń?
– Nie mnie, lecz inwestycję. Myślałam, że brat będzie chronił siostrę, a nie tylko biznes – odparła spokojnym głosem Lily.
Słowa same wypłynęły z jej ust, zanim mogłaby je zatrzymać.
Tak bardzo wierzyła, że Devan chce ją chronić. Ale teraz widziała, że chłopak, który zawsze hołubił ją jako siostrę, zniknął bezpowrotnie. Przed nią siedział twardy biznesmen. 
– Chronię, Lily, ale to najlepsze wyjście dla nas obojga. Shah International ma się dobrze i jest nasz, ale Arum Corporation... Ojciec miał tam trzydzieści procent udziałów, a Arthur – połowę. Póki Arthur żył, wszystko było w porządku. I wciąż jest, gdy stery przejął Lincoln…
– Ale teraz taty nie ma – powiedziała cicho.
Arthur Harrison był największym przyjacielem ich ojca. Obaj pochodzili ze starych bogatych rodzin od pokoleń osiadłych w San Francisco. Bawili się w tym samym kręgu przyjaciół, chodzili do tych samych szkół i studiowali w jednym z najlepszych w Stanach prestiżowym Uniwersytecie Stanforda. Całe życie byli bardziej braćmi niż przyjaciółmi. Gdy Arthur zaproponował Samowi wspólny biznes, ten zgodził się bez chwili wahania.
Aby sprawdzić, jak pójdzie współpraca, najpierw otworzyli piekarnię. Szybko stali się właścicielami supermarketu, a potem – całej ich sieci. Wtedy kwitnąca firma weszła na rynek produkcji towarów.
Sam zgodził się na mniejszą pulę udziałów z kilku powodów. Głównie jednak dlatego, że był przeciwnikiem wspólnych biznesów z przyjaciółmi. Wierzył też, że skromniejszy pakiet akcji obniża ryzyko porażki. Dla Arthura było to pierwsze przedsięwzięcie, które zaczynał od zera. Nikt nie mógł przewidzieć, czy nie skończy się porażką. 
Obu jednak bardzo zależało na ich przyjaźni. Zgodzili się więc, że w razie klapy partnerstwa, żadna ze stron nie będzie blokowała wykupu akcji. Chroniąc własny biznes, poszli jeszcze dalej. W umowie umieścili specjalną klauzulę. Jeśli ewentualni kolejni udziałowcy naruszą dobre imię firmy, będzie można odwołać ich z zarządu, a udziały wykupić.
Tak więc na początku Samowi pasowało trzydzieści procent akcji. W końcu rozwój Shah International zawsze był dlań najważniejszy. Jednak tylko do czasu, gdy konkurencyjny Arum nie urósł w potęgę.
Lily kochała Arthura tak samo, jak kochał go jej ojciec. Arthur był zręcznym biznesmenem, twardym i budzącym szacunek w sali narad firmy, ale czułym i kochającym w stosunku rodziny. Dlatego tak bardzo zaskoczyło Lily zachowanie jego syna, Lincolna. Był zupełnym przeciwieństwem ojca.
– Lincoln jest większościowym udziałowcem, Lily – odezwał się Devan. – Musisz za niego wyjść. Ma być zadowolony i utrzymywać z nami przyjazne stosunki. Nie jest taki, jak jego ojciec. Jeśli zacznę odkupować akcje, spojrzy na nas krzywym okiem i, jak nic, znajdzie sposób, by uruchomić klauzulę z umowy. Nawet za cenę sfabrykowania powodów. Nie możemy pozwolić, by miał osiemdziesiąt procent udziałów. Wiesz, co wtedy stanie się z Arum?
– Nie chcę za niego wychodzić i nigdy nie chciałam.
Lily była zrozpaczona. 
– Przykro mi, Lily. Oboje najlepiej wiemy, jaki jest Lincoln.
Dorastali we trójkę. Devan zawsze był najbardziej odpowiedzialny. To on nimi dowodził. Lily sądziła, że rolę lidera odgrywa z racji wieku. Był z nich najstarszy. W duchu sądziła, że spotkała ją wielka niesprawiedliwość losu, bo po cichu sama chciała być liderką. Na szczęście Devan zawsze pozwalał jej na wszystko. Lily była wulkanem energii. Od razu zaprzyjaźniała się z każdym, kogo spotkała. Zawsze chętna do zabawy. Co innego Lincoln. Chłodny, wyrachowany i rozpieszczony chłopak, który święcie wierzył, że wszystko mu się należy. Te cechy pogłębiały się w nim wraz z wiekiem. 
Gdy kiedyś Sam i Arthur żartowali na temat jej małżeństwa z Lincolnem, Lily przez jedną króciutką chwilę dostrzegła wyraz oczu przyszłego narzeczonego i... zrozumiała wszystko. Chodziło mu tylko o jedno. W chwili, gdy stery biznesu objęliby Devan i Lincoln, przez związek z nią zyskałby całkowitą kontrolę nad firmą. W jego rękach Lily stałaby się tylko pionkiem używanym do kontroli nad jej bratem.
Po śmierci Arthura, Sam postanowił poważnie porozmawiać z Lincolnem o małżeństwie z córką. Kierowała nim mądrość seniora rodziny. Wiedział, że na związku zyska nie tylko Lincoln, ale i Lily, i Devan, który już dał się poznać jako sprawny strateg. Sam był więc pewien, że przez alians dwóch rodzin jego syn osiągnie wyżyny. Bo Lincoln nie pozwoliłby sobie na to, by wypchnąć z biznesu członka własnej rodziny. 
Lily dobrze pamiętała ranek, w którym ojciec powiedział jej o swoich planach. Gdy usłyszała o przyszłym małżeństwie z Lincolnem, przeszył ją zimny dreszcz. Wiedziała, że życie z tym mężczyzną będzie koszmarem. 
– Tylko nie rób ze mnie idiotki, mówiąc, że chcesz oszczędzić siostrze kłopotów – powiedziała, nie patrząc na Devana.
Jej wzrok szybko powędrował na półki pełne książek. Naprawdę czuła się jak idiotka. Nie mogła znieść myśli, że Devan mógłby dostrzec wyraz bólu na jej twarzy.
– Nie chcę niczego na tobie wymuszać, ale tak to jest, Lily – powiedział Devan, łagodząc ton głosu.
– I to wszystko? – spytała zimnym jak lód tonem. – Firma jest ważniejsza ode mnie?
– Lily… – zaoponował Devan
W jego głosie zabrzmiała nagana. 
Dosyć tego, pomyślała. Dość fałszywych grzeczności i błagania o pomoc. Sama doszła do tego, kim jest. Bez Devana. Teraz też go nie potrzebuje.
– Nie rób ze mnie głupiej, bo właśnie to robisz. Mówiłeś, że Shah International ma się dobrze. Oboje wiemy, że to mało powiedziane. Firma zarobiła dla naszej rodziny takie krocie, że do śmierci nie będziemy wiedzieć, jak je wydać. Więc co z tego, że Lincoln mógłby chcieć wypchnąć cię z Arum? Nawet nie poczujesz tego uszczypnięcia. Ale chcesz tylko jednego – jeszcze więcej. I masz gdzieś, że ja będę za to płacić.
– Co ty pleciesz? – spytał Devan. – Nigdy nie chciałaś mieć nic wspólnego z naszą firmą.
Była to prawda. Lily nie wyobrażała sobie codziennej pracy w szklanym wieżowcu. Nigdy nie przemawiało do niej korporacyjne życie. Taka postawa zresztą była jej na rękę, bo wszystkie obowiązki spadły na Devana, a ona chętnie zajęła się swoim życiem.
Ojciec zaś rozpieszczał ją i spełniał jej marzenia. Opłacił naukę w renomowanej szkole cukiernictwa we Francji. Lily zdobyła też wykształcenie w dziedzinie zarządzania. Po powrocie otworzyła własną dużą ciastkarnię z francuskimi wyrobami w położonej na północnym nabrzeżu słynnej dzielnicy turystycznej Fisherman’s Wharf. Dziś, w wieku zaledwie dwudziestu czterech lat, prowadziła jedną z najbardziej popularnych cukierni w San Francisco. Ale nie znaczyło to, że nie ma pojęcia o rodzinnej firmie. Przeciwnie.
– Co się z nami stało, Devan? Kiedyś nigdy byś tak do mnie nie powiedział, bo to nieprawda. Stałeś się innym człowiekiem. Patrzysz na mnie z góry. Nie znam Lincolna i mam go w nosie.
Lily podeszła do biurka, przy którym wciąż siedział Devan. 
– Masz rację – dodała. – Nie chciałam pracować w firmie. Wiesz czemu? Bo widzę, kim się stałeś, i nie chcę się stać taka sama. Ale wciąż znam jej wartość. Za bardzo zafiksowałeś się na zdobyciu tych trzydziestu procent Arum. Już nawet nie widzisz bogactwa, jakie daje ci Shah. Zbyt wiele cię to kosztuje. Wykończysz się.
– Grozisz, że jeśli nie będzie tak, jak chcesz, zerwiesz wszystkie związki ze mną? – odciął się Devan. – Rzucisz mnie wilkom na pożarcie?
Lily wzięła głęboki oddech. Na samą myśl, że mogłaby zerwać kontakt z bratem, pękało jej serce. Od dawna ciążyło jej na duszy, że wciąż się kłócili. Mieli przecież tylko siebie. Po pogrzebie ich ojca, matka oświadczyła, że nie pozostanie w okazałej rezydencji w prestiżowej dzielnicy Presidio Heights. Miała zbyt wiele wspomnień związanych z tym domem, ale nie chciała też go sprzedać. Ruszyła więc w podróż po świecie. Ostatnia rozmowa córki z Victorią Barnes-Shah odbyła się dawno temu. Matka przebywała wtedy gdzieś we Włoszech.
Lily pragnęła zapomnieć o tej rozmowie. Wyznała matce, że nie chce wychodzić za Lincolna, ale matka przekonywała ją, by wzięła ślub nawet wbrew sobie.
Słowa Victorii wciąż brzmiały w głowie córki. „Ojciec tak bardzo cię kochał. Zawsze pragnął dla was tego, co najlepsze. Powinnaś spełnić jego życzenie”.
Może wszystkiemu był winien żal i smutek po śmierci ojca, ale po tych słowach matki Lily poczuła się jeszcze bardziej samotna. 
Oboje z Devanem zostali więc w ogromnym pustym domu, a między nimi często na długie godziny zapadało ciężkie milczenie.
– Zrozum, że nieuczciwe jest samo pytanie o ten ślub – zwróciła się do brata. – Nigdy świadomie bym cię nie zraniła, ale jeśli mi nie pomożesz, sama znajdę wyjście.
Devan spojrzał na nią z troską w oczach.
– Proszę, nie rób niczego pochopnie.
Lily nie odpowiedziała na tę prośbę. Wiedziała, że nie ustąpi. Pragnęła tylko jednego – żyć życiem wolnej kobiety. A kiedyś, jeśli będzie chciała, wyjść za mąż za kogoś, kogo sama wybierze. 
– I pamiętaj, że wieczorem mamy przyjęcie. Potrzebujemy nowych kontaktów – dodał Devan.
– Żartujesz? – rzuciła Lily. – Po wszystkim, co powiedziałam?
– Lily... – Devan westchnął głęboko. – Jeśli nie chcesz iść z Lincolnem, nie musisz. Po prostu pójdź ze mną.
Spojrzała na brata uważnym wzrokiem niepewna, czy zaufać jego zaproszeniu. Słowa Devana zabrzmiały jednak jak ręka wyciągnięta do zgody.
– Dobrze, pójdziemy – odparła.


ROZDZIAŁ DRUGI

Siedząc obok brata w luksusowej limuzynie, Lily od niechcenia obracała palcami prawej dłoni diamentową bransoletkę na lewym nadgarstku. Po ostatniej rozmowie nie odezwała się do Devana. Wisiało między nimi pełne napięcia milczenie. 
Za oknami majaczył już widok słynnej Zatoki San Francisco. Lily nie miała Devanowi nic więcej do powiedzenia, ale w duchu była mu wdzięczna, że nie zmuszał jej, by na przyjęcie poszła z Lincolnem. 
– Możesz chociaż udać, że nie nienawidzisz mnie, gdy już wejdziemy? – spytał Devan.
– To nie tak. Po prostu nienawidzę, że wszyscy każą mi coś robić – odparła spokojnym głosem Lily i obróciła się w stronę okna samochodu.
Ten wieczór miał dla nich ogromną wagę. Było to pierwsze wielkie spotkanie biznesowe, w jakim brali udział po śmierci ojca. Devan przyjął na siebie główną rolę, a Lily chciała go wesprzeć. 
Przyjęcie odbywało się w luksusowym hotelu The Royal położonym w parku The Presidio. Lily zawsze kochała to miejsce należące do Narodowego Obszaru Rekreacyjnego. Było piękne za dnia, ale jeszcze piękniejsze wieczorem, gdy w dali można było podziwiać oświetlony słynny na całym świecie Golden Gate Bridge. Niewielki hotel leżał blisko wspaniałych rezydencji najbogatszych rodzin w San Francisco.
Było to wprawdzie przyjęcie służące nowym kontaktom biznesowym, ale tylko dla wybranej elity miasta. Tę coroczną tradycję od dziesiątek lat kultywowały stare rodziny od pokoleń osiadłe w San Francisco. Ściśle zamknięty i niedostępny dla nikogo z zewnątrz świat bogaczy żywił się swoją własną legendą. Lily znała tylko parę osób, którym w ciągu lat udało się wejść do tego hermetycznego kręgu. I to tylko dlatego, że bajecznych fortun tych nowobogackich nawet on nie mógł zignorować.
Limuzyna zatrzymała się przed eleganckim portykiem. Młodzieniec w nienagannym uniformie otworzył Lily drzwiczki i pomógł jej wysiąść. 
Razem z Devanem weszła do wielkiej sali oświetlonej kryształowymi żyrandolami. Od razu w oczy rzucił jej się widoczny w dali przez wielkie okna rozświetlony Golden Gate Bridge. Na tle ciemnego nieba wyglądał jak majestatyczny mityczny wąż. 
Poczuła na ramieniu dłoń brata, który delikatnie popchnął ją do przodu. Jej uwagę przykuł tłum ludzi w eleganckich wieczorowych strojach. Bogactwo wprost kłuło tu w oczy. Niektórzy trzymali w dłoniach wysokie kieliszki z szampanem. Inni – szklaneczki z alkoholem połyskującym w tym świetle jak bursztyn. Gdzieś z dali dobiegały delikatne takty muzyki klasycznej, ale szybko rozmywały się w nieustannym szumie rozmów.
Wśród gości cicho jak koty krążyli ubrani w eleganckie kamizelki kelnerzy z tacami na rękach. 
Lily kątem oka zauważyła, że Devan szuka kogoś wzrokiem. Po chwili szepnął jej do ucha, że powinni podejść do jednej z grupek gości. Zamarła. Miała nadzieję, że mimo sprzeczki spędzą ten wieczór razem, ale sami. Poczuła wzbierającą w niej złość, którą szybko przykryła niezręcznym uśmiechem.
W oczach brata dostrzegła błysk niepewności, który w jednej chwili zmienił się jednak w wyraz determinacji. Devan prowadził ją w stronę stojącego nieopodal Lincolna Harrisona.

Fragment książki

Z gardłem ściśniętym ze strachu Kimberly Stanton wpatrywała się w prostokątny kawałek plastiku, który wydawał się dziwnie nie na miejscu na marmurowym blacie damskiej toalety, pośród miseczek z płatkami lawendy, kryształowych lamp i błyszczącej armatury. Zza zamkniętych drzwi dochodziły stłumione głosy. Minuty ciągnęły się jak wieczność. Serce biło jej coraz szybciej, a nogi uginały się pod nią tak, że musiała się przytrzymać krawędzi granitowej umywalki. 
W końcu w okienku pojawiło się najbardziej przerażające słowo, jakie widziała w życiu: „ciąża”. Zwyczajne litery, żadnych kolorowych kresek, nie musiała szukać odrzuconego na bok pudełka, by sprawdzić, jaki dokładnie jest wynik. Miała wszystko przed sobą czarno na białym. Serce podeszło jej do gardła. Oddychała z trudem, oparta o drzwi kabiny. Przecież jeden błąd, nawet popełniony dwukrotnie, nie może chyba prześladować jej do końca życia? Nic jednak nie dało się na to poradzić. Odkręciła kran, wsunęła palce pod lodowaty strumień i skupiła się na oddechu. Wdech, wydech. Wydech, wdech. Zakręciła kran, sięgnęła po ręcznik i zastygła, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Ciemne kręgi pod oczami, twarz pozbawiona koloru, skóra ściągnięta. Wyglądała jak na skraju załamania nerwowego i może rzeczywiście tak było, ale nie miała teraz na to czasu. 
Lekko ucisnęła skronie czubkami palców. Załamania musiały poczekać do chwili, gdy znajdzie się sama i będzie się mogła spokojnie zastanowić, co z tym wszystkim zrobić. Dlaczego właściwie zdecydowała się zrobić test ciążowy właśnie teraz? Nosiła go przy sobie już od ponad tygodnia i przez cały ten czas miała wrażenie, że wypala dziurę w jej torebce. Widocznie rozsądek znów ją zawiódł. Ostatnio zdarzało się to coraz częściej.
Pociągnęła usta błyszczykiem i wygładziła jedwabny kostium. Musiała wrócić do gości – grupy inwestorów, których udało się zainteresować jej portalem internetowym „Codzienna pomoc”. Starała się ich tu ściągnąć już od pół roku. Miała wygłosić prezentację i przestawić biznesplan na najbliższe pięć lat, a potem przekonać ich, by spośród milionów projektów powstających każdego dnia zainwestowali właśnie w jej przedsięwzięcie. Trzeba było ich przekonać, że niedawny skandal z udziałem jej samej, Olivii i Alexandra w żaden sposób nie zmniejsza szans na sukces firmy.
Starannie zawinęła plastikowy test w opakowanie i wyrzuciła do kosza. Wyszła z łazienki, sięgnęła po szklankę wody z tacy przechodzącego obok kelnera i skinęła głową znajomej z Harvardu. Dobrze zrobiła, wynajmując salę w jednym z najlepszych hoteli na Manhattanie. Dyrektor finansowy krzywił się na koszty, ale impreza w pozbawionej jakichkolwiek udogodnień siedzibie firmy, która zajmowała jedną dużą salę w suterenie biurowca, z pewnością nie przyciągnęłaby zainteresowania inwestorów.
Zerknęła na zegarek Patek Philipe, prezent od ojca z okazji ukończenia Harvardu, i zaprosiła wszystkich na prezentację do sali konferencyjnej. Z nietypową dla siebie niechęcią włączyła rzutnik. Wiedziała, że gdy impreza się skończy, zostanie sama z własnymi myślami i ze wszystkimi sprawami, których nie mogła już dłużej odkładać na później.

To się zdarzyło pod koniec prezentacji. Zastygła i zgubiła wątek, jakby ktoś przekręcił wyłącznik w jej mózgu. Laserowy wskaźnik zatrzymał się na ścianie obok slajdu z prognozą finansową. Przebiegła wzrokiem widownię, szukając tego czegoś, co wybiło ją z rytmu. Ruch ciemnej głowy, szept, a może coś innego? Może tylko coś sobie wyobraziła? Przez chwilę nie potrafiła zebrać myśli. Czyżby wcześniejsze odkrycie tak bardzo wytrąciło ją z równowagi?
Zdała sobie sprawę, że w sali zapadło milczenie. Odchrząknęła, napiła się wody i znów spojrzała na ekran. Owładnięta dziwnym niepokojem dokończyła prezentację i odetchnęła z ulgą, gdy światło znów się zapaliło. 
Kilka osób podniosło ręce do góry. Pytania były takie, jakich się spodziewała. Znała wszystkie liczby na pamięć. Mogłaby je przytoczyć w środku nocy, wyrwana ze snu. Wyjaśniła, jaką przewagę ma jej portal nad innymi, dorzuciła kilka szczegółów, wyrecytowała jeszcze kilka liczb, pochwaliła się statystykami i wzrostem obrotów w ostatnim roku. Wróciło do niej znajome uczucie satysfakcji. Jej ciężka praca zaczynała przynosić owoce.
Odpowiedziała na ostatnie pytanie, zwinęła ekran, zapaliła górne światło i wtedy go zobaczyła. To on był przyczyną jej dziwnego nastroju. Wyczuła jego obecność, choć nie zauważyła go wcześniej. Diego Pereira. Mężczyzna, który ją uwiódł, a potem odszedł, nie oglądając się za siebie. Mężczyzna, z którym była w ciąży.
Na jego widok zastygła i poczuła się tak jak kiedyś, gdy siostra bliźniaczka zaciągnęła ją na kolejkę górską w parku rozrywki. Ale wtedy wiedziała, że przerażający strach i mdłości kiedyś się skończą, toteż zacisnęła zęby i zmusiła się, by siedzieć nieruchomo. Dzisiaj nie miała takiej pewności. Za każdym razem, gdy Diego jak burza pojawiał się w jej życiu, zapominała wszystko, czego powinna się nauczyć przy poprzedniej okazji.
Nie była w stanie spojrzeć w te złociste oczy, w okrutną twarz człowieka, który bawił się jej życiem. Odruchowo zaplotła dłonie na brzuchu i skupiła się na twarzach osób, które podeszły, żeby z nią porozmawiać. To było najbardziej wyczerpujące pół godziny w jej życiu. Diego siedział w jednym z ostatnich rzędów i przez cały czas czuła na sobie jego spojrzenie. 
Gdy przechodziła obok niego, obcas jej czółenek pośliznął się na podłodze i potknęła się. Po co tu przyszedł i dlaczego właśnie w dniu, kiedy odkryła, że jest w ciąży?

Diego Pereira patrzył nieruchomo za Kim, gdy wychodziła z sali konferencyjnej. Widział, że jest zdenerwowana i całe ciało ma sztywne z napięcia, i z satysfakcją przerzucił kartki folderu. Doskonale pamiętał każdy szczegół jej prezentacji i mimo złego nastroju musiał przyznać, że jest pod wrażeniem. Wystąpienie było bardzo konkretne, innowacyjne i, szczerze mówiąc, wyjątkowe, podobnie jak jej firma. W ciągu trzech lat udało jej się przekształcić zwykłą stronę z ogłoszeniami w duży portal informacyjny, który miał już ponad milion subskrybentów, a drugi milion czekał na akceptację.
W czarnych spodniach, które podkreślały długie nogi, i obcisłej białej bluzce wyglądała jak wcielenie profesjonalizmu i zupełnie nie przypominała kobiety, która zaledwie przed miesiącem krzyczała z rozkoszy w jego ramionach. Słuchając jej prezentacji, całkiem zapomniał, po co przyjechał do Nowego Jorku, ale w chwili, gdy zauważyła go na widowni, odebrał swoją nagrodę. Ta krótka chwila, gdy zamilkła, była odpowiednikiem załamania nerwowego u kogoś o słabszych nerwach. Ale kobieta, którą poślubił, pod żadnym względem nie była zwyczajna ani przeciętna. Była piękna, błyskotliwa i wyrafinowana. Była ideałem o sercu z kamienia.
Diego był wreszcie gotów pozbyć się tego kamienia ze swojego życia i ruszyć dalej.
Pojechał windą na dziesiąte piętro. Przed drzwiami jej apartamentu wyjął złotą kartę, którą portier dostarczył mu za odpowiednią łapówkę, wszedł do środka i rozejrzał się po luksusowym salonie ze skórzaną sofą i mahoniowym biurkiem. Na biurku leżały schludnie złożone teczki z dokumentami i cieniutki laptop, a na sofie torebka z czarnej skóry, praktyczna, ale z logiem znanego projektanta. Cały apartament był taki sam jak lokatorka – nieskazitelny i z klasą, ale bez odrobiny ciepła.
Odwrócił się, gdy usłyszał po prawej stronie stuknięcie drzwi. Zamknęła je za sobą i oparła się o nie plecami. Usta jej zadrżały, a dłonie powędrowały do brzucha. Czoło miała pokryte kropelkami potu.
Patrzył na nią z zaciekawieniem. Zdjęła już żakiet i została tylko w białej jedwabnej bluzce z dekoltem w szpic. Na delikatnym przegubie błyszczała wielka stalowa tarcza drogiego zegarka, a na szyi cienki złoty łańcuszek. Spojrzenie Diega zatrzymało się na piersiach rysujących się pod cienkim jedwabiem. Przełknął i podniósł wzrok wyżej. W jej szeroko otwartych brązowych oczach dostrzegł dziwny błysk. Wydawała się wytrącona z równowagi. Wyciągnął do niej rękę.
– Dobrze się czujesz, gatinha?
Gdy dotknął jej policzka, odsunęła się od niego i uciekła za biurko. Drżące palce sięgnęły po pióro i niepewnie zaczęły je obracać.
 – Nie, nie czuję się dobrze – odrzekła, wzruszając ramionami. To zupełnie nie było w jej stylu. – Ale to nic dziwnego, skoro właśnie zobaczyłam ciebie. 
Diego uniósł brwi.
 – Na mój widok zbiera ci się na mdłości? 
 – Na twój widok przypominam sobie o własnej głupocie. – Zarumieniła się i usiadła w skórzanym fotelu. – Po co tu przyszedłeś, Diego?
 Patrzył na nią z coraz większą fascynacją. Opanowała już zdenerwowanie i jej głos brzmiał zupełnie spokojnie. Gdy się widzieli po raz ostatni, leżała półnaga w jego łóżku, a on, ubierając się, oznajmił, że już z nią skończył. Zdawało się jednak, że ona nie ma mu tego za złe. Jej spokój zirytował go. Wydobywała z niego wszystko, co najgorsze, a sama pozostawała przy tym zupełnie niewzruszona.
Usiadł naprzeciwko niej i wyciągnął przed siebie nogi.
– Twój biznesplan jest doskonały.
– Nie musisz mi tego mówić – odparowała, wojowniczo unosząc głowę.
Uśmiechnął się. Gdy chodziło o firmę, jego żona stawała się siłą, z którą należało się liczyć.
– Czy odpowiadasz tak wszystkim potencjalnym inwestorom?
– Odpowiadam tak człowiekowi, który chce mi wyrządzić jak największe szkody.
– Naprawdę tak myślisz? – zdziwił się.
Kim wyrwała mu folder z rąk.
– Już się na mnie zemściłeś, Diego. Sześć lat temu, gdy od ciebie odeszłam, nie chciałeś mi dać rozwodu, żeby nie dopuścić do mojego ślubu z Alexandrem, a cztery tygodnie temu uwiodłeś mnie i znów mnie zostawiłeś. Czy to nie wystarczy?
– Ale widzę, że to nie zrobiło na tobie większego wrażenia. Wróciłaś do swojego życia jak gdyby nigdy nic.
 Jakieś dziwne uczucie zamigotało w jej brązowych oczach.
 – Naraziłam na skandal moją siostrę i Alexa. Wszystko, na co Alex pracował przez całe życie, było zagrożone.
– Naraziłaś ich, nie siebie. Tobie nic się nie stało. Z mojego punku widzenia ciebie nic nie rusza.
Odwróciła wzrok i przesunęła palcami po karku.
 – Upokorzyłeś mnie wtedy. Czułam się jak idiotka. Czy to cię pociesza?
Chciał, żeby był zła i żeby cierpiała, ale to mu nie wystarczało.
– Może. – Wzruszył ramionami i zrzucił marynarkę. Kim spojrzała na niego z niepokojem.
– Co mam ci powiedzieć, żebyś zostawił moją firmę w spokoju i nie próbował jej zniszczyć?
– Zdawało mi się, że twoja wiara w firmę jest niewzruszona, a twój plan nie ma żadnych słabych punktów.
– Nie, jeśli uznasz zniszczenie jej za swoją misję życiową. – W jej głosie zabrzmiały oskarżenie, gniew i uraza. – Bo o to w tym wszystkim chodzi, prawda? Jeśli ktoś ci się przeciwstawi albo cię rozczaruje, doprowadzasz go do ruiny, i teraz przyszła kolej na mnie.
Wyprostowała się i złożyła ręce na brzuchu. Diego nie odrywał wzroku od jej twarzy, ze wszystkich sił starając się nie stracić opanowania.
– Sześć lat temu dostałeś obsesji na punkcie zemsty. Miałeś tylko jeden cel: zniszczyć swojego ojca, i nic cię nie obchodziło, kogo przy tym zranisz. Przejąłeś jego firmę budowlaną i rozbudowałeś ją w wielkie imperium. Jeśli wierzyć mediom, a znam cię osobiście, więc mogę w to uwierzyć, rozszerzyłeś je o energetykę i górnictwo i zniszczyłeś przy tym każdego, kto stanął ci na drodze, włącznie z własnym ojcem. – Zerwała się z fotela i zaczęła chodzić po salonie. – Walka z tobą byłaby zwykłą stratą czasu, więc cokolwiek chcesz zrobić, zrób to, wiedz tylko, że nie poddam się bez walki. Moja firma...
– Twoja firma jest dla ciebie wszystkim, tak? Można cię pokazywać jako przykład każdemu, kto wątpi, że kobiety potrafią być równie zimne i bezwzględne jak mężczyźni – przerwał jej.
Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
– Dlaczego odnoszę wrażenie, że to nie jest komplement?
– Bo nie jest.
Zacisnęła palce na futrynie okna.
– Jeden do jednego, Diego, i niech tak pozostanie.
Przysunął się bliżej i dostrzegł w jej oczach swoje odbicie. Miał wrażenie, że gdyby ją teraz pocałował, nie odepchnęłaby go. Tylko wtedy, gdy jej dotykał, czuł, że ta kobieta należy do niego w całości i bez reszty – jej myśli, emocje, cała jej istota. Zacisnął dłonie w pięści. Niczego by to nie dowiodło ani jej, ani jemu. Sześć lat temu na wyspie otworzył się na nią, a potem został sam, ściskając w ręku jej list. Nigdy więcej. Potrzebował zacząć życie od nowa. Chciał, żeby przestały go wreszcie prześladować wspomnienia tej kobiety. Musiał zrobić, co miał do zrobienia, i wyjechać stąd jak najszybciej.
– Wyjeżdżając z wyspy, uświadomiłem sobie, gdzie popełniłem błąd. – Nie potrafił sobie odmówić tej satysfakcji. W końcu nigdy nie twierdził, że jest człowiekiem wielkiego serca. Urodził się jako drań i draniem pozostał. – Przyjechałem tu, żeby go naprawić.
Kim zadrżała i poczuła szum w uszach.
– Błąd? – wykrztusiła przez zaciśnięte gardło.
Usta Diega wykrzywiły się w uśmiechu.
– Zapomniałem o pewnym szczególe, chociaż ten szczegół był najważniejszy ze wszystkiego.
Wyciągnął z kieszeni plik papierów i rzucił je na biurko. Na ten widok Kim zesztywniała.
 – Potrzebuję twojego podpisu na wniosku rozwodowym.
 Z trudem chwytała oddech. Widok tych dokumentów przywołał do niej dawne cierpienie. Tego właśnie pragnęła przez sześć długich lat. Chciała naprawić swój błąd i zapomnieć o głupich marzeniach, które nigdy nie miały szansy się spełnić. Wzięła papiery w wilgotne dłonie.
– Moi pracownicy w willi nigdy nie znaleźli tej kopii, którą wtedy przyniosłaś.
Podarła te papiery po nocy, gdy kochali się po raz pierwszy. Nie, nie kochali się; to był tylko seks, który miał jej udowodnić, co straciła. A teraz dała się nabrać po raz drugi.
Obróciła papiery w dłoniach. Mogła mieć to, o czym tak długo marzyła. Diego zniknie z jej życia. Nie potrafiła się jednak zdobyć na to, by sięgnąć po pióro.
– Mogłeś to przysłać przez prawnika – powiedziała cicho. – Nie musiałeś przyjeżdżać osobiście.
Pochylił się nad stołem z okrucieństwem na twarzy. Krążył wokół niej jak głodny rekin, który wyczuł krew.
– Miałbym stracić okazję, by po raz ostatni się z tobą pożegnać?
– Masz na myśli to podłe uwiedzenie?
– Uwiedzenie? – Przez jego twarz przemknął cień. – Dlaczego nie potrafisz przyznać, że to nie było żadne uwiedzenie? Spotkaliśmy się po raz pierwszy po sześciu latach i w kilka godzin później wylądowaliśmy w łóżku, czy też raczej przy ścianie. O czym to świadczy?
 Żołądek zacisnął jej się w supeł. Diego miał rację. Gdy był w pobliżu, potrafiła myśleć tylko o seksie, ale wolałaby umrzeć niż przyznać, jak wiele prawdy kryje się w jego słowach. Chwyciła pióro i drżącymi palcami podpisała pierwszy arkusz, a potem podniosła głowę i spojrzała na niego.
 – To tylko odruchy warunkowe, jak u psa Pawłowa. Bez względu na to, ile minęło lat, gdy patrzę na ciebie, myślę o seksie. Może dlatego, że byłeś moim pierwszym mężczyzną, a może dlatego, że jesteś w tym dobry.
 Papiery zsunęły się na podłogę. Diego gwałtownie przyciągnął ją do siebie, rozłoszczony jej zimnymi słowami.
 – Zapomniałem, że tych kilka miesięcy, które spędziłaś ze mną na statku, to był tylko bunt bogatej księżniczki, tak?
 Serce znów jej się ścisnęło i obawiała się, że za chwilę wybuchnie płaczem. Nienawidziła go za to, że zniszczył najcenniejsze chwile w jej życiu, sprowadził je do zera. Czuła odrazę do siebie. Jak mogła myśleć, że kiedykolwiek ją kochał? Emocje zaślepiały ją, wypierały z jej umysłu wszelki głos rozsądku.
 Zacisnęła palce na jego marynarce.
 – To dobrze, że się pojawiłeś, bo mam dla ciebie nowiny.

– Masz nowiny? – Diego zmarszczył brwi, wciąż ściskając jej dłoń. – Co się stało, księżniczko? Znalazłaś nowego narzeczonego po tym, jak siostra ukradła ci poprzedniego? Myślisz, że mnie to obchodzi?
– Jestem w ciąży.
Nie poruszył się, nawet nie mrugnął. W jego zwykle ruchliwej twarzy nie drgnął ani jeden mięsień. Kim poczuła satysfakcję. Chciała nim wstrząsnąć, zniszczyć jego irytującą arogancję, i to się jej udało, ale zaraz przytłoczyło ją poczucie winy. Kolana ugięły się pod nią i gdyby Diego wciąż jej nie podtrzymywał, osunęłaby się na podłogę. Nie zamierzała tak znienacka zrzucać mu tej wiadomości na głowę.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel