Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Gdy się zakochasz… (ebook)
Zajrzyj do książki

Gdy się zakochasz… (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8598-8
Formatepubmobi
TłumaczKarol Nowosielski
EAN9788327685988
Tytuł oryginalnyThe Greek’s Hidden Vows
Język oryginałuangielski
Data premiery2022-12-15
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Christosowi Drakakisowi bardzo zależy na tym, by odziedziczyć rodzinną wyspę. Dziadek stawia jednak warunek, że zapisze ją wnukowi, jeśli ten się ożeni. Christos zawiera umowę ze swoją asystentką Alexis, że dofinansuje dom dziecka, na którym bardzo jej zależy, jeśli ona przez trzy lata będzie udawała jego żonę. W pewnym momencie jednak dziadek zaczyna nabierać podejrzeń, że Christos go oszukuje. Uwierzy, że to małżeństwo nie jest fikcją, jeśli urodzi się prawnuk… 

Fragment książki

Podsłuchując, nigdy nie usłyszysz o sobie niczego dobrego, jak mówiło przysłowie. Christos Drakakis zgrzytnął zębami. Stał w mniejszej z dwóch połączonych ze sobą sal konferencyjnych. Nie przybył tam jednak, by podsłuchiwać. Oba pomieszczenia były puste, gdy wszedł zaledwie pięć minut wcześniej.
– Myślałem dotąd, że jesteśmy jeszcze daleko od prawdziwej katastrofy, ale kiedy zobaczyłem dziś jego twarz, wiedziałem już wszystko. Od ostatniej przegranej przez niego sprawy minęły trzy lata. Nie było mnie przy tym, ale wiem, że pospadało sporo głów.
Słowa te wypowiedział z autentycznym przerażeniem Gary Willis, jeden z pracowników Christosa. On sam przyszedł do sali konferencyjnej prosto ze swojego biura, znajdującego się na jednym z najwyższych pięter wieżowca.
Christos nigdy nie brał pod uwagę możliwości poniesienia porażki. Wręcz przeciwnie. Od początku wiedział, jak proces miał się potoczyć i w jaki sposób zakończyć.
Pierwsza klęska poraziła go. Poprzysiągł sobie potem, że już nigdy nie spuści z oka celu, jakim jest zwycięstwo. Drugą sprawę przegrał, ponieważ klient, którego reprezentował, okazał się patologicznym kłamcą.
Teraz Christos kompletnie stracił kontrolę nad przebiegiem sprawy. Pomimo że przeanalizował każdy z możliwych scenariuszy, prześledził wszystkie najdrobniejsze tropy i wyszukał najsłabsze punkty przeciwnika.
Wszystko powinno było pójść po jego myśli.
A jednak nie poszło. Porażka dotknęła najbardziej jego przyjaciela i klienta, Kyriosa, ale sam Christos bardzo źle zniósł trzecią przegraną sprawę w przeciągu ostatnich pięciu lat.
– Czy to aby na pewno tylko przez tę sprawę? Nasz drogi przełożony zachowuje się niczym Wlad Palownik już od dwóch miesięcy, a sprawę wzięliśmy zaledwie trzy tygodnie temu!
Żołądek Christosa wykręcił się na drugą stronę. Porównanie do Wlada Palownika było, musiał przyznać, jak najbardziej na miejscu. Postępował tak od tamtego „incydentu”. Sprawę pogarszały naciski, które od jakiegoś czasu wywierał na nim dziadek.
– Coś się jeszcze wydarzyło? – usłyszał głos Bena Smitha, kolejnego ze współpracowników.
– Nie mam pojęcia.
Tak – pomyślał Christos niechętnie. – Wydarzyło. Chwila słabości z osobistą asystentką. Powinna już dawno ulecieć w niepamięć, a jednak tkwiła w jego głowie na przekór logice.
Byli razem na późnej kolacji w towarzystwie doradcy podatkowego Christosa oraz niezwykle sympatycznej pary, która postanowiła rozstać się w najbardziej stylowy i polubowny sposób, jaki można sobie wyobrazić. Później przenieśli się do należącego do małżonków klubu, gdzie wypili kilka drinków.
Wszystko przebiegało normalnie, aż pod koniec nocy… przekroczyli granicę.
Na wspomnienie tamtych wydarzeń krew spłynęła mu niżej. Zacisnął mocno szczęki, próbując pozbyć się natrętnych, niedających spokoju myśli. Wkrótce tematem podsłuchiwanej rozmowy stała się ich bohaterka i sprawczyni.
– Alexis Sutton powinna zostać ogłoszona świętą za cierpliwość, jaką mu okazuje. Jeszcze nigdy nie widziałem, by cokolwiek zmąciło jej spokój.
Christos doskonale pamiętał noc sprzed dwóch miesięcy, podczas której nie była w ogóle spokojna. Nie opuszczała jego myśli.
Pogrążył się w pożądaniu i wspomnieniach. Co gorsza, wszystko wskazywało na to, że Alexis nie przeżywała niczego podobnego.
Zdawał sobie sprawę, że przez to wszystko chodził zły i naburmuszony. Nie łączył tego jednak z tą fatalną, przegraną sprawą. Już bardziej obwiniał o to dziadka i jego niekończące się, niedorzeczne żądania.
– Na wszelki wypadek zadzwoniłem do żony i zapowiedziałem jej, żeby nie spodziewała się mnie w domu przed północą.
Słowa Willisa wyrwały Christosa z zamyślenia.
– Daj spokój, to idiotyczne. Jestem umówiony na drinka z pewną seksowną stażystką w barze naprzeciwko. Moja sekretarka sześć razy próbowała zdobyć tam rezerwację. Nie odwołam tego.
– Pewnie też bym tak zrobił w twojej sytuacji – westchnął Willis ponuro.
Christos szarpnął drzwi i wparował do sąsiedniego pomieszczenia. Obrzucił mężczyzn beznamiętnym spojrzeniem. Na jego widok ich twarze zaczęły nabierać po kolei wszystkich kolorów tęczy.
– Willis, prześlij żonie bukiet ulubionych kwiatów na poczet wydatków służbowych. Dodaj list z przeprosinami ode mnie, ponieważ nie zobaczy cię w domu przez najbliższy tydzień. Smith – odwrócił się do drugiego z mężczyzn i kontynuował niebezpiecznie spokojnym tonem: – ty pokryjesz przeprosiny wobec tej dziewczyny ze swojej kieszeni. Też nie ujrzysz w najbliższych dniach zbyt wiele światła dziennego. Wszystkie twoje dotychczasowe sprawy zostaną rozdzielone pomiędzy kolegów. Do rana oczekuję od was wstępnego raportu, z wyjaśnieniem, jak mogliśmy nie wiedzieć o istnieniu tego dziecka z nieprawego łoża. Zrozumiano?
Obaj skinęli skwapliwie.
Christos odwrócił się w stronę drzwi.
– Proszę pana?
Spojrzał na Smitha. Ten nerwowo uniósł brwi.
– Hm… jeśli chodzi o to, co mówiliśmy…
– Mieliście rację. Nie lubię przegrywać. I tak, tym razem również spadnie kilka głów. Macie wyjątkową szansę, by zadbać o to, żeby nie były wasze. A w przyszłości, jeśli zechcecie sobie poplotkować jak nastolatki, upewnijcie się, że jesteście sami.
Wyszedł, ignorując brzęczący w kieszeni telefon. Mijał po drodze pracowników, którzy obrzucali go ukradkowymi, płochliwymi spojrzeniami. Mógł to zrozumieć.
Wieści o porażce rozniosły się i nikt nawet nie śmiał odezwać się do niego. Christos Drakakis był samotną wyspą, bynajmniej nie gościnną. Cieszył się ze swojej reputacji, dzięki której udało mu się w wieku dwudziestu sześciu lat zostać partnerem w kancelarii, a niedługo później stać na czele jednej z najlepszych firm prawniczych na świecie.
Wszedł do windy i wcisnął guzik na penthouse na ostatnim piętrze. Dopiero wtedy wyjął z kieszeni komórkę, lecz nie po to, by odebrać nerwowe połączenia od klienta. Wysłał krótką i konkretną wiadomość do osobistej asystentki, która zajmowała o wiele za dużo miejsca w jego głowie.
Odpowiedź Alexis Sutton była równie zwięzła. Po upływie pięciu minut zjawiła się w drzwiach apartamentu.
– Espresso czy szklaneczkę Macallana? – zapytała.
Christos wyjął ręce z kieszeni i kilkoma długimi krokami znalazł się tuż przy niej.
– Gdybym chciał drinka, sam bym go sobie zrobił. Przyniosłaś listę, o którą cię prosiłem? – niemal warknął, jednak jej nawet nie drgnęła powieka.
Zdawał sobie sprawę, że nie był najłatwiejszym człowiekiem do współpracy, lecz ona umiała zachować w jego obecności zimną krew. Dlatego tak długo utrzymała się na tym stanowisku. I dlatego rok temu, kiedy delikatne wskazówki dziadka zamieniły się nagle w realne groźby, złożył jej tę propozycję. Realizacja planu przebiegała gładko przez kolejnych dziesięć miesięcy. Aż do chwili, kiedy wyjątkowo miła kolacja z klientami i asystentką zamieniła się w noc, której nie mógł zapomnieć.
– Przyniosłam.
Spędził wiele minut, analizując barwę jej głosu. Bywała szorstka, czasem ostra. Przebijała przez nią lekka chrypka, która rozpalała w nim ogień. Pragnął usłyszeć, jak wykrzykuje jego imię. Ponownie.
– Wciąż uważam, że whisky pomogłoby ci się odprężyć. W pięć minut wyrzucisz z siebie wszystko i wracamy do pracy.
Christos podszedł jeszcze bliżej. Cenił jej rozsądek i praktyczność, ale to już nosiło znamiona niesubordynacji.
– Wydaje ci się, że do kogo mówisz?
Uniosła głowę. Miała czekoladowe oczy ze złotymi plamkami, które zawsze wywierały na nim wrażenie, jakby były gotowe zapłonąć żywym ogniem. Nie odpowiedziała od razu. Dała mu czas, podczas którego napawał zmysły jej jedwabistymi, kasztanowymi włosami, kuszącym błyskiem pomadki na pełnych ustach, wąską talią przepasaną skórzanym paskiem i kwiatowymi nutkami ulubionych perfum. To wszystko ponownie przywołało falę niechcianych wspomnień.
– Do wielkiego Christosa Drakakisa, przed którym przeciwnicy i sędziowie trzęsą się jak osika.
– A więc wiesz, że w tej chwili nie jestem w najlepszym nastroju, by mnie drażnić.
– Tak. I ktoś musi zapłacić za to, co się stało. Ktoś z listy, którą ci przygotowałam. Wiem także, że jesteś w nastroju „wyżyjmy się na Alexis”. Zatem, skoro określiliśmy już zakresy naszej świadomości, na co masz ochotę? – Uniosła filiżankę i szklankę do whisky. – Jedno stygnie, a w drugim roztapia się lód.
Jej przemowa rozdrażniła go i uspokoiła zarazem.
– Ani jedno, ani drugie. Poproszę o listę.
Opuściła ramiona.
– Wysłałam ci ją już na telefon. Na dole mam jeszcze kilka akt do zebrania. Powiedz mi, na których ci zależy, i je przygotuję.
Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi, zgrabnie kołysząc biodrami, opiętymi przez ciemnogranatową spódnicę ołówkową. Idealnie podkreślała jej profesjonalny charakter. Opanowała do perfekcji sztukę odchodzenia od niego.
– Alexis – rzucił ostrzegawczo.
Doszła do stolika kawowego na środku salonu. Poczekał chwilę, aż wyciągnęła ręce, by odstawić drinki.
– Stój.
Zamarła i spojrzała mu w oczy.
Podszedł do niej wolnym krokiem, starając się maksymalnie kontrolować swoje odruchy, pomimo że w brzuchu ulokował mu się nerwowy ciężar. Podobny do tego, którego doświadczył zeszłego wieczoru po telefonie od dziadka.
Teraz twój kuzyn ma szansę…
Okrążył Alexis i wyjął z jej dłoni maleńką chińską filiżankę. Jednym łykiem opróżnił gorącą zawartość naczynia. Następnie powtórzył to z bursztynowym płynem w kryształowej szklance.
Uderzenie kofeiny połączone z uspokajającą falą alkoholu rozlało się po żyłach Christosa. Rozpiął marynarkę i poluźnił węzeł krawata, po czym całkiem go ściągnął. Usiadł na sofie i nie spuszczając wzroku z Alexis, rozpiął trzy guziki koszuli. W najmniejszym stopniu nie poczuł zażenowania, widząc przypływ emocji na jej twarzy. Nie była na niego odporna, pomimo że po tamtej nocy starała się odgrodzić wysokim murem.
Jego trzy wcześniejsze asystentki, bardzo profesjonalne i skuteczne, próbowały z czasem przenieść ich zawodową relację na bardziej prywatną sferę. Christos czekał, aż Alexis zacznie dawać podobne sygnały, lecz nie doczekał się. Była superprofesjonalna i wyprzedzała jego potrzeby. Dopiero po upływie mniej więcej roku spostrzegł, że w pewien sposób go „wyczuwała”. Jednak nawet wtedy żelazną dyscypliną ucinała wszelkie niedopowiedzenia.
Aż do tamtej nocy.
– Wypiłem kawę i whisky – powiedział, zdając sobie sprawę, że zapragnął obu tych rzeczy w chwili, w której ujrzał je w dłoniach Alexis. Rzeczywiście wlały w jego wnętrze solidną dawkę spokoju. – A teraz jesteś gotowa spełnić moje polecenia?
Wysunęła końcówkę języka, zwilżając usta. Ten widok rozpalił ogień w jego piersi. Wiedział, że stąpał po kruchym lodzie. Nie chciał stracić Alexis ani narażać na szwank ich prywatnej umowy, którą zawarli. Przepracowała z nim trzy lata, bo była najlepsza, lecz jeśli miał spełnić oczekiwania dziadka, świadomość, że nie została wykuta z lodu, była mu jak najbardziej na rękę.
– Jeśli twoje polecenie dotyczy połączenia cię z Demitrim, to tak. Biedak odchodzi od zmysłów po ogłoszeniu wyroku. Poinformowałam go, że oddzwonisz do godziny.
To przypomniało mu o katastrofie, która musiała zostać naprawiona. A on nigdy nie uchylał się przed wyzwaniami.
Alexis cofnęła się o krok.
– Za pięć minut?
Była już niemal przy drzwiach. Profesjonalna i opanowana.
– Za trzy. – Zapiął guziki koszuli i zawiązał węzeł krawata. – Upewnij się, żebym dostał na biurko kompletny stenogram z dzisiejszej rozprawy.
– To była pierwsza rzecz, którą zrobiłam, gdy się dowiedziałam o wszystkim. – Spojrzała znad ramienia.
Na jego ustach zagościł cień uśmiechu.
– Uważaj Alexis. Chyba nie chcesz doprowadzić mnie do stanu, w którym wyobrażę sobie, że spełnisz każdą moją zachciankę?
– Jestem tu po to, by spełniać każdą twoją zawodową zachciankę. Jeśli nie chcesz, bym była tak zaangażowana, może powinnam znaleźć pracodawcę, który będzie umiał to docenić?
– To groźba?
Wiedział, że nie była to wyłącznie czcza pogróżka.
Miesiąc wcześniej natknął się na mejl, w którym „łowcy głów” zaproponowali Alexis potężną pensję i niezwykle bogaty pakiet świadczeń socjalnych, jeżeli zdecydowałaby się zmienić pracodawcę. Już sam fakt istnienia tego mejla podrażnił jego ambicję. Poprosił wówczas dział kadr o przygotowanie półrocznej recenzji jej pracy i podniósł wynagrodzenie Alexis o trzydzieści procent.
– Nie, proszę pana – zaprzeczyła. – Zwykłe przypomnienie, że oboje dysponujemy jakimiś możliwościami.
– „Proszę pana”?
– To właściwa forma grzecznościowa. Co z nią nie tak?
Dotąd zwróciła się do niego w ten sposób tylko podczas rozmowy o pracę. Nie cierpiał słyszeć tego wyrażenia z jej ust. Podszedł do drzwi, otworzył je i przytrzymał, by mogła przejść.
– Nigdzie cię nie wypuszczam. Jeszcze z tobą nie skończyłem.
Skinęła lekko. Oboje wyszli na korytarz i ruszyli w kierunku windy.
– Miło mi to słyszeć.
Wcisnął guzik, choć początkowo chciał go wgnieść do środka. Dzięki Alexis był spokojniejszy, co musiał niechętnie przyznać przed samym sobą. Opanowanie, jakie prezentowała w obliczu jego rozbuchanego greckiego temperamentu, było godne najwyższej ceny.
Po chwili drzwi windy otworzyły się. Christos wkroczył do swojego prawdziwego królestwa. Królestwa, które zbudował mozolnie, cegiełka po cegiełce, by zyskać pewność, że już nigdy ludzie pokroju jego ojca nie będą mieli szansy wykorzystać słabości i bezradności swoich ofiar. Zmuszał dręczycieli do płacenia najwyższej ceny.
Przed stawieniem czoła niespodziewanej porażce miał do załatwienia jeszcze jedną ważną sprawę. Musiał zabezpieczyć pięć kilometrów kwadratowych ziemi na jednej z wysp Morza Egejskiego. Było to miejsce, gdzie odnalazł spokój podczas swojego dzieciństwa. Tam ukształtował się mężczyzna, którym był obecnie i tam zaznał akceptacji. Kto wie, może nawet miłości?
Wzdrygnął się. Był owładnięty potrzebą posiadania Drakonisos. Nie wyobrażał sobie nawet, że mógłby bezczynnie pozwolić dziadkowi na zapisanie jej kuzynowi. Aby temu zapobiec, musiał jeszcze raz powrócić do umowy, jaką zawarł z Alexis. Ich prywatnego układu.
– Alexis.
Coś w jego głosie sprawiło, że zamarła.
– Czy jeszcze czegoś potrzebujesz?
– Tak. Nadeszła pora, by powtórzyć twoją drugą rolę.
Pobladła.
– Ale… jest dopiero czerwiec. Nie mieliśmy wyjeżdżać do Grecji przez następne dwa miesiące – odezwała się drżącym głosem.
– Nastąpił nieoczekiwany rozwój wydarzeń.
Oczy Alexis zrobiły się jeszcze większe.
– Co to dokładnie znaczy?
– To znaczy, że nadszedł czas, żebyś znowu stała się moją żoną, Alexis.

Nie dało się temu zaprzeczyć. Według dokumentu, który przechowywała w kącie szafki na bieliznę, była panią Alexis Drakakis, żoną prawnika milionera Christosa Drakakisa, przyszłego spadkobiercy fortuny swojego dziadka, wartej kilka miliardów euro.
Od czasu do czasu Alexis przyglądała się temu aktowi ślubu, zastanawiając się, czy postąpiła słusznie, czy może dała się omotać szaloną propozycją szefa.
Utknęła w tym układzie na trzy lata. Początkowo nawet udawało jej się podchodzić do niego jak do pracy. I zapomnieć o jego niezwykłości. O akcie ślubu leżącym obok pudełeczka, w którym znajdował się platynowy pierścionek zaręczynowy z pięciokaratowym brylantem oraz pasująca do niego obrączka. O chwili, w której Christos beznamiętnie podarował jej to wszystko podczas uroczystości w urzędzie miejskim w Marylbone rok temu.
Dwa razy do roku, kiedy odwiedzali Costasa Drakakisa w Grecji, Alexis zakładała tę biżuterię. Był to dowód na spełnienie żądań dziadka, by wnuk się wreszcie ożenił.
– Alexis, słyszysz mnie? – dotarł do niej zdecydowany głos Christosa.
Jak gdyby mogła uwolnić się od niego tak łatwo. Każdy wyraz, który wypowiadał, odciskał się głęboko w jej spragnionej duszy.
Odchrząknęła.
– Tak, słyszę. Czekam po prostu na więcej szczegółów.
Gorący płomień błysnął w oczach Christosa. Sygnalizował, że zbliżyła się do niebezpiecznej granicy. Jednocześnie wyrażały szacunek dla jej hardej postawy.
– Nie zostałem w pełni poinformowany o powodach. Wiem tylko, że muszę być w Grecji. I ty też. Jako moja żona.
Żona.
Myślała o sobie w ten sposób dwa razy do roku. Za każdym razem to słowo wywoływało w niej potężny wstrząs.
– Jeśli nie wiesz na sto procent, to może nie będę musiała…
Potrząsnął głową.
– Według naszej umowy masz mi towarzyszyć za każdym razem, kiedy odwiedzam Drakonisos. W zamian za to utrzymuję twój mały cenny projekt.
Projekt. Część jej sekretnego układu z Christosem. Kolejny pretekst, by czuć się potrzebną. I jedyny sposób na podtrzymanie więzi z miejscem, które mogła uważać za dom.
Dom Nadziei.
Nie mogła pozwolić na to, żeby został zrównany z ziemią.
Christos zgodził się finansować dom dziecka bezterminowo. W zamian za zgodę na odgrywanie roli jego żony przez trzy lata. To był główny argument za tym, że podjęła tę decyzję. Dom Nadziei stanowił jedyny stały punkt odniesienia dla Alexis po tym, jak została porzucona przed drzwiami organizacji charytatywnej w centrum miasta.
Gdy Christos zaproponował jej ten układ, akurat miała za sobą przygnębiającą rozmowę z dyrektorką domu dziecka. Było to wówczas najlepsze i jedyne rozwiązanie. Za jednym zamachem zdejmował potężny ciężar z piersi Alexis i sprawiał, że dom mógł w dalszym ciągu być schronieniem dla tych dzieci, które nie mogły liczyć na nic innego.
Z racjonalnego punktu widzenia powinna się uważać za podwójnie wygraną. Uratowanie Domu Nadziei w zamian za dwutygodniowe wakacje na cudownej greckiej wyspie, dwa razy w roku. Czy mogła wyobrazić sobie lepszy scenariusz?

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel