Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Głośny romans
Zajrzyj do książki

Głośny romans

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-436-1
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383424361
Tytuł oryginalnyPregnant Innocent Behind the Veil
TłumaczMonika Łesyszak
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-03-07
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Głośny romans" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE EKSTRA.
Nieprzemyślana uwaga księżniczki Alessii obraża władcę innego kraju i zaostrza już istniejący konflikt. Kryzysowi dyplomatycznemu ma zapobiec mediator, Gabriel Serres. Alessia i Gabriel zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, lecz zaraz potem Gabriel wyjeżdża. Chce uniknąć rozgłosu i zainteresowania mediów jego życiem prywatnym. Wkrótce jednak staje przed poważnym dylematem…

 

Fragment książki 

Alessii zadrżała ręka, gdy włączała nagranie z wesela. Od kiedy trafiło do sieci przez kilkoma godzinami, obejrzały je ponad dwa miliony ludzi.
Setki elegancko ubranych osób świętowały w sali balowej królewskiego zamku w wyspiarskim państewku Ceres. Kamera pokazała dwie młode damy. Muzyka i szmer rozmów ucichły.
– Twój brat robi wrażenie oczarowanego – stwierdziła blondynka.
– To prawda – potwierdziła młoda dama o kasztanowych włosach, księżniczka Alessia Berruti.
– Ciekawe, co czuje Dominic, widząc, jak jego narzeczona wychodzi za innego.
– Kogo obchodzą uczucia tłustego, spoconego potwora? Moim zdaniem król Monte Cleure powinien siedzieć w więzieniu i dostać dożywotni zakaz zbliżania się do kobiet.
Nagranie dobiegło końca w momencie, gdy zadzwonił najstarszy brat Alessii, Amadeo.
– Przyjdź do moich komnat – rozkazał. – Natychmiast.

Cztery dni później purpurowa ze wstydu Alessia z całego serca żałowała, że nie może zapaść się pod ziemię razem z krzesłem.
Powstrzymując łzy, z wysiłkiem zwróciła wzrok na Amadea. Patrzył na nią tak surowo, jak nigdy dotąd. Matka też. Tylko w spojrzeniu ojca widziała odrobinę współczucia. Nie śmiała spojrzeć na sąsiada Amadea, ostatnie ogniwo gniewu i rozczarowania jej postępkiem. Raz w życiu pozwoliła sobie na lekkomyślną uwagę. Przez całe życie tłumiła podstawowe ludzkie potrzeby i reakcje, żeby zadowolić innych.
– Przepraszam – wyszeptała po raz trzeci. – Nie miałam pojęcia, że mnie filmują.
Nieprzekonujące usprawiedliwienie nie przełamało lodów.
– Wyjdę za Dominica – zadeklarowała. – Skoro wpędziłam nas w kłopoty, to ja powinnam ponieść karę, nie ty.
Takiego zadośćuczynienia za obelgę zażądał w pierwszej chwili obrażony król. Twierdził, że małżeństwo z księżniczką Alessią udowodniłoby światu, że tylko żartowała i że królewska rodzina Berrutich go szanuje. Nie miało dla niego znaczenia, że wiadomość o jego wcześniejszej uprzejmie, ale stanowczo odrzuconej ofercie matrymonialnej już obiegła świat.
Król Dominic miał grubszą skórę niż nosorożec. Był dumny jak paw i okrutny jak średniowieczny despota. Z powodu jego odrażającej reputacji żadna panna z europejskiej rodziny królewskiej nie zgodziła się na randkę, nie wspominając o spędzeniu z nim życia. W desperackiej próbie pozyskania małżonki o błękitnej krwi Dominic zwabił do swojego kraju daleką krewną brytyjskiej rodziny królewskiej. Więził ją, dopóki nie wyraziła zgody na małżeństwo. Jego ofiara umknęła na godzinę przed wymuszonym ślubem. Ku powszechnemu zdziwieniu i wściekłości porzuconego monarchy uratował ją drugi brat Alessii, Marcelo. I sam poślubił. To właśnie na weselu Marcela i Clary Alessia pozwoliła sobie na nietaktowną uwagę, która zaostrzyła już napięte stosunki pomiędzy dwoma narodami.
– Nie myśl, że nie kusiło mnie, żeby przyjąć ofertę – powiedział Amadeo z ponurą miną w tym samym momencie, w którym jego ojciec stwierdził:
– Taka opcja nie wchodzi w grę.
– Ale dlaczego Amadeo ma rezygnować z własnego życia z mojej winy?
– Dlatego, że nie oddałbym w jego ręce nawet osoby, której nie znoszę, a tym bardziej własnej siostry.
Alessia otarła spływającą po policzku łzę.
– Ale to ja zawiniłam. Chyba można znaleźć jakiś sposób przywrócenia pokoju pomiędzy naszymi krajami bez konsekwencji dla ciebie?
Człowiek, z którym zapoznano ją przed trzema dniami, po raz pierwszy otworzył usta.
– To rozwiązanie usatysfakcjonuje obie strony.
Gabriel Serres, mediator, sprowadzony przez rodziców i ojca w celu załagodzenia zatargu i przywrócenia pokojowych stosunków pomiędzy Ceresem i Monte Cleure, zaciekawił Alessię od pierwszego wejrzenia. Wystarczyło jedno przelotne spojrzenie, żeby zapomniała o wszelkich kłopotach.
Przez trzy dni Gabriel latał pomiędzy ich śródziemnomorską wyspą a europejskim królestwem, prowadząc negocjacje. Alessia, główna przyczyna zaostrzenia napięcia między krajami, została z nich wykluczona. Aż do tej chwili, do momentu osiągnięcia porozumienia.
Mimo że układ został zawarty, uparcie broniła brata:
– Jak może kogokolwiek usatysfakcjonować małżeństwo Amadea z zupełnie obcą osobą?
– Narzeczona jest kuzynką króla. Ich związek zjednoczy oba narody i zapobiegnie kosztownej wojnie handlowej – wyjaśnił Gabriel bezbarwnym głosem.
Zachowanie kamiennej twarzy zwykle przychodziło mu bez trudu. Zaangażowanie emocjonalne nie zaprowadziłoby go na szczyty w kręgach dyplomatycznych. Przy Alessii musiał walczyć o zachowanie dystansu od chwili, gdy wkroczyła do salonu w czarnych spodniach i luźnej, białej bluzce. Proste, kasztanowe włosy sięgały jej do ramion. Napuchnięte ciemnobrązowe oczy świadczyły o tym, że płakała. Widział, że walczy o zachowanie spokoju. Po matce, królowej Isabelli, odziedziczyła drobną posturę. Przypominała mu obrotową figurkę baletnicy na starej pozytywce siostry.
Od momentu, kiedy się poznali, jego myśli krążyły wokół niej zgoła nieprofesjonalnym torem. Ilekroć spostrzegł ją z daleka przez te trzy dni, z wysiłkiem odrywał od niej wzrok. Poprzedniego dnia, gdy wysiadał z samochodu, nadeszła w towarzystwie ochroniarzy. Przypuszczalnie gdzieś wychodziła. Gdy przelotnie napotkał jej spojrzenie, dostrzegł w ciemnych oczach zainteresowanie równe własnemu.
Podejrzewał, że każdy pełnokrwisty mężczyzna uznałby ją za atrakcyjną, ale martwiło go, że po raz pierwszy ktoś odwrócił jego uwagę od pracy. Nie dopuszczał do porażek. Pełna koncentracja na wykonywanych zadaniach i determinacja w dążeniu do celu uczyniły z niego jednego z najlepszych na świecie negocjatorów. Każda z czołowych agencji na świecie korzystała z jego usług. Polegały na budowaniu mostów pomiędzy zwaśnionymi firmami, agencjami rządowymi czy frakcjami w ONZ. Doprowadzał do porozumienia w taki sposób, że żadna ze stron nie traciła twarzy.
Otrzymywał sowite wynagrodzenie. Prócz tego miał zmysł do interesów. Trafnie oceniał potencjał początkujących firm i umiejętnie w nie inwestował. Dzięki swoim zdolnościom został nieznanym nikomu miliarderem. Gabriel Serres wysoko sobie cenił prywatność i anonimowość. Romansował równie dyskretnie, przenigdy z klientkami. Dlatego niepokoiło go, że pociąga go córka znanego klienta, żyjąca w świetle reflektorów.
Nie cierpiał medialnego cyrku. Musiał go znosić przez całe dzieciństwo. Dlatego jako dorosły starannie go unikał.
– Czy narzeczoną zapytano o zdanie, czy wydają ją za mąż bez jej zgody? – wyrwał go z zamyślenia lekko ochrypły głos obiektu jego zainteresowania.
Słyszał w nim szczerą troskę i oburzenie. Ulubienica europejskiej prasy, która robiła wszystko, żeby zaprezentować siebie i swoją królewską rodzinę w najkorzystniejszym świetle, nie była tak skoncentrowana na sobie jak przypuszczał.
– Wyraziła zgodę – uciął krótko.
Gabriel zachował kamienną twarz i obojętny ton, ale Alessia dostrzegła ciepły błysk w brązowych oczach. Trwał krótko, ale wywołał przyjemny dreszczyk. Niestety szybko zamknął oczy. Kiedy znów je otworzył, nie potrafiła nic z nich wyczytać.
Niewątpliwie przywykł do tego, że go słuchano, ale przykuwał uwagę, nawet gdy milczał. Alessia widziała go kilka razy, przeważnie z daleka, za wyjątkiem jednego przypadkowego spotkania na parkingu. Gdy napotkała jego spojrzenie, omal nie straciła równowagi. Ilekroć go zobaczyła, miękły jej kolana i czuła ciepło w okolicy serca, choć dałaby głowę, że nie ma w sobie nic ciepłego ani miękkiego. Nienaganny garnitur doskonale leżał na niewątpliwie jędrnym, smukłym ciele. Pasował do kanciastych rysów twarzy, lodowatego spojrzenia ciemnych oczu i krótko przystrzyżonych, czarnych włosów.
Rozsadzała ją złość, że bez cienia emocji rozprawia o poświęceniu czyjejś przyszłości dla ratowania skóry rodziny.
– Jak to możliwe, że przyjęła oświadczyny? – dopytywała niezmordowanie.
– Wszystko zostało ustalone – oświadczyła jej matka nieznoszącym sprzeciwu głosem. – Gabriel dołożył wszelkich starań, żeby pojednać nasze narody. Wszystkie strony doszły do porozumienia: twój brat, jego narzeczona i król. Zaczynamy przygotowania do ślubu. Za dwa tygodnie odbędzie się przedślubne przyjęcie, a za sześć – wezmą ślub. Zostaniesz druhną i z uśmiechem pokażesz całemu światu swoją radość. Tak jak my. – Po tych słowach wstała i z królewską godnością opuściła pokój, nie zaszczyciwszy swego najmłodszego dziecka ani jednym spojrzeniem.
Zasmucona, że rozczarowała matkę, Alessia poszła w jej ślady, żeby jej brat, ojciec, „człowiek z lodu”, jak go nazywała, i służba nie widzieli jej załamania. Opuściła salę audiencyjną z tak wysoko uniesioną głową, jak tylko mogła.

Gabriela rozbolała głowa po trzech dniach trudnych negocjacji pomiędzy despotycznym monarchą a rywalizującą z nim rodziną królewską, desperacko usiłującą ratować swój wizerunek. Niedobór snu i wiadomość o awarii jego samolotu bynajmniej mu nie pomogły.
Plan opuszczenia zamku Berrutich i powrotu do Hiszpanii spalił na panewce. Z konieczności przyjął więc zaproszenie króla Juliusa i został na noc. Po kolacji z królewską parą i następcą tronu przeprowadzono go szerokimi korytarzami do przydzielonej mu kwatery.
Gdy został sam, potarł kark i ramiona i wziął prysznic.
Mimo wyniosłości i egzaltacji, typowej dla uprzywilejowanych, uważał Berrutich za względnie przyzwoitą rodzinę królewską. W porównaniu z królem Dominikiem Fernandezem stanowili wzór cnót. W gruncie rzeczy niewiele go obchodził charakter zleceniodawców. Jego zadanie polegało na bezstronnym doprowadzeniu do ugody, z którą obie strony mogłyby żyć. I osiągnął cel. Po raz pierwszy jednak negocjował kontrakt małżeński. Te negocjacje pozostawiły nieprzyjemny posmak w ustach, prawdopodobnie wskutek oburzenia Alessii. Na próżno usiłował go usunąć za pomocą szczoteczki do zębów.
Mimo wyczerpania nie mógł zasnąć. Po dwudziestu minutach usilnych prób wyrzucenia filigranowej księżniczki z pamięci wstał, założył spodnie, odnalazł świetnie zaopatrzony barek i wziął sobie butelkę bourbona. Mógłby zadzwonić do kuchni, żeby dyżurny kucharz przyrządził mu dowolne danie. Musiał przyznać, że Berruti wspaniale go ugościli.
Z butelką w ręku otworzył szklane drzwi i wyszedł na balkon. Ciepłe powietrze nocą utraciło dzienną wilgotność. Księżyc w pełni oświetlał obszerną posiadłość. Intrygujący, średniowieczny zamek w stylu gotyckim krył wiele sekretów. Starożytny amfiteatr w oddali rozdzielał dwie główne części twierdzy.
Z zadumy wyrwało go przeczucie, że ktoś go obserwuje. Gdy wyciągnął szyję, ujrzał Alessię.
Alessia leżała na hamaku od wielu godzin. Upokorzona, zawstydzona, dręczona wyrzutami sumienia, niezdolna spojrzeć w oczy zawiedzionej matce ani bratu, któremu zrujnowała życie, nie zjadła z nimi kolacji. Na widok męskiej sylwetki na przyległym balkonie jej serce przyspieszyło rytm. Gdy zwrócił ku niej głowę, zabiło jeszcze mocniej. Rozpoznała „człowieka z lodu”, który przyspieszał jej puls.
W świetle księżyca wyglądał jeszcze atrakcyjniej niż w dzień. Wszystkie demony na długo odfrunęły z jej głowy, gdy z zapartym tchem podziwiała wspaniały odsłonięty tors.
Pod wpływem nagłego impulsu zawołała:
– Ma pan kłopoty z zaśnięciem?
Gabriel natychmiast rozpoznał charakterystyczny zachrypnięty głos. Jego serce przyspieszyło rytm. Wsparł łokieć o balustradę i zajrzał na sąsiedni balkon. Na hamaku ujrzał osobę, której nieprzemyślane słowa omal nie doprowadziły do wojny i której obraz nie pozwalał mu zasnąć. Nie wiedział, że sąsiadują ze sobą.
– Witam Waszą Wysokość – zagadnął uprzejmie. – Przepraszam, że przeszkodziłem.
– W niczym pan nie przeszkadza. Przyniósł pan szkocką?
– Nie. Bourbona.
– Poczęstuje mnie pan?
Po pytaniu zapadła długa cisza. Nie powinien zachęcać do nocnej pogawędki księżniczki, która przez trzy dni zajmowała jego myśli.
– Proszę. Coś mocniejszego dobrze mi zrobi – nalegała.
Po długim wahaniu Gabriel doszedł do wniosku, że nie zaszkodzi nalać jej łyczka, wymyślić jakieś usprawiedliwienie i szybko wrócić do pokoju.
– Oczywiście – odpowiedział.
Dopiero gdy wstała z hamaka, zauważył ładną, krótką piżamkę. Podeszła boso do balustrady, wsparła o nią ręce i zręcznym ruchem przeskoczyła na drugą stronę. Blask księżyca podkreślał zwiewność sylwetki, delikatność rysów i głębię ciemnych oczu. Wyglądała zjawiskowo.
Oczarowanemu Gabrielowi po raz pierwszy w życiu odebrało mowę.

ROZDZIAŁ DRUGI

Księżniczka długo na niego patrzyła, po czym z westchnieniem wskazała butelkę.
– Mogę?
Jej lekki owocowy zapach pobudził mu zmysły. Podał jej butelkę z wymuszonym uśmiechem.
Podziękowała, odkręciła zakrętkę i przytknęła do różanych usteczek. Upiła długi łyk i eleganckim ruchem drobnego paluszka otarła szyjkę.
– Mogę usiąść? – zapytała ze smutnym uśmiechem, który mocno go poruszył.
On też przywołał uśmiech na twarz z takim wysiłkiem, że niemal rozbolały go szczęki.
– Oczywiście.
Nadal z winem w ręku elegancko opadła na sofę w kształcie litery L, wyciągnęła przed siebie nogi i skrzyżowała je w kostkach. Podciągnięte spodenki od piżamy odsłoniły prawie całe uda. Szybko spuścił wzrok na palce stóp, najmniejsze, jakie widział u dorosłej kobiety. Pomalowała paznokcie ciemnoniebieskim lakierem, podkreślającym złocisty odcień nieprawdopodobnie gładkiej skóry.
Szybko przeniósł wzrok z powrotem na jej twarz… tylko po to, żeby znów utonąć w głębi ciemnych oczu.
Nie odrywając od niego wzroku, upiła kolejny łyk wina.
– Bez obawy, nie zostanę długo – zapewniła. – Widocznie to prawda, że nieszczęście potrzebuje towarzystwa.
– Jest Wasza Wysokość nieszczęśliwa? – zapytał bez zastanowienia.
Nie powinien jej zachęcać do rozmowy. Noc, panująca wokół cisza i blask księżyca tworzyły zbyt intymną atmosferę.
Księżniczka znowu westchnęła. Kiedy opanowała zdenerwowanie, wskazała miejsce obok siebie.
– Proszę zapomnieć o zasadach etykiety. Nie musi pan stać w mojej obecności.
Gabriel skłonił głowę, na próżno szukając wyjścia z niezręcznej sytuacji. W końcu je znalazł.
– Plebejuszowi nie wypada siedzieć przy księżniczce.
– W takim razie jako księżniczka z tego zamku zapraszam pana do zajęcia miejsca na sofie na pana własnym balkonie w pana własnych komnatach – powiedziała nieco kokieteryjnym tonem.
Kiedy w końcu spełnił jej prośbę, usiadł równie sztywno, jak wcześniej stał.
Alessia zawołała go pod wpływem nagłego impulsu. Pod wpływem drugiego przeszła przez barierkę. Teraz siedziała w ciemnościach obok rozebranego do pasa obcego mężczyzny. Nikt ich nie obserwował prócz świerszczy i innych nocnych stworzeń, ćwierkających i cykających aż do świtu.
– Nie wiedziałam, że pan został – zagadnęła, gdy zbyt długo milczał.
– Z powodu awarii silnika samolotu. Powinien zostać naprawiony do rana. Rodzice Waszej Wysokości zaoferowali mi gościnę.
– Cali moi rodzice! Uosobienie dobroci! – skomentowała z przekąsem i upiła kolejny łyk wina.
Gabriel uniósł gęstą, czarną brew, ale usta pozostały zamknięte.
Alessię ogarnęły wyrzuty sumienia z powodu nielojalnej wobec najbliższych uwagi. Gabriel nie pozwolił sobie na żaden komentarz. Z powodu dyskrecji czy braku zainteresowania? Widziała, że go pociąga, co nie oznaczało, że ją polubił. W końcu spędził trzy dni na sprzątaniu bałaganu, jakiego narobiła. Prawdopodobnie uznał ją za rozwydrzoną pannicę, nieustannie sprawiającą kłopoty. Owszem, przyniosła wstyd rodzinie, ale pierwszy raz. Zawsze stawiała obowiązek na pierwszym miejscu. Prawdopodobnie właśnie stąd wynikało jej poczucie winy, że złamała żelazną zasadę. Członkowie rodziny Berrutich nigdy nie oczerniali siebie nawzajem.
– Skąd pan pochodzi? – spytała. – Nie potrafię zidentyfikować pańskiego akcentu.
Gabriel wziął głęboki oddech. Najchętniej poprosiłby, żeby wróciła do siebie, ale nie wiedział, jak to zrobić, żeby nie obrazić królewskiej córki w jej własnym zamku. Z pewnością nie przywykła do słuchania rozkazów pospólstwa. Nie osiągnąłby szczytów dyplomatycznej kariery, popełniając tak grube nietakty.
Przynajmniej w ten sposób tłumaczył sobie swoją bierność. Szybko pulsująca w żyłach krew udowadniała, że okłamuje sam siebie. Jego serce przyspieszyło rytm już wtedy, gdy światło księżyca skąpało ją w srebrnej poświacie. Wyglądała jak nieziemski miraż. Królewska córka była wielce atrakcyjną kobietą, ale dla niego nietykalną.
– Moja matka jest Francuzką, ojciec Hiszpanem – odrzekł wyćwiczonym, obojętnym tonem. – Spędziłem dzieciństwo w Paryżu, ale byłem wychowywany jako dwujęzyczny.
– Zna pan płynnie oba języki?
– Tak.
– A mówi pan po włosku jak w swoim ojczystym… Imponujące.
Gabriel nie odpowiedział. Liczył na to, że jeżeli nie podtrzyma konwersacji, znudzi się i sama wyjdzie.
– Zna pan jeszcze inne języki? – naciskała uparcie.
Gabriel nie zamierzał jej zachęcać, ale doszedł do wniosku, że brak odpowiedzi na tak bezpośrednie pytanie byłby nieuprzejmy.
– Tak.
Ciągnięcie go za język przypominało wytaczanie krwi z kamienia, ale jego małomówność zamiast zrazić, zaciekawiła Alessię. Większość ludzi pochlebiała królewnie i robiła wszystko, żeby jej zaimponować. Pozostałym odbierało mowę z powodu jej statusu. Długoletnie doświadczenie nauczyło ją, jak szybko ich ośmielić.
Gabriel najwyraźniej nie należał do żadnej z tych kategorii. Codziennie negocjował z wysoko postawionymi osobami i prestiżowymi instytucjami. Otaczała go aura godności i autorytetu. Język jego ciała wyraźnie dawał do zrozumienia, że życzy sobie, żeby odeszła, co jeszcze bardziej ją intrygowało, bo oczy mówiły coś innego.
– Jakie? – drążyła dalej.
– Angielski, niemiecki i portugalski.
– Wszystkie biegle pan opanował? To naprawdę imponujące.
Znowu żadnej odpowiedzi.
– Czy nauka przychodzi panu łatwo?
Westchnął niemal bezgłośnie, zanim odpowiedział:
– Tak.
– Ja opanowałam angielski tylko dlatego, że chodziłam tam do szkoły. Hiszpański i francuski znam słabo, portugalskiego wcale, a niemiecki okropnie kaleczę.
Odniosła wrażenie, że dostrzegła błysk rozbawienia w jego oczach.
– Przypuszczam, że umiejętności lingwistyczne są konieczne w pana zawodzie – ciągnęła w nadal trwającej ciszy, zadowolona, że wreszcie wywołała choć cień uśmiechu na kamiennym obliczu. Nikt w życiu tak jej nie zaintrygował.
– Tak.
– Dlaczego wybrał pan karierę dyplomatyczną? Nie sądzę, żeby szkoła przygotowywała do tego zawodu.
W ciemnych oczach znowu rozbłysły iskierki rozbawienia.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel