Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Gra niewarta świeczki (ebook)
Zajrzyj do książki

Gra niewarta świeczki (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8611-4
Formatepubmobi
TłumaczAnna Dobrzańska-Gadowska
EAN9788327686114
Tytuł oryginalnyChristmas Babies for the Italian
Język oryginałuangielski
Data premiery2022-12-15
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Sevastiano Cantarelli ma z Oliverem Lawsonem rachunki do wyrównania. Gdy dowiaduje się, że Oliver od ponad dwudziestu lat ukrywa istnienie swojej nieślubnej córki Amy, postanawia wykorzystać ten fakt. Odnajduje Amy i uwodzi ją. Zabiera ją na przyjęcie do Lawsona, gdzie publicznie wyjawia tajemnicę. Nie odczuwa jednak spodziewanej satysfakcji, ponieważ przy okazji rani piękną i delikatną Amy. Sevastiano nie potrafi pogodzić się z tym, że Amy nie chce go więcej widzieć… 

 

Fragment książki

Sevastiano miał właśnie sfinalizować podbój wyjątkowo atrakcyjnej jasnowłosej modelki, gdy jego komórka rozdzwoniła się głośno. Zignorowałby niepożądany wtręt, lecz ten konkretny sygnał został zaprogramowany przez jego siostrę z myślą o tym, by nie mylił mu się z żadnym innym. Poza tym Annabel na pewno nie dzwoniłaby do niego tak późno, gdyby nie wydarzyło się coś niepokojącego.
– Przepraszam cię, ale muszę odebrać. – Sevastiano przerwał to, co robił doprawdy po mistrzowsku.
– Chyba żartujesz! – Potargana piękność przybrała nadąsany wyraz twarzy, najwyraźniej nie radząc sobie z potężnym ego.
Jednak ponieważ zwabienie do łóżka sławnego miliardera było nie lada sukcesem, zmusiła się do uśmiechu, w pełni świadoma, że kobiety uwielbiały Sevastiana i rywalizacja o jego względy była zaciekła.
Matka Natura z całą pewnością nie poskąpiła urody Sevastianowi Cantarelliemu. Miał prawie dwa metry wzrostu, był szczupły, lecz szeroki w barach i atletycznie zbudowany, więc nic dziwnego, że eleganckie garnitury projektowane przez najlepsze włoskie domy mody, w których zwykle się pokazywał, leżały na nim wprost idealnie, dyskretnie podkreślając jego sylwetkę. Dopełnieniem tego wspaniałego wzoru męskiej urody była oliwkowa cera, gęste czarne włosy i głęboko osadzone ciemne oczy, które w przyćmionym świetle lśniły jak płynny brąz.
– Annabel? – odezwał się niespokojnie.
Niestety, kompletnie nie rozumiał, co ma mu do przekazania młodsza siostra, ponieważ ta szlochała i co parę sekund krztusiła się łzami. Dopiero po dłuższej chwili udało mu się dotrzeć do sedna sprawy – chodziło o jakiś poważny rodzinny dramat, w rezultacie którego Annabel musiała opuścić należące do rodziców mieszkanie i oddać kluczyki do samochodu. Na końcu łzawej historii pojawiło się bardzo konkretne pytanie: czy Annabel mogłaby wprowadzić się do brata?
Sevastiano przewrócił oczami, zirytowany, że pytanie w ogóle padło. Annabel była jego jedyną krewną z angielskiej gałęzi rodziny, z którą chciał zachować kontakt. To ona, kiedyś nieśmiała i łagodna mała dziewczynka, pocieszająco ściskała jego rękę, kiedy ich wspólna matka nazywała go swoim „małym błędem”, a jej kolejny mąż, ojciec Annabel, wrzeszczał na niego z wściekłością.
– Przykro mi, ale muszę iść – bez wahania poinformował blondynkę. – Nic nie poradzę, to ważna rodzinna sprawa.
– Trudno, zdarza się. – Blondynka płynnym ruchem zsunęła się z łóżka i narzuciła jedwabny szlafroczek, żeby odprowadzić go do drzwi.
– Zjemy razem kolację jutro wieczorem? – zaproponował Sevastiano.
Dziewczyna była piękna, ale chociaż w jego świecie wiele kobiet było pięknych, żadnej nie udało się skupić na sobie jego uwagi dłużej niż przez miesiąc. Tak czy inaczej, uprzejmość wobec dam była dla Sevastiana czymś najzupełniej naturalnym i niepodważalnym, podobnie jak przywiązanie do przyrodniej siostry.
Jadąc limuzyną do domu, zastanawiał się, co mogło sprawić, że Annabel znalazła się w ogniu rodzinnej krytyki, bo przecież jego siostra nigdy się z nikim nie kłóciła. Sevastiano z własnej woli porzucił rodzinę Aiken i związane z nią towarzyskie kręgi i doskonale wiedział, że nikt tam za nim nie tęskni. Zawsze był dla Aikenów jedynie wstydliwym przypomnieniem, że jego matka wydała na świat dziecko innego mężczyzny. Traktowali go jak intruza, ciemnowłosego podrzutka wśród rasowych blondynów, a jego sukcesy budziły w nich skrzętnie skrywaną zazdrość i niechęć.
Sevastiano już dawno przestał się przejmować ich opiniami. Nie lubił swojej matki, snobki o charakterze wiedźmy, a tym bardziej jej spragnionego władzy męża, sir Charlesa Aikena, i nie miał kompletnie nic wspólnego ze swoim przyrodnim bratem, Devonem, pompatycznym idiotą, ale los Annabel zawsze leżał mu na sercu.
Co takiego zrobiła? Unikała wszelkich konfliktów, przestrzegała wytyczonych przez rodziców zasad i nie tylko uprzejmie, lecz przyjaźnie traktowała wszystkich, nawet najbardziej irytujących krewnych, przyjaciół i znajomych. Oczekiwania Aikenów zawiodła tylko raz, nieugięcie dążąc do zdobycia wykształcenia w dziedzinie restauracji dzieł sztuki. Jej matka chciała mieć córkę, która zostanie gwiazdą pierwszej wielkości na towarzyskim firmamencie, tymczasem los obdarzył ją spokojną, zakochaną w książkach młodą kobietą, całkowicie pochłoniętą swoją pracą w muzeum.
Co mogło doprowadzić Annabel do takiego wzburzenia? Sevastiano ściągnął brwi i cicho zaklął pod nosem. W ostatnich miesiącach dużo czasu spędził w Azji i oczywiście dużo rzadziej widywał się z siostrą, więc jego wiedza o rodzinnych sprawach była mocno ograniczona, łagodnie mówiąc.
Jednak dopiero gdy Annabel z płaczem rzuciła mu się w ramiona w holu jego pięknego domu, wylewając z siebie falę rozpaczliwych wyznań, w pełni zrozumiał, że zaniedbał ją w karygodny sposób i że sytuacja, w jakiej się znalazła, jest dużo poważniejsza, niż mógłby się spodziewać.
Annabel zakochała się do szaleństwa w znacznie starszym od niej mężczyźnie i wdała się z nim w romans. Sevastiano ze zdumieniem dowiedział się, że poznała go na jednym z przyjęć, które co jakiś czas wydawał, i że jest to Oliver Lawson, jego znajomy z kręgów zawodowych.
– Ale Oliver jest… – zaczął.
– Żonaty, wiem – weszła mu w słowo, zbyt zażenowana, żeby spojrzeć mu w oczy.
Była wysoką, smukłą blondynką o dużych, teraz czerwonych jak u angorskiego królika niebieskich oczach i bardzo jasnej cerze.
– Wiem o tym teraz, kiedy jest już za późno – uzupełniła. – Gdy się poznaliśmy, powiedział mi, że jest w separacji i zamierza wystąpić o rozwód. Uwierzyłam mu, bo niby dlaczego miałam mu nie uwierzyć? Jego żona mieszka w ich rezydencji na wsi i nigdy nie przyjeżdża do Londynu, a w jego mieszkaniu nie zauważyłam żadnych śladów kobiecej obecności. Och, Sev, wierzyłam w każde jego kłamstwo, w każdą głupią wymówkę!
– Oliver jest szefem Telford Industries, lecz właścicielką firmy jest jego żona – trzeźwo zauważył Sevastiano. – I wydaje mi się bardzo mało prawdopodobne, by miał się z nią rozwieść. Na dodatek Telford mógłby przecież być twoim ojcem… Nic dziwnego, że tak wykorzystał twoją naiwność.
– Wiek to tylko liczba – smętnie wymamrotała Annabel. – Czuję się teraz taka tania, brudna i tępa. Nigdy nie wdałabym się w ten romans, gdybym wiedziała, że on nadal jest z żoną. Nie jestem taka, wierzę w lojalność i szanuję wierność. Kochałam go, naprawdę, lecz teraz dokładnie widzę, jaką byłam idiotką. Kiedy mu powiedziałam, że jestem w ciąży, ze wszystkich sił próbował mnie nakłonić, żebym usunęła dziecko. Wydzwaniał do mnie praktycznie bez przerwy i domagał się, żebym się poddała aborcji, a w końcu przyszedł i oświadczył, że nie chce tego dziecka. Wtedy wybuchła awantura…
– Jesteś w ciąży – powtórzył cicho Sevastiano.
Robił, co mógł, by ukryć wściekłość, jaka ogarnęła go na myśl, że jakiś mężczyzna próbował sterroryzować Annabel, szczególnie mężczyzna, który wcześniej zdobył jej serce, kłamiąc i oszukując. Annabel miała dwadzieścia trzy lata, była jednak dosyć naiwna i zawsze wynajdywała usprawiedliwienia dla ludzi, którzy sprawili jej jakikolwiek zawód. Naturalnie nie powinna była decydować się na romans z żonatym mężczyzną, ale całe jej życiowe doświadczenie sprowadzało się do jednego związku podczas studiów.
Co prawda, można się było trochę dziwić, że nadal była taka ufna i łatwowierna. Matka Sebiastiano i jej ojciec nie byli sobie wierni, chociaż zawsze zachowywali się ogromnie dyskretnie. Brat Annabel był żonaty i miał dwoje dzieci, lecz od lat utrzymywał romans z zamężną kobietą. Dorastając, Sevastiano był świadkiem tylu małżeńskich zdrad, że do tej pory nie miał najmniejszego zamiaru się żenić.
Bo niby po co? Cieszył się wolnością, nie musiał brać pod uwagę potrzeb innej osoby, trudnych zobowiązań i wszelkich wynikających z nich komplikacji. Jedynymi bliskimi mu osobami byli Annabel i jego ojciec, i to całkowicie mu wystarczało. Niezależnie od tego wszystkiego, nigdy nie potraktowałby kobiety tak, jak Oliver Lawson potraktował jego siostrę.
Żaden inteligentny, aktywny seksualnie mężczyzna nie mógł nie brać pod uwagę możliwości nieplanowanej ciąży – Sev nigdy nie podejmował takiego ryzyka i był z tego dumny, jednak gdyby coś poszło nie tak, mężczyzna powinien zachować się jak odpowiedzialny dorosły i wesprzeć kobietę w dokonanym przez nią wyborze, niezależnie od swoich własnych przekonań i uczuć.
– Zdobyłam się na odwagę, pojechałam do domu i powiedziałam rodzicom o dziecku, a oni wpadli w furię. – Annabel ukryła twarz w dłoniach. – Spodziewałam się, że będą niezadowoleni, ale oni także zażądali, żebym usunęła ciążę, a kiedy odmówiłam, kazali mi się wyprowadzić z mieszkania i oddać kluczyki od samochodu. I w porządku, słowo daję, rozumiem, że jeśli nie zamierzam żyć tak, jak sobie tego życzą, nie mogę liczyć na żadną finansową pomoc z ich strony…
– Próbują cię zaszantażować – rzucił Sevastiano. – Nikt nie ma prawa domagać się, żebyś przeprowadziła aborcję, mała. Rozumiem, że chcesz urodzić to dziecko?
– Bardzo chcę. – Twarz Annabel rozjaśnił rozmarzony uśmiech. – Nie chcę mieć już nic wspólnego z Oliverem, bo to kłamca i oszust, ale nadal bardzo pragnę urodzić moje dziecko.
– Zostając samotną matką, wywrócisz swoje życie do góry nogami – powiedział ostrzegawczo. – Ale na mnie możesz liczyć, przecież wiesz. Znajdę ci jakieś mieszkanie.
– Nie chcę być od nikogo zależna. Muszę stanąć na własnych nogach, najwyższy czas.
– Możesz popracować nad osiągnięciem tego celu, lecz najpierw powinnaś odzyskać równowagę. – Sevastiano uśmiechnął się pocieszająco. – Jesteś wyczerpana, musisz się porządnie wyspać.
Annabel rzuciła mu się na szyję i serdecznie go uściskała.
– Wiedziałam, że mogę na tobie polegać, że nie jesteś taki jak inni – wyszeptała. – Ty nie przejmujesz się plotkami, reputacją i takimi tam głupstwami. Mama twierdzi, że zrujnowałam sobie życie i że teraz żaden porządny mężczyzna nawet na mnie nie spojrzy.
– To trochę dziwna opinia, jeśli wziąć pod uwagę, że wygłasza ją kobieta, która wyszła za twojego ojca, będąc w ciąży z innym.
– Och, nie myśl o tym. – Annabel podniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. – To przecież zupełnie inna sytuacja.
Miała rację, przyznał w myśli, kiedy już poszła spać. Jego matka, Francesca, miała wyjść za ojca Sevastiana, Greka, Hallasa Sarantosa, gdy wybrała się na przedślubne zakupy do Londynu i spotkała tam sir Cahrlesa Aikena. Według Annabel, Francesca i sir Cahrles zakochali się w sobie bez pamięci, chociaż matka Sevastiana wiedziała już, że jest w ciąży. Według Sevastiana, Francesca bez pamięci zakochała się w szlacheckim tytule oraz pozycji sir Charlesa, natomiast ten ostatni również bez pamięci zakochał się w pokaźnym majątku Franceski. Dwoje bardzo ambitnych, bezwzględnych ludzi o płytkich osobowościach zawarło ważny dla nich obojga związek, i tyle. Sevastiano już dawno wybaczyłby matce i ojczymowi, że dokonali takiego właśnie wyboru, gdyby nie to, że nie pozwolili mu poznać jego biologicznego ojca, który dokładał wszelkich starań, by zyskać dostęp do syna, i stale spotykał się z odmową, ze względu na reputację Franceski oraz pozycję społeczną jej małżonka, rzecz jasna.
Tak czy inaczej to, co spotkało Annabel, było w oczach Sevastiana absolutnie niedopuszczalne i niewybaczalne. Dużo starszy mężczyzna najpierw wykorzystał jego przyrodnią siostrę, a następnie poprzez zastraszenie próbował namówić ją do poddania się aborcji, całkowicie wbrew jej woli, po to, by ukryć dowód świadczący o ich romansie.
Teraz Sevastiano obiecał sobie uroczyście, że Oliver Lawson zapłaci za swoje grzechy, i to z nawiązką. Bez chwili wahania zadzwonił do jednego z najlepszych prywatnych detektywów w Wielkiej Brytanii i zlecił mu szczegółowe przebadanie życia byłego kochanka Annabel, świadomy, że każdy ma jakieś sekrety, jakieś tajemnice, które stara się ukryć przed światem. Postanowił wydobyć na światło dzienne wszystkie sekrety Olivera i poznać jego najsłabszy punkt. Nie miał cienia wątpliwości, że Lawson nie wie, że Annabel jest przyrodnią siostrą Sevastiana, ponieważ Aikenowie nie przyznawali się publicznie do pierworodnego syna Franceski.
Lawson nie miał pojęcia, jak wielki błąd popełnił, decydując się oszukać i zranić Annabel. I na pewno nie była to pierwsza pomyłka w życiu tak samolubnego mężczyzny. Sevastiano szczerze kochał swoją jedyną siostrę, której obecność była jedynym jasnym punktem w jego smutnym dzieciństwie, i zamierzał zapewnić jej oraz jej dziecku spokojne i dostatnie życie, lecz najpierw musiał ukarać Olivera Lawsona.

Nucąc cicho, Amy przełożyła kilka rzeczy na wąskiej półce zapełnionej gwiazdkowymi prezentami w niewielkim sklepiku na terenie charytatywnego schroniska dla zwierząt, w którym pracowała. Uśmiechnęła się lekko, ponieważ uwielbiała okres Bożego Narodzenia, od momentu, gdy rześki chłód w jeszcze jesiennym powietrzu ostrzegał o nadejściu zimy, po pełne niezwykłej radości dni tuż przed świętami.
Czekała na święta jak podekscytowane dziecko, pewnie dlatego, że w dzieciństwie nigdy nie dane jej było cieszyć się tymi szczególnymi chwilami. W jej domu nie było świątecznych zwyczajów, kartek, podarunków ani potraw. Matka Amy nie znosiła Bożego Narodzenia i nie chciała obchodzić świąt, w żaden sposób. W gruncie rzeczy pewnie nie należało się temu dziwić, bo to właśnie w tym okresie wielka miłość Lorraine Taylor opuściła ją praktycznie bez słowa, pozostawiając na łasce losu i skazując na życie samotnej matki. Lorraine nigdy nie wróciła do siebie po tym gorzkim rozczarowaniu. Nigdy nie powiedziała też Amy, kim był jej ojciec. Potworna kłótnia, którą Amy wywołała jako trzynastolatka, domagając się informacji o ojcu, głęboko wstrząsnęła i matką, i córką.
– W ogóle cię nie chciał, nie chciał nawet wiedzieć o twoim istnieniu! – krzyknęła w końcu Lorraine. – Chciał, żebym się ciebie pozbyła, a gdy odmówiłam, zostawił mnie! To wszystko twoja wina! Gdyby nie ty, na pewno by mnie nie zostawił! Gdybyś przynajmniej była chłopcem, może by się tobą zainteresował, pomyślał, że może być z ciebie jakiś pożytek, ale nie, w jego oczach byłyśmy tylko ciężarem, którego nie potrzebował!
Po tej awanturze stosunki Amy z matką, i tak niezbyt serdeczne, zaczęły się stopniowo pogarszać. Nastolatka wpadła w złe towarzystwo w szkole, przestała się uczyć, oblała egzaminy i w rezultacie prawie przekreśliła swoje nadzieje na przyszłość. Na szczęście nie wpakowała się w poważne kłopoty, lecz jej matka wpadła w taką wściekłość, że w odpowiedzi na telefon ze szkoły, by przyszła porozmawiać o postępowaniu córki, zadzwoniła do opieki społecznej. Ostatecznie Amy wylądowała w rodzinie zastępczej i przebywała tam do czasu, aż zaprzyjaźniona sąsiadka, która zawsze darzyła dziewczynkę sympatią, zobowiązała się nią zająć pod warunkiem, że Amy zacznie znowu przestrzegać zasad dobrego zachowania.
Minęło kilka lat, zanim Amy w pełni wróciła do równowagi po tym nieszczęśliwym okresie. Już nigdy nie zamieszkała z matką, która umarła nagle, kiedy Amy miała osiemnaście lat. Dopiero wtedy odkryła, że ojciec, który opuścił Lorraine i ją samą, przez cały czas wspierał je finansowo. Chociaż nigdy nie mieszkały w żadnej bogatej dzielnicy, a Lorraine nie pracowała, co roku miała dosyć pieniędzy na letnie wakacje i całkiem kosztowną garderobę. Po śmierci Lorraine Amy nie mogła uwierzyć, jak dużymi sumami dysponowała jej matka przez wszystkie lata jej dzieciństwa, starając się jak najmniej wydawać na utrzymanie córki. Finansowa pomoc skończyła się wraz ze śmiercią Lorraine. Amy dowiedziała się od prawnika, że jej biologiczny ojciec nie życzył sobie żadnych kontaktów z córką i pragnął zachować anonimowość.
Aimee, tak brzmiało imię, które widniało w jej akcie urodzenia. Aimee, czyli „Ukochana”. Amy skrzywiła się z gorzkim rozbawieniem, bo przecież była niechcianym dzieckiem, niekochanym przez żadne z rodziców. Może jej matka uznała to imię za romantyczne, a może, nadając je córce, pielęgnowała jeszcze w sercu nadzieję, że jej ukochany jednak do niej powróci.
Tak czy inaczej, roztrząsanie smutnej przeszłości nie leżało w naturze Amy. Cordy, sąsiadka, która otworzyła przed nią drzwi swojego domu i ukoiła jej cierpienie, nauczyła ją, że z minionych nieszczęść trzeba czerpać naukę i śmiało patrzeć w przyszłość. Jeszcze jako dziecko Amy zajrzała któregoś dnia do schroniska dla zwierząt w okolicy, gdzie mieszkała z matką, i szybko zaczęła je regularnie odwiedzać. Cordelia Anderson była weterynarzem i prowadziła lecznicę na terenie schroniska; była niezamężną starszą kobietą, która bez reszty poświęciła się opiece nad chorymi i niechcianymi zwierzętami, przywracając im zdrowie i znajdując dla nich nowe domy.
Przyjęła do siebie Amy, kiedy ta była w fatalnym stanie, i namówiła ją, by wróciła do szkoły. Próbowała także naprawić stosunki między Amy z jej matką, lecz niestety Lorraine Taylor nie była tym zainteresowana. Kiedy Amy zdała w końcu egzaminy ze wszystkich wymaganych przedmiotów, Cordy przyjęła ją jako praktykantkę do lecznicy.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel