Grecja i ty
Przedstawiamy "Grecja i ty" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE EKSTRA.
Zac Adamos na prośbę swojego przyjaciela, księcia Marca Zanettiego, ma poznać się bliżej pracującą w jego firmie Rose Hill. Rose jest poszukiwaną od lat bliźniaczką żony księcia. Zanim zostanie przedstawiona rodzinie królewskiej, Marco chciałby wiedzieć, kim jest dziewczyna wychowywana przez ojca oszusta. Już przy pierwszym spotkaniu z nią obawia się, czy będzie obiektywny, ponieważ Rose robi na nim wrażenie jak żadna inna kobieta. Wspólny wyjazd do Grecji – wbrew zamierzeniu – nie ułatwi zadania…
Fragment książki
Szarpiący nerwy hałas uderzył go, gdy tylko wyszedł z gabinetu.
– Theos! – wymamrotał.
Jak coś tak małego mogło robić tyle hałasu? Gdy przekazywano mu dziecko, było cichutkie, mówiła jedynie kobieta z opieki społecznej. Podała mu małe zawiniątko, ale Zac nie miał odwagi go od niej wziąć. Lubił wyzwania, lecz to było zbyt trudne. Niania przejęła dziecko.
Czuł, że oblał pierwszy test. Zobaczył jedynie kosmyk ciemnych włosów na tle koca, w który zawinięte było dziecko. Czy przypominało ojca, czy matkę? Zac nie wiedział. Wciąż nie wszedł nawet jeszcze do pokoju dziecinnego...
Mały Declan tak wcześnie stracił rodziców! Zac był zdecydowany zapewnić mu wszystko co najlepsze.
Na razie jednak mimo luksusowego pokoju i doskonałej niani, mały nieustannie płakał i nie chciał spać. Niania zapewniała, że niemowlę nie jest chore, a sytuacja jest normalna. Opinię tę potwierdził zresztą, bardzo protekcjonalnym tonem, pediatra o światowej renomie, polecony przez lekarza Zaca. Okazało się, że za odpowiednią cenę można sobie zapewnić domową wizytę każdego eksperta…
Jeśli ostatnie kilka dni nauczyło Zaca czegokolwiek, to tego, że jakikolwiek wysiłek, by odciąć się od dźwięków wydawanych przez sześciotygodniowe dziecko, był bezcelowy.
Przechodząc przez swój penthouse w drodze do prywatnej windy, starał się nie zauważać wszechobecnych śladów obecności niemowlaka, ale było to niemożliwe. Na jego ulubionym skórzanym fotelu leżał stos świeżo wypranych dziecięcych ubranek, a na wcześniej nieskazitelnej powierzchni niskiego stołu ze szklanym blatem znajdowały się smoczki. Nadepnął na wilgotny ręcznik na podłodze i zacisnął zęby, bez powodzenia próbując odciąć się od wbijających się w uszy decybeli.
Zac lubił porządek. Jego życie było podzielone na część służbową i prywatną, nie było między nimi bałaganu. Dzieci do tego nie pasowały, toteż nie planował dzieci. Lubił też przestrzeń i choć londyński penthouse nie dorównywał wielkością jego innym domom, to ponad tysiąc metrów kwadratowych minimalistycznego wnętrza pod prestiżowym adresem zaspokajało jego potrzeby. Do tej pory.
Wydawało się, że przekształcenie jednego z apartamentów gościnnych w pokój dziecinny i sypialnię dla niani nie zaburzy uporządkowanego życia Zaca. On będzie wciąż miał swoją przestrzeń i zapewni też dobre życie dziecku. Nie nosiło jego wadliwego DNA, więc nawet z nim jako rodzicem miało szansę na normalne życie.
Wciąż nie mieściło mu się w głowie, że rodzice małego Declana – najlepszy przyjaciel Zaca – Liam i jego młoda żona Emma zginęli. Zac nie miał nawet czasu na to, by oddać się żałobie, zbyt zajęty kwestiami opieki nad noworodkiem. Nie miał pojęcia, dlaczego Liam wybrał go na opiekuna prawnego dla swego syna. Zac nie uważał tej decyzji za pragmatyczną.
Ale Liamem zawsze kierował się sercem, nie rozumem. Gdy Zac zobaczył go po raz pierwszy, Liam opróżniał kieszenie, by zapełnić puszkę na cele charytatywne, której inni studenci wchodzący do baru nawet nie zauważali. Zac postawił mu potem piwo, gdy Liamowi zabrakło pieniędzy. Od tego momentu Liam nazywał go Aniołem Stróżem.
Byli jeszcze studentami, gdy Liam został pierwszym pracownikiem Zaca po tym, jak ten zauważył lukę na rynku i kupił swoją pierwszą nieruchomość, by wynajmować ją zamożnym studentom.
Później, gdy Liam założył własną firmę IT, Zac był jego pierwszym klientem, nie dlatego, że był czyimkolwiek Aniołem Stróżem, ale dlatego, że Liam był najlepszy w tym, co robił.
Anioł Stróż z pewnością nie czuwał nad Liamem i Emmą, gdy jadący naprzeciwko nich kierowca ciężarówki dostał ataku serca i zjechał na przeciwległy pas ruchu. Zginęli oboje. Został tylko Declan. Przeżył dzięki temu, że urodził się przedwcześnie i wciąż był zbyt słaby, by rodzice mogli zabrać go ze szpitala.
Za to teraz miał bardzo mocne płuca, pomyślał Zac i zaczął rozważać wady i zalety przeprowadzki do hotelu, dopóki dziecko nie przestanie płakać. I wtedy dostrzegł kolorowy stos. Tego mu tylko brakowało!
Zanim zdążył zawołać Arthura, ten stał już u jego boku. Gdyby Zac wierzył w takie rzeczy, powiedziałby, że facet jest medium, ale to, w co wierzył, to skuteczność. A Arthur, były wojskowy, może i zaokrąglił się o kilka centymetrów, odkąd odszedł ze służby, ale nie stracił nic ze swojej wojskowej postawy ani niezrównanego talentu do rozwiązywania problemów.
– Jakiś problem, szefie?
– Co to jest? – Zac wskazał palcem kolorowe kartki.
– Kartki urodzinowe. Mnóstwo życzeń, szefie.
Zac starał się nie obchodzić swoich urodzin, odkąd skończy osiemnaście lat. Niestety, jego rodzina nie przyjmowała tego do wiadomości. Każdego roku napływały nowe koperty z życzeniami i zaproszeniami na kolacje, które zwykle wiązały się z balonami, pijackimi przemowami i próbami zeswatania go z kimś. Zac nakazał Arthurowi zapełniać spotkaniami służbowymi jego kalendarz w dniach poprzedzających jego urodziny.
– Próbujesz być zabawny?
– Próbuję załagodzić sytuację – odpowiedział mężczyzna, krzywiąc się, gdy rozległ się kolejny ryk. – Pokojówka jest nowa. Myślała, że wykazuje inicjatywę – kontynuował cierpko. – Usunąłem banner z biblioteki, a balony od pańskiej siostry... – przerwał, marszcząc brwi.
– Nie ma znaczenia, której – uciął Zac.
Lista możliwości była długa. Zac miał mnóstwo sióstr, siostrzenic i siostrzeńców. Miewał trudności z dopasowaniem dziecka do rodzica. Wszyscy byli bardzo rodzinni i próbowali wciągnąć Zaca do tego pęczniejącego kręgu.
Jego najmłodsza przyrodnia siostra miała dziesięć lat, a najstarsza dwadzieścia dziewięć. Najstarsza i kilka pomiędzy nimi miały własne dzieci z kolejnych małżeństw i spoza nich. Byli też partnerzy, którzy mieli potomstwo z poprzednich związków.
Zac trzymał się z dala od tej opery mydlanej, nie dlatego, że nie dbał o swoją rodzinę. Dbał, ale oni nie znali granic. Dzielili się wszystkim, a jego niezdolność do odpowiadania tym samym raniła ich. Jego zdaniem, emocjonalny dystans służył obu stronom tego równania. Rodzina jednak uważała, że Zac zmieni zdanie, gdy znajdzie odpowiednią kobietę.
On był pewien, że tak się nie stanie. Jego matka znalazła właściwą osobę w Kairosie, jego ojczymie, a i tak skończyło się to katastrofą. Świetnie pamiętał krzyki i kłótnie, a potem, co gorsza, całkowitą ciszę, gdy małżonkowie przeszli do fazy obojętności. I nie było to doświadczenie, którego by wyglądał.
Po ostatecznym polubownym rozwodzie, ojczym Zaca, Kairos, ponownie się ożenił. Miał czwórkę dzieci. Karczemne awantury pomiędzy Kairosem, a jego żoną pozwalały Zacowi sądzić, że to dzieci stanowiły powód, dla którego małżeństwo przetrwało.
Kairos traktował Zaca jak własne dziecko, ale Zac zawsze wiedział, że nim nie jest – ta świadomość nigdy go nie opuszczała. Wszyscy wiedzieli, że Kairos nie jest jego biologicznym ojcem, a od czasu do czasu w mediach pojawiały się spekulacje na temat tego, kto nim naprawdę był. Czy jakiś dociekliwy dziennikarz pewnego dnia połączy kropki i odkryje sensacyjną prawdę?
Był na to przygotowany, ale wiedział, że jego matka nie. Twarz, którą prezentowała światu, nie zdradzała jej słabości. Ucieczka przed ojcem, by uratować Zaca, była dziełem odważnej i dumnej kobiety. Gdyby prawda wyszła na jaw, ludzie postrzegaliby ją jako ofiarę, a to byłby dla niej najgorszy koszmar.
Prawdę znali tylko Kairos, Zac i jego matka, więc nikt z zewnątrz nie zdawał sobie sprawy z tego, jak hojny był Kairos, traktując Zaca jak syna. Wychowanie dziecka innego mężczyzny jak swojego zawsze jest czynem chwalebnym. Co dopiero dziecka takiego jak on… To wymagało wielkiego człowieka, którym był jego ojczym. Ten grecki potentat w branży żeglugowej był sprawiedliwy dla wszystkich swoich dzieci lub, jak to określali jego biologiczni potomkowie, wredny i skąpy dla ludzi, na których powinno mu zależeć najbardziej. Kairos zamierzał rozdzielić swój majątek pomiędzy różne organizacje charytatywne. Uważał, że dzieci powinny radzić sobie same, tak jak on. Zac poczuł ulgę, gdy ojczym ogłosił swoją wolę. Brak złotego spadochronu oznaczał równocześnie brak oczekiwań i ograniczeń. Mógł być wreszcie sobą. W przeciwieństwie do swojego przyrodniego rodzeństwa, Zac łaknął sukcesu.
Dorastając, Zac spędzał czas głównie z Kairosem, który krążył między Grecją, Londynem i domem w Norwegii, który eufemistycznie nazywali chatką. Kolejni trzej mężowie jego matki nie przepadali za rosłym, nabuzowanym hormonami nastolatkiem. Z matką i dziećmi, które miała z każdym ze swoich kolejnych mężów, widywał się rzadko.
A mimo to siedmioro przyrodniego rodzeństwa, siostrzeńcy i siostrzenice, których liczba rosła z roku na rok, wszyscy oni wysyłali mu kartki urodzinowe i świąteczne.
– Przepraszam, ten hałas wyprowadza mnie z równowagi. – Wziął głęboki oddech.
– Co do hałasu, szefie... – odchrząknął Arthur. – Niania złożyła wypowiedzenie, najwyraźniej jakaś sytuacja rodzinna.
Zac zamknął oczy i policzył do dziesięciu... Co ma zrobić z tym dzieckiem? Po raz pierwszy w życiu Zac czuł, że problem go przerasta.
Liama już nie było. To wciąż do niego nie w pełni docierało. Dzięki ciężkiej pracy Liam mógł się cieszyć spełnionymi marzeniami: zbudowaną od podstaw firmą informatyczną, piękną żoną i upragnionym dzieckiem.
Ostatnim razem, gdy rozmawiał z Liamem, jego przyjaciel jechał do szpitala odebrać Emmę.
– Mówiłem ci, że się z nią ożenię, pamiętasz, Zac, kiedy weszła do baru?
– Rzeczywiście, a ja się śmiałem. Bo tylko głupcy i Liam wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia.
– Em też się śmiała. Myślała, że oszalałem... – wspominał, a jego głos był ciepły, gdy mówił o swojej żonie. – Emma nie chce wracać do domu bez dziecka, ale muszą zatrzymać Declana jeszcze przez kilka dni. Zostaniesz ojcem chrzestnym, prawda, Zac?
Na podłogę spadła kartka, jedna z tych jaskrawych, domowej roboty. Pochylił się i podniósł ją, zgniatając w dłoni, odpychając od siebie dźwięk głosu przyjaciela i zastanawiając się, czy nadejdzie czas, kiedy nie będzie w stanie go sobie przypomnieć.
Wepchnął zmiętą kartkę do kieszeni spodni, po czym gestem wskazał na resztę.
– Wyrzuć je.
– Jasne. – Arthur zaczął zbierać kartki. – A niania?
– Skontaktuj się z agencją... nie, ja to zrobię.
Przynajmniej będzie mógł im powiedzieć, jak bardzo jest z nich niezadowolony.
W podziemnym garażu Zac właśnie usiadł za kierownicą swojego wypasionego samochodu, gdy zadzwonił telefon. Zerknął na numer wyświetlający się na ekranie i wyłączył silnik, po czym przełączył aparat na tryb głośnomówiący.
– Zły moment? – usłyszał.
– Nie, w porządku, Marco.
Liam był jego pierwszym pracownikiem, a Marco jego pierwszym dobrze... bardzo dobrze sytuowanym najemcą w czasach studiów. Jedyne dwie przyjaźnie, które przetrwały z czasów studenckich.
– Przepraszam, że nie mogłem być na pogrzebie. Kate źle się czuje w ciąży…
– Liam by zrozumiał – uciął Zac.
Książę Marco Zanetti od razu przeszedł do rzeczy, co Zac zawsze u niego cenił.
– Potrzebuję twojej pomocy, Zac. Wiem, że masz teraz dużo na głowie z dzieckiem... Jak ci idzie?.
– Pracujemy nad tym.
– Zrozumiem, jeśli mi odmówisz.
– Jak mogę pomóc? – spytał Zac, doskonale wiedząc, że gdyby sytuacja się odwróciła, książę Renzoi zrobiłby dla niego wszystko, bez zadawania pytań.
Historia, którą opowiedział mu Marco, okazała się nieprawdopodobna.
– Więc Kate została adoptowana? – W głowie Zaca pojawił się obraz pięknej rudowłosej żony jego przyjaciela. – Nigdy nie wiedziała, że ma siostrę bliźniaczkę? To musiał być szok.
– Jednojajową – podkreślił Marco. – Kiedy małżeństwo się rozpadło, ona została z ojcem, a Kate z matką.
– Jak oni to zrobili? Ciągnęli zapałki? – Nie był ojcem, nie w prawdziwym tego słowa znaczeniu, ale dla Zaca pomysł rodziców dzielących rodzinę jak kolekcję płyt był niezrozumiały.
– Zadawałem sobie to samo pytanie – przyznał Marco, a jego głos stwardniał, gdy dodał: – Akta, które widziałem, sugerują, że matka była zdesperowana, by zatrzymać obie dziewczynki, ale ojciec zagroził walką o opiekę. Sam się przyznał, że rozdzielił je, by ukarać ich matkę, powiedział jej, że on dostanie obie, bo udowodni, że ona jest niezdolna do pracy.
Zac przeklął i dodał:
– Ale na pewno nie miałby szans!
– Prawdopodobnie nie, ale wiedziała, jak przekonujący potrafi być i czy mogła zaryzykować utratę obojga dzieci? – westchnął Marco. – Fatalny wybór.
– Zmarła?
– A on odmówił przyjęcia Kate z powrotem – powiedział gorzko Marco. – Zawsze wydawała mu się marudna – to jego słowa. Chociaż to odrzucenie okazało się szczęściem dla Kate. Zaadoptowali ją cudowni ludzie i miała wspaniałe dzieciństwo.
– Przyjemniaczek – zauważył Zac sardonicznie. – A czego teraz chce?
– Już niczego. – Głos Marca był jak lód. – Ale Kate chce znaleźć siostrę.
– Chcesz, żebym to ja ją odnalazł?
Marco dysponował praktycznie nieograniczonymi możliwościami. Zac pomyślał, że książę zleca poszukiwania jemu, by uniknąć wycieku informacji w pałacu.
– Wiem, gdzie ona jest – powiedział Marco. – Ale zanim powiem o tym Kate, chciałbym... – zawahał się. – Jej ojciec jest prawdziwym draniem, a Kate bardzo to przeżywa. Chcę najpierw mieć pewność, że ta jej siostra jest… Czy ona nie jest przypadkiem…
– Oszustką jak ojciec? – podsunął przyjacielowi Zac.
Sam nieustannie zastanawiał się nad tym, czy to geny, czy natura decydują o ludzkim charakterze. Spędził młodzieńcze lata na obserwowaniu, czy sam nie jest nosicielem skażonych genów swego ojca, dopóki nie uświadomił sobie, że jeśli czai się w nim potwór, to nic na to nie poradzi. Był, jaki był, jedyne, co mógł zrobić, to nie przekazać wadliwych genów własnym dzieciom.
– Spotkanie z ojcem bardzo rozstroiło Kate, a ta ciąża nie jest łatwa. Chcę się tylko upewnić, że Kate się nie rozczaruje.
– Więc chcesz, żebym ją sprawdził i co dalej? – Zac zmarszczył brwi. – Mam ją spłacić, jeśli jest jakiś problem?
Zac dostrzegał logikę tego planu. Z nim działającym jako pełnomocnik Marca, tamten miałby możliwość zaprzeczenia i czyste ręce, gdyby jego żona się dowiedziała.
– Spłacić ją? Nie, Zac, nie chcę, żebyś ją spłacał! Nie okłamuję Kate.
Najwyżej oszczędnie dawkuję prawdę, pomyślał złośliwie Zac, ale nic nie powiedział.
– Nasz związek opiera się na szczerości – pompatycznie stwierdził Marco.
Zac skrzywił się cynicznie. Nawet małżeństwa uważane za szcześliwe, jak to jego ojczyma i jego czarującej drugiej żony, opierały się na półprawdach i kompromisach.
– Chcę tylko, żeby Kate wiedziała, czego się spodziewać tym razem, żeby była przygotowana, bez przykrych niespodzianek. Będzie na mnie wściekła jak diabli, że czekam z tym do porodu – przyznał ze śmiechem. – Ale jej ciśnienie krwi jest niepokojące. Chcę, żeby miała spokój.
– Jeśli są jakieś trupy w szafie, których twoi ludzie nie odkryli… – zaczął Zac.
– Nie proszę cię o szukanie brudów – odparł książę. – Ich ojciec nie był przestępcą, po prostu oszukiwał przez całe życie. Mogło to jakoś na nią wpłynąć.
Zac rozumiał, dlaczego Marco uznał, że wszystko zależy od wychowania – przyjęcie poglądu, że odpowiedzialne jest DNA, oznaczałoby, że jego żona również jest skażona.
– Mój ojczym jest święty i jakoś to nie przeszło na mnie, Marco.
– Masz swoje momenty. Wiem, że to ty byłeś anonimowym inwestorem, który ratował Liama na początku, kiedy mógł upaść.
– Wiedziałem, że mu się uda – zniecierpliwił się Zac. – Nie było w tym żadnego ryzyka ani altruizmu.
– Nie martw się, nie powiem nikomu, że masz serce.
– Słuchaj, Marco, naprawdę nie widzę, czego mogę się dowiedzieć, poza umówieniem się z nią na randkę...
Lekkość zniknęła z głosu Marca, którego ton stał się zimny jak lód, gdy odparł:
– Nie chcę, żebyś się z nią umawiał, Zac, jesteś ostatnim mężczyzną na świecie, z którym bym ją umówił... Trzymaj ręce przy sobie!
Zac nie obraził się za ten ton i nie widział sensu w bronieniu swojej reputacji. Wszyscy wiedzieli, że jego związki opierają się wyłącznie na seksie. Umawiał się tylko z kobietami, które też takie miały zamiary.
Nie chciałby, żeby ktoś taki jak on umawiał się z jego szwagierką.
– W porządku. Więc co mam zrobić?
– Chcę wiedzieć, czy jest szczera, czy jej charakter jest... Tak się składa, że świetnie się nadajesz, by ją poobserwować, Zac.
Zac uśmiechnął się lekko do siebie na słowo „obserwować”, które niosło ze sobą wyraźny komunikat „Patrz, nie dotykaj”. Marco nie musiał się martwić. Na świecie było wystarczająco dużo kobiet, by nie szukać takiej, z którą wiązałyby się komplikacje.
– Nie do końca rozumiem jak.
– Pracuje dla ciebie.
– Jesteś tego pewien? – spytał z niedowierzaniem. Na pewno rozpoznałby identyczną bliźniaczkę Kate Zanetti.
– Tak, jest opiekunką w jednym z waszych żłobków. Pomyślałem, że może mógłbyś się rozejrzeć, zobaczyć, jaką ma reputację w miejscu pracy. Czy jest godna zaufania. Czy mogłaby sprawić, że Kate będzie...
– Nieszczęśliwa? – Obecnie szczęście żony wydawało się głównym priorytetem Marca.
– Tak właśnie. Wysil mózgownicę.