Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Honor dżentelmena
Zajrzyj do książki

Honor dżentelmena

ImprintHarlequin
Liczba stron272
ISBN978-83-291-2117-0
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788329121170
Tytuł oryginalnyMarriage Deal with the Earl
TłumaczEwelina Grychtoł
Język oryginałuangielski
Data premiery2025-11-18
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Honor dżentelmena" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ROMANS HISTORYCZNY.
Byli nierozłączni, ale ich przyjaźń nie przetrwała próby czasu. Po latach Quinton odszukuje Susannę, teraz szanowaną wdowę, i proponuje jej małżeństwo. Jest cenionym lekarzem, lecz gdy niespodziewanie odziedziczył tytuł, londyńska elita coraz jawniej wypomina mu skandaliczne pochodzenie. Dawna przyjaciółka pomogłaby mu zaistnieć na salonach i nawiązać korzystne znajomości. Małżeństwo rozwiązałoby też kłopoty finansowe Susanny, która żyje na granicy ubóstwa. Po ślubie szybko staje się jasne, że łączy ich coś więcej niż czułość na pokaz. Honor nakazuje Quintonowi dotrzymać warunków umowy, ale nie broni odważniej adorować żony w nadziei, że to ona zrobi pierwszy krok…

Fragment książki

Serce Susanny zatrzepotało. Nagle ujrzała Quintona w innym świetle. Naprawdę był wyższy, niż zapamiętała, a jego spojrzenie wciąż było zdystansowane, ale kiedy otwierał okno, jego mięśnie napięły się w sposób, od którego zmiękły jej kolana.
Ale nie. Niemożliwe, żeby to powiedział. Musiała się przesłyszeć. 
- Wyjdziesz za mnie?
Zorientowała się, że nadal trzyma go za rękę. Zapewne zbyt mocno. Jego dłoń była duża i bardziej szorstka, niż Susanna się spodziewała, a jednak wciąż w jakiś sposób delikatna. Spojrzała na ich złączone palce, nadal oszołomiona.
- Czy… powiedziałam coś, co sugerowało, że tego oczekuję? - zapytała, puszczając jego rękę i cofając się.
- Nie.
Nie chciała sprawiać wrażenia, że jest zainteresowana małżeństwem. 
- Quintonie, zawsze uważałam cię za bliską mi osobę. Cenię sobie twoją przyjaźń, jednak nie szukam zalotników. Być może właśnie z tego powodu unikałam spotkań towarzyskich. Nie chciałam sprawiać wrażenia kobiety zainteresowanej powtórnym małżeństwem.
- Rozumiem, ale proszę, rozważ moją propozycję. Pewnie cię zaskoczyłem, jednak nie widzę powodów, by zwlekać, bo jestem pewien, że podjąłem dobrą decyzję.
- Raz już wyszłam za mąż. Nie tego się spodziewałam. Powiedziałabym wręcz, że liczyłam na coś całkowicie przeciwnego.
- A on oczywiście twierdził, że cię kocha?
- Tak. Byłam pewna, że odwzajemniam te uczucia. Teraz jednak zdaje mi się, że to było chwilowe niedomaganie umysłu. Straciłam zdolność logicznego rozumowania.
- Wdowieństwo ci służy.
- Wdowieństwo to stan, który odpowiada mi bardziej niż małżeństwo. 
- Tylko że teraz ani ja, ani ty nie oczekujemy miłości. Właściwie to w ogóle nie wierzę w jej istnienie. Byłabyś doskonałą hrabiną.
- Hrabiną? - Susanna przełknęła ślinę, przez moment absurdalnie przerażona tą ideą. Po chwili zdołała się opanować. - No tak, ale chodzi o samą kwestię małżeństwa. To mnie niepokoi.
- Nazwałbym to raczej układem. Małżeńską spółką.
- Między nami? - Susanna wskazała na niego, po czym dotknęła własnej piersi. - Ty i ja?
- Tak. Pokazywalibyśmy się razem publicznie Chciałbym, żeby wszyscy wierzyli w naszą więź. Ludzi to nie zdziwi, bo przecież przyjaźniliśmy się w dzieciństwie. Chcę, by wszyscy myśleli, że pobraliśmy się z miłości. Prowadziłabyś dom, organizowałabyś wydarzenia towarzyskie. Pieniądze nie stanowią problemu. A ja mógłbym kontynuować pracę jako lekarz, pomagając ludziom z nizin społecznych.
- To niezbyt bezpieczne. - Susanna zmrużyła oczy. – Udając zakochane małżeństwo, możemy w końcu sami uwierzyć, że łączy nas prawdziwe uczucie.
Quinton sprawiał wrażenie, jakby rozumiał jej obawy. Przez dłuższą chwilę przyglądał jej się uważnie. Co dziwne, wcale nie czuła się nieswojo pod tym badawczym spojrzeniem.
Przerwało im pojawienie się jej syna, który wbiegł do pokoju ze zniszczoną piłką w rękach. 
- Zobacz, mamo! Rozpadła się. Mogę dostać nową?
- Porozmawiamy o tym później - odparła Susanna i przygryzła wargę, bo wiedziała, że nie ma pieniędzy na nową zabawkę. Jej ojciec potrzebował każdego pensa, żeby dokonać niezbędnych napraw w domu. Guwernantka, Celeste, zgodziła się pracować bez zapłaty. Prawie wszyscy służący pracowali za darmo. Naprawa przeciekającego dachu była ważniejsza niż zakup nowej piłki.
- Idź do babci, Christopherze, za chwilę do was dołączę. - Poklepała syna po ramieniu i delikatnie popchnęła w stronę drzwi.
- Dobrze, matko.
Obawiała się tego, co będzie, kiedy nadejdzie czas, by Christopher nauczył się czytać. Mogła jedynie ufać, że pójdzie mu lepiej niż jej. Celeste nie mogła go nauczyć, bowiem była Francuzką i kiepsko sobie radziła z angielskim.
Susan była świadoma tego, jak bardzo małżeństwo z Quintonem mogło pomóc jej rodzinie. Gdyby okazało się, że Christopher odziedziczył jej ułomność, to pieniądze i pozycja Quintona zapewniłyby mu dostatnie życie. Jej ojca nie było stać na opłacenie nauczyciela dla chłopca, który miał już sześć lat. 
Nie zamierzała wyjawiać, że nie umie czytać. Gdyby Quinton dowiedział się, że jest analfabetką, pewnie cofnąłby swoje oświadczyny. Dwie różne guwernantki próbowały nauczyć ją czytać, niestety bezskutecznie. Tymczasem jej siostrom czytanie nie przysparzało najmniejszych problemów.
Gdyby wyszła za mąż po raz drugi, prawda szybko wyszłaby na jaw. Walton drwił z niej z tego powodu, nie zamierzała znów przez to przechodzić. 
Była szczera wobec Waltona, sądziła, że w pełni ją zaakceptował. Jednak po ślubie, gdy tylko pojawiała się najmniejsza różnica zdań, lekceważył jej argumenty, twierdząc, że jest nierozgarnięta. Cenił jedynie jej urodę, a kiedy była w ciąży z Christopherem, stwierdził, że straciła nawet to.
Spojrzała Quintonowi w oczy, niepewna, czy może mu zaufać. Nie zawsze opływał w luksusy. Pamiętała jego opowieści o życiu na ulicy i przypomniała sobie swoje zdumienie, kiedy próbowała nauczyć go etykiety. 
- Po tym, jak zacząłeś częściej odwiedzać stryja, zapytałeś mnie raz o etykietę - powiedziała.
- Zapytałem, czy do wicehrabiego należy mówić "milordzie".
- Wybacz, byłam wówczas taka przemądrzała. Wyrecytowałam całą listę zasad.
- Byłaś uprzejma.
Znów zapadło milczenie.
- Mam nadzieję, że teraz też jestem uprzejma, ale muszę być całkowicie szczera.
- Chcę, żebyś była ze mną szczera.
- Będziesz oczekiwał dziedziców… - Potrząsnęła lekko głową.
- Kwestia dziedzica nie jest problemem. W przeciwnym wypadku nie składałbym ci tej propozycji.

- Odprowadzisz mnie do powozu? - zapytał Quinton, widząc, że Susanna jest zakłopotana swoją odmową. - Tym razem nie stracimy kontaktu.
Wiedział, że to nieprawda. Już teraz w jego życiu było więcej ludzi niż kiedykolwiek wcześniej.
Był zaskoczony, gdy odziedziczył tytuł hrabiowski. Nie znał nikogo z rodziny ojca. Dopiero około dziesiątego roku życia odkrył, że ojciec jest młodszym synem hrabiego. Jego ulubionym zajęciem były pijackie imprezy. 
Stary hrabia, dziadek Quintona, nigdy nie pogodził się ze skandalicznym małżeństwem swojego syna i nie uznał też wnuków - Quintona oraz jego młodszego brata, Eldona. Po jego śmierci tytuł przeszedł na najstarszego syna hrabiego, stryja Quintona. Stryj był chorowity i zgryźliwy. Nie znosił własnego syna z powodu jego porywczości, egoizmu i skłonności do nadużywania alkoholu. Natomiast ojciec Quintona co prawda uznał starszego z braci za syna, ale uparcie twierdził, że młodszy Eldon nie jest jego potomkiem. Kiedy Quinton zapytał o to matkę, prychnęła i odparła, że ojcem Eldona jest ten, kto akurat najbardziej jej pasuje.
Quinton chciał zostawić to wszystko za sobą, a małżeństwo z Susanną zdecydowanie by pomogło, ale nie miał jej za złe, że odrzuciła jego oświadczyny.
Ukłonił się i zrobił krok w tył.
- Nie odchodź… - Zawahała się. - Sama nie wiem.
- Mogę przygotować dla ciebie umowę do wglądu. Nigdy więcej nie musiałabyś się o martwić o pieniądze.
- Martwią mnie nie tyle szczegóły finansowe, co te, których zwykle nie ma w umowie. Czy mieszkalibyśmy razem? - Jej policzki poróżowiały.
- Twój pokój należałby tylko do ciebie, nigdy nie wszedłbym tam bez twojego zaproszenia. Możemy to zapisać w umowie, jeśli chcesz.
- Musisz zrozumieć mój punkt widzenia.
- A ty powinnaś zrozumieć, że ja też złożyłem sobie pewne obietnice. Nie wierzę w miłość, w naszym małżeństwie nie będzie żadnych intymnych aktów. Namiętność należy trzymać na wodzy, bo tylko niszczy ludzi.
- Cóż, w moim małżeństwie także nie było zbyt wiele intymności. - Susanna wzięła głęboki oddech. – Nasz związek byłby dla mnie korzystny, ale trudno mi zrozumieć, co ty byś dzięki temu zyskał.
- Pragnę żony, która będzie wypełniać obowiązki hrabiny, zarządzać domem, która uczyni mnie szanowaną głową rodu. Żadnych kłótni, chcę spokojnego, cichego domu. Wzajemnego szacunku.
- To wysokie wymagania.
- Zamierzam nosić mój tytuł z godnością. Mam wielu przyjaciół spoza wyższych sfer. Chcę, by czuli się u mnie akceptowani. Sam zaś chcę być szanowany w najwyższych kręgach mimo mojej profesji.
- Nikt nie powinien patrzeć na ciebie z góry tylko dlatego, że leczysz ludzi.
- Moim problemem jest pogodzenie obowiązków towarzyskich z obowiązkami wobec moich pacjentów. Przy takiej liczbie osób i spraw wymagających mojej uwagi, jest to trudne. Moja żona pokazywałaby się ze mną w towarzystwie, dzięki czemu zyskałbym odpowiedni status. Mężczyzna odwiedzający podejrzane dzielnice może wzbudzać podejrzenia, ale jeśli ma w domu szanowaną żonę, uniknie krzywdzących ocen.
- Mój mąż miał w domu żonę. Przez chwilę. - Susanna przewróciła oczami i potrząsnęła głową. - Raz już zaufałam niewłaściwej osobie. Rozczarował mnie mąż, jego rodzina i cóż, nawet moi rodzice… Tylko lokajowi nie mam nic do zarzucenia, bo próbował mnie ostrzec. Teraz chcę po prostu spokojnego życia dla mojego syna.
- To zrozumiałe, a ja jestem w stanie mu je zapewnić.
- Ale dlaczego wybrałeś mnie? Z pewnością jest wiele kobiet, które uznałyby cię za doskonałą partię.
- Wiele kobiet uważało mojego ojca za dobrą partię, a moja matka podobno podobała się wielu mężczyznom. "Wiele" nie zawsze jest gwarancją spokojnego życia. Chcę, żeby w moim domu panował taki sam ład i porządek, jak w moim kawalerskim mieszkaniu. Ledwie przeprowadziłem się do bogatszej dzielnicy, natychmiast zostałem osaczony przez tłum klakierów. No i teraz mam dalej do moich dawnych przyjaciół.
- Nie jestem kłótliwą osobą, ale to niemal niemożliwe, aby dwie osoby żyły pod jednym dachem bez żadnych nieporozumień.
- A twoi rodzice?
Susanna nie odpowiedziała od razu.
- Często odwiedzałeś moich rodziców, kiedy ojciec był chory - powiedziała wreszcie. - Spałeś w naszym domu i czuwałeś przy jego łóżku.
- Tak. To było najcichsze miejsce, w jakim kiedykolwiek przebywałem.
- A gdy przyjeżdżały moje siostry?
- To nadal był najspokojniejszy dom, w jakim kiedykolwiek spałem. Owszem, twoje siostry bardzo się troszczyły o to, czy ojcu nie jest zimno i czy to przeciąg mu szkodzi, i na ogół miały odmienne zdanie na ten temat…
- Zatem rozumiesz, co mam na myśli - powiedziała Susanna. - Rodziny się sprzeczają.
Quinton zaśmiał się i skłonił głowę, a jego oczy rozbłysły.
- To była rozmowa, a nie kłótnia.
Susanna zacisnęła usta.
Quinton bacznie ją obserwował. Po raz pierwszy wydała mu się niezłomna.
- Inni członkowie mojej rodziny mogą także potrzebować wsparcia. Finanse rodziców… nie są w najlepszym stanie.
- Zajmę się tym.
- Czy będziesz dobry dla mojego syna? Czy będziesz traktować go życzliwie? Nie jak ciężar?
Quinton powoli wypuścił powietrze.
- Nie oświadczyłbym ci się, gdybym zamierzał źle traktować ciebie, twoje dziecko albo twoich rodziców. Nie przypuszczam jednak, że twój syn stanie się częścią mojego życia.
- Dlaczego?
- Ma guwernantkę, która się nim opiekuje, zatem nie widzę powodu, by nasze drogi często się krzyżowały. Mieszkalibyśmy w różnych częściach domu.
- Na różnych piętrach? - Susanna zastanowiła się. - To mogłoby wiele ułatwić.
- Oboje pragniemy spokoju.
- Tak.
- W takim razie jaka jest twoja decyzja?
Susanna ujęła dłonie Quintona. Przeczuwał, co zamierza powiedzieć. 
- Po prostu nie mogę – szepnęła. – Doceniam twoją propozycję, ale już byłam mężatką. Nie chcę wchodzić w kolejny związek…
- ... z kimś, kogo nie kochasz? 
Kobiety często mówiły mu o miłości, ale wiedział, że to nieprawda. Jego matka wielokrotnie deklarowała miłość do synów, ale zwykle dla niego i Eldona oznaczało to jedynie kolejne rozczarowanie.
Tylko ciotka nigdy nie opowiadała takich bzdur i tylko ona zawsze była wobec niego w porządku.
- Nie to miałam na myśli. Zresztą uważam, że związek oparty jedynie na emocjach nigdy nie będzie udany.
- Tak, emocje potrafią być złudne.
- Czyli rozumiesz mnie?
- Tak.
Rozumiał. Widział, jak miłość niszczy wszystko, czego dotknie. 
Równie zdradliwy mógł być fizyczny akt. Quinton odebrał od życia bolesną lekcję, aż wreszcie zaakceptował celibat i nauczył się tak żyć. Nie zamierzał pozwolić, by kierowały nim popędy.
Zdusił te prymitywne żądze, a kiedy w jego życiu pojawiała się pokusa, skupiał się na pracy. 
- Miło było znów cię zobaczyć, Quintonie. Przypomniałeś mi szczęśliwsze czasy. Szczególnie dobrze wspominam dzień, w którym cię poznałam. Byłeś moim rycerzem. Uratowałeś moją lalkę, kiedy inni chłopcy się ze mnie śmiali. Pójdę teraz po matkę. Ucieszy się na twój widok.
- Zaledwie zwykłym rycerzem, a nie księciem? - zażartował.
- Byłeś dla mnie dobry. 
- Mogłabyś poradzić się innych, zapytać, czy jestem dobrym kandydatem na męża. 
Susanna zerknęła niepewnie na listę, którą jej wręczył.
- Tak - przyznała, po czym podniosła na niego błagalne spojrzenie. - Musisz zrozumieć, to nic osobistego. Po prostu poprzysięgłam sobie, że nigdy więcej nie wyjdę za mąż.
- Właściwie to nie chcę, żebyś myślała o sobie jako o żonie. a ja nie chcę myśleć o sobie jako o mężu. Jestem lekarzem i hrabią. To wypełnia moje życie po brzegi. Mam gospodynię, która doskonale prowadzi dom, ale nie może odprawiać lub zabawiać gości czy towarzyszyć mi podczas wydarzeń towarzyskich. To byłaby twoja rola,
- Nie umiałabym być nieuprzejma wobec gości.
- Wiem. Uprzejmość jest dla ciebie tak naturalna, że nawet jej nie zauważasz. Czy rozważyłabyś propozycję małżeństwa, gdybym przedstawił ci opinię osób, których zdanie sobie cenisz?
Susanna zastanawiała się przez chwilę.
- Możliwe.
- Po pierwsze, twojego ojca. Po drugie, twojej matki. Po trzecie, twoje własne.
- Nie umiałabym zdecydować, który mężczyzna nadaje się na męża.
- Czy zgodzisz się jeszcze to przemyśleć? Wrócę jutro po twoją ostateczną odpowiedź.
- Zastanawiałam się przez całe miesiące, nim pierwszy raz wyszłam za mąż.
- Susanno. - Quinton ujął jej dłoń. - Jeśli nie będziesz w stanie do jutra podjąć decyzji, nie będę naciskał.
- Czyli jutro znów nas odwiedzisz?
- Oczywiście.
***
Susanna obserwowała, jak Quinton odjeżdża.
Quinton. Lekarz, który nie musiał już pracować, ale wciąż chciał leczyć ludzi. Hrabia, który nigdy nie zrozumiałby jej analfabetyzmu. A zarazem człowiek, który mógłby zrobić tak wiele dla jej syna.
Wiedziała, że jest w stanie pełnić obowiązki hrabiny. Zawsze bez problemu odnajdywała się w towarzystwie. Przebywanie wśród ludzi dawało jej wielką radość.
Udała się do saloniku matki. Starsza pani jak zawsze siedziała w wielkim fotelu, na który ledwo starczyło miejsca w pomieszczeniu, a Christopher galopował wokół niego, udając konia. 
- Och, co za mądry chłopiec! Tak bardzo go kocham. - Matka Susanny uścisnęła wnuka, gdy obok niej przebiegał. Christopher wywinął się, uśmiechając się od ucha do ucha.
- A ja kocham babcię. Pozwala mi skakać po łóżku. Nie jest wredna jak Celeste.
Matka Susanny zmarszczyła brwi.
- Zapominasz o naszej zasadzie. Jeśli nie masz o kimś nic miłego do powiedzenia, lepiej milczeć. A twoja guwernantka jest dla ciebie dobra.
- Ale nie pozwala mi skakać po łóżku.
- Christopherze, nie powinieneś skakać po łóżku ani mówić źle o Celeste. A teraz znajdź pokojówkę i pokaż jej poprutą piłkę - powiedziała Susanna. - Zapytaj ją, czy gdzieś w domu jest inna.
Christopher wygalopował z pokoju, rżąc głośno.
Matka Susanny odprowadziła go wzrokiem.
- Musisz zwrócić uwagę Celeste, żeby karciła go, kiedy zaczyna źle mówić o ludziach. Tyle plotek jest nieprawdziwych. Trzeba od najmłodszych lat go uczyć, by ich nie powtarzał.
- Pamiętasz Quintona, matko? 
- Tak, to ten lekarz.
- Odwiedził nas dzisiaj, ale już poszedł.
- No cóż, w takim razie żałuję, że nie miałam okazji się z nim zobaczyć. To prawda, za młodu był trochę łobuzem, ale teraz jest dobrym lekarzem, a od niedawna też hrabią. - Matka Susanne wstała, poprawiła loki, ułożyła chustę na ramionach i wygładziła spódnicę.
- Chce, żebym za niego wyszła. Nie wiem, co robić.
- Och… To jest… - Matka podskoczyła i klasnęła. - Mój Boże! To wspaniała wiadomość. Christopher będzie żył w wielkiej posiadłości!
- Ależ matko! - zaprotestowała nerwowo Susanna. - Quinton i ja przyjaźniliśmy się jako dzieci, ale kręciłaś nosem, kiedy rozmawiałam z nim zbyt długo. Później spędził u was wiele czasu, kiedy ojciec dochodził do siebie po chorobie. Wiem, że pomógł i tobie, gdy cierpiałaś na bóle ramion. Ale od kiedy został lekarzem, aż do dzisiaj nie zamieniłam z nim słowa na osobności. I oczywiście nie kochamy się - dodała, wiedząc, że ten argument przekona matkę, która często ubolewała nad losem niekochających się małżeństw.
- Też coś! - prychnęła matka.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel