Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Jak oprzeć się pokusie / Namiętny poker
Zajrzyj do książki

Jak oprzeć się pokusie / Namiętny poker

ImprintHarlequin
Liczba stron320
ISBN978-83-276-8443-1
Wysokość170
Szerokość107
Oprawamiękka
Tytuł oryginalnySeducing His Secret WifeHow to Live with Temptation
TłumaczKatarzyna CiążyńskaKrystyna Rabińska
Język oryginałuangielski
EAN9788327684431
Data premiery2022-05-26
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Jak oprzeć się pokusie

Jeśli Tobias i Allegra chcą odziedziczyć udziały po zmarłej inwestorce, muszą na miesiąc zamieszkać w jej nadmorskiej willi. Dlaczego Esmae postawiła ten warunek? Może domyślała się, że są sobą zafascynowani, tylko to ukrywają? Tobias podejrzewał, że to sprawka Allegry, z którą kiedyś spędził namiętną noc, a potem z nią zerwał. Nigdy jednak nie przestał jej pożądać...

Fragment książki

Przed skrętem z bulwaru Biscayne w Szóstą Ulicę w Miami Allegra Mallory zerknęła w lusterko wsteczne swojego nowego wspaniałego kabrioletu. Puls jej przyspieszył na widok jadącej tuż za nią lśniącej czarnej terenówki należącej, była tego prawie pewna, do miliardera Tobiasa Hunta. Świadczyła o tym tablica rejestracyjna z literami HUNTS, nawiązująca do nazwy firmy Hunt Security.
Tobias. Wysoki, wspaniale zbudowany ponurak z lodowato szarymi oczami, rzeźbionymi kośćmi policzkowymi i mocno zarysowaną szczęką. Mężczyzna, z którym dwa lata temu spędziła jedną namiętną noc.
Ogarnęła ją irytacja i napięcie, którego nie chciała analizować ani definiować. Mocniej zacisnęła dłonie na kierownicy. Ostatni raz widziała Tobiasa kilka dni temu na pogrzebie ciotecznej babki, Esmae. Naturalnie omijała go szerokim łukiem, co nie było trudne, gdyż w ceremonii uczestniczył tłum ludzi. Niestety dzisiaj podczas odczytywania testamentu w kancelarii prawnej, na które Tobias, wnuk męża Esmae, również został wezwany, już nie będzie to możliwe.
Zatrzymała się na światłach. Ponownie spojrzała w lusterko wsteczne. Tobias wciąż siedział jej na ogonie. Osaczyły ją wspomnienia. Wciąż była zła na siebie za to, że wbrew postanowieniu, że nie da się namówić na przygodę, uległa ostatniemu mężczyźnie na świecie, do którego powinna się zbliżać.
Co prawda nie sądziła, że to będzie przygoda tylko na jedną noc. Była wówczas głupia i łudziła się, że Tobias, w którym od kilku lat skrycie się kochała, jest tym jednym jedynym i że ta noc będzie początkiem czegoś głębokiego i prawdziwego. Że stworzą związek taki jak małżeństwo jej rodziców.
Nie mogąc się oprzeć pokusie, jeszcze raz zerknęła w lusterko. Poranne słońce odbijało się w ciemnych okularach Tobiasa, lecz na jedno mgnienie ich spojrzenia spotkały się. Dreszcz przebiegł jej po skórze. Umknęła wzrokiem w bok.
Nie, nie, Tobias jej nie pociąga, nie podnieca. Napięcie, jakie odczuwa, to stres spowodowany odejściem Esmae i bliską perspektywą poznania treści testamentu.
Kilka dni po tamtej wspólnie spędzonej nocy Tobias dał się sfotografować z olśniewająco piękną i bogatą Francescą Messeną. Matka Allegry, w obawie, że córka mogłaby nabawić się kompleksu niższości, posłała ją do psychoterapeuty. Później Allegra już z własnej woli poddała się rozmaitym terapiom alternatywnym, które miały pomóc jej wyzbyć się wspomnień i nauczyć rozładowywać gniew.
Jedna z owych terapii, skoncentrowana na przebaczaniu, polegała na przepisywaniu sentencji i aforyzmów o darowaniu win, a następnie paleniu zapisanych kartek. Pisanie politycznie poprawnych formułek i zwrotów przychodziło jej z trudem, ale palenie kartek sprawiało ogromną frajdę.
Zanim kuracja dobiegła końca, osiągnęła cel: wyleczyła się z Tobiasa. Zdołała również zrobić rekonesans w branży spa, której zamierzała się poświęcić.
Światła się zmieniły. Allegra przecięła skrzyżowanie. W ostatniej chwili dostrzegła znak skrętu i dwadzieścia sekund później wjeżdżała do podziemnego garażu w wieżowcu, w którym znajdowała się niezwykle droga kancelaria prawna zajmująca się sprawami Esmae.
Świadoma, że Tobias jedzie za nią praktycznie zderzak w zderzak, zahamowała przy bramce, odebrała kwit, przyspieszyła i zaczęła pilnie się rozglądać. O tej porze znalezienie wolnego miejsca graniczyło z cudem.
Jej matka pomodliłaby się, aby Pan Bóg znalazł dla niej miejsce parkingowe, ale pod tym względem Allegra różniła się od Paige Mallory z domu Toussaint, rozpieszczonej jedynaczki, byłej Miss Piękności Luizjany. Według niej Pan Bóg jest zbyt zajęty sprawami świata, aby zawracać mu głowę takimi drobiazgami.
Po chwili kątem oka zauważyła jakiś ruch z prawej strony. Nie wiedziała, czy samochód parkuje, czy wyjeżdża, lecz zaryzykowała i skręciła w prawo, Tobias natomiast pojechał prosto i przestał deptać jej po piętach. Dobre i to.
Jej radość trwała jednak krótko, gdyż drzwi samochodu otworzyły się i wysiadła z niego młoda ładna kobieta z córeczką ubraną w różowy trykot, z włosami zebranymi na czubku głowy i wpiętymi w nie spinkami ze sztucznymi diamencikami.
Allegra przypomniała sobie billboardy ustawione na podjeździe reklamujące konkurs piękności dla dziewczynek. Na jedno mgnienie przeniosła się do własnego dzieciństwa i konkursów, w których sama brała udział. Przestała dopiero, gdy skończyła szesnaście lat. Oświadczyła wówczas, że nigdy już nie włoży różowego trykotu ani sztucznej biżuterii, nawet gdyby była trupem.
I zagroziła, że jeśli po śmierci ktoś ubierze ją w taki kostium, będzie go po nocach straszyć.
Matka znalazła wtedy konkurs dla uczennic szkół średnich, w którym można było wygrać nagrodę pieniężną – i odłożyć na przyszłe studia – do tego samochód i prawdziwe brylanty. Zastanawiała się pełne pięć sekund.
Ostatecznie zgarnęła pieniądze, samochód i brylanty. Najmniej cieszyła ją srebrna korona, ale w chwilach chandry lubiła ją wkładać, by poprawić sobie humor.
Z niesłabnącym optymizmem ruszyła dalej. Gdzieś musi być wolne miejsce, automat nie wydałby kwitu, gdyby nie było, myślała. Musi tylko je znaleźć przed Tobiasem…
Jest! Daleko przed nią zapaliły się tylne światła samochodu. Ktoś wyjeżdżał. W tej samej chwili z jej lewej strony coś mignęło. Lśniąca czarna bestia Tobiasa ruszyła prosto do upatrzonego celu.
Poczuła uderzenie adrenaliny. Pochodziła z rodziny przestrzegającej zasad dobrego wychowania. Ojciec i czterej starsi bracia zawsze otwierali kobietom drzwi i przepuszczali je przed sobą. Zaproszenia wysyłano pocztą, nie esemesem. Kolacje jadano przy stole, przy każdym nakryciu leżała lniana serwetka. Ważne rozmowy prowadzono w cywilizowany sposób, twarzą w twarz.
Powinna zachować się jak należy, czyli uprzejmie poczekać i pozwolić Tobiasowi zająć wolne miejsce.
Ale dwa lata temu Tobias nie zachował się wobec niej jak należy. Zamienił noc pełną namiętności w przygodę bez znaczenia i dwa dni później zerwał z nią przez telefon.
Przez telefon!
Zacisnęła zęby i zanim zmieniła zdanie, nacisnęła pedał gazu.

Tobias gwałtownie zahamował, gdy biały kabriolet z napisem Madison Spas z boku raptownie skręcił i wśliznął się na upatrzone przez niego miejsce.
Nawet gdyby wjeżdżając do miasta nie rozpoznał lanserskiego auta, musiałby chyba być ślepy, aby nie rozpoznać właścicielki.
Allegra Mallory.
Była Miss Piękności, umieszczona przez znaną influencerkę Buffy Hamilton tuż za nią samą na drugim miejscu w rankingu „Która z was poślubi miliardera”.
Może nie była to informacja, którą powinien znać cierpiący na syndrom wypalenia były agent służb specjalnych, a obecnie dyrektor generalny korporacji z branży ochroniarskiej, pomyślał ponuro, niemniej znał ją, gdyż zetknął się z obiema kobietami.
Sześć miesięcy temu Buffy, zaintrygowana jego awansem do stratosfery miliarderów, po tym, jak postępowanie spadkowe ostatecznie dobiegło końca, zaprosiła go na luksusowy jacht ojca. Nie chciał jednak spędzać tam weekendu tylko we dwoje, więc odmówił.
W przeciwieństwie do niej Allegra, która pojawiła się w jego życiu sześć lat temu, nigdy nigdzie go nie zaprosiła. Wystarczyło jednak trzeźwe spojrzenie ciemnych oczu i ruchy pełne gracji, aby wywrócić jego świat do góry nogami.
Widok opalonych łydek i seksownych szpilek, szmaragdowej sukienki i krótkiego żakiecika podkreślającego figurę sprawił, że krew zaczęła szybciej krążyć w jego żyłach.
Od paru lat usilnie się starał zdusić w sobie fascynację cioteczną wnuczką Esmae. Oczarowała go, gdy przyjechała do Miami zaledwie kilka tygodni po tym, jak zamieszkał tu z ówczesną dziewczyną, Lindsay. Dwa lata temu, kiedy rozstał się z Lindsay, bo nie potrafił zapomnieć Allegry, jego fascynacja była tak samo niszcząca i podobnie dojmująca. Właśnie wtedy uległ pokusie i spędził z nią jedną noc.
Wiedział, że przekroczył wyraźnie zaznaczoną linię. Stał się taki jak ojciec.
James Hunt nie sprawdzał się ani w dobrym małżeństwie, ani w niedobrym romansie. Matce Tobiasa zniszczył życie. Zostawił ją, potem zaangażował się w serię romansów ze znanymi pięknościami. Piętnaście lat temu zginął w wypadku samochodowym. Alicia Hunt zachorowała na serce i sześć miesięcy później zmarła.
Tobias czytał dokumentację medyczną, znał język fachowy, jakim takie dokumenty są pisane, ale dla niego przyczyną śmierci matki było złamane serce.
Jechał dalej, lecz sceny z tamtej nocy z Allegrą osaczyły go, rozpraszały i przeszkadzały w szukaniu wolnego miejsca.
Gorąca noc, niebo iskrzące się gwiazdami, drzwi do domku na plaży otwarte, aby wpuścić do środka chłodną morską bryzę. Szum fal, naga Allegra śpiąca jak dziecko w pomiętej pościeli.
Zacisnął dłonie na kierownicy, odegnał natrętnie powracające obrazy przypominające o tej jedynej rzeczy, którą zrobił wbrew danemu sobie słowu, że nigdy jej nie zrobi. Postąpił jak wszyscy mężczyźni z rodu Huntów, porzucił trwały związek o mocnych podstawach dla wschodzącej gwiazdy salonów.
Konsekwencje tamtego błędu do tej pory nie dawały mu spokoju. Lindsay była w ciąży, o czym żadne z nich jeszcze nie wiedziało. Poroniła dzień po tym, gdy przespał się z Allegrą. Mimo zapewnień, że to nie jego wina, Tobias wiedział, że gdyby wtedy z nią został, dziecko może by przeżyło.
Dwa lata temu, dręczony wyrzutami sumienia, oparł się pokusie romansu z Allegrą, którą, był przekonany, kusiłyby legendarne miliardy Huntów, i zerwał z nią kontakty. Tamta noc przeszła do historii. A teraz Allegra przyjechała, aby wysłuchać treści testamentu.
Przyjechała odebrać, co jej się należy.
Dzwonek telefonu przerwał mu rozmyślania o tym, jaką część majątku Huntów Esmae zapisała swej jedynej wnuczce. Nacisnął ikonę na ekranie komputera terenówki. Dzwonił JT, jego kolega z wojska.
- Samolot się spóźnił. Zrób coś, żeby Phillips nie zaczął beze mnie.
Tobias za skarby świata nie chciał stracić ani chwili ze spotkania. Esmae miała pięć procent udziałów w wartej wiele miliardów firmie, którą jego rodzina zbudowała od zera. A arystokratyczna rodzina Mallorych miała na koncie długi rejestr oszustw. To oni podstępem ograbili jego rodzinę z majątku.
- Serio podejrzewasz, że Esmae zostawiła swoje udziały Allegrze? – zapytał JT. – Przecież to majątek Huntów…
- Weszła w ich posiadanie, ponieważ po ślubie mój dziadek nie spieszył się ze zmianą testamentu. Zmarł nagle w wypadku na łodzi.
Prawdziwy przekręt miał jednak miejsce znacznie dawniej, jeszcze w poprzednim pokoleniu. Pradziadek Tobiasa, Jebediah, pracował jako parobek na ranczu Alexandry Mallory. Razem kupili kawałek ziemi i zostali wspólnikami. Trzy lata później, w środku suszy i gorącego romansu, Alexandra zniknęła. Dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Prawnik, który podzielił ziemię, jakimś cudem przekazał Alexandrze część, która wkrótce potem okazała się jednym z najbardziej roponośnych pól naftowych w Teksasie. Rodzinie Tobiasa przypadła zupełnie bezwartościowa działka.
Zdusił w sobie irytację. JT był rekinem, jednak chociaż ich przyjaźń trwała długo, w firmie był nowicjuszem i nie zdążył poznać wszystkich szczegółów historii obu rodzin.
- Gdyby Esmae zechciała być uczciwa w sprawie tych udziałów, dwadzieścia lat temu przyjęłaby propozycję mojego ojca, który chciał je odkupić. Odmówiła. Na szczęście dwa lata przed śmiercią dziadek przepisał na niego dziewięćdziesiąt pięć procent udziałów. Inaczej zamiast Hunt Securities mielibyśmy Mallory Securities.
- Ale przecież Esmae obiecała ci…
- Owszem, ale to było wtedy, kiedy byłem jedynym spadkobiercą. Dwa lata temu, kiedy Allegra przeprowadziła się na stałe do Miami, Esmae zmieniła testament i nikomu go nie pokazała. – Zamilkł i powiódł wzrokiem po rzędach zaparkowanych aut. – Wiedziała, że zmiany mi się nie spodobają. Z jakiego innego powodu trzymałaby je w tajemnicy?
Puls mu przyspieszył na widok Allegry wsiadającej do windy. Odwróciła głowę, ich spojrzenia się spotkały. Sekundę później drzwi kabiny się zasunęły. Teoria, że go nie zauważyła i przypadkiem zajęła jego miejsce parkingowe, runęła. Skręcił i wjechał na kolejny poziom, gdzie na pierwszy rzut oka sytuacja wyglądała równie beznadziejnie.
- Udziały w Hunt Security powinny przypaść mnie – stwierdził – ale nie jestem jej krewnym, natomiast Allegra jest. A kiedy ktoś z Mallorych wkracza na scenę, nie wiadomo, czym to się skończy. – Najboleśniej przekonał się o tym jego pradziadek Jebediah. – Nie zapominaj, że Esmae sfinansowała spa Allegry. I że Allegra towarzyszyła jej w ostatnich miesiącach życia.
Na chwilę zaległa cisza.
- Naprawdę uważasz, że Allegra byłaby zdolna do czegoś takiego? Czytałem te sensacyjne historie w internecie, ale nie zapominajmy, kto je wypisuje. Buffy Hamilton. Daj spokój…
Tobiasowi panowanie nad nerwami przychodziło z coraz większym trudem, co było dziwne, bo nigdy nie tracił kontroli nad sobą, szczególnie w stosunkach z JT. Razem służyli w Afganistanie. Jeśli komuś ufał, to właśnie jemu.
- Spotykałeś się z Buffy, więc chyba ją znasz.
- Mówisz jak Julia. Spędziłem weekend na jachcie jej ojca – burknął JT. – To co innego.
Julia była dziewczyną JT, z którą niedawno zerwał. Tobias ściągnął brwi.
- Nie mówiłeś, że przez to zerwaliście.
- Nie przez to. Powiedzmy, że były jeszcze inne… - JT zająknął się – inne powody, ale tak, Julia miała pretensje o moją znajomość z Buffy.
- Czy to znaczy, że był ktoś jeszcze?
JT, przystojny wysoki opalony blondyn, syn potentata w branży nieruchomości na Florydzie, nigdy nie miał trudności ze znalezieniem „następnej” dziewczyny.
- Niezupełnie. Interesowałem się kimś, ale to nie była Buffy.
- Wracajmy do rzeczy – Tobias odezwał się beznamiętnym tonem. – Sześć miesięcy temu Esmae zrobiła Allegrę beneficjentką swojego sekretnego testamentu. To znaczy, że zrobiła coś, co mnie się nie spodoba. Cokolwiek to jest, Allegra tkwi w tym po uszy.
- Rozumiem, że Esmae była skryta. Ale po prostu nie wydaje mi się, aby Allegra należała do takich, co wykorzystują umierającą krewną.
Tobias zesztywniał. Ostatnim razem, kiedy rozmawiał z JT o testamencie, byli zgodni. Teraz zaś JT mówił, jak gdyby dołączył do fanklubu Allegry.
- Nie wiedziałem, że ją znasz.
I że dałeś się oczarować.
W słuchawce zaległa cisza.
- Eee… tak się składa, że… spotkaliśmy się ze dwa razy. Julia jest klientką jej spa. Była u nas na kolacji z innymi znajomymi.
Dla Tobiasa nie ulegało teraz wątpliwości, że JT dał się oczarować.
Zrezygnował z poszukiwań miejsca na najwyższym piętrze, zjechał niżej i nareszcie dostrzegł jakiś ruch. Ktoś wyjeżdżał.
- Domyślam się, że to było przed zerwaniem z Julią.
Znowu chwila pełnej napięcia ciszy.
- Raczej mało prawdopodobne, żebym zaprosił Allegrę, gdyby było inaczej.
- Racja – przyznał Tobias. – To już byłaby randka.
JT i Julia rozstali się miesiąc temu. Tobias zaczął się zastanawiać, czy Allegra podjęła wyzwanie Buffy i próbuje złapać JT na haczyk.
- Poprosiłem, żebyś był obecny podczas odczytywania testamentu tylko dlatego, że moim zdaniem coś się szykuje. Inaczej bym cię nie fatygował. Zobaczymy się za parę minut.
Z tymi słowami Tobias się rozłączył.
JT i Allegra. Tego się nie spodziewał.
Po moim trupie, zdecydował.
Zbiegiem okoliczności wolne miejsce, jakie znalazł, od kabrioletu Allegry dzieliły tylko dwa samochody.
Zerknął na zegarek. Miał ponad dziesięć minut spóźnienia. Zaklął w duchu. Wysiadł i zablokował zamki. W windzie przypomniała mu się ostatnia rozmowa z Esmae, która nawet w wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat była uparta, apodyktyczna i przebiegła.
Mallory do szpiku kości.
Z aluzji, jakie od czasu do czasu wtrącała do rozmowy, zorientował się, że zrobiła jakiś trik z testamentem. Odmowa pokazania mu go potwierdziła tylko jego przypuszczenia.
A obecność Allegry podczas dzisiejszego oficjalnego odczytania testamentu świadczyła, że wprowadzone zmiany dotyczą właśnie jej.
Drzwi windy rozsunęły się. Tobias wysiadł i po chwili znalazł się w gabinecie adwokata. Spojrzał na Allegrę i poczuł napięcie w całym ciele.
Ani czas i odległość, ani poczucie winy, nie osłabiły namiętności. Szukał i znajdował kobiety, które były idealnymi partnerkami, tak jak Lindsay, lecz wciąż pragnął tylko jej. Natychmiast przywołał w pamięci wszystkie związki między kobietami z rodziny Mallorych i mężczyznami z rodu Huntów.
Alexandra Mallory spała z Jebediahem, potem go okantowała. To pierwszy cios.
Siedemdziesiąt lat temu Esmae uniknęła bankructwa, wydając się za jego dziadka Michaela. To drugi cios.
Esmae była piękna, ale Allegra z bujnymi włosami, delikatnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i pełnymi ustami była wprost olśniewająca.
Mimo to nie ma takiej możliwości, aby pozwolił jej kontynuować tradycję poprzedniczek.
Nie z nim.
Trzeciego ciosu nie będzie.

Namiętny poker

Pasją Justina jest poker. Lubi też pracę i kobiety. Ale małżeństwo? Nigdy. Pewnego wieczoru po rozgrywce w Vegas spotyka w kasynie kobietę, która go uwodzi. Po wielu drinkach biorą spontaniczny ślub. Potem spędzają pełną świetnego seksu noc. Ranek przynosi jednak otrzeźwienie – Justin budzi się w łóżku sam. Postanawia odnaleźć żonę, mimo że nic o niej nie wie oprócz tego, że jest znakomitą kochanką...

Fragment książki

Las Vegas, Nevada

Niewiele było rzeczy na tym świecie, które odciągnęłyby Justina Linga od stołu do pokera.
Kochał tę grę. Strategię, psychologię i emocje wywoływane każdym rozdaniem. Nie przeszkadzało mu też, że częściej wygrywał, niż przegrywał. Co prawda nie potrzebował pieniędzy, bo był miliarderem, współwłaścicielem znanej firmy Redhawk/Ling, więc choć wygrana była lukratywnym zwycięstwem, dla niego najważniejszy był sam fakt wygranej.
Plusem było to, że wygrywał dość często, by dostawać zaproszenia na największe prywatne rozgrywki i popularne turnieje. Kochał pokera i kiedy przeznaczał weekendy na tę grę, w zasadzie nic nie mogło odwrócić jego uwagi od trzymanych w ręce kart.
Dlatego nie potrafił sobie wytłumaczyć, co robi przy barze obok seksownej piękności o kruczoczarnych włosach.
Była wysoka i szczupła, a jej seksapil polegał na pewności siebie, głębszej niż sugerowałyby powierzchowne oznaki zewnętrzne w rodzaju niebotycznie wysokich szpilek czy makijażu. Ta kobieta miała w sobie coś, co kazało zabiegać o jej względy.
Zauważył ją w przerwie, kiedy mijała prywatne pokoje do gry i kierowała się do holu kasyna. Ona też go dostrzegła. Ich spojrzenia spotkały się na kilka sekund, a ponieważ w jej oczach dojrzał odwzajemnione zainteresowanie, spieniężył wygraną i ruszył za nią do małego smętnego baru.
- Mogę pani postawić drinka? – Nie tracił czasu. Zawsze podążał za tym, czego pragnął, a ta kobieta go zauroczyła.
Obejrzała się, lustrując go od stóp do głów, i zatrzymała spojrzenie na włosach, których strzyżenie kosztowało go czterysta dolarów. Potem przeniosła wzrok na jego twarz, a jemu się zdawało, że w jej oczach o barwie espresso znów dojrzał błysk zainteresowania. Poza tym jej twarz niczego nie zdradzała.
Kobieta odwróciła się z powrotem w stronę telewizora na tyłach baru, gdzie pokazywano właśnie mecz piłki nożnej.
- Stać mnie na to, żeby kupić sobie drinka. – Sięgnęła po jeden z trzech stojących przed nią kieliszków z alkoholem i wypiła go jednym haustem.
- Jestem tego pewien – odparł, odwracając się tak jak ona na stołku i skupiając wzrok na ekranie.
Widział ją jednak kątem oka i stwierdził, że jest spięta, mimo to nie próbowała odejść. Dodało mu to odwagi.
- Prawdę mówiąc, myślę, że to pani powinna mi postawić drinka.
Minęło kilka sekund. Cisza przeciągała się niekomfortowo. Justin zastanowił się, czy się nie przeliczył, dostrzegając wyzwanie w sposobie, w jaki kobieta się poruszała. Gdyby był hazardzistą, a przecież był, postawiłby wszystko na to, że złapała przynętę.
W tym momencie kobieta się zaśmiała.
To nie był chichot ani śmiech do rozpuku. Jej wargi ułożyły się w seksowny łuk, a niski chropawy głos kazał mu pomyśleć o Kathleen Turner, najlepszej starej whisky i tajemnicach zdradzanych szeptem w mroku, zagubionych w pościeli. Odwrócił się do niej twarzą.
- Ze mnie się pani śmieje? – Udał urażonego i sam się roześmiał. – A jeśli chciałem pani postawić drinka za moje ostatnie dwadzieścia dolarów?
Prychnęła i na dokładkę przewróciła oczami, po czym postukała palcem w jego zegarek.
- Rolex Cosmograph Daytona 40 mm. Może pan kupić ten bar, więc nie obawiam się, że wyczyści pan sobie konto, kupując najlepszą whisky.
Do diabła. Tajemnicza dama połknęła przynętę, ale na haczyku pozostał sam.
- Skąd zna się pani na zegarkach? Jest pani jubilerką? – Oparł się o bar i przysunął trochę bliżej, nawet nie udając, że nie jest pod wrażeniem.
Machnęła ręką lekceważąco.
- Paul Newman nosił taki sam, kiedy brał udział w wyścigach. Nie mam zielonego pojęcia o zegarkach, za to znam się na samochodach.
Ta kobieta budziła w nim coraz większe zainteresowanie. Postanowił brnąć w to dalej, choć nie wyglądało na to, by zamierzała mu rzucić koło ratunkowe.
- Jestem Justin…
Pokręciła głową.
- Nazwiska mnie nie interesują.
Świetnie. On też przeważnie zostawiał nazwisko dla siebie. Wyciągnął rękę.
- Więc Justin.
Przez chwilę patrzyła na jego rękę, sceptycznie unosząc brwi, co przeniosło Justina do czasów licealnych i jego nieszczęsnych prób zyskania uwagi Brandilynn Post, głównej cheerleaderki. Nie zapomniał tego zadurzenia, choć od tamtej pory przez jego łóżko przewinął się milion innych cheerleaderek. Większość robiła to z własnej woli, więc nieznajoma stanowiła miłą odmianę, która go intrygowała i podniecała. Wiedział, że jeśli na koniec wieczoru ta kobieta znajdzie się z nim w łóżku, nie będzie tego żałował.
- Harley. – Chwyciła jego dłoń, lecz zamiast ją uścisnąć, jej palce otwarcie ją obmacywały w poszukiwaniu obrączki. Tym razem Justin pytająco uniósł brwi. Puściła jego rękę i wzruszyła ramionami. – Tylko sprawdzam. Nie zadaję się z żonatymi.
- Zakłada pani, że się z panią zadaję.
- Oboje wiemy, że to prawda – odparła, po czym wypiła łyk piwa, a następnie objęła go gorącym spojrzeniem, które kazało mu przysunąć się bliżej. Poczuł jedwabistą miękkość włosów, które musnęły mu twarz, zobaczył maleńką bliznę w lewej brwi. Kiedy się nie odsunęła, wziął to za dobry znak. – Pan też mnie zainteresował.
Bingo. Ledwie ukrył uśmiech. Poprawił się na stołku, czując ogień w lędźwiach. Ale choć Harley stwierdziła, że się nim interesuje, wszystko w niej krzyczało, że jest dziką klaczą gotową rzucić się do ucieczki, gdy tylko usłyszy choćby szept, którego nie chce słyszeć. Pragnął pochylić się i ją pocałować, ale zdusił tę chęć i postanowił wrócić do początku tej przygody.
- Okej, w takim razie czy teraz mogę pani postawić drinka?
Wzięła do ręki drugi kieliszek i wychyliła go do dna.
- Ja stawiam, pan musi nadrobić.
Pokazała barmanowi, że zamawia trzy szoty, i kazała je postawić przed Justinem.
Justin sięgnął po pierwszy kieliszek.
- Świętujemy coś?
Harley przekrzywiła głowę, przez chwilę się zastanawiała, po czym wzięła do ręki swój ostatni kieliszek, lekko stuknęła się z Justinem i oznajmiła:
- Wolność. Nowy początek.
- Kimkolwiek on jest, to dureń. – Mężczyzna, który pozwolił, by taka kobieta prześliznęła mu się przez palce, musi być największym idiotą na tej planecie. Cóż, drugim największym idiotą… On też jej nie zatrzyma. Nie łudził się, że to, co się między nimi dzieje, doprowadzi do małżeństwa z miłości czy czegoś podobnego.
Wódka paliła go w przełyku. Nie była tak łagodna jak alkohol, który zwykle zamawiał, ale po drugim kieliszku myślał już o niej lepiej. Lekko potrząsnął głową, oczy zaszły mu łzami.
Gdy zamrugał i odzyskał ostrość widzenia, przekonał się, że Harley na niego patrzy. Teraz jej oczy przepełniał ogień innego rodzaju. Oblizała wargi. Justin powrócił na znajomy grunt. Zwykle w relacji z kobietą zajmował inną pozycję, a jednak mu się spodobało to naprzemienne przyciąganie i odpychanie. To było coś… ożywczego i prawdziwszego niż gry, jakie dotąd uprawiał, nim wziął kobietę do łóżka.
- Więc co to za gość? – Sam się zdziwił, że o to spytał. Ten facet nic go nie obchodzi, o ile nie zamierza za moment wejść do baru, by odzyskać Harley.
Mimo wszystko nie wycofał pytania.
Harley wydawała się rozbawiona jego dociekliwością.
- Na imię ma Sam. Oczekiwał zaangażowania, na które nie byłam gotowa.
Cóż, zabrzmiało to znajomo.
- Nie jest pani gotowa zaangażować się w ten związek czy w ogóle w żaden?
- Myślę, że układanie sobie z kimś życia na dłużej jest przereklamowane.
Nie krył zdziwienia jej słowami, więc kontynuowała, żartobliwie pociągając za klapę marynarki.
- Czyżbym się właśnie przeobraziła w dziewczynę pana marzeń? – Przyciągnęła go bliżej, wyliczając: - Zero zobowiązań. Mocna głowa. Lubi samochody.
Chwycił ją za rękę, szepcząc jej do ucha:
- Jeśli mi pani powie, że seks jest pani ulubioną domową aktywnością, może będę musiał się z panią ożenić.
Na moment zamarła, a on poczuł ustami jej przyspieszony puls. W mgnieniu oka go odepchnęła i sięgnęła po piwo, wypiła łyk, po czym zmierzyła go spojrzeniem, w którym więcej było podniecenia niż potępienia.
- A pan musiał to zepsuć tym słowem na o. – Wskazała na jego ostatni kieliszek. – Niech pan wypije karniaka.
Posłuchał jej, zaczepiając stopą o obręcz jej stołka i przysunął ją bliżej, gdy przełykał płynny ogień.
- Harley to pani prawdziwe imię?
Oparła łokieć na barze, przyjmując identyczną pozycję jak Justin. Było w tym coś intymnego. Zastanawiał się, czy miała tę świadomość.
- To przydomek. Lubię odnawiać stare auta i motory. Jeżdżę harleyem z tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego piątego.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
- Jest pani mechanikiem?
- Mam teraz przerwę, skończyłam jedną pracę i jeszcze nie zaczęłam nowej. Wykorzystuję czas i zwiedzam tę część świata, zanim zrobię jakieś plany.
Ta odpowiedź wyjaśniła mu, że więcej się nie dowie, więc zmienił taktykę.
- Jakiej piosenki słuchała pani ostatnio w swoim telefonie?
Zbił ją z tropu, ale szybko się otrząsnęła.
- „Jolene” Raya LaMontagne.
- Nastrojowa i zmysłowa. Pasuje do pani – skomentował, zamawiając u barmana kolejną rundę, kiedy Harley wyraziła zgodę kiwnięciem głowy.
- Okej, teraz pan. Ostatnia piosenka? – spytała, gdy oboje wychylili drinka.
Starał się sobie przypomnieć, czego słuchał, gdy wjeżdżał na parking. Och, do diabła. Pozwolił kuzynowi zaprogramować swoją playlistę.
- „Cool” Jonas Brothers.
- Nie chcę wiedzieć, co ta piosenka o panu mówi. – Skrzywiła się i podsunęła mu kieliszek. – Chyba musi pan wypić, żeby odpokutować koszmarny muzyczny gust.
Justin wypił i otarł wargi gestem, który wzbudził jej śmiech. Cudowny dźwięk, który kazał mu się zastanowić, jak brzmi jej jęk rozkoszy. Splótł palce z jej palcami.
- Pani kolej.
Harley odezwała się po chwili zadumy:
- Okej, plaża czy góry?
- To łatwe. Jestem chłopakiem z Kalifornii. Plaża. – Uniósł rękę, by ją powstrzymać przed odpowiedzią, a potem odsunął kosmyk włosów z jej twarzy. – Proszę pozwolić, że zgadnę pani wybór.
- Niech pan strzela.
Delikatnie powiódł palcami wzdłuż jej kości policzkowej aż do żuchwy, by później położyć rękę na jej karku i przyciągnąć ją do siebie. Nie oponowała, a nawet wsunęła kolano między jego nogi i położyła rękę na jego udzie. Była tak blisko, że mógł policzyć jej rzęsy. Słyszał, jak wstrzymała oddech i zdusiła jęk pożądania.
A może to był jego jęk?
Nachylił się i musnął wargami jej ucho. Ich kolana, ręce i stopy się dotykały. Miał erekcję, pragnął Harley całym sobą, chciał rozebrać ją do naga i odkryć jej sekrety. Chciał wiedzieć o niej wszystko.
Zacznie od tego, że się z nią prześpi, będzie ją miał pod sobą, na sobie, wokół siebie.
- Góry.
- Przypadkiem się panu udało.
Przesunęła się i spojrzała mu w oczy. Jej wargi znalazły się tak blisko, że wystarczyłaby chwila odwagi, by ich dotknął. Oczy miała ciemne, źrenice powiększone, patrzyła na niego z pożądaniem i skupieniem zabarwionym cieniem niepewności. Był ciekaw, co zwycięży, wiedząc, że to ona musi dokonać wyboru. Ten ruch należał do niej.
- Zadaj mi to pytanie, które tak chcesz zadać – szepnęła i przygryzła dolną wargę, po czym zwilżyła ją językiem.
- Pozwolisz się pocałować?
Jej odpowiedź była nieoczekiwana i taka, jakiej pragnął. Poczuł na wargach jej usta. Miękkie, łagodne, zdecydowane. Powiedziały mu to, co chciał wiedzieć. Że ona też go pragnie. Wplótł palce w jej włosy, jego język domagał się, by go wpuściła.
Zaciskając palce na klapie jego marynarki, przejęła inicjatywę, otwierając usta. Oboje jęknęli, a on wziął to, czego pragnął, czego potrzebował, choć to nie wystarczyło, by zdusić pożądanie, które w nim obudziła.
Wciągnął ją na kolana, starając się utrzymać równowagę. Wsunął ręce pod jej pośladki i przycisnął ją do siebie. Czuła jego erekcję. Gdy przesunęła po jego skórze paznokciami, wiedział, że ona także rozpaczliwie pragnie bliskości.
Gdy oderwała od niego wargi, aby złapać powietrze, wykorzystał ten moment, by uzyskać odpowiedź, którą musiał znać, nim pójdą dalej.
- Powiedz mi, czego chcesz – szepnął.
- Ciebie.
Nie po raz pierwszy obudził się w obcym pokoju hotelowym.
Bardzo lubił podróże, dla przyjemności i w interesach, więc to nie było dla niego nic nowego, że budzi się w jakimś pokoju i potrzebuje chwili, by sobie przypomnieć, w jakim mieście się znajduje. Nie było też nic nadzwyczajnego w fakcie, że budził się obok jakiejś kobiety, którą rozpaczliwie chciał zostawić, i to jak najszybciej. Nie pamiętał jednak, kiedy ostatnio obudził się sam i żałował, że to kobieta zostawiła go w środku nocy.
Cóż, wszystko musi się zdarzyć po raz pierwszy.
Harley zniknęła. Niczym wytwór wyobraźni czy fragment snu, którego rozpaczliwie pragnął się trzymać, ale którego nie potrafił sobie przypomnieć. Wiedział, że była prawdziwa. Jej zapach, ich zapach, zapach seksu pozostały na jego skórze i na pościeli.
Wstał, podniósł z podłogi spodnie, włożył je i brnął przez pozostałości ich cudownej nocy rozrzucone po całym pokoju: puste szklanki, butelki, resztki zamówionego steku i homara.
I… jej ślubny welon.
Justin się pochylił. Pulsujący ból głowy natychmiast dał mu znak, że to zły pomysł. Burczenie w brzuchu zabrzmiało niczym złowieszcza przestroga. To był jeden z tanich welonów sprzedawanych we wszystkich kaplicach weselnych na Strip. Harley zajęło trochę czasu, nim go wybrała, śmiała się, próbując dopasować welon do swoich czarnych skórzanych spodni i szarego T-shirtu.
Gdy ostatecznie włożyła go na głowę, połączenie seksu i niewinności pokonało to, co pozostało z jego niezdecydowania, więc ruszył z nią alejką i wypowiedział słowo, którego nigdy nie zamierzał powiedzieć: Tak.
O czym myślał? O niczym. To akurat było oczywiste. Nie był lekkomyślny, ale lubił ryzyko, nigdy się przed niczym nie uchylał tylko dlatego, że nagroda nie była gwarantowana. W biznesie mu to służyło i zarobił dla siebie, a także innych mnóstwo pieniędzy. Ponieważ jednak w życiu nic nie jest pewne, budził niepokój wielu osób, które nie lubią podejmować zbędnego ryzyka.
Takich jak inwestorzy, którzy właśnie rozważali, czy zostać partnerami jego firmy.
Dostaliby ataku serca, słysząc, co zrobił minionej nocy.
Wybrał się na pokera do Las Vegas i ożenił się z obcą kobietą. Która zniknęła w środku nocy.
Wiedział, co musi zrobić. Odnaleźć ją i unieważnić to małżeństwo, zanim prasa się o tym dowie i w środkach przekazu pojawi się historia jego kolejnego nierozważnego postępku. Adam, jego najlepszy przyjaciel i partner w Redhawk/Ling, byłby wkurzony. W minionym tygodniu błagał Justina, by zachowywał się przyzwoicie do czasu sfinalizowania umowy, która umocni ich pozycję finansową w oczach kolejnych potencjalnych partnerów. Justin wyraził zgodę i dotrzymywał słowa.
Do chwili spotkania Harley.
Teraz musi naprawić szkody.
Był graczem i nie lubił, gdy los mu nie sprzyjał.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel