Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Jak uwieść szefa (ebook)
Zajrzyj do książki

Jak uwieść szefa (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8907-8
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyWays to Tempt the Boss
TłumaczKrystyna Rabińska
Język oryginałuangielski
EAN9788327689078
Data premiery2022-10-27
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Lucas podejrzewa, że Blair Wescott, nowa pracownica Deschamps Cosmetics, może być szpiegiem korporacyjnym. Pracowała w wielu innych firmach i ma rozległe znajomości. Lucas jej nie ufa, lecz Blair fascynuje go i podnieca, co rodzi w nim frustrację. Lecz gdy Blair zaczyna zachowywać się prowokująco – wszak obiecał jej, że w jego ramionach znajdzie ukojenie – traci dla niej głowę. Ma tylko nadzieję, że w chwili uniesienia Blair się zdradzi...

Fragment książki

Blair Westcott zdecydowanie nie pasowała do stereotypowego wizerunku szpiega korporacyjnego.
Lucas Deschamps ze swojego miejsca w cieniu poza jasno oświetlonym planem zdjęciowym bacznie obserwował najnowszą pracownicę, podczas gdy jego zespół kreatywny przygotowywał sesję fotograficzną w West Village. Blair pewną ręką malowała oko brazylijskiej olimpijki, która zgodziła się promować markę Deschamps Cosmetics, perfekcyjnie blendując cienie, aby osiągnąć efekt kociego oka.
Na wózku obok niej stała rozkładana kaseta z kosmetykami, a z głośnika Bluetooth na toaletce z lustrem płynęła latynoska melodia.
Ale to nie światowej sławy siatkarka przykuwała jego uwagę, lecz właśnie Blair, która cały czas śmiała się i zagadywała do modelki. Brazylijka, z początku spięta, stopniowo się odprężała.
W przeciwieństwie do niego. W obecności utalentowanej makijażystki, którą matka zatrudniła bez konsultacji z nim, nigdy nie czuł się swobodnie. Jako założycielka i właścicielka firmy Cybil Deschamps nie potrzebowała jego zgody, ale w sytuacji, kiedy były mąż i ojciec Lucasa robił próby, aby firmę przejąć, Lucas żałował, że tak późno zwróciła się do niego o pomoc.
Doradziłby jej, by wstrzymała się z naborem nowych pracowników, w obawie, że ojciec mógłby podesłać im szpiega. Uważał, że byłby do tego zdolny.
Zastanawiał się, czy Blair może być tym szpiegiem. Gdy się dowiedział, że poprzednio pracowała dla jednej z firm kosmetycznych z siedzibą na Long Island należącej do konglomeratu, na którego czele stoi właśnie jego ojciec, w jego głowie rozdzwoniły się dzwoneczki alarmowe.
Teraz z kubkiem czarnej kawy w ręce, który podała mu asystentka, mimo że jej o to nie prosił, starał się zebrać w myślach wszystko, co wie o Blair.
Przede wszystkim wydaje się zbyt miła i słodka, aby była prawdziwa. Przynajmniej raz w tygodniu zjawia się w biurze z dużymi pojemnikami własnoręcznie upieczonych ciastek! Kto tak robi? Próbował wyobrazić ją sobie obładowaną paczkami w metrze w godzinach szczytu. Naturalnie wszyscy spieszą jej z pomocą, bo roztacza wokół siebie magiczną aurę niczym księżniczka z kreskówki, do której garną się leśne zwierzątka.
Piorunujący efekt Blair po prostu.
Ale co naprawdę kryje się pod tą urzekającą powierzchownością?
Od sześciu tygodni, czyli mniej więcej odkąd Blair zaczęła u nich pracować, podejrzewał, że w firmie jest kret. Czyżby zbieg okoliczności? Dlatego zaczął się jej bacznie przyglądać. Doświadczenie nauczyło go, że nikt nie jest aż tak uczynny i tak miły jak ona bez ukrytego powodu.
Ale Blair wzbudzała w nim nie tylko podejrzenia, lecz również fizyczną fascynację. Pociągała go, podniecała, rozpalała do czerwoności, co oczywiście nie pomagało mu jej rozpracowywać i tylko potęgowało frustrację.
- Lucasie, zechciałbyś rzucić okiem na efekt końcowy? – Melodyjny głos Blair przerwał mu rozmyślania. Podniósł głowę i napotkał parę wpatrzonych w siebie niebieskozielonych oczu swojej dręczycielki.
Gestem wskazała olimpijkę, potem cofnęła się, aby mógł ją zobaczyć. On jednak nie mógł oderwać wzroku od pełnych ust i zaokrąglonych policzków Blair, w których pojawiały się dołeczki, gdy się uśmiechała. I od figury klepsydry podkreślonej czarnym fartuchem przewiązanym w talii, która skłaniała do zbyt osobistych fantazji na temat kobiecych krągłości. Nagle Blair uniosła brwi w niemym pytaniu i wtedy się zorientował, że wciąż wpatruje się w nią, zamiast patrzeć na siatkarkę.
- Tak mocno marszczyłeś czoło, że pomyślałam, że lepiej zapytam, czy wybrałam odpowiednią paletę kolorystyczną dla Antonii.
Miał wrażenie, że na jedno mgnienie w jej oczach dostrzegł wyzwanie, a może nawet chęć posłania go do wszystkich diabłów. Wszyscy widzieli tylko słodką Blair, ale on był pewien, że pod tą powłoką buzuje ogień.
- Makijaż jest doskonały – zapewnił młodą olimpijkę wciąż siedzącą przed lustrem. Uznał, że bezpieczniej będzie zwracać się bezpośrednio do niej. – Doceniamy twoje zaangażowanie w naszą kampanię.
Gestem toastu uniósł kubek z kawą.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odparła Antonia i zbliżyła twarz do lustra, aby ocenić efekt. – Jestem wdzięczna Blair za to, że wyglądam jak ja. Niektórzy wizażyści zakrywają mi piegi grubą warstwą podkładu.
- Piegi są cudowne. – Blair spojrzała w lustro ponad jej ramieniem, ale zamiast spojrzenia Antonii, napotkała spojrzenie Lucasa. – Nawet nam do głowy nie przyszło, żeby je maskować.
W uszach Lucasa zabrzmiało to jak sztuczne gruchanie.
- Gotowi? – zapytał. Szybko połknął łyk gorącej kawy, parząc sobie przełyk. – Czas goni. Chcemy trzymać się planu.
Głos miał schrypnięty. Energicznym ruchem odstawił kubek.
W policzkach Blair pojawiły się dołeczki. Przygryzła wargę i założyłby się, że z trudem powstrzymuje śmiech. Podczas zebrania roboczego przed sesją zdjęciową to właśnie on sugerował, aby użyć więcej pudru, nie tyle dla zakrycia piegów dziewczyny, co dla zademonstrowania jakości nowego produktu, ale kierownik artystyczny i Blair byli przeciwnego zdania.
- Oczywiście. – Blair zdjęła czarną pelerynę okrywającą modelkę. – Poproszę Jermaine, żeby poprawiła Antonii włosy już na planie.
Lucas kiwnął głową, potem zniknął w studio fotograficznym. Wolał obejrzeć zdjęcia z dzisiejszej sesji na ekranie laptopa. Oby tylko znaleźć się jak najdalej od Blair. Dopóki jej nie rozszyfruje, nie może jej ufać. I zdecydowanie nie może ulegać rosnącej z każdym dniem fascynacji nią jako kobietą.
Nawet jeśli pali go ciekawość, czy fascynacja jest wzajemna.
Miał tylko miesiąc na doradzanie matce, jakie zmiany wprowadzić w Deschamps Cosmetics, by zyskać poparcie zarządu i zapobiec przejęciu firmy przez konglomerat ojca. I chciał jak najszybciej uporać się z tym zadaniem. Prowadził własny startup, który znajdował wysoko wykwalifikowanych specjalistów dla przedsiębiorstw poszukujących pracowników zewnętrznych. Ze względu na kłopoty matki tymczasowo ograniczył działalność. Traktował to jako zadośćuczynienie za to, że gdy odkrył prawdę o ojcu, nie powiedział jej, że to kłamca i oszust.
Gdyby jako nastolatek nie zdecydował się milczeć, matka założyłaby firmę po nazwiskiem panieńskim i teraz nie musiałaby bronić się przed wrogimi zakusami byłego męża.
Jeszcze miesiąc i spłaci dług. Miał nadzieję, że jednocześnie uwolni się od obsesji na punkcie Blair Westcott. Uznał, że czas przedsięwziąć pierwsze kroki. Z telefonu wysłał jej mejla:

„Przyjdź do mojego gabinetu o 17”.

Blair Westcott kilkakrotnie przeczytała lakoniczną wiadomość bez podpisu. Wiedziała, kto wzywa ją do gabinetu na spotkanie zaraz po zakończeniu pracy. Lucas Deschamps, następca tronu w firmie matki, od pierwszej chwili czuł do niej niechęć i jawnie ją okazywał.
Teraz jednak nie mogła dłużej się zastanawiać nad podejrzliwością czającą się w jego płowych oczach, kiedy na nią patrzył. Zamknęła laptop, podeszła do wyspy z przekąskami stojącej pośrodku otwartej przestrzeni biurowej w Deschamps Cosmetics i z wiklinowego koszyka na końcu blatu wyjęła świeżo uprany cienki koc.
W firmie panowała swobodna atmosfera sprzyjająca myśleniu twórczemu i nawet w godzinach pracy mogła owinąć się kocem – klimatyzacja zawsze była nastawiona na zbyt niską dla niej temperaturę – i położyć się na jednym z leżaków po ścianą z okien wychodzących na Hudson River.
Z wysokości czterdziestego drugiego piętra patrzyła na statki i barki przepływające obok Statui Wolności, podczas gdy jej koleżanki i koledzy wymyślali nazwy nowych pomadek albo grali w ping-ponga.
Z telefonu dobiegł sygnał nadejścia nowej wiadomości.

„Wybierasz się w ten weekend?”.

Na myśl o chorej matce samej w niewielkim domu, który dla niej wynajęła, Blair poczuła wyrzuty sumienia. Gdy u Amber Westcott zdiagnozowano nowotwór jajnika i potrzebna była operacja, zrezygnowała ze studiów i sprzedała dom na Long Island. Nie miały ubezpieczenia, a rachunki za leczenie były astronomiczne i nawet przy wsparciu fundacji charytatywnej trudne do zapłacenia.
Klinika, w której Amber leczyła się obecnie, cieszyła się dobrą opinią i na szczęście znajdowała się w okolicy, gdzie koszty utrzymania były niższe. W weekendy Blair wsiadała w pociąg jadący wzdłuż Hudson River, a potem w ubera, który dowoził ją w malownicze miejsce u stóp Gór Catskill.
Koszt wynajęcia domku i dojazdów był i tak mały w porównaniu z rachunkami za chemioterapię.

„Zdecydowanie!”, odpisała szybko, dodając kilka wesołych emotikonów. „Stęskniłam się za tobą! Dobrze się czujesz?”.

„Zmęczona. Powinnaś zostać w domu w ten weekend, kochanie. I tak będę cały czas spała”.

Blair żołądek się ścisnął.

„Tym bardziej przyjadę zająć się tobą”.
Palce jej drżały, gdy pisała te słowa. Powinna być przy matce dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ojciec zaraz po rozwodzie ożenił się ponownie, więc zniknął ze sceny, a ona była jedynaczką. W pobliżu mieszkali przyjaciele, którzy wozili Amber do kliniki i później siedzieli przy niej, ale to nie to samo co rodzina.

„Ugotuję rosół z kurczaka taki, jak lubisz”.

Tym razem na odpowiedź musiała czekać trochę dłużej.

„Dam ci znać w piątek, jak się czuję. Teraz trochę przysypiam”.

Blair wysłała matce kilka emotikonów z pocałunkami, potem ciaśniej owinęła się kocem z lekkiego polaru i na moment zamknęła oczy. Niepokój o zdrowie matki wywoływał niemal fizyczny ból.
Wybrała miejsce przy oknie w nadziei, że widok na rzekę odwróci jej uwagę od zagadkowego małomównego szefa i zamartwiania się, skąd weźmie pieniądze na zapłacenie następnego rachunku za chemioterapię.
Nie mogła przyjąć niespodziewanej propozycji pracy, jaką otrzymała trzy dni temu od poprzedniego pracodawcy, About Face. Nie mogła, gdyż chodziło o przekazywanie informacji o produktach i klientach Deschamps Cosmetics, czyli po prostu o szpiegowanie na rzecz konkurencji. Uznała to za nieetyczne, nawet jeśli nie robiłaby niczego niezgodnego z prawem.
Koleżanka, która się z nią skontaktowała, z początku rozbudziła jej nadzieję, mówiąc, że ma dla niej pracę na zlecenie, która pomoże jej uwolnić się od kłopotów finansowych. Ale kiedy zaczęła przedstawiać szczegóły, Blair postanowiła, że nie będzie szpiegiem. Trudno, trzeba poszukać innych sposobów zdobycia pieniędzy na leczenie matki.
Pracę w Deschamps Cosmetics przyjęła tylko dlatego, że Cybil Deschamps zaproponowała jej również zakwaterowanie. Cybil była nie tylko kobietą interesu, ale znaną filantropką należącą do elity towarzyskiej Nowego Jorku. Przeznaczyła jedną z należących do niej kamienic na Brooklynie na „klubową rezydencję dla kobiet”, czyli hotel mieszkalny dla młodych zdolnych dziewczyn z prowincji wzorowany na sławnym Barbizonie. Dla Blair i samo mieszkanie, i współlokatorki, które tam poznała, stanowiły jasny punkt w stresującym okresie życia. Cybil była więc ostatnią osobą, którą chciałaby szpiegować, obojętnie ile pieniędzy by za to dostała.
Owa koleżanka z byłej pracy wymogła na Blair obietnicę, że sprawę przemyśli. Propozycja wydawała się tym dziwniejsza, że koleżanka nalegała na dyskrecję i podkreślała, że Blair wciąż jest związana klauzulą o zachowaniu poufności zawartą w umowie. Blair jednak miała co do tego wątpliwości, gdyż już przecież nie pracowała w About Face.

Tuż przed piątą wyjęła z torebki miętówkę. Świeży oddech jest bardzo ważny w spotkaniu w cztery oczy, mówiła sobie. Idąc na spotkanie z kobietą, a nie z obłędnie przystojnym szefem, zrobiłaby to samo.
Gabinet Lucasa znajdował tylko jedno piętro wyżej, więc postanowiła pójść schodami zamiast jechać windą. Chciała po drodze przygotować się psychicznie na spotkanie z synem Cybil. Lucas był członkiem zarządu Deschamps Cosmetics i Cybil nieraz wspominała, że w ciągu najbliższego roku zastąpi ją na stanowisku dyrektora naczelnego.
Do niedawna jednak nie pojawiał się w siedzibie firmy. Miał własny startup z branży zupełnie niezwiązanej z przemysłem kosmetycznym i Blair zastanawiała się, czy istotnie przejmie przedsiębiorstwo matki, czy może to tylko jej myślenie życzeniowe.
Przy wysokim ciemnowłosym potentacie, który zdawał się przenikać ją wzrokiem, zawsze miała się na baczności. Jego szorstkie komentarze i niezadowolona mina sprawiały, że chciała się do niego podkraść, zacząć się z nim przekomarzać albo go rozśmieszyć.
Albo pocałować.
Zabroniła sobie nawet myśleć w taki sposób o szefie obdarzonym seksapilem, chociaż musiała przyznać, że perspektywa spotkania sam na sam w jego gabinecie przyprawiała ją o dreszcz emocji. Postanowiła jednak, że ich wzajemne relacje muszą pozostać wyłącznie zawodowe. Włożyła do ust drugą miętówkę. Tym razem nie dla odświeżenia oddechu, ale dla uspokojenia.
Stanęła przed gabinetem, podniosła rękę, chcąc delikatnie zapukać, kiedy drzwi otworzyły się z impetem.
- Wejdź, na miłość boską.
Uśmiechnęła się. I nie był to zdawkowy uśmiech, jaki pokazywała kolegom i koleżankom w zespole, ani sztucznie wesoły, do jakiego się zmuszała, kiedy odwiedzała matkę. Coś w niezwykłym zachowaniu Lucasa sprawiło, że przestała się starać. I może to było głupie z jej strony, ale poczuła ulgę.
- Dziękuję, Lucasie. – Zgodnie z jego życzeniem wyrażonym na pierwszym zebraniu z pracownikami zwróciła się do niego po imieniu. – Chyba skorzystam z zaproszenia.
Mijając go, przytrzymała różową powiewną spódnicę, aby się o niego nie otarła.
- Przez szybę wyglądało, jakbyś się skradała.
- W przyszłości postaram się nie skradać – obiecała i opadła na najbliższy fotel. Ku jej zdziwieniu Lucas nie usiadł za biurkiem, tylko zajął fotel obok niej. – W jakiej sprawie mnie wezwałeś? – zapytała.
Bliskość Lucasa, delikatny zapach drogiej wody kolońskiej z nutą dymu, wywoływały przyspieszone bicie serca. Był bez marynarki, którą miał na sobie podczas sesji zdjęciowej, i krawata. Dopasowana czarna koszula opinała tors i mocne ramiona. Blair zauważyła subtelnie rzeźbione rysy twarzy, wysokie kości policzkowe jak u matki, pełne zmysłowe usta i utkwione w siebie złoto-brązowe oczy. Przełknęła ślinę. Żałowała, że nie ma jeszcze jednej miętówki.
- Mam kłopot i liczę na twoją pomoc – zaczął Lucas.
- Zrobię, co będę mogła.
Starała się zachować neutralny wyraz twarzy.
- To dobrze. – Zamilkł i zanim zaczął mówić dalej, zacisnął dłonie w pięści. – Ponieważ chcę, żebyś pomogła mi zlokalizować przeciek w naszej firmie.
Blair żołądek podjechał do gardła, puls jeszcze bardziej przyśpieszył. Mimowolnie zamrugała.
- Prze… - zająknęła się. – Przeciek?
Zastanawiała się, czy Lucas wie o propozycji, jaką dostała od konkurencji.
Rozmowa odbyła się przez telefon, ale ktoś mógł ją podsłuchać, pomyślała. Nie zrobiła niczego złego, oczywiście. Nie ma powodu czuć się winna. Nie ma powodu mówić mu o propozycji, skoro to nie ona jest źródłem przecieku. Poza tym nie sprawdziła, czy koleżanka miała rację, powołując się na klauzulę poufności w umowie z About Face, więc nie wiedziała, jak wiele może ujawnić.
Spojrzenie Lucasa było skupione, nawet intensywne. Przysięgłaby, że świdruje ją wzrokiem.
Poczuła gorąco na karku. Nie może sobie pozwolić na utratę pracy. Nie może pozwolić, aby Cybil i Lucas Deschamps podejrzewali ją o szpiegostwo na rzecz konkurencji.
- Tak, Blair. Podejrzewam, że wśród nas jest kret. – Lucas uniósł brwi, jakby się nad czymś zastanawiał. – Pomożesz mi go znaleźć?




Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel