Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Jak zauroczyć lorda
Zajrzyj do książki

Jak zauroczyć lorda

ImprintHarlequin
Liczba stron272
ISBN978-83-8342-592-4
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383425924
Tytuł oryginalnyA Shopkeeper for the Earl of Westram
TłumaczAnna Pietraszewska
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-04-25
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Jak zauroczyć lorda" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ROMANS HISTORYCZNY.
Lord Red Westram ma wkrótce poślubić bogatą sąsiadkę. Liczy, że dzięki temu uratuje zadłużony majątek. Niestety sprzedał przyszłemu teściowi egipski posążek, który okazał się falsyfikatem. Jeśli nie odda pieniędzy, zaręczyny zostaną zerwane. Podążając tropem fałszywego antyku, Red trafia do sklepu panny Harriet. Postanawiają razem odnaleźć oszusta, który naraził ich na straty finansowe i utratę dobrego imienia. Choć początkowo traktują się wrogo i obrzucają oskarżeniami, wspólny cel coraz bardziej ich jednoczy. A gdy Harriet składa Redowi bardzo niestosowną propozycję, nie jest zaszokowany, raczej zauroczony jej szczerością i odwagą. Już nie chce małżeństwa z rozsądku, pragnie kochać i być kochany…

 

Fragment książki

 

– A zatem? Słucham, co masz na swoją obronę? – warknął poczerwieniały z oburzenia Josiah Featherstone. Jego skrzywiona mina nie wróżyła niczego dobrego.
Pan Featherstone, choć nie mógł się poszczycić tytułem, wywodził się ze starych książęcych oraz hrabiowskich rodów, zarówno po stronie matki jak i ojca. Poza tym, jako ziemianin, cieszył się ogromnymi wpływami w wytwornym towarzystwie.
W związku ze swoją uprzywilejowaną pozycją domagał się bezwzględnego posłuchu i szacunku od wszystkich, z którymi miał styczność.
Rozejrzawszy się bezradnie po imponującym, wyłożonym lnianą boazerią gabinecie, Redford zatrzymał wzrok na mahoniowym biurku i pozostałościach stłuczonego bibelotu. Głowa egipskiej bogini spoczywała na blacie obok reszty nieszczęsnej figurki. Nie było najmniejszych wątpliwości, że zamiast z litego złota wykonano ją z pozłacanego ołowiu.
– Doprawdy, nie wiem, co powiedzieć, sir – odezwał się zduszonym głosem. Szczerze wstrząśnięty, wciąż nie dowierzał własnym oczom. – Odsprzedałem ją panu w jak najlepszej wierze. Zapewniam, że mój ojciec był przekonany o jej autentyczności. Sądził, że ma do czynienia z prawdziwym artefaktem pochodzącym z jednego z egipskich grobowców.
Zachowaj go na czarną godzinę, chłopcze. Będzie jak znalazł, żeby wykaraskać cię z tarapatów.
Red wziął sobie te słowa do serca i zatrzymał posążek. Egipskie cacko było jedną z niewielu rzeczy, których nie upłynnił na spłatę piętrzących się rachunków, gdy przejął spadek.
Sprzedał statuetkę Featherstone’owi, który miał wkrótce zostać jego teściem, dopiero kiedy się okazało, że jego zmarły młodszy brat, Jonathan, zostawił go z górą niespłaconych długów. Co więcej, przez pewien czas miał na utrzymaniu wdowę po Jonathanie, Carrie, i dwie siostry, Marguerite oraz Petrę. Ich mężowie zginęli razem z Jonathanem. Zostali zabici przez oddział francuskich piechurów. Sądzono wówczas, że chodziło o jakiś idiotyczny zakład. Londyńska śmietanka rozprawiała o tym na rautach przez kilka tygodni. Jakiś czas później do Redforda dotarły wieści, że Jonathan i mąż Petry, Harry, ruszyli w pościg za Neville’em Saxbym, bo ten znęcał się nad Marguerite.
Kiedy Red poznał prawdę na temat owych tragicznych wypadków, poczuł się jak kompletny nieudacznik, który nie potrafi zadbać o interesy najbliższych. Jak mógł nie wiedzieć, co się dzieje w jego własnej rodzinie? I dlaczego siostra nie zwróciła się do niego o pomoc? Dał się zwieść Neville’owi jak ostatni naiwny. Poprzysiągł sobie, że już nigdy nie pozwoli się nikomu oszukać.
Postanowił wziąć byka za rogi i ożenić się wreszcie z Eugenie Featherstone. Ich małżeństwo zostało zaaranżowane przez rodziców, kiedy oboje byli jeszcze dziećmi. Korzystny mariaż miał połączyć rodziny oraz dwie sąsiadujące posiadłości. Jako że panna Featherstone była dziedziczką sporej fortuny, Greystoke’owie przede wszystkim zyskaliby finansowo i mogliby wreszcie podreperować mocno nadszarpnięty budżet. Red i jego ojciec od dawna usiłowali odrestaurować tytuł i majątek Westramów, po tym, jak piąty hrabia Westram, to jest dziadek Redforda, zostawił go w kompletnej ruinie. Niełatwo było powstrzymać spiralę długów, która towarzyszyła im niczym złowieszcze widmo od ponad dekady.
A teraz jeszcze i to… Kompletny blamaż i klęska…
– Nie potrafię tego wyjaśnić, sir – powtórzył na wszelki wypadek. – Byłem przekonany, że to oryginalna, starożytna figurka. Podobnie jak mój ojciec. – I pan, w chwili gdy ją pan ode mnie kupował…– Miał ochotę powiedzieć na głos, ale powstrzymał go przed tym zdrowy rozsądek.
Josiah machnął niecierpliwie ręką.
– Zwróć mi pieniądze, a uznamy sprawę za niebyłą – oznajmił łaskawie.
Westram wyprostował dumnie plecy.
– Naturalnie. Zrefunduję panu poniesione koszty – rzekł ze ściśniętym żołądkiem. Zdążył już wpompować całą sumę w renowację rodowej siedziby w Gloucestershire. Jak u licha zdobędzie tysiąc funtów? Sto, może dwieście jakoś by przebolał, ale tysiąc? Posiadłość w wymagała jeszcze wielu napraw. Nie mógł sobie pozwolić na wielkie wydatki. Ślub z Eugenie miał uzdrowić jego finanse i rozwiązać wszelkie doraźne problemy.
Ojciec kazał mu przyrzec, że nie pójdzie w ślady dziadka i nie ożeni się z miłości. To właśnie z powodu babki i jej zachcianek stary hrabia przepuścił fortunę, a po jej śmierci stał się wrakiem człowieka. Redford wyciągnął naukę i nie zamierzał powielać jego błędów. Uznał, że rozsądniej będzie wziąć przykład z ojca i wybrać małżeństwo z rozsądku. Przynajmniej będą z tego wymierne korzyści dla całej rodziny.
– Niestety w tej chwili nie dysponuję całą kwotą – dodał sztywno, spoglądając na Featherstone’a. – Ale zaraz po ślubie…
Josiah zacisnął szczękę i zmroził go wzrokiem.
– Zamierzasz mi zapłacić moimi własnymi pieniędzmi, Greystoke? Masz mnie za idiotę? Jeśli sprawa wyjdzie na jaw, przy okazji zrobisz ze mnie pośmiewisko.
Redford poczuł, że zasycha mu w gardle. Featherstone słynął z tego, że ma głowę do interesów i wielce sobie ceni swoją reputację. Nie ścierpiałby, gdyby publicznie uznano, że został wystrychnięty na dudka.
– Nie dojdzie do tego, bo nie mam zamiaru o tym rozpowiadać. W grę wchodzi także mój honor oraz dobre imię mojej rodziny.
Josiah zmarszczył brwi.
– Odłożymy sprawę ślubu do czasu, aż dług zostanie uregulowany – oświadczył po namyśle.
Red oniemiał ze zdumienia. I oburzenia.
– Chyba nie posądza mnie pan o to, że oszukałem pana z rozmysłem?
– Z rozmysłem czy nie, dla mnie to akurat żadna różnica – skrzywił się z niesmakiem Featherstone. – Wyszedłem kiepsko na tej transakcji, a nie zwykłem wyrzucać pieniędzy w błoto. Jestem poszkodowany, więc mam prawo domagać się zadośćuczynienia. A może wolisz, bym uznał, że jesteś niewiele lepszy od dziadka hulaki? W końcu jabłko zwykle pada niedaleko od jabłoni…
Stary bufon, pomyślał z niechęcią Redford. Oskarżenie nie dość że obraźliwe, było także bezpodstawne. Owszem, miał na swoim koncie kilka młodzieńczych wybryków, a w czasach studenckich, zanim formalnie oświadczył się Eugenie, sypiał z innymi kobietami, ale w porównaniu z dziadkiem wiódł iście przykładny żywot i prowadził się bez zarzutu.
Czyżby ojciec wiedział, że figurka jest podrobiona? Chryste, miał nadzieję, że nie.
– Jak mówiłem, zwrócę panu należność, ale potrzebuję czasu, żeby zebrać środki…
– Dobrze. Wrócimy do rozmowy za tydzień. A gdy spłacisz należność, ogłosimy twoje zaręczyny z Eugenie.
Mieli oficjalnie świętować tę okazję dwa lata temu, ale ze względu na śmierć w rodzinie Featherstone’ów uroczystość została odłożona na później. Mimo to jeszcze przed chwilą Red był przekonany, że praktycznie jedną nogą stoi już przed ołtarzem.
Do diaska, zgrzytnął zębami. Załatwienie pożyczki zajmie mu znacznie więcej czasu.
– Potrzebuję co najmniej dwóch tygodni.
– Niech ci będzie – zgodził się niechętnie Featherstone. – Dwa tygodnie i ani dnia dłużej.
Jego wielce urażony ton zaczynał działać Redfordowi na nerwy.
– Czy Eugenie wie o całej sprawie? – zapytał z niepokojem. Jego narzeczona była bardzo zasadnicza. Podchodziła niezwykle poważnie do wszelkich konwenansów i nie znosiła skandali, a nazwisko Featherstone oraz dobre imię rodziny stanowiły dla niej kwestię najwyższej wagi. Miał szczęście, że nie zerwała zaręczyn, kiedy jego rodzeństwo stało się przedmiotem niewybrednych plotek i spekulacji. Najpierw śmierć brata i szwagrów a potem szalony pomysł sióstr, które raptem postanowiły zająć się handlem i otworzyły sklep.
– Owszem, wie – odpowiedział Josiah. – To właśnie ona odkryła, że ten przeklęty posążek jest podrobiony, kiedy nieopatrznie upuściła go na ziemię. Jest równie poruszona jak ja. Może nawet bardziej.
– Mogę z nią porozmawiać?
– Rozmawiaj, jeśli chcesz. Wolna wola. Widzimy się za dwa tygodnie, pamiętaj.
Nawet gdybym chciał, raczej trudno by mi było o tym zapomnieć. Red skrzywił się w duchu i wyszedł na korytarz.
Nie musiał daleko szukać. Natknął się na pannę Featherstone tuż za drzwiami. Zdaje się, że tkwiła tam od dłuższego czasu. Była wyraźnie podenerwowana i rozdrażniona. Wysoka i szczupła, by nie powiedzieć chuda, czasem wyglądała jak tyczka, zwłaszcza gdy stała sztywno wyprostowana.
– Genie, moja droga, nawet nie wiesz jak mi przykro – powiedział, biorąc ją za rękę. Jej dłoń była zimna i wiotka. Zabrała ją niemal natychmiast i spojrzała na niego z wyrzutem.
– Jestem naprawdę wstrząśnięta, Westram.
– Chyba nie wierzysz, że próbowałem celowo oszukać twojego ojca? Znasz mnie przecież. Wiesz, że nigdy bym czegoś takiego nie zrobił.
Odwróciła wzrok.
– Sama już nie wiem, co o tym sądzić. Papa okropnie się zirytował. Jest urażony do żywego.
Red odruchowo wyprostował plecy. Oczekiwał od niej odrobiny wsparcia, albo przynajmniej nieco więcej zrozumienia. W końcu niebawem miała zostać jego żoną i towarzyszką życia. Cóż, widać wymagał zbyt wiele. Nie byli jeszcze po ślubie, a Eugenie nigdy nie sprzeciwiłaby się ojcu pod jego własnym dachem.
– Mam szczery zamiar zwrócić mu całą należność – uspokoił ją z uśmiechem.
– Wiem, słyszałam – odparła, skinąwszy w stronę gabinetu Featherstone’a. – Tak czy inaczej, przyznasz, że to wyjątkowo… niefortunna sytuacja.
Niefortunna. Nie cierpiał tego słowa. Zwłaszcza w jej ustach. Używała go stanowczo zbyt często, jak na jego gust. Powiedziała dokładnie to samo, kiedy jego siostry zostały wdowami, a potem zaczęły uczciwie zarabiać na własne utrzymanie. A teraz w dodatku spoglądała na niego, jakby to on był wszystkiemu winien. Poczuł się nieswojo, a przecież nie zrobił nic złego. Szczerze mówiąc, miał dość tej rozmowy.
– Ojciec postanowił też wstrzymać plany związane z naszym weselem – dodała niezadowolona.
Więc to dlatego jest taka niepocieszona. Biedactwo. Ślub był już przekładany co najmniej kilka razy. Początkowo z powodu jego nieuporządkowanych finansów, potem ze względu na żałobę w jej rodzinie. Nic dziwnego, że czuje się zawiedziona. On także się niecierpliwił. Sądził, że pokonali wszystkie przeszkody i niebawem zabierze ją do domu jako żonę. Nie tylko ze względu na jej posag, który niewątpliwie rozwiąże jego problemy. Przede wszystkim zależało mu na tym, żeby mógł wreszcie wypełnić swoją najważniejszą życiową powinność i sprowadzić na świat potomstwo. Greystoke’owie potrzebowali dziedzica.
– Nie martw się. To tylko chwilowe opóźnienie.
– Mam nadzieję. – Zadarła głowę i popatrzyła na niego wyniośle. Z miną królowej, która raczyła zaszczycić przelotnym spojrzeniem poddanych. Robiła to nieustannie, ale tłumaczył sobie, że to tylko zwykła maniera, którą należy zignorować. – Zbyt wiele było ostatnio skandali wokół twojej rodziny. Najpierw brat i szwagrowie. Potem siostry. Zastanawiam się, czy nie powinnam zacząć się martwić, że ucierpi na tym także moja własna reputacja.
Na litość boską, zżymał się w duchu. Szanował jej wygórowane standardy, ale tym razem przesadziła. Miał ochotę powiedzieć na głos, co myśli o jej obawach. Na szczęście nauczył się trzymać emocje na wodzy. Zwykle nad sobą panował, choć czasem nie było to łatwe. Tak jak teraz. Może nie wypadało tak surowo jej oceniać. Koniec końców, nie miała pojęcia, dlaczego jego brat i szwagrowie poszli na wojnę. Nie wyjawił jej prawdy, bo nie była jeszcze pełnoprawnym członkiem rodziny Greystoke’ów.
– Moim siostrom można tylko pozazdrościć. Za drugim razem trafiły znacznie lepiej niż za pierwszym. Obie zrobiły świetną partię. Im nowym mężom nie da się niczego zarzucić. Chyba nie zaprzeczysz? A cała reszta to zamierzchła przeszłość.
– No, tak, oczywiście masz rację – przytaknęła łaskawie. – Tym niemniej jestem zdania, że nie należy wywoływać wilka z lasu. Wiesz przecież, jak wymagające jest wytworne towarzystwo. Wystarczy cień nowego skandalu, by ludzie znów wzięli was na języki. Niektórzy wprost uwielbiają rozpamiętywać i wypominać innym stare grzechy.
Przyganiał kocioł garnkowi…
– Bez obaw – rzekł, zaciskając szczękę. – Nie będzie żadnego skandalu.
– Bardzo mnie to cieszy. Bądź zdrów i do zobaczenia wkrótce. – Skinęła na lokaja, który odprowadził go do drzwi.
Niech to wszyscy diabli! Zamierzał odszukać łotra, który sprzedał ojcu fałszywy artefakt i należycie go za to ukarać. Tylko w ten sposób zdoła udobruchać Featherstone’a i jego córkę.

Harriet podśpiewywała pod nosem, wycierając kurze na półce z porcelaną. Miała dziś wyjątkowo udany dzień. Sklep odwiedziło więcej osób niż zwykle. Interes powoli się rozkręcał. Jeśli zadowoleni klienci zaczną polecać ją znajomym, może niebawem będzie mogła przestać się martwić o pieniądze.
Przejęcie i utrzymanie rodzinnego interesu kosztowało ją sporo nerwów i wyrzeczeń. Porzuciła wygórowane ambicje ojca o sprzedaży rzadkich antyków i zajęła się handlem niedrogimi pamiątkami oraz bibelotami. Zamiast na drogie artefakty, na które mało kto mógł sobie pozwolić, postawiła na wysoką jakość i przystępne ceny. Nie zamierzała, tak jak niegdyś papa, żyć na kredyt. Skupowała wyłącznie to, za co od ręki mogła zapłacić.
Usłyszawszy przyczepiony do drzwi dzwonek, odwróciła się z przyklejonym do ust zawodowym uśmiechem.
– Mama? Nie spodziewałam się ciebie tak wcześnie. Miałaś wrócić za godzinę.
Drobniutka i wątła, z kasztanowymi włosami i orzechowymi oczami, matka przypominała jej zawsze strzyżyka. Ona sama była ciemnooką brunetką. Gdyby ktoś chciał ją przyrównać do ptaka, uznałby ją raczej za wronę, choć ojciec twierdził, że jest uderzająco podobna do siostry dziadka, czyli do ciotki Maud.
Ciotki, której nigdy nie widziała na oczy. Podobnie jak reszty rodziny ojca. Papa urodził się jako trzeci w kolejności syn admirała lorda Godfreya i zgodnie z tradycją miał wstąpić do marynarki. Tak się jednak złożyło, że podczas studiów odkrył w sobie pasję do antyku i archeologii. Pewnego dnia zwyczajnie wsiadł na statek i popłynął na Daleki Wschód. Dziadek nie był z tego zadowolony, a kiedy po powrocie papa na dobitkę popełnił mezalians, żeniąc się z córką sklepikarza z Bond Street, miarka się przebrała. Został wydziedziczony. Od tamtej pory krewni nie chcieli mieć z nim więcej nic wspólnego.
Na swoje nieszczęście ojciec nie miał głowy do interesów. Kiedy po śmierci teścia odziedziczył jego sklep z antykami, w krótkim czasie doprowadził go do ruiny. Po serii chybionych inwestycji mocno się zadłużył i koniec końców wraz z żoną i córką spędził kilka miesięcy w więzieniu dla dłużników. Potem był zmuszony sprzedać interes ze znaczną stratą. Wprawdzie otworzył kolejny, ale znacznie mniejszy i w znacznie mniej renomowanej części miasta.
Harriet do tej pory wzdragała się na wspomnienie okropnego miejsca, w którym trzymano ich pod kluczem. Na samą myśl o celi w King’s Bench wciąż wzbierały w niej gniew i strach. Długo była wpatrzona w ojca jak w obraz. Wierzyła, że jest nieomylny. Do czasu, aż dowiedziała się, że wydał mnóstwo pieniędzy na rzekome zabytkowe przedmioty prosto z Wersalu. Mama błagała go, żeby nie kupował kota w worku. Miała rację. Kiedy zamówiony towar dotarł na miejsce, okazał się marnej jakości imitacją prawdziwych dzieł sztuki. Gdyby papa posłuchał żony, nie wylądowaliby w więzieniu.
Matka jak zwykle wszystko mu wybaczyła. Harriet miała z tym znacznie większy kłopot. Za bardzo się na nim zawiodła. Stracił w jej oczach tak wiele, że już nigdy nie potrafiła spojrzeć na niego tak jak kiedyś. Nie ufała ani jemu, ani jego decyzjom.
Gdy zachorował, zajęła się prowadzeniem sklepu. Obiecała sobie, że nie popełni tych samych błędów co ojciec i nie dopuści do tego, by rodzina znów znalazła się na skaju bankructwa. Jego śmierć była dla niej prawdziwym szokiem. Nie przypuszczała, że w tak młodym wieku straci rodzica. Nie była na to gotowa. Żałowała, że nie zdążyła z nim szczerze porozmawiać. I nie powiedziała mu, że nie czuje do niego żalu. Skłamałaby, bo nadal miała mu za złe, że naraził ich na takie upokorzenia, ale przynajmniej byłoby mu lżej i odszedłby z tego świata ze spokojem.
Przyrzekła też sobie, że nigdy nie pozwoli, by o jej losie decydował jakikolwiek mężczyzna.
Okazało się, że ma prawdziwą smykałkę do wynajdywania niespotykanych dzieł sztuki. Dzięki wrodzonemu talentowi udało jej się wyprowadzić interes z tarapatów.
Matka podeszła do jednej z półek i spojrzała niepewnie na cynowy kubek z uchem w kształcie fallusa.
– Co to właściwie jest? – zapytała, przechylając głowę to na prawo, to na lewo. Ostatnio mocno pogorszył jej się wzrok.
– Kufel do piwa.
– Kufel do piwa, mówisz? Hm, dziwaczny. Nie zgadniesz, czego się dziś dowiedziałam od pani Beasley.
Pani Beasley była żoną szewca, którego zakład mieścił się tuż obok. Matka spotykała się z nią raz w tygodniu na podwieczorek i ploteczki. Jako że szewcowa słynęła ze swoich rzekomych nadprzyrodzonych zdolności, po wypiciu herbaty wróżyła znajomym z fusów. Zawsze i bez wyjątku. Był to swego rodzaju rytuał.
Harriet stłumiła uśmiech.
– Jeśli ci powiedziała, że niebawem los się do nas uśmiechnie, to bardzo chętnie o tym posłucham.
– Nie idzie mi o to, co zobaczyła w fusach, chociaż o tym też zamierzam z tobą pomówić. Nie w tym rzecz, skarbie. Rozchodzi się o rabunki.
– Rabunki? – powtórzyła z niepokojem Harriet.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel