Kiedy budzi się namiętność / Nikt się nie dowie
Tytuł dostępny przedpremierowo od dnia 04.01.2023 r. w Booktime.pl
Harper bierze udział w programie randkowym, odmawia jednak poślubienia adoratora wybranego przez komputer. Gdy spada na nią fala hejtu i osaczają ją paparazzi, ukrywa się w górskim domu swojej przyjaciółki Lily. Wkrótce pojawia się tam brat Lily, Cade, który przyjechał odpocząć od wielkomiejskiego zgiełku. Jest uprzejmy, seksowny i pociąga ją jak nikt dotąd. Harper uświadamia sobie, że miejsce upragnionego spokoju zajmuje pożądanie...
Fragment książki
- Jestem na miejscu, Lily – wyszeptała Harper Dawn do telefonu. – Chyba nikt mnie nie zauważył.
Była tego niemal pewna. Za pomocą pudełka ciemnobrązowej farby do włosów przekształciła się w ciągu kilku minut z jasnej blondynki w brunetkę. Skróciła sięgające do pasa loki, które były jej znakiem firmowym, a teraz opadały luźno na ramiona. Sama była zaskoczona rozmiarami zmian, więc miała nadzieję, że nie rozpoznają jej paparazzi.
- Jak ci się to udało? – spytała Lily, a Harper uśmiechnęła się z zadowoleniem.
Wiedziała dobrze, że jest w tej chwili najbardziej znienawidzoną gwiazdą programów reality na świecie, ponieważ zerwała z pozornie idealnym partnerem, również znanym szefem kuchni, na oczach milionów widzów, którzy śledzili ich romans w sieci telewizyjnej o międzynarodowym zasięgu.
- Jak ci się udało wyjść niepostrzeżenie z domu?
- To nie było łatwe. Wyprowadził mnie mój sąsiad, Tony. Jestem tak ucharakteryzowana, że nawet ty mnie nie poznasz. – W tym momencie dostrzegła mijający ją samochód Lily. – Prawdę mówiąc, właśnie przejechałaś obok mnie.
- Co? Nie zauważyłam… O rany! W porządku, widzę cię na stopniach biblioteki. Poczekaj, muszę zawrócić.
Harper zaśmiała się głośno po raz pierwszy od trzech dni, czyli od głośnego zerwania w programie „Ostatnia randka”. Doszła do wniosku, że skoro nie rozpoznała jej przyjaciółka, z którą dzieliła niegdyś pokój w domu akademickim, podstęp zrodzony w głowie Lily może się udać.
Pospiesznie wskoczyła do hamującego samochodu. Miała wrażenie, że występuje w filmie kryminalnym, w którym ona gra rolę bankowego rabusia, a Lily rolę siedzącego za kierownicą współuczestnika napadu.
- O rany! – zawołała ponownie przyjaciółka, ruszając gwałtownie z miejsca. – Rzeczywiście wyglądasz inaczej. To dobrze, że udało ci się wymknąć, ale bardzo proszę, żebyś przez jakiś czas nie zaglądała do Twittera.
- Więc jest aż tak źle?
- Jest jeszcze gorzej – odparła Lily, kiwając głową. – A ja czuję się za to po części odpowiedzialna, bo nakłaniałam cię do wystąpienia w tym programie. Ale nie miałam pojęcia, że sprawy przybiorą tak katastrofalny obrót.
- To nie twoja wina. Przecież do niczego mnie nie zmuszałaś. Nie mam do ciebie żalu. To ja powinnam była zdobyć się na odrobinę zdrowego rozsądku.
- Ty szukasz miłości, Harper. Każdy człowiek ma prawo dążyć do szczęścia. To dotyczy również ciebie.
- Zaczynam myśleć, że nigdy go nie znajdę. Spójrzmy prawdzie w oczy: mam trzydzieści lat, a za sobą mnóstwo nieudanych związków. Albo nie znam się na ludziach, albo nie jestem kimś, kogo można kochać.
- Gadasz głupstwa. – Lily oderwała na chwilę oczy od drogi i surowo spojrzała na przyjaciółkę. – Żadna z tych ewentualności nie wchodzi w grę. Po prostu nie spotkałaś jeszcze właściwego faceta. Kiedy to nastąpi, poczujesz się tak, jakbyś przyrządziła perfekcyjny suflet. No, jesteśmy na miejscu. Od tej pory będziesz zdana na własne siły.
Lily zatrzymała się na parkingu jakiejś restauracji obok białej limuzyny i wręczyła przyjaciółce kluczyki od wynajętego samochodu.
- Na czyje nazwisko wypożyczyłaś tego forda? – spytała Harper.
- Na moje, więc nikt cię nie wytropi. I jeszcze to – dodała Lily, wręczając jej dużą płócienną torbę. – Będziesz potrzebowała ciuchów, kosmetyków i innych drobiazgów. Włożyłam też do niej laptopa.
- Lily, jesteś… cudowna. Pomyślałaś o wszystkim. Obiecuję, że jakoś ci się odwdzięczę.
- Nie ma o czym mówić. Zbliżają się twoje urodziny. Uznaj to za prezent. Wiedziałam, że nie zdołasz ukradkiem wyjść z tego twojego apartamentowca obładowana bagażami.
- Tak czy owak jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką miałam. Przyjechałaś z okręgu Juliet, żeby mnie ratować. Bez twojej pomocy nigdy nie zdołałabym się wymknąć tej bandzie wścibskich dziennikarzy, którzy dotarli moim tropem aż do Barrel Falls.
Po ucieczce z Los Angeles Harper zatrzymała się w Barrel Falls, małym miasteczku, ale już po kilku tygodniach zaproponowano jej udział w programie telewizyjnym, a ona zawiesiła swoją karierę zawodową w nadziei, że znalazła prawdziwą miłość.
- Nie ma o czym mówić. Jedź do tej chatki i spróbuj odpocząć. Jest tam mnóstwo miejsca. Nikt ci nie będzie przeszkadzał w pracy nad tą nową książką kucharską. Domek leży w górach i jest tam bardzo pięknie. Trafisz do niego bez trudu z pomocą GPS-a. Masz przed sobą dwie godziny jazdy, więc ruszaj w drogę. Obiecuję, że będę do ciebie często dzwonić.
- Okej. – Harper kiwnęła głową i zrobiła głęboki wdech. – Nie przeżyłam w życiu czegoś podobnego. Czuję sią tak, jakbym popełniła jakieś przestępstwo.
- Harper, poszłam za głosem serca. Nie kochałaś Dale’a Murphy, więc zrobiłaś słusznie, rozstając się z nim. Gwarantuję ci, że za tydzień lub dwa wrzawa ucichnie i będziesz mogła wrócić spokojnie do domu.
- Jesteś… - Harper przerwała, bo poczuła ucisk w gardle, a do jej oczu napłynęły łzy. – Jesteś dobrą przyjaciółką, Lil.
Lily Tremaine była jedyną córką Branda Tremaine’a, jednego z najbogatszych ludzi w okręgu Juliet, jeśli nie w całym Teksasie. Ona i Harper były współlokatorkami podczas studiów na uniwersytecie Stanforda i przysięgły sobie dozgonną przyjaźń. Wybrały jednak różne drogi kariery zawodowej. Lily zajęła się projektowaniem wnętrz, a Harper podjęła naukę w szkole kucharskiej.
- Jestem pewna, że zrobiłabyś to samo dla mnie – odparła z uśmiechem Lily.
Harper wsiadła do wynajętego samochodu i pomachała przyjaciółce ręką.
Chwilę później pędziła już w kierunku ustronnego domku ukrytego wśród wzgórz Teksasu.
- Wyjedź na urlop, Cade. Pracujesz za ciężko.
Doktor Adams wydał to zalecenie, kiedy w trakcie gruntownego badania odkrył, że jego pacjent ma bardzo wysokie ciśnienie jak na mężczyznę, który niedawno ukończył trzydziestkę. Cade cierpiał też na bezsenność i chodził nocami po korytarzach. Pragnąc poznać tajniki rodzinnej firmy, spędzał zbyt wiele godzin w siedzibie Tremaine Corporation i eksploatował swój organizm do granic wytrzymałości. Tak stwierdził znany lekarz.
Teraz Cade Tremaine siedział na łóżku, masując palcami czoło. Jako uczeń szkoły średniej był obiecującym sportowcem, a na uniwersytecie, na którym studiował zarządzanie i administrację, często grywał w baseball. Szczycił się tym, że dba o zdrowie i kondycję.
Wszystko to jednak należało do przeszłości. Półtora roku temu jego ukochana Bree, najwspanialsza kobieta na świecie, padła ofiarą nieuleczalnej choroby.
Kiedy zdał sobie sprawę, że mógłby zostać sam ze swoimi myślami, zadrżał z niepokoju. Zmuszał się do pracy ponad siły, aby odwrócić uwagę od swojego nieszczęścia i stłumić ból. Zarządzanie rodzinnym ranczem, rodzinną firmą naftową i rodzinnym przedsiębiorstwem handlu nieruchomościami pochłaniało całą jego energię.
Lekarz jednak powiedział mu stanowczo, że musi odpocząć albo skazać się na długą i żmudną terapię.
Po raz pierwszy w życiu żałował, że nie jest takim człowiekiem jak jego młodszy brat, Gage.
Ten znany gwiazdor muzyki country nigdy niczym się nie przejmował i zachowywał w każdej sytuacji pogodne oblicze, podczas gdy jego starszy brat tłumił w sobie wszystkie namiętności.
Kiedy jednak Brand Tremaine przed ośmioma laty zmarł, to właśnie Cade wziął na siebie ciężar prowadzenia interesów rodziny i dbał od tej pory o jej finansową pomyślność.
W drzwiach sypialni pojawiła się nagle matka. Ta dystyngowana kobieta w każdej sytuacji zwracała na siebie uwagę. Dając dobry przykład rodzinie, traktowała zawsze tak samo wszystkich ludzi, od kucharki aż po burmistrza okręgu Juliet.
- Dzień dobry, Cade. Widzę, że już się spakowałeś. Cieszę się, że jedziesz w góry. Pobyt w naszym domku dobrze ci zrobi.
- Wcale nie jestem tego pewny.
- Musisz zwolnić tempo, Cade. Praca może poczekać. Podczas twojej nieobecności wszystkim zajmie się Albert, który z pewnością stanie na wysokości zadania.
- Niepokoi mnie myśl o tej planowanej fuzji, która ostatnio pochłaniała całą moją uwagę.
- Chyba zapominasz o tym, że twój ojciec nie zakładał tej firmy bez pomocy. Ja zostaję na miejscu, a Albert wie, że może na mnie liczyć. Uważam, że twój przymusowy odpoczynek jest zapowiedzią zmiany na lepsze. Staczasz się ostatnio po równi pochyłej. Jadasz byle co i zapracowujesz się na śmierć. To zagraża zdrowiu.
- Przemawiasz do mnie tak jak mój lekarz – mruknął niechętnie Cade, zamykając oczy.
Wcale nie był zachwycony perspektywą wyjazdu. Przerażało go to, że będzie przebywał samotnie w górskim ustroniu, skazany na dręczące go czarne myśli.
- Jestem twoją matką, a matka zawsze wie najlepiej, co będzie dobre dla jej dziecka – oświadczyła pani Tremaine, całując go w policzek. – Przyrzekam ci, że ten wyjazd będzie dla ciebie błogosławieństwem. Kazałam wszystko przygotować na twoje przyjęcie.
- Bardzo ci dziękuję, mamo – wyszeptał Cade, uśmiechając się do niej z wdzięcznością.
Gdy jednak wyszła z pokoju, wrócił myślami do Bree. Miał niejasne wrażenie, że dopóki jest pogrążony w bólu, dochowuje jej wierności i że dopuściłby się zdrady, podejmując próbę odbudowania swojego życia.
Harper nie mogła uwierzyć, że zaledwie kilka dni temu była nękana przez media, nachodzona przez paparazzich i potępiana jako najbardziej znienawidzona kobieta w świecie telewizji.
Wiedziona ciekawością nie usłuchała rady Lily i złożyła wizytę w krainie Twittera, narażając się na wstrząs. Stwierdziła jednak z zadowoleniem, że nie wszyscy współtwórcy mediów społecznościowych, oczarowani wdziękiem i błyskotliwością Dale’a Murphy, jednoznacznie ją potępiali. Nieliczni jej obrońcy zachowali racjonalny umiar, ograniczając się do stwierdzenia, że potencjalni małżonkowie i tak do siebie nie pasowali.
Dziś jednak była w znakomitym nastroju. Nuciła pod nosem piosenkę, którą właśnie śpiewał w radio Gage. Był to wielki przebój muzyki country: opowieść o mężczyźnie, który przeżył trudne chwile, ale odniósł sukces dzięki miłości wspaniałej kobiety.
Do tej pory nie mogła uwierzyć, że ten czarujący gwiazdor jest po prostu bratem Lily. Nigdy nie poznała żadnego z członków tej rodziny, ale przyjaciółka często o nich opowiadała, kiedy były jeszcze studentkami i dzieliły pokój. I oto mieszkała teraz w należącym do Tremaine’ów domku, który był w istocie willą z czterema sypialniami wzniesioną wśród gór nad pięknym jeziorem, i piekła kurczaka z ziołami w nowoczesnej kuchence.
W powietrzu unosił się aromat szałwii, rozmarynu i czosnku. W tym cudownym miejscu panował idealny spokój, a co najważniejsze, nie tłoczyli się wokół niego natrętni fotoreporterzy.
Wyjęła kurczaka z kuchenki i przykryła go folią. Po przyjeździe do willi zastała w niej znakomicie zaopatrzoną spiżarnię i pełną lodówkę. Brakowało tylko świeżych owoców i jarzyn.
Postanowiła więc wyjść z ukrycia po raz pierwszy od dwóch dni i zrobić zakupy w pobliskim miasteczku, Bright Landing, oddalonym zaledwie o dwa kilometry.
Włożyła lekką kurtkę i czapkę z daszkiem oraz słoneczne okulary. Zostawiła pod domem wynajęty samochód i pomaszerowała w kierunku miasteczka, rozkoszując się chłodnym górskim powietrzem.
Wkrótce ujrzała przed sobą nieco staroświecki, lecz dobrze zaopatrzony sklep, wzięła koszyk i zaczęła przechadzać się między półkami, szukając składników do sałatki. Już po chwili jej koszyk był pełny, więc ruszyła w stronę kas i wpadła na wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę.
- Bardzo przepraszam, nie zauważyłam pana.
- Ja też pani nie widziałem. – Miał głęboki dźwięczny głos. – Czy nic się pani nie stało?
- Wszystko jest w porządku.
Nieznajomy zauważył na podłodze jabłko, które wypadło z jej koszyka, więc schylił się, by je podnieść. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, dostrzegła w jego oczach wyraz zabarwionego czujnością i starannie tłumionego bólu. Podświadomość podsunęła jej podejrzenie, że są to oczy człowieka, który wiele przeszedł.
Gdy jednak się uśmiechnął, poczuła emanującą z niego życzliwość i pogodę ducha, jaskrawo kontrastującą ze smutkiem, jaki bił z jego oczu. Ta nagła zmiana wydała jej się fascynująca.
Sekundę później dostrzegła regał z czasopismami, którego dominującym punktem była pierwsza strona miejscowej brukowej gazety ozdobiona jej fotografią i wielkim tytułem: „ZNANY SZEF KUCHNI, DALE MURPHY, POSZUKUJE SWOJEJ BYŁEJ NARZECZONEJ, HARPER DAWN”.
Zdała sobie sprawę, że skoro wrzawa związana z jej osobą dotarła nawet do tak małego miasteczka jak Bright Landing, to nigdzie nie może czuć się bezpieczna.
Podziękowała w duchu swemu instynktowi, który nakłonił ją do przefarbowania włosów, bo na eksponowanym zdjęciu była wciąż blondynką. Maskarada okazała się na tyle skuteczna, że żaden z klientów sklepu nie zwrócił na nią uwagi. Pospiesznie ustawiła się w kolejce do kasy, by zapłacić za zakupy, ale odetchnęła z ulgą dopiero, gdy opuściła sklep.
Mimo to drżała nadal z przerażenia. Czuła się bezbronna i narażona na wstrętne manipulacje mediów.
W zarzutach kierowanych pod jej adresem nie było ani źdźbła prawdy. Nie igrała z uczuciami Dale’a tylko po to, by brutalnie je podeptać. Nie chciała nikogo skrzywdzić. Pragnęła tylko znaleźć prawdziwą miłość i dzielić życie z mężczyzną, z którym połączy ją wspólny sposób myślenia.
Całe otoczenie zdawało się uważać, że skoro oboje są szefami kuchni, to okażą się idealnie dobraną parą, a ona też przez chwilę w to wierzyła. Potem uświadomiła sobie, że łącząca ich więź kończy się po wyjściu z kuchni.
Pospiesznie wróciła do willi i rozpakowała zakupy, a potem włożyła swój ukochany różowy fartuszek w białe kropki.
Gotowanie zawsze działało kojąco na jej nerwy. Wrzuciła do miski pokrojone brokuły i liście kapusty, a następnie ozdobiła wszystko skrawkami jarmużu. Poczuła przypływ wdzięczności wobec Lily, która zapewniła jej to bezpieczne schronienie, i zaczęła nawet nucić cicho jakąś melodię, ale ten dobry nastrój zakłócił dzwonek telefonu.
Z ulgą dostrzegła na nim numer przyjaciółki.
- Witaj, Lily.
- Witaj, Harper. Jak sobie radzisz?
- Raz lepiej, raz gorzej. Jestem zachwycona domem i otoczeniem. Ale poszłam rano na zakupy do miejscowego sklepu i zobaczyłam swoje zdjęcie na pierwszej stronie jakiegoś brukowca, więc domyślam się, że wrzawa jeszcze nie ucichła.
- Przykro mi to słyszeć, Harper, ale sytuacja zmieni się na lepsze. To tylko kwestia czasu.
- Pewnie masz rację, choć w tej chwili trudno mi w to uwierzyć. Zmienię więc temat i zapytam, dlaczego mi nie powiedziałaś, że ten wiejski domek to w gruncie rzeczy luksusowa willa. Jestem wdzięczna tobie i twojej rodzinie za to, że pozwoliliście mi się tu ukryć. Nigdy ci tego nie zapomnę.
- Dzwonię właśnie w tej sprawie, bo chcę cię poprosić o drobną przysługę.
- Wiesz dobrze, że wszystko chętnie dla ciebie zrobię.
- Boję się, że możesz zmienić zdanie, kiedy usłyszysz o co chodzi. Właśnie się dowiedziałam, że do tej chatki wybiera się też Cade, mój starszy brat. Mama nie wspomniała mi o tym, bo nie podejrzewała kolizji terminów. Korzystamy z tego domu tak rzadko, że niekiedy jest zamknięty nawet przez cały rok. Chodzi o to, że Cade przeżył załamanie po śmierci narzeczonej i do tej pory nie odzyskał formy. Zapracowuje się na śmierć, je byle co i ma podwyższone ciśnienie. Lekarz stwierdził, że jest przemęczony i kazał mu odpocząć, ale on się tym nie przejął. Więc mama wymyśliła podstęp, który skłonił go do wyjazdu na urlop.
- Rozumiem – mruknęła Harper, domyślając się dalszego ciągu. – W takim razie będzie chyba lepiej, jeśli stąd zniknę.
- Nie bądź niemądra. Przecież obie wiemy, że nie masz gdzie się podziać. Twoja charakteryzacja jest skuteczna, ale chyba tylko dlatego, że w takim małym miasteczku nikt ci się dokładnie nie przygląda. Dom jest wystarczająco przestronny...
- Ale…
- Cade jest porządnym facetem. Jeśli wyznamy mu prawdę, wyjedzie i odda dom do twojej dyspozycji. On zresztą wcale nie chce tam być, więc potraktuje to jako pretekst do rezygnacji z urlopu.
- Więc co proponujesz?
- Rozmawiałam o tym z mamą i doszłyśmy do wniosku, że będzie najlepiej, jeśli przedstawimy cię jako jego prywatną kucharkę, którą wynajęła nasza matka.
- Co takiego?
- Przecież jesteś zawodowym szefem kuchni, a lekarz kazał mu się dobrze odżywiać, więc ta propozycja brzmi sensownie. Będziesz tylko musiała zmienić imię. On nigdy cię nie widział, ale słyszał moje opowieści o przyjaciółce, która ma na imię Harper. Na pewno nie widział cię w telewizji, bo ogląda tylko programy sportowe. Nasza sztuczka może się udać.
- Ale… – zaczęła Harper, lecz przerwał jej szelest opon hamującego na żwirowym podjeździe samochodu. Jej serce biło jak szalone. – On już tu jest!
Tytuł dostępny przedpremierowo od dnia 04.01.2023 r. w Booktime.pl
Agentka hollywoodzkich gwiazd Kendall Squire odwiedza aktora Maxa Dunna w jego górskim domu. Prosi go, by zastąpił w reklamie brata bliźniaka, który zapadł się pod ziemię. Max niechętnie się zgadza. Ale burza śnieżna zasypuje drogi, loty zostają odwołane, nie może do nich dotrzeć wybrana do zdjęć modelka. Zleceniodawca proponuje Kendall, by ją zastąpiła. Odgrywana w filmiku zmysłowa scena przeradza się w prawdziwą namiętność...
Fragment książki
Była nieodpowiednio ubrana na tę pogodę.
Wjeżdżając ostrożnie na górę Million Dollar, Kendall Squire zdjęła rękę z kierownicy, by nakierować strumień ciepłego powietrza na przemarznięte stopy. Botki na obcasie, z odkrytymi palcami, sprawdzały się w Los Angeles, a na pobyt w górzystych rejonach Wirginii lepiej pasowałyby śniegowce.
Jeszcze raz powtórzyła w myślach, co powie, kiedy dotrze na miejsce. Mężczyzna, z którym chciała się zobaczyć, nie wiedział, że będzie miał gościa. Wcześniej, w słonecznej Kalifornii, wahała się, czy informować go o swoich planach, ale uznała, że niekoniecznie. Wierzyła, że na żywo jest bardziej przekonująca.
Harowała po szesnaście godzin na dobę w agencji aktorskiej Legacy, odkąd właściciel agencji Lou przeszedł na emeryturę. Podzielił między pracowników swoją doborową listę klientów, a agencję sprzedał.
Kendall przypadły w udziale znane nazwiska, ale gdy zaczęła się kontaktować z nowymi klientami, żeby im się przedstawić, spotkały ją różne reakcje. Czasem wrogie, niekiedy przepraszające.
Wszyscy kolejno rezygnowali z jej usług – ich kontrakty na to pozwalały. Nikt nie chciał powierzyć swojej kariery w ręce „dziecka”. Wprawdzie dziecko miało trzydzieści cztery lata i spore doświadczenie, no ale…
Ostatnią osobą, do której zadzwoniła, był Isaac Dunn, jeden z braci bliźniąt, który grał rolę Danny’ego Brooksa w emitowanym dwadzieścia lat temu popularnym serialu „Brooks Knows Best”. Pomiędzy piątym a piętnastym rokiem życia Isaac z Maxem dorastali na ekranie, wcielając się w syna Samuela i Pauline Brooksów.
Serial został niedawno wskrzeszony w serwisie streamingowym; dodatkowo planowano nakręcić miniserię rocznicową, którą widzowie mogliby obejrzeć za rok. Fani „Brooks” byli podnieceni, snuli domysły na temat scenariusza oraz spraw sercowych Danny’ego. Max, który zrezygnował z aktorstwa lata temu, nie był zainteresowany powrotem do serialu. Kendall podejrzewała, że usłyszy równie zdecydowane „nie” od Isaaca, kiedy zaproponuje mu siebie jako agentkę.
Rozmowa ją zaskoczyła. Okazało się, że Lou osobiście poinformował aktora o zmianach w Legacy. Kendall zapewniła Isaaca, że będzie najlepszą agentką, jaką miał w życiu; przysięgła, że nigdy go nie zawiedzie. I właśnie dlatego jechała do Maxa Dunna: by nie zawieść swojego jedynego klienta.
Z zadumy wyrwał ją telefon. Na szczęście wynajęty samochód miał zestaw głośnomówiący, więc nie musiała odrywać ręki od kierownicy. Na wyświetlaczu pojawiło się imię młodszej siostry.
- Jesteś już na miejscu? – Meghan ledwo tłumiła ekscytację.
- Masz strasznie piskliwy głos. Dobrze się czujesz?
- Błagam, nie trzymaj mnie w niepewności!
- No więc jeszcze nie. Akurat jadę po ośnieżonej górskiej drodze.
- To pośpiesz się, a potem zadzwoń do mnie i włącz nagrywanie, żebym mogła obejrzeć tego tajemniczego Maxa. Myślisz, że zdołasz go namówić, żeby udzielił mi wywiadu?
Meghan prowadziła popularny podcast „Superfan TV”. Tematem każdego odcinka były dawne telewizyjne seriale, kryminalne, sądowe, rodzinne. „Brooks” należał do jej ulubionych.
- Jeśli będzie okazja, to spytam – obiecała Kendall. – Ale podejrzewam, że może być ciężko. – Na drugim końcu linii usłyszała westchnienie. – Może Isaac się zgodzi?
Na razie Isaac przebywał poza Stanami, ale o ile się orientowała, był znacznie większym luzakiem niż Max.
- Myślisz? – W głosie Meghan zabrzmiała nadzieja.
- Daj mi tydzień lub dwa. Muszę przekonać Maxa do zagrania w reklamie, wrócić do LA, zorganizować wszystko, potem zwabić Isaaca z powrotem do Kalifornii. Czeka mnie pracowity miesiąc.
- Wiedziesz światowe życie, a ja siedzę w wynajętym domu na wsi i patrzę, jak kot gania myszy. – Nastała cisza. – Dzwonię z jeszcze jednego powodu – dodała Meghan. – Sprawdzić, jak się miewasz.
- Dziękuję, dobrze.
- Dziś są jego urodziny.
- Wiem. – Kendall wzięła głęboki oddech.
Biały krajobraz stał się rozmazany. Oczami wyobraźni zobaczyła swojego starszego brata o kręconych blond włosach i szerokim uśmiechu. Quinton zmarł w wieku dwudziestu lat. Nigdy nie wybaczyła mu, że odszedł tak niespodziewanie. Potrzebowała go wtedy i teraz.
- I naprawdę nic mi nie jest. A ty? Jak się czujesz?
- W porządku. Lubię w tym dniu z nim pogadać, a potem wrócić do własnych spraw.
W chwili śmierci Quina Meghan miała jedenaście lat, a Kendall szesnaście. Obie kochały brata, ale Kendall była bardziej z nim związana.
Podobnie jak siostra też czasem z nim rozmawiała. A raczej zasypywała go pytaniami: czy tamtego lata musiałeś jechać na tę wycieczkę? Nie mogłeś zostać w domu?
- No dobra, pozdrów Maxa od największej fanki „Brooks”. Jedź bezpiecznie i zadzwoń, jak będziesz mogła.
Pożegnały się w samą porę, bo przed oczami Kendall wyrósł dom, a koła zaczęły się ślizgać na nieodgarniętym śniegu. Dom z bali, duży, jednopiętrowy – dwupiętrowy, jeśli liczyć strych – stał nieco odsunięty od drogi. Wokół panował nieskazitelny porządek.
Max przeniósł się z LA do Wirginii, ale w obecnym miejscu zamieszkał dopiero po dziesięciu latach. Niedługo później miasteczko zmieniło nazwę na Dunn, na część człowieka, który wykupił jego większą część. Według internetowych plotek, Max samotnik zaszył się w górach Wirginii, by uciec od zgiełku świata.
Kendall zaparkowała przed dużym garażem i wysiadła z ciepłego samochodu, zabierając telefon. Ruszyła po śniegu, piszcząc, ilekroć zimny biały puch wciskał się jej do butów. Zdecydowanie powinna była włożyć śniegowce. Ale botki z odkrytymi palcami przynosiły jej szczęście: kupiła je za pierwszą podwyżkę, którą dostała w agencji.
Nastawiając się psychicznie, że za moment ujrzy Isaaca, wyprostowała ramiona i zapukała do drzwi.
Czekała. Długo. Żeby nie zamarznąć na kość, zaczęła podskakiwać. Wreszcie usłyszała szuranie. Próbowała sobie wyobrazić mieszkającego tu samotnika: pewnie był potargany, miał wystający brzuch i nosił rozciągnięty, poplamiony T-shirt. Kiedy otworzyły się drzwi, jej wizja prysła jak bańka mydlana.
W progu stał wysoki mężczyzna. Włosy, owszem, miał długie, ale starannie uczesane, miał też gęstą ciemną brodę. Był szczupły, wysportowany, ubrany w niebieski T-shirt, kraciastą flanelową koszulę i dżinsy.
Kendall powiodła po nim wzrokiem, po czym utkwiła spojrzenie w jego twarzy. I zastygła.
Patrzyła na brodatego sobowtóra Isaaca Dunna. Zamrugała nerwowo. Byli bliźniętami jednojajowymi, więc nie zaskoczyło jej to, że wyglądali identycznie. Natomiast zaskoczyło ją gorąco, jakie poczuła w całym ciele.
Isaac niewątpliwie był atrakcyjny, ale takich w LA nie brakuje. Gdziekolwiek się człowiek obróci, tam widzi przystojnych samców w dowolnym odcieniu skóry, od złocistej do czarnej.
Nieraz zachwycała się urodą Isaaca, jego prostym nosem, wzrostem, uśmiechem, ale Max… z Maxa buchały feromony niczym iskry z ogniska.
Stał w drzwiach z zasznurowanymi ustami i zmarszczonym czołem. Wyglądał mrocznie, groźnie i piekielnie seksownie.
Kendall ocknęła się. Przypuszczalnie pomógł w tym lodowaty podmuch wiatru, który owinął się jej wokół nóg.
- Max Dunn? – spytała, starając się przybrać pewny siebie uśmiech. – Cześć, jestem Kendall… Kendall Squire, agentka Isaaca.
Weź się w garść, przestań dukać, przykazała sobie.
Niebieskie oczy pociemniały, mars na czole się pogłębił, ale w najmniejszym stopniu to nie wpłynęło na atrakcyjny wygląd Maxa.
Powiódł spojrzeniem po jej skórzanym płaszczu i butach, potem zatrzymał wzrok na mokrych od śniegu włosach.
- Wszystko w porządku? – spytał.
Może spowodowała to szczerość widoczna w jego błękitnych oczach, może zmęczenie podróżą, Kendall nie była pewna, ale postanowiła odpowiedzieć zgodnie z prawdą.
- Kilka ostatnich miesięcy miałam bardzo ciężkich. A właściwie lat. – Popatrzyła na stos polan leżących pod ścianą. – Jednak nie ma sensu oglądać się za siebie. Trzeba iść naprzód. Rozumie pan, co mam na myśli?
Mężczyzna zmrużył oczy, po czym uniósł brwi. Jego twarz nie zdradzała emocji.
- Przykro mi słyszeć o pani kłopotach, ale moje pytanie dotyczyło Isaaca. Zakładam, że to z jego powodu pani tu przyjechała?
Kendall się zaczerwieniła.
- Tak, oczywiście. – Przełknęła ślinę. Zęby dzwoniły jej z zimna. – U Isaaca wszystko w porządku. Ma się wspaniale. To znaczy on ma się świetnie, ale w pracy… Chodzi o to, że jest nam potrzebny w LA, a przebywa na wyspie, której jest właścicielem. Nie miałam pojęcia, że kupił wyspę… - trajkotała jak najęta. – Utknął na niej.
- Utknął? – Max ponownie uniósł brwi.
- Z wyboru. Jego pilot jest na urlopie. Isaac dał mu wolne. No i mieszka tam w szałasie. Czy rezydencji.
Urwała; uświadomiła sobie, że tak naprawdę niewiele wie o swoim jedynym kliencie.
- Rzecz w tym, że za dwa dni będzie mi potrzebny w LA, a nie dotrze na czas. I dlatego postanowiłam wpaść do pana. Chciałabym zamienić słowo. Ma pan chwilkę?
Ostatni raz pytanie o to, czy ma chwilkę, słyszał z ust pięknej kobiety… Hm, godzinę temu.
Ale tym razem pytania nie zadała jego irytująca była żona Bunny, która w obszytych futrem botkach stąpała po drogiej drewnianej podłodze. Kobieta na werandzie nie miała na nogach botków, to znaczy miała buty na wysokim obcasie i z odkrytymi palcami.
Skrzywił się: co za idiotyczny pomysł. Najwyraźniej przyleciała z zachodniego wybrzeża. Jej wygląd – ciemne włosy z jasnymi pasemkami, złocista skóra – oraz strój – markowe dżinsy i skórzany płaszcz – wskazywały na to, że jest nietutejsza.
Ze słów panny Squire wynikało, że postanowiła wybrać się z wizytą do Wirginii, ponieważ Isaac, który był jej potrzebny w LA, „utknął” na prywatnej wyspie. Zapewne chciała poprosić jego, Maxa, by zastąpił brata. Kiedy dorastał, ciągle go o to proszono, zwykle w związku z serialem, w którym obaj grali. Więc udawał, że jest Isaakiem, kiedy brat nie mógł być w dwóch miejscach naraz, i Isaac robił to samo dla niego.
Otworzył usta, by odmówić, kiedy nagle się zreflektował, że kobieta stoi na werandzie i dygocze z zimna. Nie mógł zatrzasnąć jej drzwi przed nosem, mimo że pochodziła z najbardziej znienawidzonego miejsca na Ziemi. W wieku dwudziestu lat porzucił krainę fantazji, przysięgając sobie, że nigdy nie wróci ani do LA, ani do aktorstwa. Ale Kendall Squire nie była niczemu winna. Zerknął na dwór. Z nieba sypał coraz gęstszy śnieg, pokrywając białą warstwą zaparkowany przed garażem samochód.
- Zapraszam, Kalifornio. – Przynajmniej niech się biedaczka ogrzeje.
- Naprawdę? – Uśmiechnęła się. – Dziękuję!
Otworzył szerzej drzwi. W swoim królestwie na górze Million Dollar miał dwie rzeczy, które cenił najbardziej w świecie: przestrzeń i prywatność. Z okien i balkonów rozciągał się widok na szczyty. Cały teren otoczony był lasem. Dom z bali stanowił jakby część krajobrazu.
Po chwili zamknął drzwi, udał się do kuchni i nastawił czajnik. Kątem oka zauważył, że kobieta zdejmuje w holu zaśnieżone buty; zachowywała się zupełnie inaczej niż Bunny, która krążyła po salonie, stukając obcasami i narzekając, że on nie pomaga spełnić jej marzeń.
W trakcie małżeństwa słyszał to niezliczoną ilość razy; miał nadzieję, że po rozwodzie Bunny da mu spokój. Ale nie; po raz kolejny zjawiła się, błagając, żeby zadzwonił do brata i poprosił, by ten załatwił jej małą rólkę w „Brookes Knows Best”.
- Chałupa super. – Kendall przeszła boso do salonu.
Była wyższa od Bunny, nie żeby specjalnie zwracał na to uwagę. Stanęła przed kominkiem, w którym leżał stos polan i gazet.
- Pan i Isaac żyjecie całkiem inaczej.
- Bo ja wiem? Obaj lubimy przebywać w samotności.
Dlaczego to powiedział? Przecież Isaac uwielbia towarzystwo. Max był siedemdziesiąt dwie sekundy starszy od brata. Choć fizycznie się od siebie nie różnili, to charakter i usposobienie mieli zupełnie inne. On z chęcią porzucił aktorstwo; sława go męczyła. Isaac został w Hollywood; cieszył się popularnością, mimo że od ostatniego odcinka „Brooks” minęły lata.
Max już w wieku dwudziestu lat poinformował brata i jego agenta, że kończy z promocją serialu. Nie będzie więcej występował w telewizji ani spotykał się z fanami. Isaac tłumaczył mu, że nikogo nie interesuje „jeden Dunn”. Jeżeli Max nie będzie przyjmował zaproszeń, to jego, Isaaca, ludzie też przestaną zapraszać.
Waśń między braćmi trwała pięć lat. Gdy w końcu obaj zgodzili się spędzić Boże Narodzenie u rodziców, szkoda została już wyrządzona. Owszem, odnosili się do siebie uprzejmie, rozmawiali, siedząc przy kominku i pijąc whisky, ale znikła dawna bliskość.
Nie czuł wrogości do brata. Po prostu różnili się; jeden chciał żyć z dala od światła reflektorów, drugi pławić się w ich blasku.
- Przynajmniej może się pan stąd wydostać – powiedziała Kendall.
- Jeszcze tak. – Nie chciał jej straszyć, że wkrótce droga może być nieprzejezdna. – Proszę się rozgościć.
Nalał wrzątku do dwóch kubków, do swojego wrzucił torebkę herbaty, jej dał kilka do wyboru.
- Dziękuję. Hm, może z lukrecją…
Usiadła przy dużym drewnianym stole, po obu stronach którego stały ręcznie wykonane krzesła, i wsunęła prawą stopę pod lewe udo. Nie zdjęła płaszcza. I słusznie. Powinna wypić herbatę, odtajać i ruszyć w drogę. Jeżeli śnieg nadal będzie sypał, a ona się zasiedzi, to nie zdoła wyjechać z podjazdu.
- Panie Dunn…
- Max.
Ponownie rozciągnęła usta w uśmiechu.
- Max, mam propozycję. Powinna ci się spodobać.
Omal nie wybuchnął śmiechem.
- Jak wiesz, twój brat zagra w nowej miniserii „Brooks Knows Best”…
Zmarszczyła czoło, jakby nie rozumiała, dlaczego odmówił przyjęcia choćby epizodycznej roli. Fani serialu byliby zachwyceni. Jednak tym razem Max postawił na swoim. Żył, jak chciał; nie kusiły go pieniądze ani rozgłos.
- W każdym razie Isaac otrzymał lukratywną ofertę od firmy Citizen. Niestety nie zdąży zjawić się w porę, żeby nakręcić reklamę. Praca rozpocznie się za dwa dni, w studio, i potrwa kilka godzin. Nie ma tekstu do zapamiętania. Musisz jedynie przylecieć i wystąpić, a potem możesz wrócić do swojego śnieżnego królestwa.
Wskazała ręką na krajobraz za oknem. Jej uśmiech oraz entuzjazm bijący z głosu wskazywały na to, że spodziewa się usłyszeć pozytywną odpowiedź.
Cholera! Nie powinien był otwierać drzwi. A najgorsze, że nie chciał odmawiać tej kobiecie…