Kill Show. Powieść w stylu true crime
Minęło już dziesięć lat od rześkiego kwietniowego poranka, kiedy we Frederick w stanie Maryland zniknęła bez śladu szesnastoletnia Sara Parcell. Zdarzenie znalazło się w centrum uwagi amerykańskiej opinii publicznej, szokując ją i dzieląc. Ale jak było naprawdę? Choć zbadano wszystkie możliwe wersje wydarzeń, ta historia nigdy wcześniej nie została opowiedziana w pełni. Aż do teraz, kiedy jej główni uczestnicy zdecydowali się w końcu zabrać głos.
Wciągająca powieść Daniela Swerena-Beckera przedstawia zupełnie nowe, dające do myślenia spojrzenie na historie o zbrodniach, zarówno fikcyjnych, jak i prawdziwych. Pokazuje, jak tragedia zaginionej nastolatki może zostać wykorzystana dla zysku i rozrywki.
Kill Show to więcej niż zwykły kryminał, to pełen niespodziewanych zwrotów akcji prowokacyjny komentarz społeczny. Poprzez wywiady z członkami rodziny, sąsiadami, organami ścigania, przedstawicielami mediów i wieloma innymi postaciami autor buduje pasjonującą opowieść o tragedii rodziny Parcellów i nienasyconym hollywoodzkim pragnieniu sensacji.
To świetnie zbudowana historia w stylu true crime.
#truecrime #kryminał #zaginięcie #sensacja #media #świadkowie #fikcja
Fragment tekstu
ROZDZIAŁ 1
Ostatni wspólny poranek
Jeannette Parcell (matka): To był dzień jak co dzień – obudziłam dzieciaki, zrobiłam śniadanie. Pamiętam, że Jack nagrywał, jak próbuje zjeść płatki śniadaniowe z czubka własnego nosa. Lubił wtedy wrzucać do Internetu takie głupie filmiki. Sara doczepiała do skrzypiec kupione w weekend nowe struny. Kosztowały dobre trzydzieści dolców. Dave czytał wiadomości sportowe, pewnie narzekał na rezerwowych Orioles. Każdy był w swoim świecie, prawie się do siebie nie odzywaliśmy… To był nasz ostatni wspólny poranek.
Dave Parcell (ojciec): Kiedy dzieci szły na autobus, starałem się zachować spokój. Czułem ucisk w żołądku. Zanim Sara wyszła, jeszcze raz ją przytuliłem, życząc miłego dnia. W odpowiedzi nawet nie mrugnęła.
Stałem w drzwiach i patrzyłem, jak szła z bratem na przystanek. Jeannette widziała, że tam stoję, ale chyba nic o tym nie pomyślała.
Jack Parcell (brat): Jeździliśmy dwoma różnymi autobusami, bo Sara chodziła do szkoły średniej, ale czekaliśmy na nie razem na zakręcie z innymi dziećmi z okolicy. Mój autobus przyjechał pierwszy. Sara pewnie powiedziała coś w stylu „Do zobaczenia, młody” i pociągnęła mnie za ucho. Już nie pamiętam.
Dogadywaliśmy się, chociaż czasem ją nieźle wkurzałem. Jak przychodzili jej znajomi, to zawsze wyrzucała mnie ze swojego pokoju. W sumie ma to sens, czemu miałaby wtedy chcieć spędzać czas ze swoim młodszym bratem? Była ode mnie o pięć lat starsza, a mimo to zawsze była dla mnie miła. Opiekowała się mną. Zwłaszcza gdy rodzice się kłócili.
Jeannette Parcell (matka): Między Dave’em a mną było… w porządku. Było dobrze. Problem tkwił w tym, że wciąż brakowało nam pieniędzy. Potrafiliśmy się świetnie ze sobą bawić, ale kiedy nie ma pieniędzy, łatwo o powód do kłótni. Wiem, że dla Dave’a to było trudne. Może powinnam była być bardziej wyrozumiała. Ale bojler w domu był do wymiany, Jack potrzebował aparatu na zęby, a Sara tenisówek. Nie mogłam po prostu udawać, że wszystko jest w porządku.
Dave Parcell (ojciec): Mieliśmy za sobą kilka chudych lat. Nie miałem już ani siły, ani pomysłów na naprawę sytuacji. Przez długi bank chciał zabrać nam dom. Jak wariat zacząłem wracać do domu w przerwie w pracy, żeby sprawdzić, czy w skrzynce nie ma żadnych nowych rachunków. Jeśli były, to je wyjmowałem, a pozostałą korespondencję zostawiałem na później dla Jeannette. Nie chciałem, żeby reszta rodziny wiedziała, jak źle nam się wiedzie.
Gdybyśmy mogli choć na chwilę odetchnąć, to wszystko byłoby dobrze. Ale kiedy wychowujesz taki talent jak Sara, to czujesz, jakby czas gdzieś ci uciekał, jakby ktoś ustalił dla twojego dziecka harmonogram, w którym każda chwila to być albo nie być.
Jeannette Parcell (matka): Nigdy nie dowiemy się, jak daleko mogła zajść, ale była naprawdę utalentowana. Często pytałam samą siebie, skąd jej się to wzięło. Dave i ja nie rozpoznalibyśmy Mozarta, nawet gdyby był naszym wujkiem.
Dave Parcell (ojciec): Talent muzyczny odziedziczyła po mnie. Za młodu jednego lata śledziłem trasę Aerosmith i zawsze grałem na gitarze na parkingach przed salami koncertowymi. Gitara jest w sumie trochę jak skrzypce. A Jeannette? Nie, jej to chyba słoń nadepnął na ucho.
Jeannette Parcell (matka): Boże, nawet kiedy tylko ćwiczyła, Sara była zachwycająca. Czasem słyszałam, jak gra, kiedy zmywałam wieczorem naczynia. Wchodziłam wtedy na górę, stawałam na korytarzu pod jej sypialnią i delikatnie uchylałam drzwi. Zamykałam oczy i jej słuchałam. Wyobrażałam ją sobie na scenie. Podczas pierwszych lekcji gry na skrzypcach była taka mała, że siłując się ze smyczkiem, wymachiwała nogami i rękoma jak nowo narodzone źrebię. Młodziutka i niewinna, ale grała z niesłychanym ferworem. Gdy jej słuchałam, zawsze ogarniała mnie radość.
Jack Parcell (brat): Ja nie jestem muzykalny. Raz, jak miałem osiem czy dziewięć lat, tata próbował mnie nauczyć gry na gitarze. Bolały mnie od tego palce, a on tylko się denerwował i krzyczał na mnie… Popłakałem się wtedy i rzuciłem gitarę na podłogę.
Dave Parcell (ojciec): Sara chciała w tym roku wziąć udział w letnim programie edukacyjnym dla nastolatków na Juilliardzie. To najlepszy letni program w najlepszej szkole muzycznej na świecie. Trochę by nas to kosztowało, ale zasłużyła na to. Była warta każdych pieniędzy.
Tak właśnie zaczął się cały ten bałagan. Tego ranka, kiedy Sara wyszła, myślałem, że to jej pierwszy krok w kierunku Juilliarda.
Brandon Grassley (sąsiad Sary i jej kolega z klasy): Nie pamiętam, żeby wtedy na przystanku wydarzyło się coś niezwykłego. Jak zwykle staliśmy i czekaliśmy na zwykły autobus na naszym zwykłym podmiejskim zakręcie. Nic ciekawego.
Nellie Spencer (przyjaciółka): W autobusie Sara przysiadła się do mnie i Olivii. Zwykle jechałyśmy w trójkę z tyłu i pokazywałyśmy sobie różne rzeczy na telefonach albo poprawiałyśmy makijaż. Czasem spisywałam wtedy od Sary pracę domową.
Olivia Weston (przyjaciółka): Tego ranka Nellie wariowała, a Sara i ja próbowałyśmy ją uspokoić.
W weekend byłyśmy na plenerowej imprezie, która nieco wymknęła się spod kontroli. Było wielkie ognisko, morze alkoholu i ludzie z innych szkół.
Nellie zniknęła gdzieś na początku imprezy. Nie mogłyśmy jej znaleźć i nie odbierała telefonu. Sara i ja zostałyśmy we dwie. Starałyśmy się trzymać razem, bo na imprezie kręciło się paru podejrzanych typów.
Dwa dni później w autobusie Nellie powiedziała nam, gdzie wtedy poszła, i o to właśnie było wielkie halo.
Nellie Spencer (przyjaciółka): Potrzebowałam pomocy w odpisaniu na SMS-a. Miałam szalony weekend i wypisywał do mnie facet, z którym widziałam się na imprezie, a ja nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Pamiętam, że okropnie mnie to stresowało, ale pewnie tylko dramatyzowałam. Cóż, już tak mam. Wiem, że Sara nie pochwalała tej całej sprawy, ale i tak próbowała mi pomóc z tą moją… sytuacją.
Olivia Weston (przyjaciółka): Nellie pieprzyła się z naszym trenerem siatkówki.
Nellie Spencer (przyjaciółka): Byłam w związku ze starszym ode mnie mężczyzną, który pracował w naszej szkole, asystentem trenera siatkówki. To nie było jak sprawa Woody’ego Allena, miał tylko dwadzieścia trzy lata i nawet ze sobą nie spaliśmy. W sobotę wyszłam z imprezy wcześniej, żeby się z nim zobaczyć.
Nakrył nas jego współlokator. Składał wtedy papiery do szkoły prawniczej i nagle wymyślił sobie, że mogą go uznać za współwinnego albo za świadka jakiegoś przestępstwa. Nie daj Boże, gdyby był w pokoju obok, jak się ruchamy. No, co za cyrk! Może powinien najpierw zacząć te studia, zamiast przejmować się wyimaginowanymi przestępstwami?
Tak czy inaczej, zrobiło się z tego ogromne zamieszanie. Trener Walker, bo tak go nazywałam, próbował to wszystko wyjaśnić. Właśnie o tym rozmawiałyśmy w autobusie.
Brandon Grassley (sąsiad): Tym dziewczynom gęby się nie zamykały, a ja nigdy nie wiedziałem, o czym tak naprawdę gadają, co to za kolejna drama, ale jakaś zawsze była. Zazwyczaj zakładałem słuchawki, żeby zagłuszyć to ich ględzenie, ale i tak coś tam do mnie docierało. Z tego, co zrozumiałem, w ten weekend odbyła się jakaś wielka impreza. Nie byłem na niej, ale to o nią chyba chodziło.
Olivia Weston (przyjaciółka): Wysiadłyśmy i ruszyłyśmy w stronę szkoły, ale zanim weszłyśmy do środka, Sara zorientowała się, że zostawiła w autobusie plecak. Wróciła po niego, a ja poszłam z Nellie czekać przy szafkach.
Nellie Spencer (przyjaciółka): Siedziałyśmy we trójkę przy szafkach, kiedy Sara zorientowała się, że zabrała z autobusu tylko torbę na WF i zapomniała o plecaku. Powiedziała, żebyśmy na nią nie czekały, i pobiegła z powrotem na przystanek, żeby złapać autobus, zanim odjedzie.
Travis Haynes (kierowca autobusu szkolnego, obwód Frederick): Zrobiłem dokładnie tak, jak mnie szkolono, wszystko zgodnie z protokołem. Kiedy dojechałem do końca trasy, wróciłem do zajezdni i obszedłem autobus, sprzątając po dzieciakach różne pierdoły: puszki po napojach, papierki od gumy do żucia. Wtedy zobaczyłem, że ktoś zostawił plecak. Nic dziwnego, zdarza się. Chciałem go zanieść do biura rzeczy znalezionych w zajezdni, ale było zamknięte. Niby nie moja wina, ale to tu zaczęły się moje kłopoty. Autobus był już odstawiony na miejsce, więc stwierdziłem, że pojadę do domu, a plecak zabrałem ze sobą, bo co innego miałem z nim zrobić? Przecież biuro już nie działało.
I nie wiem, co te jej koleżaneczki powiedziały policji, ale Sara Parcell nigdy nie wróciła do mojego autobusu. Ostatni raz widziałem ją, kiedy rano z niego wysiadała.
Dave Parcell (ojciec): Poranek spędziłem na sprawdzaniu zegarka co pięć minut. Zapowiadał się kolejny gówniany dzień w Geary Home & Garden.
Jeannette Parcell (matka): Dave pracował u mojego ojca w sklepie z artykułami gospodarstwa domowego. Jego firma dekarska upadła kilka lat wcześniej. Zawsze był pracowity, ale nie miał głowy do biznesu. Przekonałam go, żeby w końcu porzucił swoją firmę, a potem poprosiłam tatę o przysługę. Wiedziałam, że sklep też cienko przędzie, ale potrzebowaliśmy stałego dochodu.
Dave Parcell (ojciec): Poważnie? A jak miałem się z tym czuć? Każdy spędzony tam dzień przypominał mi, że jestem nieudacznikiem, który nie potrafi zadbać o własną rodzinę, a w ramach premii mogłem wziąć sobie dwudziestokilowy worek nawozu. Wspaniała praca!
Tommy O’Brien (sprzedawca, Geary Home & Garden): Zawsze lubiłem Dave’a. Jak zgubiłem mój lewy dowód, to nawet czasem w piątki kupował mi piwo. Tak, narzekał na teścia, ale praca w sklepie nie była taka zła. Ja uważam, że pan Geary był spoko szefem, ale Dave miał na jego temat inne zdanie. Był zły, wręcz obrażony na cały świat, że musi tam pracować. Pamiętam, że kiedyś powiedział: „Czasem jesteś młotem, czasem kowadłem, a czasem jesteś pomiędzy… a ja, kurwa, mam już dość szwendania się pomiędzy”.
Kiedy po raz pierwszy usłyszał, że coś się stało z jego córką, byliśmy razem w pracy. Montowaliśmy zraszacze przy jakichś biurowcach.
Dave Parcell (ojciec): Wyszliśmy ze sklepu około południa, ja i ten dzieciak, jak mu tam było… Tommy! Mieliśmy sadzić klony na jakimś podwórku. Wsiadłem do sklepowego dostawczaka. Drzewa były już załadowane na pakę. Po drodze wjechaliśmy jeszcze na stację. Widziałem tam Manny’ego. Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę, dosłownie na parę sekund.
Evelyn Crawford (żona Manny’ego Crawforda, mechanika na stacji Shell we Frederick): Nie znałam wtedy Dave’a Parcella. Właściwie to nadal go nie znam. Szczerze mówiąc, to przed tym zamieszaniem nigdy wcześniej o nim nie słyszałam, ale Manny przyjaźnił się z wieloma klientami stacji.
Był samozwańczym włodarzem drogi numer piętnaście. Nie ma nikogo stąd aż do Potomacu, kto powiedziałby choć jedno złe słowo o moim mężu.
Jego największym problemem w życiu było to, że czasem nie pobierał opłat za naprawy. Taką miał strategię biznesową – mieć mnóstwo lojalnych klientów, z których żaden mu nie płaci.
Przepraszam… Chwileczkę… Manny był… dobrym człowiekiem, hojnym i życzliwym. Kiedy się śmiał, to słychać go było z daleka, no i potrafił przygotować najwspanialsze na świecie żeberka. Teraz żałuję, że złościłam się, że za darmo naprawiał samochody naszych znajomych.
Owszem, nie byliśmy bogaci, pieniędzy zawsze nam trochę brakowało. Ale to nie powód do mieszania się w takie głupoty.
Tommy O’Brien (sprzedawca, Geary Home & Garden): Ze stacji benzynowej udaliśmy się od razu do biurowców i zabraliśmy się do pracy. Jakąś godzinę później Dave odebrał telefon. Wiedziałem, że chodziło o jego dzieci, coś ze szkołą. Na początku był zaskoczony, ale potem się zmartwił. Nie skupiałem się za bardzo na tym, co robi, ale pamiętam, że kiedy się rozłączył, pobiegł z powrotem do auta i odjechał.
Miriam Rosen (nauczycielka muzyki, Frederick High School): Zdziwiłam się, że Sary nie było na próbie. Za dwa dni miała zagrać solówkę na wiosennym koncercie. Była gwiazdą tego wydarzenia, właściwie jedyną prawdziwą atrakcją. Tak naprawdę to nie było za bardzo czego jej uczyć. Żeby nadążyć za własnym talentem, potrzebowała już tylko energii i dyscypliny. To, że w tak młodym wieku jest się aż tak dobrym, naprawdę może przytłoczyć.
Gdy się ma szesnaście lat, nie chce się być w centrum uwagi. Dzieciaki nie lubią, kiedy inni się na nie patrzą, czasem nie są w stanie sprostać oczekiwaniom. Sara jakoś dawała radę, ale wiedziałam, że nie było jej lekko.
Uczniowie często nie przychodzili na próby, ale i tak spytałam później w sekretariacie, czy Sara była tego dnia w szkole. Zdziwiło mnie, że akurat ona zrezygnowała z próby. To nie w jej stylu. Wtedy oczywiście moim największym zmartwieniem była jej ewentualna nieobecność na koncercie…
Veronica Yang (dyrektorka szkoły, Frederick High School): Z zasady w naszej szkole powiadamiamy rodziców, jeśli uczeń bez usprawiedliwienia nie pojawi się na pierwszych trzech lekcjach. Do rodziców Sary nie dzwoniłam osobiście, ale chyba ktoś z sekretariatu kontaktował się z jej ojcem.
Jeannette Parcell (matka): Pracowałam wtedy jako księgowa w firmie wynajmującej salę bankietową. Byłam na spotkaniu i nie mogłam odebrać telefonu.
Dave Parcell (ojciec): Jak tylko dostałem telefon z sekretariatu, że Sara nie pojawiła się w szkole, natychmiast zadzwoniłem do Jeannette.
Jeannette Parcell (matka): Kiedy Dave przekazał mi wiadomość o Sarze, od razu się zmartwiłam. Rano widzieliśmy, jak szła na autobus, a Sara nigdy nie wagarowała. Powiedziałam szefowi, że mam pilną sprawę, i wróciłam do domu, gdzie czekał na mnie Dave.
Dave Parcell (ojciec): Ciągle próbowaliśmy z żoną dodzwonić się do Sary. Przecież właśnie na wypadek takich sytuacji rodzice kupują swoim dzieciom te głupie telefony. A przynajmniej taki był zamysł. Sara nie odbierała. Zostawiłem Tommy’ego z drzewami i pojechałem prosto do domu.
Jeannette Parcell (matka): Próbowałam się uspokoić. Powtarzałam sobie, że Sara była najbardziej odpowiedzialną osobą, jaką znałam. Zawsze miała posprzątany pokój i odrobione lekcje. Miała nawet pracę. Wiedziałam, że z własnej woli nie mieszałaby się w nic niebezpiecznego, więc to nieodbieranie telefonów nie zwiastowało niczego dobrego.
Dave Parcell (ojciec): Próbowałem uspokoić Jeannette, bo od razu wpadła w panikę.
Jeannette Parcell (matka): Czułam reakcję mojego ciała na panikę: żołądek, skóra, tętno, posmak w ustach… Cały mój organizm wariował.
Dave Parcell (ojciec): Jack wrócił ze szkoły koło trzeciej. W sumie nie powiedzieliśmy mu całej prawdy, a jedynie to, że musimy porozmawiać z Sarą. Zapytaliśmy, czy wie, gdzie jest, ale nie wiedział. Ostatni raz widział ją na przystanku, kiedy czekała na swój autobus. To wszystko, co mógł nam powiedzieć. Jeannette poprosiła przyjaciółkę, aby zajęła się Jackiem przez popołudnie. Żeby nie stresował się z nami w domu.
Jeannette Parcell (matka): Wszystkie lekcje się skończyły, a z Sarą nadal nie było kontaktu. Zaczęłam obdzwaniać jej znajomych.
Olivia Weston (przyjaciółka): Bać zaczęłam się, kiedy zadzwoniła do mnie mama Sary. Powiedziałam jej, że ostatni raz widziałam Sarę, kiedy wracała po plecak do szkolnego autobusu. Nie wiedziałam nic więcej. Właściwie to też się zastanawiałam, gdzie się podziewała przez cały dzień. Czułam, że dzieje się coś podejrzanego, nie odpowiadała na żadne SMS-y.
Nellie Spencer (przyjaciółka): Mama Sary płakała do słuchawki, błagając, żebym powiedziała jej, co się dzieje, i obiecując, że w razie czego nie będziemy mieć kłopotów. To było ponad moje siły. Pierwsze, co pomyślałam, to że może w sobotę na imprezie, po tym, jak już wyszłam, coś się wydarzyło i tym właśnie Sara była zajęta, ale nie chciałam spekulować. Zresztą wtedy to nie wydawało mi się zbyt ważne.
Dave Parcell (ojciec): W pewnym momencie nie mieliśmy już wyboru. Trzeba było zawiadomić policję.
Jeannette Parcell (matka): Niewiele pamiętam. To Dave dzwonił.
Dave Parcell (ojciec): Nie chciałem dzwonić. Wiedziałem, że jak już to zrobię, to sytuacja stanie się bardziej rzeczywista. Sara będzie oficjalnie „osobą zaginioną”. Ale zmusiłem się i zadzwoniłem.
Kiedy się rozłączyłem, natychmiast poczułem taki okropny ucisk na żołądku. Trzęsącymi się dłońmi odłożyłem telefon.
Nie wiedziałem, co będzie dalej, ale czułem, że nasze życie właśnie legło w gruzach.