Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Kim jest ta kobieta? (ebook)
Zajrzyj do książki

Kim jest ta kobieta? (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8875-0
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyShy Innocent in the Spotlight
TłumaczAgnieszka Wąsowska
Język oryginałuangielski
EAN9788327688750
Data premiery2023-01-04
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Mack MacDiarmid dowiaduje się, że druhną panny młodej na ślubie jego brata będzie modelka Elodie Campbell. Ponieważ często jest ona bohaterką plotkarskich portali, Mack zamierza nie spuszczać jej z oka. A jednak i tak wybucha skandal, wychodzi bowiem na jaw, że Elodie jakiś czas temu spędziła noc z panem młodym. Mack czuje, że coś tu się nie zgadza. Subtelna i wrażliwa Elodie, przerażona atakiem paparazzi, wydaje się inną osobą. Mack zabiera ją w miejsce, gdzie nikt ich nie znajdzie. Zamierza wyjaśnić, o co tak naprawdę chodzi…

Fragment książki

Elspeth z niedowierzaniem popatrzyła na swoją siostrę bliźniaczkę.
– Mam zrobić co?
Elodie wzniosła oczy do nieba.
– Przecież byłaś już świadkową na ślubie.
– Tak, tylko że wtedy panna młoda się nie pojawiła. Czyżbyś całkowicie zapomniała już o porzuconym Lincolnie Lancasterze?
Elodie machnęła lekceważąco ręką.
– Och, to było sto lat temu. Już dawno wszystko zapomniałam. – Pochyliła się na sofie, przyjmując najniewinniejszą minę pod słońcem. – No więc jak? Zrobisz to dla mnie? Pojedziesz za mnie do Szkocji? Zawsze mówiłaś, że chcesz zobaczyć, skąd pochodzą nasi przodkowie. Tylko na generalną próbę. Wrócę na czas samego ślubu, a ty wyjdziesz tylnymi drzwiami i nikt nigdy się nie dowie, co zaszło.
– Ale dlaczego nie możesz pojechać sama? Dlaczego nie możesz poświęcić swojej najlepszej przyjaciółce jednego weekendu?
– Sabine wcale nie jest moją bliską przyjaciółką – oznajmiła Elodie z nutką cynizmu w głosie. – Zaprosiła mnie, żebym była jej świadkową tylko dlatego, że jestem trochę znana w środowisku modelek. Sabine uwielbia otaczać się ludźmi, którzy są znani. Tak naprawdę widziałam ją zaledwie kilka razy, dlatego na pewno niczego nie zauważy, kiedy za mnie pojedziesz.
Elspeth spojrzała na twarz siostry. Jak zwykle była starannie umalowana, miała nienaganną fryzurę i świeżo zrobione paznokcie. Choć fizycznie były do siebie podobne jak dwie krople wody, żyły w zupełnie innych światach. Świat Elodie był ekscytujący, egzotyczny i barwny. Jej zaś mały, bezpieczny i cichy. No, jeśli można mówić o bezpieczeństwie w przypadku osoby mającej alergię na orzeszki arachidowe. Chciała pomóc swojej siostrze, ale ostatni raz zamieniały się rolami, kiedy jeszcze były dziećmi. Ale ślub tak znanej osoby to nie byle jakie wydarzenie. Elspeth nie należała do osób, które dobrze się czują w większym towarzystwie. Była raczej nieśmiała i zazwyczaj wolała trzymać się w cieniu.
Jednak perspektywa zobaczenia Szkocji, kraju ich przodków, była niezwykle kusząca. Zwłaszcza jeśli miałaby pojechać sama, bez nadopiekuńczej matki, która nie spuszczała jej z oczu.
Ale…
Jej życie pełne było takich „ale” i „co by było, gdyby…”. Przepuściła przez to w życiu bardzo wiele okazji. Jej świat niepokojąco się zawęził, podczas gdy życie jej siostry kwitło. Ich matka od niemowlęctwa zamartwiała się o życie i zdrowie swojej słabszej i bardziej chorowitej córki. Rzeczywiście, w dzieciństwie zdarzały jej się niebezpieczne sytuacje, kiedy niechcący miała styczność z orzeszkami arachidowymi. A już najlepiej zapamiętała swoją pierwszą randkę. Jeden pocałunek i na sygnale jechała do szpitala. To naprawę nie było zabawne. Musiała się pilnować na każdym kroku. Co by się stało, gdyby jej zabrakło penów z adrenaliną albo nie zdążyłaby dojechać do szpitala? Gdyby zrobiła z siebie totalną idiotkę?
– Sama nie wiem…
Elodie zerwała się z sofy i oparła dłonie na biodrach.
– Widzisz, znowu to robisz!
Zaskoczona Elspeth popatrzyła na siostrę ze zdumieniem.
– Co mianowicie?
– Ograniczasz się. Mówisz „nie”, kiedy w głębi ducha masz ochotę się zgodzić. – Elodie przejechała palcami przez długie, złotorude włosy. – I to tylko dlatego, że mama jest wobec ciebie nadopiekuńcza. Musisz jej wreszcie pokazać, że jesteś w stanie sama się o siebie zatroszczyć. Masz ku temu doskonałą okazję. Nie możesz spędzić całego życia w tej swojej bibliotece. Praca to nie wszystko. Nie masz ochoty trochę pożyć? Zabawić się? Doświadczyć czegoś innego?
Elspeth wiedziała, że w słowach siostry jest sporo prawdy. Jej życie rzeczywiście było bardzo ustabilizowane i przewidywalne. Nie znaczyło to jednak, że wejście w buty siostry i spędzenie weekendu w Szkocji było dobrym pomysłem.
– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Dlaczego nie możesz osobiście przyjechać na tę próbę? Dlaczego chcesz urządzać to całe przedstawienie?
Elodie ponownie opadła na sofę. Wcisnęła dłonie między kolana, a jej oczy błyszczały z podniecenia.
– Mam tajne spotkanie w Londynie dotyczące ewentualnego sponsoringu mojej własnej kolekcji bielizny! Wiesz, jak bardzo zależy mi na tym, żeby wykreować własną markę. To może być dla mnie ogromna szansa. Nie chcę jednak, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział. Mogliby mi nie zapłacić tu, gdzie pracuję.
Elspeth doskonale rozumiała siostrę. Dla niej nie było nic bardziej przerażającego niż paradowanie na wybiegu tylko w skąpej bieliźnie. Elie jednak uwielbiała świat kamer, reflektorów, egzotycznych podróży, dziennikarzy, tak odległy od świata Elspeth.
Co takiego by się stało, gdyby na jedną dobę porzuciła swoje bezpieczne, choć trochę nudne życie? Gdyby zobaczyła, jak jest tam po drugiej stronie? Przecież chodziło jedynie o próbę generalną przed ślubem.
– Kto ma tam być? Oczywiście poza panem młodym.
Elodie sięgnęła po stojący na pobliskim stoliku drink.
– Zaledwie kilkoro znajomych – odparła, unikając spojrzenia siostry.
Elspeth poczuła na plecach zimny dreszcz.
– A co, jeśli ktoś się zorientuje, że nie jestem tobą?
– Niby jak? W końcu to ty nalegałaś na to, żeby nie mówić, że mam siostrę bliźniaczkę, kiedy zaczęłam pracować jako modelka. Kiedyś powiedziałam jedynie w wywiadzie, że mam młodszą siostrę, ale nie powiedziałam ile młodszą. Bądź spokojna, wszyscy będą myśleli, że jesteś mną. Nie mamy żadnych wspólnych zdjęć, więc nic się nie wyda. Zaufaj mi.
– A co ze zdjęciami z twojego ślubu? Pamiętasz, kilka zdjęć z wesela dostało się do sieci? Napadli wtedy na mnie, myśląc, że wiedziałam o tym, że zamierzasz wystawić Lincolna do wiatru. Jestem pewna, że domyślili się wtedy, że jesteśmy bliźniaczkami.
Elodie przygryzła wargę i na chwilę jej brwi się zmarszczyły.
– To było tak dawno temu, że nikt już nie będzie pamiętał. Zresztą, wówczas to Lincoln był bardziej znany niż ja.
– Właśnie o tym mówię. Co, jeśli ktoś zrobił wtedy małe dochodzenie? Pamiętaj, że jak raz pojawisz się w internecie, nigdy już z niego nie znikniesz.
– Za dużo się martwisz.
Elspeth za wszelką cenę unikała kontaktu z prasą. Jej siostra, dla odmiany, uwielbiała być w centrum uwagi. Chciała, by ją zauważono, by podziwiano. Elspeth panicznie bała się tego, że paparazzi uznają, że jest Elodie i zaczną ją ścigać. Nie mogła znieść myśli o tym, że jej prywatne życie mogłoby się stać tematem plotek.
Nie była barwnym motylem jak Elodie. Była zaledwie ćmą.
Jednak na myśl o tym, że przez jedną dobę miałaby wejść w świat siostry ogarniało ją dziwne podniecenie. To była szansa, by uwolnić się z kokonu, w którym skryła ją matka, kiedy jako dwuletnie dziecko po raz pierwszy doznała reakcji anafilaktycznej.
Teraz była dorosłą kobietą i naprawdę miała dosyć nadmiernej opiekuńczości matki. Pierwszym krokiem w kierunku większej autonomii było wyprowadzenie się do własnego mieszkania. Teraz postanowiła uczynić kolejny.
– Dobrze… Zróbmy to.
– Wow! – Elodie objęła siostrę i zamknęła w ciasnym uścisku. – Dziękuję ci. Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy. – Ucałowała Elspeth w oba policzki.
– Lepiej poczekaj z tymi podziękowaniami, aż będzie po wszystkim. Nie chcę, żebyś zapeszyła.
– Poradzisz sobie, nie mam wątpliwości. Pamiętasz, jak zamieniłyśmy się rolami podczas wizyty u taty? Miałyśmy wtedy po osiem lat.
– Cóż, to świadczy jedynie o tym, jak dobrze znał swoje córki. Choć przyznaję, że doskonale odegrałaś rolę mola książkowego.
Elodie miała dysleksję i nie cierpiała czytać, podczas gdy Elspeth uwielbiała książki. Nauczyła się czytać w wieku czterech lat i jej życie kręciło się głównie wokół książek. Teraz pracowała w bibliotece i uwielbiała tę pracę.
Elodie roześmiała się.
– Pamiętam, jak bardzo mnie to nudziło. Dużo bardziej wolę plotki.
– Nawet jeśli sama jesteś ich tematem?
– Zwłaszcza wtedy.
Elspeth wzniosła oczy ku niebu.
– Nie wyobrażam sobie czegoś gorszego niż plotki na mój temat.

Mack MacDiarmid krytycznym okiem spoglądał na przygotowania do ślubu, który miał się odbyć w jego rodzinnej posiadłości, w Crannochbrae. Jego młodszy brat, Fraser, uparł się, żeby wziąć ślub w domu, dlatego nie szczędzono pieniędzy i wysiłków, żeby był to ślub, który na długo zapadnie w pamięć gościom i okolicznym mieszkańcom. Mack był uszczęśliwiony, że jego niefrasobliwy i nieodpowiedzialny brat wreszcie postanowił się ustatkować. Na szczęście jego narzeczona, Sabine, miała na niego zbawienny wpływ i Mack miał nadzieję, że z czasem Fraser się uspokoi i dojrzeje.
Ogród, w którym miała się odbyć główna uroczystość, prezentował się wspaniale. Wisteria była w pełnym rozkwicie, a jej słodki zapach wypełniał powietrze. Zamek był wysprzątany i wprost lśnił czystością. Pokoje gościnne czekały na gości, a w kuchni uwijały się tabuny kucharzy. Nawe kapryśna zazwyczaj pogoda zdawała się im sprzyjać. Jutrzejszy dzień miał być słoneczny i bezwietrzny. Na wieczór przewidziano burze, ale wtedy będzie już po uroczystości.
Sabine osobiście doglądała przygotowań, upewniając się, że wszystko idzie zgodnie z planem. Zresztą, on sam też sprawdzał wszystko po trzy razy. Nie chciał, żeby ślub jego brata zakłóciły jakieś nieprzewidziane wydarzenia, a to oznaczało, że musiał mieć na oku Elodie Campbell. Ta dziewczyna potrafiła przysporzyć różnych kłopotów. Była uderzająco piękną modelką i miała więcej seksapilu niż niejedna hollywoodzka gwiazda. Siedem lat temu porzuciła przed ołtarzem narzeczonego i od tamtej pory wiodła życie pełne przyjemności, przyjęć i rozrywek. Z doświadczenia wiedział, jak nieprzewidywalne potrafią być takie dziewczyny, ale on był przygotowany.
Całe życie był na wszystko przygotowany. Kiedy miał szesnaście lat jego ojciec popełnił samobójstwo i od tamtej pory to on stał się głową rodziny. Robił to, co należało zrobić, i mówił to, co należało powiedzieć.
Zawsze sprawował nad wszystkim pełną kontrolę.
Odwrócił się i spojrzał na dom. W jednym z okien ujrzał kobiecą twarz okoloną burzą rudych włosów. Choć nigdy nie spotkał jej na żywo, widział wystarczająco dużo fotografii, żeby się domyśleć, że to Elodie Campbell. Wyglądała urzekająco. Równie dobrze mogłaby być jedną z jego krewnych z przeszłości, które przebyły podróż w czasie, żeby wziąć udział w uroczystości. Uniósł rękę w geście pozdrowienia, ale w tej samej chwili odeszła od okna. Wzruszył ramionami i ruszył na dalszą inspekcję. Być może słynna Elodie Campbell nie lubiła pokazywać się bez makijażu.

Elspeth oparła się o ścianę i dotknęła piersi, w której łomotało jej przerażone serce. Nie miała wątpliwości, że mężczyzną, którego przed chwilą ujrzała, był Mack MacDiarmid. Elodie pokazywała jej kiedyś jego zdjęcie. Powiedziała, że jest nieprzyzwoicie bogaty i ma reputację playboya.
Sama znalazła w sieci kilka artykułów na jego temat. Był biznesmenem, który zrobił fortunę na deweloperce zarówno w wielkiej Brytanii, jak i za granicą. Crannochbrae był jego rodową posiadłością, którą przywrócił dawnej świetności. Jego ojciec zmarł, gdy miał zaledwie kilkanaście lat, i od tamtej pory to on się wszystkim zajmował. Jednak te artykuły i zdjęcia nie przygotowały jej na to, co zobaczyła w naturze. Wysoki, dobrze zbudowany, Mack MacDiarmid roztaczał wokół siebie aurę siły i władzy. Czy przejrzy jej grę? Jak mogła pomyśleć, że uda jej się udawać, że jest Elodie? Nie przywykła do obracania się w towarzystwie takich ludzi jak Mack MacDiarmid. Silnych, dynamicznych, pewnych siebie.
Był starszym bratem Frasera, więc na pewno przez cały czas będzie tu obecny. Miała nadzieję, że ich kontakt będzie bardzo ograniczony. Nie wiedziała, czy MacDiarmid kiedykolwiek spotkał jej siostrę, ale miała nadzieję, że nie.
Sięgnęła po leżący na łóżku telefon i szybko napisała do Elodie.
„Czy kiedykolwiek spotkałaś Macka MacDiarmida osobiście?”
Odpowiedź przyszła niemal natychmiast.
„Nie.”
„A Frasera?”
Elodie przeczytała wiadomość, ale nie mogła albo nie chciała na nią odpowiedzieć. Elspeth miała wrażenie, że raczej to drugie. Dlaczego zgodziła się na tę maskaradę? Wzięła uspakajający wdech i oderwała się od ściany. Robi to, bo chce pomóc siostrze. Elodie była już zmęczona pracą modelki i bardzo zależało jej na tym, żeby stworzyć własną kolekcję. A ona musi jej w tym pomóc. Zna swoją siostrę tak dobrze jak samą siebie. Musi tylko zrobić makijaż, założyć jej ubrania, uśmiechać się do wszystkich i dużo mówić. Nikt nigdy nie zorientuje się, jaka jest prawda.
To przecież nie może być trudne?

Elspeth zeszła do ogromnego pokoju, w którym serwowano gościom powitalnego drinka. Choć cały czas powtarzała sobie, że to nic wielkiego, żołądek miała ściśnięty i było jej niedobrze. Założyła jedną z sukienek siostry. Uszyta z niebieskiego jedwabiu, ciasno opinała jej sylwetkę, odsłaniając znacznie więcej, niżby sobie życzyła. No cóż, musiała się do tego przyzwyczaić. Sandałki na niebotycznie wysokich obcasach nie ułatwiały sprawy. Musiała poćwiczyć chodzenie w nich, żeby nie potknąć się i nie spaść ze schodów.
Teraz doceniła lata obserwowania siostry podczas przygotowań do różnego rodzaju występów. Wiedziała, jak zrobić makijaż, jakiej pomadki użyć i jakich perfum. Jak na razie kichnęła od nich zaledwie raz.
Jednak pomimo tych wszystkich zabiegów wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie. Jeden fałszywy krok i wszystko się wyda.
Miejsce, w którym się znalazła, również ją onieśmielało. Ile osób w kraju mogło się poszczycić posiadaniem zamku? Mack MacDiarmid był jednym z nich. Historia jego rodziny sięgała zamierzchłych wieków i to także ją onieśmielało. W zamku było tyle pokoi, schodów, krużganków, że czuła się tu, jakby nagle została bohaterką jakiejś baśni. Teren wokół zamku również był bardzo rozległy. Parki, pola i rozliczne ogrody ciągnęły się aż do samego lasu. Sam zamek zbudowano na brzegu jeziora, co oczywiście czyniło go idealnym miejscem na ślub. Wszystko tu było doskonałe. Odnowione, wysprzątane, zadbane. W galerii wisiały portrety przodków i stała kolekcja rycerskich zbroi. W każdym pokoju rozmieszczono przepiękne kwiatowe kompozycje, będące wspaniałą dekoracją.
Jak tylko weszła do sali, w której serwowano drinki, podeszła do niej Sabine.
– Elodie! Wyglądasz wspaniale, jak zawsze. – Ucałowała ją w policzek i objęła wzrokiem całą jej postać. – W tym niebieskim bardzo ci do twarzy.
– Och, to stara sukienka. – Elspeth machnęła lekceważąco ręką dokładnie tak, jak zrobiłaby to jej siostra. – Ty też wyglądasz zachwycająco. Jestem pewna, że będziesz najpiękniejszą panną młodą na świecie. – No dobrze, może nieco przesadziła, ale naprawdę uważała, że Sabine jest ładną dziewczyną, która wprost promieniała szczęściem. Ciekawe, czy ona również tak będzie wyglądała, kiedy w końcu się w kimś zakocha?
– Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczna, że znalazłaś w swoim napiętym grafiku czas, żeby zostać jedną z moich druhen. To dla mnie bardzo ważne. Jesteś wspaniałym przykładem tego, jak można doskonale wyglądać nawet bez żadnych prób.
Beż żadnych prób? Elspeth omal nie wybuchnęła śmiechem. Osiągnięcie tego wyglądu zajęło jej mniej więcej dwie godziny. Jak jej siostra daje radę robić to dzień w dzień? To takie wyczerpujące.
– To dla mnie zaszczyt – oznajmiła z uśmiechem. – Twój ślub odbędzie się naprawdę w przepięknym miejscu.
– Prawda? To Mack, brat Frasera, udostępnił nam swoją rodową posesję – powiedziała Sabine. – Dostałaś już coś do zjedzenia? – Skinęła na kelnera, który właśnie przechodził ze srebrną tacą pełną apetycznie wyglądających przekąsek. – Spróbuj. Ja już zjadłam trzy.
Elspeth uważnie przyjrzała się przekąskom i postanowiła nie ryzykować. Miała ze sobą dwa peny z adrenaliną, ale nie chciała z nich teraz korzystać. To przyciągnęłoby do jej osoby powszechną uwagę, a tego za wszelką cenę wolała uniknąć. Nikt nie słyszał o tym, żeby Elodie miała na cokolwiek alergię, tym bardziej wolała więc nie kusić losu.
– Dziękuję, ale nie jestem głodna.
– Nic dziwnego, że masz taką wspaniałą figurę. – Sabine obrzuciła ją pełnym zazdrości spojrzeniem. – Spojrzała ponad ramieniem Elspeth i uśmiechnęła się szeroko. – Pozwól, że przedstawię cię naszemu gospodarzowi. Dziś wieczorem będzie on twoim partnerem. – Ujęła Elspeth za rękę i poprowadziła w drugi koniec sali. – Mack, to jest Elodie Campbell, znana modelka, o której ci opowiadałam.
Mack MacDiarmid zwrócił się w jej stronę i po raz drugi tego dnia ich spojrzenia się spotkały. Elspeth poczuła, jak serce zaczyna jej żywiej bić, a w ustach robi się sucho.
Mac był wyższy, niż się spodziewała. Miał szerokie ramiona i przenikliwe szare oczy w ciemnej oprawie. Ciemne, lekko przyprószone siwizną włosy, nadawały mu nieco nobliwego wyglądu. Najwyraźniej ostatnio się nie golił, co jednak tylko dodawało mu uroku.
– Miło mi cię poznać. – Wyciągnął rękę i Elspeth podała mu swoją. Jeśli jego szkocki akcent nie zrobił na niej dostatecznego wrażenia, to na pewno uczynił to dotyk jego ręki. Miał ciepłą, suchą skórę, a długie opalone palce zacisnęły się teraz na jej własnych.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel