Kobieta pełna tajemnic (ebook)
Bracia Vicenzo i Ciro Trapani postanawiają odzyskać firmę, przejętą w podstępny sposób przez rodzinę Buscetti. Zadaniem Vicenza jest uwieść Immacolatę Buscetti, poślubić ją i przekonać, by przepisała na niego firmę. Immacolata, z pozoru nieprzystępna i zimna, nieoczekiwanie łatwo ulega urokowi Vicenza. Choć zaraz po ich wspólnej nocy odkrywa jego przebiegły plan, nadal wyraża zgodę na ślub. Vicenzo nie wie, że ona także próbuje osiągnąć własny cel…
Fragment książki
Pub zaczął pustoszeć.
Blondynka siedząca z przyjaciółką przy barze odwróciła się i spojrzała przeciągle na Vicenzo Trapaniego po drugiej stronie sali. Uśmiechnęła się obiecująco, jakby proponowała mu wspólną noc albo i więcej niezwykłych, choć nieskomplikowanych doznań.
W zwyczajnych okolicznościach odwzajemniłby uśmiech i czekał, aż kobieta do niego podejdzie. Ale nic nie było już normalne i w ogóle nie miał pewności, czy kiedykolwiek jeszcze zdoła się uśmiechnąć.
Uniósł szklankę, wpatrując się w ciemnozłoty płyn. Zwykle nie pił burbona, zwłaszcza gdy przyjeżdżał na Sycylię. Ale to Ciro przywołał barmana i złożył zamówienie, zanim odrętwiały mózg Vicenzo zarejestrował, co się dzieje. Potem poprowadził go do stolika w rogu sali i kazał tam usiąść.
Przyszli do pubu prosto ze spotkania z Vitem Neglią. Był ich prawnikiem i bliskim przyjacielem rodziny, a tego dnia okazał się też ich ostatnią nadzieją, która szybko zgasła, kiedy potwierdził to, co przypuszczali.
Nie było żadnej luki prawnej. Cesare Buscetta działał zgodnie z przepisami. Został nowym prawowitym właścicielem Trapani Olive Oil Company oraz pięknej rodzinnej posiadłości, gdzie Vicenzo i Ciro spędzili sielankowe dzieciństwo.
Vicenzo zacisnął palce na szklance. Tę rodzinną nieruchomość wciąż nazywał domem. Słowo to utknęło mu w gardle, kiedy wyobrażając sobie minę matki, wręczał klucze agentowi. Czynił to z ciężkim sercem, nie potrafiąc zapomnieć jej zdumionej i zapłakanej twarzy ani też przyczyny tego wszystkiego, niemożliwej do wybaczenia.
– Musimy coś z tym zrobić.
Głos Cira przerwał jego rozmyślania. Vicenzo uniósł głowę i spojrzał bratu w oczy, po czym natychmiast tego pożałował. Twarz Cira była napięta i pełna determinacji, a jego skupione zielone oczy patrzyły z przekonaniem, którego brat mu zazdrościł… Tak podobne do oczu ich ojca, że Vicenzo musiał odwrócić wzrok.
Ciro był młodszym synem i ulubieńcem ojca. Błyskotliwy, skupiony i zdyscyplinowany, mógłby przejąć firmę i prowadzić ją z zamkniętymi oczami, a nawet w krótkim czasie rozsławić. Tak by się stało, gdyby ojciec został ulepiony z innej gliny. Alessandro Trapani nie był jednak bezwzględnym biznesmenem. Rodzina znaczyła dla niego więcej niż dominacja na rynkach światowych. Ale czy naprawdę?
Vicenzo znowu poczuł się nieswojo. Uniósł szklankę do ust i szybko wypił do dna, odsuwając wiele możliwych, lecz nienadających się do przyjęcia odpowiedzi na to pytanie. Spojrzał bratu w oczy, kiwając głową.
– Powinniśmy to wszystko odzyskać – dodał Ciro cicho, lecz zaciekle.
Vicenzo znowu przytaknął. Oczywiście, brat miał rację. Cesare Buscetta nie tylko okazał się złodziejem, ale też tyranem i bandytą. Ale było jeszcze za wcześnie… uczucia wydawały się zbyt silne i przytłaczające.
Próbował to bratu wytłumaczyć. Przypomniał, że zemsta to danie, które najlepiej podawać na zimno. Tyle że Ciro nie potrafił czekać. Gorączkowo się do niej rwał. Domagał się natychmiastowego odwetu i żądał, żeby brat wziął w nim udział.
Vicenzo przymknął na chwilę powieki. Gdyby tylko umiał cofnąć czas. Mógłby oddać tacie pieniądze, które pożyczył, i byłby takim synem, jakiego ojciec potrzebował. Ale tego rodzaju żale nie naprawią krzywd wyrządzonych jego rodzinie. Otworzył więc oczy i odparł:
– Tak, wiem, co mam robić, i to zrobię. Odzyskam firmę.
To brzmiało tak prosto i z pozoru wydawało się łatwe. Ostatecznie musiałby tylko rozkochać w sobie pewną kobietę. Tyle że nie chodziło o jakąkolwiek, ale o Immacolatę Buscettę, córkę człowieka, który prześladował ich ojca aż do śmierci, a niegdyś pełną radości matkę pozbawił męża oraz domu.
Zadanie nie wyglądało na skomplikowane. Cesare był opiekuńczym ojcem, a podobno jego najstarsza córka wdała się w niego i była równie zimna jak piękna. Któż lepiej od niej zapłaci za grzechy ojca?
Vicenzo poczuł nagły przypływ gniewu. Postanowił ją oczarować. Sprawić, że mu ulegnie. Uwiedzie ją, rozbierze, aż stanie się goła, dosłownie i w przenośni, po czym się z nią ożeni. Odzyska to, co należało do jego rodziny, a potem, kiedy już ją zdobędzie, wyjawi, po co ją poślubił.
Podano następną kolejkę.
– Za naszą zemstę! – powiedział Ciro, wznosząc toast.
– Za zemstę! – odparł Vicenzo i po raz pierwszy od śmierci ojca poczuł, że żyje.
– Och, czy ona nie wygląda pięknie?
Wciąż patrząc w tym samym kierunku, Immacolata Buscetta skinęła głową, odczuwając jednocześnie miłość i smutek.
– Tak – odparła cicho, zwracając się do sycylijskiej matrony, stojącej obok i przyciskającej do siebie torebkę.
Osobiście uważała, że słowo „piękna” wydaje się zbyt prozaiczne na określenie młodszej siostry. Owszem, jej tradycyjna biała suknia ślubna była wspaniała, ale sama Claudia wyglądała wprost anielsko.
Imma nigdy wcześniej nie użyła tego słowa, ale jedynie takie określenie przyszło jej do głowy na opisanie wniebowziętej twarzy siostry. Zerknęła na jej świeżo poślubionego męża, witającego się z kilkoma osobami z całej setki starannie dobranych gości, zaproszonych na ślub w ten niemal doskonały dzień wczesnego lata na Sycylii. Na wesele Claudii Buscetty z Cirem Trapanim kolejna setka gości miała przybyć wieczorem.
Oczywiście Claudia była przeszczęśliwa. Właśnie wyszła za mąż za człowieka, który wpadł do twierdzy jej ojca jak burza, oznajmiając, że ją kocha, niczym rycerz z dworskiego romansu.
Jednak to nie żarliwa pogoń Cira za siostrą sprawiła, że Imma nagle poczuła się podekscytowana, lecz mężczyzna stojący obok młodej pary. Vicenzo, brat Cira, właściciel legendarnego hotelu La Dolce Vita w Portofino.
Członkowie rodów królewskich, noweliści szukający inspiracji, diwy i niegrzeczni chłopcy ze świata muzyki i filmu zjeżdżali się do tego miejsca niczym pielgrzymi do świątyni. Vicenzo wydał jej się najbardziej niebezpiecznym z nich wszystkich. Był słynnym playboyem, prowadzącym rozrywkowy tryb życia, znanym daleko poza granicami Włoskiej Riwiery. Teraz z łatwością mogła zobaczyć, jakie są tego powody.
Jej wzrok wciąż wędrował w jego stronę niczym ćma do ognia. Vicenzo stał nieco z boku. Miał ciemne włosy, kuszące usta i profil, który uświetniłby niejedną monetę. Wyróżniał się pośród krępych sycylijskich i włoskich przedsiębiorców z żonami i to nie tylko tym, że był od nich wyższy o głowę. Zwinny, ubrany w białą koszulę, wydawał się niezwykle wyluzowany i pewny siebie. Odwrócił się dokładnie w chwili, gdy na niego spojrzała, po czym z uśmiechem ruszył w jej kierunku, zanim zdążyła mrugnąć.
– Immacolato… – Zrobił minę wyrażającą dezaprobatę. – To nieuczciwa gra, panno Buscetta.
– Jak to? Nie rozumiem.
Z bliska wydawał się jeszcze bardziej przystojny. Nagle wszystkie myśli uleciały jej z głowy i poczuła się obnażona. Żaden inny mężczyzna tak na nią nie działał.
– Bawisz się ze mną w chowanego.
– Wcale się nie chowam – skłamała, rozpaczliwie chcąc się odwrócić i odejść. Jednak kusząca nuta w jego głosie powstrzymała ją. – Zajmowałam się gośćmi.
– Ale nie wszystkimi. Poczułem się zaniedbany. Prawie dostałem zawrotu głowy. Pomyślałem, że może poszlibyśmy w jakieś ciche miejsce, gdzie mogłabyś pozwolić mi ochłonąć.
Poczuła rumieniec na policzkach w reakcji na jego słowa.
– Na tarasie są chłodne napoje i mnóstwo miejsc do siedzenia – odparła.
Uśmiechnął się szeroko.
– Nie chcesz się dowiedzieć, czemu się tak poczułem?
– Nie. Dobrze mi tak, jak jest. Nie potrzebuję takiej informacji.
– Nie zgodziłbym się z tym.
Obrzucił ją powoli wzrokiem, tak że niemal zaparło jej dech.
– Vicenzo, ja…
– W porządku, rozumiem. Myślałaś, że to tylko jakiś kolejny przystojniak, ale teraz, kiedy poznaliśmy się trochę lepiej, zaczęłaś mnie lubić. Tak się często zdarza. Ale nie martw się… Nie powiem nikomu.
Poczuła, jakby cała jej twarz zapłonęła.
– Prawdę mówiąc, miałam ci właśnie powiedzieć, że zgubiłeś chusteczkę z butonierki – odparła sztywno. – A teraz wybacz, ale muszę sprawdzić coś… w kuchni.
Zanim zdążył odpowiedzieć, odwróciła się i odeszła, czując na sobie jego drwiące spojrzenie. Zaciskając zęby, uśmiechała się odruchowo do ludzi, którzy ją witali. Co się jej stało? Była wykształconą kobietą, najlepszą w szkole handlowej, córką jednego z najbardziej wpływowych ludzi na Sycylii, a wkrótce miała zostać dyrektorką naczelną nowo nabytej firmy ojca. Czemu więc uciekała teraz jak zając przed lisem?
Trudno jej było patrzeć na Vicenza, a jeszcze trudniej odwrócić wzrok, co usiłowała robić od chwili, gdy brat Cira przybył do kościoła. Tyle że była druhną na ślubie, a on drużbą, i podczas mszy nie udawało jej się uniknąć jego rozbawionego spojrzenia.
Niełatwo też było oprzeć się romantycznemu nastrojowi ceremonii. A gdy promienie słońca oświetliły niezwykle fotogeniczne rysy twarzy jej towarzysza, przez chwilę sobie wyobrażała, że to jej ślub z Vicenzem…
Minęło niemal pięć lat od czasu, gdy ktoś choć trochę się jej spodobał. Jej reakcja na Vicenza była jednak nie tylko wstrząsająca, ale też wywoływała myślowy zamęt. Podczas nabożeństwa Imma trzy razy straciła rozeznanie w porządku mszy, rozproszona jego spojrzeniem, którego zdawał się nie spuszczać z jej twarzy.
Jednak żadna kobieta – zwłaszcza taka, która miała niewiele do czynienia z mężczyznami – nie uznałaby Vicenza Trapaniego za odpowiedniego kandydata na męża. W odróżnieniu od plotek o powiązaniach jej ojca z mafią, historie krążące o Vicenzie nie wydawały się zwykłym wymysłem. Na pierwszy rzut oka było widać, że zasłużył sobie na opinię flirciarza.
Ale przecież nie ma to dla niej znaczenia. Wmawiała to sobie, przechodząc przez tłum rozgadanych gości. Nie miała najmniejszego zamiaru kiedykolwiek jeszcze się w kimś zakochać, a zwłaszcza w człowieku, którego zachowanie było tak prowokujące jak jego uśmiech.
Powinna więc w najbliższych godzinach zignorować reakcje swojego ciała oraz samego Vicenza i skupić się na tym, co było tego dnia ważne: na Claudii i jej nowo poślubionym mężu.
Wzięła kieliszek ze schłodzonym koktajlem od przechodzącego obok kelnera i przyjrzała się Cirowi. Z pewnością wyglądał odpowiednio. Podobnie jak jego brat był wysoki, ciemnowłosy i przystojny, ale podobieństwo to wydawało się raczej powierzchowne.
Vicenzo zachowywał się bardziej swobodnie, Ciro natomiast nosił swój garnitur jak szytą na miarę zbroję. Władczy zarys szczęki wskazywał na determinację i wiarę w siebie, które z pewnością przyczyniły się do niezwykłego rozwoju jego firmy, zajmującej się sprzedażą detaliczną.
To właśnie sukces w interesach skłonił ich nadopiekuńczego ojca, Cesarego, do wydania zgody na ten szybki ślub. Poza tym Ciro pochodził z szanowanego środowiska, w które ojciec zawsze chciał wprowadzić swoje córki.
Rodzina Trapanich należała do porządnych i godnych zaufania sycylijskich rodów, prowadzących solidną rodzinną firmę, którą Alessandro Trapani, ojciec Cira i Vicenza, sprzedał niedawno jej ojcu razem z pięknym domem.
Imma spięła ramiona. Nie znała wszystkich szczegółów tej transakcji. Mimo że Cesare przygotowywał ją do pójścia w swoje ślady, utrzymywał w tajemnicy wiele spraw związanych z działalnością gospodarczą, jaką tworzył od podstaw.
Twierdził, że stary Trapani „miał kłopoty finansowe” i zależało mu na szybkiej sprzedaży. Prawdopodobnie te same problemy doprowadziły do problemów zdrowotnych Alessandra i jego tragicznej przedwczesnej śmierci przed dwoma miesiącami.
Wzrok Immy przyciągnęła drobna kobieta rozmawiająca z Claudią, wyraźnie wzbudzająca współczucie. Audenzia Trapani o oczach w kształcie migdałów musiała być niezwykle piękna w latach młodości i nadal zachowała część swojej urody. Wydawała się jednak teraz niezmiernie krucha i cicha, jakby się starała nad sobą panować.
Imma wciąż na nią patrzyła, gdy nagle zdała sobie sprawę, że jej także ktoś się przygląda. Uniosła wzrok i natychmiast się spięła. Vicenzo podszedł do brata i znowu się w nią wpatrywał.
– Immacolato! – usłyszała głos ojca.
Odwróciła się z uczuciem ulgi połączonym z żalem. Podszedł, wzbudzając w niej znajome uczucie miłości wymieszanej z frustracją. Podobnie jak większość Sycylijczyków z jego pokolenia Cesare miał zwartą i przysadzistą sylwetkę. Był uosobieniem sił natury. Wciąż przystojny, pełen wigoru i bezkompromisowy.
– Tato. – Uśmiechnęła się, przygotowując się na odparcie krytyki, której zawsze mogła się od niego spodziewać. Kiedy cmoknął ją w oba policzki, poczuła zapach cygar połączony z wonią cytrusowej wody po goleniu, które długo pozostawały w każdym pomieszczeniu, w jakim przebywał.
– Czemu nie jesteś przy siostrze? – spytał niezadowolony. – Akurat dzisiaj chciałbym pokazać wszystkim swoje obie piękne córki. – Wyraz jego ciemnych oczu złagodniał. – Wiem, że to dla ciebie trudne, piccioncina mia, patrzeć, jak siostra opuszcza dom. Pewnie myślisz, że stało się to zbyt szybko, a ona jest za młoda na ślub…
Imma spięła się lekko, a głos ojca zdawał się zlewać z gwarem rozmów. Nie tylko wiek Claudii wychodzącej tak nagle za mąż wprawiał ją w niepokój, lecz także coś innego, bardziej osobistego: pewna złożona obietnica…
Tyle że ani ojciec, ani siostra nie chcieli wysłuchiwać jej zastrzeżeń na temat pośpiechu, z jakim to wszystko się działo. Cesare ożenił się z ich matką, kiedy miała siedemnaście lat, a Claudia była marzycielką. Teraz jej marzenia o przystojnym mężu i pięknym domu się spełniały.
A co z moimi marzeniami? Imma zacisnęła palce na kieliszku, próbując zdusić uczucie zazdrości. Kiedy one staną się rzeczywistością?
Trudno powiedzieć, czy w ogóle miała jakieś marzenia. Nie wiedziała, czego chce i kim pragnie zostać. Dotąd nigdy nie myślała o takich sprawach. Zawsze była zbyt zajęta. Starała się zastąpić Claudii matkę, uczyła się pilnie w szkole, a potem na uniwersytecie, zawsze pamiętając o życzeniach ojca. Nie miał syna, który by poszedł w jego ślady, a więc liczył na to, że Imma zaspokoi jego ambicje. Obejmowały one również wybór jej przyszłego męża, którym raczej nie miał zostać jakiś miejscowy chłopak, taki jak Ciro Trapani lub jego rozpustny starszy brat.
Zresztą Vicenzo pewnie i tak nigdy by się nią nie zainteresował. Pełniąc rolę pani domu w posiadłości ojca i matkując Claudii, sprawiała wrażenie o wiele starszej, niż wskazywał na to jej wiek. Była równie nieśmiała jak siostra, a jej krótkie i pełne rozczarowań kontakty z mężczyznami spowodowały, że stała się nieufna. Wydawała się powściągliwa i pełna dystansu. A takie cechy raczej nie przyciągają mężczyzn w rodzaju Vicenza, który był dla kobiet niczym kocimiętka dla kota, jeśli wierzyć temu, co pisano w brukowcach.
Po co jednak w ogóle dopuszczać kogoś bliżej siebie? Miała dosyć upokorzeń i nie chciała ponownie zostać zraniona. Męczyło ją, że mężczyźni uciekają od niej na kilometr, kiedy tylko się dowiedzą, że nosi nazwisko Buscetta. Nie chciała znowu wydawać się komuś niedostatecznie dobra, ładna i upragniona, by odważył się stawić czoło jej ojcu, walcząc o prawo do związania się z nią.
Romantyczne wesele siostry nie było jednak dobrą okazją do takich rozmyślań. Odetchnęła więc, chcąc się uspokoić, i spojrzała na ojca.
– Tylko na początku tak myślałam, tato – odparła i uścisnęła mu rękę.
– Jesteś dla niej jak matka, ale małżeństwo dobrze jej zrobi. Claudia nie ma ochoty studiować ani zajmować się interesami.
Imma skinęła głową, a jej zazdrość natychmiast zamieniła się w wyrzuty sumienia. Claudia bardziej niż inni zasługiwała na szczęście, bo chociaż ojciec ją rozpieszczał, to także dość łatwo ignorował. Teraz po raz pierwszy w życiu znalazła się w centrum uwagi.
– Wiem – odparła cicho.
– Jest domatorką, a on wydaje się dla niej odpowiedni: silny, godny zaufania i uczciwy.
Ojciec najwyraźniej był zadowolony, że młodsza córka znalazła tak właściwego partnera.
– Chodź. – Wyciągnął rękę do Immy. – Przyłącz się do siostry. Chyba już pora na jedzenie.
Podbiegła do niej Claudia.
– Gdzie byłaś? Już miałam wysłać Cira, żeby cię poszukał.
– Musiałam sprawdzić co u Corrada – odparła Imma.
Był to ich szef kuchni, cieszący się dużą liczbą gwiazdek w przewodniku gastronomicznym Michelina. Bardzo się zdenerwował, gdy Cesare nalegał, żeby inni słynni kucharze zjechali się z całego świata i pomogli mu przygotować weselne przyjęcie, co zresztą sporo kosztowało.
Cesare jednak był niewzruszony. Jego córka wychodziła za mąż i nie zamierzał na tym oszczędzać. Chciał, żeby ten ślub zrobił wrażenie na wszystkich mieszkańcach Sycylii, a nawet całych Włoch.
– Nic złego się nie dzieje – dodała, gdy podeszli do nich Ciro z Vicenzem. – Po prostu trudno mu się dzielić z innymi miejscem w kuchni. A nie chciałam, żeby miał ponurą minę na zdjęciach.
– Gdyby miał, musiałby poszukać sobie nowej pracy – burknął Cesare. – I zapomnieć o referencjach. Jeśli nie będzie się dziś przez cały dzień uśmiechał, dopilnuję, żeby nikt go nie zatrudnił.
Po tych słowach zapadła cisza. Claudia przygryzła wargę, a Ciro wydawał się zmieszany.