Opinia niepotwierdzona zakupem
Przebywała u boku księżniczek – Elżbiety i Małgorzaty – przez siedemnaście lat, wychowywała je prawie jak ich matka. Jej życie jednak nie było „jak z bajki”. Pełniła funkcję, która była wyjątkowa, wiedziała o tym, a jednak w głębi duszy pragnęła czegoś „więcej”… Czego? Aby się dowiedzieć, wsłuchajcie się w głos Marion Crawford, której historia została przestawiona w powieści historycznej pt. „Królewska guwernantka” napisanej przez Wendy Holden.
Marion Crawford od młodzieńczych lat wiedziała, że chciałaby pracować jako nauczycielka, a szczególnie czuła powołanie do pracy w dzielnicach biedoty; pragnęła, aby także te najbiedniejsze dzieci miały dostęp do edukacji. Zamiast pracy w slumsach, dostała jednak propozycję zostania królewską guwernantką: miała nauczać przyszłą królową Wielkiej Brytanii Elżbietę oraz jej młodszą siostrę Małgorzatę. Przyjęła tę pracę, lecz w sercu nie zapominała o najuboższych; jej celem, pracując dla rodziny królewskiej, było to, aby pokazać księżniczkom „prawdziwe życie”, nie tylko to królewskie, uprzywilejowane, wolne od trosk, lecz także to, w którym wychowywały się dzieci z mniej zamożnych rodzin.
Crawfie, jak pieszczotliwie była nazywana, przez siedemnaście lat była najbliżej księżniczek; towarzyszyła im w czasie poznawania świata, w ich rozwoju, a także była świadkiem wtedy, gdy doświadczały pierwszych zauroczeń płcią przeciwną. Poświęciła dla nich całe swoje życie, szczerze je kochała, a jednak czasami miała wrażenie, że jej poświęcenie nie było zauważane przez rodzinę królewską, a nawet przez same księżniczki. Te kilkanaście lat jej oddania poszło w zapomnienie, gdy zapragnęła, by ją doceniono. Czy oczekiwała zbyt wiele?
Nie spodziewałam się, że „Królewska guwernantka” wywoła we mnie tyle emocji. Co prawda nigdy nie interesowałam się rodziną królewską, a jednak bardzo chciałam poznać historię Marion Crawford, która nieco mnie intrygowała. Bardzo wciągnął mnie początek tej książki, a później nie mogłam oderwać się od zakończenia. A środek… Miałam wrażenie, że trochę mi się dłużył. Po tym, jak poznałam młodą Marion, pełną zapału, by kształcić dzieci, na kolejnych stronach ten entuzjazm nieco przygasł. Nauka Lilibet i Margaret dawała jej dużo radości, lecz nie było to to, czego pragnęła.
„Królewska guwernantka” niestety nie ma szczęśliwego zakończenia. Wendy Holden wykonała jednak ogrom wspaniałej pracy, dzięki czemu czytelnicy mają teraz okazję poznać bohaterkę, która wcześniej została niemal wymazana z kart historii. Autorka, korzystając także ze źródeł historycznych, starała się jak najwierniej odtworzyć wydarzenia z tego okresu, w którym Marion była guwernantką – i myślę, że jej się to udało.
Jeśli lubicie więc powieści historyczne, to historię tej guwernantki zdecydowanie warto poznać.