Królowa jednej nocy (ebook)
Królowa Jade zamienia się rolą ze swoją bliźniaczką, by spędzić święta Bożego Narodzenia w Nowym Jorku. Jednak już pierwszego dnia dowiaduje się o błędzie, który siostra popełniła w pracy, i musi ratować sytuację. Spędza całe dnie w biurze, dzięki czemu poznaje przystojnego szefa Alvara Byrne’a. Między Jade i Alvarem pojawia się wzajemna fascynacja, lecz romans szefa z podwładną nie wchodzi w grę. Jade i Alvaro postanawiają spędzić razem tylko jedną noc…
Fragment książki
Nie raczyłaś odpowiedzieć na żadną z wiadomości, więc możesz nie wracać w ogóle!
Jade Monroyale zadrżała na wspomnienie opryskliwego tonu z odsłuchanej godzinę temu wiadomości głosowej. Nie zamierzała jednak wykonać polecenia szefa. Energicznym krokiem przemierzała ulice Manhattanu, ciągnąc za sobą walizkę na kółkach. Tłum ludzi spieszących do pracy zaskoczył ją, zwłaszcza że było bardzo wcześnie i potwornie zimno. Dałaby wszystko za gorący prysznic, ale kiedy usłyszała w telefonie głos szefa, zrozumiała, że nie ma chwili do stracenia. Musiała najpierw pójść do biura i naprawić sytuację.
Problem polegał na tym, że była w obcym mieście i nawet skorzystanie z metra okazało się wyzwaniem. Kilka razy nieprawidłowo przesunęła kartę miejską przez czytnik, zanim zrozumiała, jak to działa. Z pozoru banalna czynność, ale Jade Monroyale, jako władczyni bogatego, choć małego kraju w Europie, nigdy przedtem nie używała kart ani płatniczych, ani jakichkolwiek innych. Jej ojciec był zdania, że takie nauki to strata czasu. Jade była „inna”, miała „szczególne obowiązki” i wszyscy dookoła dbali, by nigdy o tym nie zapominała. Teraz jednak czekało ją zupełnie inne zadanie. Jej siostra bliźniaczka potrzebowała pomocy.
Juno? Tu Alvaro Byrne.
Przedstawił się, zostawiając ostatnią z wiadomości na telefonie Juno. Wcześniej były telefony od kolegów z pracy, kilka wiadomości zostawiła menedżerka, lecz Alvaro Byrne – prezes we własnej osobie – nagrał się tylko raz.
Juno, młodsza o dwie minuty siostra Jade, mieszkała w Nowym Jorku od ponad dekady. Bliźniaczki podobne do siebie jak dwie krople wody rozdzielił rozwód rodziców. Jade po raz pierwszy znalazła się w sytuacji, kiedy miała możliwość pomóc siostrze. Nie mogła dopuścić, by Juno straciła pracę z tak błahego powodu jak nieodebrane telefony. Na szczęście siostra nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej kariera zawisła na włosku, a jeśli Jade się postara, to może nie dowie się o tym nigdy?
Owszem, niespodziewana zamiana miejsc mogła się wydawać czystym szaleństwem, szczególnie że siostry niewiele wiedziały o swoim codziennym życiu, ale warto było zaryzykować. Juno stęskniła się za Monrovą, a Jade… choć przez parę tygodni będzie mogła nacieszyć się wolnością.
Aż do wczoraj Jade w zasadzie nie opuszczała na dłużej pałacu. Ponieważ była jedyną dziedziczką tronu, całe życie spędziła, przygotowując się do roli królowej. Znała kilka języków, studiowała historię i geografię, uczyła się dyplomacji i etykiety, a przede wszystkim opanowała trudną sztukę kontrolowania emocji. Ojciec twierdził, że monarcha musi umieć zachować twarz w każdej sytuacji, obojętne, czy się boi, cierpi, czy też odczuwa złość.
Jak na ironię, ojciec i matka zrobili ze swojego rozstania traumatyczny spektakl, który rozgrywał na oczach dzieci i służby. Jego efektem było rozdzielenie bliźniaczek, gdy miały zaledwie osiem lat. Jade pozostała przy ojcu i miała w przyszłości zasiąść na tronie, a Juno wyjechała razem z matką do Stanów Zjednoczonych. Jade nigdy nie wybaczyła ojcu, że zabronił jej widywać się z matką. Zazdrościła siostrze wychowywania się w normalnym domu i niezależności, której nie bała się demonstrować, gdy przyjeżdżała na wakacje do Monrovy. Tego lata, gdy siostry skończyły szesnaście lat, Juno zbuntowała się ostatecznie przeciwko ojcu, po kolejnej kłótni wypadła z jego gabinetu jak burza i zapowiedziała, że nigdy więcej do Monrovy nie wróci.
W przeszłości jedynym przejawem buntu u Jade było utrzymywanie kontaktów z Juno, mimo że ojciec jej tego zabronił. Na miesiąc przed osiemnastymi urodzinami sióstr zmarła matka, pozostawiając Juno samą za oceanem. Jade nie pozwolono polecieć na pogrzeb, nie mogła więc zapewnić siostrze wsparcia. Jade nauczyła się omijać zabezpieczenia komputerowe, które pozwalały jej widywać się z siostrą za pośrednictwem komunikatora, i od tamtej pory rozmawiały ze sobą tak często, jak to było możliwe.
Po śmierci ojca, rok temu, Juno nadal odmawiała przyjazdu do Monrovy. Jade było przykro, ale rozumiała, że niektóre rany wymagały więcej czasu, by się zagoić. Dlatego niemalże skakała z radości, gdy Juno niespodziewanie pojawiła się w pałacu w ostatni weekend. Od razu też przyklasnęła jej pomysłowi, by siostry na trzy tygodnie zamieniły się miejscami.
Juno potrzebowała trochę czasu, by na nowo zaprzyjaźnić się z rodzinnym krajem. Jade z kolei miała ochotę spróbować zwyczajnego życia. W Nowym Jorku mogła być anonimowa i korzystać ze wszystkiego, co metropolia miała do zaoferowania. No i święta. Boże Narodzenie w Nowym Jorku to było coś! Czy można się było oprzeć aż tylu pokusom?
Jak mogłaś zignorować ich telefony?
W głosie Alvara Byrne’a można było wyczuć rozczarowanie. Dlatego Jade musiała teraz zrobić wszystko, żeby naprawić sytuację. Obowiązkowość i odpowiedzialność były dla niej wszystkim, a w tej chwili to ona była odpowiedzialna za reputację Juno.
Jade sama stała przed ważnym wyborem. Zrobiłaby dla Monrovy wszystko, łącznie z poślubieniem mężczyzny, którego wybrał dla niej ojciec. Od śmierci ojca doradcy przekonywali ją, że małżeństwo to będzie najlepsze dla niej i dla kraju. Ale Juno była przerażona, że Jade w ogóle rozważa poślubienie króla Leonarda z Severene, sąsiadującego z Monrovą. Błagała ją, by nie podejmowała tej decyzji od razu. Wręcz wcisnęła jej do ręki swój telefon, paszport, klucze i hasła oraz zapewniła, że wszystko pójdzie gładko.
Powiedziała też, że Jade nie będzie musiała pojawiać się w biurze, ponieważ firma jak co roku zamykała się przed świętami, a ci z pracowników, którzy nie wyjeżdżali wcześniej na urlop, mogli pracować zdalnie. Gdyby to była prawda, byłoby jej łatwiej udawać siostrę. Gdy Jade wylądowała w Nowym Jorku i włączyła telefon, z ekranu posypały się powiadomienia o nieodebranych połączeniach i wiadomościach głosowych. Ostatnia z nich, autorstwa samego szefa koncernu, skłoniła Jade do działania.
Alvaro Byrne był prezesem dużej firmy, która wprowadziła na rynek kilka aplikacji na smartfony, a potem szybko rozszerzyła działalność o inwestycje w instrumenty finansowe i nieruchomości. Juno zatrudniła się w jego firmie zaledwie miesiąc temu. Była odpowiedzialna za marketing w mediach społecznościowych, między innymi dla aplikacji Byrne IT, która służyła do śledzenia aktywności treningowej. Zanim Jade wyruszyła do Nowego Jorku, Juno wspomniała coś o drobnym problemie, nad którym ostatnio pracowała, ale gdy Jade zajrzała do internetu, okazało się, że drobny problem rozrósł się do rozmiarów skandalu.
W drodze z lotniska do biura poszukiwała wszelkich możliwych informacji o samym budynku i jego pracownikach, ale niewiele się dowiedziała. Przesłuchała zatem ponownie wszystkie wiadomości, żeby zapamiętać imiona kolegów i koleżanek Juno. Nie sprawiło jej to trudności, ostatecznie nie takich rzeczy musiała się uczyć jako przyszła królowa. Potem upięła włosy w kok, żeby ukryć fakt, że są dłuższe i mniej kręcone niż u Juno. Uznała, że czarne spodnie i biała bluzka od biedy mogłyby uchodzić za strój biurowy. Było jeszcze wcześnie, więc miała nadzieję, że upora się ze swoim zadaniem szybko, zanim ktokolwiek pojawi się w biurze.
Stanąwszy wreszcie przed siedzibą Byrne w dzielnicy Tribeca, zajrzała przez lśniące czystością szyby do jasno oświetlonego atrium znajdującego się w przebudowanym na biurowiec budynku przemysłowym. W portfelu Juno znalazła identyfikator i przesunęła kartę przez czytnik przy drzwiach. Rozległo się ciche kliknięcie. Najwyraźniej Alvaro Byrne nie zdążył jeszcze spełnić swojej groźby i nie wyrzucił Juno z pracy.
Pewnym krokiem weszła do środka i, rozglądając się dyskretnie, ruszyła w głąb atrium, gdzie powinny być windy. Co prawda miała się trzymać z daleka od miejsca pracy Juno, ale sytuacja wymagała interwencji. Jade wiedziała, ile ta praca znaczy dla siostry.
Wjechała na szóste piętro, dziękując Opatrzności za tabliczki, które wskazywały drogę do schodów, wind i poszczególnych gabinetów rozmieszczonych w budynku. Piętro było podzielone na część otwartą i kilka wydzielonych gabinetów za szklanymi szybami. Oprócz Jade nie było tutaj żywego ducha.
Przystanęła, zastanawiając się, jak trafić do biurka Juno. Rozejrzała się w poszukiwaniu przedmiotów osobistych pracowników i… bingo! Ogromny różowy kubek z napisem „Księżniczka” mógł należeć tylko do Juno.
Podeszła do biurka, ciągnąc za sobą bagaż. Zsunęła z ramion płaszcz i przewiesiła go przez oparcie obrotowego fotela. Komputer był włączony. Jedyne, co musiała teraz zrobić, to opublikować kilka postów, wysłać parę mejli i będzie mogła sobie stąd pójść.
– Co, u diabła, tutaj robisz?
Rozpoznałaby ten lodowaty głos wszędzie. Obracając się na fotelu, wciągnęła głęboko powietrze.
Pierwsze wrażenie? Nagi tors. Drugie wrażenie? Godna pozazdroszczenia muskulatura. Trzecie? Furia widoczna w każdym calu pochylonej nad nią barczystej sylwetki. Jade poczuła się przytłoczona nie tylko z powodu wzrostu mężczyzny, ale przede wszystkim jego atrakcyjności.
W końcu udało jej się opanować niesforne myśli. Nie mogła zrozumieć, dlaczego mężczyzna nie jest ubrany i nawet rozejrzała się, czy aby na pewno są w biurze, a nie w siłowni lub saunie.
– Juno, tak? – powiedział surowym tonem. – Wyjdzie pani sama czy…
– A pan jest… – przerwała mu.
– Zdziwiony, co pani tu jeszcze robi! – odwarknął.
Dokładnie to samo Jade mogła powiedzieć o nim. Nie było jeszcze siódmej, a on stał w biurze odziany jedynie w czarne szorty i buty sportowe.
Wysoki, muskularny, wprost ociekający seksem. Tak prezentował się Alvaro Byrne, który do tej pory był dla niej jedynie głosem w telefonie.
– Nie dostała pani mojej wiadomości? – zapytał.
– Ja…
– Proszę zebrać swoje rzeczy i żebym pani tu więcej nie widział!
– Przyszłam, żeby…
– Dlaczego się pani nie rusza?
– Dlaczego nie chce mnie pan wysłuchać?
Cofnął się i skrzyżował ramiona na piersi. Bicepsy stały się jeszcze lepiej widoczne. Jade, która zwykle umiała się opanować niezależnie od sytuacji, była w rozsypce. Nie mogła skupić myśli na niczym poza fizycznością tego mężczyzny. Język odmówił jej posłuszeństwa.
– Musi pan dać mi szansę! – wydusiła z siebie. Przyszłość Juno zależała od tego, jak sobie poradzi z rozwścieczonym Alvarem Byrne’em.
– Dostała pani wiele szans. Nie skontaktowała się pani z nikim przez czterdzieści osiem godzin. A teraz przychodzi pani do biura, jak gdyby nigdy nic. Czterdzieści osiem godzin, Juno – powtórzył. – Dlaczego pani nie oddzwoniła?
– Nie miałam zasięgu – odpowiedziała, uznając, że najlepsza będzie szczerość.
– I to ma być usprawiedliwienie? – Patrzył na nią z jeszcze większym niedowierzaniem.
– Ale już jestem.
– Po co?
– A jak pan myśli?
– Nie ma już nic, co mogłaby pani zrobić.
Jade wpatrywała się w Alvara Byrne’a, szukając sposobu, by do niego dotrzeć, bo najwyraźniej w ogóle jej nie słuchał.
Uniósł brwi, uznając jej milczenie za potwierdzenie swoich podejrzeń.
– Widzę, że nie ma pani wiele do powiedzenia.
Jade poczuła, że ogarnia ją poczucie niemocy. Była zmęczona podróżą i zestresowana, a przecież występowała w roli Juno zaledwie od paru minut. To był fatalny pomysł, żeby zamienić się z siostrą. Musiała zrobić coś, by odzyskać władzę nad umysłem. Cokolwiek!
– Idę się wykąpać i ubrać. Jak wrócę, ma tu pani nie być!
Alvaro Byrne odwrócił się na pięcie i wyszedł równie niepostrzeżenie, jak się pojawił.
Nawet nie pozwolił jej dojść do słowa. A chciała tylko przeprosić i zaproponować rozwiązanie sytuacji. Nie było rady. Musiała tu zostać. Cokolwiek myślał sobie Alvaro Byrne, nie zamierzała poddać się bez walki.
Alvaro przeszedł przez swój gabinet, za którym była łazienka, i stanął pod prysznicem. Odkręcił zimną wodę, by zapanować nad swoim ciałem, którego reakcja co najmniej go zdumiała. Skończył trening kilka minut wcześniej i stojąc w swoim gabinecie, obserwował kobietę, która wyszła z windy. Uśmiechnęła się radośnie, podchodząc do biurka. Nie pojmował, co też ją mogło tak rozbawić.
Kiedy jednak stanął obok, by wyprosić ją za drzwi, zamiast niechęci poczuł pożądanie. Kilka tygodni temu dyrektor marketingu zaproponował Juno Monroyale na stanowisko specjalistki. Zgodził się. Nie miał czasu dokładniej zapoznać się z jej dokumentami, ponieważ był za granicą i domykał kolejną ważną transakcję. Kiedy wrócił, kilka razy minęli się na korytarzu, ale dopiero teraz miał okazję przekonać się, że słynna „zbuntowana księżniczka”, jak określała ją prasa, była olśniewająco piękna. Cudowne zielone oczy, ciemne włosy upięte w kok, idealny owal twarzy i pełne usta stworzone, by je całować.
Wpatrując się uporczywie w przeszkloną ściankę kabiny prysznicowej, pomyślał, że im szybciej ta cała Juno się stąd wyniesie, tym lepiej. Oczami wyobraźni widział, jak kobieta ze smętną miną opuszcza biuro. W tych swoich pantofelkach, które może nadawały się na bal, ale zupełnie nie pasowały do grudniowej aury w Nowym Jorku. To wiele o niej mówiło, czyż nie? Nie umiała się nawet ubrać, a co dopiero przyznać do błędu i przeprosić za cały ten bałagan.
Znał takich ludzi i wiedział, jak to się kończy. Byli zbyt dumni ze swego pochodzenia albo statusu, by zajmować się przyziemnymi sprawami, za to w chwilach próby lubili zostawić wszystko na czyjejś głowie. Jego własna „rodzina” była tego najlepszym przykładem.
Tak więc wcale nie było mu szkoda Juno Monroyale. Miał naprawdę mało czasu, by wyprostować sytuację. A musiał to zrobić, ponieważ założył tę firmę, ciężko pracował na jej sukces i czuł się za nią odpowiedzialny.
Szczerze mówiąc, nie sam post opublikowany w mediach społecznościowych tak bardzo go ubódł. Aplikacja, której dotyczył, była pierwszym produktem, jaki jego firma wprowadziła na rynek, stąd miał do niej ogromny sentyment. A ponieważ prowadził właśnie ważne negocjacje, nie mógł dopuścić, by cokolwiek nadszarpnęło wizerunek firmy.
Wyszedł spod prysznica, ubrał się i po paru minutach wrócił do biura, by sprawdzić czy Juno Monroyale wykonała jego polecenie i poszła do wszystkich diabłów.
Niestety…
Aż przystanął, by się upewnić, że wzrok go nie myli. Wściekłość, która zdążyła nieco osiąść, wezbrała znów niczym wysoka fala.
– Co pani tu jeszcze robi?
Nawet nie przestała stukać w klawiaturę.
– Pracuję nad rozwiązaniem problemu – odpowiedziała po chwili.
– Jedyny problem jest taki, że nadal tu pani siedzi!
– Proszę zatem wezwać ochronę, bo nie zamierzam się stąd ruszyć, dopóki nie skończę! – odparła i wykonała fotelem półobrót. Wpatrywała się w niego wyzywająco.
Skok adrenaliny pomógł mu znaleźć odpowiedź.
– Nie potrzebuję ochrony, żeby panią wyprowadzić z budynku. Sam sobie poradzę.
– Powodzenia – odcięła się Jade.
Ich spojrzenia starły się ze sobą. Jej – dumne i nieustępliwe. Jego – wypełnione furią.
Przez chwilę nawet chciała, żeby złapał ją za nadgarstek. Wyobraźnia podsunęła jej obraz, jak siłują się ze sobą, w coraz bliższym kontakcie. Tak bliskim, że mogłaby poczuć ciepło muskularnego ciała.
Kołatanie serca utrudniało jej myślenie. Alvaro natomiast wpatrywał się w nią wyraźnie zaskoczony oporem. Jego oczy, w przeciwieństwie do bojowej postawy ciała, pozostały łagodne, choć może było to złudzenie. Miodowy odcień tęczówki i gęste rzęsy okalające oko przypominały jezioro, w którym przegląda się zachodzące słońce.
– Proszę pozwolić mi naprawić błąd – powiedziała w skrajnej desperacji.
– Żeby mogła pani do końca wszystko zepsuć?
– Każdy czasem popełnia błędy i każdy zasługuje na drugą szansę. Przecież nie stało się nic wielkiego!
– Nic wielkiego? Ujawniliśmy dane użytkowników!
– Absolutnie – zaprzeczyła. – Regulamin aplikacji przewiduje, że Byrne IT ma prawo wykorzystywać dane we wszystkich materiałach promocyjnych.
Czekając na metro, przeczytała wszystko, co tylko się dało o aplikacji, a była dobra w analizowaniu dokumentów oraz interpretowaniu przepisów.
– Może faktycznie regulamin należałoby zmienić, ale technicznie rzecz biorąc, nie zrobiliśmy nic nielegalnego. Krytykom można powiedzieć, że wsłuchujemy się w głos użytkowników, dlatego zmienimy regulamin – dokończyła.
– Postanowiła pani iść w zaparte?
– Wręcz przeciwnie – powiedziała, prostując się w fotelu. – Biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Popełniłam błąd i chcę za niego przeprosić.
Juno zamieściła na jednym z kanałów społecznościowych niewłaściwą grafikę. Pomyliła wersje i zamiast opublikować tę, na której nazwy użytkowników były zasłonięte, opublikowała pierwszą wersję, na której były widoczne. Zwykłe niedopatrzenie, ale błąd szybko został odkryty i pojawiły się krytyczne wpisy, które doprowadziły do debaty na temat ochrony danych.
– Skoro już pani przeprosiła, proszę zebrać swoje rzeczy i…
– Za chwilę – przerwała mu i odwróciła się z powrotem w stronę ekranu komputera.
– Co pani robi?
– Powiedziałam, że chcę przeprosić.
– Właśnie mnie pani przeprosiła.
– Nie chodzi tylko o pana.
– Napisze pani do pracowników wiadomość z przeprosinami? – zapytał skonsternowany.
– To już zrobiłam. Teraz odpowiadam na skargi użytkowników. Każdemu zdarzają się pomyłki. Większość szefów nie skreśliłaby pracownika po czymś takim. – Posłała mu znaczące spojrzenie.