Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Miasto demonów
Zajrzyj do książki
5.00/5.00 ( recenzje: 1 )

Miasto demonów

Liczba stron288
ISBN978-83-8342-051-6
Wysokość215
Szerokość145
EAN9788383420516
SeriaMiasto demonów, tom 1
Język oryginałupolski
Data premiery2024-07-31
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Samantha, znana modelka, jest nagabywana w internecie przez tajemniczego wielbiciela, który zapowiada, że zrobi wszystko, aby zdobyć jej miłość. Wiadomości stają się coraz częstsze i coraz bardziej niepokojące – oprócz wyznań zaczynają pojawiać się w nich też groźby. W dodatku okazuje się, że stalker obserwuje ją w jej mieszkaniu.

Przerażona Samantha zwraca się do znajomego informatyka z prośbą o namierzenie natręta. Peter jest onieśmielony piękną dziewczyną i zrobi wszystko, byle tylko być jak najbliżej niej. Na ratunek są gotowi rzucić się również Matteo, fotograf Samanthy, oraz Jeremy, jej przyjaciel z dzieciństwa.

Czy zagadkę tajemniczego stalkera uda się rozwikłać? Poznaj pełne intryg miłosne życie bohaterów, świat luksusu, w którym się pławią i gdzie narkotykiem jest testosteron. Czy żądza i chęć spełnienia najskrytszych pragnień doprowadzą do zbrodni?

Miasto demonów rozpoczyna serię osadzonych w Stanach Zjednoczonych thrillerów erotycznych.

Fragment tekstu

Luksusowy apartament niewątpliwie budził westchnienia zazdrości wielu osób przechadzających się ruchliwymi ulicami centrum Los Angeles. Gdyby któraś z nich spojrzała w górę, zobaczyłaby tylko okna monumentalnego wieżowca. Cena mieszkania w tym miejscu przyprawiała o jeszcze większy zawrót głowy niż liczba pięter.
Jednak dla samego widoku z okna było warto wydać majątek. W ten późny piątkowy wieczór Los Angeles tętniło życiem. Z apartamentu widać było ulice wypełnione ludźmi rozkoszującymi się ciepłem lata. Tłumy roześmianych młodych kobiet zmierzały z klubu do klubu, z baru do baru, szukając rozrywki po zajęciach czy pracy. Dla niego jednak liczyła się tylko ta jedyna, w której okno właśnie spoglądał.
Przyłożywszy lornetkę do oczu, uśmiechnął się z satysfakcją. Zgodnie z oczekiwaniami w mieszkaniu naprzeciwko właśnie rozbłysło światło. Znał rytm dnia Samanthy na pamięć, na wyrywki. Teraz, gdy pojawiła się w salonie, wiedział, że zaraz rzuci torebkę na kanapę, aby już po chwili rozpiąć sukienkę i zsunąć ją z siebie, kawałek po kawałku odsłaniając aksamitną skórę. Zastanawiał się, czym dziś pachniała. Lekką cytrusową wodą toaletową, którą zwykle wybierała na spotkania z koleżankami? A może orientalnymi ciężkimi perfumami na specjalne okazje? Był ciekaw, ilu mężczyzn próbowała już nimi skusić. Gdyby tylko miała świadomość, jak działała na niego…
Westchnął z rozkoszą, gdy zaczęła się rozbierać. Materiał opadł na podłogę, ujawniając smukłe ramiona. Choć przez lornetkę wydawało się, że Samantha jest na wyciągnięcie ręki, wciąż nie mógł jej dotknąć. Pozostawała niedoścignioną boginią, jego muzą, natchnieniem i obiektem najdzikszych fantazji, jakie tylko mogły przyjść mu do głowy, gdy dzień w dzień samotnie sączył szkocką z lodem.
Teraz szła wziąć prysznic. Zgrabne bose stopy, które wyglądały jak dzieło rzeźbiarza, skierowały się ku łazience. Żałował, że nie miał widoku na tę część mieszkania. Z przyjemnością obserwowałby, jak jego królowa relaksuje się po ciężkim dniu pracy, a gorąca woda powoli koi i pieści jej ciało.
Ta wizja rozgrzała i jego, sprawiając, że poczuł mrowienie w podbrzuszu. Dobrze, że miał na sobie wygodny szlafrok. Rozchylił jego poły i wysączył ostatnią kroplę whisky, delektując się smakiem. Oto mijał kolejny dzień, który spędził tak blisko niej, a jednak wciąż za daleko. Myśląc o tej barierze pomiędzy nimi, która wydawała się tak krucha i nieznaczna, a której nie mógł zburzyć, balansował na granicy szaleństwa.
Ale cierpliwość popłaca. Już niedługo wszystko miało się zmienić. Uśmiechając się do siebie, przesunął palcami po jednej z dziesiątek fotografii swojej ukochanej, zdobiących ścianę apartamentu. Pomiędzy nimi widniały zapiski ujawniające kolejne kroki szczegółowego planu – tego, który miał sprawić, że mężczyzna w końcu zdobędzie to, czego tak bardzo pragnął.
– Poczekaj na mnie – wymruczał w stronę okna. – Nasza historia dopiero się zaczyna.
SAMANTHA

– A teraz odchyl głowę.
Blondwłosa dziewczyna o eterycznej urodzie bez sekundy ociągania spełniła kolejne polecenie. Odsłoniła smukłą szyję, a drobinki rozświetlającego pudru zamigotały delikatnie na obnażonych obojczykach.
– Tak, dokładnie tak. Jeszcze trochę. Bardzo dobrze.
Przymknęła z rozkoszą oczy. Uwielbiała to. Mało co nakręcało ją tak bardzo jak dźwięk kolejnych pochwał.
– Odgarnij włosy. Chcę widzieć twoje oczy.
Samantha zarzuciła na plecy grube pasmo złocistych, lekko falowanych włosów, ukazując koronkowe ramiączka czerwonego stanika. Miała na sobie jedynie skąpą bieliznę, lecz nie wstydziła się swojego ciała. Dbała o nie i lubiła na nie patrzeć. Doskonale zdawała sobie sprawę, jak na mężczyzn działają jej opalona gładka skóra, długie wyćwiczone nogi oraz płaski brzuch i apetycznie zaokrąglone biodra.
– O, tak. Doskonale! Mamy to.
– Co? Już? – jęknęła rozczarowana Samantha.
– Jesteś zdziwiona? A ja wcale. Jesteś po prostu doskonała w tym, co robisz. Absolutnie profesjonalna.
Samantha opadła ze zrezygnowaniem na czarne aksamitne poduszki.
– Dopiero zaczęłam się rozkręcać. Czuję, że jeszcze nie dałam z siebie wszystkiego.
– Ale ja dostałem już wszystko, czego chciałem. Byłaś cudowna.
Przystojny mężczyzna odłożył na stolik ciężką lustrzankę, co dla reszty ekipy na planie zdjęciowym było wyraźnym sygnałem, że praca dobiegła końca. Makijażystka, stylistka włosów oraz dwóch oświetleniowców rozeszli się bez słowa, ponieważ Matteo nie znosił, gdy ktoś przerywał mu milczącą kontemplację świeżo zrobionych ujęć.
Samantha zaczerpnęła głęboki oddech i rozchyliła delikatnie pełne różowe wargi. Wiedziała, że mało który facet byłby w stanie się jej oprzeć, widząc ją w tej pozie. Jednak Matteo prawie nigdy nie spoglądał na nią inaczej niż przez obiektyw aparatu. Czasami miała ochotę nim potrząsnąć i zapytać, co było z nim nie tak. Lub – co gorsza – może z nią…
– Modelka jest tylko tak dobra jak jej fotograf – powiedziała cicho, czym w końcu zasłużyła sobie na jedno krótkie spojrzenie i lekko uniesiony kącik ust.
– Dziękuję. Ale wiesz dobrze, że jesteś moją muzą, prawda?
Dziewczyna spuściła skromnie oczy, a długie rzęsy rzuciły cień na zarumienione policzki.
– A ty jesteś profesjonalistą – odwdzięczyła się kolejnym komplementem.
Czasem jednak życzyła sobie, by Matteo nie był aż tak profesjonalny. Albo przynajmniej by nie był przy tym tak cholernie przystojny. Marzyła, by sprawdzić, co kryło się pod opiętą białą koszulą, i chciała poczuć na sobie jego męskie silne dłonie. Na planie zdjęciowym wychodziła ze skóry, żeby Matteo wreszcie dostrzegł w niej godną namiętności kobietę, a nie jedynie „muzę”, która dostarczała mu kolejnych fotek do modowych magazynów. Jednak obojętnie, jak bardzo się starała, nigdy nie udało jej się roziskrzyć pożądaniem jego stalowoszarych oczu.
– Do następnego razu, mademoiselle – wyszeptał, sprawiając, że zjeżyły jej się włoski na karku.
Ten szept jej towarzyszył, gdy przekroczyła próg swojego apartamentu. Wciąż nie mogła wyrzucić z głowy głębokiego głosu fotografa. Niedbałym ruchem zsunęła ze zmęczonych stóp wysokie szpilki i stanęła przed dużym lustrem w salonie. Niespiesznie zdjęła sukienkę, po czym podążyła do łazienki.
Woda pod prysznicem była przyjemnie ciepła. Samantha starannie spłukała z włosów tonę nałożonych przez stylistkę kosmetyków. Skóra połyskiwała już jedynie naturalną słoneczną opalenizną, wolną od sztucznych drobinek brokatu. Dziewczyna spojrzała na siebie w lustrze, nim srebrzysta tafla zdążyła kompletnie zaparować.
Matteo intrygował ją swoim zupełnym, ostentacyjnym brakiem zainteresowania. Samantha jednak nie wątpiła w siebie. Z lustra spoglądała na nią piękna, dumna kobieta. Skierowała ciepły strumień na szyję, wyobrażając sobie, że muskają ją ciepłe wargi Matteo.
Mademoiselle… – szeptał raz po raz w jej głowie.
Strumień zjechał w dół, na kształtne, jędrne piersi. Samantha poczuła przyjemne pulsowanie w podbrzuszu i w swoim najintymniejszym miejscu, które także zaczęło domagać się pieszczot. Wciąż miała przed oczami twarz Matteo: jego chmurne spojrzenie, ostrą linię szczęki oraz kontrastujące z nią miękkie, pełne wargi. Jęknęła cicho, podczas gdy woda spływała po coraz bardziej nabrzmiałej łechtaczce. Wiedziała, że nie skończy pod prysznicem.
Miękkim ręcznikiem pospiesznie osuszyła skórę. Każdy dotyk elektryzował i wywoływał dreszcze. Samantha była jak w gorączce. Lekkim krokiem podążyła do salonu. Spojrzała przez duże okna na panoramę Los Angeles, miasta, które nawet późną nocą tętniło życiem, tak samo jak ona tętniła pożądaniem. Zawahała się przez moment, czy powinna zasłonić okna, lecz ostatecznie zdecydowała, że woli patrzeć na światła miasta. Nie miała pojęcia, gdzie mieszka Matteo, lecz wyobrażała sobie, że któreś z setek błyszczących światłem okien jest jego.
Położyła się na kanapie. Sunęła palcami od linii obojczyka poprzez wgłębienie między piersiami, aksamitną skórę brzucha, aż w końcu dotarła do pulsującego źródła rozkoszy. Wystarczyło kilkanaście okrężnych ruchów, by jej ciałem wstrząsnął pierwszy dreszcz, a potem cała seria kolejnych, które przetoczyły się przez ciało jak burza.
Samantha westchnęła, opadając bezwładnie na miękkie poduszki. Rozchyliła powieki. Do jej uszu powoli znów zaczęły dobiegać dźwięki miasta, które nadal nie spało. Serce dudniło jej w piersi, czuła się wykończona, lecz mimo to wciąż nie była zupełnie spełniona.
Być może doszłaby intensywniej, gdyby wiedziała, że ktoś ją obserwował…

* * *

Samantha zerknęła na telefon. Obudziła się po dziesiątej. Prawie nigdy nie nastawiała budzika, chyba że miała w planie jakąś poranną sesję, co zdarzało się jej ostatnio nadzwyczaj rzadko. Matteo, podobnie jak ona, cenił sobie sen dla zdrowia i urody.
Jeszcze jedna rzecz, która nas łączy – pomyślała dziewczyna, leniwie przeciągając się w pościeli. Marzyła o poranku, który rozpocznie się u boku Matteo. Była pewna, że kiedyś taki nadejdzie.
Zaczęła przeglądać powiadomienia w komórce. Na początku nic nie rzuciło jej się w oczy. Od ostatniego wrzuconego na Instagram posta przybyło kilkaset nowych lajków i kilkudziesięciu followersów. Nic dziwnego. Zdjęcia w bieliźnie zawsze generowały spory ruch. Samantha westchnęła ze smutkiem. Nie składała się przecież tylko z długich nóg i ponętnej figury, lecz ilekroć starała się to zasugerować swoim obserwującym, spotykała się jedynie z rozczarowaniem i kompletnym niezrozumieniem. Gdy kiedyś wstawiła selfie ze Zbrodnią i karą czytaną w oryginale, z konta na Instagramie uciekło kilkunastu obserwujących – prawdopodobnie dlatego, że gruba książka zasłaniała dekolt.
Matteo na pewno by to docenił – rozmarzyła się. Wyobraziła sobie, jak razem wyruszają w podróż do Nowego Jorku, gdzie w samym środku Central Parku robią sobie piknik na kocu w biało-czerwoną kratę i raczą się wisienkami w śmietanie oraz cytatami z rosyjskich klasyków.
Zajrzała do wiadomości. Kilkunastu użytkowników zwracało się do niej per „gorgeous” lub „beautiful”. Rzadko kto zaczynał rozmowę od „Hi, Samantha”. Dziewczyna czasami nie mogła oprzeć się wrażeniu, że dla wielu ludzi nie miała nawet imienia. Otworzyła wiadomość od użytkownika damiano3021. Wydawało jej się, że kojarzy już ten nick, i miała rację – trafiła na strumień wiadomości, z których żadna nie doczekała się odpowiedzi. Kończyło się na: Sammy, jesteś taka wyjątkowa. Przewinęła do początku.
Hej, Sammy, pięknie dzisiaj wyglądasz – zaczęło się kilka tygodni temu. Samantha poczuła ukłucie wdzięczności wobec nieznajomego, który zadał sobie choć tyle trudu, by poza ocenieniem walorów fizycznych sprawdzić także jej imię. Kilka kolejnych wiadomości zawierało podobne niewyszukane komplementy.
Na zdjęciu z dzisiaj wyglądasz trochę smutno. Może chciałabyś pogadać? Gdybyś czegoś potrzebowała, to jestem. Zawsze <3
Sammy, halo? Wszystko w porządku?
Na pewno masz wielu adoratorów, ale mogłabyś odpisać mi chociaż raz. Nie pożałujesz, kochanie.
Pożałujesz dopiero, gdy mi nie odpiszesz.
Samancie zjeżyły się drobne włoski na karku. Przytuliła się mocniej do poduszki, po raz kolejny żałując, że to nie silne męskie ramię, za którym mogłaby się schronić.
I dlaczego mnie ignorujesz, ty głupia suko?! Myślisz, że jesteś ode mnie lepsza?
Przepraszam Cię, skarbie. Twoja uroda mnie oślepia. Jesteś jak słońce, a ja chyba dostałem udaru, zbyt długo leżąc w Twoim blasku. Wybacz mi, błagam.
Sammy? Kocham Cię.
Kilkadziesiąt kolejnych wiadomości było jedynie zdrobnieniem imienia, przeplatanym z przeprosinami i wyznaniami miłości. Samantha poczuła, że jej żołądek zacisnął się w ciasny supeł. Z niepokojem rozejrzała się po przestronnym apartamencie, jakby się obawiała, że tajemniczy prześladowca lada moment wyskoczy zza sofy.
Tu jestem przecież bezpieczna – uspokajała się w myślach, powoli przewijając wiadomości aż do tych, które otrzymała minionej nocy.
Miała wrażenie, że bezpieczeństwo, które do tej pory brała za pewnik, ulotniło się w jednej sekundzie.
Hej, Sammy, nie wiedziałem, że jesteś taka… seksowna, namiętna i drapieżna… Dałaś niezły show! Wyuzdana i trochę wulgarna… Ale nie przejmuj się – teraz uwielbiam Cię jeszcze bardziej!
Samantha na drżących nogach podeszła do okna. Niezgrabnie zasłoniła się prześcieradłem. Czy to możliwe, by damiano3021 widział to, co robiła wczoraj na kanapie w salonie? Czy może chodziło o ujęcia, które wrzuciła zza kulis ostatniej sesji z Matteo? Czy Damiano był tylko kolejnym nieszkodliwym, choć trochę przerażającym wielbicielem, czy może kimś, kogo nie należało lekceważyć?
Sammy, odpisz, proszę. Nie jestem taki jak wszyscy, przysięgam. Będę potrafił Cię uszczęśliwić. Kocham Cię.
Znowu mnie ignorujesz, ty puszczalska szmato?
Samantha spojrzała w dziesiątki, jeśli nie setki okien, które widziała ze swojego apartamentu. Potrząsnęła głową, starając się odgonić natrętne myśli, lecz na wszelki wypadek zaciągnęła starannie zasłony. Niewiele myśląc, wybrała numer do najlepszego przyjaciela, który zawsze umiał doradzić jej w trudnych chwilach.
– Cześć, moglibyśmy się spotkać? Chciałabym pogadać.
– Jasne, słońce. U ciebie? Akurat jestem w pobliżu.
– Nie, na pewno nie u mnie – odpowiedziała szybko Samantha. – Ta kawiarnia, w której byliśmy ostatnio?
– Nie ma sprawy! Widzimy się za kwadrans?
– Świetnie – powiedziała słabym głosem, po czym zakończyła połączenie.
Sammy, przepraszam. Błagam Cię, odezwij się, bo pomyślę, że coś Ci się stało. Mam do Ciebie przyjść?
Sammy, jesteś taka wyjątkowa…
Narzuciła na siebie byle jakie ciuchy i po krótkim zawahaniu, czy wybrać lekki makijaż, czy okulary przeciwsłoneczne, zdecydowała się w końcu na tę drugą opcję. Przeczuwała, że spotkanie z Jeremym może zakończyć się łzami.
Gdy niespełna piętnaście minut później zjawiła się w umówionym miejscu, przyjaciel już na nią czekał. Bez wątpienia był najprzystojniejszym facetem w całym lokalu. Miał na sobie idealnie dopasowaną białą koszulę oraz piaskowe chinosy. Jego wystylizowane żelem włosy układały się w artystyczny nieład, który tylko pozornie był dziełem przypadku. Ciemne błyskotliwe oczy odznaczały się na tle jasnobrązowej skóry. Samantha czasami wręcz żałowała, że znała Jeremy’ego od dziecka i był dla niej niemalże jak brat. Często żartowali, że ich wspólne dzieci byłyby prześliczne.
Jeremy podniósł się, pomachał krótko i jak przystało na prawdziwego dżentelmena, odsunął krzesło. Nim Samantha opadła na siedzenie, rzuciła się przyjacielowi w ramiona i zaciągnęła się znajomym zapachem perfum, które sama sprezentowała mu na ostatnie urodziny.
– Kochanie, co się stało? – zapytał Jeremy. – Czy chodzi o Matteo? Złamał ci serce? Mam nadzieję, że zanim to zrobił, dał ci przynajmniej parę solidnych orgazmów…
– Nie – chlipnęła Samantha. – To nie to.
Usiadła przy stoliku i upiła łyk sojowej latte, która zjawiła się przed nią, zanim w ogóle zdążyła pomyśleć o złożeniu zamówienia. Kochany Jeremy, znał ją jak mało kto. Podsunęła przyjacielowi komórkę.
– Masz, czytaj.
Spod załzawionych rzęs obserwowała jego reakcje. Najpierw pobłażanie, lekkie wzruszenie, a potem delikatne zdegustowanie, które ostatecznie przerodziło się w maksymalne obrzydzenie. Jeremy teatralnym gestem przyłożył lewą dłoń do piersi, a prawą odsunął od siebie telefon.
– Fuj, co za creep. Weź go zablokuj i tyle.
– I tyle? Jer, przecież on mnie podglądał!
– Podglądał cię na Insta, jak połowa LA! Zresztą czy to zabronione? Sis, może mnie też zamkniesz?
– Ja myślę, że podglądał mnie u mnie w domu – szepnęła nieśmiało Samantha.
– A dałaś w domu jakieś show? – Jeremy uśmiechnął się porozumiewawczo, po czym, zobaczywszy rumieniec na twarzy przyjaciółki, dodał: – No wiesz, i nie zaprosiłaś mnie?!
– To nie jest śmieszne. Co ja mam teraz zrobić?
– Mówię ci: zablokuj typa.
– Pewnie zaraz założy nowe konto.
– No i co? To zablokujesz drugie. – Jeremy wywrócił oczami. – Boże, sis, zachowujesz się tak, jakbyś miała tam konto od wczoraj. Przecież często dostajesz takie wiadomości.
– Nie, on jest inny. – Samantha przełknęła ślinę.
– Skąd wiesz?
– Mam przeczucie.
– A ja mam przeczucie, że to zwykły świr, jakich tysiące. Powiedz mi lepiej, co tam u Matteo.
Jeremy położył łokcie na blacie stolika, po czym oparł brodę na dłoniach i zamrugał kilka razy niczym żądna ploteczek nastolatka. Samantha nie mogła się nie roześmiać.
– Przestań! Tak często o niego pytasz, że zaraz pomyślę, że sam na niego lecisz!
– Bo może lecę? I co w tym złego? Coraz częściej mi się wydaje, że Matteo gra w mojej drużynie.
– W twojej drużynie? Przecież ty grasz w każdej drużynie, skarbie.
– To prawda, ale ostatnio znowu bardziej kibicuję tej męskiej. No już, nie oceniaj. Wiem przecież, co robiłaś w liceum w damskiej szatni z Alison Brooks…
– Och, zamknij się! – Rozbawiona Samantha cisnęła w przyjaciela zwiniętą w kulkę serwetką. – Doradź mi lepiej, co mam zrobić z tym świrem.
– Ja bym go zablokował i potem o nim zapomniał. – Widząc, że ta propozycja nadal nie przekonuje Samanthy, Jeremy westchnął i dodał: – To spróbuj go jakoś namierzyć. Na pewno się da. Każdy w necie ma jakieś IP czy coś… No, IQ to ten kolega raczej nie ma…
– Ja się na tym zupełnie nie znam.
– Na mnie nie patrz. Ja znam się jeszcze mniej. Ale macie przecież w tej waszej agencji jakichś informatyków, nie? To podbij do któregoś i poproś o pomoc.
– No nie wiem. Oni są wszyscy jacyś… dziwni.
– Puknij się w łeb, księżniczko! – Jeremy żartobliwie stuknął Samanthę w czoło. – A jak mają się zachowywać zwykli śmiertelnicy przy bogini takiej jak ty?
Samantha zaśmiała się po raz kolejny. Jeremy zawsze umiał poprawić jej humor. Wreszcie poczuła, jak jej ciało się rozluźnia, a podejrzenia sprzed godziny wydały jej się istną paranoją.
– Dobrze, Jer. Spróbuję.
– No, ja myślę, sis. A na naszej kolejnej randce – szepnął konspiracyjnie, pochylając się nad stolikiem – mam nadzieję usłyszeć o boskim bzykanku z boskim Matteo, rozumiemy się?
– Jasne, szefie – odparła z udawaną powagą Samantha, stukając się z przyjacielem filiżanką.
– Za pomyślność naszych planów – wzniósł toast Jeremy, patrząc dziewczynie głęboko w oczy.

Recenzje książki Miasto demonów

Podziel się swoją opinią
5.00
Liczba wystawionych opinii: 1
5
1
4
0
3
0
2
0
1
0
Kliknij ocenę aby filtrować opinie
5/5
Opinia niepotwierdzona zakupem
Życie Samanthy jest dość poukładane. Dziewczyna jest znaną modelką, naprawdę lubi swoją pracę i czerpie z niej satysfakcję. Na dodatek fotograf, z którym współpracuje to niezłe ciacho i chociaż nie łączy ich nic więcej, kobieta lubi z nim pracować. Pewnego dnia w życie młodej kobiety wkrada się chaos. Wszystko zaczyna się niby niewinnie. Samantha dostaje dziwne wiadomości na Instagramie. Można by pomyśleć, że nic dziwnego, w końcu jest znana, a to sprawia, że ma wielu wielbicieli. Jednak ona czuje, że tym razem nie jest to tylko niegroźny wielbiciel, a kiedy ten daje jej do zrozumienia, że ją obserwuje, zaczyna się bać. Co innego zwykłe wiadomości, na które można po prostu nie reagować, a co innego, kiedy ktoś pisze, co przed chwilą robiłaś i się nie myli. Samantha postanawia poprosić o pomoc informatyka, który pracuje w agencji modelek. Peter choć trochę onieśmielony oczywiście zgadza się jej pomóc. Kobieta ma nadzieję, że uda mu się namierzyć tę osobę i wtedy będzie można coś z tym zrobić. Czy ma rację? Czy jej przeczucia są dobre? Jak niebezpieczny okaże się stalker? Co połączy Samanthe i Petera? Co stanie się między nią a fotografem? Jak potoczy się życie kobiety? Zacznę od tego, że książkę czytamy z kilku perspektyw i mi to zdecydowanie przypadło do gustu. Takie rozwiązanie sprawiło, że mogłam poznać bohaterów dokładnie, zrozumieć ich uczucia, punkt widzenia. Historia, jaką znalazłam w książce, była dość ciekawa, naprawdę fajnie się ją czytało. Dla mnie to taka pozycja na jedno popołudnie. Akcja sprawnie poprowadzona, z ciekawymi zwrotami. Książkę czytało się dość szybko, a podczas czytania towarzyszyło mi wiele różnych emocji. Bohaterowie dobrze wykreowani, dający się lubić (a przynajmniej w większości). Samanthy to kobieta z wieloma sukcesami na koncie, dość odważna, samodzielna na co dzień, a jednocześnie umiejąca poprosić o pomoc, kiedy jej potrzebuje. Jeśli chodzi o pozostałych bohaterów, musicie odkryć ich sami, a naprawdę warto. „Miasto demonów” to książka, z którą zdecydowanie spędziłam ciekawy czas i z przyjemnością polecam. Recenzja pojawiła się również na moim blogu - Mama, żona - KOBIETA
2024-08-31
Mama, żona - KOBIETA
Czy opinia była pomocna? Tak 0 Nie 0

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel