Miłość i zemsta
Przedstawiamy "Miłość i zemsta" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ROMANS HISTORYCZNY.
Stefan de Melford, niesłusznie obwiniany o śmierć brata, opuszcza kraj i osiedla się w Normandii. Stroni od ludzi i życia towarzyskiego, ma opinię zabijaki i rozbójnika. Anglię odwiedza niezwykle rzadko.
Podczas jednej z podróży załoga jego statku wyławia nieprzytomną kobietę. Zaintrygowany tajemniczą nieznajomą i zafascynowany jej urodą, Stefan zabiera ją do zamku. Nie wie, jak bardzo ta decyzja odmieni jego życie...
Fragment książki
– Jeżeli to prawda, to pewnie jest jego kochanką – stwierdził Cowper, a w jego oczach zabłysło podniecenie. – Tym lepiej dla nas. Jeśli mu na niej choć trochę zależy, to pojedzie za nią. – Zmierzył wzrokiem Fritza. – Przywieź mi ją żywą. Zabierzemy ją do Anglii. Jeśli będzie chciał ją odzyskać, to przyjedzie, a wtedy go dopadniemy.
– A co ja z tego będę miał? – zapytał Fritz z błyskiem chciwości w oczach. – Dobrze ci służyłem, panie, lecz nie chcę do końca życia być popychadłem. Chcę być panem siebie.
– Chcesz złota i wolności, tak? – Na ustach Cowpera pojawił się krzywy uśmieszek. Już on da temu głupkowi nauczkę, ale dopiero gdy dziewczyna znajdzie się w jego rękach. – Zdobądź mi kobietę Montforta. Kiedy ja dostanę to, czego pragnę, ty otrzymasz stosowną nagrodę.
Fritz skłonił głowę i opuścił gospodę. Złowrogi błysk w oczach Cowpera nie umknął jego uwagi. Wiedział, że nie należało mu ufać, bo wielu z tych, którzy oddali mu usługi, było rozczarowanych zapłatą. Fritz był przekonany, że lord de Montfort dobrze go wynagrodzi za oddanie dziewczyny, a jeszcze lepiej za informacje, które mogą doprowadzić do upadku Cowpera. Zmarły lord de Montfort nie przepisał majątku na Cowpera. Jego podpis na akcie sprzedaży został sfałszowany, a Fritz miał w rękach dowody – Cowper długo ćwiczył się w podrabianiu podpisu de Montforta seniora, a potem beztrosko wyrzucał pergaminy. Fritz zbierał je pieczołowicie. Był przy tym, jak dumny starzec zrozumiał, że został oszukany. Był również świadkiem niecnego mordu, który został popełniony tej samej nocy. Mało tego, miał list napisany własnoręcznie przez zmarłego lorda de Montforta, w którym starzec błagał syna Stefana o powrót i pomoc.
Fritz zachował te dokumenty i czekał na odpowiedni moment, by je wykorzystać. Nienawidził Cowpera, człowieka bezlitosnego i brutalnego, lecz nie próbował go zniszczyć dopóty, dopóki żył jego kuzyn, sir Hugh. Fritz uważał sir Hugh za diabła wcielonego, ale miał respekt dla jego przebiegłości, podczas gdy dla swojego pana stracił poważanie. Cowper nie zasługiwał, w jego mniemaniu, na dobra, w które opływał dzięki morderstwu i oszustwu. Fritz z przyjemnością przyczyniłby się do strącenia go z piedestału. Nie mógł patrzeć na to, że jego siostra była traktowana jak niewolnica. Musiał zdobyć pieniądze, aby zabrać ją i resztę rodziny tam, gdzie nie byłaby narażona na brutalność Cowpera.
Należało wszystko starannie przemyśleć, a przede wszystkim zadbać o to, by nie być zamieszanym w porwanie kobiety lorda de Montforta.
Anna miała na sobie suknię ze szmaragdowego jedwabiu. Szwaczka pomogła jej ją skroić, ale większość ściegów wykonała sama, łącznie z haftem przy kwadratowym dekolcie i mankietach zwisających rękawów. Szeroka spódnica tworzyła z tyłu niezbyt długi tren, a złocista szarfa pasowała do stroiku we włosach. Czarne skórzane pantofelki również były ozdobione złotym haftem. Stefan przysłał jej na ten wieczór złoty łańcuch na szyję. Prezentowała się jak szlachetnie urodzona dama. Brakowało jej tylko jednego: ślubnego pierścienia pana tych ziem i tego zamku.
Schodziła na dół trochę niespokojna. Jak dotąd bez wysiłku udawała kuzynkę Stefana, ale co zrobi, jeśli któryś z gości zdemaskuje ją jako oszustkę? Wszyscy uznają ją za kochankę lorda de Montforta, jej reputacja legnie w gruzach i zostanie okryta hańbą. Może należało powiedzieć prawdę Marii Renard? Gdyby to zrobiła, Maria z pewnością wycofałaby się z przyjaźni. Nie, musiała kontynuować maskaradę, przynajmniej dopóty, dopóki nie odzyska pamięci. A jeśli nigdy nie przypomni sobie, kim jest? Czy Stefan się zadeklaruje? Czy poprosi ją o to, by została jego kochanką czy żoną?
Chwilami Annie wydawało się, że chętnie przyjęłaby każdą z tych propozycji. Lord de Montfort potrafił być szorstki, a w gniewie nawet przerażający. Jednak im dłużej przebywała pod jego dachem, tym bardziej ją do niego ciągnęło. Marzyła, by wreszcie zaczął z nią mówić o miłości.
Stefan był w wielkiej sali. Na widok jego strojnych szat serce zatrzepotało w piersi Anny. Przywykła oglądać go w prostym odzieniu, tymczasem na ten wieczór przywdział pański strój, haftowany złotą nicią i naszywany klejnotami. Wyglądał w nim wyjątkowo przystojnie i dumnie, nawet nieco arogancko. Anna poczuła, że z radością będzie tego wieczoru odgrywała rolę pani domu i wraz z nim witała zaproszonych gości.
Stefan obserwował, w jaki sposób Anna wita gości. Gdyby kiedykolwiek żywił wątpliwości, czy jest damą, teraz musiałby się ich pozbyć. Jej maniery były niemal królewskie. Ogarnęło go gwałtowne pragnienie uczynienia z Anny swojej kobiety. Jeżeli jego plan się powiedzie i Cowper zostanie sprowokowany do wykonania ruchu, ich długotrwała wojna może wkrótce dobiec końca. Wówczas Stefan będzie mógł snuć plany na przyszłość, czego dotychczas sobie zabraniał. Uważał, że nie zasługuje na tę piękną dziewczynę, która niepostrzeżenie zawładnęła jego sercem, ale z każdym dniem wydawało się coraz mniej prawdopodobne, że Anna kiedykolwiek przypomni sobie swoją tożsamość. Nie mógł jej zostawić na pastwę losu. Najlepszym rozwiązaniem byłoby się z nią ożenić.
– Twoja kuzynka, panie, jest piękną kobietą – zauważył stojący obok Stefana książę De Vere. – To Angielka, oczywiście?
– Tak, Anna jest Angielką – przyznał Stefan – ale jej francuski poprawia się z każdym dniem. Jest inteligentna i rozumie, że musi płynnie mówić po francusku, jeśli chce mieszkać w tym kraju.
– Zamierzasz ją zatrzymać, panie? Nie ma rodziny?
– Niedawno straciła rodzinę. – Stefan uświadomił sobie, że zdradził więcej szczegółów dotyczących Anny, niż powinien. – Przyjechała do mnie, bo nie miała gdzie się podziać. Niewykluczone, że pobierzemy się, jeśli dojdziemy w tej sprawie do porozumienia.
– Rozumiem – stwierdził książę De Vere.
Intrygowała go urodziwa kuzynka de Montforta. Czuł, że otacza ją jakaś tajemnica, i nie potrafił uwierzyć w historię opowiedzianą przez gospodarza, choć nie umiałby wyjaśnić dlaczego. Niemniej uznał dziewczynę za czarującą i nie chciał źle o niej myśleć. Wiedział, że w okolicy zaczęły krążyć plotki o pojawieniu się w zamku kochanki de Montforta, ale książę wyczuwał, że Anna jest niewinna. Z niezwykłą siłą pociągała go ta świeża i piękna młoda kobieta.
– Życzę, by dopisało ci z nią szczęście, de Montfort.
Niezadowolony z siebie, Stefan obserwował księcia, który podszedł przywitać się z Charles’em i Marią Renardami. Czy popełnił błąd, zapraszając sąsiadów? A może plotki zaczęły rozchodzić się od razu, gdy tylko wyszło na jaw, że w jego domu zamieszkała młoda piękność?
De Vere zbliżył się teraz do Anny i wszczął z nią rozmowę. Stefan przyglądał im się zwężonymi oczami. Nie znał zbyt dobrze księcia, było w nim jednak jakieś wyczuwalne wyrachowanie. Hassan wspominał kiedyś Stefanowi o podejrzanie częstych odwiedzinach w zamku księcia i wyrażał zdumienie, że Francuz miał aż tylu przyjaciół wśród Hiszpanów.
Dźwięczny śmiech Anny wyrwał Stefana z zamyślenia. Niewątpliwie bawiła się doskonale. Wyglądała przepięknie, robiła wrażenie zadomowionej i szczęśliwej. Ich spojrzenia się spotkały i Anna uśmiechnęła się do niego w taki sposób, że zapragnął porwać ją w ramiona.
Pod koniec przyjęcia Stefan doszedł do wniosku, że był nazbyt opieszały – powinien albo bardziej przyłożyć się do poszukiwań rodziny Anny, albo ją poślubić. Nie miał prawa przetrzymywać jej w zamku i pozwalać, aby jej reputacja była zagrożona tylko dlatego, że nie miała gdzie się podziać.
Muzycy zaczęli grać i goście dopraszali tańców. Stefan podszedł do Anny, stojącej wraz z Marią, skłonił się i wyciągnął do niej rękę.
– Chodźmy, jako gospodyni musisz wraz ze mną rozpocząć tańce.
Anna podała mu rękę i pozwoliła się zaprowadzić na środek sali. Nie była pewna, czy potrafi tańczyć, ale gdy Stefan skłonił się i uniósł jej dłoń zamkniętą w swojej, okazało się, że jej ciało natychmiast zrozumiało sygnał. Taniec był dla niej czymś naturalnym, instynktownie podążyła za nim. Czuła, że zawsze lubiła tę rozrywkę, jednak w tańcu z tym konkretnym mężczyzną było coś wyjątkowego, czego nigdy dotychczas nie doświadczyła.
Gdy taniec dobiegł końca, Stefan odprowadził ją do miejsca, gdzie stali Maria i kawaler Renard. Skłonił się przed Marią i poprowadził ją na parkiet, a kawaler poprosił Annę, by została jego partnerką.
Taniec z młodym Francuzem sprawił jej przyjemność, lecz nie było to przeżycie. Mimowolnie raz po raz zerkała ku Stefanowi i Marii, która najwyraźniej doskonale bawiła się w towarzystwie pana domu. Anna stłumiła uczucie zazdrości. Tańczyła z pozostałymi gośćmi, a Stefan prosił na parkiet wszystkie damy po kolei, ale żadnej więcej niż raz.
Następnego ranka Anna obudziła się bardzo wcześnie. Po upalnej nocy była lepka od potu. Narzuciła na siebie cienką pelerynę i wyszła do ogrodu. Słońce dopiero wzeszło, nie spodziewała się więc nikogo spotkać. Służba napracowała się, żeby przed przyjęciem doprowadzić zamek do połysku, i nie kwapiła się z rozpoczęciem nowego dnia. Jeśli się pospieszę, pomyślała Anna, zdążę wykąpać się w basenie.
W ogrodzie nie spotkała nikogo. Zsunęła pelerynę i w koszuli zeszła po schodkach do basenu. Zanurzyła się w cudownie chłodnej wodzie i w przypływie nieoczekiwanej beztroski zerwała z siebie koszulę. Nie umiała pływać – nigdy jej tego nie nauczono. Doszła do wniosku, że być może pływanie w rzece należało do przyjemności zabronionych młodym damom. Basen był na tyle płytki, że mogła chodzić po dnie i pluskać się w wodzie, ile dusza zapragnie.
Dopiero gdy postanowiła wyjść z wody i odwróciła się w stronę schodków, zdała sobie sprawę z czyjejś obecności. Instynktownie zasłoniła piersi rękami. Stefan podniósł z ziemi pelerynę i ją rozłożył.
– Wyjdź. Chcę z tobą porozmawiać.
– Połóż pelerynę i odwróć się tyłem.
– Nie sądzisz, że na to za późno? – zapytał Stefan z błyskiem rozbawienia w oczach. –– Nie zamierzałem cię podglądać, przyszedłem, żeby ochłodzić się po gorącej nocy. Najwyraźniej wpadłaś na ten sam pomysł.
– Nie wyjdę dopóty, dopóki nie odwrócisz się tyłem.
Stefan roześmiał się, ale posłusznie odłożył pelerynę na kamienną ławkę przy basenie i odwrócił się plecami. Anna szybko wbiegła po schodkach, narzuciła na siebie okrycie i mocno się nim otuliła.
– Możesz się odwrócić – powiedziała. Materiał przemókł i przylgnął do jej ciała. Anna uświadomiła sobie, że bardziej podkreślał jej kształty, niż je ukrywał. – Myślałam, że kąpiesz się wieczorami, a służba pośpi dzisiaj dłużej po wczorajszym przyjęciu.
– Większość nadal śpi – odparł Stefan, przesuwając wzrokiem po ciele Anny. – Przychodzę tu, gdy jestem niespokojny. Woda pomaga mi się odprężyć.
– Coś cię martwi? – Anna spojrzała na niego pytająco. – Nie jesteś zadowolony z przebiegu wczorajszego wieczoru? Wydaje mi się, że goście byli zadowoleni.
– Jestem tego pewien, ale wydaje mi się, że zastanawiali się nad tym, co porabiasz w zamku. Obawiam się, że nie wszyscy wierzą w nasze pokrewieństwo. Te wątpliwości będą narastały, jeśli natychmiast czegoś nie postanowimy.
– Co masz na myśli, milordzie? – Anna wstrzymała oddech, serce zaczęło jej mocniej bić. – Chcesz mnie odesłać?
– Wolałabyś wyjechać? Mogę cię wysłać do klasztoru. Zakonnice przyjmą cię z pewnością, jeśli dam ci posag.
– Nie odsyłaj mnie, proszę! – zawołała Anna. – Czy rozgniewałam cię czymś?
– Nie – odpowiedział miękkim, pieszczotliwym głosem. – Nie mam ci nic do zarzucenia poza tym, że co noc wiercę się w łóżku, nie mogąc zasnąć. Opanowałaś moje myśli...
Stefan zbliżył się i przyciągnął Annę do siebie, po czym ją pocałował. Tym razem nie był to delikatny pocałunek; zawładnął jej ustami namiętnie, jakby chciał sięgnąć po duszę Anny. Objął dłońmi jej pośladki, przyciągając ją do siebie i nie przerywając pocałunku. Gdy wreszcie wypuścił ją z objęć, kręciło jej się w głowie i z trudem wciągnęła powietrze w płuca.
– Nie potrafię tak dłużej żyć – wyznał Stefan. – Próbowałem ignorować swoje uczucia, ponieważ zasługujesz na więcej, niż mogę ci dać. Nie jestem szlachetnym, dobrym człowiekiem, nie wiem nawet, czy potrafię kochać, ale pragnę cię trzymać w ramionach, leżeć z tobą w łożu...
– O co mnie prosisz, milordzie? – Anna odetchnęła z ulgą. Nie był na nią zły. Nie zamierzał jej odesłać. – Jeśli chodzi o to, bym została twoją kochanką...
Stefan położył palec na ustach Anny.
– Nigdy bym cię nie obraził taką propozycją – zapewnił. – Nie znam twojego nazwiska i nie wiem, skąd pochodzisz, ale bez wątpienia jesteś damą. Nie przeszłoby mi nawet przez myśl, by zaoferować ci coś poza małżeństwem i to jak najszybszym, zanim twoja reputacja legnie w gruzach. Długo walczyłem ze sobą, ponieważ w ogóle nie zamierzałem się żenić. W przeszłości miałem do czynienia wyłącznie ze zdradzieckimi kobietami, oszustkami niegodnymi zaufania, ale przekonałem się, że ty jesteś niewinna i uczciwa. Nie zasługuję na to, by zostać twoim mężem, ale jeśli zgodzisz się wyjść za mnie, to zrobię wszystko, żebyś była ze mną szczęśliwa.
– Och... tak! – powiedziała z zachwytem Anna. Zgodziłaby się na wszystko, byle tylko Stefan nie posłał jej do klasztoru. Wszelkie myśli o domu i rodzinie wyleciały jej z głowy. Czuła, że w przyszłości będą się zdarzały takie chwile, gdy zatęskni za utraconą tożsamością, ale uczucia żywione dla Stefana były zbyt silne, by mogła się im oprzeć. – Tak, wyjdę za ciebie... Kiedy ma być nasz ślub?
– Gdybym miał na uwadze tylko siebie, ściągnąłbym do zamku księdza, żeby już dzisiaj połączył nas węzłem małżeńskim – rzekł Stefan, przytulając i pieszcząc Annę. – Najchętniej wziąłbym cię już teraz, tutaj, lecz nie zaspokoję żądzy dopóty, dopóki nie zostaniesz moją żoną. Zaprosimy na ślub gości, którzy bawili wczoraj na przyjęciu, ale najpierw w wiejskim kościele padną zapowiedzi, aby wszyscy w okolicy wiedzieli, że mam wobec ciebie uczciwe intencje. Wtedy nawet ci, którzy podejrzewają, że jesteś moją kochanką, nie będą śmieli szargać twojego imienia, a nasze pierwsze dziecko nie urodzi się przed czasem.
– Jak się pobierzemy, skoro nie znam własnego nazwiska?
– Dałem ci swoje – przypomniał jej Stefan. – Jesteś Anną de Montfort. A lady de Montfort zostaniesz, jak tylko załatwimy wszelkie formalności. Oczywiście, pod warunkiem, że naprawdę tego chcesz.
– O, tak! – zawołała Anna.
Może Stefan nie kochał jej tak jak ona jego, ale zależało mu na niej, pragnął jej. W tym momencie liczyło się dla niej tylko to, że chciał ją zatrzymać przy sobie na zawsze. Zostanie jego żoną, będzie mieszkała w jego domu i rodziła mu dzieci. Niczego więcej nie pragnęła, może tylko znać własne nazwisko. Była przekonana, że nawet gdyby je znała i wiedziała, gdzie szukać rodziny, nie zostawiłaby tego mężczyzny.
– Tak, Stefanie.
– Liczę na to, że wojna między mną a lordem Cowperem zostanie wkrótce zakończona. Jeżeli zgodzi się wrócić do Anglii i zrezygnować z dalszej walki, to postaram się zapomnieć o tym, że wraz z kuzynem zamordował mojego brata i ojca.
– Zrezygnujesz z zemsty? – Anna popatrzyła niepewnie na Stefana. – Przecież ślubowałeś, że jeszcze przed końcem roku jeden z was spocznie w grobie?
– A czy mógłbym przyjść do ciebie z krwią na rękach? – odpowiedział pytaniem. – Nie jestem mordercą. Będę nim, jeśli dla zemsty zabiję Cowpera. Jego krew splami moją duszę i nie będę mógł przyjść do ciebie. Dlatego spotkam się z nim i dam mu szansę na zawieszenie broni. Pozwolę mu zatrzymać ziemie, które mi ukradł, ponieważ tutaj mam wszystko, czego pragnę.
– Och, Stefanie – Anna przytuliła się do niego – tak bardzo cię kocham. – Zaczerwieniła się, ale powiedziała sobie stanowczo, że nie ma powodu do wstydu. To wyznanie samo jej się wyrwało, nie była w stanie go powstrzymać. – Może ty jeszcze mnie nie kochasz, ale będę się modliła, by tak się stało, bo ja kocham cię z całego serca. – Była tak słodka, tak niewinna, że serce mu się ścisnęło, a jednak nie wypowiedział słów, które tak bardzo pragnęła usłyszeć. Pragnął jej tak bardzo, że całe jego ciało płonęło z pożądania, ale miłość... miłość czyniła mężczyznę słabym. Nie chciał jej pokochać w taki sposób, w jaki ona chciała być kochaną.
Stefan pochylił głowę i jeszcze raz ją pocałował.
– Idź się ubrać, zanim wstaną domownicy. Gdyby zobaczono nas teraz razem, wzbudzilibyśmy najgorsze podejrzenia. Za mało wagi przywiązywałem do tej pory do ochrony twojej reputacji. To musi się zmienić. Pobierzemy się najszybciej, jak to możliwe.
Anna pocałowała go impulsywnie i pobiegła w stronę zamku. Gdy dotarła do drzwi, odwróciła się, pomachała Stefanowi na pożegnanie i zniknęła we wnętrzu domu.
Stefan odprowadził ją wzrokiem. Przez całą noc leżał bezsennie, próbując zdecydować, czy poślubić Annę, czy też odesłać ją stąd, by nie straciła dobrego imienia. A potem zobaczył ją w basenie i decyzja sama zapadła. Nie mógł pozwolić jej odejść, a co za tym idzie, musiał pojąć ją za żonę. Oznaczało to konieczność podjęcia próby zawarcia pokoju z Cowperem.
To nie będzie łatwe, ponieważ nienawiść nie wygasła. Niemniej jednak musiał albo zabić tego człowieka, albo się z nim pogodzić. Dla Anny gotów był odstąpić od zemsty. Powoli ruszył w stronę domu. Powinien wezwać księdza i rozpocząć przygotowania do ślubu.