Najlepsza decyzja / Romantyczna historia
Przedstawiamy "Najlepsza decyzja" oraz "Romantyczna historia", dwa nowe romanse Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE DUO.
Leander Vasilou od lat planuje, jak odegrać się na rodzinie Pagonisów, która bezprawnie wykorzystała technologię opracowaną przez jego ojca i zbiła na niej majątek. Chce wykupić udziały Ilony, przyrodniej siostry Pagonisów. Po rozmowie z Iloną wpada na jeszcze lepszy pomysł – ożeni się z nią. Szantażem skłania ją do wyrażenia zgody. Nie przychodzi mu do głowy, że zakocha się w Ilonie i będzie musiał zmienić plan…
Ojcowie Olive Monroe i Gunnara Mangussona byli konkurentami w dziedzinie nowych technologii. Gdy młodzi przejmują prowadzenie firm, podtrzymują rodzinną tradycję, a ognia ich rywalizacji dodaje chemia, która zawsze między nimi była. Gdy Olive wygrywa duże zlecenie, o które oboje się ubiegali, umawiają się na kolację. Kończy się ona wspólną nocą. Po pewnym czasie Gunnar dowiaduje się, że Olive nie grała uczciwie, opracowując projekt do konkursu. Idzie do niej, by wyrazić swoje oburzenie, ona jednak ma dla niego wiadomość, która całkiem odmieni ich życie…
Fragment książki
Tak musi się czuć osoba idąca na ścięcie – pomyślała Ilona Callas, gdy przechodziła przez bramkę kontrolną w holu Vasilou Tower. Jej skóra była lepka, a żołądek ściśnięty w supeł. W głowie miała tylko jedną myśl: uciec.
Szklana winda ruszyła w górę. Strażnik wcisnął odpowiedni przycisk i wysiadł, zanim zamknęły się drzwi. Ilona miała wrażenie, że za chwilę zemdleje. Nie bała się wysokości, odkąd jej starszy brat Midas zaciągnął ją na szczyt urwiska i zagroził, że ją zepchnie.
– To był tylko żart – upierała się macocha. – Chłopcy już tacy są.
Drzwi otworzyły się bezszelestnie, zapraszając Ilonę do recepcji znajdującej się na ostatnim piętrze budynku. Choć żołądek wciąż dawał jej się we znaki, nie mogła przejść obojętnie obok oszałamiającego wystroju pomieszczenia. Marmurowe kafelki ułożono w ten sposób, by jego żyły tworzyły efekt rzeki. Prowadziły ją przez galerię sztuki wprost do biurka ustawionego przed szklaną ścianą z wygrawerowaną mapą globu. Za biurkiem siedziała milcząca kobieta, a obok niej stał idealnie wypielęgnowany młody mężczyzna, który powitał ją z uśmiechem.
– Jestem Androu. Pan Vasilou niedługo przybędzie. Zapraszam do poczekalni – powiedział melodyjnym głosem i zaprowadził ją do dusznego pokoju z oszkloną fasadą. Znajdował się w nim wyłącznie okrągły stół z polerowanego drewna i cztery krzesła.
To pomieszczenie wydawało jej się więzieniem. Nikt nie zaproponował jej nawet szklanki wody, a jedynym dźwiękiem, który dochodził do jej uszu, było głośne tykanie zegara.
Jeśli Leander Vasilou sądzi, że obrazi ją takim przyjęciem, to jest w błędzie. Była obrażana i poniżana przez całe życie. Zamiast unosić się honorem, była wdzięczna za odrobinę wytchnienia i czasu, który był jej niezbędny do zebrania myśli. Przez chwilę nawet zaczęła się zastanawiać nad tym, w jaki sposób zdobyć nazwisko murarza, który stworzył ten wspaniały efekt marmurowej rzeki. Być może zgodziłby się odtworzyć to dzieło również w jej domu.
Uwielbiała swoją pracę, ale dzisiejszy dzień był doskonałym przykładem tego, dlaczego była tak wyczerpująca.
– Pan Vasilou zaprasza. – W drzwiach znów pojawił się Androu. Ilona rzuciła okiem na zegarek, czekała na niego trzydzieści trzy minuty.
– Dziękuję – odpowiedziała, wstając, a strach znów zagnieździł się w jej brzuchu.
Podążała za nim cudownym klimatyzowanym korytarzem, za którego oknami rozpościerał się widok na całe miasto. Androu zatrzymał się przed masywnymi drzwiami, otworzył je i ruchem ręki zaprosił ją do środka.
Ilona zauważyła, że tu marmurowe żyły pod jej nogami tworzyły efekt góry, na której szczycie znajdowało się zakrzywione biurko z polerowanego mahoniu. Za nim, skąpany we wlewającym się do środka popołudniowym świetle, siedział właściciel tego miejsca, Leander Vasilou. Rozmawiał z kimś właśnie przez telefon, rezerwując mecz tenisa.
Mimo że stała już tam jakąś chwilę, mężczyzna nie przerywał rozmowy ani nie zaprosił jej do zajęcia miejsca przy biurku. Czekała więc z cierpliwością, którą, jako niechciane dziecko, gromadziła przez całe życie, na jakikolwiek gest z jego strony. Zwykle dobrze jej to służyło, chroniąc ją jak pancerny płaszcz przed większością życiowych upokorzeń, ale nie dzisiaj.
Wiedziała, że jest świadomy jej obecności, ale traktuje ją w ten sposób z pełną premedytacją. Chce zaleźć jej za skórę i zranić ją dogłębnie.
Przyglądała mu się ukradkiem.
– Och tak, pamiętam ją bardzo dobrze – powiedział nagle, a jego głos wypełnił się barwami zmysłowych wspomnień.
Ten ton sprawił, że strach w jej brzuchu zamienił się w topniejące masło z miodem, co jednocześnie napawało ją zażenowaniem. Nigdy nie reagowała tak na żadnego mężczyznę. Owszem, umawiała się na randki, ale rzadko pozwalała na coś więcej niż pocałunek na pożegnanie. Co dziwne, mężczyzna, do którego powinna czuć wyłącznie niechęć, sprawiał, że zastanawiała się, jak smakują jego usta. Czuła nieodpartą potrzebę pogładzenia jego zarośniętego torsu, za każdym razem, gdy zobaczyła kilka niesfornych kosmyków wydostających się przy idealnie dopasowanym kołnierzyku.
Poczuła, że jej policzki płoną, a ciało wypełnia się nieprzyzwoitym, pierwotnym pragnieniem. Odwróciła od niego wzrok i zmusiła się do odgrzebania najgorszych wspomnień w swoim życiu, aby ugasić szalejący w niej pożar.
Przypomniała sobie, jak Midas wrzucił jej ukochaną lalkę do ogniska. Była to ostatnia rzecz, którą dostała od matki. To bolesne wspomnienie pomogło jej trzymać się tego, po co tu przyszła. W wieku dziewięciu lat nie miała odwagi wyciągnąć lalki z ognia, ale dziś nie była już taka tchórzliwa.
Leander Vasilou odłożył wreszcie słuchawkę i zakończył rozmowę, po czym obdarzył ją pogardliwym, pozbawionym zainteresowania spojrzeniem.
– Panno Pagonis, podobno chciałaś mnie widzieć – powiedział oschle, nawet nie podając jej ręki.
– Callas – poprawiła go od razu. – Moja matka nie miała ślubu z ojcem, więc używam jej nazwiska. Biorąc pod uwagę, że chcesz przejąć moją firmę, powinieneś znać chociaż moje imię.
– Przejmuję twoją firmę – poprawił ją. – Ilona.
– Nabyłeś czterdzieści procent udziałów w Callas Cosmetic. Nadal mam czterdzieści pięć. Pagonis International jest właścicielem pozostałych piętnastu, więc niby jakim cudem…
– Czyżby?
Jego pytanie sprawiło, że natychmiast przed oczami stanęła jej wiadomość od najmłodszego brata.
„Powinnaś tu być. Podejmują decyzję bez ciebie”.
– Rozumiem, że złożyłeś ofertę kupna udziałów Pagonis. Kieruje tobą lojalność do mojego produktu? Czy chęć dożywotniego zadbania o piękno swojej skóry?
W jego ostrym spojrzeniu pojawił się błysk.
– Nie jest tajemnicą, że chcę przejąć Pagonis, a pierwszym krokiem ku temu jest przejęcie ich dojnej krowy.
Ilona spotkała się z wieloma określeniami nie tylko na swój temat, ale również swojej firmy, to jednak słyszała po raz pierwszy. Midas musiał wiedzieć, że to jego firma jest prawdziwym celem Leandra, dlatego rzucił ją pierwszą na pożarcie. Mogła się tego spodziewać.
– Jestem tu, by odkupić od ciebie ich udziały. Zapłacę więcej, niż wynosi cena rynkowa. Gwarantuje ci, że dobrze na tym wyjdziesz.
– Nie rozumiesz, że Pagonis nie sprzeda ci swoich udziałów?
– Przed chwilą rozmawiałem z jednym z członków ich zarządu. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi od lat.
– Dlaczego tak zależy ci na tej firmie?
– Chcę odzyskać to co moje, a resztę zniszczyć. – Wzruszył ramionami.
– Co takiego? A co dokładnie jest twoje?
– Technologia rozpoznawania mowy, którą twój brat „opracował” szesnaście lat temu. – W jego głosie słychać było pogardę. – Większość zasług należy się mojemu ojcu, a ja pracowałem z nim nad każdym projektem. Midas namówił nas, żebyśmy pomogli mu we prowadzeniu go na rynek. Później więcej go nie widzieliśmy ani żadnego zysku, który nam obiecał.
To było oczywiste, że Midas ukradł ich projekt.
– To nie wyjaśnia, dlaczego atakujesz moją firmę, a nie inne spółki pozostające pod całkowitą kontrolą Midasa.
– Twoje akcje są najtańsze i najbardziej wystawione na ataki, co jest dla mnie zupełnie nielogiczne, ponieważ to twoja firma w największym stopniu zasila firmę matkę.
Gdyby tylko znał jej rodzinę lepiej, wiedziałby, dlaczego tak się stało.
– Nadal nie rozumiem, co planujesz zrobić z większością udziałów i moją firmą.
– Chcę, żeby uschła i umarła.
– Ale dlaczego? Przecież sam nazwałeś ją dojną krową.
– Bo chcę, żebyście wszyscy zapłacili za to, co zrobiliście mojemu ojcu. Chcę, żebyście poczuli się obrzydzeni błędem, który popełniliście, żyjąc z owoców jego pracy, w zamian doprowadzając go do ruiny.
Być może miał prawo do złości, ale przecież Ilona nikogo nie okradła! Od samego początku niosła ciężar bycia błędem ojca. Leander chciał, by patrzyła, jak jej firma ginie, choć stworzyła ją własnymi siłami z niczego.
– Nie chcę, by niewinni pracownicy stracili pracę – powiedziała, starając się odepchnąć od siebie uczucie goryczy. – Nasi klienci polegają na naszych kosmetykach. Zwłaszcza ci z bliznami na twarzy. Chcesz odmówić im produktu, którego potrzebują do życia?
Prychnął w odpowiedzi i rozparł się w fotelu.
– Wiem, jak to wygląda, gdy szczur skacze z tonącego statku, Ilono.
– Proponuję, żebyś kupił moje akcje za kwotę, którą dał mi ojciec, gdy zatwierdzał mój biznesplan. To było sto tysięcy euro kapitału początkowego i piętnaście procent udziału. Tylko tyle. W zamian chcę tylko, żebyś zatrudnił wykwalifikowanego dyrektora generalnego i zapewnił mnie, że Callas Cosmetic będzie nadal działało, nawet gdy doprowadzisz do upadku Pagonis.
– Twoje czterdzieści pięć procent jest warte dziesięć milionów euro!
– Wiem o tym – zapewniła go. – Zapewniam cię, że jeśli chcesz kupić akcje Pagonis, niszcząc przy tym Callas, będę podbijać cenę, aż zapłacisz trzydzieści milionów euro za piętnaście procent.
– Jesteś beznadziejną negocjatorką. Co będziesz z tego miała?
– Wolność i czyste sumienie. Przyjmuję do wiadomości, że żyłam z owoców pracy twojego ojca. Nie byłam tego świadoma, ale jednak się stało. Niech utrata dziesięciu milionów będzie moim zadośćuczynieniem. Patrzenie na zniszczenie czegoś, co zbudowałam od podszewki, byłoby równie wielkim cierpieniem, ale zakładam, że utrzymasz firmę przy życiu i znajdziesz sposób, by zemścić się na moim bracie, nie pogrążając przy tym setek moich pracowników.
Splótł palce i ponownie prześwietlił ją spojrzeniem.
– Próbujesz chronić Midasa, wręczając mi klucze do swojej firmy? Przysłał cię tutaj, by rzucić twoją firmę na pożarcie, mając nadzieję, że odwróci to uwagę od mojego prawdziwego celu? To się nie uda.
Ilona nie wytrzymała i wybuchła histerycznym śmiechem. Midas był ostatnią osobą, którą chciałaby ochronić.
– Jedynymi osobami, które chcę ochronić, są niewinni ludzie.
Jej pracownicy, zaczynając od kierowników najwyższego szczebla, po sprzątaczy, tworzyli zgrany zespół. Świadomość, że nie będzie ich już widywała, sprawiała jej ból. Nie mogła jednak okazać słabości przed Leandrem. Prawdopodobnie tylko by to wykorzystał. Jedyne, co jej pozostało, to czekać na jego kolejny ruch.
Jego głowa opadła do tyłu, gdy patrzył na nią przez zasłonę swoich gęstych, czarnych rzęs.
– Czy zamierzasz zostać na stanowisku dyrektora generalnego? – zapytał po chwili.
– Nie. Moja firma będzie wykorzystywana jako pionek między tobą a Midasem. Nie zamierzam brać udziału w tej walce. Czy przygotować papiery?
– Twoja chęć ucieczki jest niezwykle podejrzana. – Leander przejechał wzrokiem po jej ciele, sprawiając, że znów coś w niej zapłonęło. Nie mogła tego zrozumieć, przecież powinna go nienawidzić.
– A co jeśli przyjmę twoją ofertę tylko pod warunkiem, że zostaniesz na swoim stanowisku?
Serce Ilony podskoczyło. Zbudowała swoją firmę, wkładając w jej powstanie całą duszę. Nie obchodziło jej, że ojciec, na podstawie skradzionej przez niego technologii, ostatecznie zdecydował, że Midas jest lepszym biznesmenem i mianował go prezesem Pagonis International. Ilona w głębi serca wiedziała, że prześcigała go inteligencją finansową, wiedzą marketingową i umiejętnościami zarządzania. Chociaż odejście od tego, co stworzyła, zabiłoby ją, chęć ucieczki od Pagonis była bardziej pociągająca. Te piętnaście procent udziałów sprawiało, że po śmierci ojca miała wciąż zobowiązania wobec Midasa. Jeśli zrezygnuje ze swoich udziałów, nareszcie będzie mogła odciąć się od niego na dobre.
Będzie mogła być wolna.
– Dasz się skusić? – zapytał nieprzyzwoicie uwodzicielskim tonem.
– Nie – odpowiedziała niewzruszona. – Pomysł bycia parterem biznesowym mężczyzny, który mnie nienawidzi i chce wykorzystać do zniszczenia własnej rodziny, brzmi jak propozycja małżeństwa ze skorpionem.
– Małżeństwo – wtrącił nagle Leander, zrywając się na równe nogi. – Jesteś genialna!
– Co takiego? – Oczy Ilony Callas rozszerzyły się, kiedy Leander zerwał się na równe nogi i ruszył w jej stronę.
Jak mógł wcześniej na to nie wpaść? Małżeństwo z nieślubną córką Pagonisa byłoby idealną zemstą. Przez półtorej dekady rozważał każdą możliwą drogę, która doprowadzi go do zniszczenia ich imperium, ale nigdy nie pomyślał o zbliżeniu się do Ilony.
Choć jej rodzina skrzywdziła go dogłębnie, miał moralne zahamowania przed romansowaniem z kobietą pod fałszywym pretekstem. Jednak teraz, gdy o tym wspomniała, wydało mu się to realne do osiągnięcia.
– Zdaję sobie sprawę, że nie ukradłaś projektu mojego ojca, ale żyjesz z tych zysków, Ilono. Dzięki temu twój ojciec mógł zainwestować w twoją firmę.
Leander postawił na stoliku kawowym dwa wysokie kieliszki, które wypełnił kostkami lodu i wodą sodową, po czym zaprosił ją, by usiadła obok niego. Ilona zajęła skrajne miejsce na kanapie, starając się do niego nie zbliżać.
Jest taka piękna – pomyślał. Wcześniej również nie umknęło to jego uwadze, zwłaszcza podczas jego internetowego śledztwa na temat działalności firmy Callas. Nieraz zastanawiał się, czy uroda Ilony idzie w parze z ciekawym charakterem i nietuzinkowym spojrzeniem na życie, tak jak sobie wyobrażał.
Teraz jedyne, na czym mógł się skupić, to jej figura supermodelki. Była wysoka i szczupła, a zarazem zaokrąglona w najbardziej ponętnych miejscach. Wszystko w niej było naturalne. Poczynając od czarnych, splecionych na karku włosów, po szminkę w najdelikatniejszym odcieniu nude. W jakiś sposób było to bardziej kuszące niż najgłębsza, zmysłowa czerwień.
Miała na sobie prostą złotą biżuterię oraz stonowaną granatową garsonkę. Leander zwrócił uwagę na jej wysokie szpilki z czerwoną podeszwą. Nawet w tym stroju mogłaby mieć każdego mężczyznę, którego tylko by zapragnęła, a mimo to nie było w niej nawet krzty flirtu. Dlaczego więc tak silnie go do niej ciągnęło?
Zwróciła jego uwagę, gdy bezgłośnie wślizgnęła się do jego gabinetu i spokojnie czekała, aż skończy rozmowę. Choć chciał postrzegać ją jak podstępną żmiję, tak jak opisał to Midas, coś w jej wyglądzie było zbyt łagodne, by mógł uwierzyć, że jest zimna i wyrachowana. Porównałby ją raczej do zwiewnego kolibra, którego serce uderza z prędkością mili na minutę.
Nawet teraz, siedząc obok niego, nie dotykała swojej wody, nie rozpoczynała rozmowy. Zachowywała się tak, jak relacjonowała jego recepcjonistka. Nie uskarżała się na jego nieobecność w dusznej poczekalni, nie wykonywała setek telefonów ani nie krążyła po niej. Po prostu czekała.
Leander wiedział, że czekanie jest trudne. W końcu sam czekał wiele lat, by zemścić się na Midasie. Ślub z Iloną byłby jak paliwo rakietowe do mechanizmu, który skrupulatnie wprawiał w ruch. Jednak mimo wszystko nosiła nazwisko Pagonis. Czy można jej było zaufać?
A z drugiej strony, czy to ważne? Wżenienie się w tę rodzinę pozwoliłoby mu czerpać korzyści finansowe, które od początku powinny mu się należeć.
– Z tego co wiem, nie jesteś zamężna. Masz chłopaka? Narzeczonego? – zapytał wreszcie.
– Widzę, że lubisz pchać się w tarapaty – odpowiedziała z przekąsem.
– Ciekawe, że postrzegasz związek z tobą jako tarapaty.
– Czy ja przypadkiem nie pomyliłam spotkań i jakimś cudem jestem na wizycie u terapeuty? – Zaśmiała się.
Nie chciał jej lubić, ale miał słabość do jej sarkastycznych żartów. Porównanie go do terapeuty mocno go rozbawiło.
– Tak naprawdę sam uważam związki za ciężar – wyznał nagle niesiony falą szczerości. – Mam niewiele czasu, bo dużo pracuję. Mało która kobieta jest w stanie to zrozumieć.
Ilona pokiwała tylko głową.
Cóż za tajemnicze stworzenie – pomyślał. Zastanawiał się, co trzeba zrobić, by wywołać w niej prawdziwe emocje. Być może to dzięki jej niewzruszonemu charakterowi Callas Cosmetic odniosło ogromny sukces, mimo licznej konkurencji. Oczywiście, początkowo nazwisko jej ojca oraz jego pieniądze bardzo jej pomogły, ale później odcięła się od nieczystych zagrywek uskutecznianych potajemnie przez jej brata. Była świetnym logistykiem i pozyskiwała pieniądze wyłącznie z legalnych źródeł. Jako osoba, która również rozwinęła swój biznes od zera, Leander wiedział, że musiał istnieć głęboki, emocjonalny bodziec, który pchał ją do przodu każdego dnia. Jego motywacją była wyłącznie zemsta, ale sposób, w jaki Ilona martwiła się o swoją firmę i pracowników, wskazywał na coś mniej mrocznego. To musiała być prawdziwa pasja.
– Gdybyśmy się pobrali… – zaczął, ale już po chwili fantazjował o jej smukłych nogach owiniętych wokół jego talii i swoim języku zagłębiającym się w jej słodkich ustach. Poczuł, jak jego ciało pęcznieje tuż pod rozporkiem.
– Źle zrozumiałeś moje słowa – przerwała Ilona, zakładając nogę na nogę. – Chodziło mi o to, że objęcie stanowiska pod twoim kierownictwem nie skończy się najlepiej. Byłoby podobnie jak z małżeństwem od początku skazanym na porażkę. Nie lubię popełniać oczywistych błędów.
– Dziękuję za wyjaśnienie – odchrząknął. Chciał użyć jej jako konia trojańskiego i zadać śmiertelny cios Midasowi, to było niezaprzeczalne. – Proponuję, żebyś pozwoliła mi wykupić piętnaście procent udziałów Pagonisa. W zamian za to, gdy zrealizuję swój pan, oddam ci wszystkie moje udziały w Callas Cosmetics jako prezent ślubny. Wtedy staniesz się jedyną właścicielką i uwolnisz się od wpływów brata.
Jej oczy rozszerzyły się, a serce zadrżało z radości, gdy tylko pomyślała o takiej możliwości.
Fragment książki
Musi istnieć jakieś niemieckie słowo opisujące ambiwalentne uczucie, jakiego doświadczała. Z jednej strony miała ochotę go walnąć, z drugiej zaś pragnęła się z nim spotykać.
Olivia Monroe była przekonana, że takie słowo istnieje, chociaż go nie znała. Podobnie jak nie znała go w innych językach, których znajomość posiadła z racji swojej pracy: angielskim, japońskim czy chińskim.
Za każdym razem, kiedy patrzyła na Gunnara Magnussona, doświadczała tego uczucia.
Ten milioner i filantrop był dla niej przysłowiową ością w gardle.
Odkąd pamiętała, był jednym wielkim problemem.
Kiedy pierwszy raz go zobaczyła, miała sześć lat, a on szesnaście.
Ich ojcowie prowadzili jakieś negocjacje, a ona siedziała w holu, czekając na ich zakończenie. Z nudów postanowiła poczęstować się kawałkiem czekoladowego ciasta, które dostrzegła na stole z przekąskami. Właśnie miała po nie sięgnąć, kiedy do pomieszczenia wszedł wysoki blondyn i jednym ruchem zgarnął jej ciasto.
Spojrzał na nią przelotnie, po czym wyszedł, nie zadając sobie trudu, żeby cokolwiek do niej powiedzieć.
Dopiero później dowiedziała się, że jest synem głównego rywala jej ojca.
Gunnar Magnusson był synem Magnusa Ragnarsona, najbardziej znienawidzonego człowieka w jej rodzinie.
Te urodziny bardzo ją rozczarowały.
W dużej mierze przyczynił się do tego ojciec, każąc jej czekać przed salą konferencyjną.
Jej matka zmarła, kiedy Olive była jeszcze bardzo mała. Ojciec sam zajął się jej wychowaniem, siłą rzeczy wciągając ją w swój świat. Stała się jego integralną częścią. Zanim w życiu ojca pojawiła się matka i ona sama, to właśnie firma była jego największą miłością.
Wiedziała, że ojcu zależało na tym, żeby ten dzień był dla niej wyjątkowy, dlatego zabrał ją potem na sushi.
Starała się nie pokazać po sobie, jak bardzo jest rozczarowana tym, że nie urządził dla niej przyjęcia z innymi dziećmi, nie zamówił tortu i nie wymyślił żadnych atrakcji. Uczucie rozgoryczenia przelała na Gunnara, który akurat stanął jej na drodze.
Przez kolejne lata natykali się na siebie wielokrotnie, ponieważ ich ojcowie starali się o te same kontrakty i nieustannie ze sobą współzawodniczyli.
Kiedy Gunnar skończył osiemnaście lat, zaczął prowadzić własną firmę, dzięki czemu widywała go znacznie rzadziej. Spotykali się okazjonalnie na jakichś firmowych imprezach, na które przychodził zazwyczaj ubrany w smoking, burząc jej spokój.
Doskonale pamiętała jedną z tych imprez. Miała wówczas piętnaście lat, a on pojawił się w hotelu, sprawiając, że z wrażenia zamarła.
Większość mężczyzn nie wyglądała dobrze w smokingu. Patrząc na nich, miało się wrażenie, że bardzo się męczą. Gunnar natomiast wyglądał w nim niebezpiecznie.
Tak się w niego zapatrzyła, że wpadła na jakąś doniczkową roślinę stojącą pod ścianą i przewróciła się.
Ku jej przerażeniu, to Gunnar właśnie podał jej rękę, żeby pomóc wstać. Uścisk jego ciepłej dłoni sprawił, że poczuła się, jakby była bardzo mała i bardzo delikatna.
Dokładnie tak samo się poczuła, kiedy pożarł jej czekoladowe ciastko. Tyle tylko, że teraz doszło do tego coś jeszcze.
Teraz, kiedy była już dorosłą kobietą, wiedziała, co to było. Całe szczęście, że wtedy nie była tego świadoma. Wystarczająco już się najadła wstydu, kiedy przewróciła się o doniczkę.
Wtedy bowiem po raz pierwszy w życiu poczuła zainteresowanie mężczyzną.
Kiedy miała siedemnaście lat, zmarł ojciec Gunnara.
– Musimy iść na pogrzeb, Olive.
Popatrzyła na ojca skonsternowana.
– Ale przecież zawsze go nienawidziłeś!
– Był moim rywalem. Ale dzięki niemu wiele się nauczyłem. Stałem się lepszy.
Wtedy zdała sobie sprawę z tego, jak skomplikowane są relacje międzyludzkie. I odczuła ulgę. Może jej uczucia do Gunnara wpisywały się w ten kontekst? Jeśli pragnie się śmierci swojego przeciwnika, nie można przecież nazwać tego rywalizacją?
Potrzebujesz oponenta, żeby dać z siebie wszystko.
Po śmierci ojca Gunnar przejął kontrolę nad Magnum Enterprises. A tym samym powrócił do jej życia.
Jej uczucia do niego stały się jeszcze bardziej skomplikowane. Teraz to on zasiadał w pokojach do negocjacji, podczas gdy ona wciąż czekała na zewnątrz.
– Któregoś dnia staniesz z nim łeb w łeb – zwykł mawiać jej ojciec. – I wygrasz. – Uśmiechnął się do niej smutno. – Wątpię, czy tego dożyję. Ale ty… Jesteś piekielnie inteligentna, Olive. Możesz osiągnąć wiele. Ale pamiętaj o jednym: musisz być zdecydowana na wszystko. Nie możesz pozwolić, żeby zaczęły tobą rządzić uczucia. Wtedy będziesz przegrana.
Dobrze zapamiętała te słowa. Zawłaszcza teraz, kiedy weszła do sali konferencyjnej. Tym razem to ona miała stoczyć bitwę.
A jej przeciwnikiem był Gunnar.
Obojgu zależało na tym samym: uzyskać dla swojej firmy intratne zlecenie.
Tyle tylko, że to był projekt, nad którym ojciec pracował przez lata i którego zakończenia nie doczekał.
Chodziło o instalację systemu dotykowego do większości samochodów elektrycznych produkowanych na świecie. Gdyby wygrała, byłoby to ukoronowanie jego wieloletnich starań i ciężkiej pracy.
Gunnar Magnusson od lat był gorącym zwolennikiem stosowania zielonej energii. I choć Ambient była o kilka kroków za nim, Olive bardzo się starała nadgonić stracony czas. Jej ojciec był tradycjonalistą, podobnie zresztą jak ojciec Gunnara. Tyle tylko, że Gunnar przejął firmę po ojcu już dziesięć lat temu, podczas gdy ona dopiero zaczynała. Ciężko pracowała, żeby osiągnąć wytyczone przez ojca cele, ale to wymagało czasu.
Nie miała specjalnych wyrzutów sumienia z powodu metod, jakimi się posłużyła, żeby uzyskać informacje o dzisiejszym spotkaniu. Posunęła się do małego szpiegostwa. Gdyby dostała ten kontrakt, jej firma miałaby mnóstwo pracy przez następne dziesięć lat. A ona nie musiałaby przez ten czas widywać Gunnara…
Prowadzili tę podjazdową wojnę od zawsze.
Magnum stworzył oprogramowanie używane przez większość firm na świecie, w tym przez linie lotnicze, które stosowały je do kontroli lotów. To była globalna dominacja i stawienie jej czoła stanowiło nie lada wyzwanie.
Jej firma bardziej koncentrowała się na tworzeniu wizualizacji i znacznie większy nacisk kładła na estetyczną stronę zagadnienia. W jej opinii wszystkie produkty Magnum były nudne i bardzo do siebie podobne.
Olive nie miała jednak zamiaru się z tym afiszować.
Do spotkania zostało dwadzieścia minut.
Poczuła nagłą potrzebę wypicia filiżanki czekolady. Niech go diabli. Dla jej ojca to współzawodnictwo może było inspirujące, ona jednak nie czuła się zmotywowana.
Powinna czerpać siłę ze swojego wnętrza. A nie mogła tego robić, kiedy Gunnar nieustannie plątał się obok niej.
W tej chwili usłyszała za sobą ciężkie kroki. Odwróciła się i oczywiście ujrzała go we własnej osobie. Wysoki, barczysty, jasnowłosy, obrzucił ją przenikliwym spojrzeniem, które zdawało się przeszywać ją na wylot.
– Och, nasza mała Olive. Jak miło cię widzieć.
Zawsze tak do niej mówił, co doprowadzało ją do szału.
– Witaj, Gunnar. Nie napadłeś dziś na żadną niewiastę z wioski?
Gunnar uniósł brew.
– Czasami trzeba sobie odpuścić. A dlaczego pytasz? Czyżbyś zamierzała zastosować takie metody w interesach? Z tego co wiem, lubisz uchodzić za osobę, która ku swojej zgubie musi stawiać czoło najlepszym.
– Tylko że zazwyczaj to ja wygrywam. Nie wiem, czy zdołasz zachować palmę pierwszeństwa.
– Niektórzy ludzie bardziej dbają o formę niż o funkcję.
– Nie. Po prostu są firmy, które potrafią dostarczyć klientowi jedno i drugie. – Dotknęła palcem jego piersi, ale natychmiast tego pożałowała. Poczuła bowiem bijące z jego ciała ciepło i wcale jej to nie pomogło.
A to przypomniało jej, jak w dzień pogrzebu jej ojca zabrał ją do pustego domu, żeby nie musiała być w nim sama. I jak usiadł przed nią w fotelu, patrząc ze współczuciem i pozwalając jej się wypłakać. I jak potem owinął ją kocem i zaniósł na górę.
A kiedy postawił ją na podłodze przed drzwiami sypialni, położyła mu rękę na piersi i jak teraz poczuła bijące z niej ciepło.
Miał wtedy na sobie jedynie białą koszulę i zapragnęła go. Wspięła się na palce i przysunęła usta o do jego ust.
– Nie, Olive.
Ta odmowa bolała nawet teraz.
– Idź spać. Jesteś zmęczona i zrozpaczona. Rano mi za to podziękujesz.
Zranił ją. Poczuła się urażona i odrzucona. A kiedy ponownie spotkała go przy okazji jakichś firmowych spraw, zachowywał się tak, jakby to wszystko nie miało miejsca.
Poczuła wówczas jednocześnie ulgę i oburzenie. Cieszyła się, że pominął milczeniem jej próbę pocałowania go, ale była zła na to, że nie był jej obojętny.
Dlatego teraz tym bardziej chciała go pokonać. Doprowadzić do tego, żeby spełniło się marzenie jej ojca. I pozbyć się Gunnara ze swojego życia raz na zawsze.
Ponieważ, chociaż mijały lata, wciąż czuła ten żar. To pragnienie, żeby ją porwał niczym Wiking i uwięził w swoim domu na zawsze…
Cóż, nikt nie musiał o tym wiedzieć. Podobnie jak o tym, że zaczytywała się w średniowiecznych romansach…
Ostatnio na tapecie była Catlin Crews. Nie była to zapewne najbardziej odpowiednia lektura przed spotkaniem z Gunnarem, choć tak naprawdę nie miało to większego znaczenia. I tak ten mężczyzna był integralną częścią jej marzeń i fantazji dotyczących seksu.
Łatwo jej było wmawiać samej sobie, że jej życie erotyczne było żadne tylko dlatego, że była zajęta przygotowywaniem się do przejęcia Ambient, choć prawda miała znacznie więcej wspólnego z jego osobą, niż chciałaby to przed sobą przyznać.
– To bardzo awangardowy strój. – Wskazał palcem jej ubranie. – Nigdy czegoś podobnego nie widziałem.
– Nie staram się być oryginalna. Próbuję jedynie nie zwracać uwagi na detale, które nie mają nic wspólnego z innowacjami.
– Przyniosłem ci coś.
Wiedziała! Gunnar sięgnął do teczki i wyjął z niej czekoladową babeczkę. No tak, to było jak odruch Pawłowa i on zdawał się doskonale o tym wiedzieć. Przynosił jej taką babeczkę na każde biznesowe spotkanie. A to tylko sprawiało, że atmosfera między nimi stawała się coraz bardziej rozgrzana.
Nigdy nie rozmawiali z potencjalnym klientem na osobności, tylko zawsze razem. Ich walki o to, kto wygra, stawały się już legendą, i ludzie pchali się drzwiami i oknami, żeby być ich świadkiem.
Gunnar twierdził, że ta babeczka jest gałązką oliwną, ale ona w to nie wierzyła. Uważała, że robi to, żeby ja rozzłościć. Prawda była taka, że potrzebowała tego ciastka, dlatego bez sprzeciwu wzięła je z jego ręki.
– Dziękuję.
Podniosła na niego wzrok i delikatnie polizała czekoladową polewę. To, co dostrzegła w jego oczach, upewniło ją w przekonaniu, że ta fascynacja nie jest jednostronna.
– Niezależnie od tego, które z nas zyska ten kontrakt, będzie nim zajęty przez długie lata. Zapewne nieprędko spotkamy się ponownie.
– To prawda.
Okrężnym ruchem języka zlizała wierzchnią część polewy.
– Będę za tobą tęskniła. Albo może bardziej za tymi babeczkami?
– Nie martw się, załatwię ci w cukierni stały abonament.
Przewróciła oczami i dotknęła ręką piersi.
– Być może to pomoże mi znieść to cierpienie. Co zrobisz, jeśli nie dostaniesz tego kontraktu? Czym się wtedy zajmiesz?
– Dostanę go.
– Och, Gunnar. Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz. – Uśmiechnęła się smutno.
– Masz czekoladę na zębach – oznajmił ze spokojem, jakby jej słowa nie zrobiły na nim większego wrażenia.
– Oczywiście, że mam. W końcu jem czekoladową babeczkę.
– Mówię ci o tym, bo być może chciałabyś ją zetrzeć przed naszym spotkaniem.
– Zaraz będę gotowa.
Weszła do toalety, żeby się upewnić, że wszystko z jej wyglądem jest w porządku. Nadeszła godzina rozpoczęcia spotkania.
Biedny Gunnar. Nie miał pojęcia, że widziała jego prezentację już kilka miesięcy temu i zdążyła się odpowiednio przygotować.
Zajęła swoje miejsce za stołem i skupiła uwagę na rękach Gunnara. Miał dłonie, które zdecydowanie mogły być rękami Wikinga. Naprawdę nie potrafiła pojąć, jak mogła go tak nienawidzić, a jednocześnie tak bardzo pragnąć pójść z nim do łóżka.
Olive nie należała do pruderyjnych kobiet, ale już dawno uznała, że nie ma sensu tracić czasu na mężczyznę, który nie pociągał jej tak mocno, jak jakaś nowa technologia… albo jak Gunnar Magnuson.
Tylko on potrafił wprowadzić jej ciało w stan gotowości. Wystarczyło, że na nią spojrzał, a tygodniami mogła fantazjować na jego temat. Próbowała spotykać się z innymi mężczyznami, ale ich pieszczoty zupełnie nie robiły na niej wrażenia.
Ta chwila w jej domu, kiedy była tak blisko niego, że czuła jego zapach i ciepło…
Wciąż nie mogła tego zapomnieć, choć oboje zachowywali się tak, jakby to wydarzenie nigdy nie miało miejsca.
Wiedziała, że żaden inny mężczyzna jej nie zadowoli. I na tym właśnie polegał problem.
Gunnar skończył prezentację i nadeszła jej kolej.
– Dziękuję, panie Magnusson. To było niezwykle interesujące. Sądzę jednak, że moja propozycja wyda się panu Yamamoto bardziej kusząca.
Przedstawiła swoją, skupiając się na słabych punkach projektu Gunnara, i zaproponowała własne, nowatorskie rozwiązania. Jej system praktycznie obrócił w pył system Gunnara. Był prosty i przyjazny w obsłudze, a jednocześnie spełniał wszystkie wymogi postawione przez zleceniodawcę.
W rezultacie to jej projekt został wybrany.
– Gratulacje, panno Monroe. Nie mamy wątpliwości, że to pani firma powinna wdrożyć oprogramowanie dla naszej floty.
Gunnar nie zareagował. To nie był pierwszy raz, kiedy z nią przegrał, ale tym razem stawka była ogromna. Uścisnął dłoń pana Yamamoto i uśmiechnął się.
– Być może w przyszłości jeszcze się spotkamy – powiedział.
– Wszystko jest możliwe – odparł dyplomatycznie Japończyk.
Gunnar wyszedł i ruszył pospiesznie korytarzem w stronę wyjścia.
– Będę za tobą tęskniła, ale przez następne dziesięć lat nie będę miała czasu na spotkania.
Zatrzymał się i odwrócił.
– To było zasłużone zwycięstwo. Twój produkt jest naprawdę świetny.
– Dziękuję, nie spodziewałam się takich słów od ciebie.
– Mówię, jak jest. Masz jakieś plany na wieczór?
– Niespecjalnie.
Sushi w hotelowym pokoju i książka.
– Gdzie się zatrzymałaś?
– Niedaleko, na sąsiedniej ulicy.
Drzwi windy zamknęły się za nimi. Popatrzyli na siebie.
– Jak moje zęby?
– Ostre.
– To dobrze. Inaczej by cię nie pogryzły.
– Już i tak zmiażdżyłaś mnie totalnie.
– Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
Gunnar wzruszył ramionami.
– To jest biznes. Wygrywa lepszy.
– To prawda.
Nie była pewna, czy byłby równie pobłażliwy, gdyby się dowiedział, w jaki sposób zdobyła informacje o jego projekcie, ale nie dbała o to. Upiekła dwie pieczenie przy jednym ogniu. Nie tylko zdobyła świetny kontrakt, ale również pozbyła się Gunnara ze swojego życia. Wreszcie pozbędzie się obsesji na jego punkcie. Skończą się jej erotyczne fantazje i sny z Gunnarem w roli głównej.
Tak, naprawdę miała powód do zadowolenia.
Zrobiłam to, tato. To ty mnie tego nauczyłeś. Możesz być ze mnie dumny.
– A ty gdzie się zatrzymałeś?
– Chyba w tym samym hotelu co ty.
– No tak, to najlepszy hotel w tej okolicy.
Tak było zawsze. Gunnar myślał podobnie do niej i dzięki temu doskonale ją rozumiał. Czasami nawet zbyt dobrze.
Weszli do pełnego ludzi holu i ruszyli do recepcji.
– Najwyższe piętro.
– Ja też.
Weszli do kolejnej widny i drzwi znów się za nimi zamknęły. Tylko, że teraz czuła, jak mocno bije jej serce.
– Napijesz się drinka, żeby uczcić swoje zwycięstwo?
– Z przyjemnością.
– Świetnie.
Olive czuła, jak coś się w nie budzi. Oczekiwanie?
Kiedy wyszli, poprowadził ją w kierunku przeciwnym, niż był jej pokój. Otworzył drzwi swojego i zaprosił ją do środka.
Ten pokój był zupełnie inny niż jej. Cały czarny, ozdobiony dziełami nowoczesnej sztuki. Z ogromnych okien roztaczał się panoramiczny widok na pełne życia miasto.
– Uwielbiam Tokio – powiedziała.
– Ja wolałbym być na szczycie jakiejś góry.
Odwróciła się i zobaczyła, że Gunnar stoi przy ladzie z rękami opartymi płasko na blacie.
Miał takie piękne dłonie.
– Tak, ale w górach byłbyś zapewne sam.
– Lubię samotność.
– To zupełnie inaczej niż ja. Ja uwielbiam, jak się coś dzieje, jak jest wokół mnie dużo ludzi…
Prawda była taka, że choć pracowała wśród ludzi i miała mnóstwo różnorakich relacji, nauczyła się chronić swoją prywatność.
Bądź przyjacielska, ale nie daj się poznać do końca. Biznesowe spotkania albo negocjacje wyczerpywały ją i potem musiała jakoś odreagować. Zazwyczaj gorąca kąpiel i dobra książka wystarczały.
Cóż, tym razem kąpiel nie wchodziła w grę. A może jednak…?
Coś się między nimi zmieniło. Czuła to i bardzo jej się to nie spodobało.
Samotność była bezpieczna.
Stojąc przed nim, nie czuła się bezpieczna.
Nie mieli o czym rozmawiać.