Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Najważniejsza w życiu
Zajrzyj do książki

Najważniejsza w życiu

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-276-8387-8
Wysokość170
Szerokość107
Tytuł oryginalnyThe Italian’s Forbidden Virgin
Oprawamiękka
TłumaczKatarzyna Panfil
Język oryginałuangielski
EAN9788327683878
Data premiery2022-07-28
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Gian De Luca zna Arianę Romano od dziecka – przyjaźni się z jej braćmi, a jej ojciec jest jego mentorem. Zawsze uważał ją za rozpieszczoną i nieodpowiedzialną. Gdy Ariana przychodzi do niego z prośbą, by zatrudnił ją w swoim hotelu jako menedżerkę, nie chce się na to zgodzić. Ariana potrafi jednak postawić na swoim i Gian w końcu ulega. Jest pełen wątpliwości, jak zniesie codzienną obecność w pracy tej pięknej żywiołowej dziewczyny, która rozprasza go jak nikt inny…

Fragment książki

Książę Luctano, Gian De Luca, kończył właśnie pracę w luksusowym biurze swojego flagowego hotelu La Fiordelise w Rzymie, gdy do drzwi zapukała jego asystentka.
– Pani Swietłana już przyszła.
– Miałem się z nią spotkać w teatrze – zaoponował, nie podnosząc wzroku znad papierów.
– Zdaje się, że chciała… – Luna zrobiła efektowną pauzę: – „Zaoszczędzić księciu kłopotu”.
Gian zastygł na chwilę z piórem nad kartką, a potem złożył ostatni podpis.
– Rozumiem.
– Poprosiła też, by nie traktować jej jak gościa hotelowego i nie kazać jej czekać w recepcji. Zasugerowała, że jeśli macie zdążyć zjeść przed teatrem, powinniście się spotkać w restauracji.
Gian powstrzymał westchnięcie. Hotelowa restauracja nie była prywatną jadalnią dla niego i jego kochanek. Gdy tylko kobiety, z którymi się umawiał, zaczynały chełpić się jego tytułem, szefować jego personelowi lub zbytnio się spoufalać, zrywał z nimi.
– Powiedz jej, że wkrótce przyjdę.
– Ale w recepcji czeka jeszcze Ariana Romano…
Tym razem Gian nie mógł powstrzymać westchnięcia. Pojawieniu się Ariany zawsze towarzyszył jakiś dramat.
– A ona czego znów chce?
– Zdaje się, że to sprawa osobista.
Nie zamykał przed nią drzwi, bo przyjaźnił się z jej ojcem, Rafaelem, i z jej starszym bratem, Dantem. Gdy dorastał, każdego lata wysyłano go do Luctano, do pewnej dalekiej ciotki i jej męża, którym, podobnie jak swoim rodzicom, wyraźnie zawadzał. Dlatego wakacje spędzał głównie w towarzystwie rodziny Romano.
Poza tym łączyły ich więzy biznesowe. Ariana należała do komitetu organizacyjnego Balu Fundacji Romano, który odbywał się tutaj, w La Fiordelise, każdego roku. Gian tolerował ją w małych dawkach, choć bywała irytująca.
– Przyprowadź ją – zarządził. – A potem zabierz Swietłanę do baru, niech tam na mnie poczeka.
By mógł zakończyć ich relację.
Trzydziestopięcioletniego Giana uznawano za jednego z najbardziej atrakcyjnych włoskich kawalerów.
Przyczyniły się do tego, oczywiście, jego bogactwo i mroczna uroda, ale w największym stopniu – jego tytuł. Był księciem Luctano, choć jego rodzina opuściła Toskanię całe pokolenia wcześniej, a on urodził się i wychowywał w Rzymie. Ale Gian, choć tak rozchwytywany jako kawaler, nie zamierzał zmieniać stanu cywilnego i już dawno zdecydował, że ród De Luca umrze wraz z nim.
Jego życie seksualne – bo Gian nie poszukiwał miłości – przypominało obrotowe drzwi przy wejściu do La Fiordelise: przewijały się przez nie bogactwo i piękno, były rozpieszczane i hołubione, ale szybko trafiały z powrotem do prawdziwego świata. Zachowanie Swietłany nie zaskoczyło go – ujawniła swoje prawdziwe ja, a to oznaczało koniec ich relacji. Jak zawsze.
Gian zamierzał skończyć ze Swietłaną od razu po spotkaniu z Arianą, na którą czekał, dudniąc palcami po ogromnym biurku z drewna orzecha. I wtedy, w ten zimowy i posępny styczniowy wieczór, wydało mu się, że do jego biura wpadł promyk słońca. Ariana, chuda jak osa i z długimi czarnymi włosami związanymi w niskiego kucyka, miała na sobie garsonkę i wysokie szpilki. Ale jej garsonka nie była zwyczajna – tylko pomarańczowa. Podobnie jak jej pończochy, zamszowe buty i duża torba. Większość kobiet wyglądałaby śmiesznie w takim stroju, ale Ariana wyglądała gustownie i świetliście… jak złoty odblask jutrzenki na horyzoncie.
Gian nie chciał się dać zauroczyć i przypomniał sobie, jaka z niej artystka. To Ariana powinna występować dzisiaj w Teatro dell’Opera!
– Gian! – Posłała mu swój popisowy uśmiech.
– Ariana. – Wstał, by ją powitać. – Wyglądasz cudownie jak zawsze. – Powiedział to, co wypadało powiedzieć, ale nie mógł się powstrzymać i dodał: – Bardzo pomarańczowo.
– To cynamonowy, Gian – poprawiła sucho, gdy z jej sercem stało się coś dziwnego.
Na chwilę stanęło.
Nie powinna tak reagować na Giana. W końcu znała go całe życie, a jednak nagle uderzyło ją, jak jest wysoki i jak głęboki jest jego głos.
Serce Ariany poderwało się teraz do niezdarnego galopu.
To ze stresu – uznała. W końcu miała go prosić o wielką przysługę!
Wolałaby nie czuć tych nerwów, gdy Gian podszedł do niej i ucałował ją w oba policzki. Zalała ją fala ciepła, rozlewając się rumieńcem po szyi i twarzy. Ale Gian był, łagodnie mówiąc, onieśmielający.
Ludzie uważali go za zimnego.
Zwłaszcza w Luctano, gdzie nie gasły plotki na jego temat. Choć Ariana była wtedy dzieckiem, dobrze pamiętała wstrząs i przerażenie, jakie zapanowały w jej rodzinnym mieście na wieść o pożarze luksusowego jachtu należącego do rodu De Luca. I wciąż pamiętała pogrzeb księcia, księżnej i ich następcy…
Ludzie szeptali, że Gian nie przybył na uroczystość odnowienia ślubów swoich rodziców i wspólny rejs, że na pogrzebie nie okazywał emocji oraz że jego nieobecność na tamtej rocznicy ocaliła mu życie i przyniosła książęcy tytuł…
Tak jakby wypłynął na ocean i sam podpalił ten jacht!
Za to Ariana lubiła jego chłodny dystans.
Sama była tak rozdygotana, że gdy jej życie nabierało zawrotnego tempa, zwracała się do Giana po jego opanowanie i spokój.
– Dziękuję, że zgodziłeś się mnie przyjąć.
– Ależ naturalnie. – Gian wskazał jej krzesło, a potem sam usiadł. – Napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuję. – Boże, jak ciężko jest prowadzić niezobowiązujące rozmowy, gdy przychodzi się prosić o olbrzymią przysługę! – Jak ci minęły święta?
– Pracowicie. A tobie?
Ariana machnęła ręką na znak, że nie najlepiej, ale nie chciała zanudzać Giana szczegółami. Już wiedział o rozwodzie jej rodziców i późniejszym ślubie jej ojca ze znacznie młodszą Mią – w końcu wesele odbyło się w tym hotelu!
I wiedział też, że jej ojciec przebywa teraz w prywatnym szpitalu we Florencji, więc jedynie skrótowo przekazała mu najświeższe wieści.
– Dante planuje przenieść ojca tutaj, do Rzymu – powiedziała, opuszczając słowo „hospicjum”. – To powinno wiele ułatwić.
– Komu?
– Jego rodzinie – odparła sucho, choć sama nie była przekonana do pomysłu braci. Pytanie Giana utwierdzało ją w przekonaniu, że powinna porozmawiać z ojcem i dowiedzieć się, czego on pragnie na te ostatnie miesiące życia. – To jeszcze nic pewnego. Po prostu rozważamy różne opcje.
– Dobrze – powiedział łagodniej. – Wczoraj się z nim widziałem.
– We Florencji?
– Oczywiście. Wiesz, że w maju otwieram tam hotel? Zawsze, gdy tam jestem, odwiedzam Rafaela…
Z jakiegoś powodu wzruszyło ją to, ale zwalczyła łzy. Ariana niełatwo się rozklejała – choć gdy zaszła potrzeba, przodowała w udawanym płaczu. Jednak chwilami Florencja wydawała jej się strasznie odległa. I choć na miejscu była Mia, a Ariana i jej bracia odwiedzali ojca, gdy tylko mogli, nocami często myślała o ojcu leżącym samotnie w szpitalu.
Rozmowa się urwała, a Gianowi nie zdawało się to przeszkadzać. Ariana za to zawsze czuła się w obowiązku mówić, gdy zapadało milczenie, więc zaczęła:
– Gian, przyszłam tu nie bez powodu…
No, tak…
– Czego chcesz? – zapytał, a ona zamrugała, bo tak wrogo to zabrzmiało.
– Postanowiłam pójść do pracy.
– Do pracy? – Odprężył się, a na jego twarzy pojawił się nawet cień uśmiechu. – Naprawdę?
– Tak. Dobrze to przemyślałam.
– I co wybrałaś?
– Chciałabym być menadżerką do spraw relacji z gośćmi. Tutaj, w La Fiordelise. A konkretniej to chciałabym być menadżerką do spraw relacji z twoimi VIP-ami.
– Każdy mój gość jest VIP-em, Ariano.
– Wiesz, o co mi chodzi.
Powstrzymał chęć przewrócenia oczyma.
– Dlaczego miałbym cię zatrudnić na takim stanowisku, skoro nie masz doświadczenia? Dlaczego miałbym dopuścić cię do moich VIP-ów?
– Bo sama jestem VIP-em! – odparła, a potem pośpiesznie się poprawiła: – Chcę powiedzieć, że znam to wszystko od podszewki. Proszę, Gian, naprawdę tego chcę.
Gian dobrze wiedział, że Ariana zawsze dostawała to, czego chciała – po to, by się tym znudzić i odpuścić. Nie ma mowy, by spełniała swoje zachcianki kosztem jego hotelu. Potrząsnął głową.
– Ariano, o ile doceniam…
– Właściwie – wcięła się płynnie – to chętnie bym się czegoś napiła. Biorąc pod uwagę godzinę, najodpowiedniejszy byłby szampan. – Uśmiechnęła się triumfująco, udaremniwszy mu zakończenie rozmowy.
Gian był nienagannym gospodarzem.
– Naturalmente. – Przycisnął interkom. – Luno, przynieś, proszę, szampana dla mnie i Ariany.
Ariana wciąż się uśmiechała. Mogła myśleć, że wygrała, ale Gian zawsze był o krok do przodu. Luna pracowała w La Fiordelise, jeszcze zanim zginęła jego rodzina, i dobrze rozpoznawała wszelkie niuanse. Dlatego Vincenzo z obsługi baru nie przyśle im butelki i wiaderka z lodem, a jedynie naleje dwie lampki francuskiego szampana.
W końcu to nie randka.
– Przyniosłam swoje CV – powiedziała Ariana, wyciągając dokument z designerskiej cynamonowej torby.
Gian zaczął je czytać, walcząc z niedowierzającym uśmiechem.
Jak na kogoś, kto właściwie nie przepracował ani jednego dnia swojego życia, Ariana Romano miała imponujące CV.
A przynajmniej: dobrze się je czytało. Studiowała zarządzanie w hotelarstwie i turystyce, o czym już wiedział. Należała oczywiście do zarządu Romano Holdings i zasiadała w zarządzie Fundacji Romano.
Były tam też wymienione lunche, bale i przyjęcia, które jakoby przygotowywała i organizowała. Tyle że…
– Ariano, przecież ty wcale nie „kreujesz”, nie „projektujesz” ani nie „wcielasz w życie tematu dorocznego Balu Fundacji Romano” – powiedział, wskazując jeden z punktów CV. – Robi to mój personel.
– Cóż, mam w tym znaczny udział.
– Nieprawda. Ledwie się pokazujesz na spotkaniach organizacyjnych.
– Zawsze przychodzę.
– Jeśli chcesz, Luna może przynieść sprawozdania. Pojawiasz się rzadko i nawet nie próbujesz się usprawiedliwiać. Tak naprawdę nieustannie zawodzisz innych.
– No, wiesz! – Nie przywykła do tego szorstkiego tonu, bo Gian, choć chłodny, to jednak zawsze był miły.
Gdy rozmawiali o balu, propozycje Ariany – jako córki Rafaela – nie tylko tolerowano, ale wręcz wychwalano. Jednak teraz Gian nie zamierzał przyklaskiwać jej próżniactwu i podał zeszłoroczny bal jako przykład:
– Powiedziałaś, że myślisz „o czymś srebrnym” i wyszłaś. – Patrzył, jak Ariana mocno zaciska usta. Nawet teraz wyglądała pięknie, ale szybko przypomniał sobie, co chciał powiedzieć: – Kierując się twoją sugestią, moi pracownicy wyczarowali srebrny świat, a ty nie zrobiłaś nic poza pojawieniem się tego wieczoru… – wytrzymał jej wściekłe spojrzenie – w srebrnej sukni.
– Jak miło, że pamiętasz, co miałam na sobie – odparowała.
– Nie pamiętam, ale biorę to na logikę.
Ach!
Nagle, pod jego miażdżącym wzrokiem, Ariana poczuła, że jest niezdarna i naiwna, a nie taka śmiała, jak jej się zdawało.
– Cóż, w tym roku to ja wymyśliłam, że tematem przewodnim ma być las – przypomniała.
– Powiedz – dociekał Gian – co zrobiłaś, by ten temat zrealizować, poza wybraniem materiału na swoją suknię?
Ariana otworzyła usta, a potem je zamknęła, ale szybko się pozbierała.
– Zasugerowałam owinięcie filarów sali balowej bluszczem… I deser jagodowy…
Gian nawet nie mrugnął. Patrzył tylko na jej piękną pustą główkę.
Chociaż… taka ocena nie była sprawiedliwa. I dobrze o tym wiedział.
Ariana, jeśli tylko chciała, była przenikliwa i bystra, ale on nie zamierzał ustępować.
– A pamiętasz, jak w zeszłym miesiącu, w grudniu, najpracowitszym dla hotelu okresie, zarezerwowałaś Pianoforte Bar na wyłączny użytek dla siebie i swoich przyjaciół, a potem zapomniałaś dać znać działowi rezerwacji, że rezygnujesz?
– Przecież wszystko zostało opłacone. Mój ojciec…
– Dokładnie. Twój ojciec się tym zajął. To dla ciebie typowe. Umiesz się na czymś skupić, dopóki nie trafi się coś lepszego. A wtedy tracisz całe zainteresowanie.
– Nieprawda! – Potrząsnęła głową, najpierw ze złością, a potem w zdumieniu, bo zwykle był taki uprzejmy. – Dlaczego tak do mnie mówisz?
– Żebyś w pełni zrozumiała, dlaczego nie spełnię twojej prośby.
Wydawał się zdecydowany, ale Ariana nie przywykła do sprzeciwu, więc spróbowała jeszcze inaczej.
– Studiowałam zarządzanie w hotelarstwie i…
– Pamiętam. Pamiętam też, że musiałaś odbyć trzymiesięczne praktyki, a ja zaproponowałem twojemu ojcu, byś odbyła je tutaj. – Wciąż patrzył jej w oczy. – Nie pojawiłaś się pierwszego dnia.
Ariana zarumieniła się.
– Bo wybrałam praktyki w rodzinnym hotelu w Luctano.
– A czy kiedykolwiek mnie zawiadomiłaś?
– Myślałam, że personel ojca się z tobą skontaktował.
Ale Gian potrząsnął głową.
– Tak naprawdę wybrałaś łatwiejszą opcję.
– Rodzice woleli, bym została w rodzinnym hotelu.
– Nie. Wycofałaś się, gdy wyjaśniłem, że podczas praktyk spróbujesz pracy na wszystkich stanowiskach. Miałaś spędzić tydzień w kuchni, tydzień jako pokojówka, tydzień…
Niewiele brakowało, a podniosłaby głos, przerywając:
– Tak naprawdę to moja matka nie chciała, żebym tu pracowała.
– Dlaczego nie?
– Ze względu na twoją reputację.

– Słucham?
– Moja matka nie chciała, żebym tu pracowała ze względu na twoją reputację wobec kobiet. – Nawet się nie zarumieniła.
A jednak napięcie między nimi było tak wyraźne, że z ulgą powitała pukanie do drzwi. Luna ustawiła na biurku białe podkładki ozdobione emblematem La Fiordelise i dwie długie lampki z szampanem, a także małe naczynko z ciężkiego srebra z trzema małymi tackami w kształcie serca wypełnionymi przekąskami.
Gdy tylko asystentka Gina zamknęła drzwi, przemówił pozornie gładkim tonem, ale pobrzmiewająca w nim kąśliwa nuta sprawiała, że Ariana chciała chwycić swoją torbę i stamtąd uciec.
– Zanim wrócimy do naszej rozmowy, chciałbym raz na zawsze coś wyjaśnić.
– Oczywiście. – Nie będąc w stanie dłużej na niego patrzeć, sięgnęła po lampkę z szampanem.
– Twoja matka nie miała prawa zakładać lub sugerować, że zachowam się nieprofesjonalnie wobec praktykantki albo wobec kogokolwiek z personelu!
– Cóż, taką masz reputację… – Zaczęła i uniosła lampkę do ust.
– Gdy chodzi o kobiety – przerwał i dodał cierpko: – A nie nastolatki, a wtedy byłaś nastolatką.
Skinęła głową. Chociaż ją strofował, mówił coś jeszcze: że teraz sytuacja jest inna.
Ariana jest kobietą.
A Gian De Luca jest bardzo przystojnym mężczyzną.
Wiedziała to, oczywiście. Bez wątpienia zawsze dostrzegała jego przystojny wygląd, ale rejestrowała to wyłącznie powierzchownie. Za to dziś czuła się tak, jakby za sprawą magicznych okularów po raz pierwszy ujrzała go wyraźnie.
Był piękny.
Jego kruczoczarne włosy okalały wyniosłą twarz, a pełne usta kontrastowały z ostrymi kośćmi policzkowymi i prostym nosem.
Nie mogłaby pożądać Giana i pracować dla niego – to nie byłoby możliwe!
Chciała ściągnąć te wyimaginowane okulary, by z powrotem pogrążyć się w monotonnym świecie, w którym Gian De Luca był jedynie… Gianem.
A nie imieniem, które miała na języku.
Ani ustami, których chciała posmakować.

Odstawiła lampkę na podstawkę, próbując przepędzić nieprzyzwoite myśli i ocalić swoją rozmowę kwalifikacyjną.
– Mamma nie miała złych intencji, Gian. Sam wiesz, jaka potrafi być…
– Tak – westchnął. – Wiem.
Zbyt dobrze pamiętał, że gdy jako mały chłopiec przyłączał się do Romano przy stole, Angela nazywała go „Straccione” i czochrała jego włosy. Brzmiało to jak czułe droczenie, bo przecież syn księcia i księżnej nie mógł być żebrakiem…
Tyle że Gian zawsze czuł się tak, jakby żebrał o towarzystwo, i słowa Angeli raniły jego serce, choć nie do końca wiedział, dlaczego tak bardzo zbijała go z tropu.
Ariana też, chociaż w zupełnie inny sposób.
Nie chciał, by tu pracowała. I to nie tylko ze względu na jej sposób bycia, ale także z powodu tego… przyciągania, z którym nie czuł się komfortowo.
– Po co ci ta praca? Co chcesz przez to osiągnąć?
– Chcę stać się kimś więcej – powiedziała i zaśmiała się smutno.
Wtedy na nią spojrzał.
Przenikliwie.
Ariana była, oczywiście, wyśmienicie piękna, filigranowa, ale nagle zauważył, że zamiast czarnych oczu, charakterystycznych dla jej ojca i braci, lub lodowatoniebieskich oczu matki, Ariana miała oczy niebiesko-fioletowe, o barwie tak głębokiej, jakby próbowały zmienić się z niebieskich w czarne, ale poddały się tuż przed końcem.
Wolałby nie zauważyć ich urzekającego koloru i szybko odwrócił wzrok z powrotem do jej CV.
– Dlaczego nie przeprowadzisz ze mną formalnej rozmowy? – zasugerowała. – Jakbyśmy się zupełnie nie znali.
– Oczywiście, ale jeśli zależy ci na profesjonalnej rozmowie, to co się stanie, gdy nie dostaniesz tej pracy?
Ariana patrzyła mu prosto w oczy, odpowiadając:
– Wtedy odejdę ze świadomością, że próbowałem.
„Odejdę” – Gian chciał ją ostrzec, bo tworzyła się wokół nich specyficzna aura, a to nie mogło się dobrze skończyć.
Przejrzał jej rzekome doświadczenie zawodowe i użył swoich tradycyjnych technik rekrutacyjnych.
– Opowiedz mi o sytuacji, w której miałaś ciężką przeprawę z jakimś klientem lub rozmówcą…
– Cóż… – Zamyśliła się. – Zależało mi na rozmowie z właścicielem bardzo prestiżowego hotelu, ale nie chciałam wykorzystywać znajomości, bo czułam, że mi się to nie przysłuży.
– Ariano – przerwał Gian – czy mogę zasugerować, byś nie robiła z rekrutacji, w której właśnie bierzesz udział, ciężkiej przeprawy?
– Ale naprawdę była ciężka. Starałam się o rozmowę, więc wysłałam CV, ale nikt się ze mną nie skontaktował…

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel