Namiętny poker (ebook)
Pasją Justina jest poker. Lubi też pracę i kobiety. Ale małżeństwo? Nigdy. Pewnego wieczoru po rozgrywce w Vegas spotyka w kasynie kobietę, która go uwodzi. Po wielu drinkach biorą spontaniczny ślub. Potem spędzają pełną świetnego seksu noc. Ranek przynosi jednak otrzeźwienie – Justin budzi się w łóżku sam. Postanawia odnaleźć żonę, mimo że nic o niej nie wie oprócz tego, że jest znakomitą kochanką...
Fragment książki
Las Vegas, Nevada
Niewiele było rzeczy na tym świecie, które odciągnęłyby Justina Linga od stołu do pokera.
Kochał tę grę. Strategię, psychologię i emocje wywoływane każdym rozdaniem. Nie przeszkadzało mu też, że częściej wygrywał, niż przegrywał. Co prawda nie potrzebował pieniędzy, bo był miliarderem, współwłaścicielem znanej firmy Redhawk/Ling, więc choć wygrana była lukratywnym zwycięstwem, dla niego najważniejszy był sam fakt wygranej.
Plusem było to, że wygrywał dość często, by dostawać zaproszenia na największe prywatne rozgrywki i popularne turnieje. Kochał pokera i kiedy przeznaczał weekendy na tę grę, w zasadzie nic nie mogło odwrócić jego uwagi od trzymanych w ręce kart.
Dlatego nie potrafił sobie wytłumaczyć, co robi przy barze obok seksownej piękności o kruczoczarnych włosach.
Była wysoka i szczupła, a jej seksapil polegał na pewności siebie, głębszej niż sugerowałyby powierzchowne oznaki zewnętrzne w rodzaju niebotycznie wysokich szpilek czy makijażu. Ta kobieta miała w sobie coś, co kazało zabiegać o jej względy.
Zauważył ją w przerwie, kiedy mijała prywatne pokoje do gry i kierowała się do holu kasyna. Ona też go dostrzegła. Ich spojrzenia spotkały się na kilka sekund, a ponieważ w jej oczach dojrzał odwzajemnione zainteresowanie, spieniężył wygraną i ruszył za nią do małego smętnego baru.
- Mogę pani postawić drinka? – Nie tracił czasu. Zawsze podążał za tym, czego pragnął, a ta kobieta go zauroczyła.
Obejrzała się, lustrując go od stóp do głów, i zatrzymała spojrzenie na włosach, których strzyżenie kosztowało go czterysta dolarów. Potem przeniosła wzrok na jego twarz, a jemu się zdawało, że w jej oczach o barwie espresso znów dojrzał błysk zainteresowania. Poza tym jej twarz niczego nie zdradzała.
Kobieta odwróciła się z powrotem w stronę telewizora na tyłach baru, gdzie pokazywano właśnie mecz piłki nożnej.
- Stać mnie na to, żeby kupić sobie drinka. – Sięgnęła po jeden z trzech stojących przed nią kieliszków z alkoholem i wypiła go jednym haustem.
- Jestem tego pewien – odparł, odwracając się tak jak ona na stołku i skupiając wzrok na ekranie.
Widział ją jednak kątem oka i stwierdził, że jest spięta, mimo to nie próbowała odejść. Dodało mu to odwagi.
- Prawdę mówiąc, myślę, że to pani powinna mi postawić drinka.
Minęło kilka sekund. Cisza przeciągała się niekomfortowo. Justin zastanowił się, czy się nie przeliczył, dostrzegając wyzwanie w sposobie, w jaki kobieta się poruszała. Gdyby był hazardzistą, a przecież był, postawiłby wszystko na to, że złapała przynętę.
W tym momencie kobieta się zaśmiała.
To nie był chichot ani śmiech do rozpuku. Jej wargi ułożyły się w seksowny łuk, a niski chropawy głos kazał mu pomyśleć o Kathleen Turner, najlepszej starej whisky i tajemnicach zdradzanych szeptem w mroku, zagubionych w pościeli. Odwrócił się do niej twarzą.
- Ze mnie się pani śmieje? – Udał urażonego i sam się roześmiał. – A jeśli chciałem pani postawić drinka za moje ostatnie dwadzieścia dolarów?
Prychnęła i na dokładkę przewróciła oczami, po czym postukała palcem w jego zegarek.
- Rolex Cosmograph Daytona 40 mm. Może pan kupić ten bar, więc nie obawiam się, że wyczyści pan sobie konto, kupując najlepszą whisky.
Do diabła. Tajemnicza dama połknęła przynętę, ale na haczyku pozostał sam.
- Skąd zna się pani na zegarkach? Jest pani jubilerką? – Oparł się o bar i przysunął trochę bliżej, nawet nie udając, że nie jest pod wrażeniem.
Machnęła ręką lekceważąco.
- Paul Newman nosił taki sam, kiedy brał udział w wyścigach. Nie mam zielonego pojęcia o zegarkach, za to znam się na samochodach.
Ta kobieta budziła w nim coraz większe zainteresowanie. Postanowił brnąć w to dalej, choć nie wyglądało na to, by zamierzała mu rzucić koło ratunkowe.
- Jestem Justin…
Pokręciła głową.
- Nazwiska mnie nie interesują.
Świetnie. On też przeważnie zostawiał nazwisko dla siebie. Wyciągnął rękę.
- Więc Justin.
Przez chwilę patrzyła na jego rękę, sceptycznie unosząc brwi, co przeniosło Justina do czasów licealnych i jego nieszczęsnych prób zyskania uwagi Brandilynn Post, głównej cheerleaderki. Nie zapomniał tego zadurzenia, choć od tamtej pory przez jego łóżko przewinął się milion innych cheerleaderek. Większość robiła to z własnej woli, więc nieznajoma stanowiła miłą odmianę, która go intrygowała i podniecała. Wiedział, że jeśli na koniec wieczoru ta kobieta znajdzie się z nim w łóżku, nie będzie tego żałował.
- Harley. – Chwyciła jego dłoń, lecz zamiast ją uścisnąć, jej palce otwarcie ją obmacywały w poszukiwaniu obrączki. Tym razem Justin pytająco uniósł brwi. Puściła jego rękę i wzruszyła ramionami. – Tylko sprawdzam. Nie zadaję się z żonatymi.
- Zakłada pani, że się z panią zadaję.
- Oboje wiemy, że to prawda – odparła, po czym wypiła łyk piwa, a następnie objęła go gorącym spojrzeniem, które kazało mu przysunąć się bliżej. Poczuł jedwabistą miękkość włosów, które musnęły mu twarz, zobaczył maleńką bliznę w lewej brwi. Kiedy się nie odsunęła, wziął to za dobry znak. – Pan też mnie zainteresował.
Bingo. Ledwie ukrył uśmiech. Poprawił się na stołku, czując ogień w lędźwiach. Ale choć Harley stwierdziła, że się nim interesuje, wszystko w niej krzyczało, że jest dziką klaczą gotową rzucić się do ucieczki, gdy tylko usłyszy choćby szept, którego nie chce słyszeć. Pragnął pochylić się i ją pocałować, ale zdusił tę chęć i postanowił wrócić do początku tej przygody.
- Okej, w takim razie czy teraz mogę pani postawić drinka?
Wzięła do ręki drugi kieliszek i wychyliła go do dna.
- Ja stawiam, pan musi nadrobić.
Pokazała barmanowi, że zamawia trzy szoty, i kazała je postawić przed Justinem.
Justin sięgnął po pierwszy kieliszek.
- Świętujemy coś?
Harley przekrzywiła głowę, przez chwilę się zastanawiała, po czym wzięła do ręki swój ostatni kieliszek, lekko stuknęła się z Justinem i oznajmiła:
- Wolność. Nowy początek.
- Kimkolwiek on jest, to dureń. – Mężczyzna, który pozwolił, by taka kobieta prześliznęła mu się przez palce, musi być największym idiotą na tej planecie. Cóż, drugim największym idiotą… On też jej nie zatrzyma. Nie łudził się, że to, co się między nimi dzieje, doprowadzi do małżeństwa z miłości czy czegoś podobnego.
Wódka paliła go w przełyku. Nie była tak łagodna jak alkohol, który zwykle zamawiał, ale po drugim kieliszku myślał już o niej lepiej. Lekko potrząsnął głową, oczy zaszły mu łzami.
Gdy zamrugał i odzyskał ostrość widzenia, przekonał się, że Harley na niego patrzy. Teraz jej oczy przepełniał ogień innego rodzaju. Oblizała wargi. Justin powrócił na znajomy grunt. Zwykle w relacji z kobietą zajmował inną pozycję, a jednak mu się spodobało to naprzemienne przyciąganie i odpychanie. To było coś… ożywczego i prawdziwszego niż gry, jakie dotąd uprawiał, nim wziął kobietę do łóżka.
- Więc co to za gość? – Sam się zdziwił, że o to spytał. Ten facet nic go nie obchodzi, o ile nie zamierza za moment wejść do baru, by odzyskać Harley.
Mimo wszystko nie wycofał pytania.
Harley wydawała się rozbawiona jego dociekliwością.
- Na imię ma Sam. Oczekiwał zaangażowania, na które nie byłam gotowa.
Cóż, zabrzmiało to znajomo.
- Nie jest pani gotowa zaangażować się w ten związek czy w ogóle w żaden?
- Myślę, że układanie sobie z kimś życia na dłużej jest przereklamowane.
Nie krył zdziwienia jej słowami, więc kontynuowała, żartobliwie pociągając za klapę marynarki.
- Czyżbym się właśnie przeobraziła w dziewczynę pana marzeń? – Przyciągnęła go bliżej, wyliczając: - Zero zobowiązań. Mocna głowa. Lubi samochody.
Chwycił ją za rękę, szepcząc jej do ucha:
- Jeśli mi pani powie, że seks jest pani ulubioną domową aktywnością, może będę musiał się z panią ożenić.
Na moment zamarła, a on poczuł ustami jej przyspieszony puls. W mgnieniu oka go odepchnęła i sięgnęła po piwo, wypiła łyk, po czym zmierzyła go spojrzeniem, w którym więcej było podniecenia niż potępienia.
- A pan musiał to zepsuć tym słowem na o. – Wskazała na jego ostatni kieliszek. – Niech pan wypije karniaka.
Posłuchał jej, zaczepiając stopą o obręcz jej stołka i przysunął ją bliżej, gdy przełykał płynny ogień.
- Harley to pani prawdziwe imię?
Oparła łokieć na barze, przyjmując identyczną pozycję jak Justin. Było w tym coś intymnego. Zastanawiał się, czy miała tę świadomość.
- To przydomek. Lubię odnawiać stare auta i motory. Jeżdżę harleyem z tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego piątego.
Takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
- Jest pani mechanikiem?
- Mam teraz przerwę, skończyłam jedną pracę i jeszcze nie zaczęłam nowej. Wykorzystuję czas i zwiedzam tę część świata, zanim zrobię jakieś plany.
Ta odpowiedź wyjaśniła mu, że więcej się nie dowie, więc zmienił taktykę.
- Jakiej piosenki słuchała pani ostatnio w swoim telefonie?
Zbił ją z tropu, ale szybko się otrząsnęła.
- „Jolene” Raya LaMontagne.
- Nastrojowa i zmysłowa. Pasuje do pani – skomentował, zamawiając u barmana kolejną rundę, kiedy Harley wyraziła zgodę kiwnięciem głowy.
- Okej, teraz pan. Ostatnia piosenka? – spytała, gdy oboje wychylili drinka.
Starał się sobie przypomnieć, czego słuchał, gdy wjeżdżał na parking. Och, do diabła. Pozwolił kuzynowi zaprogramować swoją playlistę.
- „Cool” Jonas Brothers.
- Nie chcę wiedzieć, co ta piosenka o panu mówi. – Skrzywiła się i podsunęła mu kieliszek. – Chyba musi pan wypić, żeby odpokutować koszmarny muzyczny gust.
Justin wypił i otarł wargi gestem, który wzbudził jej śmiech. Cudowny dźwięk, który kazał mu się zastanowić, jak brzmi jej jęk rozkoszy. Splótł palce z jej palcami.
- Pani kolej.
Harley odezwała się po chwili zadumy:
- Okej, plaża czy góry?
- To łatwe. Jestem chłopakiem z Kalifornii. Plaża. – Uniósł rękę, by ją powstrzymać przed odpowiedzią, a potem odsunął kosmyk włosów z jej twarzy. – Proszę pozwolić, że zgadnę pani wybór.
- Niech pan strzela.
Delikatnie powiódł palcami wzdłuż jej kości policzkowej aż do żuchwy, by później położyć rękę na jej karku i przyciągnąć ją do siebie. Nie oponowała, a nawet wsunęła kolano między jego nogi i położyła rękę na jego udzie. Była tak blisko, że mógł policzyć jej rzęsy. Słyszał, jak wstrzymała oddech i zdusiła jęk pożądania.
A może to był jego jęk?
Nachylił się i musnął wargami jej ucho. Ich kolana, ręce i stopy się dotykały. Miał erekcję, pragnął Harley całym sobą, chciał rozebrać ją do naga i odkryć jej sekrety. Chciał wiedzieć o niej wszystko.
Zacznie od tego, że się z nią prześpi, będzie ją miał pod sobą, na sobie, wokół siebie.
- Góry.
- Przypadkiem się panu udało.
Przesunęła się i spojrzała mu w oczy. Jej wargi znalazły się tak blisko, że wystarczyłaby chwila odwagi, by ich dotknął. Oczy miała ciemne, źrenice powiększone, patrzyła na niego z pożądaniem i skupieniem zabarwionym cieniem niepewności. Był ciekaw, co zwycięży, wiedząc, że to ona musi dokonać wyboru. Ten ruch należał do niej.
- Zadaj mi to pytanie, które tak chcesz zadać – szepnęła i przygryzła dolną wargę, po czym zwilżyła ją językiem.
- Pozwolisz się pocałować?
Jej odpowiedź była nieoczekiwana i taka, jakiej pragnął. Poczuł na wargach jej usta. Miękkie, łagodne, zdecydowane. Powiedziały mu to, co chciał wiedzieć. Że ona też go pragnie. Wplótł palce w jej włosy, jego język domagał się, by go wpuściła.
Zaciskając palce na klapie jego marynarki, przejęła inicjatywę, otwierając usta. Oboje jęknęli, a on wziął to, czego pragnął, czego potrzebował, choć to nie wystarczyło, by zdusić pożądanie, które w nim obudziła.
Wciągnął ją na kolana, starając się utrzymać równowagę. Wsunął ręce pod jej pośladki i przycisnął ją do siebie. Czuła jego erekcję. Gdy przesunęła po jego skórze paznokciami, wiedział, że ona także rozpaczliwie pragnie bliskości.
Gdy oderwała od niego wargi, aby złapać powietrze, wykorzystał ten moment, by uzyskać odpowiedź, którą musiał znać, nim pójdą dalej.
- Powiedz mi, czego chcesz – szepnął.
- Ciebie.
Nie po raz pierwszy obudził się w obcym pokoju hotelowym.
Bardzo lubił podróże, dla przyjemności i w interesach, więc to nie było dla niego nic nowego, że budzi się w jakimś pokoju i potrzebuje chwili, by sobie przypomnieć, w jakim mieście się znajduje. Nie było też nic nadzwyczajnego w fakcie, że budził się obok jakiejś kobiety, którą rozpaczliwie chciał zostawić, i to jak najszybciej. Nie pamiętał jednak, kiedy ostatnio obudził się sam i żałował, że to kobieta zostawiła go w środku nocy.
Cóż, wszystko musi się zdarzyć po raz pierwszy.
Harley zniknęła. Niczym wytwór wyobraźni czy fragment snu, którego rozpaczliwie pragnął się trzymać, ale którego nie potrafił sobie przypomnieć. Wiedział, że była prawdziwa. Jej zapach, ich zapach, zapach seksu pozostały na jego skórze i na pościeli.
Wstał, podniósł z podłogi spodnie, włożył je i brnął przez pozostałości ich cudownej nocy rozrzucone po całym pokoju: puste szklanki, butelki, resztki zamówionego steku i homara.
I… jej ślubny welon.
Justin się pochylił. Pulsujący ból głowy natychmiast dał mu znak, że to zły pomysł. Burczenie w brzuchu zabrzmiało niczym złowieszcza przestroga. To był jeden z tanich welonów sprzedawanych we wszystkich kaplicach weselnych na Strip. Harley zajęło trochę czasu, nim go wybrała, śmiała się, próbując dopasować welon do swoich czarnych skórzanych spodni i szarego T-shirtu.
Gdy ostatecznie włożyła go na głowę, połączenie seksu i niewinności pokonało to, co pozostało z jego niezdecydowania, więc ruszył z nią alejką i wypowiedział słowo, którego nigdy nie zamierzał powiedzieć: Tak.
O czym myślał? O niczym. To akurat było oczywiste. Nie był lekkomyślny, ale lubił ryzyko, nigdy się przed niczym nie uchylał tylko dlatego, że nagroda nie była gwarantowana. W biznesie mu to służyło i zarobił dla siebie, a także innych mnóstwo pieniędzy. Ponieważ jednak w życiu nic nie jest pewne, budził niepokój wielu osób, które nie lubią podejmować zbędnego ryzyka.
Takich jak inwestorzy, którzy właśnie rozważali, czy zostać partnerami jego firmy.
Dostaliby ataku serca, słysząc, co zrobił minionej nocy.
Wybrał się na pokera do Las Vegas i ożenił się z obcą kobietą. Która zniknęła w środku nocy.
Wiedział, co musi zrobić. Odnaleźć ją i unieważnić to małżeństwo, zanim prasa się o tym dowie i w środkach przekazu pojawi się historia jego kolejnego nierozważnego postępku. Adam, jego najlepszy przyjaciel i partner w Redhawk/Ling, byłby wkurzony. W minionym tygodniu błagał Justina, by zachowywał się przyzwoicie do czasu sfinalizowania umowy, która umocni ich pozycję finansową w oczach kolejnych potencjalnych partnerów. Justin wyraził zgodę i dotrzymywał słowa.
Do chwili spotkania Harley.
Teraz musi naprawić szkody.
Był graczem i nie lubił, gdy los mu nie sprzyjał.