Nieposkromione uczucia
Przedstawiamy "Nieposkromione uczucia" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE EKSTRA.
Jack Wolfe zarobił miliony, lecz niektóre drzwi londyńskich elit wciąż są przed nim zamknięte z powodu nieodpowiedniego pochodzenia. To się zmieni, gdy Jack poślubi arystokratkę Beatrice Medford. Niespodziewanie jednak jego plany zostają pokrzyżowane. Katherine Medford, siostra narzeczonej, informuje Jacka, że Beatrice zrywa zaręczyny. Katherine wywiera na Jacku tak silne wrażenie, że od tej pory myśli już tylko o niej i marzy, by to ona została jego żoną…
Fragment książki
Wybiegając ze stacji metra Leicester Square i czytając ósmy z rzędu esemes od swojej siostry Beatrice, Katherine Medford szczelniej owinęła się dużym czarnym płaszczem, by ochronić przed deszczem czerwoną aksamitną pelerynę, którą miała na sobie.
Jaki problem ma tym razem Bea? I dlaczego to znowu Katie będzie musiała się z nim uporać? Była już spóźniona do pracy. A w przeciwieństwie do Bei – która mogła liczyć na szczodrość ich ojca, lorda Henry’ego Medforda – Katie nie mogła pozwolić sobie na utratę zlecenia płatnego dwadzieścia funtów za godzinę. Z trudem więc przeciskała się w tłumie przechodniów podążających wzdłuż Charing Cross Road, by dotrzeć do księgarni, gdzie za dziesięć minut miała rozpocząć czytanie bajek cztero- i pięciolatkom.
– Beo, w czym problem? – wydusiła Katie, czując żelazny uścisk gorsetu, który niczym imadło miażdżył jej klatkę piersiową. – Jestem już spóźniona. Nie mam czasu. Chyba że to naprawdę coś pilnego…
– Chodzi o Jacka – odpowiedziała Bea, od razu przechodząc do rzeczy.
Katie nigdy nie spotkała Jacka Wolfe’a – miliardera specjalizującego się we wrogich przejęciach firm – i nie było w tym nic dziwnego. Obracali się w zupełnie innych kręgach. Ze zdjęć, od których huczał internet, wiedziała jednak, że jej siostra zaręczyła się z nim tydzień wcześniej.
Wspomnienie tych zdjęć wywoływało u Katie ciarki na plecach.
Jack Wolfe był uosobieniem męskiego seksapilu – szorstkiego, nieposkromionego i pełnego charyzmy, a do tego ubranego w perfekcyjnie skrojony smoking. W zestawieniu z jasną karnacją i szczupłą sylwetką Bei, tajemnicza blizna na policzku i brwi biznesmena oraz tatuaż na jego piersi i szyi – wyłaniający się spod nieskazitelnie białej koszuli – robiły jeszcze bardziej mroczne wrażenie. Katie może nawet zazdrościłaby swojej siostrze, gdyby nie to, że była pewna, że musi to być mężczyzna w stylu jej ojca.
– Zaprosił mnie dzisiaj na kolację do siebie na Hyde Park Corner i boję się, że będzie się do mnie dobierał – wyrecytowała Bea.
– Dlaczego się boisz? – zapytała Katie łagodniejszym tonem. – Czy Wolfe próbował już zrobić coś, czego nie chciałaś?
– Nie, no, nie wygłupiaj się, Katie. Jack nie jest taki – odparła Bea z przekonaniem. – Nigdy by mnie nie skrzywdził.
– To dlaczego boisz się zostać z nim sama?
– Bo pewnie będzie dziś chciał, żebyśmy poszli do łóżka, a ja nie wiem, czy jestem na to gotowa. Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że nigdy nie będę gotowa. On mnie trochę przerasta. Jest niesamowicie inteligentny, potrafi być bardzo dowcipny i fajnie spędza się z nim czas, ale pod tym wszystkim kryje się jakaś przerastająca mnie intensywność. Nie mam pojęcia, co mu chodzi po głowie. Jest wprost nadludzko ostrożny. Jest dla mnie o wiele za głęboki. Wiesz, że sama jestem dość płytka.
– Nie jesteś płytka, Beo – przerwała Katie. Nienawidziła sytuacji, gdy jej siostra sama się umniejszała. Przemawiał wówczas przez nią ich ojciec.
– Nieważne. – W głosie Bei pojawił się cień irytacji. – Nie sądzę, żebyśmy dobrze do siebie pasowali. Martwię się, że się w nim zakocham, a on się we mnie nigdy nie zakocha.
– To po co, u licha, masz za niego wyjść? – zapytała Katie.
– Tata bardzo nalegał, żebym się zgodziła – mruknęła Bea z zakłopotaniem. – Jack pożyczył mu trochę pieniędzy, na świetnych warunkach. Jeśli zerwę zaręczyny, a Jack zmieni warunki pożyczki, tata będzie na mnie wściekły…
Katie mogła się już wcześniej domyślić, że to ojciec zaaranżował całą sytuację. Dlaczego Bea nie potrafi mu się po prostu przeciwstawić? Niestety, wiedziała dlaczego. Bea panicznie bała się napadów złości ojca i miała po temu powody…
– Wiesz, że nie możesz poślubić Jacka Wolfe’a, jeśli go nie kochasz? – szepnęła Katie.
– Wiem, że muszę zerwać te zaręczyny, ale jestem pod taką presją! Jack jest bardzo seksowny i jestem pewna, że planuje się dzisiaj ze mną przespać. Nie wiem, czy będę potrafiła się oprzeć. A jak się już prześpimy, to o wiele trudniej będzie mi go rzucić. Nie chciałabym go zranić.
– Beo, chyba nie mówisz tego poważnie? Jack Wolfe dorobił się fortuny na byciu sukinsynem. Żyje z tego, że przejmuje słabsze firmy, a potem przeżuwa je i wypluwa. Zdziwiłabym się, gdyby taki facet w ogóle miał jakieś uczucia.
– Każdy ma uczucia, Katie – łagodnie zaprotestowała Bea. – Nawet Jack.
– Myślisz, że on coś do ciebie czuje? – zapytała Katie.
– Raczej nie – westchnęła Bea. – Dba o mnie, ale jest zupełnie nieromantyczny. Niemal wprost przyznał, że poprosił mnie o rękę, bo uważa, że będę się dobrze prezentować jako jego żona.
– To brzmi gorzej niż ojciec! – krzyknęła zirytowana Katie. Henry Medford przynajmniej udawał, że kocha ich matkę. – Niezależnie od tego, co chciał ojciec, nigdy nie powinnaś się zgodzić na zaręczyny!
– Wiem… Dlatego właśnie dzwonię – dodała Bea, a jej głos przybrał, jakże dobrze znany już Katie, desperacki ton. Był to zawsze wstęp do tego, by Bea poprosiła ją o zrobienie czegoś oburzającego czy niedorzecznego. – Mogłabyś pójść do Jacka dziś o siódmej wieczorem?
– A po co miałabym to zrobić? – spytała Katie.
– Jack przylatuje dziś z Nowego Jorku – odparła Bea. – Uprzedziłam Jeffreya, portiera, żeby cię wpuścił, żebyś mogła poczekać na niego w jego apartamencie. Który skądinąd jest bardzo spektakularny. Jeżeli pojechałabyś tam zamiast mnie, to będziesz mogła uświadomić Jackowi, że nie chcę go poślubić, a ja nie będę tego wszystkiego tak mocno przeżywać. I będę mogła powiedzieć tacie, że to Jack zerwał zaręczyny.
Katie zamarła. Była tak zszokowana tym, co usłyszała, że nie wiedziała, co powiedzieć. Bea wielokrotnie prosiła ją już o wielkie przysługi, a Katie zawsze starała się pomóc, gdy siostrze brakowało odwagi czy determinacji. Ale to było już coś naprawdę…
– Chyba żartujesz! – krzyknęła Katie. – Nie mogę pojawić się u niego bez zapowiedzi tylko po to, żeby rzucić go w twoim imieniu! Nigdy nie widziałam go nawet na oczy!
Jednak mówiąc to, poczuła w sobie coś… elektryzującego, przekornego i ze wszech miar niestosownego. Dreszczyk emocji podobny do tego, co czuła, gdy pewnego dnia nieco zbyt wnikliwie przyglądała się zdjęciom siostry z Jackiem Wolfem.
– Poza tym nie będę miała czasu, żeby się przebrać z kostiumu Czerwonego Kapturka – dodała z nutą desperacji w głosie. – Nie zrobię tego, Beo! Absolutnie. Nie ma mowy…
Jednak z każdym kolejnym słowem, determinacja Katie, by nie znaleźć się w tej jakże niezręcznej sytuacji, zdawała się tracić na sile.
W końcu Bea była jej siostrą. I jeżeli Katie zawsze była na coś w życiu gotowa, to właśnie na to, by zrobić za siostrę każdą brudną robotę.
Ku swojemu zaskoczeniu, odkryła również, że myśl o pogrążonym w mrocznych rozważaniach, apodyktycznym miliarderze nadal wywołuje u niej ciarki na plecach. A przecież była inteligentną, trzeźwo myślącą i pragmatyczną kobietą, która gardziła światem wielkiej finansjery.
Cóż, może więc warto poznać tego mężczyznę, by na własnej skórze doświadczyć jego cynizmu i arogancji? I raz na zawsze pozbyć się głupiego dreszczyku emocji.
Zajeżdżając pod wejście do Wolfe Apartments na Grosvenor Place, Jack Wolfe zerknął na zegarek. Pięć po trzeciej nad ranem. Nieźle. Tylko osiem godzin opóźnienia – pomyślał.
Przetarł podrażnione oczy, wydostając się, cały zesztywniały, z samochodu. Machnął do szofera i skierował się do wejścia.
Soczewki kontaktowe przykleiły mu się praktycznie do oczu, a przez całą podróż nie mógł zasnąć. Normalnie nigdy nie latał samolotami rejsowymi, ale w Nowym Jorku w jego odrzutowcu wykryto drobną usterkę, musiał więc jakoś wcisnąć swoje sto dziewięćdzisiąt centymetrów wzrostu w koję zaprojektowaną dla chudego dziesięciolatka.
Wchodząc do budynku, rutynowo skinął głową w stronę portiera i sprawdził telefon. Wciąż nie było odpowiedzi na esemesa, którego wysłał do Beatrice z lotniska JFK z informacją, że szuka alternatywnego lotu i żeby na niego nie czekała w apartamencie, bo i tak musi odwołać zaplanowaną kolację.
Wszedł do prywatnej windy, którą wjeżdżał do swojego apartamentu znajdującego się na najwyższym piętrze budynku.
Beatrice bardzo mu się podobała. Gdy tylko zaczął się z nią spotykać, uznał ją za idealną kandydatkę na żonę. Bea była wysoka i piękna jak supermodelka, i nieco zwariowana. Miała spolegliwy charakter, więc nigdy się nie kłócili. W ich małżeństwie nie istniałoby też pole do konfliktu w zakresie czasu poświęcanego przez każde z nich na pracę; Bea w ogóle nie pracowała zarobkowo, a Jack był absolutnym pracoholikiem.
Najważniejsze zaś było to, że Bea miała klasę i koneksje społeczne, które dawała jej pozycja ojca i arystokratyczny rodowód, a Jack bardzo ich potrzebował. W przeciwnym razie, niektóre drzwi w londyńskim City – w tym w zarządzie koncernu Smyth-Brown, którego przejęcie od lat planował – pozostaną przed nim na zawsze zamknięte. A stawką była zemsta na człowieku, który zniszczył życie jego matki.
W jego układzie z Beatrice był jednak jeden problem – seks, a właściwie jego brak. Już od początku, a zwłaszcza po przyjęciu oświadczyn Jacka, Bea miała ciągle opory w sytuacjach intymnych.
Nie śpieszyła się do seksu, a częścią jej osobowości była pewnego rodzaju kruchość, która niestety przypominała mu matkę.
Jack był mężczyzną o sporym doświadczeniu seksualnym i wysokim libido. Życie intymne rozpoczął jako nastolatek, z kobietą dwukrotnie starszą od siebie, potem zaś często zaspokajał pragnienia wielu różnych kobiet. Fakt dotychczasowego braku iskrzenia w relacji z Beą był irytujący, ale nie spędzał mu snu z powiek.
Prywatna winda zatrzymała się na czternastym piętrze. Jack wszedł do apartamentu, rzucając bagaż w iście pałacowym przedpokoju. Obolałe gałki oczne protestowały przeciw włączeniu głównego oświetlenia. Jack zdjął krawat i wsadził go do kieszeni, przemierzając w półmroku otwarty salon i kierując się w stronę sypialni.
Już od strony korytarza wszedł do łazienki, gdzie z trudem wydrapał z piekących oczu lepkie soczewki. Mając dużą wadę wzroku, bez szkieł kontaktowych był prawie niewidomy. Korzystając jedynie z delikatnej poświaty lampek okalających lustro, wziął szybki prysznic i udał się do sypialni.
Gdy zamknął drzwi do zaparowanej łazienki, poczuł falę upojnego zapachu. Jego sypialnia pachniała pikantnie i uwodzicielsko. Czyżby Beatrice nie dostała w ogóle wiadomości o opóźnionym locie i odwołanym spotkaniu?
Nie był to jednak wyrafinowany, waniliowy zapach Beatrice. Ten zapach był o wiele bardziej podniecający – świeży i ziemisty. Pachniało dojrzałymi jabłkami i polnymi kwiatami w słoneczny letni dzień. Natychmiastowa erekcja Jacka stanowiła dowód na to, że mimo skrajnego wyczerpania nie był jeszcze eunuchem.
W ciemności podszedł do ogromnego łoża i zrzucił przepasany wokół bioder ręcznik. Wsuwając się pod kołdrę, zamknął oczy, delektując się erotycznym zapachem i błogim ciepłem, które otoczyło jego nagie przyrodzenie, gdy zmęczone ciało powoli wtapiało się w wygodny materac. Umysł Jacka natychmiast pogrążył się we śnie – był w letnim sadzie, na drzewach wisiały dojrzałe czerwone jabłka, a zapach ziemi i słońca stawał się coraz intensywniejszy.
Nagle wyciągnięte w stronę owoców dłonie napotkały na swej drodze jedwabiste włosy i satynową skórę. Jack zanurzał palce w pulsującej masie, wędrując dłońmi po aksamitnych krzywiznach, a cierpka świeżość otaczających jabłek wywoływała coraz większe podniecenie.
Przez umysł Jacka przemknęła niejasna myśl – to prawdopodobnie najlepszy sen erotyczny, jakiego kiedykolwiek doświadczył… Tylko dlaczego kobieta jego marzeń nie jest naga? I co to za dziwne ubranie, pomyślał, wyczuwając dłonią sztywny fiszbinowy pancerz. Znalazł jednak kawałek miękkiej tkaniny, a pod nią pulchną krzywiznę piersi, z nabrzmiałym sutkiem.
Jego usta natrafiły na czyjeś pełne wargi. Usłyszał nieregularny jęk nienasycenia i żądzy, a na twardej ścianie mięśni brzucha poczuł nieznajome palce, które śmiałymi pieszczotami słały schodzące coraz niżej fale rozkoszy. Głębiej zatopił dłonie w puszystej masie loków, uwalniając jeszcze więcej pysznej, owocowej woni.
Twarde jak pień przyrodzenie Jacka otarło się o coś miękkiego i aksamitnego, wywołując lawinę zaborczej namiętności. Nie wiedział, czy dotknął jakiejś części ciała – fragmentu uda czy brzucha – czy może tylko ubrania.
Ziemista, erotyczna woń jabłek, odgłos upojnych jęków i pieszczotliwy dotyk dłoni, wszystko to zlewało się w jedno doświadczenie.
– Och, tak – jęknął Jack. A wtedy… wszystko się nagle zmieniło.
– Zaczekaj! Przestań… – usłyszał w uchu oszołomiony szept, który po chwili przeszedł w głośno warkot. – Złaź ze mnie!
Okrzyk paniki przeciął aurę zauroczenia jak pocisk, przenosząc Jacka ze słonecznego letniego sadu do spowitego w mroku mieszkania. Ciepłe, miękkie ciało kobiety jego marzeń zesztywniało i nabrało realnego kształtu. Odzyskując świadomość, Jack szarpnął się w ciemności, wycofując ręce.
– Co się tu…? – warknął. – Ktoś tu jest?
– Jasne, że tak! – usłyszał syk odpowiedzi.
W jego zdezorientowanym umyśle natychmiast pojawiło się morze pytań.
Czyżby właśnie molestował przez sen kobietę? A jeśli tak, to co, u diabła, robiła ona w jego łóżku? O trzeciej nad ranem? Bo zdecydowanie nie była to Beatrice.
Z łóżka wygramoliła się ciemna postać, a Jack usłyszał kliknięcie włącznika światła.
– Do licha! – zaklął soczyście, oślepiony nagłym blaskiem.
Zakrył twarz ramieniem, by przynieść ulgę zmaltretowanym źrenicom, i podciągnął nieco wyżej kołdrę, przysłaniając wciąż pulsującą erekcję. Niewyraźny obraz rudych włosów i bujnych kształtów – przyodzianych w czerwono-czarny strój godny karczmianej ladacznicy z gotyckiej powieści – powoli nabierał kształtów.
– Mniej światła – wydał komendę systemowi inteligentnej automatyki domowej.
Czy to jest jakiś chory żart? Albo, jeszcze gorzej, próba szantażu? – pomyślał.
– Skąd się tu wzięłaś? – zapytał z rosnącą irytacją w głosie.
Gdy światło posłusznie przygasło, źrenice Jacka zaczęły powoli przystosowywać się do półmroku. Nie mógł jednak dokładnie obejrzeć swojego gościa – mając ostrą krótkowzroczność, ciągle widział tylko rozmyte, niewyraźne kształty. Nie będąc w stanie dostrzec wielu szczegółów, intuicyjnie czuł jednak, że stoi przed nim żywe piękno – nie eteryczne i kruche jak Beatrice, ale surowe, konkretne i zmysłowe. W pomieszczeniu nadal unosiła się ziemista, korzenna woń, wzbogacona aromatem dojrzałego sadu. A więc to nie halucynacja, tylko jej zapach.
– Co, do cholery, robisz w moim łóżku? W środku nocy… przebrana za wiktoriańską dziwkę? – warknął Jack, gdy kobieta wciąż milczała.
– Nie jestem przebrana za dziwkę! To strój Czerwonego Kapturka! – odpaliła Katie, ciągle drżąc na wspomnienie mocnego, władczego i elektryzującego dotyku, którego jeszcze przed chwilą doświadczała. Jej umysł nie dotarł jeszcze na ziemię po tym, jak w ułamku sekundy została wyrzucona z nieba.
Leżąc w łóżku, zapadła w głęboki sen, śniąc o nim… Tak się jej przynajmniej wydawało. Teraz zaś mogła mu się naprawdę przyjrzeć.
Jack Wolfe – w całej okazałości.
Zdjęcia, które wcześniej oglądała, nie oddawały w pełni jego męskości. Siedząc teraz w łóżku z ledwie przysłoniętą gigantyczną erekcją – którą Katie dosłownie chwilę wcześniej trzymała w dłoni – wydawał się bogiem seksu.
W przyćmionym świetle, jej zszokowane spojrzenie podświadomie analizowało każdy centymetr jego ciała: muskularny tors, szerokie ramiona i tatuaż przedstawiający wyjącego wilka, pokrywający lewą stronę klatki piersiowej aż po łopatkę – częściowo przysłonięty przez skąpe owłosienie, schodzące dalej w dół wąskim klinem po wydatnym kaloryferze mięśni brzucha.
– Guzik mnie obchodzi, za kogo jesteś przebrana – warknął Jack, ostrym tonem głosu, niczym skalpelem przecinając niezręczną ciszę.
– Chcę wiedzieć, co robisz w moim łóżku. I po co czaiłaś się tutaj, żeby rzucić się na mnie w środku nocy!
– Po prostu… zasnęłam.
Katie przełknęła ślinę. Skoncentruj się, Katie, na litość boską – pomyślała.
– To nie ja rzuciłam się na ciebie… tylko ty na mnie – wykrztusiła wreszcie.
– Dobra, pod tym względem jesteśmy kwita. Ale nadal nie wiem, kim, do diabła, jesteś ani co robisz w moim apartamencie, przebrana za pornograficzną wersję Czerwonego Kapturka!
– Ten kostium nie ma nic wspólnego z pornografią. Nie jest nawet zmysłowy! – wrzasnęła Katie, po raz pierwszy dopuszczając do głosu własne oburzenie. – Noszę go do czytania bajek czterolatkom i nigdy nie miałam żadnych skarg.
– Nie wątpię, że twoje występy jeszcze bardziej podobają się ojcom tych czterolatków – mruknął Jack.
Katie żachnęła się, jednak uważniej przyjrzała się swojemu kostiumowi. Faktycznie, w jej strój wkradł się pewien nieład…
Zapięła mocno poluzowany przed drzemką gorset. Po tym, jak dostała esemesa od Bei, że jest wolna, bo Jack wróci do domu prawdopodobnie dopiero następnego dnia po południu, wydawało jej się, że kładzie się w sypialni gościnnej.
Nie było wszak żadnych rzeczy osobistych, nawet kosmetyków na blacie w łazience… Kto tak w ogóle żyje? – pomyślała z oburzeniem.