Nim zawładnie tobą rozkosz
Tytuł dostępny przedpremierowo od dnia 01.12.2022 r. w Booktime.pl
Kristin wiele w życiu przeszła. Historia jej rodzinnej firmy obfitowała w skandale, ostatni kochanek okazał się korporacyjnym szpiegiem. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia czeka ją kolejna niespodzianka: w firmie pojawia się nowy prawnik. Jest nim Jackson, w którym jedenaście lat wcześniej się zakochała, który obiecał jej wspaniałą przyszłość, i na tym się skończyło. Początkowo współpraca z nim jest torturą, bo w uczuciach Kristin dominują żal i gorycz. Z drugiej jednak strony pożąda go jak dawniej. Jackson nie chce związku, ale nie jest przeciwny relacji fizycznej. Uważa, że seks to znakomity sposób na stres i frustracje...
Fragment książki
- Mamo, przepraszam, nie wyrobię się. Mam mnóstwo pracy.
Kristin Richmond popatrzyła na dekoracje świąteczne zdobiące biuro. Nie kłamała; faktycznie była zawalona pracą, ale prawdą było też, że nie miała ochoty na kolejne spotkanie rodzinne, na którym tylko ona zjawiłaby się bez pary.
- Nie, kochanie, nie chcę słuchać wymówek. Dzisiejszy wieczór jest dla mnie ważny. Oczekuję cię punktualnie o siódmej. – Po tych słowach Nancy się rozłączyła.
Kristin, sfrustrowana, ale i zaciekawiona, odsunęła fotel od biurka i czubkami palców zaczęła masować sobie skroń. Nie złagodziło to bólu głowy.
Jej bracia, bliźniacy Keaton i Logan, naciskali na nią, by nie pracowała tak ciężko. Ona zaś wykonywała pracę za dwie osoby, bo nie potrafiła zatrudnić kogoś na miejsce Isaaca, który dotąd w biurze był jej prawą ręką, a w domu kochankiem.
Był też szpiegiem pracującym dla Warrena Everarda, największego rywala Richmondów.
Chociaż wszyscy zamieszani w aferę czekali teraz na proces, Kristin wciąż nie mieściło się w głowie, że nic w zachowaniu Isaaca nie wzbudziło jej podejrzeń.
Zawiódł jej zaufanie zarówno w sferze zawodowej, jak i osobistej. Dlatego zamiast szukać kogoś na jego miejsce, wolała wszystko robić sama.
Co czyniło sytuację podwójnie trudną, to fakt, że związek z Isaakiem trzymała w tajemnicy przed rodziną. W biurze też nikt nie zorientował się, że coś ich łączy.
Romans szefowej z podwładnym byłby źle widziany, więc kiedy Isaac zasugerował, że lepiej się z tym nie afiszować, przyznała mu rację.
Wstała i podeszła do okna. Z gabinetu w Richmond Tower rozciągała się panorama świątecznie przystrojonego Seattle – do świąt Bożego Narodzenia został niecały miesiąc. Kristin, zajęta pracą, rzadko podziwiała widoki; dziś też, patrząc w dół, zatopiła się we własnych myślach.
Wiele się zmieniło w ciągu ostatniego roku. Dzięki podwójnemu życiu, które aż do śmierci wiódł jej ojciec, zyskała nie tylko jednego brata – Logan, porwany w dzieciństwie, niedawno wrócił na łono rodziny – ale również troje przyrodniego rodzeństwa.
Z radością obserwowała, jak jej rodzeni bracia zakochują się w dwóch cudownych kobietach, ale widząc ich szczęście, tym boleśniej odczuwała dwulicowość Isaaca.
Czy miała zbyt wielkie wymagania, marząc o związku opartym na chemii, miłości i zaufaniu? Najwyraźniej. Wróciła do biurka i zrobiła kopię dzisiejszej pracy. Wkrótce z uśmiechem na twarzy pojedzie do matki. No cóż, przynajmniej zje porządną kolację, a nie mrożone danie podgrzane w mikrofalówce.
Wyłączywszy komputer, wzięła torebkę, płaszcz i zamknęła drzwi. Przez chwilę zastanawiała się, czy jechać samochodem. Nie. Zostawi auto na parkingu i pojedzie do Bellevue taksówką; będzie mogła wypić kieliszek wina.
Pół godziny później weszła do piętrowego domu, który, odkąd pamiętała, należał do rodziców. Uwielbiała to miejsce; kojarzyło jej się z bezpieczeństwem i stabilizacją, których tak bardzo pragnęła.
Obejrzała się, słysząc stukot obcasów.
- Kristin, dobrze, że jesteś – ucieszyła się gosposia Martha. – Wszyscy są w dużym salonie. Daj płaszcz.
Martha pracowała u Richmondów od narodzin Kristin, a od śmierci pana domu była bardziej przyjaciółką Nancy niż jej służącą.
- W dużym? Myślałam, że to zwykła rodzinna kolacja…
Z dużego salonu matka korzystała tylko podczas oficjalnych okazji. O co chodzi?
Wiedząc, że nie ma sensu maglować Marthy, Kristin skierowała się w stronę dwuskrzydłowych drzwi, zza których docierał szum rozmów. Nagle zawahała się, jakby nie bardzo miała ochotę dołączać do rodziny.
Słysząc wybuch śmiechu, nacisnęła klamkę. Jej oczom ukazała się ogromna choinka, którą matka przystroiła po Święcie Dziękczynienia. Na widok braci i ich partnerek oraz matki i Hectora Ramireza Kristin odetchnęła z ulgą. Hector był prawnikiem rodziny, a od śmierci Douglasa Richmonda opoką, na której Nancy mogła się wesprzeć.
On i matka stali się sobie tak bliscy, że kilka miesięcy temu wyjechali razem na urlop do Palm Springs.
- Dotarłam – powiedziała z uśmiechem Kristin, kiedy matka przytuliła ją na powitanie.
- Za rzadko cię, kochanie, widuję…
- Widywałabyś codziennie, gdybyś wróciła do biura.
Nancy odeszła z firmy niemal rok temu, po śmierci męża. Obecnie rzadko przekraczała próg budynku, w którym umarł Douglas, a fundacją charytatywną Richmond Foundation kierowała zdalnie, z domu.
- Czego się napijesz? – spytała matka, ignorując komentarz córki.
- Białego wina.
Kristin podeszła przywitać się z resztą rodziny.
Logan latem ożenił się z Honor, a tydzień temu, w czasie Święta Dziękczynienia, ogłosił, że spodziewają się dziecka. Patrzył na żonę i jej brzuch z taką miłością, że Kristin niemal skręcała się z zazdrości.
Keaton i Tami byli równie kochającą się parą. Oboje pracowali w Richmond Developments i tam nawiązali romans, który przekształcił się w prawdziwą miłość. Obecnie Tami zarządzała projektami i pełniła funkcję łącznika między Richmond Foundation a innymi organizacjami charytatywnymi.
- Miałam nadzieję, że przyjedziesz – powiedziała. – W pracy tylko się mijamy.
- Nie wiesz, co to za okazja? – spytała szeptem Kristin.
- Nie mam pojęcia. To nie pachnie zwykłą rodzinną kolacją.
- Zdecydowanie.
Nancy wróciła z kieliszkiem wina dla córki, po czym obróciła się twarzą do gości. Wymieniła z Hectorem porozumiewawcze spojrzenie. Po chwili prawnik podszedł do niej i objął ją w pasie.
- Mogę prosić o uwagę? – zaczęła Nancy.
Sprawiała wrażenie lekko zdenerwowanej.
- Hector i ja chcemy coś ogłosić. Jak wiecie, przyjaźnimy się od lat. Był dla mnie ogromnym wsparciem po śmierci Douglasa. Prawdę mówiąc, nie wyobrażam sobie przyszłości bez niego. Dlatego z dumą i radością mogę wam powiedzieć, że zgodził się zostać moim mężem.
W pokoju rozległ się szmer.
- Ty się jemu oświadczyłaś? – zapytała Kristin.
- Owszem. Hector jest zbyt dobrze wychowany, żeby wyjść z taką propozycją kilka miesięcy po śmierci waszego ojca. Ale śmierć Douglasa nauczyła mnie jednego: nie wolno pozwolić, aby to, co ważne, nam umknęło. Nie chcę tracić czasu na spełnianie oczekiwań innych ludzi.
Nancy obróciła się do Hectora. Promieniała miłością.
- Kocham go i poprosiłam, żeby się ze mną ożenił, a on się zgodził. Moje szczęście nie ma granic.
Wszyscy otoczyli narzeczonych i zaczęli im gratulować. Jedna Kristin stała z boku.
- Skarbie, nie cieszysz się? – Podszedłszy do córki, Nancy zmarszczyła czoło.
- Czy nie za szybko, mamo? Od śmierci taty nie minął rok. Nie mam nic przeciwko Hectorowi, ale to tempo…
- Skarbie, oboje zbliżamy się do sześćdziesiątki. Chcemy spędzić z sobą resztę życia. Nie na kocią łapę, ale jako mąż i żona. Chcesz stać na drodze do naszego szczęścia?
Kristin zawahała się. Nie, oczywiście, że nie.
Do kobiet dołączył Hector.
- Wszystko w porządku?
- Oczywiście – zapewniła go Nancy, posyłając córce ostrzegawcze spojrzenie. – Prawda, Kristin?
- Absolutnie! – Kristin przywołała na twarz uśmiech.
Sama nie rozumiała, o co jej chodzi. Może powodowała nią zazdrość? Bo każdy miał kogoś, tylko ona nie. Uniosła kieliszek.
- Gratulacje. Obyście zawsze byli szczęśliwi.
- Dziękuję, Kristin. – W oczach Hectora zalśniły łzy. – To wiele dla nas znaczy. Wiemy, jak blisko byłaś związana z ojcem i jak bardzo za nim tęsknisz. Douglas był moim najlepszym przyjacielem, ale kocham Nancy od lat i jestem zaszczycony, że mogę ją pojąć za żonę.
Kristin ogarnęło wzruszenie. Nie miała wątpliwości co do uczuć Hectora.
- A co z twoją pracą, Hectorze? Pozostaniesz naszym prawnikiem?
- Dobrze, że o to pytasz. – Uśmiechnął się. – Bo mamy jeszcze jedną wiadomość. Otóż postanowiłem przejść na wcześniejszą emeryturę; w związku z tym sprzedałem kancelarię swojemu wieloletniemu przyjacielowi. Żeby wszystko przebiegło gładko, przez najbliższe pół roku pozostanę w firmie w charakterze doradcy.
- Przyjacielowi? Któremu? Znamy go? – dociekała Kristin.
- Nie sądzę.
- Więc skąd możemy mieć pewność, że się sprawdzi? Że możemy mu ufać?
W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
- To on. Przekonasz się, że możecie – rzekł z uśmiechem Hector.
Kristin wypiła łyk wina. Ponieważ cały dzień nic nie jadła, poczuła nieprzyjemne pieczenie w żołądku. Nękały ją wątpliwości. A co, jeśli nowy prawnik nie będzie wystarczająco dobry?
Richmondowie wiele w ostatnim czasie przeszli: pojawienie się Logana trzydzieści cztery lata po porwaniu; śmierć ojca; odkrycie, że ojciec miał drugą rodzinę i drugi identyczny biznes na wschodnim wybrzeżu; no i afera ze szpiegostwem przemysłowym, w którym Isaac odegrał istotną rolę.
Jak w tej sytuacji mają zaufać obcemu człowiekowi?
- Skarbie, nie zadręczaj się. Przyjaciel Hectora cieszy się znakomitą opinią – szepnęła Nancy.
Kristin ponownie wypiła łyk. Drzwi do salonu otworzyły się. Martha zaanonsowała gościa.
- Pan Jones.
Keaton z Loganem wysunęli się naprzód, blokując Kristin widok.
- Dobry wieczór – odezwał się nowo przybyły. – Mam nadzieję, że się nie spóźniłem?
Niski głęboki głos wydał się Kristin dziwnie znajomy.
- Bynajmniej – zapewnił gościa Hector. – Kochani, przedstawiam wam Jacksona Jonesa.
Jackson Jones, mężczyzna, którego kiedyś kochała.
Mężczyzna, z którym straciła dziewictwo. Mężczyzna, który bez słowa od niej odszedł. Mężczyzna, którego przysięgła nienawidzić do końca życia.
Miał wrażenie, jakby ktoś go uderzył. Robiąc dobrą minę do złej gry, bo widok Kristin był niczym apokaliptyczny wybuch z przeszłości, Jackson powiódł wzrokiem po twarzach osób zebranych w salonie.
Po chwili podszedł do niego Hector.
- Jack, cieszę się, że zdołałeś przyjechać. – Uścisnął jego dłoń, po czym przedstawił mu piękną kobietę w średnim wieku. – To moja narzeczona, Nancy Richmond. Nancy, to Jackson Jones, o którym tyle ci opowiadałem.
- Miło mi panią poznać. – Gość skłonił się gospodyni.
Czuł na sobie spojrzenie Kristin. Nigdy w szczegółach nie opowiadała mu o swojej rodzinie. Z tego, co pamiętał, miała brata. Natomiast w skład rodziny, o której Hector mu mówił, wchodziło sześcioro dorosłych dzieci. Nazwisko „Richmond” nie należało do rzadko spotykanych, ale czy spośród wszystkich rodzin o tym nazwisku musiał trafić akurat do tej?
- A mnie pana, panie Jones – oznajmiła Nancy.
- Proszę mówić mi po imieniu: Jackson lub Jack.
- Doskonale. A zatem, Jacksonie, poznaj moje dzieci.
Najpierw przedstawiła go dwóm identycznym z wyglądu mężczyznom, którzy stali tuż za nią. Przyjrzał im się uważnie, wiedząc, iż w którymś momencie będzie musiał udowodnić, że ich odróżnia. Na szczęście Logan miał nad prawą brwią niedużą bliznę.
Następnie Nancy przedstawiła go partnerkom swoich synów, a na końcu… Kristin.
Serce zabiło mu mocniej. Przywołał w pamięci jej obraz. Zawsze miała cudownie aksamitną skórę. I zawsze pięknie pachniała. Wciągnął nosem powietrze i wolno je wypuścił. Mmm. Nie widzieli się od dnia, w którym ukończyli college. Od dnia, który zaczął się tak wspaniale, a skończył tak koszmarnie.
- Panno Richmond… miło panią widzieć. – Wyciągnął rękę.
- Czyżby? – syknęła Kristin.
Napięcie w jej twarzy świadczyło o tym, że jest równie zaskoczona jego widokiem, co on odkryciem, że właśnie ci Richmondowie są jego klientami.
Tyle się ostatnio działo: przyjął ofertę Hectora, kupił dom i przeniósł się z Kalifornii do Seattle, stopniowo poznawał pracowników…
Nie miał czasu przeczytać akt nowych klientów, a Hector ogólnie mówił o rodzinie Richmondów, nie wymieniając jej członków z imienia.
- Kristin! – zawołała Nancy. – Najmocniej pana… cię przepraszam, Jacksonie. Nie wiem, co w nią wstąpiło.
Gospodyni roześmiała się nerwowo, Kristin jednak nie zamierzała milczeć.
- Pan Jones i ja znamy się z college’u – wyjaśniła i znów wbiła w niego wzrok. – Nie wiedziałam, że przerzuciłeś się na prawo. No ale nigdy o niczym mnie nie informowałeś.
Ktoś postronny mógłby uznać, że się droczy, ale tak nie było. Nie wybaczyła mu, że bez słowa zniknął.
Nie dziwił się jej wściekłości. Postąpił haniebnie, ale miał ważne powody.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, Hector spytał go, czego się napije. Jackson poprosił o wodę; musiał zachować trzeźwość umysłu.
Kristin należało się słowo wyjaśnienia; lata temu powinien był ją przeprosić, ale po skandalu związanym ze śmiercią swoich rodziców łatwiej było mu porzucić dawne życie, niż się w nim babrać. Źle postąpił. Skrzywdził ją, a ona mu tego nie wybaczyła. Na jej miejscu też byłby zły. Ale ich rodziny tak bardzo się od siebie różniły. Czy Kristin potrafiłaby zrozumieć, co on przeżywa?
Przeszli do jadalni. Przy talerzach leżały karteczki. Jackson zauważył, że wyznaczono mu miejsce koło Kristin. Trudno, jakoś sobie poradzi. Gorzej gdyby siedział naprzeciwko niej; wtedy przez cały posiłek musiałby patrzeć w jej zimne szare oczy. Oczy, które kiedyś, gdy się kochali, płonęły pożądaniem, a w których, gdy omawiali wykłady, widać było zapał i inteligencję.
Oboje studiowali ekonomię, Kristin dodatkowo zarządzanie, a on psychologię. Powodowała nim chęć uniezależnienia się od rodziny oraz próba zrozumienia dysfunkcyjnego charakteru małżeństwa rodziców.
Kristin niewiele mówiła o rodzinie, ale wiedział, że Richmondów łączy bliska więź.
Zatopiony w myślach, wysunął dla Kristin krzesło.
- Nie potrzebuję pomocy – warknęła, siadając.
Nancy ponownie wysłała jej karcące spojrzenie.
Kristin wzruszyła ramionami i ignorując Jacksona, obróciła się do Logana, który siedział po jej drugiej stronie.
- Jackson, w czym się dotąd specjalizowałeś? – spytała Nancy podczas pierwszego dania.
Uśmiechnął się do gospodyni.
- Po studiach pracowałem w Kalifornii przy obsłudze prawnej sporów cywilnych. Kilka miesięcy temu, po rocznej przerwie, rozszerzyłem działalność. Kiedy Hector złożył mi propozycję, nie mogłem mu odmówić.
- Roczna przerwa? To luksus – stwierdziła ironicznym tonem Kristin.
- Była konieczna.
Mógłby podać powody, ale nie lubił rozmawiać o swoim prywatnym życiu. Zwłaszcza nie miał ochoty opowiadać o ostatnich miesiącach życia swojej zmarłej żony, o żałobie i trudnym powrocie do codziennych obowiązków.
Ważne, że Hector znał prawdę. Hector, który studiował razem z Annie i latami się z nią przyjaźnił. Tak, on, Jackson, poślubił kobietę, która mogłaby być jego matką. Nie zamierzał się z tego tłumaczyć. Strata żony nadal go bolała, ale to w żaden sposób nie wpływało na jego zdolności zawodowe.
Ciszę, która zapadła przy stole, przerwał Hector.
- Jack był pierwszą osobą, o której pomyślałem, kiedy uznałem, że chcę przejść na emeryturę. Od dawna się przyjaźnimy. Darzę go szacunkiem i zaufaniem. Będziecie w doskonałych rękach.
- Nie wątpię w jego kompetencje, ale na zaufanie trzeba zasłużyć – oznajmiła chłodno Kristin.
- A ja uważam, że należy ludziom wierzyć, dopóki nas nie zawiodą – wtrącił Logan. – Hector nie poleciłby nam byle kogo. Jackson, dzięki, że zgodziłeś się reprezentować naszą rodzinę. Jak widzisz, jesteśmy bandą dziwaków.
- Mów za siebie! – zawołał Keaton. – A tak serio, to Logan ma rację. Skoro Hector rezygnuje z pracy, to cieszę się, że zostawia nas, jak sam mówi, w doskonałych rękach.
Jackson skinął w podziękowaniu głową i odetchnął z ulgą, kiedy rozmowa zeszła na inne tematy.
Z zainteresowaniem obserwował Richmondów. Bliźniacy Logan i Keaton, choć identyczni z wyglądu, różnili się charakterami. Wychowywali się w dwóch różnych środowiskach. Logan, który został porwany w niemowlęctwie, mniej więcej rok temu odkrył swoje prawdziwe pochodzenie. Ciekawe, czy czuł się w rodzinie autsajderem.
Jackson dobrze wiedział, co to znaczy.
Jako jedyne dziecko rodziców, którzy na zmianę kochali się i kłócili, od najmłodszych lat zdawał sobie sprawę, że jest dodatkiem do ich życia. Dlatego był samotnikiem, z trudem się zaprzyjaźniał.
Mimo jednak postanowienia, że z nikim się na studiach nie zwiąże, nie potrafił oprzeć się żywiołowości, inteligencji oraz urodzie Kristin. Zaprosił ją na randkę, potem na drugą i kolejne. Chociaż Douglas Richmond zabronił córce umawiać się z chłopakami, dopóki nie skończy nauki, wkrótce zamieszkali razem.
Jackson zawsze się zastanawiał, jaki jest Douglas i jak można oczekiwać, że dorosła dziewczyna skupi się wyłącznie na książkach. Od pierwszej chwili zaiskrzyło między nimi. I iskrzyło codziennie aż do dnia, kiedy jego świat runął, a on zostawił ją bez słowa...