Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Nowa gospodyni lorda Hendersona
Zajrzyj do książki

Nowa gospodyni lorda Hendersona

ImprintHarlequin
Liczba stron272
ISBN978-83-8342-594-8
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383425948
Tytuł oryginalnyThe Hosekeeper's Forbidden Earl
TłumaczKarol Hajok
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-04-11
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Nowa gospodyni lorda Hendersona" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ROMANS HISTORYCZNY.
Lord George Henderson pragnie osiąść we Włoszech, dlatego zamierza sprzedać wszystkie angielskie posiadłości. W rezydencji, której od dwóch lat nie odwiedzał, poznaje nową gospodynię. Młodziutka Kate od razu wzbudza jego zainteresowanie. Jest urodziwa, zachowuje się jak panna z dobrego domu, ale na wszystkie pytania udziela zdawkowych odpowiedzi. George podejrzewa, że dziewczyna przed kimś się ukrywa. Chciałby poznać jej historię, tymczasem to on zdradza jej coraz więcej bolesnych sekretów. Nawet nie zauważył, kiedy Kate zdobyła jego zaufanie, a także serce. Teraz musi ją przekonać, że lepiej wywołać skandal, niż zrezygnować z tak cennego daru jak miłość.

 

Fragment książki

 

Kate westchnęła, rozsiadła się w wygodnym fotelu w pokoju gospodyni i odetchnęła z ulgą, rozkoszując się spokojem panującym w domu. Było późno, trochę po jedenastej wieczorem, i poza nią w posiadłości nie było nikogo. Mimo to nie panowała tu kompletna cisza. Stary dom skrzypiał i jęczał przy najmniejszym powiewie wiatru, a w holu tykał stary zegar. Wszystkie te odgłosy wydawały się jednak znajome i przyjazne. Kate rozkoszowała się przewidywalnością dni w Crosthwaite House. Pracowała tu dopiero od sześciu miesięcy i każdy dzień wyglądał identycznie. Kiedyś uznałaby to za nudne, ale w ciągu ostatnich miesięcy nuda była dokładnie tym, czego potrzebowała, aby wyleczyć złamane serce oraz zacząć się zastanawiać, co jest dla niej ważne.
Sięgnęła do stolika obok, chwyciła kubek gorącej czekolady i upiła łyk. To była jej słodka chwila przyjemności, na którą czekała z niecierpliwością cały dzień i której oddawała się po siódmej wieczorem, gdy dwie młode pokojówki z wioski już się z nią pożegnały, zostawiając ją samą. Niekiedy pijała czekoladę w wielkiej bibliotece na piętrze, ale zazwyczaj zamykała się w swoim pokoju i delektowała słodkim napojem tuż przed snem.
Pokój był skromny, ale wygodny. Kiedy poprzednia gospodyni po trzydziestu latach odeszła ze służby, pozwoliła Kate wykorzystać meble z całego domu i urządzić pokój po swojemu. Dlatego teraz znajdował się tu między innymi bujany fotel przyniesiony z pokoju na ostatnim piętrze, komplet pościeli z pokoju, który kiedyś chyba zamieszkiwała guwernantka, i podnóżek ze stosu mebli przechowywanych w piwnicy. Sypialnia w niczym nie przypominała dawnego domu Kate. Była funkcjonalna i przytulna, dlatego Kate traktowała ją jak schronienie przed resztą świata.
Wstała i przeszła długim korytarzem do kuchni, zabierając ze sobą świecę. Zostawiła pustą filiżankę obok zlewu, zamierzając umyć naczynia rano, zanim przyjdą pokojówki.
Po powrocie do pokoju zamknęła za sobą drzwi i położyła się do łóżka. W tutejszym powietrzu było coś, co sprawiało, że bardzo dobrze sypiała, zwłaszcza jeśli po kolacji szła na długi spacer nad jezioro. Zamykały jej się oczy. Zdmuchnęła świecę i poczuła, jak ogarnia ją sen.

Kiedy George szedł do posiadłości, dookoła panowała całkowita ciemność. Mimo to bez trudu odnalazł drogę. W dzieciństwie wiele podróżował pomiędzy różnymi ziemiami należącymi do ojca, a ze wszystkich posiadłości najbardziej polubił właśnie Crosthwaite House. Przez chwilę pozwolił, by jego umysł wypełniły szczęśliwe wspomnienia. Wiedział jednak, że wkrótce miejsce miłych myśli zajmą te mroczniejsze.
Nie było go tu od dwóch lat, dlatego też zaskoczyło go, jak dobrze był utrzymany zarówno teren, jak i budynek. Kiedy wyjeżdżał do Włoch, zostawił posiadłość pod opieką wiekowej gospodyni, pani Lemington, oraz jej męża. Oboje mieli już ponad osiemdziesiąt lat i George czuł się winny, że pozostawił ich samych na tak długo, nie dając im żadnych wskazówek. Miał co prawda zarządcę, który zajmował się niektórymi z jego większych posiadłości na południu, ale Crosthwaite House znajdowało się daleko od Londynu i wątpił, aby zarządca poświęcał temu miejscu wiele uwagi.
Był zmęczony długą jazdą i chciał już znaleźć się w ciepłym łóżku. Wszedł do stajni i zajął się przygotowywaniem konia na noc. W ciągu kwadransa Odyseusz miał lśniącą sierść i zapewnioną porcję świeżego siana. George zerknął na dom i sprawdził na zegarku godzinę. Było już po północy, a przez cały czas, odkąd przyjechał, nie usłyszał żadnych oznak czyjejkolwiek obecności. Państwo Lemington mieszkali w niewielkim pomieszczeniu obok kuchni, a George wątpił, by w domu przebywał ktoś jeszcze, zwłaszcza że gospodyni postanowiła zatrudnić pokojówki i ogrodnika z wioski, co oznaczało, że służba nie zostawała w posiadłości na noc. To obniżyło koszty prowadzenia domu i dało mu więcej środków finansowych na czas podróży. Większość pokoi została zamknięta na klucz, a meble okryto pokrowcami, by się nie kurzyły do momentu jego powrotu.
Choć George czuł się winny, że niepokoi starszą parę o tak późnej porze, udał się do drzwi frontowych i głośno zastukał mosiężną kołatką. Słyszał, jak dźwięk odbija się echem po pustym domu, i cierpliwie czekał. Minęła minuta, a po niej kolejna. Zastanawiał się, ile czasu może zająć Lemingtonom wstanie z łóżka i wyjście na korytarz. Gdy minęło kilka minut, ponownie sięgnął do kołatki, zaczynał jednak brać pod uwagę, że nie uda mu się obudzić starszej pary. Planował przybyć do wioski Thornthwaite znacznie wcześniej, w porze kolacji, ale przez nagły przypływ wspomnień zatrzymał się w tawernie, by wypić coś mocniejszego i uspokoić skołatane nerwy. Przez kilka godzin odkładał to, co nieuniknione, i dopiero gdy wyszedł na zimną noc, zdał sobie sprawę, jak późno się zrobiło.
Cicho zaklął, cofnął się o krok i rozejrzał. Dostrzegł, że jedno z okien piwnicznych było uchylone. Z tego, co pamiętał, znajdowało się w kuchni, tuż nad zlewem. Jeśli przez nie wejdzie, pewnie cały się ubrudzi, ale przynajmniej znajdzie się w środku.
Rezygnując z dalszych prób obudzenia Lemingtonów, podszedł do okna i spróbował je podważyć. Po minucie udało mu się je otworzyć na tyle, by móc wślizgnąć się do środka. Nie był to najbardziej wytworny sposób wchodzenia do domu, więc George był rad, że nikt go nie obserwuje. Po kilku minutach stał już dumnie na podłodze w kuchni, całkiem zadowolony z tego osiągnięcia.

Kate obudziła się raptownie i od razu poczuła, że coś jest nie tak. Przez chwilę leżała całkowicie nieruchomo i uważnie nasłuchiwała. Jej ciało było napięte, a każdy mięsień gotowy do reakcji. Kiedy usłyszała raban dochodzący z kuchni, zerwała się z łóżka. Serce waliło jej jak młot. Pożałowała, że nie poprosiła dzisiaj jednego z chłopaków z wioski, by przyszedł naprawić okno w kuchni. Już od jakiegoś czasu ciężko chodziło, a teraz w ogóle się nie zamykało. Napisała w tej sprawie do młodego mężczyzny, który w razie potrzeby przychodził do Crosthwaite House i zajmował się drobnymi naprawami, ale odpisał, że pojawi się dopiero za kilka dni. Teraz żałowała, że nie nalegała na wcześniejszy termin.
Najbliżsi sąsiedzi byli prawie dwie mile stąd. Nowy dozorca mieszkał co prawda wraz z żoną w domku przy bramie na końcu podjazdu, ale Kate wiedziała, że wyjechał na tydzień, by odwiedzić córkę i jej nowo narodzone dziecko. Kate stanęła w miejscu i rozważała wszystkie opcje. Mogła po cichu zamknąć drzwi na klucz i poczekać, aż ten ktoś odejdzie. Mogła też stawić mu czoła, mając nadzieję, że dzięki ciemności uda jej się oszukać intruza i nastraszyć. Może nie zorientuje się, że ma do czynienia z młodą i drobną kobietą.
Wolałaby się ukryć, ale wiedziała, że jeśli pozwoli intruzowi pałętać się po domu, to zanim nadejdzie ranek, znikną dzieła sztuki i meble warte tysiące funtów. Zanim zdążyła się dwa razy zastanowić, wymknęła się z sypialni i cicho zakradła korytarzem do kuchni. Kamienna podłoga była lodowata. W dodatku Kate z każdym kolejnym krokiem czuła, jak przeszywa ją coraz większy strach.
Okna kuchenne znajdowały się wysoko, tuż pod sufitem, dzięki czemu było tu odrobinę jaśniej niż w pozostałej części domu. Kate wyjrzała zza drzwi i dostrzegła postać wstającą z ziemi. Musiał dopiero co wejść do środka przez okno.
W tej chwili mężczyzna był odwrócony do niej plecami, więc jej nie zauważył. Wiedziała, że jej jedyną przewagą jest element zaskoczenia. Intruz był wysoki i miał szerokie barki, toteż na pewno bez trudu by ją pokonał.
Powoli weszła do kuchni, skupiając się na ciężkich miedzianych patelniach, które wisiały nad paleniskiem. Niektóre ledwie była w stanie unieść, ale nawet te mniejsze stanowiły świetną broń. Kate cicho ściągnęła z haka średniej wielkości patelnię i poczuła przypływ ulgi. Teraz przynajmniej była uzbrojona.
Intruz musiał wyczuć za sobą jakiś ruch, bo właśnie w tym momencie zaczął się odwracać. Kate, wiedząc, że to jej jedyna szansa, bez wahania zamachnęła się patelnią prosto w głowę mężczyzny. Brzęknięcie metalu rozniosło się po całej kuchni. Ku przerażeniu Kate nieznajomy zachwiał się i runął prosto w jej stronę.
Pewna, że go zabiła, Kate upuściła patelnię, przykucnęła obok mężczyzny i ostrożnie położyła dłoń na jego klatce piersiowej. Ulga, którą poczuła w pierwszej chwili, widząc, że jej dłoń unosi się i opada, zniknęła, kiedy palce mężczyzny otoczyły jej nadgarstek. Szybko przewrócił ją na plecy i przycisnął do ziemi, na co Kate krzyknęła, ogarnięta panicznym strachem. Rozluźnił nieco uścisk, ale dalej przytrzymywał ją na ziemi. Kate zaczęła się szamotać. Nie zamierzała poddać się temu łajdakowi bez walki.
– Na litość boską – powiedział mężczyzna głębokim, poważnym głosem. – Nie zamierzam cię skrzywdzić.
Kate znieruchomiała, korzystając z okazji, by lepiej się przyjrzeć napastnikowi.
Kiedy dostrzegła zarys jego twarzy, poczuła, że robi jej się zimno. Ten człowiek wyglądał znajomo… a nawet bardzo znajomo. Prawdopodobnie dlatego, że codziennie spędzała dziesięć minut, polerując ramę jego portretu wiszącego w holu.
– Lord Henderson – wydyszała.
Nadal siedział na niej okrakiem, przyciskając się do niej w sposób, który mógłby uchodzić za intymny, gdyby nie fakt, że Kate dopiero co uderzyła go w głowę ciężką miedzianą patelnią.
– Nazywam się Kate – wyjąkała, próbując uspokoić bicie serca. – Kate Winters.
– Miło mi panią poznać, panno Winters. Co pani, do cholery, robi w moim domu?
Zebrała się w sobie i rzuciła znaczące spojrzenie na jego nogi, którymi dalej przytrzymywał ją na podłodze.
– Proszę pozwolić mi wstać, a z przyjemnością panu odpowiem.
Miał na tyle przyzwoitości, by szybko się zreflektować, zejść z niej i pomóc jej wstać. Zauważyła też, że wziął patelnię, którą go uderzyła i odłożył na duży drewniany stół poza jej zasięgiem.
– Nie zamierzam ponownie pana uderzyć – wymamrotała.
– Wolałbym nie ryzykować.
Kate spróbowała wziąć się w garść. Zaczynało do niej docierać, że przez ten incydent prawdopodobnie straci pracę. Na myśl o tym, że będzie musiała opuścić Crosthwaite House, serce jej się krajało. Nie była jeszcze gotowa odejść z tej bezpiecznej przystani.
– Kate Winters – powiedziała rzeczowym tonem w nadziei, że jeśli jeszcze raz się przedstawi, lord Henderson zapomni o wydarzeniach z ostatnich kilku minut.
Zauważyła, że uniósł kąciki ust. Całe szczęście, że miał przynajmniej odrobinę poczucia humoru.
– Jestem pana gospodynią.
– Nie, nie jest pani – odparł, marszcząc brwi.
Kate zamrugała.
– Jest pan lordem Hendersonem?
– Jestem.
– I to pana dom?
– Tak jest.
– W takim razie jestem pana gospodynią.
– Moja gospodyni ma zdecydowanie więcej zmarszczek i bardziej się garbi. Może i nie było mnie parę lat, ale wiem, że wygląda inaczej niż pani.
– Ach – powiedziała Kate, przestępując z nogi na nogę. – Wydaje mi się, że nie dotarł do pana list.
– Jaki list?
– Pan Lemington zmarł osiem miesięcy temu – powiedziała cicho. Może i obu mężczyzn dzieliła przepaść pod względem statusu społecznego, ale pani Lemington powiedziała Kate, że hrabia darzył pana Lemingtona sympatią. Rzeczywiście, kiedy Kate podzieliła się z hrabią smutną wiadomością, dostrzegła w jego oczach smutek. – Miesiąc później pani Lemington zachorowała i zrozumiała, że nie jest w stanie dalej pełnić swoich obowiązków. Zamieściła ogłoszenie, że szuka następczyni. Zgłosiłam się. Przez miesiąc pracowałyśmy razem, a potem przejęłam jej obowiązki.
– Czy pani Lemington czuje się już lepiej?
– Ostatnio jej stan się pogorszył i teraz jest bardzo słaba. Lekarz twierdzi, że to serce.
– Czy jest tutaj?
Kate pokręciła głową.
– Przeprowadziła się do Keswick, do córki.
– A pani została moją gospodynią?
– Tak.
Lord Henderson przysiadł na jednym z kuchennym stołków i zmarszczył brwi.
– Przepraszam, że uderzyłam pana w głowę i wzięłam za złodzieja.
Hrabia przyglądał się jej przez chwilę, po czym lekceważąco machnął ręką.
– Zrozumiałe – rzekł.
To wcale nie zabrzmiało, jakby cokolwiek rozumiał. Brzmiał raczej jak wilk, który warczy na mniejsze zwierzę, by trzymało się z daleka.
– Dlaczego nie zapukał pan do drzwi?
Zadawszy to pytanie, uświadomiła sobie, że gospodyni nie powinna dopytywać o takie rzeczy. Zaklęła w duchu. Jednym z powodów, dla których tak bardzo zależało jej na tej pracy, był brak konieczności rozmawiania z państwem i ich gośćmi. Nie bała się ciężkiej pracy, ale trudno byłoby ukrywać prawdziwą tożsamość przez tak długi czas.
– Pukałem – odpowiedział lord Henderson. – Wygląda na to, że ma pani bardzo twardy sen, panno Winters.
– To prawda.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Kate zastanawiała się, jaki wpływ na jej spokojne życie będzie miał powrót hrabiego.
– Musi pan być zmęczony – powiedziała, przypominając sobie, co należy do jej obowiązków w tym domu. – Przygotuję pańską sypialnię. Będzie gotowa za kilka minut.
– Dobrze. Potrzebuję odpoczynku, bo w ciągu najbliższych kilku dni będę musiał załatwić wiele spraw.
– Ach tak? – Kate starała się brzmieć nonszalancko, bo miała nadzieję, że dzięki temu otrzyma jakąś wskazówkę co do planów hrabiego. Przeczuwała, że jego powrót nie zwiastuje nic dobrego. – Czy planuje pan zostać na długo, milordzie?
– Nie – odwarknął, jakby ten pomysł wydał mu się wstrętny. – Na trzy dni, może cztery.
Ta informacja nie rozwiała obaw Kate. Zanosiło się na to, że spokojne życie w Crosthwaite House dobiegło końca. Hrabia zachowywał się tak, jakby wcale nie chciał tu być. Musiał istnieć powód, dla którego wrócił, powód, który oznaczałby zmianę również dla Kate. Odpędziła od siebie wspomnienie tego, jak zagubiona się czuła, zanim znalazła tę pracę i doświadczyła życzliwości poprzedniej gospodyni. Postanowiła stać się inną kobietą, bardziej pewną siebie, praktyczną i gotową do zmierzenia się z zimnym, okrutnym światem.
– Wróciłem po akt własności Crosthwaite House. Kiedy go znajdę, natychmiast wyjadę.
Kate odwróciła wzrok, próbując ukryć, jak bardzo załamała ją ta informacja. Crosthwaite House nie należał do niej i miała tu mieszkać tylko tymczasowo, zanim znajdzie coś własnego. Jednak w ciągu ostatnich sześciu miesięcy stał się azylem, z którym nie chciała się rozstawać.
– Przygotuję pańską sypialnię – powiedziała, usiłując ukryć, że zbiera jej się na płacz.
Szybko wyszła z pokoju i ruszyła po schodach, żeby upewnić się, czy największa sypialnia jest gotowa na przyjęcie gościa. Zastanawiała się, dlaczego lord Henderson tak bardzo chce zrezygnować z tego domu i czy jest szansa, że zmieni zdanie.

***

Przez ostatnie lata George spał w setkach różnych miejsc na całym świecie, ale żadne z nich nie mogło się równać z jego łóżkiem w Crosthwaite House. Mimo że od jego ostatniej wizyty minęły dwa lata, wszystko w tutejszej sypialni wydawało się znajome.
Przeciągnął się, po czym ostrożnie pomacał tył głowy. Skóra była napięta i wrażliwa, ale George miewał już w młodości gorsze kontuzje podczas wyścigów. Wrócił myślami do wydarzeń minionej nocy i pokręcił głową, gdy przypomniała mu się jego nowa gospodyni. Ta drobna wojowniczka była gotowa bronić swojego zamku uzbrojona jedynie w patelnię. Warto było znosić ból głowy, by zobaczyć jej przerażony wyraz twarzy, kiedy się zorientowała, że uderzyła pana domu.
George podniósł się z łóżka. Dobiegł go jakiś cudowny zapach, który sprawił, że miał ochotę pobiec w poszukiwaniu jego źródła. Niedługo potem rozległo się ciche pukanie do drzwi. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, drzwi się otworzyły, a do sypialni wślizgnęła się panna Winters.
– Wspaniale, że już pan się obudził – powiedziała z promiennym uśmiechem.
George zamrugał, nie wiedząc, co się dzieje. Panna Winters podeszła do niego z pewnością siebie znacznie starszej kobiety i zaczęła zbierać ubrania, które rozrzucił po pokoju minionej nocy. Zazwyczaj nie był takim bałaganiarzem, ale długa podróż i wszystkie perypetie związane z przyjazdem sprawiły, że rzucił koszulę i spodnie na oparcie krzesła, a buty zostawił gdzieś przy kominku.
– Mamy dziś piękny poranek, milordzie. Wschód słońca był niezwykle urzekający – mówiła dalej, cała w uśmiechach. Gdy skończyła sprzątać, podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. Zdawała się nie przejmować faktem, że leżał pod pościelą bez ubrań. Był przyzwyczajony do wywierania większego wrażenia na płci przeciwnej.
– Dobry Boże, kobieto. Dlaczego jesteś taka wesoła tak wcześnie rano?
– Przygotowałam śniadanie. Uznałam, że będzie pan głodny po wczorajszej podróży. Podać do łóżka czy do jadalni?
Zamrugał. Jego nowa, drobna gospodyni stała przed nim, uprzejmie się uśmiechając i przyglądała mu się tak, jakby nie miała nic lepszego do roboty.
– Jadalnia będzie odpowiednia – odparł.
– Wspaniale. – Uśmiechnęła się raz jeszcze, odwróciła i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Przez chwilę George się nie ruszał, ale po chwili westchnął i wstał z łóżka. Kusiło go, by się położyć i zasnąć. Wiedział jednak, że im szybciej odszuka akt własności domu, tym szybciej będzie mógł opuścić Anglię na zawsze i już nigdy więcej nie myśleć o przeszłości. Nie chciał spędzać czasu w domu, który kiedyś był tak istotną częścią jego życia, a w tej chwili jedynie skorupą wypełnioną bolesnymi wspomnieniami.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel