Oświadczyny po szkocku
Przedstawiamy "Oświadczyny po szkocku" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ROMANS HISTORYCZNY.
Hamilton zakłada się z bratem, że ożeni się jako pierwszy. Niestety jego wybranka traktuje go jak brata. Zdesperowany, prosi o pomoc Beileag, którą zna od dziecka. Liczy na kilka rad, jednak im więcej czasu z nią spędza, tym bardziej jest zafascynowany jej niezwykłą osobowością. To ją pojąłby chętnie za żonę, ale Beileag słyszała o zakładzie. Choć kocha Hamiltona, rozsądek każe jej wątpić w szczerość jego uczuć. Boi się podążyć ścieżką, którą wskazuje jej serce, na szczęście ukochany wie, jak sprawić, by śmiało przyjęła najcenniejszy dar losu – prawdziwą miłość…
Fragment książki
– Co tu robisz w taki piękny dzień, Murdag?
Hamilton z klanu Grahamów opierał się o ścianę stodoły.
Nie należał do tych, którzy odpoczywają w środku dnia. W ogóle nie lubił bezczynności. Był bardziej żywiołowy niż Camron, jego bliźniaczy brat. Niektórzy podziwialiby tę cechę, wielu stwierdziłoby raczej, że nie potrafi usiedzieć na miejscu.
Na pewno był bardziej niespokojny od marca zeszłego roku, kiedy angielski król Edward najechał Szkocję, by obalić króla Johna Balliola. W bitwie pod Dunbar klan Grahamów stracił lairda, a Seoc, najbliższy przyjaciel Hamiltona, został poważnie ranny. Szkoci musieli uciekać do Ettrick’s Forest, gdzie spędzili wiele nieprzespanych nocy na patrolach, szukając sojuszników wśród sprzymierzonych klanów.
Po niedawnym powrocie do rodzinnej wioski Hamilton nie czuł się tu jak w domu. Przejął obowiązki łowcy klanowego, jednak po Ettrick nie kochał już lasów jak kiedyś.
W tej chwili stał i patrzył, jak Murdag z klanu Grahamów, jego wieloletnia przyjaciółka, przesuwa dłońmi po brzuchu konia.
– A jak ci się wydaje, co robię? – zapytała.
– Kręcisz się koło koni – odpowiedział. – Jak zwykle.
– Czyszczę klaczy wymiona.
Nie tego się spodziewał, ale nie spodziewał się też, że mimo jego zabiegów Murdag będzie go traktować jak uciążliwego brata.
Tak naprawdę flirtował z nią z bardzo określonego powodu. Zamierzał wygrać zakład, który zawarł z bratem, że ożeni się jako pierwszy, i to jeszcze przed końcem lata. Niestety chyba nie będzie tak łatwo, jak mu się wydawało.
– Widzę, że odgina łeb i podnosi nogę – powiedział.
– Bo jest zadowolona.
Hamilton przez całe życie zajmował się końmi, ale Murdag wiedziała o nich o wiele więcej. Były jej pasją.
– Potrzebują tego bardziej, niż ci się wydaje – mruknęła Murdag.
– Mówisz do mnie? – zapytał.
– A z kim niby rozmawiam? Klacze potrzebują czyszczenia wymion częściej, niż myślisz. Zwłaszcza te, które tarzają się w błocie. Czegoś ode mnie chcesz?
Ciebie... Tak by odpowiedział, gdyby flirtował z poznaną w karczmie kobietą. Jednak to nie podziałałoby na Murdag, z którą przyjaźnił się przez całe życie.
Poza tym cztery dni temu wszystko się zmieniło. Gdy wraz z innymi zwiadowcami wrócił do klanu, odbyła się uczta powitalna. Były ogniska, piwo i miód, alkohol lał się strumieniami, aż wreszcie Murdag wspięła się na głaz i ogłosiła, że wypije więcej niż ktokolwiek inny.
Hamilton lubił wyzwania. Lubił też figlarny charakter zawsze skłonnej do żartów Murdag, bo on był taki sam. No i przepięknie wyglądała w blasku ognia.
Zdziwiło go, jak bardzo jej pragnie, i od razu powiedział o tym Camronowi. Brat siedział obok z ponurym wyrazem twarzy, bo dla niego sześć miesięcy poza domem nie oznaczało wolności, tylko rozłąkę z kobietą, w której od lat się kochał. Niestety Anna była od nich starsza i nigdy nie patrzyła na Camrona jak na mężczyznę. W dodatku trzy lata wcześniej zakochała się w pewnym zdradzieckim kłamcy, który złamał jej serce, i teraz konsekwentnie unikała mężczyzn.
I właśnie w takiej chwili Hamilton wpadł na pomysł, który był jednocześnie sprytny i wspaniały. On i jego brat uwielbiali się zakładać, jako bliźniacy byli wręcz zobowiązani do bezustannej rywalizacji. Nieważne, ile mieli lat i z czym się mierzyli, jeśli jeden rzucał wyzwanie, drugi łapał przynętę.
Pomyślał więc, by założyć się z bratem o to, który z nich jako pierwszy zdoła ożenić się przed końcem lata. Gdyby Cameron przyjął zakład, byłby zmuszony wreszcie wyznać Annie swe prawdziwe uczucia.
Wcześniej Camron szukał wymówek, powoływał się na dzielącą go z Anną różnicę wieku, potem na jej zauroczenie innym mężczyzną. Teraz, zaledwie dzień po zawarciu zakładu, pojechał z Anną do klanu Colquhounów, gdzie zamierzała odwiedzić ciężarną kuzynkę. Do tej pory jeszcze nie wrócili.
Hamilton nie zdziwiłby się, gdyby zaraz po powrocie ogłosili zaręczyny. Oczywiście on tymczasem będzie się zalecał do Murdag, siostry Anny i... jego przyszłej żony.
I on, i Murdag lubili żartować. Oboje byli żywiołowi, nie znosili nudy. Dlaczego do tej pory tego nie dostrzegał? Poza Murdag tym była siostrą Anny, gdyby się z nią ożenił, pozostałby blisko brata. Może nawet przestałby wracać myślami do bitwy pod Dunbar.
Potrzebował tego.
Murdag była dla niego idealna. Nie miał wątpliwości, że Anna zakocha się w Camronie. Teraz on musiał sprawić, by Murdag zakochała się w nim.
Uniosła na niego wzrok znad końskiego grzbietu.
– Hamilton?
Otrząsnął się i zamrugał.
– Tak?
– Bardzo się zamyśliłeś. Potrzebujesz czegoś czy po prostu stoisz i się gapisz?
– Denerwuje cię to?
– O co ci chodzi?
Hamilton odepchnął się od ściany.
– Jeszcze nie wiem...
– Lubię dreszczyk emocji, ale nie rób nic przy tej klaczy. Jest bardzo płochliwa.
– Dlaczego uważasz, że chcę cię nastraszyć?
Zamierzał ją uwieść. Tylko dlaczego to było takie trudne? Przecież była ładna i z nikim się nie spotykała.
Może to przez otoczenie? Trudno flirtować z dziewczyną w stajni, pośród koni i gnoju.
– Skończyłaś już? Chcesz pójść na spacer?
Murdag rzuciła brudną szmatę na stos innych i podeszła do wiadra, by opłukać ręce.
– Dokąd?
– Może na ryby?
– Chcesz iść na ryby? Dopiero co przeszła burza i wszystko będzie mokre. Inni tam poszli?
Camron wyjechał z Anną, a jeśli chodziło o Seoca i Beileag, to Hamilton nie miał pojęcia, gdzie się podziewają.
– Zapewne.
Machnęła w stronę drzwi.
– W takim razie ty wyjdź pierwszy.
Powinien ją potraktować jak damę i przepuścić, prawda?
– Ty pierwsza.
Uśmiechnęła się i energicznie pokręciła głową.
– Żeby nabrać się na sztuczkę z wiadrem?
– O czym ty mówisz?
– To jeden z twoich najstarszych dowcipów. To dlatego cały czas tu stoisz? Czekasz, aż wiadro z wodą spadnie mi na głowę? Kiedy dasz sobie spokój z takimi żartami?
Szturchnęła go w plecy i wypchnęła przez próg. Ledwo znalazł się na zewnątrz, odskoczył. Murdag potknęła się, a on natychmiast złapał ją, by nie upadła.
Przez chwilę trzymał ją w ramionach. Podobało mu się jej szczupłe ciało i siła, z jaką trzymała go za ramię. Jednak coś było nie tak. Czy nie powinien czuć czegoś więcej?
– Może kiedyś dam sobie spokój – powiedział.
– Kiedyś? – Odsunęła się od niego.
– Jeśli poznam odpowiednią kobietę – odparł zalotnie.
To była wyraźna deklaracja.
Jednak Murdag spojrzała na niego, jakby wyrosła mu druga głowa i roześmiała się głośno.
– Ty się nigdy nie zmienisz! – Klepnęła się energicznie w uda, biorąc jego słowa za żart. – Widzę Seoca. A twierdziłeś, że będzie nad wodą.
Poszła w kierunku ich przyjaciela, a Hamilton jej nie zatrzymał. Skoro nie zwracała uwagi na jego deklaracje, on też mógł ją ignorować. W końcu miał trochę czasu, by wygrać zakład.
Wyprostował się i ruszył do przyjaciół.
Kątem oka zauważył Beileag. Szła jak zwykle przygarbiona i zamyślona. Czy stała tam przez cały czas, odkąd on i Murdag wyszli ze stodoły? Czy usłyszała, jak bezskutecznie uwodził jej przyjaciółkę?
Nic nie powiedziała, gdy ich zobaczyła, ale w ogóle rzadko się odzywała. Tylko czasami widział z daleka, jak rozmawia z Anną albo Murdag.
– Idziemy na ryby – powiedział Hamilton. – Chcesz się przyłączyć?
Złożyła ręce na piersiach.
– Dlaczego?
– Lubię łowić ryby.
– Przecież wolisz polować – zaprotestowała.
Skąd to wiedziała?
– Dzisiaj jest dobry dzień na łowienie ryb.
Murdag podeszła do Seoca, by zamienić z nim kilka słów. Czy przypadkiem nie stali trochę za blisko siebie? Przyjaźnili się od dziecka, ale Seoc do tej pory nie zwracał na nią większej uwagi. Czyżby teraz również się nią zainteresował?
Hamilton musiał jak najszybciej powiedzieć Murdag o swoich zamiarach. Byłoby to łatwiejsze, gdyby ta dziewczyna zaczęła go inaczej traktować. Jednak jeśli ktoś w ogóle wpadł jej w oko, to prawdopodobnie Seoc. Cała promieniała na jego widok.
Poczuł na sobie uważne spojrzenie Beileag, więc odwrócił głowę w jej stronę.
– Czy nie jest już trochę za późno na wędkowanie? – spytała.
Może i tak, ale na rybach mógłby spędzić trochę czasu z Murdag.
– Chcesz pójść?
Spojrzała w stronę lasu i zacisnęła dłonie w pięści.
– Dlaczego nie?
Przydałaby mu się jej pomoc, ale nie chciał jej do niczego zmuszać.
– Jest późno, więc pewnie nie złowimy za wiele. Zrozumiem, jeśli wolałabyś robić coś innego. – Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, a on wskazał na las. – Jeśli jest jakieś inne miejsce, do którego wolałabyś pójść…
Znów złożyła ręce na piersiach i szerzej otworzyła oczy. Były to naprawdę ładne oczy, orzechowe, ze złotymi plamkami.
W tej chwili miała czujny, nieufny wyraz twarzy.
– Po co miałabym iść do lasu? – zapytała. – Co tam może być ciekawego?
– Nic, ale może wolisz samotność od naszego towarzystwa?
Spojrzała na Seoca i Murdag, którzy szli teraz ramię w ramię w kierunku wody, a potem na niego. Uniosła kącik ust.
– Chcesz, żebym teraz odeszła, żeby o mnie plotkować?
Kpiła z niego? To było do niej niepodobne. Jednak nie było go całe miesiące, więc może przez ten czas się zmieniła?
– Och. – Zmarszczyła brwi. – A może nie zależy ci, bym wam towarzyszyła, ale po prostu jesteś uprzejmy?
– Czy kiedykolwiek wcześniej byłem wobec ciebie uprzejmy?
Poczekał, aż się uśmiechnie, po czym wskazał, by szła pierwsza. Beileag uniosła spódnicę i skinęła głową. Gdy szli przez wioskę, poczuli się trochę swobodniej.
Hamilton, jak to miał w zwyczaju, szybko przestał analizować swoje emocje. Owszem, Beileag obserwowała go nieco uważniej niż zwykle, ale to jeszcze nic nie znaczyło. Była go ciekawa, tak samo, jak on był ciekaw jej. Teraz bez trudu dotrzymywała mu kroku. Nic dziwnego, była od niego nieco wyższa. Była też smukła i długowłosa. Słońce mieniło się w jej złotobrązowych lokach. Podobała mu się.
Co z nim było nie tak? Dlaczego w ogóle myślał o Beileag i jej wyglądzie? To nie tak, że go pociągała, bo różnili się jak ogień i woda. Była cicha, łagodna. Nawet nie wiedział, co lubiła albo czym się zajmowała poza pomaganiem w wiosce, choć znali się od dziecka.
Beileag nie była jak Murdag, o której wszyscy wiedzieli, że uwielbia konie. Dlaczego je nagle porównywał? Powinien dać sobie z tym spokój.
Murdag i Seoc odeszli już na tyle daleko, że nawet nie był w stanie podsłuchać, o czym rozmawiają.
– Jesteś pewien, że chcesz, bym z wami szła? – zapytała ponownie Beileag.
Spojrzał w jej stronę. Patrzyła mu prosto w oczy, jakby go oceniając. Czy zawsze patrzyła na niego tak badawczo? Przez kilka chwil czuł się, jakby go na czymś przyłapała, ale po chwili się otrząsnął.
Zapewne to tylko kwestia sposobu, w jaki słońce pada na jej twarz, rozświetlając włosy i oczy.
– Oczywiście, że tego chcemy. – Odchrząknął. – Nie lubisz łowić ryb?
– Wygląda na to, że coś zajmuje twoje myśli.
Miała rację.
– Zastanawiałem się, czy cokolwiek złowimy.
Beileag burknęła w odpowiedzi. W jej milczeniu było coś uspokajającego, zwłaszcza w porównaniu z rozgadaną Murdag, która teraz wdzięczyła się do Seoca.
– Nie jest łatwo, gdy cię ignorują, prawda? – spytała.
Przystanął i spojrzał na nią. Miała nieco zaczerwienione policzki. Czy podsłuchiwała, gdy rozmawiał z Murdag? Nieważne, nie mówili o niczym ważnym ani wstydliwym. Zresztą Beileag i tak nikomu nic by nie powtórzyła, nie była plotkarą.
Jeszcze mocniej zacisnęła dłonie i bardziej się zaczerwieniła. Wyglądała, jakby zaraz miała się rozpłakać.
Bardzo chciał ją pocieszyć, ale wówczas musiałby opowiedzieć, jak Murdag go ignoruje i zdradzić powody, dla których próbował z nią flirtować. Nie był na to gotowy, a może brakło mu odwagi.
– Przepraszam – wyszeptała Beileag, po czym podciągnęła spódnicę i rzuciła się do ucieczki.
***
Beileag próbowała uciec, ale silna dłoń przytrzymała jej ramię, więc obróciła się w miejscu i wpadła na pierś Hamiltona, który objął ją w talii. Jej serce zabiło mocniej. Było coś szczególnego w dotyku Hamiltona. Jedna z jego dłoni spoczywała na dole jej pleców, a drugą nadal trzymała ją za ramię. Pachniał rześkim powietrzem i sianem. Gdy ją złapał, jej ramię uderzyło w jego mostek, ale nie zareagował, zupełnie jakby tego nawet nie zauważył. Poczuła się, chyba po raz pierwszy w życiu, krucha i drobna.
– Hej, wszystko w porządku? – spytał.
Spodziewała się, że będzie zirytowany albo zły, tymczasem w jego brązowych oczach dostrzegła jedynie troskę. – Nie zrobiłem ci krzywdy, prawda? – spytał i przesunął dłonią po jej ramieniu, po czym opuścił ręce.
– A ja tobie? – Przyłożyła palec do jego mostka.
Zmarszczył brwi i cofnął się.
– Przepraszam, straciłam równowagę. A teraz jeszcze szturchnęłam cię w to bolące miejsce.
– Bolące? – Jeszcze bardziej zmarszczył brwi, po czym przyjrzał się swojej klatce piersiowej. Nie wyglądał na rozgniewanego, raczej na zdziwionego. Może jej wcześniejszą zawoalowaną sugestią, że Murdag ignoruje jego zaloty? Według niej wpadła mu w oko, ale co jeśli tylko coś sobie ubzdurała, bo sama marzyła o rodzinie?
Zrobiło jej się wstyd. Przecież Hamilton przyjaźnił się z Murdag, a zawsze spędzał czas w otoczeniu przyjaciół. Lubił żartować, tymczasem ona nadała jego rozmowie z Murdag głębsze znaczenie. Poczuła, że się czerwieni. Najchętniej uciekłaby jak najdalej stąd, ale najpierw powinna przeprosić.
– Nic ci się nie stało?
Pokręcił głową i znowu na nią spojrzał.
– Nic mi się nie stało.
– Na pewno nie masz siniaków? – dopytała, bo Hamilton wciąż marszczył brwi.
Uniósł kącik ust.
Uświadomiła sobie, że po raz pierwszy w życiu jakiś mężczyzna trzymał ją w ramionach. Może i trwało to krótko, ale i tak ją poruszyło. Wiele razy widziała, jak Hamilton się uśmiecha albo zagadkowo na kogoś patrzy, ale teraz na widok jego uśmiechu serce zabiło jej szybciej.
Chyba się tego domyślił, bo zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głów.
– Na pewno nie mam siniaków... – powiedział takim tonem, jakby zadawał pytanie.
– To dobrze – odparła niepewnie.
Wzmógł się wiatr, który potargał jego brązowe włosy i odsłonił uszy. Dlaczego nagle skupiła się na takim szczególe? Czemu nagle tak bardzo interesowała się Hamiltonem?
Nie, nie nagle...
Hamilton od zawsze przyciągał jej uwagę. Kiedy była dzieckiem, uważała jego wybryki za odważne i bardzo zabawne. Gdy dorosła, on bardzo wyprzystojniał. Miał w sobie tyle uroku, że ludzie odruchowo do niego lgnęli.
Uwielbiał być w centrum zainteresowania, ale to nie dlatego go obserwowała.
Zazwyczaj uśmiech nie schodził mu z twarzy i na pozór niczym się nie przejmował, co ją intrygowało bardziej niż jego urok i uroda.
Czasami żałowała, że nie jest do niego podobna. Nie dlatego, że pragnęła uwagi, bo tej dostawała aż nadto od matki, po prostu chciałaby poczuć mocniejszą więź ze wspólnotą.
Sęk w tym, że za każdym razem, gdy zamierzała wziąć udział w jakimś psikusie albo założyć się o coś z przyjaciółmi, wpadała w panikę.
Nie dlatego, że była zbyt niezdarna czy za wysoka. Po prostu odnosiła wrażenie, jakby wszyscy poza nią wiedzieli, co robić i jak się zachować. Nie zawsze też rozumiała, co ich bawi. Mimo to starała się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, przynajmniej dopóki pokusa ucieczki do spokojnego lasu nie okazała się zbyt silna. Ci ludzie byli jej klanem, rodziną, jej przyjaciółmi, ale czasem wątpiła, czy łączy ją z nimi prawdziwie silna więź.
Wiedziała, że nie jest taka jak inni, jednak zazwyczaj jej to nie przeszkadzało. Wyjątkami były sytuacje takie jak ta, gdy czuła się nieswojo i zupełnie nie wiedziała, jak się zachować.
Wpatrywała się w Hamiltona, a on odwzajemniał jej spojrzenie. Nikt nigdy tak długo jej się nie przypatrywał. Czuła się... zbyt intensywnie dostrzegana.
– Beileag – powiedział.
– Hamilton…
Odchrząknął, ale nie powiedział nic więcej.
– Ja…
– Próbowałaś uciec.
– Zatrzymałeś mnie.
– Tak. Pomyślałem, że może…
Zza drzew dobiegł ich plusk wody i śmiechy. Hamilton obrócił się w tamtą stronę, a kiedy ponownie zwrócił się do Beileag, miał już zupełnie inną minę.
– Może powinniśmy do nich dołączyć, zanim przepędzą wszystkie ryby?
Cokolwiek ich połączyło, zniknęło. A może wcale tego nie było, tylko sobie to wyobraziła?

