Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Oświadczyny przyjęte
Zajrzyj do książki

Oświadczyny przyjęte

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-011-0
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383420110
Tytuł oryginalnyVows on the Virgin’s Terms
TłumaczIzabela Siwek
Język oryginałuangielski
Data premiery2023-12-20
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Oświadczyny przyjęte" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE EKSTRA.
Ojciec Olivii Thornton-Rose zapisał jej w testamencie cały majątek, który odziedziczy, jeśli przed dwudziestymi piątymi urodzinami wyjdzie za mąż za włoskiego biznesmena Lucę Giovanardiego. Urodziny Olivii przypadają za miesiąc, zdesperowana składa więc Luce propozycję, by zawarli umowę małżeńską. Liczy na to, że dla niego ślub z angielską arystokratką będzie korzystny i pomoże mu sfinalizować pewne transakcje biznesowe. Luca zgadza się, ale stawia warunek, że ma to być prawdziwe małżeństwo…

 

Fragment książki

 

Gdyby Olivia mogła zamknąć oczy i zniknąć, z pewnością by to zrobiła. Ale kiedy wyciągnęła od sekretarki Luki Giovanardiego informację, że będzie uczestniczył w tej gwiazdorskiej imprezie, wydała pieniądze ze swojego szczupłego budżetu na tani lot do Włoch i pojawiła się na przyjęciu nad brzegiem Tybru. Już wtedy wiedziała, że przekroczyła punkt, z którego nie ma powrotu.
Wodziła wzrokiem po tłumie eleganckich i wyrafinowanych gości, czując, że nie pasuje do tego miejsca. Wszystko tutaj wydawało się tak inne od jej zwykłego życia i tego, do czego była przyzwyczajona.
Impreza trwała w najlepsze. Na dziedzińcu restauracji tłoczyli się ludzie, a w powietrzu unosił się mocny zapach rozkwitającego nocą jaśminu i mdlących kwiatowych perfum. Gdy przyglądała się grupie celebrytów, jakaś kobieta przechodząca obok w pośpiechu potrąciła ją lekko i Olivia odruchowo uśmiechnęła się przepraszająco, mimo że nie zrobiła nic złego. Stała tylko nieruchomo jak posąg, zbyt zalękniona, by wejść w tłum, choć właśnie po to tu przyszła.
Oczywiście, on znajdował się w samym centrum. Nie tyle samego przyjęcia, co pewnej gromady ludzi, składającej się z mężczyzn i kobiet. Jego charyzma najwidoczniej zniewalała wszystkich, bo kiedy mówił, wpatrywali się w niego jak urzeczeni.
Czemu musiał być aż tak przystojny? Jej zadanie nie wydawałoby się takie trudne, gdyby wyglądał zwyczajnie. Albo przynajmniej był zwykłym człowiekiem. Ale wszystko, co dotyczyło Luki Giovanardiego, emanowało niezwykłością, od kłopotów jego rodziny, która kiedyś wypadła z łask, po jego spektakularny powrót na szczyty światowej elity finansowej. Jeśli chodzi o jego życie osobiste, Olivia znalazła w internecie tylko to, co było absolutnie konieczne, ale wystarczyło, by uznała, że jest pod każdym względem jej całkowitym przeciwieństwem. Była dwudziestoczteroletnią dziewicą, której nikt dotąd nie pocałował, podczas gdy Luca był dziarskim mężczyzną, wolnym od czasu zakończenia krótkiego małżeństwa, i wcale nie próbował ukrywać, z jaką szybkością zmienia partnerki, piękne i seksowne.
Czy naprawdę zamierzała zostać jedną z nich?
Pokręciła głową, jakby chciała wybić sobie ten pomysł z głowy. Nie miała zamiaru zostać jego kochanką, tylko żoną.
Od lat czuła naglący upływ czasu, odkąd dowiedziała się o testamencie ojca i zawartych w nim zapisach dotyczących jej życia. Ale teraz, kiedy wpatrywała się w Lucę, odczuwała jeszcze większą presję, nadającą jej ciału tempo i wzbudzającą zarówno niepokój, jak i dziwne podekscytowanie.
Na dziedzińcu przebywało co najmniej dwieście osób. Jednak w chwili, gdy uczyniła pierwszy krok z zamiarem przejścia przez tłum i zwrócenia na siebie uwagi Luki, ten uniósł wzrok i przeszył ją spojrzeniem tak przenikliwym, że aż otworzyła usta. Poczuła, jakby jej ciało stanęło w ogniu, czego zupełnie się nie spodziewała. I tyle jej wyszło z podchodzenia do niego. Przystanęła nagle jak skamieniała.
Widziała go na zdjęciach – w internecie ich nie brakowało – ale nie miała pojęcia, że tak na nią wpłynie ujrzenie go w rzeczywistości. Jego oczy miały barwę kory starego wiązu rosnącego na tyłach Hughenwood House. Ale nie latem, tylko zimą, po ulewnym deszczu, kiedy drzewo błyszczało od wilgoci. Poczuła dreszcz i zamrugała, szukając ulgi. Ale nawet gdy przeniosła spojrzenie na przepływającą przez to starożytne miasto rzekę, połyskującą w świetle księżyca, wciąż czuła na sobie wzrok Luki, rozgrzewający jej ciało w sposób, jakiego wcześniej nie znała.
Po chwili jednak mimowolnie znowu na niego zerknęła, jakby przyciągana jakąś magnetyczną siłą. Gdy ich oczy się spotkały, uśmiechnął się znacząco, jakby mówił: „Wiem, że ci się podobam”, po czym odwrócił się ponownie do swoich znajomych, powracając do opowiadania historii, która ich tak urzekała.
Olivia zamarła. Jej plan się nie powiedzie, jeśli mąż będzie ją pociągał. Chciała małżeństwa wyłącznie opartego na interesach, które pozwoli uwolnić jej spadek. Nie powinno być między nimi żadnego osobistego związku komplikującego wszystko.
A jednak, jak Luca mógłby jej nie pociągać? Choć nie miała prawie żadnego doświadczenia w miłości, to jednak była kobietą i potrafiła rozpoznać atrakcyjnego mężczyznę, paradującego jej przed nosem. Miał przystojną twarz, śniadą cerę oraz gęste ciemne włosy, które lubił przeczesywać palcami. Jego szczupłe i muskularne ciało miało w sobie nutę zwierzęcości. Świetnie prezentował się w szytym na miarę garniturze, ale z jego osobowości emanowała jakaś pierwotna dzikość, kontrastująca z wytwornym strojem. Powinien być nagi. Ta myśl sprawiła, że jej blade dotąd policzki spąsowiały.
Jedno było pewne: Luca nie był typem mężczyzny, któremu nagle można się oświadczyć. Choć mogła próbować wywrzeć na niego nacisk, nie wierzyła, że to wystarczy. Miała ważne powody, dla których potrzebowała tego małżeństwa, ale dlaczego, u licha, taki facet jak Luca, który potrafił owinąć sobie wszystkich wokół palca, miałby się zgodzić na to, co zamierzała mu zaproponować?
Znowu zmusiła się do ruszenia z miejsca, ale nogi nie zaprowadziły jej w stronę Luki, tylko w zupełnie innym kierunku, z dala od przyjęcia. Dotarła do zacisznego miejsca przy stoliku pełnym pustych szklanek, gdzie obok siedział na odwróconej skrzynce po mleku samotny kelner, palący papierosa. Udając, że go nie widzi, Olivia podeszła do barierki nad rzeką i, zaciskając na niej dłonie, wpatrzyła się w płynącą wodę.
Stchórzyłaś. Ale czy naprawdę zamierzasz wyjść, nie pytając, czy zgodzi się na twoją propozycję?
Nie powiedziała Siennie ani matce, Angelice, o swoich planach, żeby nie miały pretensji, gdyby poniosła porażkę. Ale jak mogłaby stanąć przed nimi, wiedząc, że ma możliwość zapewnić im dobrą przyszłość, lecz po prostu utknęła na pierwszej przeszkodzie?
Zapiekły ją oczy i przez chwilę myślała, że się rozpłacze, ale od dawna sobie na to nie pozwalała, bojąc się, że ktoś zobaczy. Przygryzła wargę, starając się stłumić emocje. Zaraz potem się wyprostowała, gotowa wrócić na imprezę i ponowne rozważyć swoje opcje. Pójść drogą, którą sobie wytyczyła, mimo że się bała.
Kelner gdzieś znikł, zostawiając przewróconą skrzynkę i unoszący się w powietrzu zapach dymu papierosowego. Ruszyła przed siebie, odwracając głowę w drugą stronę, by nie wdychać nieprzyjemnej woni, i nagle wpadła na twardy jak skała męski tors.
– Och! – Odchyliła głowę, przepraszając, zanim zdążyła pojąć, co się stało, i zdać sobie sprawę, że silne ręce, które ją przytrzymały, należą do Luki Giovanardiego. – Przepraszam, nie zauważyłam cię.
– Oboje wiemy, że to kłamstwo – odparł głębokim i szorstkim głosem, o wiele bardziej zmysłowym, niż się spodziewała.
Odsunęła się, pilnie potrzebując wokół siebie więcej przestrzeni. Rozejrzała się, żałując, że kelnera już nie ma.
– Wychodzisz? – spytała nagle.
W odpowiedzi uśmiechnął się powoli i przywiodło jej to na myśl kąpiel w ciepłym karmelu.
– Nie.
– Och, to dobrze. – Poczuła ulgę, wiedząc, że nie straciła jeszcze swojej szansy.
Spojrzał na nią z zaciekawieniem.
– Rozumiem, że ty też nie wychodzisz?
– Nie. A czemu pytasz?
– Bo tu jest wyjście. – Wskazał w stronę ogrodu.
– Nie zamierzałam wychodzić. Chciałam się tylko przewietrzyć.
– I jak, udało ci się, bella?
Wcale nie była piękna, a właściwie rozpaczliwie starała się nie podkreślać swojej urody. Nie chciała, żeby mężczyźni zwracali na nią uwagę i prawili jej komplementy. Wolała nie być taka jak matka – chwalona za swój wygląd i uwielbiana, a potem znienawidzona za to, jak wygląda i jaka wynika z tego moc. Dlatego też wcale nie wystroiła się na ten wieczór. Założyła jedynie proste czarne spodnie i kremową lnianą bluzkę o luźnym kroju.
– Mam na imię Olivia – przedstawiła się, nie podając nazwiska.
– A ja jestem Luca. – Wyciągnął rękę na powitanie, ale kiedy podała mu swoją, uniósł ją do ust i delikatnie pocałował. Gest był subtelny, ale podziałał na nią z wielką siłą.
– Wiem. Przyszłam tu dzisiaj… żeby się z tobą zobaczyć.
Wyraz jego twarzy się nie zmienił, ale pojawiło się w nim pewne napięcie.
– Naprawdę? Dlaczego? – spytał.
– Chciałam z tobą porozmawiać.
– Rozumiem.
Czyżby dostrzegła w jego oczach rozczarowanie? Wcześniej się jednak myliła. Ich barwa wcale nie przypominała kory ani nic tak zwyczajnego. Były ciemne jak nocne niebo, pełne determinacji i fascynujące jak książki. Zatracała się w ich głębi, starając się je zapamiętać, zamiast skupić się na tym, co miała do powiedzenia!
– No więc? – odezwał się znowu. – O czym chciałabyś porozmawiać?
Poruszyła się niespokojnie. Powiedz to! – nakazała sobie. Ale jak Olivia Thornton-Rose mogłaby zaproponować małżeństwo Luce Giovanardiemu? To wydało się tak zabawne, że nagle się roześmiała. Przesunęła dłonią po czole, zastanawiając się, co powiedzieć.
– Kobiety zwykle podchodzą do mnie z dwóch powodów – dodał. – Żeby przedstawić coś w rodzaju „okazji inwestycyjnej” albo proponują… bardziej osobisty układ. O której z tych spraw chciałabyś pogadać?
Sapnęła w obliczu tak niespodziewanego objawu bezczelności. Ale to w jakiś sposób ułatwiło jej zadanie, ponieważ w tej chwili Luca przypominał jej trochę ojca, a to sprawiło, że poczuła do niego lekką niechęć, uświadamiając sobie konieczność tego, co zamierzała zrobić.
– Przypuszczam, że gdybyśmy mieli przypisać tę rozmowę do jednej z tych dwóch kategorii, to z pewnością byłaby to pierwsza, a nie druga.
Wpatrywał się w jej oczy dłużej, niż to było konieczne, po czym przesunął wzrok na usta.
– Szkoda – bąknął. – W tej chwili nie interesują mnie nowe możliwości inwestowania. Ale kontakt bardziej osobisty wydaje mi się całkiem ciekawy…
– Niestety, to niemożliwe – wykrztusiła. – Ani trochę nie jestem tym zainteresowana.
Po jego minie poznała, że w to nie wierzy. Czyżby wszystko było aż tak widoczne na jej twarzy? Nie miała żadnego doświadczenia w kontaktach z mężczyznami. Jak mogłaby ukryć swoje uczucia przed kimś takim jak Luca? Sama rzucała mu się na pożarcie.
– W takim razie nie mam pojęcia, o czym moglibyśmy porozmawiać.
Zrób to wreszcie. Miej to już za sobą. Najwyżej odmówi. Nic gorszego nie może się stać.
– Wiem, że próbujesz kupić bank.
Wyprostował się, na nowo zaintrygowany. Zaskakiwała go. Nie spodziewał się usłyszeć od niej takich słów.
– Każdy wie o ofercie, którą złożyłem – odparł z godną podziwu rezerwą, jakby nie była to jakaś wielka sprawa.
– Tak. – Uśmiechnęła się lekko, próbując złagodzić napięcie, jakie się między nimi pojawiło. – Oczywiście, to nie tajemnica.
Nic na to nie odpowiedział i milczał tak długo, że postanowiła mówić dalej.
– Chcesz kupić jeden z najstarszych banków w Europie, a zarząd nie chce ci go sprzedać, bo masz opinię playboya. To ludzie o konserwatywnych poglądach, a twoje są… inne.
Na jego twarzy pojawiła się irytacja, ale Luca szybko się opanował. Potrafił się doskonale kontrolować.
– W dodatku twój ojciec… – podjęła.
– Mój ojciec to nie twoja sprawa – przerwał rzeczowo, lecz zaskakująco gwałtownie.
A więc dawne rany wciąż są bolesne? Mimo że minęło dwanaście lat, Luca najwyraźniej nie doszedł jeszcze do siebie po skandalu, jaki dotknął jego rodzinę.
– Niezupełnie.
– Ach, rozumiem. Czy chodzi o jego kolejny dług? Winien ci jakieś pieniądze? – Ściągnął brwi. – Ale jesteś zbyt młoda, więc pewnie chodzi o dług zaciągnięty u kogoś innego, kogo kochasz?
Serce Olivii załomotało. Czy jest ktoś, kogo kocha? Oczywiście Sienna. Pomyślała z bólem o młodszej siostrze. Ale oprócz niej nie miała nikogo bliskiego na świecie. Szkoda jej było matki i czuła się wobec niej odpowiedzialna, ale czy ją kochała? To było stanowczo zbyt skomplikowane, by tak prosto to opisać.
– To nie tak.
– W takim razie dlaczego nie powiesz mi w końcu, o co chodzi, zamiast mówić, o co nie chodzi? – spytał zniecierpliwiony.
– Właśnie próbuję. Ale jesteś dość onieśmielający. Wiesz o tym?
Jej szczerość go zdumiała.
– Nic na to nie poradzę, że jestem taki, jaki jestem.
– Wiem. Ale okaż mi trochę cierpliwości. To, co chcę powiedzieć, nie jest łatwe.
Złożył ręce na piersi, co wcale nie wyrażało spokojnej akceptacji. Olivia przygryzła dolną wargę, ale zaraz przestała to robić, gdy spojrzał na jej usta.
– Może powinnam zacząć od swojego ojca, a nie twojego. Pewnie o nim słyszałeś. Nazywał się Thomas Thornton-Rose.
Wyraz twarzy Luki się zmienił.
– Przyjaźnił się z moim ojcem. Wspierał go podczas procesu. Niewielu się tak zachowało.
– Byli bardzo bliskimi przyjaciółmi – przyznała, zastanawiając się, czy Luca wie o testamencie. Jego mina nic nie zdradzała.
– Zmarł krótko po tym, jak mój ojciec trafił do więzienia. Pamiętam informacje w gazetach.
– Tak. – Zamrugała szybko, skupiając wzrok na Zamku Świętego Anioła stojącym nieopodal i połyskującym złociście na tle atramentowego nieba. – Zmarł tak nagle. Nie chorował. Nikt z nas się nie spodziewał…
– Przykro mi.
– To niepotrzebne.
Jej chłodna i opanowana reakcja go zaskoczyła, ale Olivia nie zwróciła na to uwagi i mówiła dalej:
– Wkrótce po jego śmierci otwarto testament. Wiesz pewnie, że nasza rodzina należy do brytyjskiej arystokracji i mamy sporo ziemi i pieniędzy w różnych inwestycjach.
– Nie wiem więcej poza tym, o czym już rozmawialiśmy. A powinienem?
Zaśmiała się nerwowo. Nic nie wiedział o tamtej sprawie ani o niej. Ogarnął ją lęk. Liczyła na to, że coś o tym słyszał, ale to okazało się naiwnością z jej strony. Ostatecznie jego ojciec długo był w więzieniu. Raczej nie rozmawiali regularnie o swoim życiu. Musiała więc zacząć od początku.
– Kiedy zmarł mój ojciec, okazało się, że jego majątek został podzielony w niezwykle dziwny sposób. – A raczej okrutny, pomyślała. – Matce nie przypadło nic, a siostra i ja możemy dziedziczyć tylko po spełnieniu określonych warunków, zanim skończymy dwadzieścia pięć lat.
– Jakie to warunki?
Zrób to wreszcie. Przestań się bać. Odmówi i będziesz mogła wrócić do domu. I co zrobisz? Wyrzucisz matkę z rodzinnej rezydencji? Przekażesz klucze temu okropnemu dalekiemu kuzynowi, Timothy’emu?
– Bardzo konkretne. Mój ojciec był… – Szukała słowa, które byłoby łatwiejsze do przyjęcia niż „mizogin” – …dość staromodny.
– I to jakiś problem?
Zignorowała jego pytanie. Wkrótce wszystko zrozumie.
– Uważał, że kobiety nie są zdolne do zarządzania własnymi finansami.
Mówiąc to, nie potrafiła spojrzeć na Lucę, nie dostrzegła więc chwilowego wyrazu obrzydzenia na jego twarzy. Pojawił się nie bez powodu. Od czasu odbudowy rodzinnego imperium Luca szczycił się tym, że zatrudnia zróżnicowaną siłę roboczą. Jego kierownictwo składało się z większej liczby kobiet niż mężczyzn. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy dyskryminować kogoś ze względu na płeć.
– Kiedy moi rodzice się pobrali, mama przepisała na niego oszczędności całego życia – dodała. – Była aktorką, odnosiła sukcesy tutaj, we Włoszech, i dobrze zarabiała. Ale miała wtedy zaledwie dwadzieścia lat, a on był starszy o dziewiętnaście. Kochała go i mu ufała.
W głosie Olivii zabrzmiała nuta pogardy dla samej idei miłości, a Luca, który był ekspertem od niuansów, odpowiedział na tę subtelną modulację głosu, odruchowo przysuwając się bliżej. Nie potrafiła stłumić emocji, ale nie wyrażała w pełni swojego gniewu na ojca, który nadużył tego zaufania. Młoda Angelica popełniła jeden błąd w wyniku młodzieńczej głupoty i była za to karana codziennie przez resztę życia, bez względu na to, jak bardzo starała się wszystko naprawić i jak często przepraszała.
– Mój ojciec wszystkim zarządzał, więc kiedy umarł, nie miała pojęcia, jak się ich sprawy ułożyły – podjęła Olivia po chwili. – Nie wiedziała, że manipulował majątkiem tak, żeby odciąć ją od wszystkiego.
– Z jakiego powodu?
– Był na nią zły. To dawna historia. Za głupi błąd, który popełniła wiele lat temu. Nic nie może usprawiedliwić jego decyzji. Nie zamierzał jej zostawić nic z rodzinnego majątku, ani też mnie i Siennie.
Luca zacisnął usta, a gdy na nie spojrzała, poczuła nagłe ciepło w dole brzucha rozlewające się po całym ciele. Odwróciła wzrok, nie mogąc zrozumieć szalejących w niej emocji. Niespodziewany przypływ pożądania sprawił, że miała ochotę uciec i ukryć się przed tym, co odczuwała. Uważała się za ekspertkę w ukrywaniu uczuć, ale była też przyzwyczajona do tego, że mają one o wiele więcej sensu.
– Dziwne to wszystko. Czy miał inne dzieci? Z poprzedniego związku?
– Nie. Gdyby to było takie proste. Jesteśmy tylko my. A żeby mieć pewność, że pieniądze znajdą się w dobrych rękach, kazał sporządzić testament, w którym zaznaczył, że Sienna i ja musimy wyjść za mąż przed ukończeniem dwudziestego piątego roku życia. Tylko wtedy dostaniemy należną nam prawnie część spadku. Jedynie w ten sposób mógł zapewnić, że „jego pieniądze” znajdą się w odpowiednich rękach.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel