Po godzinach
Przedstawiamy "Po godzinach" nowy romans Harlequin z cyklu HQN MEDICAL.
Doktor Robbie Hall rzuciła narzeczonego i uznała, że przez jakiś czas będzie trzymać się od mężczyzn z daleka. W szpitalu brała noce, a weekendy spędzała w założonej przez siebie organizacji charytatywnej Nocna Zmiana. Gdy w jakimś szpitalu zabrakło nocą leku czy sprzętu ratującego życie, do akcji wkraczali jej wolontariusze. Do ich grona dołącza doktor Joel Mason. Spędza z Robbie wiele czasu. Oboje czują, że zależy im na sobie, że rodzi się między nimi przyjaźń. I niech tak zostanie, postanawia Robbie, pomna danej sobie obietnicy. Nie wolno im przekroczyć granicy i zostać kochankami...
Fragment książki
ROZDZIAŁ PIERWSZY
W piątkowy wieczór na oddziale ratunkowym jak zwykle panował duży ruch. Jedne przypadki wywoływały frustrację, inne rozdzierały serce. Ale doktor Joel Mason nie miał wątpliwości, że to jest jego miejsce na ziemi.
O Nocnej Zmianie, organizacji charytatywnej działającej w północnym Londynie, usłyszał na samym początku pracy w szpitalu sześć tygodni temu. Gdy czegoś nagle brakowało – leku, krwi, mleka dla wcześniaków – potrafili wytrzasnąć to spod ziemi. Pracowali w nocy, kiedy składnice leków i sprzętu medycznego zaopatrujące szpitale były zamknięte. Gdyby nie oni, szpital musiałby wykonać serię rozpaczliwych telefonów do innych szpitali i polegać na kierowcach taksówek, by cenna przesyłka dotarła na czas.
Kilkakrotnie minął się z kurierami w drzwiach. Na widok jednego z nich przystanął i się obejrzał. Kobieta w skórzanym kombinezonie, delikatna blondynka o jasnej cerze, z promiennym uśmiechem anioła walczącego w słusznej sprawie, wyglądała zjawiskowo…
W jego kieszeni zabrzęczał telefon. Nocna Zmiana zlokalizowała krew potrzebną do nagłego przypadku, co graniczyło z cudem, ponieważ pacjentka miała bardzo rzadką grupę krwi i większość szpitali nie trzymała jej w zapasach.
- Jest – powiedział do pielęgniarki, która monitorowała stan pacjentki. – Odbiorę.
Otworzył drzwi gabinetu zabiegowego. Anioł wetknął mu w ręce pojemnik i zdjął kask. „Dziękuję” ugrzęzło mu w ustach na widok bujnych jasnych loków i szafirowych oczu.
- Proszę nie stać jak słup soli. – Jej głos miał melodyjne brzmienie i zdradzał poczucie humoru. – Proszę sprawdzić, czy wszystko się zgadza, i pokwitować odbiór.
Podała mu kwit dostawczy.
Otworzył pojemnik, sprawdził, czy grupa krwi oraz ilość są właściwe, i podpisał fakturę.
- Dziękuję. Ratuje pani ludzkie życie.
- I o to chodzi.
Posłała mu przelotny uśmiech, odwróciła się i odeszła.
Robbie Hall wyszła z oddziału ratunkowego i wyciągnęła komórkę.
- Nocna Zmiana. Jak możemy pomóc?
- Powiedz, że nie ma więcej wezwań, Glen.
Odpowiedział mu jej stłumiony śmiech.
- Nie ma. Wiesz, która godzina?
Ruch uliczny gęstniał, gdy dojeżdżała do szpitala, słońce wzeszło już jakiś czas temu.
- Siódma? – zaryzykowała.
- Dochodzi ósma. Skończyłaś na dzisiaj. Już nikt nie zadzwoni.
- Świetnie. Dzięki. Idę na śniadanie.
- Widziałaś się z tym nowym lekarzem?
Glen był zagorzałym swatem. Jej przypadek uznał za beznadziejny, ale nie ustawał w wysiłkach.
- Dwugłowy potwór. Oddech powaliłby smoka i chyba dostrzegłam koniec ogona wystający spod fartucha.
W duchu przeprosiła doktora Masona za taki obraz.
- Zdecydowanie jesteś zbyt wybredna, Rob. Wspólne śniadanie pomoże ci zobaczyć go w innym świetle.
Śniadania we dwoje nie było w planach Robbie. Ani dziś, ani jutro. Doktora Joela Masona widziała już raz z daleka, kiedy w ramach pokazywania mu szpitala zaprowadzono go również na oddział pediatryczny.
Dwie pielęgniarki, które dostąpiły zaszczytu rozmowy z nim, powiedziały jej wtedy, jak się nazywa, i że jest nowym lekarzem na ratunkowym. Poza tym stwierdziły, że z bliska wygląda tak samo atrakcyjnie jak z daleka. Teraz mogła sama się o tym przekonać.
- W tej chwili nie myślę o wygrywaniu na loterii. Jestem głodna. Przywieźć ci kanapkę z jajkiem i bekonem?
- To on by wygrał, Rob. A za kanapkę dziękuję. Carla zapakowała mi zupę i paszteciki. – Carla, żona Glena, była znakomitą kucharką i Robbie aż zaburczało w żołądku z zazdrości. – Pachną smakowicie, a będą pachnieć jeszcze lepiej, kiedy włożę je do mikrofalówki…
- Przestań!
Glen odpowiedział śmiechem. Zakończyła połączenie.
Personel kafeterii szykował się do porannego szczytu, ponieważ w szpitalu akurat kończył się nocny dyżur. Grzanki były świeże, a kiedy Pete zobaczył kask i kombinezon Robbie, podał jej dodatkowe jajka na bekonie usmażone dokładnie tak, jak lubi.
- Dobrze minęła noc, doktor Hall? – zapytał.
- Dzięki tobie fantastycznie. Duża kawa będzie wisienką na torcie.
Pete nalał kawę, postawił kubek na tacy, a kiedy chciała zapłacić, machnięciem ręki pokazał, by odeszła.
- W zeszłym tygodniu przywiozłaś coś dla córki jakiejś grubej ryby. Facet przekazał nam pewną sumę dla Nocnej Zmiany.
Grubą rybą był poseł do parlamentu, a jego córka potrzebowała wentylatora.
- Niech inni skorzystają. Ja zapłacę za siebie.
- Ułożyłem grafik. Każdemu z was należą się trzy śniadania gratis. Nie mieszaj mi w systemie.
- Dziękuję. Będzie mi jeszcze bardziej smakowało.
Usiadła przy narożnym stoliku, który akurat był wolny, i zabrała się do jedzenia.
Nagle jakiś cień zasłonił okno. Podniosła głowę.
Rzeczywiście jest przystojny, pomyślała. Chociaż nie ma idealnych rysów twarzy. Gdyby miał, jego uśmiech byłby symetryczny, a tak jest krzywawy i przez to bardzo… bardzo atrakcyjny.
- Mogę się przysiąść? – zapytał.
Już prawie skończyła, więc to kwestia kilku minut, pomyślała.
- Proszę. Jak pacjentka?
- Znacznie lepiej. Straciła bardzo dużo krwi i podawaliśmy jej kroplówki, aby utrzymać stan stabilny. Teraz możemy zaryzykować i przenieść ją na operacyjny.
Spojrzenie ciemnych oczu Joela wciągało ją w ciepłą głębię. Broniła się, ale nieskutecznie. Chciała zerwać się i uciec, ale jednak siedziała i patrzyła, jak Joel przekłada talerze z tacy na stolik.
- Cieszę się. Naszą misją jest pomaganie.
- Jestem tu nowy. Joel Mason.
Wyciągnął rękę, ale ona właśnie sięgnęła po kubek z kawą i nie uścisnęła mu dłoni, tylko kiwnęła głową.
- Wiem. Robbie Hall. Z oddziału pediatrycznego na ratunkowym.
- Przepraszam, musisz być jedną z miliona osób, którym mnie przedstawiono. – Pokręcił głową, jakby zdumiony, że mógł zapomnieć.
- Nie przedstawiono nas sobie. Widziałam cię z drugiego końca sali. – Zabrzmiało to tak, jakby gapiła się na niego z daleka, więc wyjaśniła: – Badałam właśnie czterolatka, który połknął dwudziestopensówkę.
- Dobrze się czuje?
- Tak. Rentgen pokazał, że ma ją w żołądku. Po kilku dniach zrobiliśmy kolejne prześwietlenie i monety nie było.
Joel się roześmiał.
- Ciekawi mnie Nocna Zmiana.
Robbie ucieszyła zmiana tematu, bo pozwalała jej przestać myśleć o wyrazistej twarzy Joela i jego szerokich ramionach, gęstych włosach i hipnotyzujących oczach. Poza tym lubiła, gdy ktoś wyrażał zainteresowanie organizacją, którą w dużej mierze sama stworzyła i finansowała ze swojego funduszu powierniczego.
To było jej dziecko, chociaż nie chciała przypisywać sobie zbytnich zasług. Wolała pozostawać w cieniu i robić to, co naprawdę chciała. Nikt poza Glenem nie wiedział, że większość pieniędzy na działalność wykłada ona.
- Chciałbyś nam pomóc? – zapytała. Doszła do wniosku, że może rzucić mu wyzwanie.
Joel zatrzymał rękę z widelcem w połowie drogi do ust.
- Niewykluczone. Czego potrzebujecie?
Dobre pytanie. Pracownicy Nocnej Zmiany zawsze je zadawali.
- Mnóstwa rzeczy. Ludzi z wiedzą medyczną, którzy dobrze orientują się w systemie i potrafią wytropić to, co jest pilnie potrzebne. Kierowców, którzy potrafią sprawdzić, czy przesyłka zawiera dokładnie to, co zamówiono. Dobra znajomość Londynu też jest przydatna. Zazwyczaj nie mamy czasu na błądzenie.
- Rozumiem, że ktoś taki jak ja dzwoni i prosi o coś, a wy to dla niego wytropicie i dostarczycie, tak?
- W przypadku krwi procedura jest trochę inna. Korzystamy z banku krwi, ale możemy zaproponować szybszą dostawę.
- W jakich godzinach pracujecie?
- Od ósmej wieczorem do ósmej rano, ale wolontariusz pracuje wtedy, kiedy może. Ludzie, którzy mają dzienną pracę, wolą dyżury od dwudziestej do północy.
- Ile razy w tygodniu?
- Ja pracuję raz, czasami dwa razy. Ale Glen, nasz koordynator, pilnuje, żeby nikt nie brał na siebie więcej, niż może udźwignąć. Ludzie mają różne obowiązki. Większość z nas dyżuruje raz na dwa tygodnie albo nawet raz w miesiącu.
- Jeździcie motocyklami?
- Tylko ja. Mamy kilka samochodów, ale większość wolontariuszy woli jeździć własnymi. Zwracamy im za paliwo. Wielu pracuje w parach.
- Ale nie ty.
- Wolę pracować sama.
A motocykl to dobra wymówka. Pokiwał głową, potem odkroił kawałek grzanki i zanurzył w żółtku, które wypłynęło z jajka sadzonego.
Robbie poczekała chwilę i zapytała:
- To jak, jesteś zainteresowany?
- Chciałbym dowiedzieć się o was czegoś więcej.
Z doświadczenia wiedziała, że ludzie, którzy chcą wiedzieć więcej, mają poważne zamiary. Wielu obiecywało nie wiadomo co już po pięciu minutach rozmowy, a potem się nie pokazywało.
- W takim razie powinieneś porozmawiać z Glenem. On jest szefem.
- Jak mogę się z nim skontaktować?
- Poproszę, żeby do ciebie zadzwonił. Albo wpadnij do biura i tam zobacz, co robimy.
- Mam dziś wolny wieczór. Dostosuję się do was.
Nie tracił czasu na wprowadzenie decyzji w czyn. A sobotni wieczór to dobra okazja do zobaczenia Nocnej Zmiany w akcji.
- Świetnie. Glena spodziewam się około dziewiątej, więc to byłaby dobra pora. Ja też przyjdę, więc wszystko ci pokażę.
Wyjęła z kieszeni notes i zapisała wskazówki, jak trafić do biura. To był drugi test. Jeśli Joel zdoła znaleźć drogę, to znaczy, że mu zależy.
- Dzięki. Widzimy się wieczorem.
Złożył kartkę, nawet jej nie czytając, i schował do kieszeni.
Robbie dopiła kawę, potem wzięła kurtkę i kask.
- Tak. Cześć.