Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Pocałunek w tańcu (ebook)
Zajrzyj do książki

Pocałunek w tańcu (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-7465-4
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnySnowbound with His Forbidden Innocent
TłumaczEwa Pawełek
Język oryginałuangielski
EAN9788327674654
Data premiery2021-12-16
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Lucas Da Silva zlecił Stacey Winner zorganizowanie imprezy dla pracowników. Poznał ją pięć lat temu. Połączyła ich pasja do koni i pierwszy pocałunek. Teraz Lucas czeka niecierpliwie na spotkanie z nią. Jest ciekawy, czy delikatna i nieśmiała Stacey się zmieniła. Gdy się w końcu spotykają, jej uroda i pewność siebie zachwycają Lucasa. Czuje, że musi ją zdobyć, lecz romans z siostrą przyjaciela to nie najlepszy pomysł. Tymczasem, ku zaskoczeniu Lucasa, Stacey przejmuje inicjatywę…

Fragment książki

Imprezy go nudziły. Nie chciał iść na przyjęcie, ale nie mógł zawieść gości, którzy oczekiwali, że się pojawi. Ambasadorzy, celebryci i członkowie rodziny królewskiej lubili grzać się w blasku potężnej rodziny Da Silva i ucztować przy suto zastawionym stole. Prywatną windą zjechał na piętro i ruszył w stronę sali balowej. Zamierzał sprawdzić, czy wszystko zostało przygotowane zgodnie z jego życzeniami, i biada organizatorom, jeśli dopuścili się choćby najdrobniejszego zaniedbania. Zadanie zlecił siostrze swojego przyjaciela ze studiów, Stacey. Pracownicy zapewniali go, że to najlepsza organizatorka imprez w Hiszpanii, ciesząca się zaufaniem wielu gwiazd, dlatego też zdecydował się zaryzykować. Ostatni raz widział ją przed pięciu laty na jakimś przyjęciu, gdy dopiero stawiała pierwsze kroki w zawodzie i zrobiła na nim wówczas wrażenie osoby niezbyt pewnej siebie. Kiedy tak biegała między stolikami, sprawdzając, czy wszyscy mają drinki, przypominała mu wciąż tę samą nieopierzoną nastolatkę. Poznał ją, gdy studiował z jej bratem na uniwersytecie. Pewnego dnia przyjaciel zaprosił go na weekend do domu, by pokazać mu rodzinną stadninę koni. To wtedy zakochał się w tych pięknych zwierzętach i postanowił, że kiedyś sam będzie miał stadninę. Zrealizował marzenie i dziś był właścicielem najlepszych koni wyścigowych i kucyków polo na świecie. Jego myśli powróciły do Stacey. Od dawna nie miał z nią kontaktu, ale żywił nadzieję, że skoro osiągnęła zawodowy sukces, jest spełniona i szczęśliwa. Pamiętał, że ojciec i młoda macocha traktowali ją jak zło konieczne. Choć Stacey starała się zadowolić bliskich, była posłuszna i usłużna, wciąż jej przypominano, że matka przypłaciła życiem jej przyjście na świat. Nie rozumiał tego okrucieństwa. Jak można było obwiniać dziecko? Niahl powiedział mu, że gdy tylko nadarzyła się okazja, Stacey opuściła dom. Zamierzała robić to, co do tej pory. Zadowalać innych, spełniać ich najskrytsze życzenia, z nadzieją, że tym razem jej starania zostaną docenione. Bez wątpienia zrobiła karierę, ale czy układało jej się także w życiu osobistym? Wolał o tym nie myśleć. Była taką uroczą i niewinną dziewczyną i jakoś nie potrafił wyobrazić jej sobie z mężczyzną. Uśmiechnął się, wspominając, jak się w nim zadurzyła. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale trudno mu było zapomnieć pocałunek w stajni, gdy niespodziewanie przylgnął ustami do jej warg. To był ten jedyny raz, a wciąż pamiętał miękkość jej piersi na torsie, jej zapach i smak. Stacey Winner była niczym zakazany owoc. Zbyt młoda, zbyt naiwna, z utytułowanej rodziny, w dodatku siostra kumpla. Wiele się zmieniło od tamtego czasu. Stacey była teraz dorosłą kobietą, a on właścicielem wielkiej firmy technologicznej, którą założył po śmierci rodziców, aby spłacić rodzinne zobowiązania. Musiał być odpowiedzialny za rodzeństwo, zapewnić im byt, więc któregoś dnia użył starego komputera do stworzenia programu komputerowego. Jeden sukces pociągnął za sobą następny i w dość krótkim czasie przedsiębiorstwo Da Silva zaczęło otwierać filie w kolejnych państwach. To jednak nie firma była jego pierwszą miłością, a konie i dzikie wzgórza Sierra Nevada, gdzie hodował zwierzęta.
Kiedy wkroczył na salę, był świadomy, że oczy obsługi podążyły w jego stronę. Wszyscy w kraju znali nazwisko Da Silva. Dzięki jego talentowi, determinacji i pracowitości był właścicielem nie tylko firmy o międzynarodowym zasięgu, ale także tego hotelu, który uchodził za jeden z najlepszych z Hiszpanii. Ten świat pełen blichtru nie był jednak jego miejscem na ziemi. Żałował, że nie może teraz pędzić konno przed siebie, ciesząc się wiatrem, słońcem i zapachem traw. Ten wystawny bankiet był jednak okazją, by podziękować pracownikom za ciężką pracę i jednocześnie szansą na wsparcie organizacji charytatywnej, której był członkiem. Nieważne, że czuł się nieswojo w garniturze skrojonym na miarę i koszuli z wrzynającym się w szyję kołnierzykiem. Rozpiął jeden guzik i rozwiązał muszkę, by móc swobodniej oddychać, po czym rozejrzał się po sali, szukając wzrokiem Stacey.
Czy bardzo się zmieniła w ciągu tych pięciu lat? Nawet z nią nie rozmawiał, bo to jego ludzie negocjowali umowę i omawiali szczegóły imprezy. Nie było powodu, by on się w to mieszał. W każdym razie miał nadzieję, że jest szczęśliwa. Odniosła w końcu duży zawodowy sukces. Czy pamięta, że kiedyś miała do niego słabość, czy dla niej to zamierzchła historia? Powinna być na sali, bo już za chwilę miała się zacząć impreza. Gdzie więc się podziewała? Szedł między stolikami, wypatrując znajomej sylwetki niczym wilk, czujny i zły.
Wkrótce zaczęli się pojawiać pierwsi goście. Kobiety rzucały mu zaciekawione spojrzenia. Niektóre szybko odwracały wzrok, świadome jego nie najlepszej reputacji playboya. Inne, wręcz przeciwnie. Patrzyły śmiało i zachęcająco, prezentując głębokie dekolty. Nie miał ochoty ani czasu na kolejny niezobowiązujący romans, a stały związek nie wchodził w grę. To konie były jego jedyną prawdziwą miłością. Miłość… Sam nie wiedział, dlaczego myśli znów poszybowały w stronę Stacey… Zamyślił się. Dlaczego los ponownie postawił ją na jego drodze? Zaproponowano mu usługi słynnej lady Sarah, u której Stacey pracowała, ale przecież mógł odmówić. Nie zrobił tego. Chciał ją zobaczyć. Wciąż pamiętał tamte spotkania na farmie jej ojca. Ukradkowe spojrzenia, czułe gesty, wspólne rozmowy. Co za ironia, stać go było na wszystko, ale tego, czego naprawdę pragnął, nie potrafił zdobyć. Pieniądze nie miały dla Stacey żadnej wartości. Przekonał się o tym w dniu, gdy kupił od jej ojca konia. Nie zdawał sobie sprawy, ile to zwierzę dla niej znaczyło. Gdy na farmę przybył transport, Stacey zalała się łzami. Chciał jakoś załagodzić sytuację, więc powiedział, że zapłaci drugie tyle, aby wynagrodzić jej utratę ulubionego konia, niech tylko już nie płacze.
– Nienawidzę cię! – rzuciła mu wtedy prosto w twarz. – Nie masz pojęcia o tym, czym jest miłość. Zależy ci tylko na pieniądzach! – Zabolało go to mocno, bo doskonale znał ból i rozpacz, gdy utracił tych, których kochał. Każdego dnia tęsknił za rodzicami, ale nie mógł pozwolić, by żałoba przejęła kontrolę nad jego życiem. – Jeśli skrzywdzisz mojego konia, zabiję cię! – przysięgła na odchodnym.
Patrząc w zielone, roziskrzone gniewem oczy, rozumiał jej udrękę, ale nie powiedział nic, by ukoić żal. Dopiero potem, gdy zastał ją w stajni, taką bezradną i smutną… Sam nie wiedział, jak do tego doszło, że nagle zaczęli się całować. Chyba chciał ją pocieszyć, ale przy okazji przekonał się, że siostra kumpla nie wzbudza w nim wyłącznie braterskich uczuć.
– Czy wszystko się panu podoba, señor Da Silva? – Za jego plecami stał dyrektor hotelu. – Jeśli ma pan jakieś życzenia, mój personel szybko się tym zajmie.
– Nie, wszystko w porządku.
– Na pewno?
Miał tylko jedno życzenie: aby Stacey była na miejscu. Czyżby go unikała? Niecierpliwił się coraz bardziej. Chciał ją zobaczyć, chciał… Tak, musiał to przyznać. Pragnął jej, jak pragnie się kobiety. Jego słodka, wrażliwa, piękna Stacey… Zdawał sobie sprawę, że nie powinien nawet o tym myśleć. Ta dziewczyna dość przeszła w swoim życiu, a on nie był święty. Serce miał otwarte jedynie dla rodzeństwa, a rejony przeznaczone na romantyczną miłość pozostawały wciąż niezbadane.
Słysząc pytanie dyrektora hotelu, raz jeszcze obrzucił spojrzeniem wnętrze sali, która na ten wieczór zmieniła się zimową krainę czarów. Wszystko prezentowało się doskonale. Fontanny szampana, lodowe rzeźby koni i jeźdźców, bar na antresoli wykuty w lodzie, za którym barmani ćwiczyli podrzucanie butelek z najlepszym trunkiem, fantazyjnie udekorowane stoły wokół parkietu tanecznego. W lodowych bryłach ustawiono śnieżnobiałe kwiaty, a lustra w srebrnych ramach potęgowały wrażenie bezkresnej przestrzeni. Kuchnią zarządzali najlepsi szefowie kuchni. Nie, nie miał żadnych zastrzeżeń. W powietrzu czuć było zapach nie tylko egzotycznych kwiatów, ale także ekscytacji. Zapowiadała się niezapomniana noc. I gdyby tylko jego libido mogło zejść do temperatury lodu, który go zewsząd otaczał…

Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Stacey uwielbiała ten moment na chwilę przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy. Wciąż miała na sobie dżinsy i koszulę, aby w razie kłopotów służyć pomocą, ale uspokojona, że wszystko jest na swoim miejscu, uznała, że wreszcie będzie mogła wziąć prysznic i przebrać się w elegancką suknię. W pracy zawsze towarzyszył jej dreszcz ekscytacji, ale tego wieczoru źródłem niepokoju i jednocześnie podniecenia była obecność Lucasa. Drżała na samą myśl, że go zobaczy. Chciała pokazać mu, ile potrafi i ile jest warta. Nikt nie wiedział, że odkąd lady Sarah – jej szefowa i właścicielka firmy organizującej imprezy zachorowała – pojawiły się kłopoty finansowe. Kontrakt z Da Silvą pozwalał spłacić dług w banku. Gdyby coś poszło nie tak, byłaby skończona, a jej kariera ległaby w gruzach. Spotkanie z mężczyzną, o którym marzyła jako nastolatka, było mniejszym wyzwaniem, a przynajmniej próbowała to sobie wmówić. Dzięki bratu wiedziała, co się dzieje z Lucasem, a poza tym mogła śledzić jego losy w czasopismach i plotkarskich serwisach. Na zdjęciach najczęściej towarzyszyły mu jakieś modelki albo celebrytki. Tuliły się do niego roześmiane, a on sprawiał wrażenie raczej znudzonego. Czy tego wieczoru towarzyszyła mu partnerka? Spięła się na samą myśl. Nie zniosłaby tego. Musi to znieść! Lucas nigdy do niej nie należał. Był przyjacielem jej brata i to wszystko. Nie była już głupią smarkulą i powinna się zachowywać jak należy. Pewne sprawy i uczucia powinny należeć wyłącznie do przeszłości. A jednak, gdy go zobaczyła, poczuła się tak, jakby ktoś wyssał jej powietrze z płuc. Przynajmniej był sam, bez piękności wiszącej mu na ramieniu. Przynajmniej na razie. Na żywo wyglądał jeszcze wspanialej niż na zdjęciach. Pamiętała go w wytartych dżinsach lub bryczesach, a teraz nosił markowy garnitur i diamentowe spinki w makietach. Pięć lat dodało mu tylko męskości. Wysoki, zbudowany jak gladiator, emanował niebezpiecznym urokiem, który przyciągał wszystkie kobiety. Jako nastolatka pragnęła zwrócić na siebie jego uwagę, ale on widział w niej jedynie zabawną siostrę przyjaciela. Na próżno marzyła o nim podczas bezsennych nocy. Tylko raz spojrzał na nią jak na kobietę. Wciąż wspominała tamten pocałunek w stajni. Czekała, aż się powtórzy, ale niestety…
Lucas wyglądał niesamowicie, nieważne czy w bryczesach, czy w garniturze. Zwróciła uwagę na rozwiązaną muchę przy szyi. Pamiętała doskonale jego nonszalancję. Wolał trzymać w rękach skórzane lejce niż kryształowy kieliszek. Najważniejsze, by docenił jej pracę. Nie była już przestraszoną stażystką sprzed pięciu laty. Pech chciał, że spotkali się na przyjęciu i nieumyślnie wylała drinka na jasną suknię jego dziewczyny. Myślała, że spali się ze wstydu. Znów powróciło do niej wspomnienie, dużo silniejsze niż porażka na przyjęciu. Tamten pocałunek, gdy odsłoniła się z uczuciami. Nastoletnie hormony wzięły górę nad nieśmiałością i rozsądkiem. Teraz była dorosłą kobietą, a nie dziewczątkiem o rumianej twarzy i cielęcym spojrzeniu. Na moment przymknęła oczy. Pocałunek… Pamiętała doskonale okoliczności. Przyszedł do stajni, gdzie płakała, po tym jak ojciec sprzedał jej ukochanego konia, którego chowała od źrebięcia. Miała nadzieję, że zrezygnuje, że pozwoli jej zatrzymać ukochanego ogiera, ale on zaoferował pieniądze. Poczuła się zdradzona zarówno przez niego, jak i przez ojca, który obiecywał, że Ludo zawsze będzie jej koniem. Wtedy zrozumiała, że jeśli chce mieć kontrolę nad swoim życiem, musi wyprowadzić się z domu i być niezależna. Właściwie powinna być Lucasowi wdzięczna. Odważyła się zawalczyć o marzenia i zrobiła karierę, która przyniosła jej pieniądze i prestiż. Zyskała także grono dobrych znajomych. Pracownicy cenili ją i lubili. W przeciwieństwie do ojca, który nigdy nie ukrywał, że nie jest jego ukochanym dzieckiem. Macocha ledwie ją tolerowała. Dzięki pracy zyskała poczucie własnej wartości, choć zdarzało się, że wciąż miała wątpliwości, czy jest wystarczająco dobra. Wystarczająco dobra dla kogoś takiego jak Lucas… On był jej słabym punktem.
Stała przy filarze, gdy podszedł do niej jeden z pracowników.
– Mamy problem, Stacey – oznajmił, marszcząc czoło. – Niektórzy z gości podmieniają winietki, żeby siedzieć bliżej stolika Lucasa Da Silva. Tyle godzin poświęciliśmy na rozpisanie, kto ma gdzie siedzieć, a teraz robią nam bałagan. Wiesz, co to oznacza?
Nie musiał jej tłumaczyć. Na przyjęciach tego typu niezwykle ważna była hierarchia, odpowiednie usadzenie gości. Jedna błędna decyzja groziła skandalem albo awanturą.
– Zajmę się tym – odparła pewnie. Myślami nie była jednak przy obrażonych gościach, a przy Lucasie. Dlaczego po tylu latach wciąż nie potrafiła myśleć o nim jak o zwykłym kliencie? Dlaczego tak bardzo obawiała się spotkania z człowiekiem, który nigdy nie zwracał na nią uwagi? Znała odpowiedź. Niełatwo zapomnieć o pierwszej i jedynej miłości.

Wreszcie ją zobaczył. Zaraz jednak ogarnęła go złość, bo nawet raz nie zerknęła w jego stronę. Ubrana swobodnie, bez śladu makijażu wyglądała równie pięknie, jakby nosiła najdroższą kreację ze znanego domu mody. Rozumiał, że jest zajęta, bo musi czuwać nad najdrobniejszymi elementami przyjęcia, ale powinna do niego podjeść i przynajmniej się przywitać. W końcu był jej klientem! Nie mówiąc o tym, że także przyjacielem brata. Należało mu się specjalne traktowanie. Rozsądek jednak wziął górę nad emocjami. Wykonuje sumiennie swoją pracę, pomyślał. Tego właśnie oczekiwał od ludzi, których zatrudniał. Mieli być profesjonalni i skuteczni. Tylko to się liczyło. A przynajmniej powinno.

Odetchnęła z ulgą, gdy znalazła się w swoim pokoju, spokojna, że udało się zapanować nie tylko nad drobnymi kłopotami z imprezą, ale także nad sercem, które na widok Lucasa o mało nie wyskoczyło z piersi. Do niedawna marzyła o nim, fantazjowała, tęskniła, a teraz był tu, w tym samym budynku. Tej nocy powinna myśleć wyłącznie o pracy, którą przecież uwielbiała, ale nie było to takie łatwe. Zamknęła powieki i wypuściła z płuc drżący oddech. Gdyby nie rozchorowała się jej szefowa, lady Sarah, siedziałaby teraz w biurze albo w domu, oglądając ulubiony serial. Traf chciał, że musiała wziąć na siebie wszystkie obowiązki. Lubiła wyzwania, ale tym razem musiała stoczyć walkę nie tylko z wymaganiami klienta, ale także z samą sobą.
– Proszę się nie martwić, poradzę sobie – zapewniła szefową.
– To na pewno żaden problem?
– Żaden – potwierdziła, żałując, że nie jest to prawda. Mogła udawać przed innymi ludźmi, ale nie przed sobą. Odkąd Lucas pojawił się w jej życiu, nic już nie było takie samo.
Wzięła prysznic, po czym zrobiła sobie dyskretny makijaż. Suknia z kremowego jedwabiu było wystarczająco elegancka, by mogła wtopić się w tłum gości, ale na tyle skromna, by nie zwracała na siebie uwagi. Sięgała do kostek i odsłaniała jasne czółenka na niskim obcasie. Zdawała sobie sprawę, że szpilki pasowałyby bardziej, ale postawiła na wygodę, bo czekała ją długa noc i pewnie niejeden pożar do zgaszenia. Sznureczki z perełek i srebrnych koralików zdobiły ramiączka, niewielki dekolt i pasek w talii.
Burzę rudych włosów ujarzmiła ozdobną klamrą, spinając loki tuż nad karkiem. Na szyi zawiesiła smycz z identyfikatorem, skropiła szyję perfumami, musnęła jeszcze usta błyszczykiem. Zerknęła na zegar i ruszyła w stronę windy. Miała doskonałe wyczucie czasu. Każdy krok powodował szybsze bicie serca. Jak zareaguje Lucas, gdy ją zobaczy? Ucieszy się? Nie, nie powinna sobie robić nadziei. Będzie nonszalancki i obojętny jak zawsze. Starała się studzić emocje, ale na próżno. Pod kontrolą miała przyjęcie, ale nie własny puls.

Spotkanie ze Stacey nie wyszło tak, jak sobie życzył. Zaczepił ją na sali balowej, ale rzuciła mu tylko krótkie:
– Wybacz, Lucas, ale teraz nie mogę. Muszę coś załatwić…
– Słucham? Tylko tyle masz mi do powiedzenia po pięciu latach?
Rzucała niespokojne spojrzenia na boki, jakby szukała drogi ucieczki.
– Jestem w pracy – powiedziała, siląc się na spokój.
– Zapomniałaś, kto cię zatrudnił? – Na chwilę stracił nad sobą panowanie, ale szybko przywołał się do porządku. – Wszystko wygląda doskonale, nie musisz uciekać.
– Nie uciekam – żachnęła się, ale w porę przypomniała sobie, że nie rozmawia z przyjacielem brata, tylko z klientem. Przywołała na twarz profesjonalny uśmiech, może niezbyt szczery, ale przynajmniej uprzejmy. – Chciałam sprawdzić, czy skrzynki z alkoholem zostały przeniesione do baru. Zapewniam, że nad wszystkim panuję. Nie musisz się o to martwić.
– A są kwestie, o które martwić się powinienem?
Na chwilę wstrzymała dech.
– Nie – rzekła spokojnie, ukrywając ekscytację dudniącą w żyłach. – Miło cię widzieć – dodała tonem jowialnej ciotki.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel