Podróż pełna pożądania
Przedstawiamy "Podróż pełna pożądania" nowy romans Harlequin z cyklu HQN GORĄCY ROMANS.
Na pozór w małżeństwie Dee było wszystko. Elegancki dom, prezenty, dobry seks. Ale Dee uważa, że mąż poświęca jej niewiele czasu, bo praca zajmuje mu siedem dni w tygodniu. Postanawia wyprowadzić się z ich wspólnego domu i składa pozew o rozwód. Ku jej zdumieniu Camden zaczyna walczyć o ich małżeństwo. Zaprasza ją na cztery dni wakacji na rajskiej wyspie, obiecuje cały czas poświęcić tylko jej, nawet pozbywa się telefonu. Dee zgadza się na wyjazd, traktując to jako pożegnanie. Bo jej zdaniem kilka dni i nocy gorącego seksu nie wystarczy, by zbudować trwały związek. Nie docenia jednak męża...
Fragment książki
Gorset uciskał ją niemiłosiernie, ale cóż – przyszła na to przyjęcie i nie było już odwrotu.
Zresztą Delilah Preston miała dzisiejszego wieczoru znacznie poważniejsze zmartwienia niż za ciasny strój. Po jaką cholerę zgodziła się na tę randkę w ciemno? Przecież rozwód nie jest jeszcze sfinalizowany.
Lecz Alisha Martin dysponowała niezwykłą siłą perswazji.
I tak oto Delilah znalazła się nagle tutaj, ubrana cała na czarno – od zasłaniającej oczy maski przez gorset i skórzane spodnie aż po szpilki. Nawet paznokcie polakierowała na czarno.
Nie chciała inwestować w specjalny strój, więc zdecydowała się przebrać za cień. Wydało jej się to nawet zabawne i pasujące do obecnego etapu jej życia. Od kilku miesięcy nie miała ochoty do zabawy, ale w końcu, jak tylko będzie chciała, będzie mogła się stąd wymknąć.
Nikt nie powinien mieć tego za złe osobie, której małżeństwo właśnie legło w gruzach.
A zresztą, takie wyjście do ludzi chyba jej się należy po miesiącach samotnego oglądania w domu jednego serialu telewizyjnego za drugim.
Alisha Martin była nową klientką destylarni bourbona o nazwie Angel’s Share, którą Delilah od dziesięciu lat prowadziła z siostrami Elise i Sarą w starej posiadłości zakupionej w samym sercu krainy tego szlachetnego trunku. Jako grupka kobiet musiały się wyróżnić w typowo męskiej branży producentów alkoholi i opuszczony zamek świetnie się sprawdzał w roli wizytówki.
Delilah, zdrobniale Dee, kochała ten wykreowany razem z siostrami świat. Przez te lata dziewczynom udało się poznać wielu wspaniałych ludzi. Ugruntowały swoją pozycję na rynku i zdobyły nowych przyjaciół.
Alisha odwiedziła ich wytwórnię kilkakrotnie w ciągu ostatniego roku, zamawiając dostawy na dobroczynne imprezy prowadzonej przez siebie organizacji charytatywnej o nazwie Home Sweeter Home. Była to cudowna troskliwa osoba, więc nie można było odmówić jej zaproszeniu na bal przebierańców, z którego dochód miał zasilić dzieci z sierocińców.
W ostatniej chwili Alisha przysłała jej esemesa, że na przyjęciu będzie też fantastyczny facet, którego Dee powinna poznać.
No dobra, niech będzie. Pójdzie tam, zostawi stosowny datek i wymknie się po kryjomu. Czarny kostium doskonale się przy tym sprawi. Właściwie to powinna wysłać na tę imprezę Sarę albo Elise, ale siostry były zajęte własnym życiem. Szczęściary…
Delilah wzięła głęboki oddech i po betonowych schodach zaczęła się zbliżać do szklanych drzwi zabytkowego pałacyku The Grandeur, gdzie odbywała się impreza.
W środku uderzył ją gwar złożony z muzyki, śmiechów i głośnych rozmów. Poczuła się zagubiona. Na co dzień wolała ciszę własnego gabinetu, w którym pracowała nad rozwojem przedsiębiorstwa i pozyskiwaniem nowych klientów. Lubiła spokój i odprężający luz, a los ostatnimi czasy uczynił z jej życia siedlisko sporów i bałaganu. Ot, przysłowiowa ironia losu.
I jeszcze ten cholerny gorset. Dawniej nie był aż tak ciasny.
Powstrzymując chęć ciągłego poprawiania na sobie kostiumu, Delilah wkroczyła do sali balowej. Chciała odszukać wzrokiem Alishę, ale w sytuacji, gdy prawie wszyscy mieli na twarzach maski, był to zamiar skazany na niepowodzenie.
Cieszyła się jednak, że sama też kryje twarz, bo a nuż znaleźliby się w tej ciżbie jej byli teściowie?
Gwoli ścisłości – przyszli byli teściowie. Ludzie uwielbiający pokazywać się na podobnych spędach towarzyskich, którzy nie ukrywali niezadowolenia, że syn jedynak poślubił adoptowaną, urodzoną w ubogiej rodzinie dziewczynę.
Zaczęła przedzierać się przez tłum w kierunku podestu, obok którego miała nadzieję spotkać Alishę.
Poda jej tylko pieniądze w kopercie i zniknie równie niezauważalnie, jak się pojawiła, nie spotykając się z rodzicami Camdena i tajemniczym facetem, którego chciała jej przedstawić gospodyni wieczoru.
– Delilah?
Uff, co za ulga.
Alisha, jej nowa klientka i nowa przyjaciółka, w biało-złotym kostiumie bogini wyglądała olśniewająco. Z długimi jasnymi włosami i zielonymi oczami przypominała aktorkę na planie filmowym.
– Tak myślałam, że to ty. Nie wiem, za co się przebrałaś, ale wyglądasz bosko i niesamowicie zgrabnie.
– Przebrałam się za cień – wyjaśniła Delilah. – Ale uwierz mi, ten kostium uwydatnia wszystkie moje fałdki. W rzeczywistości nie jestem aż taka okrąglutka.
To nie do końca była prawda. Większość ludzi wskutek związanego z zerwaniem stresu chudnie, a Delilah przybrała ostatnio na wadze.
To przez to pocieszanie się słodyczami.
– Tak czy owak, cieszę się, że przyszłaś – mówiła Alisha. – Przed chwilą rozmawiałam z człowiekiem, o którym ci wspominałam. Przyszedł tuż przed tobą, zgraliście się idealnie.
Delilah się wzdrygnęła.
– Fajnie, że lubisz swatać – odezwała się – ale ja nie jestem gotowa na poznawanie kogoś nowego. Jeszcze nawet się nie rozwiodłam.
– Przedziwnie się składa – Alisha położyła rękę na ramieniu Dee – bo on przed chwilą powiedział mi dokładnie to samo. Posłuchaj, to bardzo miły facet. Może się zaprzyjaźnicie, pogadacie sobie, skoro oboje przechodzicie przez to samo. Rozmowa zawsze przynosi ukojenie.
Być może. Ale o swojej sytuacji nie mówiła praktycznie nikomu poza siostrami. Nie lubiła ujawniać swoich niepowodzeń. Sama nawet nie do końca wierzyła, że jej małżeństwo to już przeszłość.
Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy: ją z Camdenem łączył tylko fizyczny pociąg i związana z nim chemia. Poza tym zawsze nadawali na różnych falach.
Alisha odgarnęła włosy z twarzy i Dee zauważyła na jej palcu imponujących rozmiarów kamień.
– Coś nowego? – spytała, chwaląc urodę kosztownego świecidełka.
– Tak – przyznała Alisha, promieniejąc. – Właśnie wróciłam z krótkich wakacji, w trakcie których sprawy przybrały nieoczekiwany obrót.
– Brzmi to intrygująco. Chętnie dowiem się szczegółów.
– To długa historia. Umówmy się na jakiś lunch, to wszystko ci opowiem.
A więc gdzie się nie ruszyć, natrafia się na jakąś miłość. Delilah cieszyła się z tego razem ze swoimi przyjaciółmi. Szkoda tylko, że jej własne małżeństwo zamieniło się w bardzo nieszczęśliwy związek.
– O, to właśnie on! – Alisha pomachała komuś będącemu za plecami Delilah. – Przebrany za pirata, ma przepaskę na oku.
Delilah obejrzała się, szukając wzrokiem człowieka, o którym mówiła przyjaciółka. Seksowny, w obcisłych czarnych spodniach i białej koszuli, z lekkim zarostem na szczęce. Gapi się na nią brązowymi oczami. Wydaje się dziwnie znajomy.
Bo to jest… jej mąż.
Camden właśnie miał zamiar podziękować za zaproszenie i powiadomić Alishę, że już musi iść. Może i miał nadzieję kogoś poznać, ale szybko stwierdził, że nie jest na to gotowy.
Na szczęście jego rodzice wyjechali, więc przynajmniej nie musiał się obawiać, że się na nich natknie. Telefoniczny kontakt z nimi w zupełności mu wystarczał, byli wystarczająco natarczywi.
Zlokalizował organizatorkę eventu i ruszył w jej kierunku. Alisha stała obok jakiejś ubranej na czarno kobiety. O cholera…
Może nikt inny by jej nie rozpoznał, ale on i owszem. Od pięciu lat jej ciało nie miało przed nim tajemnic.
– Delilah, to jest pan Camden, o którym ci mówiłam – powiedziała Alisha.
– Miło mi – odrzekł Cam, wyciągając rękę na powitanie.
Dee szeroko rozdziawiła buzię, ale szybko podała przybyszowi dłoń. Ten dotyk…
Czy już do końca życia będzie na niego tak reagować? Gdyby związki między dwojgiem ludzi opierały się wyłącznie na seksie, ona i Camden nigdy by się nie rozstali.
Ale praca zawodowa obojga, nastawienie jego rodziców i brak czysto ludzkiego porozumienia wprowadziły ich małżeństwo w ślepą uliczkę.
Camden chciałby odzyskać żonę, nie ukrywał tego, ale Delilah nie widziała już przed ich związkiem przyszłości. I podsunęła mu do wypełnienia papiery rozwodowe.
Ironia losu polegał na tym, że Camden był specjalizującym się w rozwodach adwokatem. Nie spodziewał się, że jego kancelaria kiedyś zajmie się jego własnym przypadkiem.
– Oj, przepraszam was, macha do mnie człowiek od cateringu – usprawiedliwiła się Alisha, po czym zniknęła.
Delilah złożyła dłonie. Sama nie wiedziała, czy robi to, żeby oczyścić się z jego dotyku, czy też po to, by ślad tego dotyku zachować. Nieważne, grunt że przekonała się, że Camden nadal na nią działa, podobnie jak ona na niego.
Bagaż wspólnych niepomyślnych doświadczeń przygniatał ich oboje. Żadne z nich nie lubiło mieć poczucia klęski, kto zresztą to lubi?
Zwłaszcza rozwiedziony prawnik od rozwodów… Nie tak Camden wyobrażał sobie swoje życie.
– Co ty tu robisz? – syknęła, nachylając twarz w jego kierunku.
– Alisha jest siostrą człowieka, którego właśnie przyjąłem do pracy – wyjaśnił. – A ty skąd ją znasz?
Delilah wskazała palcem kelnera przechodzącego obok z tacą koktajli.
– Ona serwuje tu produkty Angel’s Share – odparła.
– A gdzie Sara i Elise?
– Moje siostry są dziś zajęte, więc padło na mnie.
Widział, że jest z tego powodu wkurzona. Jego Delilah nie lubiła błyszczeć w świetle reflektorów. Kochała każdą cząstkę swojego życia, od pracy począwszy, na małżeństwie kończąc, ale nie lubiła się z niczym obnosić.
On zresztą też lubił mieć ją tylko dla siebie.
Jak na ironię muzyka zmieniła rytm na znacznie spokojniejszy i bardziej romantyczny.
Camden omiótł wzrokiem jej obcisły strój i zakrywającą pół twarzy maskę. Na szczęście usta pozostawały widoczne, a on uwielbiał kontrast jaskrawoczerwonej szminki ze śniadą cerą żony. I ona o tym wiedziała.
Ilekroć gdzieś wychodzili, malowała wargi dokładnie tą kredką, którą teraz miała na ustach. Jego ulubiony, wodzący na pokuszenie odcień…
Ciekawe, ile razy tak się malowała od czasu ich rozstania i swojej wyprowadzki z ich domu?
A fakt, że zostawiła mu dom do dyspozycji, był jeszcze jedną kością niezgody w ich rozwodowym sporze.
Camden wyciągnął dłoń i położył ją w najwęższym miejscu jej talii. Znieruchomiała, a on poczuł wyrzuty sumienia.
Jak mógł doprowadzić do sytuacji, w której jego dotyk jest czymś niepożądanym dla jego własnej żony?
– Zatańcz ze mną – poprosił.
Wbiła w niego spojrzenie ciemnych oczu. Chętnie zerwałby jej z twarzy tę maskę, z drugiej jednak strony było w tej sytuacji coś pociągającego. Może Delilah też tak uważa? Bo jakoś nie cofa się, nie mówi nie.
Ostatnio widywali się wyłącznie w miejscach publicznych, na przykład na gali dla uczczenia wypuszczenia przez Angel’s Share nowego produktu – dziesięcioletniego bourbona. Nie było wówczas sposobności porozmawiania o życiu prywatnym.
– Cam...
Wyjął jej spod pachy kopertową torebkę, odniósł na swój stolik, po czym poprowadził ją na parkiet. Nie opierała się, ale znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że Dee już zaczyna żałować tego kroku. A on wręcz przeciwnie – robił sobie w myślach listę powodów, dla których jego decyzja jest najlepszą z możliwych.
Ruchem doświadczonego tancerza okręcił ją wokół siebie i lekko przytulił do piersi. Położyła mu dłonie na ramionach, czuł ich dotyk przez cienką tkaninę, z której uszyta była jego koszula.
– Nie powinniśmy tego robić – mruknęła, nadal się jednak nie cofając.
Zaczął delikatnie kołysać jej ciałem. Zyskał pewność, że Dee tu nie będzie robić scen. Nie wyrwie mu się, jak to zrobiła miesiąc temu na gali Angel’s Share, kiedy ją pocałował. Tu nie jest na swoim terenie.
– Dlaczego tak mówisz? – zapytał. – Boisz się?
– Ja się niczego nie boję.
– Czyżby? To dlaczego od czasu tamtego pocałunku nie odpowiadasz na moje esemesy?
Spuściła wzrok i Camden zrozumiał: punkt dla niego. W końcu jest wygadanym adwokatem.
Tyle że nigdy nie pragnął wypróbowywać zawodowych umiejętności na własnej żonie. Chciał grać z nią w jednej drużynie. Chciał, żeby już na zawsze była jego.
Ale ona nagle zapragnęła czegoś więcej niż to, co był w stanie jej zaoferować. Czuła, że mąż coraz bardziej zaniedbuje ją na rzecz swojej kariery.
Poza tym jego rodzice nieustannie starali się wbić między nich klin. Przy byle okazji wypominali synowej jej niższy status społeczny. Po nim to spływało i dopiero po długim czasie zauważył, że ją to rani.
Problem narastał, aż pewnego dnia Dee stwierdziła, że ma tego dość. Zrozumiała, że zbyt wiele rzeczy ich różni. Można to rozładowywać w kolejnych kłótniach, ale po nich sprawy z wolna wracają w stare koleiny.
Uznała, że pora przerwać ten zaklęty krąg.
Ale Camden nie był przyzwyczajony do godzenia się ze stratą, zwłaszcza własnej żony. Dee musi zrozumieć, że oni stanowią nierozerwalną całość. Nie wiedział, jak to osiągnąć, ale był zdeterminowany.
– Ten pocałunek to była pomyłka – rzuciła Dee przez zaciśnięte zęby.
– Ja tego tak nie odczułem – odparł, przyciągając ją bliżej siebie. – Wręcz wydawało mi się, że chcesz czegoś więcej.
– To, czego się chce i to, co można mieć, to są dwie różne rzeczy.
A więc jednak go pragnie. Pożądanie nigdy między nimi nie wygaśnie. Wystarczy znaleźć sposób na to, aby Dee mogła zrealizować swoje pragnienia, samemu pozostać wiernym swoim potrzebom, a wszystko wróci do normy.
Obojgu dobrze to zrobi. Zaczną od początku, zbudują solidne podstawy związku.
Dotychczas ich wspólne życie przesiąknięte było wiecznym pośpiechem i nerwami. W końcu oboje prowadzili dobrze prosperujące firmy. On wiecznie w rozjazdach, ona gorączkowo poszukująca klientów dla startującego, założonego wspólnie z najlepszymi przyjaciółkami – a jednocześnie adopcyjnymi siostrami – przedsiębiorstwa.
Camden był cholernie dumny z jej osiągnięć. Może powinien był częściej jej to okazywać?
Teraz musi swoją małżeńską klęskę zamienić w zwycięstwo.
– Nie ma nic złego w robieniu tego, co się chce – powiedział. – Jesteśmy dorosłymi ludźmi, pragniemy się nawzajem.
– Ale to niestosowne.
A więc pośrednio przyznała, że go pożąda. Trzeba jakoś uczcić ten mały krok ku zwycięstwu.
– Niestosowne to jest ignorowanie drugiej osoby w obawie, że jak się za bardzo do niej zbliży, trzeba będzie walczyć z chęcią wyskoczenia z ciuchów – powiedział.
Delilah znieruchomiała, on także.
Patrzyła mu w oczy i on dobrze wiedział, o czym żona teraz myśli. Po pięciu latach małżeństwa w takich kwestiach nie ma się wątpliwości. Delilah nie potrafiłaby teraz okłamać ani jego, ani siebie samej.
Camden nie miał wątpliwości: Dee teraz rozważa, jak by to było, gdyby się z sobą przespali. Czy warto zaryzykować? Wracać do tego, co było dawniej, do nieudanego małżeństwa?
On tego chciał, teraz, zaraz. Znów mieć żonę w łóżku, a o resztę pomartwi się jutro. Zbyt długo żył bez niej. Tamten pocałunek sprzed miesiąca, a dzisiaj jeszcze te skórzane spodnie, uwydatniający biust gorset, jaskrawa szminka na ustach…
Tego się nie da wytrzymać.
I w tym tkwi sedno problemu. On nigdy się nią nie nasyci. I to jest przerażające. Nawet po wielu spędzonych wspólnie latach żadne z nich nie potrafi powstrzymać pożądania.
– Ciągle jesteś najbardziej seksowną kobietą, jaką dane mi było poznać – oświadczył. – Dajmy sobie tę jedną noc. Nie musimy rozmawiać o rozwodzie, nie musimy o niczym myśleć.
Przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
– I co, wrócimy na stare śmieci, Cam? Zatracimy się w namiętności i zapomnimy o konsekwencjach?
– O jakich konsekwencjach ty mówisz? Przecież już wypełniliśmy papiery rozwodowe. Nie mamy wobec siebie żadnych oczekiwań. To tylko jedna noc, Dee. U ciebie czy u mnie, jak wolisz.
Uniosła powieki i w jej oczach pojawiła się dobrze mu znana namiętność.
A więc ją ma. Oni z siebie nigdy nie zrezygnują. Ich fizyczna bliskość to coś, czego wcześniej nie doświadczył i czego nigdy później nie odnajdzie, jeśli teraz pozwoli jej odejść.
Był podekscytowany i czuł, że muszą oboje natychmiast opuścić tę salę, bo inaczej dojdzie do skandalu. On pocałuje swoją byłą żonę i obwieści całemu światu, jak podziałał na niego ten gorset.
Nota bene widział go już dawniej w szafie i zastanawiał się, dlaczego go nigdy nie zakłada. Miał nadzieję na jakiś specjalny prywatny pokaz…
– U mnie – wyszeptała. – Nie jestem w stanie wrócić do…
Do domu, chciała pewnie powiedzieć. Kiedy zdecydowała się na rozstanie, on zaproponował, że się wyprowadzi, ale Dee stwierdziła, że chce zacząć nowe życie. Na nowym terenie, bez wspomnień.
A więc nadal go kocha. Wspomnienia tego, co wydarzało się w czterech ścianach domu, który kupił dla nich przed ślubem, byłyby dla niej najwyraźniej zbyt bolesne. On z tego samego powodu starał się jak najrzadziej bywać w – teraz już tylko swoim – domu.
O ile Delilah wyprowadzając się, chciała wykreślić go ze swojego życia, on nie miał podobnych zamiarów. Przeżyli razem dużo pięknych chwil, może trochę się po drodze pogubili, ale czy to coś złego?
Uparcie trzymał się przekonania, że ich małżeństwa nie można uznać za klęskę.
Owszem, podpisał wniosek rozwodowy, ale nie było dnia, żeby tego nie żałował…