Podróż przedślubna
Zabrina od lat wiedziała, że nadejdzie moment, kiedy będzie musiała poślubić króla Romana. Najchętniej w ogóle nie wychodziłaby za mąż, nie buntuje się jednak przeciwko decyzji rodziny. Król Romano przysyła po nią prywatny pociąg wraz z ludźmi, którzy będą ją chronić podczas podróży do pałacu. Szefem ochrony jest Constantin Izvor, mężczyzna niezwykle przystojny, silny i władczy, który porusza wszystkie zmysły Zabriny. Zabrina czuje, że to on jest jej przeznaczeniem. Nie wie jednak, kim w rzeczywistości jest Constantin…
Fragment książki
Kim była? Marionetką.
Zabrina skrzywiła się, z trudem rozpoznając się w lustrze. Kobieta, która na nią spoglądała, była oszustką, jej zwykły, luźny i lekko chłopięcy styl zastąpiła wytworna jedwabna suknia, opływająca jej drobną sylwetkę. Poczuła kolejną falę paniki. Zegar tykał, nieubłaganie odmierzając czas do nieuniknionego – jej ślubu, któremu nie była w stanie zapobiec.
– Proszę cię, nie rób min – powiedziała matka. – Ile razy ci powtarzałam, że to nie przystoi księżniczce?
W tej chwili Zabrina jednak nie czuła się jak księżniczka – w ogóle nie czuła się jak żywa istota, lecz przedmiot, traktowany z takim samym szacunkiem jak worek ryżu wrzucony na wóz i ciągniony przez osła na targ.
Ale czy nie tak wyglądało całe jej życie?
Zbyteczne i łatwo dające się zastąpić.
Była najstarszym dzieckiem, do tego córką, i oczekiwano, że wychodząc odpowiednio za mąż, zabezpieczy przyszłość rodziny. Jej zaręczyny z przyszłym królem odbyły się, gdy była małym dzieckiem. Sama miała ocalić naród przed nieudolnymi rządami jej ojca – powtarzano jej to od małego i zdążyła się z tym pogodzić, jednak teraz, gdy ten czas prawie nastał, na samą myśl o przyszłości jej żołądek kurczył się boleśnie. Odwróciła się i spojrzała na matkę błagalnie, jakby się łudziła, że w tej ostatniej chwili może liczyć na ułaskawienie.
– Mamo, proszę – powiedziała cicho – nie każ mi za niego wychodzić.
– Wiesz, że to konieczne, Zabrino.
– Przecież żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku! Myślałam, że kobiety mają prawo wyboru!
– W naszym świecie nie ma miejsca na wybór czy wolność – zaprotestowała matka. – To cena, jaką płacisz za swoją pozycję. Jesteś księżniczką i obowiązują cię inne zasady niż zwykłych ludzi, co zdajesz się uparcie ignorować. Te poranne wyprawy muszą się skończyć, Zabrino. Tak, naprawdę. Myślałaś, że o tym nie wiemy?
Zabrina wbiła wzrok w połyskujące pantofelki, próbując zapanować nad nerwami. Znów będzie miała problemy z powodu swoich sekretnych wycieczek do położonego na obrzeżach miasta azylu. Była zdeterminowana, żeby użyć swoich wpływów i naprawdę zrobić coś dla polepszenia losu niektórych kobiet w jej kraju – dotkniętych ubóstwem, żyjących w strachu przed przemocowymi mężczyznami. Jej śmiesznie niskie oszczędności zostały praktycznie w całości pochłonięte przez działania, którym się oddała i w które szczerze wierzyła. Uśmiechnęła się gorzko. W tym samym czasie jej los został przypieczętowany, a ona oddana królowi ościennego państwa. W pewien sposób była tak samo bezradna i bezbronna jak kobiety, którym próbowała pomóc. Cóż za ironia!
Podniosła wzrok.
– Jaka szkoda, że wychodząc za króla, nie będę mogła zachowywać się tak, jak bym chciała.
– Nie wiem, dlaczego jesteś tak temu przeciwna. – Matka spojrzała na nią uważnie. – Z tym małżeństwem wiąże się wiele korzyści, nie tylko materialnych.
– Na przykład?
– Choćby fakt, że król Roman z Petrogorii jest jednym z najbardziej wpływowych ludzi na świecie.
– On ma brodę! – syknęła Zabrina.
– A jednak kobiety za nim szaleją. – Oczy matki zapłonęły. – Szybko przyzwyczaisz się do brody, która według wielu jest oznaką żywotności i płodności. Przyjmij więc swój los z otwartymi ramionami, a zobaczysz, że będzie warto.
Zabrina przygryzła wargę.
– Gdybym chociaż mogła zabrać ze sobą kogoś z pałacu.
– Wiesz, że to niemożliwe – odparła matka stanowczo. – Tradycja nakazuje, żebyś udała się do męża, zostawiając za sobą stare życie. To oczywiście ma wyłącznie symboliczne znaczenie. Przyjedziemy razem z ojcem i twoim rodzeństwem do Petrogorii na ślub.
– Ale to dopiero za kilka tygodni!
– A więc będziesz miała czas, żeby się zadomowić i przygotować do roli królowej Petrogorii. Jeśli później nadal będziesz chciała posłać po kogoś z dawnych pracowników, jestem pewna, że twój nowy mąż nie będzie miał nic przeciwko.
– A jeśli okaże się tyranem? – wyszeptała Zabrina. – I będzie się mi sprzeciwiał tylko dla zasady?
– Wtedy będziecie musieli wyjaśnić sobie nieporozumienia i dostosujesz się do sytuacji. Musisz pamiętać, że Roman jest królem i to on będzie podejmował decyzje związane z waszym małżeństwem. Twoją rolą jako królowej jest zaakceptowanie tego. – Matka skrzywiła się. – Nie czytałaś dokumentów małżeńskich, które ci dałam?
– Okazały się doskonałym lekiem na dręczącą mnie ostatnio bezsenność.
– Zabrino!
– Tak, przeczytałam je – przyznała niechętnie. – A przynajmniej próbowałam. Zostały spisane chyba ze sto lat temu.
– Przeszłość może nas wiele nauczyć – odparła matka z powagą. – A teraz uśmiechnij się i ruszamy w drogę. Pociąg na ciebie czeka.
Zabrina westchnęła. Miała wrażenie, że znalazła się w pułapce. Po raz pierwszy tak mocno czuła ciężar przeznaczenia związanego z jej pochodzeniem. Nigdy nie była specjalnie chętna do wychodzenia za mąż, a już z pewnością nie za człowieka, którego nigdy nie widziała. Zaakceptowała jednak swój los, bo tego od niej oczekiwano. Była aż nazbyt świadoma problemów finansowych, z jakimi borykał się jej kraj, a którym mogła zapobiec. Przekonała samą siebie, że jest w stanie to zrobić – może dlatego, że była najstarsza i bardzo kochała swoje rodzeństwo. W końcu nie była pierwszą księżniczką w historii, która godziła się na aranżowane małżeństwo.
Tak więc z uwagą czytała o historii Petrogorii i nauczyła się ich melodyjnego języka. Uczyła się geografii kraju, który miał się stać jej nowym domem. Skupiła się w szczególności na dużym obszarze spornej ziemi, zwanej Lasem Marengo, który należał do niej i po ślubie miał się stać własnością jej męża w zamian za olbrzymi zastrzyk gotówki dla jej kraju.
Długa suknia szeleściła na marmurowej powierzchni, gdy Zabrina schodziła za matką po schodach prowadzących do dużego holu, w którym zebrało się spore grono pracowników pałacu, żeby pożegnać księżniczkę. Zaraz też pojawiły się dwie siostry Zabriny, patrząc na nią z niedowierzaniem.
– To naprawdę ty, Zabrino? – westchnęła Daria.
– W ogóle nie jesteś do siebie podobna! – zawołała Eva.
Zabrina mocno przygryzła wargę, ściskając je obie na pożegnanie. Podniosła siedmioletnią Evę i przytuliła ją szczególnie mocno – dziewczynka była dla niej niemal jak córka. Czuła, że zaraz się rozpłacze. Chciała im powiedzieć, jak bardzo będzie za nimi tęsknić, ale to nie byłoby rozsądne. Musiała wziąć się w garść, zachować dojrzale i skupić na roli przyszłej królowej. Nie powinna poddawać się emocjom.
– Nie wiem, dlaczego nie ubierasz się tak częściej – powiedziała Daria, przyglądając się zwiewnej sukni. – Bardzo ładnie wyglądasz.
– Pewnie dlatego, że to nie najlepszy strój na konia – odparła Zabrina z drwiną w głosie – albo do biegania po pałacowych ogrodach.
Bardzo rzadko zakładała sukienki. Nawet gdy była zmuszona, żeby ubrać się ładnie na jedną z tych nudnych państwowych uroczystości, nigdy nie założyłaby czegoś podobnego – tak bogato zdobionego i przez to ciężkiego, że w odczuciu przypominało raczej zbroję. Suknia ograniczała jej ruchy i nie podobało jej się, jak przylegała do piersi, uwydatniając je. Zwykle miała na sobie praktyczne i wygodne sportowe staniki. Kochała wolność i swobodę, najlepiej czuła się w bryczesach, luźnej koszuli i na grzbiecie konia – im bardziej temperamentnego, tym lepiej. Włosy zaczesywała zwykle gładko i wiązała w prosty kucyk, nie bawiąc się w wymyślne upięcia czy loki ozdobione teraz perłami przez stylistkę jej matki.
Nagle zobaczyła ojca i automatycznie się ukłoniła, z niechęcią przyznając, że łatwiej jest dygnąć w sukni niż w bryczesach.
– Miło dla odmiany zobaczyć, że potrafisz wyglądać jak prawdziwa młoda dama – powiedział król lekko ochrypłym głosem, który był spowodowany zbyt dużą ilością wieczornej whisky – a nie stajenny. Myślę, że doskonale sprawdzisz się w roli królowej Petrogorii.
Przez chwilę Zabrina zastanawiała się, jak zareagowałby na wieść, że córka nie jest w stanie tego zrobić. Nawet gdyby kraj nie był aż tak zadłużony, król nigdy nie dopuściłby do tego, żeby obrazić najbliższego sąsiada i sojusznika, ogłaszając mu, że od dawna wyczekiwane wesele jednak nie dojdzie do skutku. Doszłoby do skandalu politycznego.
– Mam nadzieję, tato, naprawdę – odparła, odwracając się do brata.
Widziała niepokój w oczach Alexandru, jakby brat w milczeniu przyznawał, że została kozłem ofiarnym. Tylko co mógł zrobić? Nic. Miał ledwie siedemnaście lat, był jeszcze dzieckiem. Zresztą robiła to też dla niego, aby Albastase znów było krajem o silnej pozycji, choć podejrzewała, że Alexandru tak naprawdę wcale nie chciał być królem.
Zabrina minęła złoconą kolumnadę i podeszła do zaparkowanego przed pałacem rolls-royce’a. Zostanie zawieziona na dworzec kolejowy, gdzie będzie już na nią czekał królewski pociąg Romana z Petrogorii, razem z całą świtą ochroniarzy, którzy będą jej towarzyszyć w podróży. W to urocze wiosenne popołudnie pociąg będzie przemierzał piękne, wiejskie okolice, aż wjedzie do malowniczego Lasu Marnego, który dzielił oba kraje. Jutro dotrą do stolicy Petrogorii, Rosumunte, gdzie po raz pierwszy spotka się z przyszłym mężem. Powtarzano jej do znudzenia, że podczas powitania z potężnym monarchą musi okazać subtelną wdzięczność i zachowywać się nienagannie. Powinna cały czas spoglądać w dół i nie odzywać się niepytana. Wieczorem miała się odbyć uczta i pokaz sztucznych ogni w ramach pierwszej z przedślubnych uroczystości.
Na cześć dwojga nieznajomych, którzy mieli spędzić ze sobą resztę życia.
Zabrina spojrzała tęsknie w kierunku stajni i pomyślała o ukochanym koniu, na którym jeździła jeszcze tego ranka. Kiedy Midas zacznie za nią tęsknić? Zanim będzie mogła sprowadzić go do Petrogorii, jeden ze stajennych zajmie się nim, zabierając na codzienne przejażdżki.
Pomyślała o brodatym królu i jej niepokój wzrósł. A jeśli będzie odpychający, a jej ciało będzie się wzbraniać przed najlżejszym choćby dotykiem? Przeczytała książkę, którą dała jej matka, choć wiedzę na temat seksu czerpała raczej z internetu i wirtualnej Kamasutry. Nawet najsubtelniejsze z filmów nie pozostawiały zbyt dużego pola wyobraźni i Zabrina oglądała je z fascynacją i wstrętem. Poczuła zimny pot na myśl, że miałaby w rzeczywistości odegrać jedną z tych scen. Czy będzie w stanie znieść pieszczoty brodatego króla?
Była zupełnie niedoświadczona.
Poczuła się zrezygnowana. Żaden mężczyzna nigdy jej nie dotykał ani nie całował, a jej dziewictwo odgrywało kluczową rolę w zaaranżowanym związku. Przyszła jej na myśl inna książka, którą czytała – o radzeniu sobie z oczekiwaniami i oddzielaniu rzeczywistości od fantazji, którymi od dziecka karmią nas filmy i książki. To była bardzo otrzeźwiająca i przydatna lektura, która dała jej do myślenia. Gdy porzucimy nierealne rojenia o idealnej miłości, oszczędzimy sobie nieuchronnego rozczarowania.
Potężny, stary rolls-royce odjechał wśród oklasków i okrzyków zgromadzonych przed pałacem pracowników, a Zabrina z ciężkim sercem zmierzała na spotkanie z przeznaczeniem.
– Jeszcze raz nalegam, żeby wycofał się pan z tego niedorzecznego planu, sir.
Roman zmrużył oczy i przyglądał się zaniepokojonej twarzy stojącego przed nim ochmistrza, który zaciskał dłonie wyraźnie zdenerwowany. Stali na parkingu dworca kolejowego, czekając na przybycie księżniczki. Roman nie przywykł do tego, by ktokolwiek mu się sprzeciwiał, bo jako król nie spotykał się z tym zbyt często. Zresztą ufał wyłącznie własnemu osądowi i rozwadze.
Zacisnął usta.
Dziś jednak było inaczej.
Nie mógł się opędzić od wątpliwości, które prześladowały go już od kilku tygodni i których prawdopodobnie powinien wcześniej posłuchać, ale był zbyt zajęty najpilniejszymi sprawami wagi państwowej.
– A jakie dokładnie są twoje obiekcje? – zapytał chłodno.
Andrei wziął głęboki oddech, jakby zbierał się na odwagę potrzebną do konfrontacji z władcą.
– Przebywanie tu incognito w przebraniu niesie ze sobą naprawdę wielkie ryzyko, wasza wysokość.
Roman uniósł brwi.
– W pociągu jest zapewne cały zastęp uzbrojonych ochroniarzy, gotowych w razie konieczności oddać za mnie życie.
– Cóż, no tak.
– Więc o co dokładnie chodzi, Andrei?
Mężczyzna odchrząknął i milczał przez chwilę, najwyraźniej starając się dobrać odpowiednie słowa.
– Czy księżniczka nie będzie zła, gdy się dowie, że jej przyszły mąż przebrał się za ochroniarza?
– Pozwól, że ja się tym zajmę – odparł Roman lodowatym tonem. – Nastroje przyszłej królowej nie powinny cię w żaden sposób interesować.
Ochmistrz pochylił głowę.
– Nie, oczywiście, że nie. Proszę mi wybaczyć tę bezczelność. Pańskie życzenia są jak zawsze moim rozkazem, jednak jako główny doradca nie mogę przemilczeć tego, co potencjalnie może pójść nie tak, to w końcu moja praca…
– Oszczędź mi tych wykładów – przerwał mu ze zniecierpliwieniem Roman, gdy szli razem w kierunku czerwonego dywanu rozłożonego przed stojącym na peronie pociągiem. – Wystarczy, że moje życzenia zostaną zrozumiane. Czy ochroniarze zostali odpowiednio poinstruowani?
– Oczywiście, sir. Zostali wprowadzeni w cały plan. – Andrei odchrząknął. – Na czas podróży do Petrogorii przejmie pan rolę szefa ochrony, do czego pan się doskonale nadaje, z pańskim doświadczeniem w sztukach walki i niezaprzeczalnymi umiejętnościami przetrwania.
– Próbujesz mi się przypodobać, Andrei? – zapytał Roman chłodno.
– W żadnym wypadku. Po prostu stwierdzam fakty. Ma pan kwalifikacje, by wcielić się ochroniarza, jest pan wyjątkowo silny i świetnie włada pan mieczem. Od tego momentu nazywa się pan Constantin Izvor i żaden z pracowników nie będzie się do pana zwracał „wasza wysokość”. Zostali również poinstruowani, aby pod żadnym pozorem nie kłaniać się panu ani w jakikolwiek sposób nie zdradzić pańskiej tożsamości.
– Dobrze.
– Wiedzą również, że tylko pan i jedna z asystentek będziecie mieć bezpośredni kontakt z księżniczką.
– Zgadza się.
– Jeśli wolno mi zauważyć, widok pana ogolonego i bez brody jest cokolwiek zaskakujący.
Roman uśmiechnął się lekko, ponieważ w tym temacie zgadzał się ze swym ochmistrzem. W wieku dziewiętnastu lat zapuścił brodę i od tego czasu był to jego znak rozpoznawczy. Nie ogolił się nawet, gdy cztery lata temu przejmował tron. Prasa często porównywała go do wikinga i określała mianem króla zdobywcy – nie miał nic przeciwko. Zaskoczyło go jednak, jak bardzo zmiana fryzury i pozbycie się zarostu może zmienić wygląd. Zauważył, że wielu pracowników pałacu mijało go teraz bez słowa, nie rozpoznając w nim króla.
Poczuł coś dziwnego, nieznaną tęsknotę, która podsunęła mu ten pomysł. Zdał sobie sprawę, że pierwszy raz w życiu mógł zaznać anonimowości – było to uczucie jednocześnie cudowne i smutne. Pozwolono mu zasmakować czegoś pięknego, co na dłuższą metę było dla niego niedostępne. Podróżował incognito w przeszłości, zwłaszcza gdy odwiedzał jedną ze swych europejskich kochanek, ale do tej pory nigdy nie udawał kogoś innego i poczucie, że nagle stał się zwyczajnym człowiekiem, było ciekawie wyzwalające.
Wiedział, że musi się ożenić, jeśli chce zapewnić swemu rodowi ciągłość i dać Petrogorii następcę tronu. Najrozsądniej było wybrać kobietę, która idealnie sprawdzi się w roli królowej. Pochodzenie przyszłej narzeczonej miało kluczowe znaczenie, powinna również wywodzić się z rodu królewskiego. Tak więc ich narzeczeństwo zostało przypieczętowane wiele lat temu. Dzięki temu wejdzie w posiadanie Lasu Marengo, który był dla niego bardzo cenny ze względów strategicznych, a w zamian ojczyzna Zabriny otrzyma pożądany zastrzyk gotówki. Układ miał być korzystny dla obu stron, na papierze prezentował się idealnie i do tej pory nie miał praktycznie wpływu na jego życie. Wchodził w krótkie relacje z uważnie dobieranymi kobietami, które charakteryzowały się dyskrecją i zniewalającą urodą. Małżeństwo było czymś, co rysowało się niewyraźnie na horyzoncie – jak subtelna melodia w tle.
Ostatnio jednak na myśl o małżeństwie czuł rosnący niepokój. Zaczął się zastanawiać, kim jest księżniczka Zabrina, a docierające do niego informacje na jej temat wcale go nie uspokoiły. Mówiono, że bywała uparta i charakterna, lubiła łamać zasady i podobno czasem znikała z pałacu. Czy w przyszłości nie będzie to źródłem problemów? A jeśli się okaże, że księżniczka nie będzie się nadawać na królową jego ukochanej ojczyzny ani na matkę jego dzieci?
Przełknął ślinę, czując w gardle bolesną suchość.
Jeśli okaże się taka sama jak jego nieodpowiedzialna matka?
Mrok zaczął ogarniać jego serce, ale natychmiast odsunął od siebie nieprzyjemne myśli. Skupił się na potężnym, starym rolls-roysie, który zbliżał się powoli do stacji. Już niedługo nie będzie musiał polegać na plotkach i sam się przekona, jaką kobietą jest Zabrina. Zobaczy ją również po raz pierwszy – dotąd widział tylko jej zdjęcia, na których zwykle spoglądała podejrzliwie w obiektyw, jakby nie była zachwycona, że ktoś ją fotografuje.
I oto ona. Drzwi samochodu otworzyły się i księżniczka Zabrina stanęła na czerwonym dywanie. Poruszała się trochę sztywno, jakby się czuła niezręcznie w eleganckiej jedwabnej sukni i Roman, widząc ją na żywo po raz pierwszy, poczuł nagły skok adrenaliny. Ponieważ była…
Serce zabiło mu mocniej.