Pokaz mody (ebook)
Początkująca projektantka mody Anna Vega prezentuje swoją nową kolekcję podczas pokazu mody w Rzymie. W pięknej złotej sukni sama wychodzi na wybieg. Niefortunnie łamie obcas, traci równowagę i spada na kolana najbliżej siedzącego mężczyzny. Byłaby to straszna porażka, gdyby nie fakt, że tym mężczyzną jest Antonio Cabrera, jej pierwsza i jedyna miłość…
Fragment książki
Rzym, Włochy
Rozbłysły światła. Transowy rytm muzyki zapulsował w żyłach Anny Vegi. Zatrzymała się na wybiegu i uśmiechnęła lekko do obiektywu kamery. Po chwili przeklęła w duchu, przypominając sobie, że pouczono ją, by była podczas pokazu tajemnicza i mroczna.
Za późno. Starała się nie potknąć w szpilkach na nieprawdopodobnie wysokich obcasach, które rytmicznie stukały o szklaną powierzchnię wybiegu. Gdy doszła do fontanny, odwróciła się, by rzucić publiczności ostatnie spojrzenie, po czym zniknęła za udrapowanym materiałem scenografii.
Podchodząc do szklanych drzwi, wzięła głęboki oddech.
Za nimi czekała cała armia stylistów i fryzjerów.
– Uczeszcie Annę!
– Nie, nie. Różowe usta, nie karminowe!
– Ostatnia suknia to tiul i organza!
Zamknęła oczy, by nikt nie dostrzegł w nich śladów dumy i bólu. Ta suknia była czymś zupełnie innym. Ukłonem w stronę pierwszej formalnej sukienki, którą otrzymała od matki na okoliczność zrobienia rodzinnej fotografii.
Matka byłaby dumna. Anna po raz pierwszy zaprojektowała coś autentycznie własnego i osobistego. Nie kolejny, asekuracyjny wzór, jakich było na rynku wiele. Ten był jej.
Jednak matka nie mogła być tego świadkiem. Zadbał o to nieodpowiedzialny kierowca na bocznej drodze, wśród mokradeł Luizjany.
Otworzyła oczy. Pomyślała, że gdyby miała świadomość, że to ona będzie prezentowała tę suknię, nie zaprojektowałaby aż tak głębokiego dekoltu. Ale kiedy zadzwoniła do niej Kess, prosząc, by jak najszybciej przyleciała do Rzymu ze swoimi sukienkami, natychmiast wpakowała ją i kilka swoich starszych realizacji do walizki.
Coś, co początkowo miało być załataniem dziury po wycofaniu się jednego z projektantów, nagle zamieniło się w debiut Anny na wybiegu, gdy się okazało, że jedna z dziewczyn dostała zatrucia pokarmowego.
Kess zawsze wspierała Annę, więc mimo przerażenia postanowiła, że musi pomóc przyjaciółce.
Złoto na jej sukience błyszczało w blasku świateł. Kreacja zupełnie odbiegała od poprzednich, pastelowych i delikatnych projektów, które wykonywała. Wszystko zmienił tekst tego przeklętego artykułu. Od tamtej pory te rzeczy wydawały jej się blade. Nudne.
Dziewicze.
Anna wzdrygnęła się. Musiała przyznać, że artykuł odniósł pewien pozytywny skutek. Wkurzył ją i postanowiła pokazać, na co ją stać. W efekcie zamówiła materiał, który został użyty właśnie do tej sukni.
– Wszystko w porządku?
To była Kess. Stanęła przed nią w fioletowym, przylegającym, jedwabnym kostiumie, sięgającym kostek, z głębokim rozcięciem na posągowym, hebanowym dekolcie. Wyglądała zjawiskowo.
Anna spróbowała obdarzyć przyjaciółkę uspokajającym uśmiechem, podczas gdy ktoś układał treny sukni przy jej nogach.
– Coś odrobinę innego od t-shirtów i dresów podczas wieczornej nauki.
Kess uśmiechnęła się.
– Odrobinę. Nie jesteśmy już w Granadzie.
– Kess! – Głos menedżera sceny przebił się przez otaczający zgiełk rozmów, suszarek i pulsującej muzyki.
Kess ścisnęła jej dłoń i szybko odeszła. Po paru sekundach menedżer krzyknął do Anny, by przygotowała się do wyjścia. Wsunęła stopy w pasujące do kreacji złote szpilki.
Ostatni raz i nie będziesz musiała tego robić już nigdy w życiu – powiedziała do siebie w duchu.
Asystent zajmujący się wypuszczaniem dziewczyn na wybieg spojrzał na nią przelotnie, po czym uśmiechnął się lekko. Anna pomyślała, że musiała wyglądać żenująco. Nie miała doświadczenia w modelingu i poczuła się jak oszustka. Nie była modelką, lecz początkującą projektantką, w dodatku znaną bardziej ze względu na prywatne wybory życiowe niż dzięki swojej pracy.
Przygryzła nerwowo wargę. Znów była przerażoną małą dziewczynką, która właśnie straciła rodziców. Całymi latami jej ciotka i wujek mówili, że jest słaba. Tak często, że sama w to uwierzyła. Podobnie jak w to, że musi być od kogoś zależna.
Ktoś ją jednak ośmielał. Twierdził, że może robić to, co chce, i być tym, kim tylko zechce.
Lecz nie jego kochanką.
Zamknęła oczy. To nie był czas na ponowne przeżywanie jednej z największych życiowych porażek.
– Wychodzisz! – usłyszała głos asystenta.
Otworzyła oczy, wyprostowała ramiona i ruszyła przed siebie. Ponownie była na wybiegu. Dźwięki migawek aparatów i błysk fleszy przebił się nawet przez oszałamiająco głośną muzykę i migające światła reflektorów.
I wtedy to się stało.
Obcas z prawej strony złamał się, a Anna straciła równowagę. Zachwiała się raz, drugi i przechyliła w stronę krawędzi wybiegu. Rozległo się głośne westchnienie publiczności. Fragmenty sukni opadły jej na twarz, przez co nie mogła już widzieć nic z tej fatalnej, kompromitującej sceny.
Wylądowała na czyichś kolanach. Miała pewność, że to był mężczyzna. Silne ramiona ujęły ją, ratując przed dalszym upadkiem. Opadła na umięśniony tors i poczuła nutkę znajomego, korzennego zapachu bursztynu.
– Przepraszam, ja… – Słowa zamarły na jej ustach, kiedy odsunęła materiał z twarzy i spojrzała prosto w błyszczące oczy.
Oczy mężczyzny, którego kiedyś kochała.
Antonio Cabrera.
Flesze aparatów wokół nich intensywnie błyskały. Instynkt podpowiedział Annie, by ukryła twarz w dłoniach i uciekła w tłum, lecz ten akt tchórzostwa nie rozwiązywałby niczego. Poza tym zrujnowałaby w ten sposób pokaz Kess i potwierdziła słowa, które Antonio powiedział do niej przed laty.
„Jesteś po prostu dzieckiem, Anno”.
Wzięła głęboki oddech, po czym spojrzała Antoniowi prosto w oczy.
– Czy mogłabym prosić cię o pomoc? – spytała miękko.
Uniósł kącik ust.
– Inną niż uratowanie dziewicy z opresji?
Ostatni raz rozmawiali przed dziesięcioma laty. Myślała, że pamiętała głos Antonia, lecz jego głęboki, atłasowy ton poruszył wszystkie komórki jej ciała.
Spokojnie – powiedziała do siebie w duchu. – Masz pracę do wykonania.
– Muszę pozbyć się tych obcasów. Pomożesz mi wstać?
Zanim zdołała zaprotestować, jego dłoń zanurzyła się w trenach sukni i podciągnęła je do góry, aż do połowy łydki. Rozpiął zapięcie fatalnego buta i zsunął go ze stopy. Po chwili powtórzył to z drugą nogą. Zmuszała się do tego, by nie westchnąć z przyjemności pod wpływem jego dotyku.
Powinna czuć się zawstydzona i upokorzona, lecz tak nie było. Podobnie jak wścibskie flesze i otaczający plotkarski szept nie spowodowały, że zamarła przerażona. W tej chwili to się nie liczyło.
– Dziękuję.
Ich oczy spotkały się na ułamek chwili, rozpalając w niej zarzewie ognia. Płomień ten znikł tak szybko, jak się pojawił.
– Anno!
Odwróciła się i zobaczyła podbiegającą do nich Kess.
– Już wracam na wybieg.
Uśmiechnęła się do przyjaciółki, próbując zignorować fakt, że wszyscy zgromadzeni obserwowali jej mały dramat. Odwróciła się na kolanie Antonia i zaczęła podnosić się z miejsca. Usłyszała jego lekkie chrząknięcie.
– Och! Przepraszam, chyba cię nie…?
Wstał lekko i płynnie, trzymając ją w ramionach, po czym postawił na wybiegu.
Przełknęła ciężko ślinę i odwróciła się w kierunku publiczności. Rozległ się gromki aplauz.
Uśmiechnięta ruszyła przed siebie, podtrzymując treny sukni w dłoni. Przyjazna reakcja publiczności ośmieliła ją, a epizod z Antoniem rozproszył stres. Teraz jednak, gdy wszystkie oczy skierowane były na nią, nie mogła pozbyć się myśli, że właśnie pogrążyła cały pokaz.
Kiedy doszła do końca wybiegu i przyjęła pozę, miała przeczucie, że Antonio cały czas nie spuszczał z niej oczu. Uniosła podbródek i uśmiechnęła się nieznacznie do wymierzonych w nią obiektywów. Odwróciła się.
Kątem oka dostrzegła wzrok Antonia. Zdołała jednak skupić się i wykonać wreszcie zadanie, którego się podjęła.
Bardzo jej pomógł tego wieczoru, to nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Wiedziała, że powinna wysłać kartkę z podziękowaniami lub jakiś inny dowód wdzięczności do jego rodzinnej posiadłości w Hiszpanii. Kiedy wcześniej oferowała mu swoje serce, on bezwzględnie je odrzucił i złamał. Przez te wszystkie lata nie szukał z nią kontaktu, a był przecież kiedyś jej przyjacielem. Jej siłą. Jej pierwszą miłością.
Była dumna, że nie uległa pokusie spojrzenia mu w oczy. Tym razem to Anna była tą, która odeszła.
Anna usiadła przed słynną Fontanną di Trevi. Była dwudziesta trzecia i mały placyk, na którym przeważnie znajdowały się całe setki turystów, opustoszał. Była tam niemal sama.
Okazało się, że wypadek Anny nie odbił się negatywnie na odbiorze pokazu. Wręcz przeciwnie, zwrócił jeszcze większą uwagę na Kess, jej gościnnie występujących projektantach oraz całej firmie Hampton Events.
Wspólnie z przyjaciółką udały się na spacer. Teraz Kess odeszła na bok, by zadzwonić do swojej matki w Nigerii, i Anna miała chwilę na spokojną kontemplację tego wyjątkowego miejsca.
Upalny dzień zastąpiła przyjemna, ciepła noc. Anna wsłuchiwała się w delikatny szum wody. Było cudownie. Aż do chwili, kiedy przypomniała sobie zawstydzający incydent podczas pokazu. Najbardziej denerwowało ją, że e wszystkich obecnych tam osób to akurat Antonio ją uratował. Mężczyzna, który przed laty tak bezwzględnie ją odrzucił.
Ponownie przyjrzała się temu niezwykłemu arcydziełu rzeźby i inżynierii.
Kaskady wody wytryskiwały spod stóp Okeanosa i spływały po trzech kamiennych spocznikach wprost do potężnego basenu, z migoczącymi w toni setkami błyszczących monet. Kess wyjaśniła jej, że jedna wrzucona moneta zapewniała powrót do Rzymu. Dwie wrzucone monety zwiastowały rychłe zakochanie się…
Przed oczami stanęła jej twarz Antonia, młoda, a zarazem tak dojrzała. Miał wtedy dziewiętnaście lat…
Był jeszcze przesąd związany z trzema monetami. Te wróżyły szybki ślub.
Anna kiedyś marzyła o małżeństwie, miłości i dzieciach. Nie wykluczała tego w dalekiej przyszłości, ale odkąd zwolniono ją z funkcji menedżerki modowej w jednym ze sklepów odzieżowych, postanowiła przestać egzystować, a zacząć żyć. Pełnią życia.
Coś, co powinno być jej porażką, stało się nowym początkiem. Wyprowadziła się z Granady, wynajęła niewielkie mieszkanie w Paryżu i przez rok, korzystając ze swoich skromnych oszczędności i sprytu, poświęciła się projektowaniu. Rozsyłane portfolio nie spotkało się jednak ze zbyt dużym zainteresowaniem. W dodatku została nieprzychylnie zrecenzowana przez Lea White’a, znanego dziennikarza modowego. Po publikacji była na niego wściekła, lecz dzięki niej zrozumiała, dlaczego projekty zostały zignorowane przez świat mody. Nabrała dzięki temu większej pewności siebie, bez której nie powstałaby złota suknia, a ona sama nie postawiłaby stopy na wybiegu.
Rzuciła okiem w stronę Kess. Tak wiele jej zawdzięczała. Była pierwszą osobą po Antoniu, która tak bardzo w nią uwierzyła i wspierała na nowo obranej drodze. Drodze, którą dawno temu zaszczepiła w niej matka. Dzięki niej wyzwoliła się spod wpływu wujostwa, które dość mocno wpływało później na jej życie. Wiedziała, że ani wujek Diego, ani ciotka nie chcieli dla niej źle. On po prostu widział w Annie odbicie swojej wcześnie zmarłej siostry.
Lekka bryza owiała jej twarz. Ponownie spojrzała na krystaliczną wodę w fontannie.
– Jeśli wrzucisz tam monetę, na pewno jeszcze kiedyś wrócisz do Rzymu.
Zesztywniała. Znała ten głos, choć czas nadał mu jeszcze głębszy ton. Poczuła ogarniające ją ciepło. Cudowne i uzależniające.
Ujrzała przed sobą wyciągniętą rękę, na której spoczywała błyszcząca moneta. Jako dziecko wielokrotnie trzymała tę dłoń. Gdy wspinali się stromą, górską ścieżką lub przemierzali długie aleje krzewów winorośli. Wówczas to był jej azyl. Odetchnięcie od ciężkiej atmosfery panującej w zastępczym domu.
Później ta sama dłoń odsunęła ją od siebie.
– Rzym jest przepiękny – powiedziała, czując niedobór powietrza w płucach. – Ale po co wracać w te same miejsca, kiedy świat ma jeszcze tyle do zaoferowania?
Przez chwilę milczał. Później nonszalanckim pstryknięciem wrzucił monetę w wodną toń.
Podniosła wzrok, by spojrzeć mu w oczy.
W jej piersiach stado motyli z łopotem zerwało się do lotu. Gdy odchodził, nie miał nawet dwudziestu lat, a jego słodki uśmiech niemal wywoływał w niej ból. Teraz wyglądał jeszcze lepiej.
Seksowny, wysoki i posępny. Miał na sobie czarny jedwabny garnitur od Armaniego o prostym kroju, który podkreślał jego szerokie barki i umięśnione ramiona. Mimo że był niższy od swoich braci, to i tak znacznie górował wzrostem nad Anną.
Jego mahoniowy wzrok rozpalał w niej iskry. Mocną szczękę i wystające kości policzkowe pokrywał kilkudniowy ciemny zarost. U kogoś innego mógłby sprawiać wrażenie niechlujności, lecz w Antoniu podkreślał tylko jego surową męskość. Kasztanowe włosy, przystrzyżone po bokach, na górze były grube i pofalowane.
Usta, które znała, nie były już aż tak delikatnie, kiedy uśmiechnął się zmysłowo.
– Witaj, Anno.
!Dios Mio!
Umysł Antonia Cabrery zalała potężna, niespodziewana fala pożądania, kiedy patrzył na Annę.
Od kilku lat rozwijał swoje zdolności biznesowe jako dyrektor Cabrera Properties, zwłaszcza trzech luksusowych hoteli należących do spółki. Miał doskonałą reputację. Dojście do tego kosztowało go bardzo dużo wysiłku.
Przez głowę Antonia przebiegło pytanie, co pomyśleliby partnerzy biznesowi, gdyby mogli w tej chwili poznać jego myśli? Jego dawne fantazje nijak się miały do tego, co przeżył, kiedy ujrzał ją, stawiającą pierwsze kroki na wybiegu. Miała na sobie złotą suknię, która błyszczała jak rozgwieżdżone niebo. Lecz prawdziwe poruszenie poczuł, gdy przeniósł wzrok na dwa pasy cienkiego materiału, które zasłaniały jej piersi, odkrywając jednocześnie nagą skórę dekoltu sięgającego niemal talii.
Uśmiechała się nieśmiało. Na ustach miała szaroróżową pomadkę i patrzyła przed siebie z uniesionym podbródkiem. Ruch jej ramion, gdy podążała wzdłuż wybiegu, sprawił, że krew w żyłach Antonia zawrzała.
Żar ten prawie wyrwał mu się spod kontroli, kiedy Anna nagle wylądowała na jego udach.
Oddychał ciężko przez nos.
Zakazana. Dawna przyjaciółka. Złamał jej serce. Dziewica.
Ten zestaw myśli pojawił się w głowie Antonia, kiedy przebiegł wzrokiem po jej niezwykle długich, zgrabnych nogach. Anna Vega wyrosła na olśniewającą kobietę. Szczupłą, lecz nie tak chudą, jak w dawnych czasach. Zdecydowanie wyczuwał krągłość bioder na swoim ciele i wcięcie talii, kiedy przytrzymał ją, ratując przed upadkiem.
Czarno-brązowe włosy sięgały jej prawie do pasa. Kuszące, różowe usta i te hipnotyczne oczy… Jedno w kolorze bursztynu, drugie błękitne.
Była oszałamiająca i bardzo seksowna. Zaskoczyło go, że postanowiła wstać i dokończyć swoją rolę po tym nieszczęśliwym incydencie. Nie wyobrażał sobie, że dawna Anna byłaby w stanie przełamać się w takim trudnym momencie.
Antonio był pewien, że Diego nie wspominał nic o modelingu. Mówił tylko, że przyjaciółka Anny namówiła ją, by zaprezentowała swoje projekty na pokazie mody w Rzymie.
– Martwię się o nią – powiedział Diego, kiedy dwa dni wcześniej zjawił się w biurze Antonia. – Straciła pracę, potem uciekła do Paryża… I jeszcze ten artykuł w czasopiśmie, gdzie wywleczono jej osobiste sprawy… Będzie pan niedługo we Włoszech. Czy mógłbym mieć prośbę? Chodzi o sprawdzenie, czy wszystko u niej w porządku Nie była to pierwsza myśl, jaka przyszłaby Antoniowi do głowy, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich on i Anna się pożegnali. Nie był również zwolennikiem nadopiekuńczości, która cechowała starego kamerdynera. Jednak Diego sprawował tę funkcję w domu Cabrerów od ponad trzydziestu lat i po raz pierwszy prosił swoich pracodawców o cokolwiek.
Antonio dowiedział się więc, gdzie przyjaciółka Anny organizowała pokaz, i zarezerwował na niego bilet. Sprawdził firmę Hampton Events oraz samą Kess. Postanowił także udać się na after-party, by dyskretnie obserwować Annę, po czym niepostrzeżenie wymknąć się stamtąd.
Lecz kiedy Anna pojawiła się na wybiegu, był tak zaskoczony, że niemal opadła mu szczęka. Każda z kreacji, którą na sobie prezentowała, była jej autorstwa i wyraźnie podkreślała kobiece kształty. Kilka pierwszych projektów było naprawdę udanych, ale gdy wyszła w złotej sukni, nie potrafił oderwać od niej wzroku.
Tak go poruszyła, kiedy padła w jego ramiona, że był jeszcze bardziej zdeterminowany, by ją zobaczyć w zwykłym ubraniu, bez wyzywającego makijażu. Chciał przekonać samego siebie, że jednak nie jest aż tak olśniewająca.
Anna, bez makijażu i strojów couture, okazała się jeszcze piękniejsza. Miała szczupłą twarz z wyraźnymi kośćmi policzkowymi i dużymi, szerokimi ustami. Obrazu całości dopełniało urzekające, dwukolorowe spojrzenie jej oczu.
Miała na sobie biały t-shirt i czarną kurtkę oraz obcisłe dżinsy. Powinna była wyglądać dość neutralnie, ale ten strój sprawił, że Antonio kompletnie pogrążył się w wypukłościach jej piersi i długich nogach.
– Wszystko u mnie dobrze.
Ta szorstka informacja pomogła mu otrząsnąć się ze swoich nieprzyzwoitych wyobrażeń.
– Trochę tu inaczej niż w Granadzie. – Ruchem głowy skazał fontannę.
– Zakładam, że przywykłeś do widoku takich wytwornych miejsc.
Zmarszczył brwi. Zaskoczyło go, że nie przyjęła monety. Dawna Anna przycisnęłaby pieniążek do piersi, wyszeptała życzenie i natychmiast wrzuciła go do fontanny. Antonio poczuł rozczarowanie tym małym aktem odrzucenia.
– Tak, sporo podróżuję. Lecz ty chyba też. Diego wspominał mi, że mieszkałaś w Paryżu.
Wyraz ust Anny odrobinę zmiękł.
– Było miło.