Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Pokaz mody / Zakochana królowa
Zajrzyj do książki

Pokaz mody / Zakochana królowa

ImprintHarlequin
Liczba stron320
ISBN978-83-276-9136-1
Wysokość170
Szerokość107
TłumaczKarol NowosielskiPaula Rżysko
Tytuł oryginalnyA Deal for the Tycoon’s DiamondsThe Wedding Night They Never Had
Język oryginałuangielski
EAN9788327691361
Data premiery2023-02-01
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Początkująca projektantka mody Anna Vega prezentuje swoją nową kolekcję podczas pokazu mody w Rzymie. W pięknej złotej sukni sama wychodzi na wybieg. Niefortunnie łamie obcas, traci równowagę i spada na kolana najbliżej siedzącego mężczyzny. Byłaby to straszna porażka, gdyby nie fakt, że tym mężczyzną jest Antonio Cabrera, jej pierwsza i jedyna miłość…

Fragment książki
Rzym, Włochy

Rozbłysły światła. Transowy rytm muzyki zapulsował w żyłach Anny Vegi. Zatrzymała się na wybiegu i uśmiechnęła lekko do obiektywu kamery. Po chwili przeklęła w duchu, przypominając sobie, że pouczono ją, by była podczas pokazu tajemnicza i mroczna.
Za późno. Starała się nie potknąć w szpilkach na nieprawdopodobnie wysokich obcasach, które rytmicznie stukały o szklaną powierzchnię wybiegu. Gdy doszła do fontanny, odwróciła się, by rzucić publiczności ostatnie spojrzenie, po czym zniknęła za udrapowanym materiałem scenografii.
Podchodząc do szklanych drzwi, wzięła głęboki oddech.
Za nimi czekała cała armia stylistów i fryzjerów.
– Uczeszcie Annę!
– Nie, nie. Różowe usta, nie karminowe!
– Ostatnia suknia to tiul i organza!
Zamknęła oczy, by nikt nie dostrzegł w nich śladów dumy i bólu. Ta suknia była czymś zupełnie innym. Ukłonem w stronę pierwszej formalnej sukienki, którą otrzymała od matki na okoliczność zrobienia rodzinnej fotografii.
Matka byłaby dumna. Anna po raz pierwszy zaprojektowała coś autentycznie własnego i osobistego. Nie kolejny, asekuracyjny wzór, jakich było na rynku wiele. Ten był jej.
Jednak matka nie mogła być tego świadkiem. Zadbał o to nieodpowiedzialny kierowca na bocznej drodze, wśród mokradeł Luizjany.
Otworzyła oczy. Pomyślała, że gdyby miała świadomość, że to ona będzie prezentowała tę suknię, nie zaprojektowałaby aż tak głębokiego dekoltu. Ale kiedy zadzwoniła do niej Kess, prosząc, by jak najszybciej przyleciała do Rzymu ze swoimi sukienkami, natychmiast wpakowała ją i kilka swoich starszych realizacji do walizki.
Coś, co początkowo miało być załataniem dziury po wycofaniu się jednego z projektantów, nagle zamieniło się w debiut Anny na wybiegu, gdy się okazało, że jedna z dziewczyn dostała zatrucia pokarmowego.
Kess zawsze wspierała Annę, więc mimo przerażenia postanowiła, że musi pomóc przyjaciółce.
Złoto na jej sukience błyszczało w blasku świateł. Kreacja zupełnie odbiegała od poprzednich, pastelowych i delikatnych projektów, które wykonywała. Wszystko zmienił tekst tego przeklętego artykułu. Od tamtej pory te rzeczy wydawały jej się blade. Nudne.
Dziewicze.
Anna wzdrygnęła się. Musiała przyznać, że artykuł odniósł pewien pozytywny skutek. Wkurzył ją i postanowiła pokazać, na co ją stać. W efekcie zamówiła materiał, który został użyty właśnie do tej sukni.
– Wszystko w porządku?
To była Kess. Stanęła przed nią w fioletowym, przylegającym, jedwabnym kostiumie, sięgającym kostek, z głębokim rozcięciem na posągowym, hebanowym dekolcie. Wyglądała zjawiskowo.
Anna spróbowała obdarzyć przyjaciółkę uspokajającym uśmiechem, podczas gdy ktoś układał treny sukni przy jej nogach.
– Coś odrobinę innego od t-shirtów i dresów podczas wieczornej nauki.
Kess uśmiechnęła się.
– Odrobinę. Nie jesteśmy już w Granadzie.
– Kess! – Głos menedżera sceny przebił się przez otaczający zgiełk rozmów, suszarek i pulsującej muzyki.
Kess ścisnęła jej dłoń i szybko odeszła. Po paru sekundach menedżer krzyknął do Anny, by przygotowała się do wyjścia. Wsunęła stopy w pasujące do kreacji złote szpilki.
Ostatni raz i nie będziesz musiała tego robić już nigdy w życiu – powiedziała do siebie w duchu.
Asystent zajmujący się wypuszczaniem dziewczyn na wybieg spojrzał na nią przelotnie, po czym uśmiechnął się lekko. Anna pomyślała, że musiała wyglądać żenująco. Nie miała doświadczenia w modelingu i poczuła się jak oszustka. Nie była modelką, lecz początkującą projektantką, w dodatku znaną bardziej ze względu na prywatne wybory życiowe niż dzięki swojej pracy.
Przygryzła nerwowo wargę. Znów była przerażoną małą dziewczynką, która właśnie straciła rodziców. Całymi latami jej ciotka i wujek mówili, że jest słaba. Tak często, że sama w to uwierzyła. Podobnie jak w to, że musi być od kogoś zależna.
Ktoś ją jednak ośmielał. Twierdził, że może robić to, co chce, i być tym, kim tylko zechce.
Lecz nie jego kochanką.
Zamknęła oczy. To nie był czas na ponowne przeżywanie jednej z największych życiowych porażek.
– Wychodzisz! – usłyszała głos asystenta.
Otworzyła oczy, wyprostowała ramiona i ruszyła przed siebie. Ponownie była na wybiegu. Dźwięki migawek aparatów i błysk fleszy przebił się nawet przez oszałamiająco głośną muzykę i migające światła reflektorów.
I wtedy to się stało.
Obcas z prawej strony złamał się, a Anna straciła równowagę. Zachwiała się raz, drugi i przechyliła w stronę krawędzi wybiegu. Rozległo się głośne westchnienie publiczności. Fragmenty sukni opadły jej na twarz, przez co nie mogła już widzieć nic z tej fatalnej, kompromitującej sceny.
Wylądowała na czyichś kolanach. Miała pewność, że to był mężczyzna. Silne ramiona ujęły ją, ratując przed dalszym upadkiem. Opadła na umięśniony tors i poczuła nutkę znajomego, korzennego zapachu bursztynu.
– Przepraszam, ja… – Słowa zamarły na jej ustach, kiedy odsunęła materiał z twarzy i spojrzała prosto w błyszczące oczy.
Oczy mężczyzny, którego kiedyś kochała.
Antonio Cabrera.
Flesze aparatów wokół nich intensywnie błyskały. Instynkt podpowiedział Annie, by ukryła twarz w dłoniach i uciekła w tłum, lecz ten akt tchórzostwa nie rozwiązywałby niczego. Poza tym zrujnowałaby w ten sposób pokaz Kess i potwierdziła słowa, które Antonio powiedział do niej przed laty.
„Jesteś po prostu dzieckiem, Anno”.
Wzięła głęboki oddech, po czym spojrzała Antoniowi prosto w oczy.
– Czy mogłabym prosić cię o pomoc? – spytała miękko.
Uniósł kącik ust.
– Inną niż uratowanie dziewicy z opresji?
Ostatni raz rozmawiali przed dziesięcioma laty. Myślała, że pamiętała głos Antonia, lecz jego głęboki, atłasowy ton poruszył wszystkie komórki jej ciała.
Spokojnie – powiedziała do siebie w duchu. – Masz pracę do wykonania.
– Muszę pozbyć się tych obcasów. Pomożesz mi wstać?
Zanim zdołała zaprotestować, jego dłoń zanurzyła się w trenach sukni i podciągnęła je do góry, aż do połowy łydki. Rozpiął zapięcie fatalnego buta i zsunął go ze stopy. Po chwili powtórzył to z drugą nogą. Zmuszała się do tego, by nie westchnąć z przyjemności pod wpływem jego dotyku.
Powinna czuć się zawstydzona i upokorzona, lecz tak nie było. Podobnie jak wścibskie flesze i otaczający plotkarski szept nie spowodowały, że zamarła przerażona. W tej chwili to się nie liczyło.
– Dziękuję.
Ich oczy spotkały się na ułamek chwili, rozpalając w niej zarzewie ognia. Płomień ten znikł tak szybko, jak się pojawił.
– Anno!
Odwróciła się i zobaczyła podbiegającą do nich Kess.
– Już wracam na wybieg.
Uśmiechnęła się do przyjaciółki, próbując zignorować fakt, że wszyscy zgromadzeni obserwowali jej mały dramat. Odwróciła się na kolanie Antonia i zaczęła podnosić się z miejsca. Usłyszała jego lekkie chrząknięcie.
– Och! Przepraszam, chyba cię nie…?
Wstał lekko i płynnie, trzymając ją w ramionach, po czym postawił na wybiegu.
Przełknęła ciężko ślinę i odwróciła się w kierunku publiczności. Rozległ się gromki aplauz.
Uśmiechnięta ruszyła przed siebie, podtrzymując treny sukni w dłoni. Przyjazna reakcja publiczności ośmieliła ją, a epizod z Antoniem rozproszył stres. Teraz jednak, gdy wszystkie oczy skierowane były na nią, nie mogła pozbyć się myśli, że właśnie pogrążyła cały pokaz.
Kiedy doszła do końca wybiegu i przyjęła pozę, miała przeczucie, że Antonio cały czas nie spuszczał z niej oczu. Uniosła podbródek i uśmiechnęła się nieznacznie do wymierzonych w nią obiektywów. Odwróciła się.
Kątem oka dostrzegła wzrok Antonia. Zdołała jednak skupić się i wykonać wreszcie zadanie, którego się podjęła.
Bardzo jej pomógł tego wieczoru, to nie ulegało najmniejszej wątpliwości. Wiedziała, że powinna wysłać kartkę z podziękowaniami lub jakiś inny dowód wdzięczności do jego rodzinnej posiadłości w Hiszpanii. Kiedy wcześniej oferowała mu swoje serce, on bezwzględnie je odrzucił i złamał. Przez te wszystkie lata nie szukał z nią kontaktu, a był przecież kiedyś jej przyjacielem. Jej siłą. Jej pierwszą miłością.
Była dumna, że nie uległa pokusie spojrzenia mu w oczy. Tym razem to Anna była tą, która odeszła.

Anna usiadła przed słynną Fontanną di Trevi. Była dwudziesta trzecia i mały placyk, na którym przeważnie znajdowały się całe setki turystów, opustoszał. Była tam niemal sama.
Okazało się, że wypadek Anny nie odbił się negatywnie na odbiorze pokazu. Wręcz przeciwnie, zwrócił jeszcze większą uwagę na Kess, jej gościnnie występujących projektantach oraz całej firmie Hampton Events.
Wspólnie z przyjaciółką udały się na spacer. Teraz Kess odeszła na bok, by zadzwonić do swojej matki w Nigerii, i Anna miała chwilę na spokojną kontemplację tego wyjątkowego miejsca.
Upalny dzień zastąpiła przyjemna, ciepła noc. Anna wsłuchiwała się w delikatny szum wody. Było cudownie. Aż do chwili, kiedy przypomniała sobie zawstydzający incydent podczas pokazu. Najbardziej denerwowało ją, że e wszystkich obecnych tam osób to akurat Antonio ją uratował. Mężczyzna, który przed laty tak bezwzględnie ją odrzucił.
Ponownie przyjrzała się temu niezwykłemu arcydziełu rzeźby i inżynierii.
Kaskady wody wytryskiwały spod stóp Okeanosa i spływały po trzech kamiennych spocznikach wprost do potężnego basenu, z migoczącymi w toni setkami błyszczących monet. Kess wyjaśniła jej, że jedna wrzucona moneta zapewniała powrót do Rzymu. Dwie wrzucone monety zwiastowały rychłe zakochanie się…
Przed oczami stanęła jej twarz Antonia, młoda, a zarazem tak dojrzała. Miał wtedy dziewiętnaście lat…
Był jeszcze przesąd związany z trzema monetami. Te wróżyły szybki ślub.
Anna kiedyś marzyła o małżeństwie, miłości i dzieciach. Nie wykluczała tego w dalekiej przyszłości, ale odkąd zwolniono ją z funkcji menedżerki modowej w jednym ze sklepów odzieżowych, postanowiła przestać egzystować, a zacząć żyć. Pełnią życia.
Coś, co powinno być jej porażką, stało się nowym początkiem. Wyprowadziła się z Granady, wynajęła niewielkie mieszkanie w Paryżu i przez rok, korzystając ze swoich skromnych oszczędności i sprytu, poświęciła się projektowaniu. Rozsyłane portfolio nie spotkało się jednak ze zbyt dużym zainteresowaniem. W dodatku została nieprzychylnie zrecenzowana przez Lea White’a, znanego dziennikarza modowego. Po publikacji była na niego wściekła, lecz dzięki niej zrozumiała, dlaczego projekty zostały zignorowane przez świat mody. Nabrała dzięki temu większej pewności siebie, bez której nie powstałaby złota suknia, a ona sama nie postawiłaby stopy na wybiegu.
Rzuciła okiem w stronę Kess. Tak wiele jej zawdzięczała. Była pierwszą osobą po Antoniu, która tak bardzo w nią uwierzyła i wspierała na nowo obranej drodze. Drodze, którą dawno temu zaszczepiła w niej matka. Dzięki niej wyzwoliła się spod wpływu wujostwa, które dość mocno wpływało później na jej życie. Wiedziała, że ani wujek Diego, ani ciotka nie chcieli dla niej źle. On po prostu widział w Annie odbicie swojej wcześnie zmarłej siostry.
Lekka bryza owiała jej twarz. Ponownie spojrzała na krystaliczną wodę w fontannie.
– Jeśli wrzucisz tam monetę, na pewno jeszcze kiedyś wrócisz do Rzymu.
Zesztywniała. Znała ten głos, choć czas nadał mu jeszcze głębszy ton. Poczuła ogarniające ją ciepło. Cudowne i uzależniające.
Ujrzała przed sobą wyciągniętą rękę, na której spoczywała błyszcząca moneta. Jako dziecko wielokrotnie trzymała tę dłoń. Gdy wspinali się stromą, górską ścieżką lub przemierzali długie aleje krzewów winorośli. Wówczas to był jej azyl. Odetchnięcie od ciężkiej atmosfery panującej w zastępczym domu.
Później ta sama dłoń odsunęła ją od siebie.
– Rzym jest przepiękny – powiedziała, czując niedobór powietrza w płucach. – Ale po co wracać w te same miejsca, kiedy świat ma jeszcze tyle do zaoferowania?
Przez chwilę milczał. Później nonszalanckim pstryknięciem wrzucił monetę w wodną toń.
Podniosła wzrok, by spojrzeć mu w oczy.
W jej piersiach stado motyli z łopotem zerwało się do lotu. Gdy odchodził, nie miał nawet dwudziestu lat, a jego słodki uśmiech niemal wywoływał w niej ból. Teraz wyglądał jeszcze lepiej.
Seksowny, wysoki i posępny. Miał na sobie czarny jedwabny garnitur od Armaniego o prostym kroju, który podkreślał jego szerokie barki i umięśnione ramiona. Mimo że był niższy od swoich braci, to i tak znacznie górował wzrostem nad Anną.
Jego mahoniowy wzrok rozpalał w niej iskry. Mocną szczękę i wystające kości policzkowe pokrywał kilkudniowy ciemny zarost. U kogoś innego mógłby sprawiać wrażenie niechlujności, lecz w Antoniu podkreślał tylko jego surową męskość. Kasztanowe włosy, przystrzyżone po bokach, na górze były grube i pofalowane.
Usta, które znała, nie były już aż tak delikatnie, kiedy uśmiechnął się zmysłowo.
– Witaj, Anno.

!Dios Mio!
Umysł Antonia Cabrery zalała potężna, niespodziewana fala pożądania, kiedy patrzył na Annę.
Od kilku lat rozwijał swoje zdolności biznesowe jako dyrektor Cabrera Properties, zwłaszcza trzech luksusowych hoteli należących do spółki. Miał doskonałą reputację. Dojście do tego kosztowało go bardzo dużo wysiłku.
Przez głowę Antonia przebiegło pytanie, co pomyśleliby partnerzy biznesowi, gdyby mogli w tej chwili poznać jego myśli? Jego dawne fantazje nijak się miały do tego, co przeżył, kiedy ujrzał ją, stawiającą pierwsze kroki na wybiegu. Miała na sobie złotą suknię, która błyszczała jak rozgwieżdżone niebo. Lecz prawdziwe poruszenie poczuł, gdy przeniósł wzrok na dwa pasy cienkiego materiału, które zasłaniały jej piersi, odkrywając jednocześnie nagą skórę dekoltu sięgającego niemal talii.
Uśmiechała się nieśmiało. Na ustach miała szaroróżową pomadkę i patrzyła przed siebie z uniesionym podbródkiem. Ruch jej ramion, gdy podążała wzdłuż wybiegu, sprawił, że krew w żyłach Antonia zawrzała.
Żar ten prawie wyrwał mu się spod kontroli, kiedy Anna nagle wylądowała na jego udach.
Oddychał ciężko przez nos.
Zakazana. Dawna przyjaciółka. Złamał jej serce. Dziewica.
Ten zestaw myśli pojawił się w głowie Antonia, kiedy przebiegł wzrokiem po jej niezwykle długich, zgrabnych nogach. Anna Vega wyrosła na olśniewającą kobietę. Szczupłą, lecz nie tak chudą, jak w dawnych czasach. Zdecydowanie wyczuwał krągłość bioder na swoim ciele i wcięcie talii, kiedy przytrzymał ją, ratując przed upadkiem.
Czarno-brązowe włosy sięgały jej prawie do pasa. Kuszące, różowe usta i te hipnotyczne oczy… Jedno w kolorze bursztynu, drugie błękitne.
Była oszałamiająca i bardzo seksowna. Zaskoczyło go, że postanowiła wstać i dokończyć swoją rolę po tym nieszczęśliwym incydencie. Nie wyobrażał sobie, że dawna Anna byłaby w stanie przełamać się w takim trudnym momencie.
Antonio był pewien, że Diego nie wspominał nic o modelingu. Mówił tylko, że przyjaciółka Anny namówiła ją, by zaprezentowała swoje projekty na pokazie mody w Rzymie.
– Martwię się o nią – powiedział Diego, kiedy dwa dni wcześniej zjawił się w biurze Antonia. – Straciła pracę, potem uciekła do Paryża… I jeszcze ten artykuł w czasopiśmie, gdzie wywleczono jej osobiste sprawy… Będzie pan niedługo we Włoszech. Czy mógłbym mieć prośbę? Chodzi o sprawdzenie, czy wszystko u niej w porządku Nie była to pierwsza myśl, jaka przyszłaby Antoniowi do głowy, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich on i Anna się pożegnali. Nie był również zwolennikiem nadopiekuńczości, która cechowała starego kamerdynera. Jednak Diego sprawował tę funkcję w domu Cabrerów od ponad trzydziestu lat i po raz pierwszy prosił swoich pracodawców o cokolwiek.
Antonio dowiedział się więc, gdzie przyjaciółka Anny organizowała pokaz, i zarezerwował na niego bilet. Sprawdził firmę Hampton Events oraz samą Kess. Postanowił także udać się na after-party, by dyskretnie obserwować Annę, po czym niepostrzeżenie wymknąć się stamtąd.
Lecz kiedy Anna pojawiła się na wybiegu, był tak zaskoczony, że niemal opadła mu szczęka. Każda z kreacji, którą na sobie prezentowała, była jej autorstwa i wyraźnie podkreślała kobiece kształty. Kilka pierwszych projektów było naprawdę udanych, ale gdy wyszła w złotej sukni, nie potrafił oderwać od niej wzroku.
Tak go poruszyła, kiedy padła w jego ramiona, że był jeszcze bardziej zdeterminowany, by ją zobaczyć w zwykłym ubraniu, bez wyzywającego makijażu. Chciał przekonać samego siebie, że jednak nie jest aż tak olśniewająca.
Anna, bez makijażu i strojów couture, okazała się jeszcze piękniejsza. Miała szczupłą twarz z wyraźnymi kośćmi policzkowymi i dużymi, szerokimi ustami. Obrazu całości dopełniało urzekające, dwukolorowe spojrzenie jej oczu.
Miała na sobie biały t-shirt i czarną kurtkę oraz obcisłe dżinsy. Powinna była wyglądać dość neutralnie, ale ten strój sprawił, że Antonio kompletnie pogrążył się w wypukłościach jej piersi i długich nogach.
– Wszystko u mnie dobrze.
Ta szorstka informacja pomogła mu otrząsnąć się ze swoich nieprzyzwoitych wyobrażeń.
– Trochę tu inaczej niż w Granadzie. – Ruchem głowy skazał fontannę.
– Zakładam, że przywykłeś do widoku takich wytwornych miejsc.
Zmarszczył brwi. Zaskoczyło go, że nie przyjęła monety. Dawna Anna przycisnęłaby pieniążek do piersi, wyszeptała życzenie i natychmiast wrzuciła go do fontanny. Antonio poczuł rozczarowanie tym małym aktem odrzucenia.
– Tak, sporo podróżuję. Lecz ty chyba też. Diego wspominał mi, że mieszkałaś w Paryżu.
Wyraz ust Anny odrobinę zmiękł.
– Było miło.

 

 

Książę Cassius De Leon ożenił się z Inarą Donatti, żeby nie musiała poślubić dużo starszego mężczyzny. Umówili się, że Inara będzie mieszkać osobno, a po jakimś czasie się rozwiodą. Niespodziewanie dwa lata później Cassius zostaje królem. Potrzebuje żony, która stanie u jego boku jako królowa. Postanawia zwolnić Inarę z przysięgi małżeńskiej, bo ona nigdy nie widziała się w tej roli. Jednak Inara zakochała się w Cassiusie i nie chce się z nim rozstawać…

Fragment książki
Książę Cassius De Leon, drugi w kolejce do tronu Aveiras, siedział w swojej limuzynie. Na zewnątrz czekały cztery, niezwykle piękne kobiety, które marzyły, by towarzyszyć mu tej nocy. Nie zamierzał jednak dokonać pośpiesznego wyboru. Nie lubił się śpieszyć z decyzjami dotyczącymi wyboru partnerki, z którą spędzi upojną noc.
Czy urocza brunetka o ponętnym spojrzeniu okaże się gorąca czy nieśmiała?
Czy apetyczna rudowłosa śmieszka z zaraźliwym uśmiechem pozwoli mu przejąć kontrolę czy zechce go zdominować?
Być może wysoka blondynka, przypominająca mitologiczną amazonkę, okaże się bardziej wymagająca od drugiej brunetki o nieprzyzwoitym śmiechu?
Tylko czy miał ochotę wymagać czegokolwiek od kobiet na jedną noc? Mimo wszystko decyzja sprawiała mu trudność, ponieważ wiedział, że wybierając jedną, sprawi przykrość pozostałym. A może wcale nie musiał dokonywać wyboru? Może mógłby mieć wszystkie cztery jednocześnie? W końcu wieczorami rozsadzała go energia.
Nagle, drzwi limuzyny otworzyły się z impetem, a obok niego usiadła wróżka. Nie, tak naprawdę to nie była wróżka, ale drobna, delikatna kobieta, ubrana w najbardziej skąpą małą czarną, jaką w życiu widział. Jej porcelanowa karnacja zlewała się prawie ze srebrzystymi, opadającymi swobodnie na ramiona prostymi włosami. Spoglądała na niego spod pomalowanych na niebiesko powiek i nieumiejętnie wytuszowanych rzęs.
Książe Cassius zamrugał z niedowierzeniem, gdy zrozumiał, że jego nieproszona towarzyszka jest nastolatką. Co, u licha, robiła w jego limuzynie niepełnoletnia kobieta? Nie było to wprawdzie pierwsze takie wydarzenie w jego życiu, ale zatrudniony personel zwykle lepiej selekcjonował towarzystwo dla niego.
– Wasza wysokość – powiedziała dźwięcznie – przepraszam. Ale ja… naprawdę potrzebuję… żebyś zrujnował moją reputację.
– Co?! – wykrzyknął z niedowierzaniem Cassius i znów zamrugał oczami.
– Musisz zszargać moją reputację. To pilne. Dziś w nocy. Albo najlepiej teraz, jeśli to możliwe.
To prawda, że był kobieciarzem i nie odmawiał niczego, co mogło sprawić mu przyjemność, ale nie dotyczyło to nastolatek. Jeśli ta młoda dama myślała inaczej, to znaczyło to, że jego reputacja jest jeszcze gorsza, niż myślał.
– Po pierwsze – powiedział wreszcie – ile masz lat?
– Dwadzieścia, nie jestem dzieckiem. – Wpatrywała się w niego ogromnymi szarymi oczami.
– Oczywiście, że jesteś – westchnął. – Na twoje szczęście albo i nieszczęście, nie jestem zboczeńcem. Wysiadaj z limuzyny, maleńka. Dziś wieczorem będę się bawił z prawdziwymi kobietami.
Nieznajoma zmarszczyła brwi, sięgnęła do małej przewieszonej przez ramię srebrnej torebki, wyjęła z niej okulary i wprawnym ruchem założyła na nos.
– Słuchaj, nie potrzebuję, żebyś mi nic robił. Chcę tylko, żeby wszyscy myśleli, że się mną zabawiłeś.
Cassius wiedział, że powinien zawołać ochronę i pozbyć się jej natychmiast, ale z jakiegoś niepojętego powodu tego nie robił. Przecież na zewnątrz czekały cztery piękności, które mógł dostać na skinienie palca.
Nieznajoma kobieta zaintrygowała go i zaimponowała swoją śmiałością.
– Zakładam, że teraz wyjaśnisz mi, czemu uważasz, że chcę, by wszyscy myśleli, że przerzuciłem się na nastolatki. – Książę rozparł się wygodnie w swoim fotelu i czekał na sensowne wyjaśnienia.
– Przecież nie jestem nastolatką. – Nieznajoma popatrzyła na niego z politowaniem, do czego również nie przywykł. – Główny powód jest taki, że moi rodzice chcą wydać mnie za mąż za agresywnego gbura. Jeśli w świat pójdzie plotka, że przespałam się z tobą, nie będzie mnie już chciał, ponieważ nie będę dziewicą.
Cassius już otwierał usta, by jej grzecznie odmówić, gdy nagle usłyszał coś go powstrzymało.
– Ten mężczyzna to Stefano Castelli.
Stefano Castelli był głową jednego ze starych arystokratycznych rodów. Był bezdzietnym pięćdziesięciolatkiem, który nie ukrywał, że po śmierci żony szukał nowej kobiety, która zapewni mu spadkobierców. W tych poszukiwaniach zachował jednak sekret, którym były jego niekonwencjonalne gusta seksualne. Ten mężczyzna był prawdziwym potworem i gdyby to dziecko zostało mu oddane za żonę, już następnego dnia przestałoby nim być.
– Jak masz na imię? – zapytał zaciekawiony.
Wiedział, że jeśli w grę wchodzi ukartowane małżeństwo, dziewczyna również musi pochodzić z arystokratycznego rodu.
– Inara Donatti. Pomożesz mi?
Cassius nigdy nie słyszał o Donattich. Z drugiej strony, nigdy nie przywiązywał wagi do swojego królewskiego drzewa genealogicznego. Być może należeli do nowobogackich, którzy desperacko pragnęli wkraść się do ich arystokratycznego rodu, aby wzmocnić własną pozycję społeczną. Mimo wszystko jeśli to, co mówiła, było prawdą, to wydanie jej za mąż za Stefana Castellego było poważnym przestępstwem.
Cassius rzadko wyświadczał ludziom przysługi, ponieważ skupiał się wyłącznie na swoich przyjemnościach, ale nie podobało mu się to, co usłyszał.
– Potrzebuję więcej informacji, głównie o twoim prawdziwym wieku.
– Nie rozumiem, jak niby… – Dziewczyna wyglądała na zirytowaną.
– Miło było cię poznać. – Cassius wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął wybierać numer ochrony.
– Szesnaście.
Zawarcie małżeństwa w wieku szesnastu lat nie było nielegalne, gdy uzyskało się zgodę rodziców, ale było przestępstwem, gdy w grę wchodziło nakłanianie. Zwłaszcza jeśli chodziło o związek z kimś takim jak Stefano.
– Rozumiem – powiedział ostrożnie. – Dlaczego twoi rodzice tak bardzo chcą tego związku?
– Ponieważ moja rodzina chce być częścią arystokracji.
– A co z innymi członkami rodziny, którzy mogliby ci pomóc? Nie masz innych przyjaciół?
– Jestem jedynaczką i nikt nie sprzeciwi się mojemu ojcu. – Potrząsnęła głową i opuściła wzrok.
Wiedział, że dziewczyna znajduje się w trudnej sytuacji, zwłaszcza gdy rodzice podejmowali za nią prawne decyzje, zanim skończy osiemnaście lat.
Mogę jej pomóc. Nikt nie odmawia księciu. A może to jedyna szansa, żeby pokazać ojcu, jaki naprawdę jestem? – zadał sobie pytanie.
Książe nie był zainteresowany tym, co myśli o nim jego ojciec, ale od czasu, gdy jego starszy brat wstąpił na tron, Cassius miał się stać jego prawą ręką. Nie rozumiał, dlaczego miałby się dostosować do wymagań ojca, skoro sam nigdy nie miał zostać królem.
Mimo wszystko dziewczyna przyszła do niego i widziała w nim swojego wybawcę. To była nowość, ponieważ od lat jego rodzina widziała w nim wyłącznie rozczarowanie, a kolejne kochanki – przyjemność i korzyści materialne. Nikt nigdy nie patrzył na niego tak, jakby był bohaterem i odpowiedzią na ciche modlitwy. Spodobało mu się to.
Tyle że bycie wybawicielem tej dziewczyny było niezwykle trudne. Nie dość, że była niepełnoletnia, to jeszcze pod prawną opieką rodziców. Znalezienie dla niej schronienia nie było niczym trudnym, ale Cassius wiedział, że nikt nie jest ponad prawem, nawet członkowie rodziny królewskiej.
Oczywiście, mógłby złożyć doniesienie na policję, ale wymagało to czasu na udowodnienie nadużycia i składanie licznych zeznań, a Inara go nie miała.
Mógł również poprosić o pomoc króla, ale jego ojciec i brat nigdy nie patrzyli życzliwie, na jego styl życia i wszelkie poczynania. Poza tym jakaś cząstka jego nie chciała prosić ojca o pomoc. Chciał sam ocalić tę dziewczynę. Tylko jak miał to zrobić? Wszystko byłoby prostsze, gdyby ktoś mógł zostać prawnym opiekunem tej dziewczyny, ale doskonale wiedział, że było to niemożliwe, ponieważ jej rodzice nadal żyli.
– Wystarczy, że spędzimy wspólnie kilka godzin, a kiedy się rozstaniemy, wszyscy pomyślą, że…
– Wszyscy pomyślą, że mam ciągoty do nastolatek! Fakt, nie dbam zbytnio o swoją reputację, ale nie chcę, żeby takie plotki ciągnęły się za mną latami.
– Nie pomyślałam o tym. – Znów spuściła wzrok.
– Najwyraźniej. – Starał się utrzymać suchy ton głosu. – Ponadto uwierz mi, że choć dziewictwo jest cenione w niektórych kręgach, Stefano Castelli nie przejąłby się zbytnio, gdybyś je utraciła. On chce tylko spadkobierców.
– To co mam zrobić? – Wyglądała na wystraszoną. – Może powinnam wyjechać z kraju? Może mogłabym…
– I dokąd pojedziesz? Zakładam, że nie masz ani paszportu, ani pieniędzy. Nawet jeśli ci się to uda, znajdzie cię policja i odeśle do rodziny.
– W takim razie lepiej już pójdę. Nie mam wyboru. – Odwróciła głowę w stronę okna. Było jasne, że starała się powstrzymać łzy.
– Zaczekaj. – Cassius podjął decyzję.
Była wystraszona i w poważnym niebezpieczeństwie, a jednak przyszła do niego. Nie do jego wielkodusznego brata, który nie byłby w stanie skrzywdzić muchy, ale do niego. Do niegodziwego kobieciarza i imprezowicza, który mógł skorzystać z okazji i wyrzucić ją jak śmieć. W jej oczach nie był rozpustnikiem i zatwardziałym playboyem, a jej wybawieniem i bohaterem… jej potencjalnym zbawcą. Wiedział, że jest tylko jeden sposób, by uchronić dziewczynę przed gniewem rodziców i szponami potwora. Musiał sam się z nią ożenić. Liczył się z tym, że swoją decyzją wywoła ogromny skandal i narazi się na gniew rodziny, ale nie dbał o to. Zamiast tego, mógłby być wreszcie bohaterem dla chociaż jednej osoby na świecie, zapewnić jej bezpieczeństwo i uszczęśliwić jej rodzinę, która zapewne nie posiadałaby się z radości, mając za zięcia księcia, a nie jakiegoś pomniejszego lorda. Czyniąc to, stałby się jej opiekunem do dnia, w którym ukończyłaby osiemnaście lat. To tylko dwa lata, a później się rozwiodą. Z pewnością było to niekonwencjonalne rozwiązanie, ale byłaby dzięki niemu bezpieczna.
Inara wpatrywała się w niego wielkimi oczami, czekając na jego decyzję jak na zbawienie.
– Jest jeden sposób, w jaki mogę ci pomóc, ale obawiam się, że może ci się nie spodobać.
– Nic nie może być gorsze od poślubienia Stefana Castellego. – Wzdrygnęła się na samą myśl o nim.
– To zależy – powiedział Cassius. – A co powiesz na poślubienie mnie?

– Jego wysokość przybył.
Inara podniosła wzrok znad mejla, którego pisała do kolegi z Helsinek.
– Co? Już? – Zamrugała i popatrzyła na starszego lokaja Henriego, który był przyzwyczajony do jej roztargnienia.
– Z całą pewnością. Wasza wysokość siedzi w lawendowym pokoju.
Serce Inary zabiło mocniej. Lawendowy pokój nie należał do najczystszych, a jej mąż cenił porządek.
Henri i jego żona Joan utrzymywali posiadłość w należytej czystości, ale mimo wszystko to miejsce odbiegało od królewskich standardów.
Inara poczuła, że robi jej się gorąco, oddech przyśpieszył niemiłosiernie, a dłonie pokryły się lodowatym potem. Reagowała tak za każdym razem, ilekroć ją odwiedzał. Od pięciu lat była mężatką i wciąż była w nim zakochana równie mocno, jak na początku ich znajomości, podczas gdy on ledwo przyznawał się do jej istnienia.
Nie, to było kłamstwo. Tak naprawdę regularnie ją odwiedzał, dbał o jej dobrobyt i bezpieczeństwo, mimo skandalu, jakie wywołał ich ślub. Chociaż prasa nazwała ją „zapomnianą żoną księcia”, nie obchodziło jej to. Chronił ją przed rodzicami, pozwolił skończyć szkołę i iść na studia, by mogła kontynuować swoje zainteresowania związane z matematyką. Choć przez większość czasu była sama, odwiedzał ją, zabierał na lunche, podczas których rozmawiali na różne tematy. Inara uwielbiała te wizyty, miała go wtedy na wyłączność.
Jednak wszystko zmieniło się dwa lata po ślubie, kiedy cała jego rodzina zginęła w wypadku, a Cassius został królem. Wtedy regularne wizyty ustały z dnia na dzień.
– Przecież zostało tam tuzin filiżanek! – Inara wytarła dłonie w sukienkę.
– Wszystko jest uporządkowane – przerwał Henri w ojcowski sposób. – Wasza wysokość nie musi się o nic martwić.
Inara uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, po czym uniosła dłoń do swoich włosów, zastanawiając się, czy powinna coś z nimi zrobić. Henri pokręcił znacząco głową, co nieco ją uspokoiło. Zresztą nie było czasu na zamartwianie się wyglądem. Król nie lubił, gdy kazano mu czekać.
Królowa przeszła obok swojego biurka i weszła do szerokiego korytarza, który biegł przez całą długość dworku. Przeprowadziła się tutaj ze stolicy, gdy jej mąż objął tron. Tradycyjna letnia posiadłość królowych Aveiras ukryta była wśród pól i lasów, a ona kochała ją za spokój i prywatność, które oferowała. Tutaj żyła z dala od miasta i jego szaleńczego tempa, które zakłócało jej spokój. Była odgrodzona od blasku fleszy i skierowanych na nią oczu całego świata, w których zawsze czuła się mała, prosta i nieodpowiednia.
Cassius odwiedzał ją tylko kilka razy w roku. Wolał, żeby to ona pojawiała się w mieście, by jako jego królowa spełniała swoje obowiązki. Dlatego teraz nie rozumiała, dlaczego przyjechał bez zapowiedzi. Żołądek skurczył jej się nieprzyjemnie, ale postarała się stłumić nerwy. Nie chciała, by coś zakłóciło radość ze spotkania z mężem.
Drzwi do salonu były otwarte, więc od razu go zobaczyła. Stał odwrócony plecami, w swoim pięknym szafirowym garniturze. Jego splecione z tyłu dłonie ozdabiał umieszczony na środkowym palcu błyszczący sygnet rodu Aveiras.
Pierś Inary zadrżała. Zawsze czuła się tak w jego obecności. Próbowała ukryć reakcje swojego ciała, gdy przebywała w jego pobliżu, w końcu nie miała już szesnastu lat. Podejrzewała, że i tak wiedział, że jest w nim zadurzona po uszy. W końcu był dużo starszym, doświadczonym i niesamowicie inteligentnym mężczyzną. Była mu wdzięczna za to, że nawet jeśli ją rozgryzł, nigdy o tym nie wspomniał i wybaczał jej zająknięcia oraz sposób, w jaki na niego patrzyła. Czuła, że to błogosławieństwo, że widują się od czasu do czasu.
– Jak się masz? – spytał, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wpatrując się w wiszący nad kominkiem lawendowy pejzaż, któremu zawdzięczało nazwę to pomieszczenie.
– Dobrze. – Z rozedrganiem w głosie wytarła dłonie w boki lnianej sukni. – Rozmawiałam z profesorem Koskinenem o teorii, nad którą aktualnie pracuję. To naprawdę interesujące. Spojrzałam na niektóre…
– Jestem pewien, że tak – przerwał jej, wciąż patrząc na obraz. – Ale obawiam się, że nie przyszedłem tu omawiać twoich teorii.
– Więc czemu tu jesteś? – Poczuła, jak radość ze spotkania słabnie.
Powoli odwrócił się do niej, a serce Inary zacisnęło się jak pięść. Cassius de Leon, król Aveiras, był po prostu najpiękniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała. Przewyższał swoją urodę większość mężczyzn, a do tego był zbudowany jak średniowieczny wojownik. Jego włosy były czarne jak węgiel, oczy ciemnobursztynowe, a rysy jego twarzy zniewalały każdego, kto znajdował się w pobliżu.
Kiedy spotkała go po raz pierwszy, był znanym playboem, który gościł w sypialniach wielu kobiet na terenie Europy i poza nią. Te dni jednak już się skończyły. Zmienił się nie do poznania. Był zimnym, sprawiedliwym autorytetem, który trzymał w garści całe królestwo i nie pozwalał sobie na żadne nadużycia. Znany książę playboy zniknął, ustępując miejsca nieugiętemu królowi. Królowi, który był jej mężem.
– To całkiem proste. Jestem tutaj, bo chcę rozwodu.

Cassius spodziewał się, że żona przytaknie mu w swój stały sposób, po czym zaproponuje filiżankę herbaty oraz rozmowę o nowych odkryciach matematycznych. Sześć miesięcy temu, kiedy widzieli się ostatni raz, opowiadała mu o ciemnej materii, którą odkryła wraz z grupą zaprzyjaźnionych naukowców. Zniknął wtedy w przeciągu kilku minut.
– Rozwodu? – Jej głos, zwykle dźwięczny i słodki, zabrzmiał ochryple i ciężko.
Wyglądała, jakby dźgnął ją nożem. Nie wiedział, co powinien o tym sądzić. Zgodzili się, że się rozwiodą, kiedy stanie się pełnoletnia, ale później, gdy został królem, cały plan runął. Rozwód był wtedy ostatnią rzeczą, o której chciał myśleć. Po śmierci króla i dziedzica tronu Aveiras potrzebowało stabilności. Od tamtego czasu minęły trzy lata, a naród potrzebował dziedzica tronu. Cassius był jedynym żyjącym członkiem królewskiej rodziny, więc zapewnienie dziedziców rodzinnej spuścizny było konieczne. Potrzebował kobiety, która mogłaby być dla niego prawdziwą żoną, urodzić mu dzieci oraz zająć obok niego prawowite miejsce na tronie. Kogoś, kto miał autorytet i wdzięk poprzedniej królowej Aveiras – jego matki.
Mgliste szare oczy Inary pociemniały za szkłami okularów, a jej dłonie zacisnęły się w pięści. Jej luźna sukienka była tak zwiewna i prześwitująca, że z łatwością można było zobaczyć ukrytą pod nią bieliznę. Jej majtki były koronkowe i ciemnoniebieskie, a stanik prawie przezroczysty i fioletowy. Casius wiedział, że nie powinien patrzeć na nią w ten sposób. Nie teraz, gdy jego dni gorącego kochanka odeszły w zapomnienie. Srebrzyste włosy Inary były jak zwykle w nieładzie. Wyglądały, jakby nigdy ich nie czesała. Na prawym policzku miała jasnoniebieską linię, jakby niechcący zarysowała się długopisem.
To nie jest dobry materiał na królową ¬– pomyślał.
Nigdy nim nie była, ale kiedy się z nią żenił, była to ostatnia rzecz, jaką brał pod uwagę.
– Ale ja… – Inara próbowała wydobyć z siebie słowa. – Czy mogę zapytać dlaczego?
– Będę szczery. Potrzebuję spadkobierców. – Patrzył na nią beznamiętnie. – Potrzebuję też królowej, która będzie aktywnie wspierała mnie jako króla i oddawała się w pełni królewskim obowiązkom.
– Och… – powiedziała ledwo słyszalnie Inara. – Rozumiem.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel