Pragnęłam tylko ciebie / Noc na Manhattanie
Tytuł dostępny przedpremierowo od dnia 04.01.2023 r. w Booktime.pl
Emma Carmichael samotnie wychowuje syna. Książę Konstantin Merikov, z którym mieszkała przez rok podczas studiów, zostawił ją, by dotrzymać obietnicy i ożenić się z księżniczką. Nie udało jej się nawet powiadomić go, że mają dziecko. Po pięciu latach niespodziewanie spotyka Konstantina. Książę, widząc syna Emmy, Mikhaila, domyśla się, że to on jest ojcem. Chce, by z nim zamieszkali. Emma jest rozdarta pomiędzy pragnieniem tego, co najlepsze dla dziecka, swoim żalem do Konstantina i wciąż niewygasłym pożądaniem…
Fragment książki
Mocno trzymając syna za rękę, Emma weszła do banku w centrum Santa Fe, by odebrać swoją wypłatę. Załatwianie spraw na mieście z ruchliwym prawie pięciolatkiem nie należało do jej ulubionych zadań. Poza tym teraz, gdy Emma pracowała na pełny etat jako księgowa, wolała spędzać czas z Mickeyem na zabawie. Nie mogła już mieć go zawsze przy sobie, jak wtedy, kiedy pracowała jako opiekunka i jednocześnie studiowała online. Ukończenie studiów oznaczało, że wreszcie miała porządną pracę, ale też miała mniej czasu dla syna.
– Mamo, długo jeszcze? – jęknął Mickey. Nie lubił, kiedy coś szło nie po jego myśli, dokładnie tak, jak jego ojciec. Czasem Emmę drażniło to, jak bardzo Mickey przypomina Konstantina, chociaż nigdy nawet się nie spotkali.
Uśmiechnęła się do syna, w duszy modląc się o spokój.
– Jeszcze tylko chwila. Widzisz? Przed nami są jeszcze tylko trzy osoby.
– A pójdziemy potem na lody? – Jej syn uwielbiał lody, ale zawsze udawało mu się nimi upaćkać.
Emma westchnęła w duchu na myśl o nieuchronnym myciu i przebieraniu, ale skinęła głową.
– Tak! – ucieszył się Mickey.
Emma zaśmiała się cicho.
– Trochę ciszej, dobrze?
– Dobrze, mamo. – Czy głos jej syna mógł być bardziej cierpiący?
Uwagę Emmy zwróciła grupa biznesmenów w drogich garniturach, którzy właśnie przechodzili przez lobby, roztaczając wokół siebie namacalną aurę władzy. Jeden z ochroniarzy, którzy dyskretnie towarzyszyli grupie, wydawał się Emmie dziwnie znajomy. Obrócił głowę i rozpoznała go na kilka sekund przed tym, jak jej spojrzenie napotkało czekoladowe oczy mężczyzny, którego nie spodziewała się nigdy więcej zobaczyć.
Księcia Konstantina z Mirrus.
Mężczyznę, który nie tylko złamał jej serce, ale też opuścił ich syna.
Wspomnienia ich ostatniego spotkania stanęły Emmie przed oczami niczym zły sen.
Kiedy się poznali, oboje byli na studiach. On miał dwadzieścia trzy lata i był na ostatnim roku, a ona była dziewiętnastolatką na pierwszym roku ekonomii. Wpadli na siebie na dziedzińcu. Jej wypadły książki, a on je pozbierał. Ich oczy się spotkały i Emma odniosła wrażenie, jakby uderzył w nią rozpędzony pociąg. Nie wiedziała, że ten przystojny starszy chłopak jest księciem, ale i tak odebrało jej mowę.
– To chyba twoje. – Podał jej książki.
Emma kiwnęła głową w milczącym podziękowaniu.
– Nowa?
Kolejne kiwnięcie.
– Chciałabyś gdzieś ze mną wyskoczyć?
Emma wreszcie odzyskała zdolność mówienia.
– Tak.
Randkowali przez prawie rok, po czym zamieszkali razem, wbrew woli jej rodziców. Wprawdzie Konstantin uprzedził ją, że na mocy jakiegoś średniowiecznego kontraktu pewnego dnia będzie musiał poślubić siostrzenicę króla innego państwa, ale zawsze zachowywał się tak, jakby nie mógł żyć bez Emmy. Był czuły, opiekuńczy i namiętny. I z czasem Emma zaczęła wierzyć, że zawsze tak będzie.
A potem wszystko się posypało.
– Co ty właśnie powiedziałeś? – Emma nie wierzyła własnym uszom.
– Mój ojciec chce, żebym ożenił się z Nataliyą. Musimy ze sobą zerwać. Musisz zamieszkać gdzie indziej.
– Nie. Nie możesz mówić poważnie.
Kon patrzył na nią udręczonym wzrokiem.
– Emmo, wiedziałaś, że ten dzień kiedyś nadejdzie.
– Nie. – Emma kręciła głową. Chciało jej się krzyczeć z bólu. – Nie. Codziennie się ze mną kochasz. Nawet kiedy wyjeżdżasz, to do mnie dzwonisz. Nie chcesz być z inną kobietą.
– Nie chcę, ale złożyłem przysięgę. Muszę jej dotrzymać.
– Co? Podpisałeś ten kontrakt pięć lat temu. Byłeś jeszcze dzieckiem.
– Mam nadzieję, że nie, bo też miałaś dziewiętnaście lat, kiedy zaczęliśmy się umawiać.
Teraz miała dwadzieścia, ale wyglądało na to, że wcale nie była mądrzejsza. A on dwadzieścia cztery i również nie był zbyt mądry, jeśli zamierzał poślubić kobietę, której nie kochał, dla dobra królestwa.
Rozpętała się kłótnia. Emma się rozpłakała i błagała go, żeby jeszcze raz się zastanowił. Ale Kon był nieugięty. Zaproponował jej, że może przez rok mieszkać w jego apartamencie, nie płacąc czynszu. To zabrzmiało, jakby chciał jej zapłacić, żeby od niego odeszła, i wtedy zrozumiała, że między nimi naprawdę koniec.
Jej serce pękło w eksplozji bólu. Tej nocy z podkulonym ogonem wróciła do rodziców. To też okazało się złą decyzją, ale Emma nie mogła dopuścić do siebie tamtych wspomnień. Tamtych emocji. Nie teraz.
Zmusiła się, żeby wrócić do rzeczywistości i do wpatrzonego w nią Konstantina. Próbowała oderwać wzrok, ale na próżno. Nawet po ponad pięciu latach jej serce tłukło się jak szalone na jego widok, a jej oczy chłonęły go tak, jak spragniona roślina chłonie wodę. Ale nie mogła sobie pozwolić, żeby go pragnąć. Pogodziła się z odejściem Konstantina. Nauczyła się nic do niego nie czuć, nawet nienawiści.
Uprawiała jogę. Medytowała. Nie nienawidziła.
– Mamo.
Głos jej syna dokonał tego, czego jej siła woli nie była w stanie – sprawił, że odwróciła wzrok od królewskiego łajdaka. Emma spojrzała w dół i zmusiła się, żeby się uśmiechnąć.
– Tak, pączuszku?
– Nie jestem pączuszkiem. – Jej syn skrzywił się z irytacją. – Jestem chłopcem.
Mickey właśnie przechodził fazę buntowania się przeciw zdrobnieniom. Ledwo tolerował, że mówiła do niego Mickey, zamiast pełnym imieniem, które brzmiało Mikhail.
– Tak, jesteś cudownym małym chłopcem.
– Mam prawie pięć lat! – oburzył się głośno.
Emma uśmiechnęła się uspokajająco mimo nerwowego napięcia, w które wprawiała ją obecność jego ojca.
– Masz cztery... i trzy czwarte – odparła pojednawczo. – I chociaż jesteś duży na swój wiek, wciąż jesteś moim małym chłopcem.
– I moim, prawda? – odezwał się Konstantin, który niespodziewanie znalazł się tuż przy nich.
Emma nie miała pojęcia, dlaczego postanowił do nich podejść. To on nałożył na nią zakaz zbliżania się, a nie odwrotnie. A potem doszło do niej, co właśnie powiedział, i ogarnęła ją przemożna chęć, żeby go uderzyć.
Co za łajdak!
Oczywiście, że Mickey był jego. Milion razy próbowała mu to powiedzieć, ale on wolał trzymać ją na dystans. Zupełnie nie przejmując się tym, że środki, których użył, niepotrzebnie utrudniły jej życie.
Spiorunowała go wzrokiem.
– Odejdź, Konstantinie.
– Nigdzie się nie ruszę. – Konstantin wskazał Mickeya, który obserwował ich szeroko otwartymi oczami. – To mój syn, a ty ukrywałaś go przede mną. Przez lata.
Emmie robiło się na przemian zimno i gorąco.
– To mój tatuś? Ten pan jest moim tatusiem? – Mickey gorączkowo szarpał Emmę za rękaw. Jego głos niósł się po monumentalnym lobby. Dookoła słychać było szepty, ale Emma zignorowała je.
– Czy wygląda tak, jak na zdjęciach? – zapytała syna.
Mickey popatrzył niepewnie na księcia.
– Na zdjęciach nie był taki zły. – Jego głos, zwykle pewny siebie, drżał lekko. – Nie lubi mnie?
– Oczywiście, że cię lubię. Jesteś moim synem.– W głosie Konstantina nie było śladu po jego zwykłej arogancji. Właściwie to brzmiał, jakby był chory. – Pokazywałaś mu moje zdjęcia? – zapytał Emmę.
Emma krótko skinęła głową.
– Ale nie powiedziałaś mi o nim – powtórzył.
– Musimy o tym rozmawiać tutaj? – zapytała, żałując, że w ogóle muszą to robić. Zdążyła się pogodzić z myślą, że jej syn nie pozna ojca, dopóki nie będzie na tyle duży, żeby osobiście skontaktować się z rodziną królewską Mirrus.
– Masz rację. Powinniśmy pojechać do mojego hotelu.
Emma stanowczo pokręciła głową.
– Nie. Ty możesz przyjść do naszego domu – oświadczyła. – Za godzinę. Muszę skończyć załatwiać sprawy na mieście.
– Nie ma mowy. Muszę mieć was na oku.
– A ja muszę odebrać wypłatę, a potem zrobić zakupy.
– Moi ludzie mogą się zająć jednym i drugim.
– Naprawdę myślisz, że pozwoliłabym twoim ludziom odebrać za mnie wypłatę? – parsknęła Emma.
Konstantin drgnął, jakby go uderzyła.
– Dlaczego nie?
Emma z najwyższym wysiłkiem zmusiła się, żeby uśmiechnąć się do syna.
– Mickey, możesz być dużym chłopcem i popilnować mi miejsca w kolejce? Będę tuż obok. – Wskazała miejsce około pięciu metrów dalej, gdzie zamierzała rozmówić się z Konstantinem poza zasięgiem uszu Mickeya.
– Oboje tam będziecie? – upewnił się jej syn.
Emma skinęła głową.
– Dobrze, mamo. Nigdzie się nie ruszę. – Mickey stanął na baczność.
Nie spuszczając wzroku z syna, Emma wycofała się do miejsca, które wskazała.
– Bo ci nie ufam – wyszeptała do Konstantina, nie przestając uśmiechać się do syna. – Nie ufam, że nie zabierzesz mojej wypłaty. Nie ufam ci, że nie wykorzystasz informacji o moim pracodawcy, żebym nie została zwolniona. Nie ufam, że...
– Już rozumiem. Uważasz, że jestem jakimś potworem.
– Nie, po prostu łajdakiem, który skrzywdził mnie w każdy możliwy sposób. Nigdy więcej nie założę, że nie byłbyś w stanie się do czegoś posunąć.
Konstantin odwrócił się i podszedł do mężczyzn, z którymi przyszedł. Po krótkiej rozmowie Emma została zaprowadzona do okienka i podała czek, który zrealizowano z należytym pośpiechem.
– Jeśli dasz listę Siergiejowi, to zrobi dla ciebie zakupy – oznajmił Konstantin. Jeden z jego ochroniarzy skinął głową na potwierdzenie.
Emma westchnęła.
– No dobrze, ale mam na to tylko siedemdziesiąt pięć dolarów, więc ma się zmieścić w tej kwocie. I wszystkie warzywa, mięso i nabiał muszą być organiczne.
– Zajmę się tym – obiecał Siergiej.
– Daj mi swój numer, wyślę ci listę zakupów.
Kiedy ta kwestia została załatwiona, Emma ruszyła w stronę wyjścia z banku, na zalaną słońcem ulicę Santa Fe.
– Co robisz w Nowym Meksyku? – zapytała. Nigdy by nie przypuszczała, że wpadnie na księcia w miejscu, w którym postanowiła zacząć nowe życie.
– Inwestuję w kopalnię.
– Ale dlaczego tutaj?
– Ponieważ Nowy Meksyk jest bogaty w złoża minerałów. Nie wiedziałaś?
– Teraz już wiem. – Emmę interesowały tylko te branże, w których mogła znaleźć pracę. Wybrała Santa Fe spośród innych miast w Nowym Meksyku ze względu na liczne galerie sztuki i kwitnącą społeczność artystyczną. Od czasu do czasu malowała na zamówienie, a przedtem pracowała jako opiekunka, ale nigdy nie przeszło jej przez myśl, żeby szukać pracy w kopalni.
Zbudowanie tu życia dla siebie i syna zajęło jej cztery lata. Zdobyła wykształcenie – tylko licencjat, ale jednak wykształcenie. Żeby uciec przed piętnem zakazu zbliżania się i dostać jakąkolwiek pracę, musiała zmienić nazwisko. Zrezygnowanie z nazwiska, które nadali jej przybrani rodzice, bolało. Ale oni i tak się jej wyrzekli, więc zmieniła nazwisko i swoje, i Mickeya na to, z którym się urodziła: Carmichael.
Kiedy ona i Konstantin chcieli wsiąść do samochodów – ona do swojego, on do swojego – Mickey niespodziewanie zaczął płakać. Emma próbowała mu tłumaczyć, że zaraz znowu się spotkają, ale czuła, że pod naporem tych wszystkich emocji sama zaczyna się rozklejać. Niespodziewanie do akcji wkroczył Konstantin.
– Pojadę z wami – oświadczył i jakby nigdy nic okrążył samochód, żeby wsiąść po stronie pasażera.
Emma patrzyła to na niego, to na swoje zdezelowane auto, i usiłowała przetrawić to, co właśnie usłyszała. Konstantin pojedzie z nią i Mickeyem?
Ochroniarz Konstantina zaczął protestować, ale ten zignorował go, otworzył drzwi z tyłu dla Mickeya i pomógł mu usiąść w foteliku. Następnie zamknął drzwi samochodu, obszedł go i spojrzał z góry na Emmę.
– Ukryłaś przede mną, że mam syna. – Oskarżenie w jego głosie może i by zabolało, gdyby było prawdą.
– Wyrzuciłeś mnie ze swojego życia, żeby wziąć ślub z inną kobietą! – odparła Emma gniewnym szeptem, pamiętając, że samochód nie jest całkowicie dźwiękoszczelny.
– A ty się na mnie zemściłaś, tak?
– Zemściłam? Masz urojenia? Próbowałam do ciebie dzwonić, ale nie odbierałeś. Próbowałam się z tobą zobaczyć, ale nałożyłeś na mnie zakaz zbliżania się!
– To nie ja mam urojenia. Nic nie wiem o żadnym zakazie zbliżania się. I nigdy nie chciałbym, żeby mój syn wychowywał się bez ojca!
– Po tym, jak mnie potraktowałeś, trudno było to stwierdzić. – Jasno dał do zrozumienia, że nie chce być częścią życia Emmy.
– Powinnaś była bardziej się postarać.
– Co to znaczy „bardziej się postarać”? Dzwoniłam i wysyłałam esemesy, ale zablokowałeś mój numer. Wyprowadziłeś się z naszego mieszkania, a zarządca nie chciał mi dać twojego nowego adresu. Pisałam listy i mejle, ale nigdy nie dostałam odpowiedzi.
A kiedy wreszcie udało jej się skontaktować z kimś z jego rodziny, to tylko bardziej pogorszyło sprawę.
Coś na kształt poczucia winy przemknęło przez twarz Konstantina. Spojrzał przez szybę na syna i zobaczył, że chłopiec obserwuje ich z wystraszoną miną.
– Dokończymy tę dyskusję później – stwierdził.
Przez całą drogę Mickey rozmawiał z ojcem, co kilka zdań prosząc Emmę o potwierdzenie swoich słów. Zawsze tak robił, kiedy czuł się niepewnie i potrzebował jej wsparcia. To, ile razy powtórzył „prawda, mamo” w czasie krótkiej jazdy do ich domu na przedmieściach, świadczyło o jego zdenerwowaniu.
Kiedy stanęli przed starym parterowym domem z suszonej cegły, który Emmie udało się kupić ledwie miesiąc wcześniej, Konstantin nie wyglądał na zachwyconego.
– To twój dom? – zapytał.
Emma nie wiedziała, czy mówi do niej, czy do ich syna, ale to Mickey postanowił odpowiedzieć.
– Właśnie go kupiliśmy – powiedział z dumą. – Mam teraz własny pokój, a mama zbuduje z tyłu plac zabaw, kiedy będziemy mieli na to pieniądze.
Konstantin wydał dźwięk, jakby się krztusił, ale uśmiechnął się z wysiłkiem do syna.
– Chciałbym zobaczyć twój pokój.
– Dobrze. Tata może zobaczyć mój pokój, prawda, mamo? – upewnił się Mickey.
– Oczywiście. – Emma wyłączyła silnik. – Wejdźmy do środka.
Kiedy znaleźli się w salonie, Konstantin przystanął i rozejrzał się wokół siebie.
– Tu mieszkacie ty i mój syn? – zapytał z czymś, co dla Emmy zabrzmiało jak pogarda.
– Tak. To jest dom, który nasz syn kocha i który z dumą nazywa swoim – odparła przez zaciśnięte zęby. – Pomyśl, zanim coś powiesz, Konstantinie.
Konstantin zmarszczył brwi.
– Kiedyś mówiłaś mi Kon.
– Kiedyś byliśmy przyjaciółmi. – Byli kochankami, ale Emma nie chciała mówić tego głośno przy synu.
Następne dwie godziny były dla Emmy całkowitym zaskoczeniem. Konstantin nie powinien tak dobrze sobie radzić z Mickeyem. Nie zirytował się nawet, kiedy chłopiec zaczął marudzić.
– Chyba czas na obiad. – Emma uśmiechnęła się do syna. – Jesteś głodny, Mickey?
– Nazywał się Mikhail! – krzyknął jej syn.
Jego niespodziewany wybuch sprawił, że Emma się skrzywiła, ale jej reakcja była niczym w porównaniu z reakcją Konstantina.
– Nazwałaś go po mnie? Ale dlaczego?
Emma nie zamierzała przyznawać, dlaczego to zrobiła. Nie po to, żeby uhonorować Konstantina, ale dlatego, że uważała, że jej syn zasługuje, żeby cokolwiek go z nim łączyło.
– Bo jesteś moim ojcem – pospieszył z wyjaśnieniem Mikhail. – Mama mówi, że jestem taki jak ty.
– Naprawdę? – Konstantin przeniósł wzrok na Emmę, a potem z powrotem na Mickeya.
Mickey skinął głową.
– Głównie, kiedy jestem uparty.
– Na przykład wtedy, kiedy jesteś głodny?
– Nie chcę, żebyś sobie poszedł – wypalił niespodziewanie Mickey.
Emma nigdy nie wątpiła, że Mickey potrzebuje ojca w swoim życiu, ale nie miała żadnego sposobu, żeby mu go zapewnić. Teraz Konstantin był tutaj, a Mickey nie chciał go stracić. Emma poczuła, jak narasta w niej silne postanowienie. Cokolwiek Konstantin sobie myślał, od tej pory będzie grał główną rolę w życiu ich syna.
Królowa Tiana, która niegdyś groziła Emmie, że odbierze jej dziecko, nie żyła. Najwyższy czas, żeby Emma przestała się bać rodziny Konstantina.
– Nigdzie się nie wybieram – obiecał Konstantin.
Emma miała nadzieję, że mówi poważnie.
– Chciałbyś zjeść z nami lunch? – zaproponowała, bardzo dumna z opanowania, którego nabrała dzięki jodze i medytacji.
– Tak, dziękuję. – Konstantin wydawał się zaskoczony propozycją. – Na co macie ochotę? Wyślę po to Siergieja.
Siergiej przez cały czas był w pobliżu, ale jednocześnie starał się przebywać w innym pomieszczeniu niż ona, Mickey i Konstantin. Reszta ochrony była na zewnątrz.
– Dziękuję za propozycję, ale Mickey musi zjeść teraz albo zrobi się złodny.
– Złodny? Nie znam takiego słowa.
– Zły i głodny jednocześnie. Złodny.
Konstantin uśmiechnął się.
– Ja też bywam złodny – powiedział do Mickeya. – Obaj powinniśmy zjeść obiad.
– Zjemy razem przy stole, jak prawdziwa rodzina. Dobrze, mamo? –
zapytał nerwowo Mickey.
– Tak, oczywiście. Zjemy razem. Chcesz mi pomóc robić kanapki?
– A czy tata... – Mickey spojrzał na Konstantina, jakby pytał, czy może go tak nazywać.
Książę skinął głową, przełykając ślinę, jakby coś ścisnęło go za gardło.
– Czy... tata też pomoże nam je robić? – dokończył Mickey.
Łzy zapiekły Emmę w oczy. W tej chwili nienawidziła Konstantina bardziej niż kiedykolwiek. Za wszystko, co ukradł Mickeyowi. Za strach przed stratą, którego jej syn nie był w stanie ukryć.
Konstantin napotkał jej wzrok. Musiał odczytać, o czym myśli, bo wzdrygnął się, jakby go uderzyła.
Tytuł dostępny przedpremierowo od dnia 04.01.2023 r. w Booktime.pl
Podczas podróży do Nowego Jorku szejk Khalil el Abdul poznaje piękną Indię McCarthy. India jest na przyjęciu z byłym przyjacielem Khalila, który porzucił jego kuzynkę. Khalil dostrzega okazję, by mu odpłacić za jej złamane serce. Na pewno zaboli go, gdy uwiedzie mu dziewczynę. Ta zemsta ma jednak nieprzewidziane konsekwencje. Dwa miesiące później India zjawia się w jego pałacu z wiadomością, że zostanie ojcem…
Fragment książki
– Jest pani jedyną kobietą godną uwagi na całym przyjęciu.
Niski zmysłowy głos zabrzmiał tuż obok policzka Indii, która poczuła, jak skóra na jej ramionach pokrywa się gęsią skórką. Odwróciła się, by zobaczyć, któż taki prawi jej komplementy. Spodziewała się kolejnego nudnego przedstawiciela finansjery ubranego w drogi garnitur i przekonanego o własnej wyjątkowości. Przed nią stał jednak ktoś zupełnie inny, o wiele bardziej interesujący.
Miałaby problem, gdyby ktoś kazał jej opisać, na czym polegała atrakcyjność mężczyzny. Chyba na tym, że trudno było znaleźć w jego urodzie jakikolwiek mankament. Był wysoki i szeroki w barkach, miał śniadą cerę i krótko przycięte włosy, które stykały się z linią kołnierzyka. Brwi ciemne i szerokie, wyraziste rysy twarzy, zmysłowe usta i prosty nos. W ciemnych jak czekolada oczach otoczonych gęstymi i czarnymi rzęsami można się było zatracić.
India wpatrywała się w mężczyznę, zapominając niemalże, gdzie jest i co robi. Na szczęście tylko na chwilę. Była na przyjęciu służbowo i nie mogła sobie pozwolić, by zawalić obowiązki, dlatego uśmiechnęła się uprzejmie, ale chłodno.
– Dziękuję za komplement – mruknęła, spoglądając w stronę baru, gdzie właśnie wyprzedziła ją jakaś kobieta czekająca w kolejce za nią.
– Szlag! – zaklęła pod nosem.
– Na co ma pani ochotę?
Jego głos był niemalże hipnotyzujący. Przyszło jej do głowy, że mężczyzna zrobiłby furorę jako lektor audiobooków, potem jednak pomyślała, że skoro jest na przyjęciu charytatywnym, na które wstęp kosztował tysiąc dolarów od osoby, zapewne nie potrzebuje dorabiać.
– Dziękuję, ale jestem następna w kolejce.
– Przedtem też była pani następna – zauważył.
– Właśnie. Gdyby mnie pan nie zagadywał, już bym zdążyła zamówić.
W odpowiedzi mężczyzna uśmiechnął się.
– Pani pozwoli – mruknął i położył jej dłoń na plecach. Stanowczym ruchem przyciągnął ją ku sobie. Zaskoczona tak bezpardonowym kontaktem, pozwoliła się pokierować. Po chwili mężczyzna zręcznym ruchem popchnął ją w lukę z przodu baru. Uniósł rękę. Ku zaskoczeniu Indii, błyskawicznie pojawiła się kelnerka.
– Dobry wieczór – powiedziała, dygając z szacunkiem. – Co podać?
– Pani chciałaby zamówić – odpowiedział, przesuwając palcami po plecach Indii, tak że jej myśli wirowały teraz wokół delikatnych dreszczy, jakie czuła na ciele.
– Wodę mineralną, ale w kieliszku od szampana, oraz kieliszek pinot noir.
– A dla Waszej Wysokości? – Kelnerka przeniosła spojrzenie na mężczyznę.
Wasza Wysokość? India była pewna, że się przesłyszała. Nie udało jej się jednak ukryć zaskoczenia i dostrzegła rozbawienie w oczach swojego niespodziewanego towarzysza. Na pewno bawiło go, że nie miała pojęcia, kim jest. Cóż, pewnie częściej bywał na takich przyjęciach, podczas gdy ona bywała na nich wyłącznie w zastępstwie, gdy jej agencja akurat miała spiętrzenie zleceń i nie mogła przysłać nikogo bardziej doświadczonego. Rok temu świat Indii się zawalił i od tamtej pory chwytała się wszystkich możliwych zajęć, by związać koniec z końcem. Zrobiłaby absolutnie wszystko, by uzbierać na czesne dla młodszego brata, który był w college’u.
– Dla mnie także woda mineralna, w szklance.
– Wasza Wysokość? – spytała India, gdy kelnerka zniknęła. – Należy pan do rodziny królewskiej?
– Na to wygląda.
– Celowo jest pan taki tajemniczy?
– Ktoś już tak o mnie kiedyś powiedział.
– Ale chyba nie wprost?
Mężczyzna roześmiał się gromko i kilka głów odwróciło się w ich stronę. India poczuła, że całe jej ciało rezonuje tym dźwiękiem. Napierający na bar tłum znów przybliżył ich ku sobie.
– Kim pan jest? – powtórzyła.
– Mam na imię Khalil.
– Czy powinnam się do pana zwracać „Wasza Wysokość”?
– To nie byłoby właściwe.
Ściągnęła brwi skonfundowana.
– Ale jeśli jest pan królem…?
– Jeszcze nie jestem – odparł z lekkim westchnieniem. India stropiła się, myśląc, że może popełniła jakąś gafę. Jednak mężczyzna przysunął się jeszcze bliżej, a jego usta znalazły się tuż przy jej uchu. – Wolałbym słuchać, jak wypowiada pani moje imię, a nie tytuły.
Komentarz był wypowiedziany swobodnym tonem, ale sam tembr głosu wprawił Indię w drżenie. Fala ciepła przepłynęła przez jej ciało, lokując się wysoko pomiędzy udami. Stwardniałe nagle sutki ocierały się o miękki jedwab sukni. Nie założyła dziś stanika. Żaden z tych, które miała, nie pasował do kroju sukni. Oczy mężczyzny wpatrzone były w jej usta. Widząc to, rozchyliła je lekko i wzięła głęboki oddech. Serce biło jej tak mocno, jakby właśnie zakończyła wyczerpujący bieg. Wrażenia atakujące równocześnie wszystkie jej zmysły obezwładniły ją. Zapomniała o swoim towarzyszu, który zapłacił za jej czas i gdzieś tam czekał na swojego drinka. Myślała tylko o mężczyźnie, który stał tak blisko, że mogli się dotknąć ustami.
– Khalil… – powiedziała i jego oczy rozbłysły pożądaniem.
– A pani imię to…
– India.
– India – powtórzył, przesuwając dłoń na jej biodro, co było jawną obietnicą rozkoszy, jakiej mogłaby przy nim doświadczyć. – Miło mi cię poznać, Indio.
– Drinki dla państwa. – Kelnerka przyniosła zamówienie, przerywając im małe sam na sam. India chciała skorzystać z okazji i cofnąć się, ale wokół było zbyt dużo ludzi.
– Zostaw je na barze – powiedział Khalil, nie spuszczając oczu z twarzy Indii. W jego spojrzeniu, ciepłym jak słońce, czuła się pożądana. – Powiesz mi coś o sobie?
Zdziwiła się, ponieważ nigdy nikt ją o to nie pytał, a na pewno żaden z przydzielonych jej przez agencję klientów, z którymi się spotykała w ciągu ubiegłego roku.
– Myślę, że znacznie ciekawsze byłoby, gdybyś to ty mi o sobie opowiedział – odparła szczerze, ignorując kieliszek pinot noir po swojej prawej, który powinna zanieść mężczyźnie, z którym przyszła na przyjęcie.
– Dlaczego właściwie?
– Jesteś pierwszym przedstawicielem rodziny królewskiej, jakiego poznałam – powiedziała, wzruszając lekko ramionami, co przykuło jego spojrzenie do piersi wyeksponowanych przez głęboki dekolt. India wciągnęła powietrze, czując, jak miliony motyli wzbija się w powietrze w jej wnętrzu. Był nią ewidentnie zainteresowany, a sądząc po reakcji jej ciała, ona nim jeszcze bardziej.
– A ty jesteś pierwszą w moim życiu kobietą o imieniu India.
Policzki Indii zaróżowiły się. Mężczyzna pociągał ją ogromnie, co należało uznać za katastrofę, a przynajmniej za wielką niedogodność. Była tu z klientem, który zapłacił za jej czas. Już sobie wyobrażała skargę, jaką Ethan, który niestety miał zadatki na szuję, złoży w agencji, gdy zobaczy, że India zajmuje się kimś innym, a nie nim. Zwłaszcza tak atrakcyjnym.
– Tak, ale… Jestem całkowicie przekonana, że twoje życie jest znacznie ciekawsze niż moje – powiedziała z uśmiechem. – Niestety nie będę mogła o nim posłuchać, ponieważ nie jestem tutaj sama.
Dostrzegła cień zniecierpliwienia w jego oczach i doskonale je rozumiała. Ale praca była dla niej ważna. Dzisiejszy czek w zasadzie był już wydany, a przypomnienie o czesnym za ten miesiąc przyczepione na drzwiach lodówki przyprawiało ją o dreszcze.
– Czy to ktoś, z kim wolałabyś spędzić dzisiejszy wieczór? – spytał.
Miał rację. Dałaby wszystko, żeby zmienić partnera, ale była tutaj w pracy, a nie dla przyjemności, więc jej prywatne preferencje musiały zejść na dalszy plan.
– Po prostu przyszłam z kimś innym.
– Co nie znaczy, że musisz z nim wyjść, azeezi.
– Niestety muszę – powiedziała, spuszczając oczy. W jej sercu zagościł żal. Tego dnia miała dwudzieste czwarte urodziny. Czyż nie byłoby pięknie, gdyby choć raz jej życzenia się spełniły? Jeden jedyny raz! Dziś czuła się wyjątkowo samotna. Te urodziny zupełnie nie przypominały tych z przeszłości, gdy matka, ojczym i brat wręczali jej prezenty już z rana, a po południu zajadali się tortem i świętowali. Jackson nadal do niej dzwonił. Dziś rozmawiali prawie przez godzinę. Ale poza tym była sama w pustym domu i rozmyślała o rodzinie, której dziś nie miała, oraz o dawnych szczęśliwszych czasach. Flirt z tym nieziemsko przystojnym mężczyzną byłby wspaniałym prezentem na zakończenie dnia, ale musiała pamiętać o tym, że tym, na co najbardziej czeka, są pieniądze, a żeby je zarobić, musi teraz wrócić do Ethana.
– Miło mi było poznać Waszą Wysokość.
Ale on nie był chyba gotów, by pozwolić jej odejść.
– Prosiłem, żebyś mówiła mi po imieniu – upomniał ją łagodnie. Wsunął kciuk pod jej brodę i uniósł jej twarz nieco wyżej, tak by musiała znowu zatonąć w jego pięknych oczach. Świat wokół na chwilę przestał istnieć i pozostali w nim tylko oni.
– Muszę już iść.
– I naprawdę tego chcesz?
– Dlaczego ciągle o to pytasz?
– Ciągle?
– Mój towarzysz będzie się niecierpliwił.
Usta Khalila wygięły się w nieco szyderczym uśmiechu.
– Ten sam, który cię wysłał po drinki? Czy ktoś taki wart jest twojego czasu?
– Sama zaproponowałam, bo był zajęty ważną rozmową.
– Żadna rozmowa nie jest ważniejsza od twojego czasu. Gdybyś była wtedy ze mną, wiedziałabyś o tym.
Otworzyła usta, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
– Traktuje cię jak służącą. Nie przeszkadza ci to?
– To nie tak – sapnęła zniecierpliwiona, czerwieniąc się aż po korzonki włosów. Choć było dokładnie tak, jak mówił. Ethan wskazał na bar i kazał jej przynieść kieliszek wina. Przecież wynajął ją, żeby mu usługiwała.
– Może chciałabyś posłuchać, jak wyglądałaby twoja randka ze mną?
– Naprawdę muszę wracać – jęknęła z żalem, ale nie zrobiła ani kroku.
– Najpierw wysłałbym po ciebie samochód, który zawiózłby cię na Piątą Aleję, do butiku. Tam mogłabyś wybrać dla siebie bieliznę, sukienkę, buty, biżuterię… wszystko, czego dusza zapragnie. Potem kierowca przywiózłby cię do hotelu Carlisle, gdzie zajmuję apartament prezydencki. Miałabyś całe popołudnie, żeby przygotować się na wieczór i przede wszystkim uciąć sobie drzemkę, żebyś była dobrze wypoczęta.
Dreszcz rozkoszy przebiegł Indii po kręgosłupie, gdy stała zasłuchana w słowa mężczyzny. Obrazy, jakie przed nią malował, były tak różne od życia, które aktualnie prowadziła.
– Przyjechałbym po ciebie o ósmej. Poszlibyśmy na kolację, ale zarezerwowałbym całą restaurację tylko dla nas, żebyśmy mieli kelnerów i parkiet do własnej dyspozycji. Potem, przed północą, wrócilibyśmy do hotelu, gdzie słuchałbym, jak wypowiadasz moje imię… wiele razy.
India przymknęła oczy, pozwalając wyobraźni zapanować nad myślami. Dwa nagie splecione ze sobą ciała na wielkim łożu w luksusowym hotelu. Randka z Khalilem wyglądała perfekcyjnie. Gdyby India nie przekonała się na własnej skórze, jak ulotne bywa zainteresowanie mężczyzn, być może nie zadałaby kolejnego pytania.
– A rankiem? – wyszeptała rozmarzona.
Otworzyła oczy, by zobaczyć coś w rodzaju zaskoczenia.
– Rankiem będzie nowy dzień – powiedział.
– Bez ciebie?
Pochylił głowę jakby przepraszająco.
– Nie bywam na dłużej w Stanach. Mój dom jest w Khatrajnie.
Nazwa kraju nie była jej obca. Bogate i ważne politycznie państwo regionu Zatoki Perskiej ze stolicą, która należała do najnowocześniejszych miast na świecie.
– Cóż, randka zapowiadała się świetnie – powiedziała z żalem. – Ale mam swoje zasady i nie interesuje mnie przygodny seks.
Zdołała się odsunąć, ale nie dość szybko.
– Nawet jeśli tego pragniesz? – spytał gładko.
Serce zabiło jej żywiej.
– Skąd wiesz, czego pragnę?
– Zgaduję. Trafiłem?
Powiedz, że nie! Była jednak zbyt uczciwa, żeby skłamać.
Pokiwała głową w milczeniu.
– Tak myślałem – powiedział, pochylając głowę. Wpatrzone w nią oczy kusiły. Widziała, że mężczyzna ma ochotę ją pocałować. I choć powinna zrobić krok w tył, instynktownie wspięła się na palce i przybliżyła twarz.
– To będzie tylko jedna noc, ale za to taka, której nie zapomnisz, azeezi.
Dopiero te słowa ją otrzeźwiły. Odwróciła głowę, rozglądając się w popłochu. Na szczęście Ethan stał do niej plecami. Straciłaby pracę, gdyby Ethan złożył na nią skargę. A gdzie znalazłaby lepszą? Jej agencja była wyjątkowa. Klienci dobrze płacili, a seks nigdy nie był częścią oferty, dlatego czuła się bezpiecznie, towarzysząc klientom na przyjęciach takich jak to.
– Naprawdę nie mogę – powtórzyła. – Zapomnij, że się spotkaliśmy.
Głos Ethana brzęczał w jej uszach od dobrych paru minut. India przytakiwała i uśmiechała się, wiedząc, że jej towarzysz nie wymaga niczego więcej. Dosłownie kilka razy próbowała włączyć się do rozmowy, ale za każdym razem posyłał jej karcące spojrzenie, jakby chciał przypomnieć, że nie zna się ani trochę na temacie. Jego kolegom to nie przeszkadzało, co utwierdziło Indię w przekonaniu, że Ethan Graves jest albo szalenie bogaty, albo niezwykle wpływowy.
Był przystojny niczym gwiazdor filmowy, ale przy tym tak zapatrzony w siebie, że India ziewała w duchu, przysłuchując się jego tyradzie. To z kolei kazało jej zająć myśli czym innym, a konkretnie szczegółowym rozpamiętywaniem spotkania z Khalilem, którego nazwiska nawet nie zdążyła poznać. A przecież o mało jej nie pocałował. Rzecz jasna, próbowała wybić go sobie z głowy. Jej myśli pobiegły ku porannej rozmowie z Jacksonem. Ledwo dostał się do college’u, gdy ich rodzice zginęli w wypadku. Od tamtej pory celem Indii było zapewnienie Jacksonowi edukacji, o którą do tej pory dbali rodzice.
Była to winna matce i ojczymowi. Kochała ich ogromnie i zrobiłaby wszystko, by Jackson nie musiał rezygnować ze studiów i marzeń. Tylko czy to było możliwe? Czy da radę opłacać mu czesne jeszcze przez trzy lata. Panika ścisnęła jej gardło jak zawsze, gdy myślała o zobowiązaniach finansowych. Cóż jednak mogła zrobić? Miała dwadzieścia cztery lata i żadnych kwalifikacji. Dlatego trzymała się pracy, w której dawano jej całkiem niezłe pieniądze za to, by towarzyszyła bogatym facetom na przyjęciach czy premierach teatralnych. Nie było to jej wymarzone zajęcie, ale przyszłość Jacksona była warta nawet większych poświęceń.
Koledzy Ethana roześmiali się głośno, przykuwając jej uwagę do prowadzonej rozmowy. Udając rozbawienie, uniosła do ust kieliszek z wodą mineralną. Jej spojrzenie powędrowało w dal i zatrzymało się gwałtownie, a sama India poczuła się tak, jakby poraził ją prąd.
Po przeciwnej stronie sali stał Khalil. Wyraźnie znudzony rozmową, wpatrywał się w Indię. Dostrzegła na jego ustach uśmiech. Musiał wyczuwać jej nastrój na odległość. Zaczerwieniła się i wypiła kolejny łyk wody. Ethan mówił, jakby się znał na ekonomii. Ewidentnie chciał swoją wiedzą zaimponować rozmówcom, ale India po dwóch latach studiów, które zmuszona była przerwać, wiedziała więcej od niego. Nie mówiąc już o tym, że studia ekonomiczne były jej pasją. Zastanawiała się, czy reszta widzi u niego te ewidentne dla niej braki. Perorował przez kolejnych parę minut, zanim znowu zdecydował się poświęcić swoją uwagę Indii.
– Słonko, nie przyniosłabyś mi z baru jeszcze jednego drinka?
India zarumieniła się, choć z powodu, o którym Ethan nie miał pojęcia.
– Oczywiście.
– Ktoś jeszcze ma na coś ochotę? – spytał Ethan.
– Dla mnie piwo – powiedział jeden z mężczyzn z uśmiechem.
– Dla mnie też – dodał drugi.
India uśmiechnęła się przez zęby i pomaszerowała do baru.
– Wiesz, że są tutaj kelnerki? – Głos Khalila stojącego tuż za nią podniósł jej na karku najdrobniejsze włoski. – Dlaczego pozwalasz, żeby traktował cię jak służącą?
Miała nadzieję, że Khalil znowu ją znajdzie przy barze, i tak właśnie się stało.
– Jestem z nim na randce i wiem, że to mu sprawi przyjemność.
– Tak według ciebie powinna wyglądać randka?
– Już o tym rozmawialiśmy. Nie wyjdę z tobą z przyjęcia.
– Wolisz wyjść z nim czy nie spodobała ci się moja szczerość?
– I to, i to.
– W to pierwsze nigdy nie uwierzę. Obserwuję was od dłuższego czasu. Nie ma między wami nawet odrobiny chemii.
– Wolałabym, żebyś mnie nie obserwował – mruknęła, choć jej oczy zdradzały coś zupełnie innego.
– Niestety, nie mogę. Dopóki trwa przyjęcie, nie przestanę cię obserwować i pragnąć.
Jego bezpośredniość była nawet gorsza od hipnotyzujących spojrzeń. Od razu zrobiło jej się gorąco.
– Błagam, przestań.
– Lubię, kiedy błagasz. Poza tym dobrze wiesz, że chcemy tego samego.
Trudno było temu zaprzeczyć, więc pozostała przy poprzedniej odpowiedzi.
– Nie zostawię go dla kogoś, kogo dopiero poznałam.
W odpowiedzi objął ją ramieniem w pasie i odciągnął od baru.
– Hej, muszę zamówić im drinki – zaprotestowała.
– Im? – Uniósł brew w zdziwieniu.
– To żaden problem. Skoro już szłam po drinka dla Ethana…
Oczywiście nie uwierzył. Zacisnął gniewnie usta i przywołał kelnerkę.
– Co miałaś zamówić? – spytał.
– Pinot noir i dwa piwa.
– Zanieś zamówienie tamtej grupce z blondynem, który nie ma bladego pojęcia, o czym mówi – polecił kelnerce.
India spojrzała na Khalila zaskoczona. Skąd wiedział? Czyżby się znali?