Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Pragnienia księżniczki
Zajrzyj do książki

Pragnienia księżniczki

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-912-0
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383429120
Tytuł oryginalnyBack to Claim His Crown
TłumaczPrzemysław Przychodniak
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-11-07
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Pragnienia księżniczki" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE EKSTRA.
Zara Durant ma nadzieję, że małżeństwo z księciem Andersem odmieni jej życie na lepsze. Zyska niezależność, a rodzice wreszcie będą z niej zadowoleni. A jednak znowu spotyka ją porażka i upokorzenie. W dniu ślubu zjawia się niespodziewanie książę Lucjan, uważany za zmarłego prawowity następca tronu. Narzeczony Zary, zamieszany w zaginięcie Lucjana, ucieka sprzed ołtarza i z kraju. Oszołomiona Zara postanawia jeszcze jakiś czas zostać w pałacu. Lucjan chciałby, żeby jak najszybciej wyjechała, lecz z każdym tygodniem coraz trudniej mu myśleć o rozstaniu z piękną i zadziorną Zarą…

 

Fragment książki

 

– Jeszcze tylko kilka pociągnięć igłą, wasza wysokość.
Zara Durant zacisnęła zęby i posłusznie stała nieruchomo. Krawiec z chirurgiczną precyzją pracował nad jej suknią. Stała tak od ponad dwóch godzin, ale dziś wszystko musiało być jak ze snu. Jeśli jej gorset zsunie się w katedrze pełnej ludzi, to nie będzie to wyśniona sytuacja, więc nie było jej trudno uzbroić się w cierpliwość, gdy zespół makijażystów i fryzjerów wydawał się fruwać w powietrzu, od czasu do czasu podlatując, by zrobić drobne poprawki. Niezamierzenie straciła trochę na wadze. Gdy rankiem jej matka dotarła w końcu do Monrayne, była zachwycona, mogąc po raz pierwszy od tygodni zobaczyć Zarę.
Monrayne było najmniejszym, ale najbogatszym regionem na Półwyspie Skandynawskim. Słynął z dziewiczego górskiego krajobrazu, olśniewających pałaców i zachwycającej nowoczesności. Jadąc przed tygodniem przez miasto, Zara zachwycała się wysokimi iglicami i starożytną architekturą tej śnieżnej krainy.
Gdy suknia Zary poddawana była ostatnim poprawkom, jej nieopisanie dumna matka – królowa Dolrovii – zajmowała miejsce w imponującej katedrze. Zara obserwowała jej uroczyste wejście na ekranie zamontowanego w apartamencie telewizora. Podobnie jak miliony widzów, w swojej sypialni w Dolrovii ceremonię śledził także jej niesławny ojciec król Harold. Ich dużo mniejsze i mniej zamożne państwo leżało nad Morzem Bałtyckim, a ojciec Zary został pozbawiony tronu przed dekadą. Rewolucja była spokojna, ale skuteczna. Ich tytuły były wyłącznie honorowe i były właściwie wszystkim, co zostało z ich wielkiej historii. Jedyną nieruchomością, którą pozwolono im zatrzymać, był rozpadający się, położony na nizinnych równinach zamek. Pozostałe posiadłości, podobnie jak dzieła sztuki, antyki i biżuteria, stały się własnością państwa. Jednak pomimo pozbawienia jej rodziny godności królewskich, dzisiaj cały kraj, a nawet cały świat, zafascynowany był ślubem Zary.
Rozkoszując się każdą minutą, matka Zary z królewską wyższością witała setki dygnitarzy, polityków, członków rodzin królewskich i celebrytów, którzy w swych najlepszych strojach zgromadzili się, by być świadkami królewskiego ślubu dekady.
Pozbawienie korony, władzy i pieniędzy nie było łatwym doświadczeniem dla rodziców Zary. Nie zmieniał tego fakt, że mogli się tego spodziewać od kilku dziesięcioleci. Uważali, że doszło do tego wyłącznie z powodu braku męskiego potomka, a ich ciągłe ekscesy, zaprzeczanie rzeczywistości i nieumiejętność przystosowania się do współczesnego świata nie miały z tym nic wspólnego.
Nigdy nie pomyśleliby, że ich nieplanowana, niepotrzebna, niechciana i rzadko wypuszczana za bramy zamku córka, zapewni sobie tak korzystny kontrakt małżeński.
Wielu obywateli Dolrovii zaczęło się nagle interesować najmłodszą księżniczką, o istnieniu której większość z nich zdążyła już zapomnieć. Podczas gdy jej siostry mieszkały w mieście, ona utknęła na wsi, zajmując się niezainteresowanymi nią rodzicami.
Wciąż wydawało jej się to nierealne, ale to właśnie jej przypadła rola panny młodej w tym spektaklu. Co więcej, nie tylko zgodziła się na to szaleństwo, ale aktywnie o nie zabiegała. Wychodziła za mąż za następcę tronu Monrayne – głowę rodziny królewskiej, która wciąż cieszyła się bogactwem, prestiżem i prawdziwą władzą.
Nie zależało jej na tych wszystkich luksusach. Pragnęła jedynie większej swobody, którą zresztą jej obiecano.
Spoglądając w lustro, Zara widziała obcą osobę. Miała doskonały makijaż, a wysadzana diamentami ręcznie tkana koronka zakrywała plecy i ramiona. Ukrywała nieestetyczne różowe plamy, które pojawiały się zawsze, gdy była zdenerwowana. Całość tworzyła skromne i niewinne wrażenie, które najwyraźniej uważano za kluczowe. Ona uważała je za staroświeckie. Zaciskała zęby, próbując zapomnieć o zawstydzających pytaniach zadanych jej przez doradców następcy tronu i upokarzającym badaniu, które następnie przeszła, by zostać uznaną za akceptowalną pannę młodą.
– Gotowe – powiedział po angielsku krawiec. Był to drugi oficjalny język obu krajów, a Zara płynnie się nim posługiwała.
Chwilę później Zara powoli podążyła za jednym z lokajów. Pałac Monrayne był znacznie większy i bardziej okazały niż jej podupadła posiadłość. Dużo łatwiej też było się w nim zgubić. Portrety wiszące niegdyś w głównym atrium, a dziś upchnięte w najdalszym skrzydle zamku, w którym była zamknięta przez ostatni tydzień, stały się jej drogowskazami. Pierwszy przedstawiał zmarłych królową Kristyn i króla Lucasa w dniu ich ślubu. Z drugiego spoglądało ich jedyne dziecko, książę Lucjan. Jak zawsze, Zara zatrzymała wzrok na postaci młodego mężczyzny o intrygującym spojrzeniu. Niebieskie oczy, triumfalny uśmiech i bijąca od niego młodzieńcza uroda powodowały u niej niemal utratę tchu. Obraz namalowano, gdy miał zaledwie szesnaście lat. Dwa lata przed tragicznym zaginięciem podczas nurkowania dekadę temu. Zara miała wtedy zaledwie trzynaście lat, ale doskonale pamiętała falę żalu i szoku, która objęła niemal cały świat. Trwające tygodniami poszukiwania na Morzu Śródziemnym nie przyniosły efektów, a ciała nigdy nie odnaleziono.
Dla milionów dziewcząt na całym świecie był wyśnionym księciem z bajki. Jego już wtedy owdowiała matka – królowa Kristyn – nie otrząsnęła się po stracie i zmarła kilka dni po śmierci syna.
Zara miała poślubić kuzyna Lucjana, Andersa, który po jego śmierci został następcą tronu. Za kilka dni skończy dwadzieścia pięć lat, co oznaczało, że osiągnie wymagany do koronacji wiek. Ich ślub był jedynie początkiem bogatej serii uroczystości, a każda miała być większa od poprzedniej.
Nie była pierwszym wyborem księcia Andersa. Jego wuj Garth, aktualny regent Monrayne, dyskretnie odwiedził pałac jej rodziców. Siostry rzuciły wszystko i złożyły rodzicom rzadką wizytę, by godnie przywitać gościa. Zaskoczył wszystkich oświadczeniem, że poszukuje kandydatki na przyszłą żonę dla następcy tronu. Zabrzmiało to jak wzięte z poprzedniego wieku. Najstarsza Mia grzecznie wyjaśniła, że ma już swoje lata. Ana także odmówiła, twierdząc, że w wieku trzydziestu trzech lat czułaby się za stara dla Andersa. Wtedy z końca kolejki na prowadzenie wysunęła się Zara.
Zaskoczyła wszystkich. Była co prawda dziesięć lat młodsza od Any, ale była też wystarczająco dorosła, by decydować o sobie. Była gotowa na znacznie poważniejsze wyzwania, niż wydawało się jej rodzicom i rodzeństwu. Garth, który biorąc pod uwagę jej klasztorne życie, zdążył już zapomnieć o jej istnieniu, przyjrzał się jej badawczo i, ku zdumieniu wszystkich, natychmiast się zgodził. Spotkanie zapoznawcze z następcą tronu odbyło się zaledwie dwa miesiące później.
Warunki były proste. Nie wolno jej było przyćmić przyszłego męża. Nie lubiła rozgłosu i nie zależało jej na poklasku. Była więc przeszczęśliwa, mogąc usunąć się w cień. Nie tracąc niezależności, będzie mogła wspierać bliskie jej sercu instytucje charytatywne i zyskać w oczach rodziny. Dotąd nie była przez nich doceniania.
Gdy wsiadła do zaprzężonej w osiem koni kryształowej karocy, zwątpienie niemal ją powaliło. Oddychała ciężko, próbując przekonać samą siebie, że jej zdenerwowanie spowodowane jest jedynie tym, że znalazła się w centrum uwagi milionów ludzi. Jeśli to wytrzyma, to dalej będzie już dużo łatwiej. Usunie się w cień i to król będzie wieść prym.
Dziesięć minut później powóz zatrzymał się przed katedrą. Poczuła się bardzo samotna. Ale przecież nie inaczej było przez całe jej życie.
Ostrożnie trzymała przepiękny bukiet, a z twarzy nie schodził jej ćwiczony godzinami uśmiech. Żadna z sióstr nie zdecydowała się być jej druhną, więc podążała za uroczo wyglądającymi w filigranowych jedwabnych sukienkach i garniturkach w marynarskim stylu potomkami wybranych dworzan. Wszystko wyglądało perfekcyjnie.
Nie miało znaczenia, że właściwie nie zna Andersa. Była to umowa o charakterze politycznym, a nie osobistym. Będzie miała mnóstwo czasu, by lepiej go poznać. Trochę żałowała, że był w tym tygodniu zbyt zajęty, by się z nią zobaczyć. Nie mieli nawet chwili, którą mogliby spędzić bez towarzystwa innych osób. Wszystkie zdjęcia, które pojawiły się w internecie, były efektem jednodniowej sesji, w którą zaangażowany był zastęp makijażystów i stylistów.
Stał do niej tyłem, co było pewnie elementem protokołu. Powinna go znać, ale podczas prób była zbyt zdenerwowana, by móc skupić się na szczegółowych wyjaśnieniach powodów, dla których wszystko miało się odbywać w tak zawiły sposób.
W rytm muzyki stąpała w skupieniu po wielowiekowej kamiennej posadzce. Gdy była w połowie drogi, usłyszała za sobą ciężkie i szybkie kroki. Brzmiały, jakby ktoś ją gonił. Zamarła. Panna młoda powinna dotrzeć do ołtarza jako ostatnia. Czy powinna się zatrzymać i pozwolić, by, ktokolwiek to był, zajął jej miejsce?
Gdy wahała się, co zrobić, organy zamilkły, a katedrę wypełniła cisza. Słychać było jedynie zbliżające się wciąż ciężkie kroki. Nie było sensu iść dalej. Spojrzała na Gartha, głównego reżysera tego spektaklu. Najpierw zbladł, by po chwili się zaczerwienić. Nie zareagował na jej wyrażające zaskoczenie spojrzenie, a jedynie z przerażeniem wpatrywał się w tajemniczą postać. Także pan młody stał nieruchomo z otwartymi z zaskoczenia ustami.
Mimo że miała na sobie najdroższą suknię świata, została przyćmiona w dniu swojego ślubu. Jakże to dla niej typowe, że nawet w takim dniu nic nie mogło się odbyć, jak powinno.
Zara obejrzała się za siebie. Zobaczyła wysokiego, niespotykanie barczystego mężczyznę, którego muskulatura przyćmiła otoczenie. Zajmował niemal całą szerokość przejścia. Stał niecały metr od niej, intensywnie się w nią wpatrując. Miał na sobie kompletny strój ceremonialny – czarne spodnie, nienagannie wyprasowaną białą marynarkę i szkarłatną szarfę podkreślającą jego groźną postawę. Przycięte na wojskową modłę włosy uwydatniały wysokie kości policzkowe, kwadratową szczękę i nos, który wyglądał na niejednokrotnie złamany. Zaciskał nieprzyzwoicie kształtne usta, a jego lewą brew i powiekę przecinała poszarpana, pomarszczona blizna. Stał nieruchomo i emanował złością. Zagubiła się w najjaśniejszych i jednocześnie najbardziej lodowatych oczach, jakie kiedykolwiek widziała. Po chwili zdała sobie sprawę, że widziała już to spojrzenie. Patrzyła na mężczyznę z mijanego w drodze do karocy portretu. Mężczyznę uznanego za martwego.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zajęło mu dziesięć długich lat, by zaplanować ten moment do perfekcji. Byli tu obecni przedstawiciele wszystkich mniej lub bardziej cenionych rodzin królewskich na kontynencie. Przybyli premierzy i prezydenci wszystkich krajów. Przyjechali generałowie i książęta, aktorzy i aktorki, modelki i muzycy. Zebrał się crème de la crème współczesnej socjety, by być świadkami spektaklu, który Lucjan Monrayne uważał za odpychający.
Najważniejsza była liczba kamer. Było ich tak wiele, że były w stanie pokazać każdy szczegół ze wszystkich możliwych perspektyw. Na tym Lucjanowi najbardziej zależało.
Wielokrotnie wyobrażał sobie tę chwilę, ale nie wziął pod uwagę, jakie wrażanie zrobi na nim wnętrze katedry. Z każdym kolejnym krokiem odczuwał większy ból i rozdzierający żal. Wróciły wspomnienia z chłopięcych lat, z którymi nie miał ani czasu, ani emocjonalnej gotowości, by sobie poradzić. Teraz jednak nie mógł ulec osobistej słabości. Była to zbyt ważna chwila i musiał być czujny. Niemniej jednak, obecność w tym miejscu była rozdzierającym serce doświadczeniem, uwalniającym coś długo tłumionego. Po wielu latach wrócił do domu.
Wpatrywał się w stojącą przed nim kobietę. Zatrzymał się, a ona nagle odwróciła się w jego stronę. Nie był na to gotowy i nagle nie był w stanie zrobić kolejnego kroku. Zaledwie kilka kroków dzieliło go od niskiej postać o bladej twarzy w ogromnej inkrustowanej diamentami sukni, która wydawała się dla niej zbyt ciężka. Pod cienkim jak pajęczyna welonem widział twarz o delikatnych rysach, jedwabistej skórze, pełnych ustach i dużych oczach o kolorze błękitu, z którym nie mogła się równać żadna barwa. Patrzyła tak, jakby poszukiwała w nim ludzkich cech. Gdyby wciąż to potrafił, czułby dla niej współczucie. Była dla niego jednak wyłącznie okazją, której nie mógł zignorować. Człowieczeństwo od dawna było mu obce. Został sprowadzony do roli ocaleńca, wojownika, stratega.
Bezwzględnie żądał odzyskania swoich praw. Nie dlatego, że na nie zasługiwał, ale dlatego, że inni zasługiwali na nie mniej niż on. Pragnął też zemsty. W końcu mógłby spełnić swój obowiązek. Chciał chronić swoje królestwo i swój lud oraz dać mu czas, który został zabrany. Przeszywało go poczucie winy, ale determinacja dodawała sił.
Wypełniająca katedrę cisza wydawała się nie mieć końca. Setki osób wstrzymało oddech. Nagle usłyszał oszałamiający krzyk.
– Lucjan! Lucjan! Lucjan!
Do katedry docierały okrzyki tłumu zebranego przed rozstawionymi za murami pałacu ogromnymi ekranami. Skandowanie przybierało na sile i przypominało mu o celu, dla którego się tu zjawił. Po ponad dekadzie ponownie usłyszał swoje imię. Powrócił książę, który miał utonąć dawno temu.
Lucjan zmusił się, by spojrzeć na purpurowego z wściekłości Gartha. Następnie przeniósł wzrok na kipiącego furią Andersa – drania, tchórza i niedoszłego mordercę. Uniósł rękę i pomimo opóźnienia w przekazie sygnału telewizyjnego zgromadzony przed telebimami tłum zamilkł zdumiony i podekscytowany.
– Nie spodziewałeś się, że mnie kiedykolwiek jeszcze zobaczysz kuzynie, prawda? – powiedział ściszonym głosem, przechodząc na znany wszystkim angielski.
Ponad tysiąc zebranych w katedrze gości wstrzymało oddech.
Ostatni raz miał okazję widzieć Andersa, gdy ten zanurzał go pod wodę. Nigdy nie zapomni błysku złośliwości i triumfu w oczach swojego młodszego kuzyna, gdy Lucjana oślepiała zalewająca oczy krew. Wielokrotnie próbował sam siebie przekonać, że był to jedynie koszmarny wytwór doświadczonego wstrząsem umysłu, który wypaczoną wersją zdarzeń próbował wypełniać luki w pamięci. Sprawa jednak była jasna. Zanurkował i nieszczęśliwie uderzył się w głowę. To był oczywiście wypadek, ale jego kuzyn nie próbował go ratować. Anders chwycił za bosak nie po to, by mu pomóc wejść do łodzi, ale by zadać kolejny cios.
– Jesteś oszustem – powiedział Garth i zrobił krok naprzód.
Nie był zaskoczony. To właśnie Garth od początku chciał mieć nad wszystkim kontrolę. Nie miał królewskiego pochodzenia, ale miał je jego bratanek. Od dekady de facto to on rządził Monrayne, a w tym czasie korupcja wciąż się pogłębiała. Nielegalnie gromadził majątek i ukrywał okrucieństwo swego bratanka.
– Książę Lucjan zginął dziesięć lat temu – dodał Garth. – Gdzie byłeś przez cały ten czas? Operacje plastyczne nie wystarczą, by zwieść nas tym wyszukanym podstępem.
– Nie zdecydowałem się na operację plastyczną – odparł spokojnie Lucjan. – Nie chcę ukrywać żadnej z ran, które mi zadano.
Katedrę wypełniły westchnienia. Twarz Andersa zzieleniała. Z szeroko otwartymi oczami zdawał się chować za panną młodą, która wciąż stała niewzruszona.
– Pozwól, że coś ci pokażę – powiedział Lucjan, spokojnie rozpinając guziki marynarki.
Nie była uszyta przez krawców z pałacu Monrayne, ale była dziełem rzemieślników króla Niko z Piri-nu. Była nie mniej elegancka, ale delikatniejsza dla jego zrogowaciałej skóry.
Pozwolił, by marynarka zsunęła się z ramion na podłogę. Westchnięcia ponownie wypełniły katedrę. Celowo nie włożył nic pod marynarkę, co było normalne w ciepłym klimacie Królestwa Wyspy Pacyfiku, gdzie mieszkał przez cały ten czas. W Monrayne było chłodniej.
Nie miał także na sobie kamizelki kuloodpornej. Teoretycznie ktoś mógłby spróbować zamachnąć się na jego życie. Był jednak czujny, a poza tym zabrał ze sobą ochronę. Gdyby snajper chciał go zabić, to i tak celowałby w głowę. Liczył na to, że nie chcieli, by piękną suknię panny młodej zaplamiły ślady krwi. Nie przed milionową publicznością.
Stał półnagi w centralnej części katedry z mało ceremonialnym mieczem przy boku.
Przez cały ten czas nie wpatrywał się w swego wroga, ale w pannę młodą. Wciąż nieruchoma opuściła wzrok. Dostrzegł zaciekawienie, gdy jej spojrzenie prześlizgnęło się po jego ciele. Nie przywykł do pokazywania się w niekompletnym stroju, a już na pewno nie przed całym światem. Przez chwilę poczuł się bezbronny. Jej uwagę przykuł jego tatuaż. Następnie przeniosła wzrok na bliznę, którą miał przez większą część swojego życia. Bliznę, o której istnieniu wiedziało całe Monrayne.
Gdy jej wzrok podążył jeszcze niżej, poczuł w ciele napięcie. Był poobijany i pokryty bliznami, a potrzebował teraz dużo siły. Powinien skupić się na tym, który stał za nią, a mimo to nie potrafił oderwać wzroku od nieziemsko pięknej panny młodej. Gdy ponownie na niego spojrzała, przez sekundę wydawało mu się, że dostrzegł w jej oczach żar. To niemożliwe; nie w przypadku kobiety, która miała właśnie poślubić innego mężczyznę. Nagle prawie niezauważalnie skinęła głową, co dało mu impuls do działania.
– To blizna, która jest pamiątką po wypadku na łyżwach, gdy miałem trzy lata. – Gniewny i władczy podniósł głos, by wszyscy mogli go usłyszeć. – Jak widać, od tego czasu dorobiłem się kilku nowych.
Wszyscy wiedzieli o wypadku na lodowisku, który został uwieczniony na wielu zrobionych przez paparazzi zdjęciach.
– Czy ktoś ponownie chce rozlewu mojej krwi? – zapytał chłodno.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel