Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Próba wierności
Zajrzyj do książki

Próba wierności

ImprintHarlequin
Liczba stron384
ISBN978-83-291-2017-3
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788329120173
Tytuł oryginalnyNotorious
TłumaczMelania Drwęska
Język oryginałuangielski
Data premiery2025-05-06
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Próba wierności" nowy romans Harlequin z cyklu HQN POWIEŚĆ HISTORYCZNA.
Olśniewająca Susanna Burney jest znaną uwodzicielką, zatrudnianą przez bogatych i utytułowanych rodziców, pragnących uchronić swoje dzieci przed mezaliansem. Jak dotąd, udawało jej się rozdzielać niedobrane pary, poddając je próbie wierności. Jednak ostatnie zlecenie okazuje się znacznie trudniejsze. Tym razem musi przeszkodzić w ślubie księcia Fitzwilliama z siostrą Jamesa Devlina, mężczyzny, który niegdyś złamał jej serce. Kiedy spotykają się na balu, staje się jasne, że James nie pozwoli jej wykonać zadania… 

Fragment książki

James Devlin w wieku lat dwudziestu siedmiu osiągnął wszystko, czego zawsze pragnął. Miał pozycję w towarzystwie, piękną i bogatą narzeczoną, a także tytuł szlachecki. Mimo to tej nocy, gdy jego była żona po latach nieobecności wkroczyła znów w jego życie, dręczyła go nuda. Nudził się tak, jak tylko może się nudzić dżentelmen na kolejnym już balu w szczycie londyńskiego sezonu.
Była to jeszcze jedna noc przesadnego zbytku i pustej rozrywki. Księstwo Altonowie wydawali bowiem najlepsze przyjęcia dla londyńskiej socjety – wystawne, wykwintne i niebywale elitarne. Dla Deva oznaczało to również kolejny wieczór, podczas którego będzie musiał przynosić Emmie lemoniadę, szukać jej wachlarza, a także umizgiwać się do jej mamy, która go nie znosiła i pewnie nawet nie wiedziała, jak mu na imię, mimo że od dwóch lat był zaręczony z jej córką.
A przecież pamiętał czas, kiedy musiał stawiać czoło żywiołom na chłostanym ulewą pokładzie i wspinając się po linach, walczyć o życie. Każdy dzień przynosił wtedy nowe atrakcje i nowe wyzwania. Od tamtej pory minęły zaledwie dwa lata, ale jemu wydawało się, że całe wieki. Obecnie nie robił nic bardziej niebezpiecznego niż konfrontacje z matką Emmy.
– Jesteś zazdrosny? – Dev poczuł nagle na ramieniu rękę siostry i zdał sobie sprawę, że wodzi chmurnym wzrokiem za narzeczoną, która wirowała po parkiecie w ramionach kuzyna, Fredericka Waltersa. Co gorsza, nie tylko Francesca, zwana w rodzinie Chessie, zauważyła jego posępną minę. Wokół widział ukradkowe spojrzenia i tłumione uśmiechy.
W towarzystwie miał opinię człowieka zaborczego, niegodzącego się na to, by jego słynąca z zalotności narzeczona poświęcała swój czas innym mężczyznom. Gdyby istotnie był takim zazdrośnikiem, za jakiego uchodził, życie upływałoby mu na ciągłych pojedynkach. Rzecz w tym, że do zazdrości potrzebna jest choćby odrobina uczucia.
– Ja, zazdrosny? Ani trochę – odparł, prostując się i rozchmurzając.
Błękitne oczy siostry prześlizgnęły się podejrzliwie po jego twarzy.
– Przecież to żadna tajemnica, że hrabiostwo Brooke’owie woleliby Freda jako konkurenta dla Emmy – powiedziała.
– Hrabiostwo woleliby w tej roli nawet sparszywiałego psa, byle z rodowodem, jednak sęk w tym, że Emma chce tylko mnie.
– No tak, a Emma zawsze dostaje to, czego chce. – W głosie Chessie zabrzmiała ledwo wyczuwalna nuta goryczy.
Dev zerknął na nią z ukosa. Niestety Chessie nie mogła powiedzieć tego o sobie. Fitzwilliam Alton, jedyny syn księstwa Altonów, już od paru miesięcy okazywał jej całkiem otwarcie swoje względy, jednak jak dotąd się nie oświadczył i w towarzystwie zaczęły już krążyć plotki. Marszcząc brwi, Devlin pomyślał, że londyńska śmietanka od początku była jemu i Chessie nieżyczliwa. Owszem, mieli dobre koneksje, ale brakowało im pieniędzy. On przynajmniej miał wysokie stanowisko w Królewskiej Marynarce Wojennej, nim zamienił się w łowcę posagów. Natomiast Chessie mogła tylko liczyć na swoją urodę i żywą osobowość. Kobiecie, niestety, zawsze jest w życiu trudniej.
– Nie lubisz Emmy – zwrócił się do siostry.
– Nie lubię jej za to, co z ciebie zrobiła. Stałeś się jej maskotką jak ten biały jazgocący psiak albo ta jej złośliwa małpa.
– To niska cena za coś, czego zawsze chciałem – odburknął, dotknięty do żywego.
Bogactwo i status. Tego właśnie pragnął i konsekwentnie do tego dążył już od dziesięciu lat. Wyzwolił się z ubóstwa i nie miał najmniejszej ochoty wracać do chudych lat swej młodości. Teraz wszystko leżało w zasięgu ręki i był gotów dla tego celu poświęcić nawet własną niezależność. Tak sobie przynajmniej powtarzał.
– Nie jesteś ani trochę lepsza – zripostował z poczuciem, że zaczyna to przypominać ich dziecinne kłótnie. – Sama złowiłaś markiza.
Chessie machnęła gniewnie wachlarzem.
– Nie bądź taki wulgarny. Ja jestem zupełnie inna niż ty. Może i poluję na fortunę, ale przynajmniej kocham Fitza. Poza tym – dodała, marszcząc brwi – jeszcze go nie złowiłam.
Nuta niepewności w jej głosie nie mogła ujść uwadze Deva.
– Och, już niedługo ci się oświadczy – zapewnił ją pospiesznie, choć jego zdaniem Fitzwilliam Alton nie był dla niej wystarczająco dobrą partią. – Fitz też cię kocha – dodał z nadzieją, że się nie myli. – Czeka tylko na właściwy moment, by oznajmić to swoim rodzicom.
– Nigdy do tego nie dojdzie – cierpkim tonem stwierdziła Chessie.
– Widocznie bardzo kochasz Fitza, skoro byłabyś gotowa znosić księżnę Alton w roli teściowej – powiedział Dev.
– A ty musisz bardzo kochać pieniądze Emmy, skoro gotów jesteś znosić kogoś takiego jak hrabina Brooke.
– Owszem, jestem gotowy.
Chessie pokręciła sceptycznie głową.
– To i tak na nic, Dev. Koniec końców, znienawidzisz ją.
– Na pewno masz rację – zgodził się. – Ja już jej nie lubię.
– Miałam na myśli Emmę, a nie jej matkę – powiedziała Chessie, obserwując wirujące na parkiecie pary. – Chociaż jeśli Emma upodobni się z wiekiem do matki, trudno będzie z nią wytrzymać.
Dev nie mógł zaprzeczyć, że to niezbyt nęcąca perspektywa.
– Jeżeli Fitz stanie się podobny do swojej matki, będziesz musiała wyciskać z niego pieniądze jak sok z cytryny – odparł. Księżna Alton miała bowiem zgorzkniałe usposobienie i wiecznie skwaszoną minę.
Chessie mimowolnie zachichotała.
– Fitz nie będzie taki jak jego rodzice. – Uśmiech zniknął z jej twarzy. Zaczęła się bawić wachlarzem, skubiąc koronki. Ostatnio jakby opuściła ją cała radość życia. Dev widział, jak rozgląda się po zatłoczonej sali, szukając wzrokiem Fitza, i poczuł przypływ opiekuńczych uczuć. Chessie wiązała z tym małżeństwem wszystkie swoje nadzieje, a Fitz, równie bystry co arogancki i rozpuszczony, a także świadom jej uczuć, igrał cynicznie z jej reputacją. Na myśl o tym Dev zacisnął pięści. Chessie zasługiwała na coś więcej.
– Masz strasznie groźną minę. – Siostra ścisnęła go za rękę.
– Och, przepraszam. – Dev znów rozchmurzył się i uśmiechnął do siostry. – Musisz przyznać, że jak na dwie irlandzkie sieroty bez grosza, poradziliśmy sobie całkiem nieźle – dodał.
Chessie nie odpowiedziała mu jednak, tylko znów przeniosła wzrok na pary wirujące w walcu, który zbliżał się do triumfalnej kulminacji. Fitz, postawny, ciemnowłosy i dystyngowany, niknął raz po raz w roztańczonym tłumie na drugim końcu sali. Wraz ze swoją partnerką, równie wysoką i ciemnowłosą damą w połyskliwej, srebrnej sukni, tworzyli przepiękną parę. Fitz zawsze miał słabość do ładnych twarzy, podobnie zresztą jak jego kuzynka Emma, która postanowiła zdobyć przystojnego męża. Ta kobieta różniła się jednak od jego dotychczasowych flirtów, a jej ruchy, pochylenie głowy i kroki wydały się Devowi dziwnie znajome, mimo że nie widział jej twarzy.
– Kto to jest? – spytał półgłosem, i choć nigdy nie był przesądny, poczuł, jak zimny dreszcz pełznie mu wzdłuż kręgosłupa.
Chessie także musiała coś wyczuć, gdyż nagle pobladła.
– Jakaś piękna i bogata panna, którą rodzice przedstawili Fitzowi tego wieczoru, żeby go ode mnie odciągnąć – stwierdziła z goryczą.
– Nonsens – prychnął Dev. – To pewnie jeszcze jedna uboga krewna o końskiej twarzy.
– No wiesz, Dev – skarciła go Chessie, gdy jakaś matrona przesunęła się obok nich z szelestem sukien.
Muzyka zakończyła się dźwięcznym finałem, a salę obiegł szmer oklasków. Korowód taneczny rozsypał się w mgnieniu oka i Fitz ruszył w ich kierunku ze swoją partnerką. Najwyraźniej zamierzał przedstawić ją Chessie, a Dev nie potrafił osądzić, czy to dobry, czy zły znak.
– Dev! – Zdyszana i zarumieniona Emma wyrosła nagle u jego boku, ciągnąc za sobą Freddiego Waltersa. – Chodź, zatańcz ze mną!
Po raz pierwszy, odkąd sięgnął pamięcią, Dev nie zareagował w mig na władcze żądanie Emmy. Stał i przyglądał się uważnie towarzyszce Fitza. Miała już wiośnianą młodość za sobą i bliższa była wiekiem jemu niż Chessie. Lata lub doświadczenie, albo jedno i drugie, dodawały jej pewności siebie. Sunęła z równie płynną gracją jak w tańcu, podkreśloną jeszcze falowaniem srebrzystej sukni. Połyskliwy muślin pieścił jej piersi i uda, owijając się wokół niej niby ramiona kochanka. Nie było na sali mężczyzny, który nie pożerałby jej wzrokiem i któremu nie zaschłoby w ustach na myśl o wyłuskiwaniu jej z tej sukni.
A może były to tylko jego fantazje?
Kobieta była bardzo blada i miała świetlistą cerę przyprószoną piegami. Zaskakujący kontrast pomiędzy jej jaskrawozielonymi oczyma i czarnymi włosami sprawiał, że wyglądała jak elf czy driada, zbyt egzotyczna, by być ludzką istotą. Jej krucze loki tworzyły masę ciemnych pierścionków, spiętych na czubku głowy kosztownym diamentowym grzebieniem. Identyczne diamenty połyskiwały wokół jej łabędziej szyi oraz smukłych nadgarstków. Zatem nie mogła to być uboga krewna. Wyglądała naprawdę zjawiskowo.
A także znajomo.
Devowi serce zamarło na moment, by ruszyć w zdwojonym tempie. Miał wrażenie, że wszystko wokół zatrzymało się nagle – muzyka, gwar rozmów, jego oddech – i przez jedną, nieskończenie długą chwilę, nie był w stanie ani mówić, ani myśleć.
Minęło już niemal dziesięć lat, odkąd widział Susannę Burney, a jego ostatnie o niej wspomnienie należało do tych, których nie sposób wymazać z pamięci: leżała w jego łóżku, cudownie naga, pogrążona we śnie, po krótkiej, pełnej namiętności nocy poślubnej. Gdy zdmuchiwał gasnącą świeczkę, nawet mu przez myśl nie przeszło, że już więcej nie zobaczy Susanny.
Następnego ranka zniknęła i tak zakończyło się jego małżeństwo. Zostawiła mu list, że to była straszliwa pomyłka i prosi go, żeby jej nie szukał, a wkrótce wystąpi o unieważnienie ślubu. A on, tak młody, dumny i zraniony, uniósł się gniewem i pozwolił jej odejść.
Dwa lata później, po powrocie z pierwszego rejsu, udał się do Szkocji, by odszukać swą zaginioną żonę. Z czystej ciekawości, tak sobie powtarzał, a także po to, by sprawdzić, czy dostali unieważnienie. Miał ambitne plany na przyszłość i nie było w nich miejsca dla dziewczyny, którą uwiódł i poślubił pod wpływem impulsu, a potem pozwolił jej odejść. Na wspomnienie spotkania z wujostwem Susanny oblał się zimnym potem. Wciąż pamiętał szok, jakiego doznał, kiedy mu powiedzieli, że umarła. Widocznie zależało mu na niej znacznie bardziej, niż umiał się przyznać.
A teraz Susanna Burney stała przed nim żywa, zdrowa i cała. Patrzyła na niego obojętnie, jakby go nie rozpoznawała, a jego zalała fala wściekłości. Dałby głowę, że tylko udaje.
– Dev! – Emma, chcąc zwrócić na siebie uwagę, pociągnęła go za rękaw, a lekki grymas zniekształcił jej regularne rysy.
Emma, jego piękna i bogata narzeczona o świetnych koneksjach, dzięki której miał osiągnąć wszystko, o czym marzył.
Nigdy jej nie powiedział o swoim pierwszym, nieudanym małżeństwie. Podobnie, zresztą jak o wielu innych sprawach. Udawał, że wszystkie jego dawne przygody przestały się liczyć, ale prawda wyglądała tak, że Emma była zazdrosna i zaborcza i trudno było przewidzieć, jak zareaguje. Wiedząc o tym, wolał nie ryzykować, aby nie zburzyć domku z kart, który tak wytrwale budował dla siebie – i Chessie.
Znów poczuł, jak zimny dreszcz biegł mu wzdłuż kręgosłupa. Susanna może mu przecież straszliwie zaszkodzić. Jeśli wspomni choć raz o ich wspólnej przeszłości, Emma gotowa zerwać zaręczyny i wszystkie jego starania pójdą na marne.
Patrzył, jak Susanna przybliża się do nich z dłonią spoczywającą na ramieniu Fitza. Ich ciemne głowy nachylone były ku sobie. Uśmiechała się do niego tak, jakby był najwspanialszym mężczyzną na świecie. A kompletnie oszołomiony Fitz płonął rumieńcem jak sztubak w sidłach pierwszej miłości.
W pewnym momencie Susanna znów podniosła wzrok i spojrzała przeciągle na Deva, nie potrafił jednak nic wyczytać z jej twarzy. Nie dostrzegł w jej oczach ani przebłysku przypomnienia, ani najmniejszych śladów zdenerwowania.
Poczuł, że krew stygnie mu żyłach, i wyprostował się, szykując na spotkanie z żoną, którą od lat uważał za umarłą.

***

Nie rozpoznała go, aż było zbyt późno, aby uciec lub się ukryć. Zresztą ukrywanie się nie leżało w jej zwyczaju.
Na letnim balu księstwa Altonów stawiła się cała elita i zwarty tłum gości zasłaniał Susannie widok. W gorącej i dusznej sali gwar był taki, że ledwie słyszała, co mówi Fitz, kiedy ją odprowadzał po tańcu. Chyba coś o jego starych przyjaciołach. Pomyślała, że to nawet miło z jego strony, bo nie znała przecież nikogo w Londynie. Po chwili tłum pozostał za nimi, a ona stanęła oko w oko z Jamesem Devlinem. Na jego widok kompletnie ją zamurowało i zakręciło jej się w głowie tak, że tylko dzięki ogromnej sile woli nie zemdlała.
Fitz na szczęście nie zauważył jej zmieszania. Nie należał, jak widać, do zbyt spostrzegawczych. Przystojny i czarujący, okazał się przy tym arogancki i rozpieszczony. Zrozumiała to w niespełna pięć minut po tym, jak ich sobie przedstawiono. Po dziesięciu minutach wiedziała już, że jest oddany swoim koniom i winom w piwniczce, a po kwadransie utwierdziła się w przekonaniu, że był bezbronny wobec pięknych kobiet. Mogło się to okazać bardzo przydatne, była bowiem nie tylko piękna, ale również zobowiązała się go uwieść.
Gdy zbliżali się do grupki skupionej wokół Jamesa Devlina, Fitz nie przestawał rozprawiać. O czym, nie miała pojęcia, ale nie domagał się od niej odpowiedzi. Na szczęście, bo widziała tylko Devlina – jego rosłą postać, szerokie ramiona i lodowate niebieskie oczy, które mierzyły ją z najwyższą pogardą. Czy mogła jednak mieć mu to za złe? Przecież to ona od niego odeszła; zostawiła go, zanim wysechł atrament na świadectwie ich ślubu, a łóżko nie zdążyło jeszcze wystygnąć po nocy poślubnej.
Westchnęła w duchu i wyprostowała się dumnie. Swoją rolę grała już od tak dawna, że nie będzie jej trudno ukryć uczucia. A jednak tym razem okazało się to wyjątkowo trudne. Gdy wolno lustrowała wzrokiem Devlina od stóp do głów, chłód jej spojrzenia kłócił się z nerwowym biciem serca.
James nie był już tym samym osiemnastoletnim młodzieńcem z jej wspomnień. Teraz otaczała go aura pewności siebie i wzbudzał autorytet. Wydawał się jej także wyższy, bardziej muskularny i zdecydowanie bardziej męski. I tak przystojny, że można by go nawet nazwać ślicznym, gdyby nie mocno zarysowane kości policzkowe i kwadratowy podbródek, pozbawiające jego twarz delikatności. Na myśl o tym, że chłopak, którego niegdyś znała, przemienił się w tak wspaniałego mężczyznę, poczuła nagłe ukłucie w serce. Nigdy by się tego nie spodziewała, ale cóż, lata temu dokonała wyboru i teraz było już za późno na żale. Poza tym życie nauczyło ją, że roztkliwianie się nad sobą to objaw słabości.
Zerknęła na filigranową blondynkę uczepioną jego ramienia. Zatem to jedno pozostało bez zmian. Oczywiście po tylu latach nic jej to już nie obchodziło, ale kobiety zawsze ciągnęły do Jamesa Devlina jak muchy do miodu. A on dobrze wiedział, że jest przystojny.
Patrzył na nią, czuła to. Nie przestawał jej się przyglądać od chwili, gdy ruszyła przez parkiet wsparta na ramieniu Fitza. Spojrzała mu w oczy i zamiast zimnej obojętności zobaczyła w jego oczach zmysłowy żar i gniewne wyzwanie domagające się natychmiastowej odpowiedzi. Mimowolnie zadrżała. Lśniący parkiet sali balowej zafalował pod jej pantofelkami. Serce biło jej coraz szybciej, a oczy Devlina zawisły na spoczywającym w zagłębieniu jej szyi diamentowym wisiorze w kształcie łzy – prawdę mówiąc, pożyczonym. Oblała się rumieńcem, a przez jego usta przemknął uśmiech satysfakcji.
Uniosła głowę i zmierzyła go wzrokiem, w którym głęboka niechęć mieszała się z wyzwaniem. Stawka była zbyt wysoka, aby mogła się teraz wycofać, mimo że instynkt popychał ją do ucieczki.
Dziewczyna po lewej ręce Deva, ta, z którą Fitz chciał ją poznać, musiała być siostrą Devlina. Oboje mieli taką samą karnację i podobne rysy, błękitne oczy oraz złote włosy. A więc to od niej powinna odciągnąć Fitza; do tego została wynajęta przez księcia i księżnę Altonów. To jej miała zrujnować życie, ukraść narzeczonego oraz zniweczyć plany na przyszłość. Co za nieszczęsny traf, że osoba, nazwana przez księżnę „flircikiem Fitza”, okazała się siostrą Devlina.
Fitz tymczasem pociągnął do przodu nieświadomą niczego pannę i zwrócił się z uśmiechem do Susanny:
– Lady Carew, pozwolę sobie przedstawić pani pannę Francescę Devlin. Chessie, to jest lady Caroline Carew, przyjaciółka moich rodziców. Dopiero co przyjechała z Edynburga.
Francesca Devlin dygnęła wdzięcznie. Blask świec budził w jej włosach miedziane refleksy, a błękitne oczy zalśniły ciepłym blaskiem. Taktyka istotnie godna podziwu. Susanna musiała jej to przyznać.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel