Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Prosto w ramiona księcia (ebook)
Zajrzyj do książki

Prosto w ramiona księcia (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-6454-9
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyCrowning His Convenient Princess
TłumaczPiotr Błoch
Język oryginałuangielski
EAN9788327664549
Data premiery2021-05-20
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Latika Bakshmi otrzymuje od swojej szefowej zadanie, by poprawić wizerunek jej brata – księcia Gunnara von Bjornlanda. Spodziewa się, że nie będzie to łatwe, jednak niezależny i zbuntowany Gunnar sam podpowiada Latice najlepsze rozwiązanie – powinien się ożenić. Latika organizuje bal, na który zaprasza potencjalne kandydatki. Ponieważ jednak sama jest przymuszana do niechcianego małżeństwa, wpada na pomysł, żeby Gunnar poślubił właśnie ją. By go uwieść, na oczach wszystkich gości odważnie z nim flirtuje…

Fragment książki

Latika Bakshmi wzięła głęboki oddech. Inaczej nie zdobyłaby się na to, żeby otworzyć drzwi, bo doskonale wiedziała, co ją za nimi czeka.
A właściwie kto.
Książę Gunnar von Bjornland, brat jej szefowej, rozpustny hulaka i generalnie zakała rodu, przynoszący hańbę krajowi. Człowiek, którym Latika pogardzała dosłownie całą sobą. A musiała się nim niestety obecnie zajmować, bo znalazło się to w zakresie jej obowiązków.
Królowa Astrid, która była nie tylko jej szefową, lecz także przyjaciółką i powierniczką, poprosiła ją, by zgodziła się na próbę „zreformowania” Gunnara, i Latika podjęła się tego zadania. I właśnie za chwilę zamierzała je rozpocząć.
– Przestań się tam czaić pod moimi drzwiami!
Dziewczyna aż podskoczyła.
– Skąd wiedziałeś, że jestem pod drzwiami?
Gdy wyżej wymienione drzwi otwarły się na rozcież, zjawił się w nich ni mniej ni więcej, ale sam bóg Wikingów, bo na normalnego śmiertelnika zupełnie nie wyglądał. Niesamowicie rosły i potężny, długie jasne włosy miał zaczesane do tyłu, a na twarzy – ciemnoblond brodę. Jego duże, jasnoniebieskie oczy przypominały kolorem lód, lecz mimo tego emanowały ogromnym żarem. A jego ciało… które jednocześnie gorszyło ją i przyciągało, było jak wyrzeźbione. Gdyby chociaż mógł być na tyle przyzwoity, by nauczyć się zakładać koszulę, kiedy otwierał drzwi kobiecie. Albo… może niech lepiej pozostanie nieprzyzwoity.
– Skąd wiedziałeś, że jestem pod drzwiami? – zapytała ponownie.
– Już przez drzwi czułem to napięcie. Tylko ty, Latiko, potrafisz takie wywołać.
– No tak. Zapomniałam, że zawsze musisz być dowcipny.
– No przecież po prostu cię słychać. Nie nosisz normalnych pantofli jak moja siostra, tylko te potworne szpilki, które na marmurze wydają charakterystyczny dźwięk. Właściwie powinienem się zmartwić, że jeśli nieproszone dźwięki tak łatwo przedostają się przez drzwi do wnętrza mojej sypialni, to pewnie działa to i w drugą stronę…
– Wyobrażam sobie, że naprawdę musi cię to bardzo martwić.
Latika weszła w końcu do środka i odruchowo rozejrzała się wokół siebie. Na szczęście nie zobaczyła nigdzie żadnych oznak niedawnej rozpusty. To znaczy, w łóżku nie leżała żadna seksowna blondyna ani ruda, ani nie było tam pustych butelek, porozrzucanej bielizny czy czegoś podobnego.
Jednak samo łóżko pozostało niezaścielone, widocznie „Wiking” dopiero co z niego wstał i, słysząc jej kroki, zdążył wciągnąć na siebie tylko dżinsy. A więc… chyba nie miał na sobie bielizny.
Nagle dotarło do niej, o czym myśli, i się rozzłościła.
– Astrid poprosiła mnie, żebym… – zaczęła lodowatym tonem.
– Chciałbym, żebyś znalazła mi żonę – przerwał jej bezpardonowo.
– Co takiego?!
– Chciałbym, żebyś znalazła mi żonę. Widzę, że moja zła reputacja zaczyna martwić Astrid, która jest mężatką, ma dziecko, a nasz kraj znalazł się w punkcie, kiedy może spokojnie wystartować w nowoczesną przyszłość, co prawdopodobnie spowodowałoby, że nasz ojciec przewróciłby się w grobie, gdyby nie był aż tak zajęty smażeniem się w piekle.
– Astrid poprosiła mnie, żebym pomogła ci się zreformować. – Latice nareszcie udało się dokończyć zdanie.
– Wiem – potwierdził – i właśnie uważam, że to jedyna droga.
Dziewczyna spodziewała się buntu, oporu i pełnych dwuznaczności przemówień. Nie sądziła, że ją uprzedzi i sam zaproponuje rozwiązanie.
– Ale dlaczego? Skąd twoje nagłe zainteresowanie małżeństwem?
– Wcale nie powiedziałem, że nagle zaczęło mi się śpieszyć do ślubu. Ale dobrze wiem, że bajkowy scenariusz najszybciej trafia do serc opinii publicznej. Czyż nie?
– Sądząc po doświadczeniach twojej siostry, raczej masz rację.
– Nie jestem następcą tronu. Bardzo mi to odpowiada, ale obciążenie, z jakim żyje Astrid, mniej. I dlatego zrobię, co będę mógł, jeśli tylko da się jej w czymkolwiek ulżyć. Stąd pomysł z szukaniem żony.
– Cóż za dziwaczna logika!
– Latiko… wiem, że mnie nie szanujesz i nigdy zresztą nie miałem ci tego za złe, bo nigdy nie zachowywałem się wobec ciebie odpowiednio. Dlatego nie szukam twojej aprobaty, tylko chcę uszczęśliwić Astrid, a ty masz mi w tym pomóc, szukając kandydatki na żonę.
– Czy jest jakiś szczególny rodzaj kandydatek, który bierzesz pod uwagę? – zapytała zjadliwie.
– Owszem. Najbardziej wolałbym filantropkę. No i nie żądam, żeby była… nazwijmy to… jak nowa.
Dopiero po chwili dotarło do niej, co miał na myśli.
– A więc… nie spodziewasz się dziewicy? Ależ to bardzo postępowe.
– Jako że sam nie jestem prawiczkiem, byłoby chyba podwójnym standardem oczekiwanie tego od przyszłej żony.
– A więc… nie jesteś już prawiczkiem?
– Już nie. Raz czy dwa razy dałem się komuś dotknąć.
– Niebywałe.
– Spodziewam się, że masz jakieś swoje kanały, przez które znajdziesz kobietę zainteresowaną poślubieniem mnie.
Już sam pomysł uczestniczenia w swataniu kogokolwiek bardzo nie odpowiadał Latice, biorąc pod uwagę jej własne doświadczenia w życiu. Oczywiście Gunnar nie mógł nic o tym wiedzieć. Zresztą już nawet ujawnienie się w kręgach, w których będzie musiała szukać, stanowiło dla niej problem.
Bo tak naprawdę praca dla Astrid miała być kryjówką.
Trzeba więc będzie robić to bardzo dyskretnie. Omijać pewne rejony geograficzne, to znaczy jeden ponury fragment Europy oraz Wschodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
– Blondynka? Ruda? Ciemna? Masz jakieś preferencje?
– Nie.
– Nie masz nawet swojego typu?
– Kobieta. To wystarczy.
Z trudem się powstrzymała, by nie przewrócić oczami. Zamiast tego zanotowała wszystko starannie i uśmiechnęła się do niego zimno, podsumowując:
– Kobieta, filantropka. Błona dziewicza niewymagana.
– Najlepiej gdyby błony dziewicze w ogóle nie istniały. Nie jestem cierpliwy. Wolałbym nie instruować żadnej kobiety, jak ma mi dostarczać przyjemności.
– No jasne – skwitowała obojętnym tonem, myśląc jednocześnie „no to jestem szczęśliwie wykluczona”.
Tak jakby Gunnar kiedykolwiek był brany przez nią pod uwagę jako ewentualny narzeczony! „Prędzej mi kaktus na dłoni wyrośnie!”.
Tymczasem Wiking zaczął się kręcić po pokoju, aż w końcu założył podkoszulek.
Latika próbowała tymczasem patrzyć w sufit. Zawsze czuła się przy nim skrępowana, ale wolała udawać, że to niechęć i irytacja. Wyłącznie. I że nie ma w tym niczego więcej. Że patrzy na niego wyłącznie z obrzydzeniem, a nie…
Zmusiła się do profesjonalnego uśmiechu.
– Czy coś jeszcze?
– Nie. Chyba wszystko powiedzieliśmy.
– A zatem, Wasza Wysokość, roześlę wici i szybko znajdę ci żonę.
– Zaczekaj. Jeszcze jedno. Może warto wspomnieć, że jestem właścicielem firmy wartej wiele miliardów dolarów?
Zamarła.
– Jesteś… co takiego?!
– Tak. I myślę, że już czas, żeby świat o tym usłyszał.
– Ale jak… jakim cudem trzymałeś to dotąd w tajemnicy?
– A czemu miałoby to kogokolwiek interesować? Moja firma ma nazwę, pod którą kryje się moje nazwisko. Lecz i tak, odkąd pamiętam, wszystkich interesuje wyłącznie to, z kim sypiam. Nie to, że jestem prezesem ogromnej korporacji zajmującej się budownictwem ekologicznym.
– Ja…
– Niech to będzie częścią ocieplania mojego wizerunku, Latiko. Trzeba to wreszcie upublicznić. Zakładam, że ty zajmujesz się tutaj PR-em.
– Oczywiście. Zajmę się wszystkim.
Spojrzał jej przeciągle w oczy, a ona starała się znów udawać, że nie robi to na niej żadnego wrażenia. Tak samo jak starała się nie dopuścić do siebie niespodziewanej informacji, że Gunnar, poza hazardem i chodzeniem na dziwki, od lat prowadzi w ukryciu firmę. Zdecydowanie czuła się lepiej, wyłącznie nim pogardzając.

Książę Gunnar von Bjornland utknął w wizerunku rozpustnika na o wiele za długo i naprawdę zamierzał w tym momencie radykalnie z tym skończyć. Co innego, gdy żył jeszcze ich ojciec, wtedy miało to sens i nawet go bawiło. Móc rzucić staremu w twarz swe kolejne wyczyny, gdy on i tak próbował nieustannie sabotować Astrid. Ojciec był reliktem innej epoki i dawnego porządku. Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że kobieta może rządzić krajem, pomimo wielu spektakularnych przykładów wokół. Nigdy do końca nie pogodził się z faktem, że jego następczynią jest córka, a nie syn. Co gorsza, syn nie zamierzał stanąć po jego stronie ani angażować się w zamach stanu, by obalić swą bliźniaczkę. Gunnar nigdy nie połknął przynęty starodawnego rodziciela, tylko wprost przeciwnie – z perwersyjną rozkoszą oddawał się udowadnianiu, że w porównaniu z siostrą jest niewiele wart.
Ona żyła poważnie, hołdując tradycji i poświęcając się królewskim obowiązkom, podczas gdy on wypowiedział wojnę wszelkim „dobrym” obyczajom, jakie tylko mógł napotkać na swojej drodze i narażał Bjornland na nieustanne komentarze w światowych mediach, dzięki swym kolejnym aferom i postępkom. Uznał, że jeśli nie może inaczej, to w ten sposób zasłynie w historii, zostając przynajmniej barwną postacią.
Rzecz jasna jednak, że nigdy nie usatysfakcjonowało go to intelektualnie. Stąd wzięła się w tajemnicy rozwijana korporacja.
Teraz, gdy ojciec już nie żył, Astrid została królową, a przeróżne oskarżenia nadal były kierowane pod jego adresem, postanowił to wszystko zmienić i przywrócić normalność.
Najbardziej zmotywowała go ostatnia wpadka.
W pałacu zjawiła się kobieta, twierdząc, że jest z nim w ciąży.
Nieważne, że Gunnar nigdy przedtem nie widział jej na oczy i że zawsze zabezpieczał się przy wszelkich kontaktach. Dotarło do niego nagle, że taka sytuacja mogła zaistnieć wyłącznie przez jego tryb życia. Oraz że… istotnie pewnego dnia tak mogłoby się stać naprawdę.
Nagłówki szalały, rozpisując się o teście DNA, i coraz więcej ludzi zaczynało nim otwarcie pogardzać. Królowej zarzucano, że nie potrafi zapanować nad swoim krnąbrnym braciszkiem, który bez ograniczeń drwi z każdej wartości uznawanej w kraju.
Dopóki takie komentarze pojawiały się za życia ojca i trafiały w niego, Gunnar czuł się szczęśliwy. Ale przecież zawsze celem była ochrona Astrid. Bo chociaż od samego początku dziewczyna okazała się silną osobowością, pod tym, co w pałacu działo się na pokaz, toczyła się wojna, o której nigdy nie miała pojęcia.
Wojna, na której froncie przez lata walczył Gunnar.
Bo jego niezmiennym celem i wartością było chronić Astrid. Jeśli obecnie zmienione okoliczności wymuszały na nim zmianę, to podporządkuje się i zmieni. Nawet wykorzystując do pomocy seksowną i irytującą asystentkę siostry.
Latika była niezaprzeczalnie piękna, lecz przy tym sztywna jak kołek i nijaka.
W zasadzie jej niepospolita uroda wykluczała nijakość. Dlatego Gunnar zawsze wyczuwał w niej coś dziwnego, przeczuwał, że musiała coś ukrywać. Nie rozumiał też, czemu wykonywała tak nudny zawód asystentki na dworze królewskim małego państewka. Gdy na nią patrzył, wyobrażał ją sobie przyodzianą w jedwabie i klejnoty, czekającą na kolejnego kochanka, nie zaś z nieodłącznym notesem i długopisem. Jej uroda i seksapil stawały się dla niego powoli kompletną farsą, bo wyglądała na stworzoną do rozkoszy, ze swymi dużymi, namiętnymi ustami i opływowymi kształtami, a jednocześnie na co dzień była uosobieniem powagi, pragmatyzmu i obowiązkowości.
Póki co robił wszystko, by nie wystawić nigdy na próbę tego jej wizerunku. Choć ogromnie go to kusiło. Rzucić się na nią i całować dotąd, aż się rozpromieni i zrelaksuje.
Ale teraz świat Gunnara miał ulec przemianie: miał wkrótce znaleźć sobie żonę, no a potem pozostać jej wiernym. Niestety nie wyobrażał sobie, że jedna i ta sama osoba mogłaby go interesować do końca jego dni. Zwłaszcza jeżeli istotnie zmieni swoje postępowanie, przestanie skakać na spadochronie i ścigać się autem po autostradach, i w rezultacie będzie dłużej żyć.
Jednak tylko w taki sposób może pomóc Astrid i nadal ją chronić. A całe jego dotychczasowe życie było podporządkowane tej misji, choć adresatka nie miała o tym pojęcia. Przecież teraz się nie podda.
W zasadzie małżeństwo wydawało się relatywnie małą ceną do zapłacenia za spokój Astrid. Więc to zrobi, może nie z pieśnią na ustach, ale zrobi.
Bo książę Gunnar nigdy nie został królem, lecz od zawsze jest panem swego losu i jeżeli sobie coś postanowi, to doprowadza tę rzecz do końca.
Radykalna zmiana i ślub nie stanowią wyjątku.

– Proszę bardzo – powiedziała Latika, kładąc na biurku Gunnara pokaźny segregator. – Oto kolekcja kobiet.
Książę popatrzył na segregator, potem na Latikę, a potem powiedział zuchwałym tonem:
– Czuję się obrażony, że przyniosłaś mi aż tyle akt do wyboru.
– A co w tym jest obraźliwego?
– Myślałem, że kryteria dla kandydatek na moją narzeczoną są tak rygorystyczne, że będziesz dla mnie miała tylko parę osób.
– Założyłam, że będziesz chciał mieć prawdziwy wybór.
Latika naprawdę bardzo się starała, wykopując spod ziemi jak najszerszy wachlarz urodziwych kandydatek, nie mających na koncie żadnych skandali, a on nie okazał ani cienia wdzięczności.
– Nie mam czasu na tyle czytania.
– To dla ciebie takie wyczerpujące? Przeczytać o kobietach, z których jedna zostanie twoją żoną?
– Nie. To takie nudne.
– Ale przecież to kwestia wyboru kobiety, z którą być może będziesz sypiać do końca życia. Jak może cię to nudzić?
– Kiedy seks staje się pracą domową do odrobienia, to też staje się nudny!
Gunnar był po prostu niemożliwy. Niemożliwy i żałosny. Mogłaby go zamordować z zimną krwią. Tam, gdzie siedział. Przy biurku. Używając do tego stojącego na nim przycisku do papierów, noża do papieru albo kilku innych ciężkich przedmiotów z najbliższego otoczenia.
Jednak przez wzgląd na przyjaźń z Astrid nigdy by tego nie zrobiła, bo jednak królowa mogłaby jej nie wybaczyć zamachu na brata. No chyba że poznałaby okoliczności z najdrobniejszymi szczegółami.
– Które pięć jest najlepszych? Wykorzystaj swoją wiedzę o mnie i zgadnij, które bym wybrał.
– Gunnar! Gdybym to wszystko o tobie wiedziała… prawdopodobnie rzuciłabym się z pobliskiego klifu.
– Dobrze, to sformułuję to inaczej. Zróbmy taki test. – Skrzyżował ramiona na piersi i wtedy zobaczyła, że na przedramionach ma liczne blizny. Dziwne jak na człowieka o jego pozycji społecznej. – Jaka według ciebie byłaby moja pierwsza piątka?
Latika zacisnęła zęby. Powtórzyła sobie w myślach, że jest pracownicą tego pałacu i wykonuje polecenia służbowe. Polecenia Astrid. A dla Astrid była gotowa zrobić wszystko, bo to właśnie ona w zasadzie uratowała jej życie. Czegoś takiego łatwo się nie zapomina. Albo nawet nigdy. Pozostaje wdzięczność na zawsze. Praca nad projektem poświęconym małżeństwu Gunnara była naprawdę niewinnym zadaniem.
– W porządku – oznajmiła więc nienaturalnie spokojnym głosem. – Gdybym ja miała wybierać, postawiłabym na maksymalne ratowanie twojej reputacji i reputacji państwa. Więc twoje osobiste preferencje moglibyśmy odłożyć na bok.
– Moglibyśmy?
– Tak, bo przecież ma to być przede wszystkim małżeństwo „dla dobra ojczyzny”.
– Ale jednak, jeśli mam być przykuty do jakiejś kobiety na resztę życia, musi mi odpowiadać sytuacja w sypialni. Nie mogę mieć tam kobiety, która będzie na siłę uwiązana dla mojej przyjemności. Musi chcieć być uwiązana.
Latika starała się wyglądać na znudzoną jego rewelacjami.
– Tak, tak… I ja, i cała reszta świata jesteśmy świadomi, że uwielbiasz szokować i uprawiać wyszukany seks. Nie musisz być taki dosłowny i oczywisty.
– Ależ ja uwielbiam być dosłowny i oczywisty!
– Czyżby? Ale fakt, że jesteś właścicielem potężnej firmy, nie był wcale dla nikogo oczywisty.
Zupełnie nie zamierzała wracać dziś do tego tematu, wprost przeciwnie, chciała go całkowicie zignorować. Bo w rzeczywistości informacja o tym, że nawiedzony Wiking jest dobrze się ukrywającym magnatem finansowym, zafascynowała ją. A fascynacja Gunnarem pod jakimkolwiek względem była ostatnią rzeczą, jakiej pragnęła.
Książę wywoływał u niej przedziwną reakcję, by mówić i robić to, czego się nie powinno. To również się jej nie podobało, bo czuła wtedy, że niczym się nie różni od reszty damskiej populacji świata, a wolała uważać, że nie jest zupełnie przeciętna.
– Na tym właśnie polega to sprytne zagranie, by być wystarczająco oczywistym. Bo wtedy spokojnie można mieć sekrety tam, gdzie się ich nikt nie spodziewa.
– Rozumiem. A teraz do rzeczy. Oto panie, które ja bym wybrała.
Podała mu parę akt.
– Proszę o uzasadnienie. Czy może muszę zrobić wszystko sam?
– Odkąd zajęłam się „twoim” szukaniem żony, nie zrobiłeś absolutnie nic sam.
– Ależ to nieprawda. Oddychałem. Utrzymywałem się przy życiu. Za co zresztą i ty, i cała reszta świata powinniście mi być dozgonnie wdzięczni.
– Tak… za chwilę skonam z wdzięczności… Pierwsza kandydatka to Hannah Whitman, typowa angielska róża, czyli młoda Angielka o jasnej, delikatnej cerze. Będziecie ładnie razem wyglądali, ale jeśli będziecie mieli potomstwo, to za każdym razem spali się na słońcu.
Nieoczekiwanie, szczerze się zaśmiał.
– Pomijając deficyt melaniny, kobieta jest ładna. A jakie korzyści wniosłaby w ten układ?
– Jest bardzo bogata z domu, rodzina odnosi sukcesy w przemyśle. Pani Whitman otworzyła liczne fundacje charytatywne i specjalizuje się w edukacji dzieci specjalnej troski.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel