Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Prosty wybór
Zajrzyj do książki

Prosty wybór

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-380-7
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383423807
Tytuł oryginalnyCinderella’s Secret Baby
TłumaczIzabela Siwek
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-02-01
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Prosty wybór" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE.
Amelia spędziła z Hunterem jedną noc. Gdy urodziła córkę, nikomu nie wyjawiła, kto jest ojcem, ponieważ z mediów dowiedziała się, że znany biznesmen Hunter Waverly się żeni. Jednak ojciec Amelii jakimś sposobem dowiaduje się prawdy i w dniu wesela Huntera robi mu awanturę. Zszokowany Hunter odwołuje ślub. Oczywiście, że w tej sytuacji ożeni się z Amelią i zajmie się córką. Tyle że nie obiecuje miłości, a Amelia właśnie tego pragnie najbardziej…

 

Fragment książki

 

Amelia Lindor nie miała pojęcia, co napadło jej ojca, Tobiasa. Wrócił zaraz po tym, jak wyszedł rano, i poprosił, żeby zawiozła go z Groderich do miasta Niagara-on-the Lake. Natychmiast.
Trzygodzinna podróż nie spodobała się jej córce, Peyton. Dwumiesięczna dziewczynka uważała każdą jazdę samochodem trwającą dłużej niż dwadzieścia minut za udrękę i wszystkim dawała o tym znać. Po długich kaprysach wreszcie zasnęła.
Cisza przyniosła błogą ulgę, ale sytuacja zaburzyła codzienny stały rozkład zajęć, do którego niemowlę zaczęło się ostatnio przyzwyczajać. Zbliżała się właśnie pora karmienia. Kiedy Amelia w końcu zaparkowała i zerknęła na tylne siedzenie zakurzonego, lecz wciąż sprawnego auta, jej piersi były ciężkie i napięte. Zastanawiała się, czy obudzić dziecko i namówić je do jedzenia, czy też ryzykować, że mleko zacznie się jej ulewać z sutek w miejscach publicznych.
– Jak długo tu będziemy? – spytała ojca, ale w odpowiedzi usłyszała jedynie trzaśnięcie drzwiami. Wysiadła i zawołała: – Tato!
– Powiedziałem, że muszę się z kimś spotkać – burknął przez ramię, po czym ruszył przez zatłoczony parking w stronę wejścia do budynku degustacji win przy winnicy.
– Z kim?
Nie odpowiedział ani się nie zatrzymał. Miał artretyzm i serce osłabione żałobą, ale szedł szybko i chwilę później otworzył szerokie drzwi, po czym znikł w środku.
To wszystko nie miało sensu. Ojciec zwykle spotykał się ze znajomymi emerytami, dawnymi kolegami z kopalni soli. Rano, przez sześć dni w tygodniu, wstawał, żeby wziąć lekarstwa, sprawdzić pogodę i wysłuchać porannych wiadomości. Potem wychodził, gdy tylko robiło się jasno, by przyłączyć się do swoich kumpli pijących kawę i narzekających na polityków i dziury w jezdni.
Tego ranka jeden z jego kolegów powiedział coś, co sprawiło, że Tobias wrócił do domu, by wydać polecenia takim głosem jak kiedyś, gdy był kierownikiem działu gospodarczego. Jedziemy. To nie może czekać.
W tym dniu Amelia miała w planie jedynie iść na zajęcia jogi dla matek z niemowlętami, dlatego też ubrała się szybko i wyjechali. W samochodzie Tobias nie chciał rozmawiać, włączyła więc radio, próbując uspokoić Peyton i wciąż nie wiedząc, po co jadą.
Wzdychając, ostrożnie wzięła córkę na ręce. Fotelik ważył więcej niż dziecko, przerzuciła więc tylko kocyk przez ramię i ułożyła na nim Peyton, nie zawracając sobie głowy torbą na pieluchy, a potem szybko podążyła za ojcem.
Gdy zbliżyła się do drzwi, akurat się otwarły i z budynku wyszła elegancko ubrana para. Mężczyzna miał na sobie wizytowy garnitur, a kobieta ametystową suknię bez rękawów. Wyglądała jak druhna. Któż inny byłby tak ubrany o jedenastej dwadzieścia przed południem? W dodatku na powitalnej tablicy wisiały kolorowe balony.
Kobieta raptownie przystanęła, żeby nie wpaść na Amelię. Posłała jej wymuszony uśmiech, choć najwyraźniej ledwo nad sobą panowała.
– Cześć, jestem Vienna, siostra pana młodego. – Wskazała w stronę sali degustacyjnej. – Idź prosto do końca. Zobaczysz pergolę nad wybrzeżem. Wszyscy tam siedzą. Zaraz zaczynamy.
– Nie przyjechałam tu na ślub. – Amelia uśmiechnęła się przepraszająco, zdając sobie sprawę, że wtargnęli nieproszeni na ceremonię. – Mój ojciec chyba oszalał. Wszedł tutaj i kogoś szuka.
– Ciekawe kogo? Zarezerwowaliśmy całe to miejsce na wesele. Może znam tę osobę.
– Nie wiem. Ale zaraz stąd wyjdziemy. Obiecuję. – Amelia odwróciła się z przyjaznym uśmiechem do człowieka wciąż przytrzymującego drzwi. Chłodne, klimatyzowane powietrze zapraszało do wnętrza. – Dziękuję.
– Cała przyjemność po mojej stronie – odparł, spoglądając na dekolt jej różowej koszulki naciągniętej na piersiach w staniku dla karmiących matek.
Z tyłu Vienna zawołała zniecierpliwiona:
– No więc, Neal, co jest dla ciebie takie ważne, że musiałeś mnie wyciągnąć na zewnątrz, kiedy już mieliśmy zacząć?
Drzwi się zamknęły i Amelia znalazła się w zacienionym pomieszczeniu, zastanawiając się nad imieniem spotkanej kobiety. Było dość niezwykłe i już gdzieś je słyszała, co wywołało w niej złe przeczucia.
Jednocześnie dźwięki i zapachy dochodzące z sali degustacyjnej przywołały wspomnienia. Poprzedniego lata Amelia pracowała w okolicy w niewielkiej piwiarni. W wolne dni razem ze znajomymi z pracy zwiedzała lokalne winnice na rowerach i degustowali wina w takich salach jak ta, z ceglaną podłogą i belkowym stropem. To była większa winnica, więc w sali znajdowały się dwa bary, po jednym z obu strony. Za każdym stały rzędy butelek, a między nimi na półkach widniały różne bibeloty, firmowe ściereczki i kieliszki do wina.
Odruchowo odegnała inne wspomnienia, które nie dawały jej spokoju od zeszłego lipca. O zamyślonym mężczyźnie, który pocałował ją w świetle księżyca i ostrzegł, zanim przyszła do jego pokoju: „W moim życiu panuje teraz bałagan. To będzie tylko jedna noc, nic więcej”.
Przeniosła ciężar będący rezultatem tego spotkania na drugie ramię i poszła szukać Tobiasa. Nie było go wśród gości szykujących się do ceremonii ślubnej. Czyżby wyszedł na trawnik? Czy chciał się spotkać z jednym z nich?
– Babciu, jest jeszcze jedna osoba. Czy chce się pani wpisać do księgi gości?
Urocza ośmio- lub dziewięcioletnia dziewczynka ponownie otwarła książkę, którą przed chwilą zamknęła. Stała za odwróconą beczką do wina w pobliżu drzwi w skromniejszej wersji sukienki druhny. Czarne loki miała związane na szczycie głowy, a na twarzy delikatny makijaż. Najwyraźniej traktowała swoją rolę bardzo poważnie.
Starsza kobieta w stylowej sukni w kolorze królewskiego błękitu spojrzała na nią pobłażliwie, po czym zwróciła się do Amelii:
– Zapraszam. Jest pani przyjaciółką panny młodej czy pana młodego?
– Nie przyszłam tu na wesele. – To powinno wydać się oczywiste, skoro była w zwyczajnym ubraniu. Najwyraźniej ojciec wybrał dość niefortunny moment na swoją misję. – Czy widziały panie przechodzącego tędy starszego mężczyznę w żółtej koszuli i brązowych spodniach, z siwą brodą?
– Chyba tak. – Dziewczynka spojrzała pytająco na babcię. – On też się nie wpisał.
– Powiedział, że ma ważną wiadomość dla pana młodego. Skierowałam go do pensjonatu. – Starsza kobieta wskazała na korytarz w stronę szklanych drzwi prowadzących do zadaszonego przejścia. – Drużbowie zebrali się tam w jadalni na drinka dla kurażu. Przepraszam, ale musimy z Hannah zająć swoje miejsca.
– Oczywiście. Dziękuję.
Amelia już miała ruszyć we wskazanym kierunku, ale jej wzrok przyciągnęła czarna tablica za barem, ozdobiona sznurem jedwabnych orchidei, z napisem: „Gratulacje dla Huntera i Eden!”.
Serce Amelii zamarło, a potem ogarnął ją paniczny lęk.
Nie. Tato, nie. Nieee…

– Zawsze myślałam, że wezmę ślub w winnicy mojej ciotki – powiedziała narzeczona Huntera Waverly’ego, kiedy ogłosili swoje zaręczyny. – Wesela to ich specjalność. Ciocia zrobi dla mnie wszystko.
Hunter zgodził się na to, ponieważ pannie młodej się nie odmawia. Nie powinien przeciwstawiać się swojej wybrance, gdy postanowiła urządzić wesele w plenerze, na terenie winnicy przy jeziorze. Pomysł przeprowadzenia ceremonii ślubnej tutaj wydawał się prosty, jeśli nie idealny.
Według powszechnie obowiązujących standardów warunki były doskonałe. Czerwcowe słońce świeciło jasno na bezchmurnym niebie. Od strony wody wiał lekki wietrzyk, dzięki czemu Hunter nie przegrzał się w ślubnym garniturze, idąc w stronę pergoli. Gdyby jakaś typowa dla takich dni katastrofa zdarzyła się za kulisami, znaleziono by rozwiązanie, zanim Hunter by się o niej dowiedział.
Goście zajmowali już miejsca, powiedziano pannie młodej, żeby się przygotowała, a urzędniczka dała znać muzykom ze smyczkowego trio, by zakończyli właśnie grany utwór.
Wszystko przebiegało bez zarzutu, ale Hunter czuł się spięty. Przypisywał to zespołowi stresu pourazowego. Przez większość życia każde specjalne wydarzenie zamieniało się w żenującą tragedię. Kusiło go, by nalegać na urządzenie skromnej ceremonii, ale to wydawało mu się tchórzostwem.
Urzędniczka zerknęła na drużbę. Remy skinął głową, poklepując się po marynarce z pełnym napięcia uśmiechem. Coś gryzło go od miesięcy. Hunter zauważył to na przyjęciu zaręczynowym, ale Remy nie chciał o tym rozmawiać, a sam Hunter miał tak mało prywatności we własnym życiu, że nie wtrącał się w sprawy innych ludzi.
Poprzez wzmacniacz, który miał pozwolić gościom na wysłuchanie ich ślubnej przysięgi, usłyszał, jak Eden mówi do mikrofonu:
– Czy to działa?
Ton jej głosu był nieco wyższy niż normalnie. Pewnie też się denerwowała przed ślubem. Panna młoda miała do tego prawo i nie zastanawiał się nad przyczyną. To małżeństwo było przecież korzystne dla nich obojga.
Eden odziedziczyła pakiet kontrolny w Bellamy Home & Garden w zeszłym roku. Jego wartość giełdowa spadła w ostatnich latach, ale ta kanadyjska firma cieszyła się zaufaniem, zwłaszcza w rejonach wiejskich. Eden poprawiłaby jej notowania, mając do dyspozycji gotówkę Waverly’ego. Fakt, że ich małżeństwo obejmowało również plan wykorzystania firmy Bellamy do wprowadzenia nowej technologii łączności bezprzewodowej Wave-Com na prowincji, też nie pozostawał bez znaczenia.
Z kolei Hunter mógł naprawić reputację rodziny Waverlych, wiążąc się z nazwiskiem Bellamy. Firma Wave-Com podupadała po śmierci ojca, kiedy to macocha przy pomocy prawników próbowała wykraść korporację dzieciom męża, obrzucając ich błotem przy każdej okazji.
Ten dzień miał ukrócić wieczne skandale. Dzięki wyszukanej ceremonii ślubnej, w której uczestniczyli należący do rodziny celebryci i szanowni goście z zagranicy, Hunter mógł zacząć sprawiać wrażenie człowieka odpowiedzialnego i hołdującego rodzinnym wartościom. Eden dodałaby mu klasy. Była inteligentna, kulturalna i utalentowana, a także znana z dobroczynności i dobrego gustu. Jej dziadek prowadził popularne audycje w państwowym kanale radiowym, a matka wciąż udzielała rad na temat ogrodnictwa w jednym z cotygodniowych programów.
Eden wydawała się odpowiednia także z innych względów. Zapoznała ich ze sobą Vienna, zakładając, że dzięki temu spotkania rodzinne zawsze będą miłe i cywilizowane. Eden chciała od razu mieć dzieci, a Vienna też marzyła, żeby zostać matką. Ich potomstwo wychowywałoby się razem.
A najważniejsze, że Hunter uznał Eden za atrakcyjną, ale bez przesady. Mieliby więc podstawę do przyjaźni i szacunku, a nie kapryśną miłość lub zdradzieckie pożądanie. Hunter nie poszedłby dzięki temu w ślady ojca, który w zaślepieniu znosił upokorzenia ze strony żony.
To małżeństwo wydawało się właściwe dla wszystkich zainteresowanych. Hunter odczuwał jednak jakiś ciężar i nie mógł się pozbyć się wrażenia zbliżającej się zagłady.
Chodziło o to miejsce. Gdy wdychał zapach świeżo skoszonej trawy i wsłuchiwał się w odgłosy kaczek na jeziorze i brzęczenie pszczół, nachodziły go lubieżne wspomnienia. Pamiętał tamten melodyjny śmiech, gładkie ramię, które dotykał ustami, i delikatne włosy pachnące słońcem.
Ta jedna noc była ucieczką. Często to sobie przypomniał. Choć ogarnęła go wtedy taka namiętność, że o mało co nie powiedział: Nie idź do pracy. Zostanę na następną noc.
Przestań, nakazał sobie stanowczo. Czy pan młody, czekający na swoją oblubienicę, powinien rozmyślać o przelotnej przygodzie, która zaćmiła mu umysł? A może to był naturalny rozrachunek w dniu ślubu? Żegnał się z wolnością i krótkotrwałymi romansami, poświęcając resztę życia jednej osobie. Ciężar, jaki odczuwał, wydawał się niepokojący.
Muzyka ucichła i zapadła pełna oczekiwania cisza. Urzędniczka spytała:
– Gotowi?
Hunter wyjął mikrofon z kieszeni marynarki i go włączył. Skinął głową i ponownie wygładził garnitur, przyglądając się gościom. Zaproszonych było około dwustu. Stali po obu stronach wyłożonego dywanem przejścia, uśmiechając się w oczekiwaniu.
Zabrzmiały pierwsze dźwięki muzyki weselnej. Spojrzał na szczyt schodów prowadzących z tarasu, gdzie jego trzyletnia kuzynka pojawiła się w zwiewnej sukience. Czternastoletnia druhna, jedna z kuzynek Eden, wzięła małą za rączkę, drugą dłonią trzymając się balustrady, gdy zaczęły schodzić.
– Ej, ty!
Zgrzytliwy krzyk przerwał wzniosłą ciszę, sprawiając, że wszyscy wstrzymali oddech, a anielska muzyka zamilkła. Nawet tafla wody w jeziorze zdawała się znieruchomieć.
Po chwili rozległ się drugi głos, kobiecy i udręczony:
– Tato, nie. Proszę.

To był ślub, o jakim ludzie pochodzący z klasy robotniczej, jak Amelia, mogli tylko pomarzyć. Przy końcach rzędów białych krzeseł stały doniczki z gardeniami i begoniami. Ściany i dach pergoli udekorowano glicynią. Z tyłu rozciągał się wspaniały widok na jezioro i zamgloną panoramę Toronto przypominającego wyspę na horyzoncie.
Na prawo od pergoli znajdował się łukowy most spacerowy nad strumieniem, idealny do zdjęć młodej pary. A po sesji zdjęciowej nowożeńcy wraz z gośćmi mieli się udać do pawilonu pełnego rustykalnych stołów, nakrytych białymi obrusami, porcelaną i kryształowymi kieliszkami.
To był obraz jak z bajki i ojciec to wszystko zepsuł. Amelia zboczyła z przejścia, żeby przechwycić Tobiasa, kiedy wyszedł z pensjonatu i ruszył w stronę pergoli. Wszyscy przenieśli na nią uwagę, sprawiając, że poczuła się wyjątkowo niezdarnie, trzymając Peyton i starając się nie potknąć o trawę.
Hunter Waverly wyglądał olśniewająco w ślubnym garniturze, gładko ogolony i postawny. Na betonowej podstawie pergoli wydawał się jeszcze wyższy, gdy spojrzał na Tobiasa, a potem przeniósł wzrok na Amelię biegnącą za ojcem. Stał w cieniu, ale miała wrażenie, że drgnął, kiedy ją rozpoznał.
Poczuła się naraz naga i mała. Jeszcze mniejsza niż wtedy, gdy opuszczała jego pokój w zeszłym roku. Na jej twarzy malowało się upokorzenie. Jej dziecko zostało wystawione na widok publiczny. Tutaj, przed oczami setek ludzi, w miejscu, gdzie różnice społeczne były jeszcze bardziej widoczne.
Hunter wykupił winnicę dla swojej wybranki. Natomiast Amelii zaoferował kiedyś tylko to, co miał w portfelu.
– Ty – powtórzył ojciec głosem ociekającym pogardą, nie pozwalając Amelii, by złapała go za rękę. – Ignorujesz własne dziecko. Zostawiłeś jego matkę, żeby radziła sobie sama, podczas gdy ty… – Machnął niecierpliwie w stronę gości i udekorowanej sali.
– Tato, proszę. Błagam cię. – Amelii udało się złapać go za rękaw. – Chodź. Już stąd wychodzimy. Tak mi przykro.
Dystyngowana babcia wpatrywała się w Amelię, jakby była skunksem, który wtoczył się do kuchni. Natomiast Amelia nie była w stanie spojrzeć na nikogo, zwłaszcza na Huntera.
– Lepiej jej bez ciebie. – Ojciec wyrwał się z uścisku. – Ale twoi przyjaciele i rodzina powinni się dowiedzieć, jaki jesteś. Niech twoja narzeczona wie, kogo bierze za męża. Nie dbasz o własne dziecko. A jak widać, stać by cię było na to, żeby mu wszystko zapewnić. – Pogroził Hunterowi palcem. – Przestań więc być wałkoniem.
– Tato! On nie wiedział. Nic mu nie powiedziałam.
Ktoś w tłumie zaklął.
– Mężczyzna ma prawo wiedzieć, Amelio.
– A ja mam prawo decydować o tym, co się dzieje z moim dzieckiem.
Była wściekła na ojca.
– Mnie też obchodzi, co się stanie z moim dzieckiem – warknął.
Z pewnością. Był kochającym ojcem, ale czasem wydawał się staroświecki i stał się zbyt opiekuńczy po zaginięciu Jaspera. Ale kto mu powiedział o Hunterze? Skąd się dowiedział, że tu jest?
– Czy to wszystko prawda? – Głęboki głos dobiegł z głośnika po jej lewej stronie. Powiedziawszy to, Hunter zerwał mikrofon z klapy marynarki, po czym wyciągnął jakieś urządzenie z kieszeni i podał stojącemu obok człowiekowi. – Prawda czy nie? – powtórzył, tym razem już bez nagłośnienia.
– Oczywiście, że nie – skłamała. – To jakieś okropne nieporozumienie. Bardzo przepraszam, że przeszkodziliśmy – dodała, zwracając się w stronę gości, czerwona ze wstydu.
– Ale przed chwilą powiedziałaś, że mnie nie powiadomiłaś. Że nic nie wiem – odparł, tłumiąc oburzenie.
– Hunterze… – Stojący obok Remy trącił go łokciem.
Hunter podniósł wzrok i spojrzał ponad głową Amelii, która również zerknęła w górę. Do balustrady podeszła panna młoda. Wyglądała olśniewająco. Miała czarne włosy, a jej odkryte ramiona złociły się na tle białej satynowej sukni. Welon odbijał światło słoneczne, tworząc efekt anielskiej aureoli wokół jej zdumionej pięknej twarzy. Sytuacja wyglądała tragicznie.
Okazało się jednak, że może być jeszcze gorzej. Przyczyniła się do tego Peyton, która zaczęła się wiercić w ramionach matki, domagając się jedzenia. Piersi Amelii były nabrzmiałe i gotowe do karmienia. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy stało się to, czego tak bardzo się obawiała: ciepłe mleko ulało się z jej piersi, mocząc stanik i plamiąc bluzkę.
Zawstydzona, odwróciła się i ruszyła chodnikiem. Usłyszała za sobą jakieś stuknięcie, jakby ktoś czymś rzucił. Zerknęła do tyłu i zobaczyła ślubną wiązankę z białych róż, która wylądowała na trawie.

Hunter żałował, że nie jest kimś obcym dla oburzonego tłumu. Niestety, wszyscy wydawali się znajomi. Zwłaszcza siostra, która ostrym skinieniem dała mu znać z tarasu, że zostanie z Eden, i podążyła za panną młodą do apartamentu dla nowożeńców.
– Czy to prawda? – Z głośników dobiegł głos Eden.
Remy uścisnął Huntera za ramię, po czym uczynił gest przecinania gardła, nakazując w ten sposób organizatorowi ślubu, by wyłączył mikrofon.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel