Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Przyjaźń czy kochanie
Zajrzyj do książki

Przyjaźń czy kochanie

ImprintHarlequin
KategoriaMedical
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-545-0
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383425450
Tytuł oryginalnyFlight Nurse's Florida Fairy Tale
TłumaczKrystyna Rabińska
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-04-04
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Przyjaźń czy kochanie" nowy romans Harlequin z cyklu HQN MEDICAL.
Po rozwodzie z przemocowym mężem Jo stworzyła sobie nowe życie na Key West na Florydzie. Uwielbiała pracę w pogotowiu lotniczym, miała grono oddanych przyjaciół, po pracy przyjemnie spędzała z nimi czas. Gdy po paru latach były mąż ją odnalazł, spanikowana chciała uciec z wyspy. Jej przyjaciel Casey zaproponował, żeby udawali parę. Wtedy były mąż, jeśli pojawi się na wyspie, będzie miał do czynienia z nim. Casey unika skomplikowanych emocji i utrzymuje, że skoro są przyjaciółmi, nie mogą być kochankami, tworzyć związku. Jo próbuje go przekonać, że nie ma racji...

 

Fragment książki

 

- Co ty najlepszego zrobiłeś?
Casey Johnson podniósł głowę znad krzyżówki. Już godzinę temu skończył dyżur, ale nie miał ani energii ani ochoty iść do pustego domu. Zabawne, jak przyglądanie się komuś walczącemu o życie skłania do refleksji nad własnym, myślał.
Stała teraz nad nim ładna blondynka z twarzą czerwoną ze złości. Jedno dziecko trzymała na biodrze, drugie przy piersi w nosidełku zrobionym z chusty.
Casey szybko zrobił w pamięci przegląd ostatnich wydarzeń. Zastanawiał się, czym mógł tak zbulwersować Summer, koleżankę z pracy i żonę swojego szefa.
Przez ostatnie czternaście godzin harował bez wytchnienia. Czyżby popełnił jakiś błąd? Czyżby ktoś wniósł na niego skargę za coś, co powiedział albo zrobił?
Ostatnie wezwanie było bardzo trudne i dlatego po powrocie sięgnął po krzyżówkę. To był jego sposób na odzyskanie równowagi psychicznej po koszmarnych scenach, jakie czasami musiał oglądać w pracy.
Tym razem było to zderzenie czołowe. Musieli przetransportować dziecko do szpitala w Miami. Od powrotu do bazy walczył z pokusą, by zadzwonić i zapytać o stan dziewczynki. Czasami jednak niewiedza była lepsza. Zła wiadomość może człowieka załamać.
Robisz dla pacjenta wszystko, co w twojej mocy, potem musisz odejść. Taka jest zasada.
- Co zrobiłeś? – Głos Summer brzmiał trochę mniej ostro, ale wciąż z pretensją, której przyczyny nie rozumiał.
- Mogłabyś dać mi jakąś wskazówkę, o co chodzi? – powiedział, składając gazetę.
- O Jo, oczywiście.
Summer przesadziła dziecko z jednego biodra na drugie, ale cały czas torpedowała Caseya wzrokiem.
- Prosiła, żebym ją zastąpił, i to zrobiłem. Nie moja wina, że coś jej zaszkodziło i się rozchorowała.
- I nic ci nie powiedziała? – Summer odwróciła głowę. – Oczywiście, że nie – mruknęła.
Opadła na krzesło i posadziła sobie dziecko na kolanach. Wyglądała, jakby uszło z niej powietrze.
- Bo gdyby ci powiedziała, wybiłbyś jej ten pomysł z głowy.
- Ale co miałaby mi powiedzieć?
Sprawa musi być poważna, skoro Summer aż tak się przejęła. Ale dlaczego oskarża jego?
Przecież to nie jego wina, że Jo nie czuła się na siłach przyjść na dyżur.
- Jo dziś rano zadzwoniła i złożyła wymówienie. Opuszcza wyspę – usłyszał za plecami.
Jego szef, Alex Leonelli, vel Książę Alexandros z Soura, obszedł biurko, nachylił się, pocałował żonę, potem każde z dzieci. Casey cieszył się, że małżeństwo się pogodziło, ale porozumiewawcze spojrzenie, jakie wymienili między sobą, wywołało ukłucie zazdrości.
Chociaż w gruncie rzeczy wcale im nie zazdrościł. Nie musiał doświadczać całej dramaturgii, jaka towarzyszy poważnemu związkowi. Był zadowolony ze swojego życia. Miał pracę, którą kochał, i przyjaciół takich jak Jo Kemp, na których zawsze mógł liczyć.
Nagle dotarło do niego, co Alex powiedział. Jo złożyła wymówienie? To niemożliwe, pomyślał. Jeszcze nie minęły dwadzieścia cztery godziny, odkąd się widzieli. Są najlepszymi przyjaciółmi. Niemożliwe, by podjęła taką decyzję bez skonsultowania się z nim. Kochała pracę pielęgniarki w HeliCare, lotniczym pogotowiu ratunkowym w Key West na Florydzie.
Nigdy by z niej nie zrezygnowała.
- To jakiś żart? – zapytał. – Robicie mnie w konia?
- Oczywiście, że nie – obruszyła się Summer.
Przygarbione plecy i smutek w oczach sprawiły, że jej uwierzył.
- Musiała zajść jakaś pomyłka.
Zdziwił go telefon Jo z wiadomością, że nie może przyjść na dyżur. Gdy widział się z nią wcześniej, nic nie wskazywało, że źle się czuje, ale po głosie poznał, że jest zdenerwowana. Pomyślał wtedy, że powodem jest lęk, że nie znajdzie nikogo na zastępstwo. Teraz jednak przypomniał sobie, że nawet gdy powiedział, że sam ją zastąpi, nadal była spięta. Co mogło się stać?
- Musiała podać jakiś powód.
- Powiedziała, że to sprawa osobista.
Alex nachylił się i wziął jedno z dzieci na ręce.
- Próbowałam do niej zadzwonić – odezwała się Summer, widząc, że Casey wyciąga telefon z kieszeni. – Nie odbiera.
- Może śpi? – Spojrzał na zegar na ekranie i ze zdziwieniem stwierdził, że jest już po ósmej. – Wstąpię do niej po drodze i zobaczę, czy uda mi się dowiedzieć, co się za tym kryje.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – zauważyła Summer. – Może poczekaj, aż sama ci powie.
- Nie będę czekał. Znam ją. Ona kocha tę pracę. Coś musiało się wydarzyć. Wydobędę z niej prawdę.
Wczoraj słyszał to coś w jej głosie. Mówiła z przydechem i szybko skończyła rozmowę. Założył, że źle się czuła, ale teraz nie był tego pewny. Może bała się powiedzieć mu, że wyjeżdża?
Zaczęli pracę w HeliCare tego samego dnia ponad cztery lata temu. On miał za sobą doświadczenie w jednostce ratownictwa Straży Wybrzeża i właśnie zdobył dyplom pielęgniarza, podczas gdy ona była dyplomowaną pielęgniarką z kilkuletnim stażem i dopiero zaczynała latać. Zostali najlepszymi przyjaciółmi. Wiedział, że Jo niczego się nie boi. A na pewno nie boi się jego.
- Błagam, poproś, żeby do mnie zadzwoniła! – Summer zawołała za nim.
Pomachał jej ręką na znak, że usłyszał i że postara się spełnić jej prośbę.
Kiedy skończy rozmawiać z Jo, jedyny telefon, jaki będzie musiała wykonać, to zawiadomienie Alexa, że zmieniła plany, pomyślał.
Nie miał zamiaru pozwolić jej rzucić pracę. Ani zostawić go samego. Ale jeśli nie zechce zostać?
Zignorował podstępne pytanie, a ucisk w żołądku złożył na karb przemęczenia. Nie, nie martwi się, postanowił. Wczoraj Jo czuła się świetnie, a cokolwiek się stało po tym, jak się rozstali po lunchu, da się naprawić.
Najbardziej niepokoił go jednak fakt, że coś ukrywała.
Co może być aż tak dramatycznego, że nie mogła mu powiedzieć? Wierzył, że łączy ich wyjątkowa przyjaźń i że mogą sobie mówić wszystko. A jednak Jo nie wierzyła, że on jej pomoże. I na tym polegał kłopot.
Bo jeśli nie miała dość zaufania, by zdradzić mu swoje plany, zanim wykonała tak drastyczny krok, to jak będzie mógł jej pomóc?

Jo siedziała na podłodze i głaskała Moose’a po głowie. Wczoraj, gdy tylko skończyła rozmawiać przez telefon, pies, ogromny dog niemiecki, natychmiast wyczuł, że coś jest nie tak, i całą noc starał się ją pocieszyć.
Nie mogła jednak zasnąć, toteż w końcu wstała i zaczęła się pakować. Znowu. Przez cztery lata udawało jej się pozostać w ukryciu. Cztery wspaniałe lata przeżyła w poczuciu bezpieczeństwa. Powinna wiedzieć, że to nie będzie trwało wiecznie. Nic nie trwa wiecznie, myślała.
- No cóż, Moose, możemy tak siedzieć i lamentować nad przyszłością albo zabrać się do roboty. Co wolisz? – powiedziała do psa.
W odpowiedzi Moose jednym pociągnięciem języka polizał ją po twarzy, od obojczyka do kości policzkowej.
- Ja też nie mam ochoty, ale nie mamy wyboru.
Całą noc rozpatrywała rozmaite scenariusze i doszła do wniosku, że jedynym sensownym krokiem byłoby zniknąć z miasta. I to jak najszybciej. Za żadne skarby nie chciała obciążać przyjaciół swoimi problemami. Rodzice powtarzali, że sama stworzyła taką sytuację i sama musi się z nią uporać. Siostra twierdziła, że ucieczka nie jest rozwiązaniem. Brat proponował, że weźmie sprawy w swoje ręce, ale bała się, że skończy w więzieniu, a jego miejsce jest na uczelni. Na szczęście sąd zajął się Jeffreyem, zanim chłopak go dopadł.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Instynktownie zacisnęła rękę na obroży Moose’a i rozejrzała się po mieszkaniu w poszukiwaniu jakiegoś narzędzia do obrony.
Pukanie rozległo się ponownie, a zaraz potem znajomy głos powiedział:
- Jo, otwórz.
Była w rozterce. Jedna część niej, ta przerażona, pragnęła rzucić się w ramiona Caseya, druga, ta rozsądna, wiedziała, że byłby to błąd.
Nie chciała, by zobaczył, że ktoś ją przestraszył. Miała nadzieję, że wstąpił w drodze z pracy dowiedzieć się, czy już lepiej się czuje po wczorajszej niedyspozycji.
Wzdrygała się na myśl, że będzie musiała go okłamać, ale wyznanie prawdy nie wchodziło w rachubę. Kiedyś powie mu o swoich planach – jak dotąd niesprecyzowanych – ale na razie Casey nie wie, że złożyła wymówienie.
- Chwileczkę! – zawołała, usiłując odciągnąć Moose’a od drzwi, by je otworzyć.
Casey swoją imponującą posturą wypełnił cały otwór drzwiowy, a Moose z entuzjazmem rzucił się go przywitać.
Był taki czas, kiedy miała nadzieję, że ona i Casey będą dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółmi, ale wobec braku zainteresowania z jego strony ta nadzieja pozostała tylko starannie skrywanym marzeniem.
Nigdy nie dała po sobie poznać, że nawet przelotny dotyk sprawiał jej zmysłową przyjemność ani że za każdym razem, gdy widziała go z nową dziewczyną, czuła ukłucie zazdrości. Nie chciała ryzykować, że go straci.
A teraz musi się z nim rozstać. Może kiedy zerwał z ostatnią dziewczyną, powinna skorzystać z rady Summer i przypuścić szturm, pomyślała. Ale teraz to już nie ma znaczenia. Teraz najważniejsze to nie zdradzić się przed nim, że od wczoraj żyje w śmiertelnym strachu.
- Co tutaj robisz? – zapytała, trzymając się drzwi, by ukryć drżenie rąk.
Jedno spojrzenie w jego zielone oczy powiedziało jej wszystko, co potrzebowała wiedzieć. Liczyła, że Alex przynajmniej przez kilka godzin zachowa wiadomość o jej wymówieniu dla siebie, ale się przeliczyła.
Zaczęła mówić, że wciąż czuje się niewyraźnie i że nie powinien zbliżać się do niej, ale widziała, że Casey nie odejdzie, dopóki nie porozmawiają poważnie.
- Wejdź.
Szerzej otworzyła drzwi. Lepiej odbyć tę rozmowę niż zadręczać się perspektywą pożegnania.
Jej mieszkanie było niewielkie – pokój dzienny, jadalnia z aneksem kuchennym, dalej sypialnia i łazienka – a gdy Casey wszedł do środka, wydawało się jeszcze mniejsze. Głową prawie dotykał sufitu, a ramiona ledwie przechodziły przez wąski otwór między jadalnią a kuchnią.
Gdy go pierwszy raz go zobaczyła, przeraziła się, ale szybko się przekonała, że jest uosobieniem łagodności.
- Czyli to prawda. Wyjeżdżasz – powiedział, patrząc na stos garnków, które powyjmowała z szafek.
- Rozmawiałeś z Alexem.
- Wiesz, że tak. I kiedy powiedział, że rezygnujesz, odpowiedziałem, że to pomyłka. Że nigdy nie rzuciłabyś pracy, którą kochasz, ani nie odeszłabyś z zespołu zżytego jak rodzina. Na dodatek bez uprzedzenia. Wiedziałem, że się myli. – Spojrzenie jego jasnozielonych oczu, zawsze ciepłe i pełne humoru, stwardniało. – Wiesz, dlaczego uważam, że się myli? – zapytał.
Pokręciła głową. Mówił cichym głosem. Był zły. Na nią. Ale chociaż był znacznie wyższy od Jeffreya, jej byłego męża, jego gniew jej nie przerażał.
Widziała, jak intubuje maleńkie dziecko, jak bierze na ręce kruchą staruszkę, która upadła i złamała kość biodrową, i słyszała, jak cały czas przemawia do niej łagodnym głosem. Znała Caseya, lepiej niż byłego męża. Nawet gdy był na nią wściekły – tak jak teraz – czuła się przy nim bezpieczna.
I nie tylko serce jej to mówiło. Ciało również. Nie drżała, gdy na nią patrzył. Nie uciekała wzrokiem w bok, szukając bezpiecznej kryjówki. Był kimś, komu mogła zaufać. Kimś, komu mogła się zwierzyć ze swojego strachu i kto nie będzie jej oceniał za błędy popełnione lata temu.
Zastanawiała się, dlaczego dotąd nie opowiedziała mu o swojej przeszłości. Co ją powstrzymywało? Duma? Wstyd? I jedno i drugie? Jej małżeństwo zakończyło się ponad pięć lat temu, a ona wciąż czuła się zażenowana, że dała się tak omamić kłamstwami byłego męża.
Do tego dochodził wstyd. Wiedziała, że była bezbronną ofiarą, lecz wciąż czuła się upokorzona tym, że pozwoliła, by strach ją paraliżował, przykuwał do miejsca, i że w końcu straciła możność i chęć walki.
Wciąż się wahała, czy przyznać się do tego Caseyowi. Nie wiedziała, czy nadal będzie darzył ją szacunkiem, gdy się dowie, że nie jest taką twardzielką, za jaką ją uważa.
- Nie. Dlaczego? – zapytała, chociaż wiedziała, że sam jej to powie.
- Bo wiem, że nigdy byś niczego podobnego nie zrobiła bez rozmowy ze mną.
Zaczął chodzić tam i z powrotem z kuchni do pokoju dziennego, zakręcając co dwa kroki. Wyglądało to komicznie i mimowolnie się roześmiała.
- Mogę ci to wyjaśnić – zaczęła i urwała, bo przypomniała sobie, że takich samych słów używała, kiedy mówiła do Jeffreya.
Dlaczego ma się tłumaczyć? Zadzwoniła do Alexa, bo to było jej obowiązkiem wobec szefa i wobec firmy. Casey czuł się urażony i było jej z tego powodu przykro. Wyprostowała się i zaczęła od nowa:
- Przepraszam, że nie zawiadomiłam cię o mojej decyzji. Miałam zamiar zadzwonić później, kiedy już trochę odeśpisz.
- Co takiego? Później? Z drogi? – Milczała. Rozszyfrował ją. – Nie przyjmuję tego do wiadomości.
Usiadł na małej dwuosobowej sofie, na którą długo zbierała pieniądze. W nocy postanowiła, że zabierze tylko najbardziej podstawowe rzeczy. Kanapę zostawi, tak jak swoje dotychczasowe życie. I kawałek serca.
Casey palcami jak grzebieniem przeczesał jasne kręcone włosy, które zawsze wyglądały, jakby prosiły się o nożyczki.
- Powiedz mi, dlaczego – poprosił. – Dlaczego tak nagle postanowiłaś wyjechać? Nie może chodzić o pracę, bo ją kochasz.
- Zgadza się. Kocham.
Usiadła obok niego.
- I wiem, że nie chodzi o wyspę. Kochasz Keys. Dostałaś lepszą propozycję?
- Nie. Oczywiście, że nie. Nigdy bym nie zrobiła czegoś takiego Alexowi.
- Chodzi o mnie? – zapytał. – Zrobiłem coś nie tak?
Zaskoczył ją tym pytaniem.
- Dlaczego myślisz, że chodzi o ciebie?
- Bo Summer tak uważa.
Obrócił się w jej stronę i złapał jej spojrzenie.
- Summer się myli. To nie ma żadnego związku z tobą.
Wiedział, że nie powinna była zwierzyć się Summer, że Casey ją pociąga. Były wtedy na przyjęciu. Zrobiło się późno. Poprzedniej nocy miała ciężki dyżur, karambol na drodze, liczne ofiary. Jedną, młodego chłopaka, w stanie krytycznym odtransportowali do szpitala w Miami. Oboje z Caseyem wiedzieli, że nie przeżyje. Odwieczne pytanie, dlaczego życie nie jest fair, nie dawało jej spokoju.
I wtedy zobaczyła, jak Casey wychodzi z inną kobietą. Zanim zdążyła się zastanowić, powiedziała Summer, co myśli o tamtej i że to z nią Casey powinien wyjść.
Dopiero rano, gdy się zorientowała, co najlepszego zrobiła, podjęła decyzję, że zawiesi swoje uczucia do Caseya na kołku. I że nie będzie zgorzkniałą kobietą marnotrawiącą czas na mężczyznę, który nie jest nią zainteresowany.
Później Summer wiele razy namawiała ją, by wyznała Caseyowi, co do niego czuje, ale zawsze odmawiała. Postanowiła zaakceptować ich przyjaźń taką, jaka jest. I nie żałowała, chociaż zdarzało jej się rzucać niewidzialne zatrute strzały w kierunku pań, z którymi randkował.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet – odezwał się Casey.
Dłonią nakrył jej dłoń. Dla niego był to przyjacielski gest, dla niej intymny dotyk.
- Nie zrozumiesz – przyznała ze śmiechem. – I chyba dobrze.
- Co? – zapytał i pokręcił głową. – Mniejsza z tym. Zapomnij o Summer. Powiedz, co się wydarzyło.
Wyciągnęła dłoń spod jego dłoni i obróciła się w jego stronę. Wciąż się zastanawiała, czy powiedzieć mu prawdę, a mianowicie, że przyjechała do Key West, bo uciekała przed agresywnym byłym mężem. I czy powiedzieć, że znowu musi przed nim uciekać.
Nie wierzyła, że Casey kiedykolwiek odczuwał strach. Jego historie o służbie w ochronie wybrzeża przyprawiały ją o dreszcz. Wielokrotnie ocierał się o śmierć. Z narażeniem życia brał udział w pościgu za łodzią przemytników narkotyków. Jak może oczekiwać, że ktoś taki jak on, kto nie zna strachu, zrozumie przerażenie, jakie ją przepełnia za każdym razem, kiedy myśli, że były mąż ją odnajdzie?

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel