Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Randka w Stambule
Zajrzyj do książki

Randka w Stambule

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-010-3
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383420103
Tytuł oryginalnyClaiming His Virgin Princess
TłumaczAnna Dobrzańska-Gadowska
Język oryginałuangielski
Data premiery2023-12-13
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Randka w Stambule" nowy romans Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE.
Po kolejnych zerwanych zaręczynach księżniczka Ilsa wyjeżdża z kraju, by uciec od paparazzich i medialnych spekulacji. W klubie w Monaco poznaje milionera Noaha Carsona. Jest on pierwszym mężczyzną, który wzbudza w niej silne emocje. Umawia się z nim na randkę w Stambule, choć wie, że to będzie następny skandal w jej rodzinie. Mimo to chce przeżyć przygodę, zanim wróci do życia wypełnionego wyłącznie obowiązkami. Zakochuje się jednak w Noahu tak bardzo, że nie wie, czy będzie mogła bez niego żyć…

 

Fragment książki

 

– Może i jest przystojny, ale nienawidzę go, słowo daję. Jak mógł tak skrzywdzić naszą księżniczkę! Jest taka miła, a teraz ma złamane serce i cierpi, i…
– Ciiicho, ona zaraz tu będzie – syknęła inna dziewczyna. – Nie muszę ci chyba przypominać, że nigdy się nie spóźnia…
Ilsa, która na moment przystanęła w korytarzu przecinającym dziecięcy oddział, mimo woli westchnęła ciężko, starając się zachować spokojny wyraz twarzy. Towarzysząca jej przełożona pielęgniarek zaczerwieniła się gwałtownie, więc Ilsa odwróciła głowę, skupiając wzrok na barwnym fresku i jednocześnie dając starszej kobiecie czas na odzyskanie spokoju.
– To nowa rzecz, prawda? – zagadnęła. – W zeszłym miesiącu jeszcze tego tu nie było. Rozjaśnia korytarz, bez dwóch zdań.
– Tak, wasza wysokość. Bardzo podoba się pacjentom, którzy sporządzili całą listę szczegółów, które chcieli na nim zobaczyć. Miło jest patrzeć, jak uśmiechają się na widok tego malowidła.
Ilsa skinęła głową. Scena faktycznie zawierała mnóstwo detali, między innymi kryształowo przejrzysty strumień, altanę, krasnoludki oraz rozmaite zwierzęta, od jeży po jednorożce. W jednym rogu autor umieścił królewski pałac Altbourg, który Ilsa doskonale znała.
Przed pałacem stała postać w diademie na złocistych włosach, trzymająca za rękę ciemnowłosego mężczyznę w charakterystycznym zielonym mundurze sąsiedniego państwa Vallort. Obie postaci naznaczone były wyraźnym podobieństwem do niej samej oraz króla Luciena.
Kąciki ust Ilsy zadrgały lekko na myśl, że być może artysta uzna za stosowne zamalowanie Luciena teraz, gdy ich zaręczyny zostały zerwane. Nie czuła jednak rozbawienia, a już na pewno nie z powodu tego, że ona i Lucien zakończyli związek narzucony im przez dynastycznych swatów. Nie, przyczyną nie do końca uświadomionego grymasu było poczucie znużenia ciągłym przypominaniem faktu, że miała za sobą nie jedne nieszczęśliwie zakończone zaręczyny, ale dwa takie zdarzenia.
Jeden jej narzeczony zginął w wypadku, a drugi porzucił ją dla kochanki, która na domiar złego była kelnerką. I właśnie dlatego wszyscy współczuli teraz Ilsie, a nawet gorzej – litowali się nad nią. I właśnie dlatego miała serdecznie dosyć roli, w jakiej ją obsadzili. Była przecież sobą, kimś więcej niż tylko byłą narzeczoną.
Do domu wróciła ledwo żywa ze zmęczenia. Dbanie o to, by nieustannie być idealną, opanowaną księżniczką z pogodnym uśmiechem na twarzy całkowicie ją wyczerpało. Podziękowała lokajowi, który otworzył przed nią drzwi do prywatnego skrzydła królewskiego pałacu i, gdy się oddalił, pośpiesznie zrzuciła sandałki na wysokim obcasie, by swobodnie rozprostować zesztywniałe palce stóp.
Pomyślała, że długa kąpiel w ciepłej, pachnącej olejkami wodzie powinna rozluźnić jej napięte mięśnie i ukoić stargane nerwy. Ruszyła więc w stronę apartamentu, gdy nagle usłyszała swoje imię.
– Uważasz, że to dobry pomysł? – zapytała jej matka. – Ilsa ma dwadzieścia siedem lat, nie siedemnaście. Wyprawienie jej z kraju wtedy było rozważnym krokiem, lecz teraz…
– Teraz też jest to rozsądne posunięcie – odparł ojciec. – Wtedy w grę wchodziły jedynie pielęgnowane przez nią iluzje romantycznej miłości, natomiast w tej chwili uwaga, jaką Ilsa przyciąga, zdecydowanie szkodzi Altbourgowi. Chodzi tu o napięte stosunki z Vallort. Nie możemy wykluczyć nawet zerwania negocjacji pokojowych.
Ilsa gwałtownie wciągnęła powietrze, niezdolna zapanować nad zaskoczeniem. Nigdy nie przyszło jej do głowy, że ojciec może widzieć w niej zagrożenie dla kraju.
– Nie, nawet tak nie mów – zaprotestowała matka. – Ilsa kocha Altbourg, pracuje dla kraju ciężej niż ktokolwiek inny i zawsze robiła wszystko, o co ją prosiliśmy.
– Oczywiście – westchnął ojciec. – W takim duchu została wychowana.
Ilsa z trudem przełknęła ślinę, starając się pozbyć gorzkiego posmaku. Wiedziała, że ojciec ją kocha, ale znała też ten szczególny ton jego głosu – był teraz przede wszystkim królem i świadomość tej roli posiadała większą wagę niż uczucia rodzinne.
– I nie zaprzeczysz chyba, że w tym momencie stanowi dla nas pewne obciążenie – dodał. – Sytuacja byłaby dużo łatwiejsza, gdyby jej tutaj nie było.
Ilsę ogarnęło nagle uczucie, że jest kompletnie pusta w środku, że jest tylko okrywającą nicość skorupą. Nauczono ją niezależności i samowystarczalności. Nie znała nikogo, kto mógłby jej pomóc odzyskać pewność siebie.
Musiała zrobić to sama, nie miała wyjścia. Może był to egoizm, ale gorąco zapragnęła poczuć się lepiej, zrzucić z siebie ciężar odpowiedzialności i królewskich obowiązków, chociaż na krótko.
Zapragnęła wolności. Bardzo jej potrzebowała.

Noah skinął głową, słuchając, jak siedzący obok niego mężczyzna opisuje swój pomysł na biznes.
Luksusowa sala klubu jachtowego w Monaco była wypełniona po brzegi, przez otwarte drzwi dobiegały dźwięki melodii granej przez zespół muzyczny, lecz Noah doskonale rozumiał potrzebę korzystania z każdej szansy na zdobycie zainteresowania potencjalnego sponsora. A jednak, mimo pełnego zrozumienia dla startującego w biznesie rozmówcy, jego uwagę co jakiś czas przyciągały tańczące na parkiecie kobiety. Prawie wszystkie zerkały na niego, niektóre ostrożnie, inne zupełnie jawnie, ale tylko jedna z nich skupiała na sobie jego wzrok.
Wydawała się bez reszty zaabsorbowana muzyką i najwyraźniej nawet w najmniejszym stopniu nie przejmowała się tym, kto ją obserwuje. Jej ciało poruszało się w rytm melodii, nieprzeciętnie proporcjonalne i zgrabne, a krótka błyszcząca sukienka w kobaltowym odcieniu błękitu, szkarłatne usta i opadające na ramiona złociste włosy przeistaczały ją w ucieleśnienie fizycznych pokus.
Noah nie mógł przestać o niej myśleć od poprzedniego dnia, z rozmysłem trzymał się jednak na dystans, dziewczyną tą była bowiem Ilsa z Altbourga, alpejskiego królestwa słynącego z narciarskich szlaków, solidnych banków, przemysłu robotycznego i dziwacznych tradycji dynastycznych. Księżniczka Ilsa. Noah często romansował z bogatymi kobietami. Sam był teraz miliarderem i jako taki obracał się w odpowiednim towarzystwie. Nosił w sobie jednak głęboko zakorzenione uprzedzenia wobec snobek, które uważały, że odziedziczone przywileje czynią z nich istoty wyższego rzędu.
I chociaż nie miał cienia wątpliwości, że księżniczka Ilsa jest jedną z nich, instynkt podpowiadał mu, że może stanowić wyjątek, przynajmniej w pewnej mierze. Obserwował ją podczas lunchu, wbrew sobie zafascynowany i chyba odrobinę zauroczony. Co ciekawe, księżniczka Ilsa również przyglądała mu się spod oka, starannie maskując swoje zainteresowanie.
– Panie Carson, gdyby mógł pan poświęcić mi pół godziny, najlepiej w jakimś spokojniejszym miejscu, wyjaśniłbym panu, o co dokładnie mi chodzi. Z odpowiednimi funduszami na rozruch firmy mógłbym…
Noah spojrzał na młodego człowieka.
– Chętnie pana wysłucham – rzekł uprzejmie. – Proszę przesłać mi mejlem całą propozycję. Powiem moim ludziom, że mają się spodziewać wiadomości od pana, więc na pewno jej nie przegapią.
Skinął głową w odpowiedzi na obfite podziękowania tamtego i odwrócił się. Nie należał do ludzi, którzy nie reagują na głos instynktu. Nadszedł właściwy moment, by poznać kobietę, która od prawie dwóch dni zaprzątała jego uwagę.

Patrzył na nią. Czuła na sobie jego wzrok, zupełnie jakby promień lasera musnął jej nagie ramiona. To był ten sam wspaniale zbudowany mężczyzna o enigmatycznym spojrzeniu, którego zauważyła wczoraj. Nie chciała wiedzieć, kim jest, i z rozmysłem nie zapytała o niego swoich znajomych.
– Zatańczymy? – odezwał się mroczny głos, niski i wibrujący.
Odwróciła się powoli, świetnie wiedząc, kogo zobaczy. Brzmienie jego głosu przyprawiło ją o gęsią skórkę i rozpaliło ogień w dole brzucha.
– Wasza wysokość?
Rozczarowanie spadło na nią jak ciężka ciemna płachta. Przez chwilę wyobrażała sobie, że i ją, i jego ogarnęła ta sama energia, którą wyczuła w powietrzu między nimi, ale oczywiście nic takiego nie istniało. Mężczyzna dobrze wiedział, kogo ma przed sobą i po prostu chciał zatańczyć z dziewczyną królewskiej krwi, najzwyczajniej w świecie.
Ilsa przywołała na twarz uśmiech księżniczki, chłodny i czarujący.
– Obawiam się, że trochę się pan spóźnił – powiedziała. – Zespół przestał już grać i…
Nocne powietrze znowu wypełniła muzyka, światła przygasły i proste, czarne brwi mężczyzny uniosły się leciutko. Wtedy do Ilsy dotarło, że to on wszystko zaaranżował, tę zmianę melodii i oświetlenia, jedynie po to, by z nią zatańczyć.
Popatrzyła na niego rozszerzonymi oczami i wyczytała potwierdzenie w jego twarzy.
– Spokojnie, księżniczko…
Przytrzymał ją za łokieć, ponieważ wpadła na kogoś za jej plecami, i przyciągnął ją bliżej, na tyle blisko, że poczuła bijące od niego ciepło. Poruszał się tak lekko, z taką gracją, że mimo woli zaczęła się zastanawiać, czym się zajmuje. Może był sportowcem? Nie, władcza aura, jaką emanował, wskazywała na coś innego, podobnie jak szacujące spojrzenie, którym ją zmierzył.
Chciała dowiedzieć się o nim jak najwięcej, a jednocześnie nie była w stanie pozbyć się przekonania, że kiedy już pozna jego tajemnice, więź, która łączyła ich oboje, przynajmniej w jej wyobraźni, gwałtownie pęknie.
– Dlaczego poprosił mnie pan do tańca? – zapytała w końcu.
Nie odpowiedział od razu, a kiedy wreszcie to zrobił, jego słowa całkowicie ją zaskoczyły.
– Ponieważ nie mogłem się powstrzymać.
Przeniknął ją dreszcz aż do szpiku kości. W jego oczach nie było uśmiechu, tylko intensywne skupienie, które przeniknęło przez wszystkie jej ochronne warstwy. Zamrugała niepewnie, świadoma, że jej dłoń przesunęła się z jego ramienia na twardą klatkę piersiową. Jej policzki oblał gorący rumieniec i już prawie podniosła rękę, gdy on potrząsnął głową.
– Nie trzeba.
Ilsa nie przyjmowała poleceń od nikogo, z wyjątkiem swojego króla, lecz niski ton jego głosu sprawił, że jednak się zawahała.
– Dlaczego? – spytała znowu. – Dlaczego nie mógł się pan powstrzymać?
Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu, który odczuła w głębi swojego ciała.
– Zamierzałem trzymać się na dystans – rzekł. – Zauważyłem panią wczoraj, ale nie podszedłem.
Bez słowa kiwnęła głową.
– Jednak tego nie mogłem zignorować. – Chwycił jej dłoń, podniósł ją do ust i musnął ją lekkim pocałunkiem.
Wydawało jej się, że nagle ugięły się pod nią kolana i chyba on także odniósł takie wrażenie, bo objął ją mocniej. Spojrzała na niego oczami okrągłymi jak spodki i napotkała jego wszechwiedzący wzrok.
– Też to poczułaś. – Gładko przeszedł na „ty”, ale w jego twarzy nie było choćby cienia triumfu.
Patrzył na nią poważnie, nawet surowo, jakby…
– Nie lubisz mnie. – Zaskakujące stwierdzenie wymknęło jej się z ust, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Wszystko wskazywało na to, że tego wieczoru typowa dla niej ostrożność zniknęła bez śladu.
– Nie znam cię.
Ilsa przywykła do ludzi, którzy bardzo chętnie spędzali z nią czas, a czasami wręcz o tym marzyli. Czuła się co najmniej dziwnie, bo oto nagle, z jakiegoś dziwnego, nie całkiem zrozumiałego powodu, musiała zasłużyć na jego aprobatę. Przez głowę przemknęła jej nawet myśl, że on może wcale jej nie okazać, zależało jej jednak, by to zrobił.
Odwróciła zamkniętą w jego uścisku dłoń i delikatnie pogłaskała ją jednym palcem, obserwując, jak jego ciało przenika dreszcz, a powieki opadają lekko w wyrazie czysto seksualnego pożądania. Zdawała sobie sprawę, że powinna się odsunąć, stworzyć jakiś dystans między nimi, ale to dziwne napięcie, którego źródłem byli oni oboje, wydało jej się zbyt niezwykłe. Nie umiała oprzeć się wrażeniu, że gdyby teraz odwróciła się od niego, na pewno gorzko by tego żałowała.
To poczucie więzi było czymś bardzo rzadkim, bez wątpienia. Nie miała pojęcia, czy kiedyś znowu by go doświadczyła, lecz instynkt podpowiadał jej, że szanse na to były doprawdy niewielkie. Nie, nigdy nie doznałaby czegoś takiego z jakimś odpowiednim kandydatem na męża podsuniętym przez ojca.
– Ja też cię nie znam.
– Łatwo można to naprawić. – Na moment zawiesił głos. – Chodź ze mną, żebyśmy mogli poznać się bliżej.
Słowa zawisły między nimi, zapraszające, kuszące, nasycone podtekstem. Spojrzenie mężczyzny było tak intensywne, że Ilsie nagle zabrakło tchu. Nie mogła przecież pójść, nie wiadomo gdzie, z obcym człowiekiem. Było to najzupełniej wbrew wszystkim wpojonym jej zasadom.
– Kim jesteś? – zapytała.
Zdumiewające, że w ogóle zastanawiała się, czy z nim pójść, nie mając pojęcia, z kim ma do czynienia.
– Jestem Noah. Noah Carson.
Znała to nazwisko. Każdy, kto czytywał międzynarodową prasę, rozpoznałby je bez trudu. Noah Carson był miliarderem, który doszedł do wielkich pieniędzy, startując od zera, i zdobył sławę dzięki swoim nowatorskim pomysłom, oszałamiającym sukcesom oraz pięknym kobietom, stale obecnym w jego życiu. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że w jego głębokim głosie słychać było lekki australijski akcent.
Najwyraźniej trafnie odczytał wyraz jej twarzy, bo uśmiechnął się lekko.
– Moje nazwisko nie jest ci obce?
– Jesteś sławny.
Skrzywił się.
– Wierzysz we wszystko, co piszą w gazetach?
– Jasne że nie. A ty?
– Nie.
Gdy mocniej zacisnął palce wokół jej dłoni, myśli Ilsy rozbiegły się niczym spłoszone zwierzątka, a na policzki powoli wypełzł płomienny rumieniec. Noah nachylił się, owiewając jej skroń ciepłym szeptem.
– Jesteś ze mną bezpieczna, księżniczko, masz moje słowo. Nie stanie się nic, czego byś sama nie chciała.
Zakręciło jej się w głowie na samą myśl o tym, czego by chciała. Nigdy dotąd nie pragnęła tak mocno żadnego mężczyzny, była to sytuacja bez precedensu. Próbowała przekonać samą siebie, że cierpi na syndrom odrzucenia i zainteresowanie, jakie okazuje jej Noah, jest po prostu balsamem na dotkliwie zranione ego, nie umiała jednak kłamać.
A prawda była oczywista – nigdy w życiu nie czuła tak silnej więzi z drugim człowiekiem.
– Mam na imię Ilsa, nie nazywaj mnie „księżniczką”.
Kąciki jego ust uniosły się i ten dowód uznania rozplątał kolejny węzeł w tkaninie jej obronnych odruchów. Przez parę sekund zastanawiała się, jak smakują jego wargi, czy są gorące i dekadenckie, czy raczej chłodne i cudownie wilgotne.
– Idziemy? – Otoczył ją ramieniem, jakby z góry przewidział, że nagle straci równowagę.
– Dokąd?
Wyobraziła sobie, jak prowadzi go do swojego hotelowego pokoju, nie zwracając uwagi na sztucznie neutralne spojrzenia personelu oraz ochroniarza, którego spostrzegła, wychodząc. Nie był to nikt z towarzyszącej jej zazwyczaj ekipy, ponieważ swoim ludziom kazała pozostać w Altbourgu, lecz jeden z ochroniarzy jej ojca. Niepożądane przypomnienie, że chociaż chciała posmakować wolności, nie mogła przecież uciec od swojego prawdziwego życia, nawet jeżeli przez tydzień czy dwa udawałaby, że jest w stanie to zrobić.
– Do mnie – odparł spokojnie.
Spojrzała w jego zdumiewające niebieskie oczy i poczuła zdziwienie, że wszystko to wydaje jej się takie proste i naturalne.
– Dobrze – powiedziała.

Ilsa zdawała sobie sprawę, że ich wyjście wzbudziło ogromne zaciekawienie i z satysfakcją przyjęła fakt, że Noah ani razu nie zatrzymał się, by zamienić parę słów z ludźmi, którzy bardzo chcieli zwrócić na siebie ich uwagę.
To, że wybierała się z mężczyzną do jego mieszkania, by bliżej go poznać, było dla niej kompletną nowością, a jednak, idąc obok Noaha, nie miała wrażenia, że robi coś złego. Zdawała sobie sprawę, że on porusza się wolniej niż normalnie, żeby dopasować się do jej krótszego kroku, czuła też muśnięcia rękawa jego marynarki na swoim nagim ramieniu i ciepło bijące od jego wysokiej postaci.
– Wszystko w porządku? – Noah przystanął i odwrócił się twarzą do niej. – Czy może zmieniłaś zdanie?
Patrzył na nią uważnie i spokojnie, chociaż zaciśnięte wokół jej dłoni palce wyraźnie wskazywały na wewnętrzne napięcie. Podobało jej się, że dostrzegł, czy może raczej wyczuł, jej chwilowe roztargnienie, i że zadał to ważne pytanie.
Przysunęła się bliżej, wciągając w nozdrza głębokie, aromatyczne nuty jego męskiego zapachu.
– Wszystko w porządku – potwierdziła. – Nie zmieniłam zdania.
Gdy uśmiechnął się i biel zębów błysnęła na tle opalonej twarzy, Ilsie nagle zabrakło tchu. Był niezwykle atrakcyjny, seksowny i troskliwy.
– Świetnie – odparł. – To niedaleko.
Okazało się, że „niedaleko” oznacza spacer na sam kraniec mariny. Ilsa spodziewała się wielkiego, ostentacyjnie nowoczesnego jachtu, tymczasem zobaczyła klasyczną, bynajmniej nie nową jednostkę o pięknych liniach, białą, wykończoną tekowym drewnem i dużą na tyle, by można było używać jej do nawet najdalszych rejsów.
– Masz piękny jacht.
O mężczyźnie dużo można było powiedzieć na podstawie tego, na co wydawał swoje pieniądze. Noah najwyraźniej wysoko cenił nie tylko luksus, ale także mistrzowskie wykonanie i jakość.
– Ma swoje lata, ale ja jestem entuzjastycznym zwolennikiem recyclingu.
W jego głosie wychwyciła ostrzejszy ton albo może tylko tak jej się wydawało. Był do niej zwrócony profilem i nie widziała wyrazu jego twarzy.
– Nowe nie zawsze jest lepsze – odparła. – Poza tym ten jacht ma charakter.
Zauważyła to nawet ona, która z całą pewnością nie była znawczynią jachtów. Noah uniósł ich splecione dłonie i musnął pocałunkiem palce dziewczyny.

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel