Romans na Barbadosie (ebook)
Szef firmy informatycznej James Stowe właśnie się rozstał ze swoją kolejną dziewczyną. Miała z nim jechać na Barbados, gdzie planował sfinalizować służbowe negocjacje. Zabiera ze sobą swoją asystentkę Ellie Thompson. Z tą chłodną i opanowaną kobietą przynajmniej nie będzie miał żadnych emocjonalnych problemów. Nie przyszło mu do głowy, że gdy Ellie w tropikalnym klimacie zamieni służbowy kostium na skąpą sukienkę, nie będzie się mógł skupić na niczym innym poza jej urodą…
Fragment książki
Gdzie ona, na Boga, jest?
James odsunął fotel, wsparł stopy o biurko, splótł ręce za głową i patrzył ponurym wzrokiem na drzwi. Omal nie wyleciały z futryny, kiedy Naomi zatrzasnęła je za sobą. Dziwne, że szyby nie popękały, gdy wrzeszczała na cały głos. Wszyscy pracownicy musieli ją słyszeć. Pewnie jak tylko wystawi stopę za drzwi, zasypią go pytaniami.
Pomyślał, że polityka otwartości w biurze ma swoje wady. Stworzył atmosferę sprzyjającą swobodnej wymianie myśli młodych komputerowych geniuszy w nowoczesnej, otwartej przestrzeni. Nie wątpił, że skorzystają z okazji do plotek na temat burzliwego rozstania swojego szefa z ostatnią dziewczyną.
Pilnie potrzebował swej chłodnej, rzeczowej sekretarki, żeby przywróciła zaburzoną równowagę na resztę dnia. Gdzie się podziewała?
Na biurku zadzwonił telefon. Ujrzawszy na ekranie imię Naomi, postanowił nie odbierać. Nic więcej nie zostało do wykrzyczenia, a pogodzenie nie wchodziło w grę.
Musiał przyznać, że zbyt łatwo uwierzył, że zależy jej wyłącznie na karierze. Twierdziła, że wybieg dla modelek to doskonały punkt startu dla przyszłej projektantki. Pokazała mu nawet kilka szkiców. Powieka jej nie drgnęła, gdy oglądał pierwszy do góry nogami. Robiła wrażenie przystępnej i skorej do zabawy. Wyglądało na to, że traktuje ich romans równie lekko jak on. Dlatego zapytał, czy nie zechciałaby pojechać z nim na ślub jego brata na Hawaje.
Planował spędzić kilka dni na Karaibach, żeby zawrzeć umowę z obiecującą nową spółką z Barbadosu. Dał Naomi wolną rękę w wyborze pięciogwiazdkowego hotelu bez względu na koszty. W dzień korzystałaby ze wszelkich możliwych luksusów, a noce mieliby dla siebie.
Oczywiście załatwiłby tylko wstępne formalności. Sfinalizowanie kontraktu będzie wymagało obecności jego niezawodnej asystentki, więc podpisze go w Londynie, ale tam zacznie przygotowania. Później zamierzali odwiedzić różne wyspy hawajskie przed weselem.
To logiczne rozwiązanie oszczędziłoby mu kłopotu z samotnym przybyciem na ślub Maxa. Nie miał wprawdzie nic przeciwko nowożeńcom, ale jego brat, do tej pory zatwardziały kawaler, zaszokował go, wychwalając uroki niewoli.
Nauczony własnym doświadczeniem i przykładem tych przyjaciół, którzy zbyt młodo zmienili stan cywilny, a później gorzko tego żałowali, nie zamierzał iść w ich ślady. Dlatego przerażała go perspektywa zostania drużbą, zwłaszcza samotnym.
W ciągu sześciu lat uczestniczył w pięciu weselach. Zauważył, lub też tylko sobie wyobrażał, że wszystkie wolne kobiety nie marzą o niczym innym jak o złapaniu męża. Naomi skutecznie by je odstraszyła, nie stanowiąc zagrożenia. Tak jak on romansowała dla przyjemności, bez zobowiązań.
Tak przynajmniej myślał do niedawna.
Teraz przeklinał własną naiwność. Na szczęście pukanie do drzwi wyrwało go z ponurej zadumy.
– W samą porę! – skomentował, gdy Ellie wręczyła mu kubek mocnej, czarnej gorzkiej kawy, dokładnie takiej, jakiej potrzebował.
Umiała czytać w myślach.
– W samą porę? – powtórzyła Ellie.
Patrząc na swego charyzmatycznego, zabójczo przystojnego szefa, z trudem powstrzymała dreszcz emocji.
Pracowała dla Jamesa Stowe’a od trzech lat, ale wciąż robił na niej piorunujące wrażenie, które starannie ukrywała. Rozsądek podpowiadał, że pociąga ją w nim przeciwieństwo. Bystry, odważny James był sybarytą, chętnie korzystającym z cielesnych uciech. Ponieważ widziała niektóre z jego dziewczyn, wiedziała, że nie ma u niego szans.
W firmie nie obowiązywał służbowy strój. Młodzi, utalentowani pracownicy mogli rozładować nadmiar energii przy stole do ping-ponga lub tarczy do gry w rzutki albo wymieniać idee w salach dyskusyjnych.
Tylko Ellie zawsze nosiła urzędowe kostiumiki i buty na płaskich obcasach, a nadmiar energii rozładowywała raz w tygodniu na miejscowym basenie.
Stanowiła przeciwieństwo otwartego, szczerego do bólu szefa. Pewnie dlatego współpracowali w pełnej harmonii.
– Gdzie byłaś? – zapytał z chmurną miną.
Ellie usiadła naprzeciwko niego w skórzanym fotelu i zerknęła na laptop. Zawsze go ze sobą nosiła, żeby robić notatki i odpowiadać na pilne mejle.
– U dentysty – odpowiedziała, podnosząc na niego wzrok.
Napotkawszy spojrzenie błękitnych oczu, walczyła ze sobą, żeby nie spłonąć rumieńcem.
Był wprost nieprzyzwoicie piękny. Miał gęste, proste kasztanowe włosy, pięknie rzeźbione rysy, prosty nos, zmysłowe usta i metr osiemdziesiąt pięć wzrostu. Czasami śniła o nim tuż przed świtem.
– Czy mnie uprzedziłaś, że nie będzie cię aż do… – demonstracyjnie spojrzał na złotego roleksa na nadgarstku. – …wpół do trzeciej po południu?
– Oczywiście. Dwa dni temu wysłałam ci też mejla z przypomnieniem. Mogę go wydrukować, jeśli chcesz.
– Nie trzeba – odburknął. – Słyszałaś, co tu zaszło w czasie twojej nieobecności? To biuro to siedlisko plotkarzy! Pewnie już zapoznali cię ze wszystkimi szczegółami dramatu, który nie wydarzyłby się, gdybyś siedziała za swoim biurkiem, a nie w fotelu u dentysty! Swoją drogą, jak ząb?
– W porządku. Dziękuję, że zapytałeś.
– Co więc wiesz?
– Trish… wspomniała o jakimś incydencie z twoją dziewczyną – przyznała z ociąganiem.
– O incydencie?
– To nie moja sprawa – odrzekła dyplomatycznie, żeby nie drażnić szefa.
Plotkarska prasa go uwielbiała. Praktycznie co tydzień zamieszczała jego zdjęcia z jakąś pięknością wiszącą u ramienia. Żadna z nich nie miała jednak wstępu do wyremontowanej i przekształconej w biuro dawnej fabryki w Shoreditch, gdzie zatrudniał najbystrzejszych komputerowych geniuszy.
Ellie zadrżała, gdy wyobraziła sobie, jakie przyjęcie zgotował Naomi.
Podwładni Jamesa znali jego uczuciową niestałość. Wprawdzie pozwalał im na zadawanie osobistych pytań, ale wyjawiał tylko tyle, żeby zaspokoić ich ciekawość.
Ellie podejrzewała, że tylko ona widziała jego rezerwę. Zżerała ją ciekawość, ale przeczuwała, że próba jej zaspokojenia zaburzyłaby ich wzajemne relacje.
– Nie musiało do tego dojść – ciągnął James, niezrażony jej małomównością. – Zawsze jasno daję do zrozumienia moim partnerkom, że nie łączę pracy z przyjemnością. Przestań patrzeć w ten tablet, jakby mógł cię uratować przede mną.
– Myślałam, że zależy ci na jak najszybszym sfinalizowaniu kontraktu z Neco Systems, zanim ktoś sprzątnie ci okazję sprzed nosa. Układałam go przez cały ranek. Liczyłam na to, że go przejrzymy, zanim wyślę ci mejla.
– Gdybyś została w pracy, mogłabyś ją taktownie wyprowadzić.
– To nie moje zadanie. Zresztą dlaczego miałabym to zrobić?
– Bo wiesz, że nie toleruję tu kobiet za wyjątkiem współpracownic.
Ellie zrezygnowała z szukania ratunku w tablecie. Perspektywa rozmowy na osobiste tematy z błyskotliwym, energicznym szefem przerażała ją, ale i fascynowała równocześnie. Wiedziała jednak, że nic dobrego by z tego nie wynikło.
Wolała zachować dystans. Spędziła zbyt wiele lat na porządkowaniu własnego życia, żeby przekraczać granice, które sama sobie wyznaczyła. Lubiła tę pracę i za bardzo potrzebowała pieniędzy, by zaburzać starannie wypracowany układ.
– Być może nie określiłeś zasad wystarczająco jasno – odrzekła enigmatycznie.
James chodził z Naomi przez prawie pięć miesięcy, najdłużej ze wszystkich kochanek. Przypuszczalnie nieszczęsna dziewczyna doszła do wniosku, że traktuje ją poważnie i wizyta w jego biurze to nic zdrożnego.
– Oczywiście, że nie pozostawiłem cienia wątpliwości – zapewnił, patrząc na Ellie z takim niedowierzaniem, jakby nagle zaczęła mówić w obcym języku. – Widzę, jak trybiki w twoim mózgu pracują, więc powiedz wreszcie, co myślisz, zamiast trzymać buzię na kłódkę.
Ellie dała za wygraną. Jej energiczny, chimeryczny szef myślał szybciej niż większość ludzi. Czasami musiała wtopić się w tło, gdy przeklinał czyjś brak kompetencji.
Na nią nie wylewał złości. Respektował wyznaczone przez nią granice. Po rozczarowaniach kilkoma jej poprzedniczkami, robił wszystko, żeby zachować dobre relacje. Jej rezerwa powstrzymywała go też od dyskusji na temat jej prywatnego życia.
Ellie była z natury skryta. Dziwne, że znalazła miejsce w zespole bezpośrednich ludzi, śmiało wyrażających każdą myśl.
James starannie dobierał pracowników. Inteligentni, zaangażowani, umieli walczyć o swoje, ale też w odpowiednim momencie dać za wygraną. Zawsze pozostawali lojalni wobec szefa. Przez trzy lata jej pracy w firmie nikt nie złożył wymówienia.
Tylko jedna Ellie zachowywała dystans.
Przyszła na świat późno, po wielu latach daremnych starań jej rodziców o dziecko. Kochali ją, ale też chronili przed wszelkimi niebezpieczeństwami. Nie pozwalali na żadne ryzykowne przedsięwzięcia.
Stanowili zgraną rodzinę, póki w wieku szesnastu lat nie straciła ojca, cztery miesiące po zdiagnozowaniu u niego nowotworu. Nagle jej wygodne, przewidywalne życie legło w gruzach. Spokojne wakacje w Walii przeminęły bezpowrotnie, tak jak gry planszowe zimą. Okazjonalne wieczory z przyjaciółmi, kiedy oboje rodzice niecierpliwie wyczekiwali jej powrotu, też odeszły w przeszłość.
Matka przeżyła załamanie nerwowe. Ellie musiała błyskawicznie dorosnąć, żeby otoczyć ją opieką. Zrezygnowała z marzeń o studiach. Dobrnęła do końca szkoły, poświęcając cały wolny czas na ratowanie matki przed nią samą.
Jej rodzice tworzyli nierozerwalną parę. Kiedy jedna połowa odeszła, cała struktura się zawaliła. Bez Robbiego Thompsona jego żona nie umiała funkcjonować. Najpierw zamknęła się z sobie, a potem zaczęła szukać ratunku w alkoholu, co poskutkowało uzależnieniem.
Dziwne, że Ellie zdołała skończyć szkołę. Zamiast studiować architekturę, jak sobie wymarzyła, chłonęła wszelką dostępną wiedzę o systemach komputerowych. Równocześnie pilnowała matki i robiła wszystko, żeby wyciągnąć ją z nałogu. Doprowadziła do pewnej stabilizacji, ale po dwóch udarach, na szczęście niezbyt groźnych, pozostał z niej cień człowieka.
Sprzedały dom i za uzyskaną sumę kupiły jej mniejszy na wybrzeżu, ale nadal cierpiała na depresję. Tragiczne doświadczenia sprawiły, że Ellie chroniła swoją prywatność i niczego nie przyjmowała za rzecz naturalną. Tęskniła za poczuciem bezpieczeństwa i stabilizacją. Przerażała ją nieprzewidywalność i niepewność jutra.
Tymczasem James patrzył na nią wyczekująco. Kusiło ją, żeby wyrazić swoje zdanie, ponieważ ta sprawa obudziła w niej silne emocje.
– Tak jak mówiłam, nie mam wyrobionej opinii na temat twojego prywatnego życia poza pracą.
– Owszem, masz – zaprzeczył z szerokim uśmiechem.
– Czy miała jakiś powód, żeby tu przyjść? – spytała w końcu.
James wzruszył ramionami i wskazał gestem kącik dla gości z głębokimi skórzanymi fotelami, metalowym stolikiem i dużą rozkładaną sofą, na której czasami sypiał, gdy zostawał w pracy do późna.
– Chodźmy się zrelaksować – zaproponował. – Po ciężkim dniu moja głowa nie pracuje jak należy, a nie minęła nawet połowa.
– Jesteś tu szefem – przypomniała.
– Owszem, ale czasami warto zapomnieć o hierarchii. Przestań więc choć raz ukrywać się za tą swoją szklaną ścianą. I zostaw laptop – rozkazał, kładąc się na sofie. – Powiedz, co myślisz. Wyrzuć to z siebie. Uwierz mi, że będzie ci lżej.
Ellie pojęła, że stosowanie uników nic nie da. Nieoczekiwane pojawienie się Naomi i awantura wytrąciły Jamesa z równowagi. Musiał rozładować nadmiar emocji. Po raz pierwszy stała na linii ognia. Nie widziała lepszego sposobu na powrót do normalności, jak dać za wygraną i popłynąć z prądem. Skoro żądał szczerości, dlaczego nie dać mu tego, czego sobie życzył? Wzięła sobie krzesło i zaczęła ostrożnie:
– Może Naomi myślała, że nie ściągnie na siebie gniewu. W końcu chodziliście ze sobą dość długo…
– Kilka miesięcy.
– To twój rekord życiowy.
– Racja – przyznał z szerokim uśmiechem, już zrelaksowany. – Najdziwniejsze, że po trzech latach pracy u mnie wciąż pozostajesz dla mnie zagadką. Dwudziestoczteroletnią, o wzroście metr sześćdziesiąt pięć i wciąż tak samo tajemniczą. Jak to możliwe, że pamiętasz, jak długo spotykałem się z Naomi, a ja nawet nie wiem, czy masz chłopaka? Wolę nie pytać, bo odpowiedziałabyś, że to nie moja sprawa. I miałabyś absolutną rację.
Ellie zesztywniała. Popatrzyła na swoje płaskie pantofle, gładką granatową spódnicę do kolan i białą bluzkę. Zirytowało ją rozbawienie Jamesa. Czy uważał ją za nudną i pozbawioną wszelkich uczuć? Kiedy nazwał ją tajemniczą, ton jego głosu nie wskazywał, że go intryguje.
– Nieważne, jakie reguły ustanowiłeś. Większość kobiet nie widzi nic zdrożnego w złożeniu partnerowi niespodziewanej wizyty w miejscu pracy. Z pewnością jasno wyłożyłeś, co jej wolno, a co nie, ale…
Przerwała w pół zdania. Czy miała jakiekolwiek pojęcie o relacjach damsko-męskich? Niewielkie. Los odebrał jej szansę na chodzenie z chłopakami, ale na pewno nie chciałaby faceta z listą zakazów i nakazów.
Jej serce przyspieszyło rytm. Wyrażenie swojego zdania dało jej sporą satysfakcję, aczkolwiek nie wyjawiła wszystkiego. Przemilczała, że przystojny, zdolny, charyzmatyczny szef nieodparcie pociąga kobiety. Nic dziwnego, że lgnęły do niego jak muchy do miodu. Już królował na rynku komputerów i oprogramowania, a planował dalszą ekspansję na lukratywnym polu start-upów.
Mimo niestałości w uczuciach stanowił łakomy kąsek, choć ustanowienie reguł na początku związku nie czyniło z niego dżentelmena, za jakiego najwyraźniej chciał uchodzić.
– Ale…? – ponaglił z wyraźnym zaciekawieniem. – Zamieniam się w słuch.
– Ale kobiety to nie roboty – dokończyła Ellie. – Nie zawsze robią, co każesz. Mylisz je z podwładnymi. Traktujesz tak samo, jak ludzi, którym płacisz. Jeżeli któraś wpadła z niespodziewaną wizytą, nie powinna dostać bury za nieposłuszeństwo.
James wstał, podszedł do okna i przez kilka sekund patrzył przez nie w milczeniu. Wreszcie ruszył w jej stronę.
– Wyszedłem na tyrana – podsumował. – Zawsze tak mnie odbierałaś?
– Ja…
– Skoro zaczęłaś, nie trzymaj mnie w nieświadomości. To byłoby okrutne.
– Spytałeś, co myślę – przypomniała nieśmiało.
– I bardzo dobrze. W przeciwnym razie skąd miałbym wiedzieć, jak wielką urazę do mnie żywisz?
Gdy stanął naprzeciwko niej i wsparł ręce o solidny, drewniany kwadratowy stół, Ellie spłonęła rumieńcem.
– Nie żywię żadnej urazy! – wykrzyknęła.
– Naomi za dużo sobie wyobrażała – wyznał w końcu. – Nie wyrzuciłem jej z biura. Nie jestem takim potworem, jak myślisz.
– Nigdy tak o tobie nie myślałam!
– Oczywiście mnie zaskoczyła. Nie lubię, jak ktoś mi przeszkadza w pracy. Tym niemniej chętnie poczęstowałbym ją kawą, poświęcił jej piętnaście minut i odprowadził do wyjścia, ale… rozmowa nie przebiegła po mojej myśli. Najwyraźniej uznała zaproszenie na ślub Maxa za poważną deklarację z mojej strony. Pokazała mi sukienkę, którą planowała założyć, a potem kilkakrotnie dała do zrozumienia, że pragnie czegoś więcej niż zabawa. Zasugerowała, że najwyższy czas, żebym poznał jej rodziców. Z początku myślałem, że żartuje. Kiedy przypomniałem ustalone zasady, wpadła w furię. Kobiety wprawdzie nie są robotami, ale powinny rozumieć, że nie mogą liczyć na stały związek ze mną.
– Biedna Naomi – westchnęła Ellie.
– Biedna?
– No jasne. Rozbudziłeś i podsyciłeś jej nadzieje, przypuszczalnie w niezbyt taktowny sposób. – Kiedy parsknął śmiechem, dodała: – Dla twojej wiadomości, Jamesie, nie mam do ciebie żadnych pretensji. Uwielbiam swoją pracę. Uważam ją za absorbującą i pełną ciekawych wyzwań. Jeżeli nie odpowiada mi twoje podejście do związków, to osobista sprawa i nie chciałabym, żebyś pomyślał…
– Bez obawy – wpadł jej w słowo, zerkając na nią z zaciekawieniem. – Czy zrobiłabyś awanturę facetowi, gdyby poinformował cię, że nie interesuje go miłość ani małżeństwo?
– Przede wszystkim nie chodziłabym z kimś, kto nie traktowałby mnie poważnie – odpowiedziała szczerze.
Ellie wiedziała, że tylko ją krępuje dyskusja na tak osobiste tematy. James otwarcie rozmawiał z podwładnymi i zachęcał ich do szczerości. Na tym polegał jego nieodparty urok.
Pół roku wcześniej przez całą godzinę pocieszał jej przyjaciółkę, Trish, po zerwaniu z chłopakiem. Wysłuchał jej, podawał chusteczki, a na koniec zaoferował tygodniowe wakacje z osobą towarzyszącą w jednym ze swoich domów za granicą, wszystko na jego koszt.
– To poważne wyzwanie dla faceta – skomentował po chwili.
– Dla ciebie – sprostowała. Następnie wstała i przygładziła spódnicę.
– Widzę, że wracasz do pracy – zauważył z wyraźnym rozbawieniem.
– Najwyższy czas. Mamy dziś mnóstwo roboty.
– Myślę, że już sporą część odwaliliśmy. Więcej, niż można się było spodziewać.
James zdołał wsunąć stopę w drzwi. Ellie wpadła w popłoch, że dała mu pozwolenie na przełamanie barier. Wiedziała, że przesadza. Kiedy człowiek pracuje z kimś dzień po dniu, godzina po godzinie, nie sposób nie dopuścić tej osoby do swojego życia. Zaciekawiła go tylko dlatego, że przez długi czas trzymała go na dystans.
W głębi duszy żałowała, że nie potrafi być bardziej otwarta, ale zawsze była cicha i skryta. Po śmierci ojca jeszcze bardziej zamknęła się w sobie.
Odpowiedzialność za matkę wymusiła na niej niezależność. Nie miała nikogo, kto pomógłby jej przeboleć utratę najbliższej osoby. Jej rodzice byli jedynakami. Ona też. Została więc sama na świecie. Przyjaciele z początku okazywali współczucie, ale stopniowo wracali do swoich spraw i tylko od czasu do czasu sprawdzali, jak się miewa.
Radziła sobie sama z rozlicznymi problemami bez niczyjego wsparcia. Nauczyła się polegać wyłącznie na sobie do tego stopnia, że dzielenie myśli z kimkolwiek, zwłaszcza z szefem, sprawiało jej trudność. Dlatego czuła, że straciła grunt pod nogami. Musiała odzyskać utraconą równowagę, żeby wrócić do dotychczasowego układu.