Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Romans w pałacu (ebook)
Zajrzyj do książki

Romans w pałacu (ebook)

ImprintHarlequin
KategoriaEbooki
Liczba stron160
ISBN978-83-276-6437-2
Formatepubmobi
Tytuł oryginalnyHis Cinderella’s One-Night Heir
TłumaczKatarzyna Panfil
Język oryginałuangielski
EAN9788327664372
Data premiery2021-04-01
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Włoski milioner Dante Lucarelli chce kupić ziemię należącą kiedyś do jego zmarłego brata. W załatwieniu sprawy może mu przeszkodzić żona obecnego właściciela, która usiłuje go uwieść. Żeby trzymać ją na dystans, Dante proponuje odegranie roli swojej dziewczyny poznanej we Francji kelnerce. Liczy, że Belle weźmie pieniądze, których potrzebuje, i nie będzie stwarzać problemów. Niestety, z żywiołową i upartą Belle nie wszystko będzie takie proste i przewidywalne…

Fragment książki

Dante Lucarelli, miliarder inwestujący w odnawialne źródła energii, pędził prywatną drogą na potężnym motorze, upajając się wiatrem muskającym mu skórę i rzadkim poczuciem wolności. Na jedno mgnienie jego problemy wyparowały. Szybko jednak przypomniał sobie o obowiązkach wobec swojego gospodarza, Steve’a, i zwolnił, by dać mu się wyprzedzić.
– Pozwoliłeś mi wygrać! – wyburczał Steve, gdy parkowali motory.
– Nie chciałem cię zawstydzać na twoim terenie. I jeszcze na twoim motorze… – Dante uśmiechnął się do byłego szkolnego kolegi. – A więc to jest to? Twoje najnowsze przedsięwzięcie? – dodał, spoglądając na otoczoną tarasem restaurację. Wznosiła się nad piaszczystą plażą i emanowała beztroską, niemal karaibską aurą. – Czy to nie za mało dla faceta, który utrzymuje się z budowania drapaczy chmur?
– Daj spokój. To sezonowy interes i całkiem opłacalny przy ładnej pogodzie.
– A do tego dostarcza pracy tubylcom, którym tak bardzo lubisz ojcować – pokpiwał Dante.
Byli w południowo-wschodniej Francji, w wiejskim otoczeniu, z dala od turystów, gdzie Steve kupił zamek na wzgórzu jako dom letni dla siebie i swojej rodziny – zdecydowanie zbyt licznej, zdaniem Dantego. Steve miał czworo małych nicponiów, dwie pary bliźniaków, z których żadne nie skończyło piątego roku życia i które wspinały się na Dantego i nie dawały mu spokoju, odkąd przekroczył próg ich domu. Stawianie czoła towarzyskim dzieciom Steve’a przypominało pobyt w oku cyklonu uzbrojonego w niezliczone ręce, nogi i paplające języki.
– To nie tak – zaprotestował Steve. – Zainwestowałem, bo dostrzegłem możliwości i uznałem, że sprawa jest słuszna. Nie ma tu zbyt wielu opcji zatrudnienia.
Dante usiadł przy drewnianym stole wyciosanym z olbrzymiego pnia drzewa. Przesunął przenikliwym spojrzeniem po kolorowych chorągiewkach łopoczących na wietrze i po młodzieńczej zbieraninie przy barze. W jego uszach huczała nieokiełznana muzyka dochodząca z głośników.
– Założę się, że to jedyna imprezownia w okolicy.
– W sumie tak, ale jedzenie też mają dobre. W plażowe dni przychodzi tu sporo rodzin. Ale powiedz mi lepiej, kiedy spotykasz się z Eddiem Shrinerem.
– Za dwa tygodnie, tyle że wciąż nie zwerbowałem żadnej kobiety, by trzymać Krystal na dystans.
– Myślałem, że Liliana wysuwa się na prowadzenie…
– Zapomnij o Lilianie. Zapragnęła pierścionka zaręczynowego na zachętę. – Dante zmarszczył brwi z irytacji. – Nawet gdyby to miały być fałszywe zaręczyny, nie chciałem ryzykować i wchodzić z nią na tę ścieżkę.
– Bez pierścionka zaręczynowego nie może udawać przed Krystal, że znów jest twoją dziewczyną?
– Powiedziała, że to sprawa honoru, że straciłaby twarz przed Krystal, gdyby nie miała pierścionka, bo niby dlaczego zeszłaby się ze mną, skoro zerwaliśmy całe lata temu?
– Ach, to twoje życie miłosne… Nie trzeba było rzucać tych wszystkich kobiet, a nie byłbyś teraz w takiej sytuacji.
Dante zacisnął usta w niemej niezgodzie. Nie zamierzał się żenić ani płodzić dzieci i nigdy nie okłamywał w tej kwestii kobiet. W jego życiu erotycznym nie było miejsca na miłość. Nie przywiązywał się do kobiet – jedyny wyjątek od tej reguły stanowiła jego eks, Liliana. Przyjaźnili się, a on szczerze ją szanował i lubił, ale i tak nie był zdolny jej pokochać ani wejść z nią w poważny związek.
Nie ufał kobietom, postrzegał je przez pryzmat swojej wiarołomnej matki, którą przyłapał w łóżku z jednym z najbliższych przyjaciół ojca. Wkrótce uświadomił sobie, że jego rodzice regularnie sypiają z innymi partnerami, a jego własna obojętność wobec Liliany powiedziała Dantemu wszystko, co musiał wiedzieć o swoim zimnym sercu. Bez wątpienia odziedziczył ten gen oziębłości po swoich niepotrafiących kochać rodzicach.
Jego jedynym doświadczeniem miłości było głębokie przywiązanie do starszego brata, Cristiano, a gdy przed rokiem Cristiano zmarł, Dante poczuł się zdruzgotany i winny. Często myślał, że gdyby nie jego egoizm, mógłby ocalić brata.
I teraz, dla uczczenia jego pamięci, Dante mógł jedynie spróbować odkupić ten skrawek leśnego raju, w którym Cristiano zdecydował się odejść, gdy życie stało się dla niego zbyt ciężkie. Niestety, tuż po jego śmierci ich rodzice sprzedali tę ziemię Eddie’emu Shrinerowi, potentatowi branży kurortowej, obecnie żonatemu z najbardziej rozgoryczoną spośród dawnych kochanek Dantego. Nawet po poślubieniu Eddie’ego Krystal kilkakrotnie próbowała zaciągnąć Dantego do łóżka. Była niereformowalna, a on obawiał się, że jej umizgi popsują mu próby zawarcia umowy z jej mężem.
– Powinieneś zatrudnić dziewczynę do towarzystwa, żeby odegrała tę rolę. Taką kobietę, której się płaci.
– To zbyt szemrane i niebezpieczne – skrzywił się Dante, a jego uwagę skradła drobna młoda kobieta stojąca z tacą przy barze.
Jej włosy, miedziane loki o złotych refleksach, przypominały ogień. Miała porcelanową cerę oraz figurę bogini, co Dante orzekł, zlustrowawszy ją od smukłych nóg w zarysowanych kowbojkach i zwiewnej spódniczce po dopasowany top, w którym jej bujne piersi falowały jak fatamorgana. Jej dziwaczne wyczucie stylu było zdecydowanie nie w jego guście.
– To Belle – wyjaśnił Steve, a gdy Dante nawet na niego nie spojrzał, zażartował: – Ziemia do Dantego?
Z trudem Dante odciągnął uwagę od tych dojrzałych, zniewalających krągłości i owalnej twarzy o klasycznym kształcie i spojrzał na swojego towarzysza.
– To Belle – powtórzył Steve z błyskiem rozbawienia w oczach.
– Co kobieta o takim wyglądzie robi w takim miejscu?
– Może czeka na taką okazję jak ty? – zadrwił Steve. – Wiesz, Belle próbuje zaoszczędzić pieniądze na powrót do Anglii. Mógłbyś odegrać supermena i zabrać ją ze sobą do Londynu.
– Czy to dlatego mnie tu przyprowadziłeś?
– Oczywiście, że nie. Po prostu właśnie przyszło mi do głowy, że obydwoje moglibyście się sobie przydać. Może byś zatrudnił Belle? To taka miła dziewczyna…
– Miłe dziewczyny mnie nie kręcą.
– Przecież nie o to chodzi – sucho zauważył Steve. – Nie potrzebujesz kochanki, tylko dziewczyny na pokaz, a ona potrzebuje pieniędzy. Proponowałem jej pożyczkę, ale nie chciała przyjąć. Jest dumna i uczciwa. Powiedziała, że nie może wziąć pieniędzy, bo nie wie, jak je spłaci.
– Ale jest kelnerką. Koniec dyskusji.
– Nie sądziłem, że taki z ciebie snob.
– To są dwa zupełnie różne światy. Co zrobiłaby kelnerka, gdyby ją wprowadzić do mojego świata? – zapytał szyderczo Dante.
– Zrobiłaby to, za co byś jej zapłacił, czyli więcej niż chyba każda z utytułowanych kobiet, które znamy. To byłby prosty układ, ale nie wiem, czy ona by na to poszła.
Dante nic nie odpowiedział, bo spojrzał prosto w oczy kobiety, która podchodziła, by ich obsłużyć. Te oczy były duże i błyszczące, nietypowo ciemnoniebieskie, wpadające w fiolet, bardzo wyróżniające się na tle tej jej porcelanowej piegowatej skóry.

Podczas przerwy Belle obserwowała dwóch mężczyzn zmierzających z parkingu do restauracji. Wszyscy znali Steve’a, Brytyjczyka i właściciela lokalu, ale tożsamość jego gościa pozostawała dla nich zagadką.
Był bardzo wysoki, szczupły i atletycznie zbudowany, poruszał się z gibką precyzją mężczyzny w pełni świadomego swego ciała. Jego bujne czarne włosy, sięgające niemal szerokich ramion, powiewały na bryzie, odsłaniając twarde, jakby rzeźbione rysy twarzy. Wyglądał wspaniale: naturalnie piękny i dziki jak czarna pantera – i prawdopodobnie równie niebezpieczny.
Kilka kobiet wypadło z baru, by patrzeć z podziwem, jak się zbliża. Belle wróciła do pracy, w milczeniu słuchając barmana, który rozpoznał w nieznajomym Dantego Lucarelliego. Oczywiście był to jakiś megabogaty Włoch, potentat w dziedzinie energii odnawialnej. Podeszła, by obsłużyć Steve’a i jego gościa, a gdy Włoch uniósł na nią wzrok, uderzyło ją spojrzenie jego ciemnozłotych oczu. Na przerażający ułamek sekundy zastygła, jakby nastąpiła na minę, a całe jej ciało zapłonęło.
Zarumieniona i zmieszana, przyjęła od nich zamówienie na drinki i pospieszyła do baru.

Dante poczuł rozbawienie, gdy Belle zaczerwieniła się od stóp do głów. Ale nie wiązał tego ani z nieśmiałością, ani z niewinnością. Jej rumieniec przypisywał raczej seksualnemu przyciąganiu. Był przyzwyczajony, że kobiety wpatrują się w niego i go pożądają. W wieku dwudziestu ośmiu lat miał za pewnik, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent pań zgodziłoby się z nim przespać, gdyby je o to poprosił. Ale raczej nie musiał prosić – często dostawał seks na tacy bez najmniejszej zachęty ze swej strony.

Belle przyniosła drinki, nie spoglądając ani razu w stronę Dantego i, na szczęście, owo uczucie przegrzania w jej ciele zaczęło słabnąć. Nic dziwnego, że zauważyła atrakcyjnego mężczyznę i że ten widok rozpalił ją do czerwoności. Ale był to jedynie, jak przekonywała samą siebie, nieszczęśliwy traf, z którym musiała się nauczyć sobie radzić, tak jak nauczyła się radzić sobie z tyloma innymi nieszczęśliwymi trafami losu.
Fatum zdawało się nad nią ciążyć. Kobieta, która ją urodziła, nie chciała jej, także ojciec wolał nie mieć z nią nic wspólnego. Jej babcia, Sadie, mawiała, że Belle nie powinna brać tego do siebie, bo podłożem problemów nie była ona, tylko jej rodzice. Miłość dostała od dziadków, ale oni już odeszli, a Belle została sama na świecie i nie miała na kim polegać, gdy coś szło nie tak. A we Francji wszystko poszło bardzo, bardzo źle.

Dante przyglądał się Belle, gdy kręciła się przy barze, i usiłował ją sobie wyobrazić w sukni od paryskiego projektanta, ale okazało się to wyzwaniem, bo z jakiegoś powodu oczyma wyobraźni widział ją wyłącznie nago. Nowa garderoba uczyniłaby ją nieskończenie bardziej reprezentacyjną, ale, oczywiście, musiałaby przestać obgryzać paznokcie. Co za obrzydliwy nawyk – zauważył z niesmakiem.
– Co robi we Francji? – zapytał Steve’a, wskazując podbródkiem w stronę Belle.
– Słyszałem tylko jakieś plotki. Podobno przyjechała tu ze trzy lata temu jako osoba do towarzystwa dla starszej angielskiej wdowy żyjącej na wsi. Rodzina wdowy zatrudniła ją w Londynie i zostawiła tutaj bez wsparcia, gdy u starszej pani pogłębiała się demencja. Lokalny doktor zorganizował drobną pomoc, ale generalnie Belle była zdana na siebie.
Dante uniósł hebanową brew.
– Dlaczego po prostu nie wróciła do domu, skoro ją to przerastało?
– Zdążyła przyzwyczaić się do starszej pani i nie chciała jej zawieść ani porzucić.
– A jak to się stało, że pracuje tutaj w barze?
– Wdowa zmarła na atak serca, a od razu po pogrzebie rodzina sprzedała jej dom i zostawiła Belle bez dachu nad głową i bez środków wystarczających na powrót do domu. Wyrzucili też psa starszej pani… Charliego – wymruczał Steve, gdy mały potargany terier otarł się o jego nogi, a potem poszedł radośnie powitać innego stałego bywalca, by wyłudzić od niego coś do jedzenia.
Dante nie zwracał uwagi na psa, skupiając się na przyjacielu.
– A potem?
– Najemca baru dał jej tu pracę i zaproponował, by zamieszkała w starym kamperze. Stoi na parkingu rezerwowym za drzewami, a ona mieszka tam razem z psem.
– Czyli ta twoja Belle jest życiową niedojdą – domyślił się Dante bez szczególnego zdziwienia. – Bardziej pociągają mnie kobiety sukcesu.
– Ale z niedojdą bez wątpienia łatwiej negocjować. A czy kiedykolwiek miałeś skrupuły przed korzystaniem z nieszczęścia innych?
– Bezwzględność mam w genach – uśmiechnął się Dante.
– Chyba że chodziło o twojego brata. Nie wiem, ile razy wyciągałeś Cristiana z tarapatów. Twierdzisz, że nie jesteś sentymentalny, a jednak spójrz, jaki trud sobie zadajesz, żeby odkupić ten lasek.
– To co innego…
– Na pewno, zwłaszcza że ta drewniana chatka Cristiana okropnie ci się nie podobała.
– Nie podobały mi się polowe warunki, ale Cristiano zawsze miał fioła na punkcie powrotu do natury – przypomniał z roztargnieniem Dante, znów przyglądając się Belle obsługującej młodych chłopaków, którzy próbowali z nią flirtować. Zauważył z satysfakcją, że się nie rumieniła. Przywołał ją dłonią, by zamówić nową kolejkę.
– Dla mnie nie – podziękował Steve z żalem. – Sancha czeka z kolacją…
– Jak chcesz. Ale ja szukam dziewczyny do wynajęcia i mogę wrócić późno.
Dante powrócił do obserwowania Belle, a gdy się schylała, by zdjąć drinki z tacy, jego spojrzenie mimowolnie kierowało się ku jej obfitym piersiom, apetycznym krągłościom pośladków i tyłowi jej smukłych nagich ud, które odsłaniała wędrująca w górę spódnica. Przesunął się na siedzeniu, czując w kroczu napływ żądzy i zgrzytając z irytacji zębami. Dlaczego reaguje jak napalony nastolatek? Przyniosła mu drinka, a on rzucił na stół banknot, każąc jej zachować resztę.

– To za dużo – powiedziała z zakłopotaniem.
– Nie żartuj – poradził zwięźle Dante. – Chciałbym z tobą zamówić słówko, kiedy skończysz zmianę.
– Jestem zmęczona – wypaliła bez zastanowienia. – Od razu po pracy idę spać.
– Nie spławiaj mnie, dopóki nie usłyszysz, co mam do powiedzenia. Możliwe, że mogę dać ci pracę… pracę, która w końcu pozwoli ci wrócić do Anglii.
Belle znieruchomiała i przeniosła wzrok ze stołu na jego pociągłe, mrocznie przystojne rysy.
– Co to za praca?
Leniwie unosząc butelkę z piwem, Dante oparł się o balustradę otaczającą taras.
– O tym później – wymruczał jedwabiście. – O ile… dotrwasz do wieczora.
Belle zaczerwieniła się – jego pewność siebie doprowadzała ją do szału. Rzucił przynętę i czekał, by połknęła haczyk. Jaką pracę mógłby jej zaproponować? Poza kelnerowaniem miała doświadczenie wyłącznie w utrzymywaniu domu i w opiece, a on raczej nie zamierzał zatrudniać jej w tym charakterze…
Z drugiej strony nie miała powodu, by podejrzewać go o niemoralne propozycje. Nie była jakąś seksbombą, dla której zdobycia mężczyźni poruszaliby niebo i ziemię. Nie, sprośne propozycje otrzymywała wyłącznie od znudzonych żonkosiów i rozochoconych młodzieńców… Może jednak Dante Lucarelli ma starszego krewnego wymagającego opieki?
Ale przecież może sobie pozwolić na zatrudnienie ludzi posiadających do tego kwalifikacje, których, jak na ironię, Belle brakowało. Los zmusił ją do podjęcia roli opiekunki, gdy jej owdowiały dziadek śmiertelnie zachorował. Musiała rzucić szkołę, by się nim zajmować, ale było dla niej nie do pomyślenia, że mogłaby postąpić inaczej, skoro jej dziadkowie kochali ją i troszczyli się o nią od dziecka.
Tracy, matka Belle i jedyne dziecko jej dziadków, była modelką i kochała wystawne życie. Kiedy zaszła w ciążę, a ojciec Belle odmówił wzięcia ślubu, Tracy wzgardziła losem samotnej matki. Porzuciła ledwie kilkutygodniową Belle u swoich rodziców i zaspokajała swoje instynkty macierzyńskie, regularnie wpłacając pieniądze na jej utrzymanie. A gdy jeden jedyny raz podjęła próbę zabrania córki do siebie, skończyło się to katastrofalnie. Po tamtym epizodzie Belle nie widziała matki na oczy aż do pogrzebu dziadka, na który Tracy przybyła wyłącznie po to, by spieniężyć nieruchomość swoich rodziców.
– Na litość boską, jesteś już dość duża, by sama się utrzymywać! – odparła cierpko, gdy Belle poprosiła ją o wsparcie finansowe. – Nie licz już na mnie. Twój ojciec całe lata temu przestał na ciebie łożyć, teraz wreszcie i ja się od ciebie uwolnię.
Tracy sprzedała wszystko, co się dało, i pozostawiła Belle bez grosza przy duszy, zmuszoną spać na kanapie u przyjaciółki w Londynie. Wydawało się wówczas, że oferta pracy we Francji z panią Devenish spadła jej jak z nieba.
Nie miała gdzie mieszkać, a życie w Londynie było zbyt drogie. W dodatku praca za granicą zdawała się zapowiadać przygodę – coś, czego w życiu Belle brakowało. Zdecydowała się na to w przekonaniu, że będzie musiała tylko gotować, sprzątać, robić zakupy i dostarczać towarzystwa samotnej staruszce. Zakładała, że będzie miała wolny czas na zwiedzanie i nie przypuszczała, że skończy jak niewolnica, pracując dwadzieścia cztery godziny na dobę w nudnej wiosce.
Zebrała ostatnie szklanki i spojrzała na plażę, gdzie widać było Dantego Lucarelliego stojącego pod piniami. Czekał na nią? Oczywiście, że zapyta go o tę pracę! W sytuacji, w której się znalazła, nie mogła ignorować choćby najbardziej mglistych szans na powrót do domu, bo restauracja w ciągu kilku tygodni zostanie zamknięta aż do kolejnego sezonu. Co się z nią wtedy stanie? Nie będąc obywatelką Francji, nie mogła nawet liczyć na zasiłek. W Londynie, jeśli nie będzie miała innego wyboru, będzie mogła przynajmniej skorzystać ze świadczeń od państwa.
Powiedziawszy „dobranoc” reszcie personelu, z wiernym Charliem przy nodze Belle dostała się na plażę. Dante wyszedł zza drzew, a światło księżyca padające na jego smukłą twarz wydobyło jego wysokie kości policzkowe, klasyczny nos i mocną szczękę. Cień ciemnego zarostu podkreślał jego szerokie zmysłowe usta. Gdy w ciszy czekał, aż Belle do niego podejdzie, poczuła, że znów robi jej się gorąco, jakby pod jej skórą płonął ogień.
– Belle? – zapytał Dante. – Od czego to zdrobnienie?

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel