Rozsądek na przegranej pozycji/Podróż do Hiszpanii
Przedstawiamy "Rozsądek na przegranej pozycji" oraz "Podróż do Hiszpanii", dwa nowe romanse Harlequin z cyklu HQN ŚWIATOWE ŻYCIE DUO.
Grayson Barlowe chce odwieść niepełnosprawnego brata od pochopnych planów małżeńskich. Narzeczoną brata jest Niamh, młodsza siostra Ash, która tak jak Grayson jest architektem i z którą od lat konkuruje. Ash i Grayson odkładają na bok wzajemną niechęć i jednoczą siły, by uchronić rodzeństwo od życiowego błędu, są bowiem pewni, że ich zauroczenie wkrótce minie. Jednak gdy zaczynają spędzać ze sobą więcej czasu, odkrywają, że choć starsi i bardziej doświadczeni od młodych narzeczonych, bardzo niewiele do tej pory wiedzieli o miłości…
Estelle na prośbę przyjaciółki udaje dziewczynę znanego polityka i towarzyszy mu podczas wesela jego znajomych w Szkocji. Zwraca tam na siebie uwagę najprzystojniejszego i najbogatszego mężczyzny – Hiszpana Raula Sancheza Fuente. Raul domyśla się, że Estelle jest dziewczyną do towarzystwa. Składa jej propozycję, by pojechała z nim do Hiszpanii. Liczy na to, że przy jej pomocy zrealizuje swoje plany…
Fragment książki
Weszłam do jednego z wypasionych hoteli w Londynie, gdzie moja siostra zaprosiła mnie na drinka. Pewnie dla was to nie brzmi jak coś nadzwyczajnego, ale dla mnie to prawdziwy cud, że wciąż mam siostrę, z którą mogę poplotkować nad kieliszkiem martini. Kolejnym cudem było to, że Niamh udało się zarezerwować stolik, a największym to, że dotarłam na czas.
Normalnie jestem bardzo punktualną osobą, ale mój ostatni klient tego dnia chciał, żebym wprowadziła kilka zmian w projekcie jego luksusowej willi we Włoszech. Zanim za bardzo się podekscytujecie, klient zbliżał się do osiemdziesiątki i budował tę willę dla swoich wnuków. Szczęściarze!
Odszukałam wzrokiem Niamh, otoczoną wspaniałymi aranżacjami kwiatowymi, które przywodziły na myśl lato. Co było całkiem miłe, bo chociaż zbliżał się czerwiec, lato zdecydowanie jeszcze nie nadeszło. W Londynie padało przez ostatnie dwadzieścia dwa dni, ale wciąż miałam nadzieję, że następnego dnia wyjdzie słońce.
Podeszłam bliżej i stanęłam jak wryta, widząc, że Niamh nie jest sama. Zabójczo przystojny i dziwnie znajomy ciemnowłosy mężczyzna siedział obok niej na wózku inwalidzkim. Zmrużyłam oczy, próbując sobie przypomnieć, gdzie go widziałam. Ani on, ani Niamh nie patrzyli w moją stronę; wydawali się całkowicie pochłonięci sobą nawzajem. Nawet trzymali się za ręce!
No dobrze, teraz pewnie zastanawiacie się, dlaczego tak się zdziwiłam, widząc moją siostrę trzymającą się za ręce z przystojnym mężczyzną. Dlaczego nie miała być szczęśliwie zakochana?
Dlatego, że choć miała dwadzieścia siedem lat, pod wieloma względami wciąż była dzieckiem. I to z mojej winy.
Niamh pomachała do mnie.
– Chodź do nas, Ash! To jest Ethan Barlowe! Starszy brat Ethana, Grayson, zaraz powinien do nas dołączyć.
Grayson Barlowe? Na sztywnych nogach ruszyłam w ich stronę, udając, że wszystko jest w porządku. Ale nie było w porządku.
Przełknęłam gulę w gardle i znów spojrzałam na przystojną twarz Ethana. Tak jak jego brat, miał błyszczące czarne włosy i szaroniebieskie oczy.
Podałam mu rękę.
– Miło cię poznać, Ethan.
Zrobiło się nieco niezręcznie, kiedy podał mi lewą rękę zamiast prawej. Zauważyłam, że jego prawa ręka leży bezwładnie na udzie. Zauważyłam też, że jego wózek ma elektryczny napęd, bez wątpienia dlatego, że nie mógł używać obu rąk.
– M-miło mi cię poznać, Ash… Niamh dużo mi o t-tobie opowiadała… – Ethan jąkał się lekko, a przed niektórymi słowami zatrzymywał się i marszczył brwi. Jestem architektem, a nie neurologiem, ale potrafię rozpoznać trwałe uszkodzenie mózgu. Moja siostra żyła z nim od dwudziestu lat.
Usłyszałam za sobą kroki; nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, kto nadchodzi. Wszędzie rozpoznałabym ten charakterystyczny nierówny chód. Poczułam lekki zapach płynu do golenia, ten sam, co na rozdaniu prestiżowej nagrody architektonicznej pół roku wcześniej, kiedy to Grayson Barlowe wysiudał mnie z pierwszego miejsca.
Byliśmy rywalami od lat. Ta rywalizacja nie zaczęła się nawet od nas, ale od jego dziadka i mojego ojca. Toczyli wojnę przez całą karierę i mimo że oboje już nie żyli, z szacunku do mojego ojca w dalszym ciągu nienawidziłam Graysona Barlowe’a i wszystkiego, co sobą reprezentował.
Nie, żeby brakowało mu talentu. Straciłam rachubę nagród, które zdobyły jego wizjonerskie projekty. Durzyła się w nim połowa architektek; ja, oczywiście, się do nich nie zaliczałam. Byłam całkowicie odporna na jego urok.
– Cześć, Grayson – powiedział Ethan, uśmiechając się szeroko do brata. – Chodź i poznaj moją… narzeczoną.
– Narzeczoną? – zapytaliśmy jednocześnie ja i Grayson. Jego głos zabrzmiał dźwięcznie i seksownie, mój – jakby ktoś nadepnął na piszczącą zabawkę.
Uśmiech Niamh był jeszcze szerszy niż Ethana. Podniosła lewą rękę, na której błysnął pierścionek zaręczynowy.
– Ethan oświadczył mi się przedwczoraj. Spotkaliśmy się dzisiaj z wami, żeby świętować.
Zaniemówiłam. Moja siostra poznała mężczyznę i zaręczyła się z nim, a ja nic o tym nie wiedziałam? I tym mężczyzną był brat Graysona Barlowe’a?
Napotkałam spojrzenie chłodnych niebieskich oczu Graysona i drgnęłam, jakby kopnął mnie prąd.
– Wiedziałaś coś o tym? – W jego głosie zabrzmiała oskarżycielska nuta.
– Nie, nic. A ty?
Grayson zacisnął ponuro usta.
– Oczywiście, że nie. – Obrócił się do swojego młodszego brata. – Jak długo się znacie?
– Sześć tygodni.
– Sześć tygodni! – powtórzyliśmy z niedowierzaniem ja i Grayson. Jak na razie mówienie jednocześnie naprawdę dobrze nam wychodziło.
Spojrzałam na Niamh.
– Jak możesz po tak krótkim czasie wiedzieć na pewno, że to ten jedyny?
Niamh uniosła podbródek, a jej oczy błysnęły wyzywająco.
– Wiedzieliśmy w chwili, w której poznaliśmy się na siłowni. Myślałam, że się ucieszysz. Nie miałam wcześniej chłopaka, a Ethan jest tak miły, dobry i…
– Bogaty. – Cyniczna nuta w głosie Graysona sprawiła, że miałam ochotę go uderzyć. Dopiero co poznał moją siostrę! Jak mógł tak szybko ją ocenić?
Okręciłam się i zgromiłam go wzrokiem.
– Jak śmiesz!
W oczach Graysona błyszczał ten sam cynizm, który słyszałam w jego głosie. Światowy cynizm, który sprawił, że poczułam się dziwnie nie na miejscu. Co było absurdalne, bo gdyby dostawało się nagrodę za bycie bezwzględnym cynikiem, to na pewno powędrowałaby do mnie.
– Chodź ze mną – powiedział, ruchem głowy wskazując wyjście. – Chcę porozmawiać z tobą na osobności.
Nie było opcji, żebym odmówiła. Podejrzewam, że istniało bardzo niewiele kobiet, które odmówiłyby Graysonowi Barlowe’owi. Poza tym musiałam z nim porozmawiać gdzieś, gdzie Niamh i Ethan nie będą nas słyszeć. Zakochani po sześciu tygodniach? To absurd. Niamh była naiwna, niewinna i o wiele zbyt ufna. Ja i Ryan zaręczyliśmy się po trzech latach związku, a i tak skończyło się to fiaskiem.
Grayson zaprowadził mnie do prywatnego pomieszczenia przy głównym holu restauracji. Było urządzone jak salon – dwie miękkie welurowe sofy, jedwabne zasłony z lambrekinem, antyczne biurko i regały z książkami. Na ścianie wisiał ogromny portret założyciela hotelu. Jego oczy zdawały się podążać za nami, jakby pytały, dlaczego zakłóciliśmy jego spokój.
Grayson zamknął za nami drzwi, które szczęknęły złowrogo, i wbił we mnie gniewne spojrzenie. Zacisnęłam pięści i wyprostowałam się, unosząc wysoko podbródek. Musiałam go unieść, żeby utrzymać z nim kontakt wzrokowy, bowiem miał ponad sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu.
– To musi dobiec końca i musi dobiec końca teraz – oświadczył tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Choć zgadzałam się z nim, odmawiałam stanięcia po jego stronie. Wciąż byłam oburzona po tym, jak zasugerował, że moja siostra jest płytką oportunistką. Odkryłam, że zastanawiam się nad powodami, dla których Niamh i Ethan powinni kontynuować relację.
– Dlaczego tak sądzisz? – zapytałam chłodno. – Oboje są dorośli.
Grayson zmarszczył ciemne brwi.
– Mój brat w oczywisty sposób pozwolił się omamić urodzie twojej siostry. A ona w oczywisty sposób szuka kogoś na tyle bogatego, żeby nigdy więcej nie musieć pracować.
Wiem, że moja siostra jest piękną kobietą, ale uraziło mnie jego założenie, że Ethan zwrócił uwagę właśnie na to, a nie na jej łagodną, ciepłą, troskliwą naturę.
– Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Kobiety nie potrzebują już mężczyzn, którzy by je utrzymywali.
Graysona to nie przekonało.
– Nie pozwolę, żeby mój brat został wykorzystany przez kogoś, komu zależy tylko jego pieniądzach.
– Nie obchodzą jej jego pieniądze! – Wiedziałam, że nie minie wiele czasu, zanim Grayson zda sobie sprawę z ograniczeń mojej siostry. W odróżnieniu od Ethana, niepełnosprawność Niamh nie była widoczna na pierwszy rzut oka, ale jeśli spędziło się z nią trochę czasu, niedostatki jej intelektu stawały się oczywiste. Czytała jak ośmiolatka. Potrafiła wykonać tylko najprostsze obliczenia. Miała małą pamięć roboczą, więc skomplikowane zadania ją przerastały. Robiłam, co mogłam, żeby ją wspierać, zwłaszcza odkąd zmarła nasza matka.
Grayson przejechał dłonią po włosach. Powiodłam wzrokiem za tym ruchem i bezwiednie wyobraziłam sobie te długie, opalone palce, dotykające moich ramion albo moich nóg… Hola, hola! Dlaczego nagle zaczęłam fantazjować o Graysonie Barlowie? Minęło wiele czasu, odkąd ostatni raz robiłam to z mężczyzną, ale chyba zdołałabym znaleźć kogoś odpowiedniejszego niż mój największy wróg!
Grayson znów na mnie spojrzał i mimo woli przeszedł mnie dreszcz. Miał hipnotyzujące oczy, niebieskie jak arktyczny lód, z małymi szarymi plamkami. Ocieniały je długie i gęste rzęsy, na widok których poczułam ukłucie zazdrości.
– Gdzie pracuje twoja siostra?
– Nie ma pracy… jest wolontariuszką w schronisku. A twój brat?
– Pracuje dla mnie na pół etatu. – Odpowiedź Graysona była lakoniczna i beznamiętna, ale powiedziała mi więcej o nim, niż mógłby przypuszczać. W tej odpowiedzi było morze żalu, poczucia winy, bólu i cichej rozpaczy. Wiedziałam to, bo sama czułam to samo. Gdybym tylko postąpiła inaczej na tamtym placu zabaw, dwadzieścia lat temu…
Grayson znów zmarszczył brwi.
– Wszystko w porządku?
Tym razem to ja zamrugałam, odpędzając łzy, które znienacka zapiekły mnie w oczy. Moja siostrzyczka zakochała się i chciała wziąć ślub, a ja nie mogłam jej na to pozwolić. A przynajmniej nie tak szybko. Musiałam być pewna, że wie, na co się pisze.
Otarłam oczy wierzchem dłoni.
– To alergia na pyłki. Wszystkie te kwiaty w restauracji…
Grayson sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął schludnie złożoną, śnieżnobiałą chustkę do nosa.
– Proszę.
Kiedy brałam od niego chustkę, nasze palce przypadkiem się dotknęły. Drgnęłam i szybko cofnęłam rękę. Otarłam oczy, zastanawiając się, czy nie powinnam dla pozorów wydmuchać nos. Ale lepiej nie; moje dmuchanie nosa brzmiało tak, że mogłabym robić za trąbę w orkiestrze.
Chustka pachniała przyjemną mieszanką bergamotki, cytrusów i męskiego ciała. Opuściłam rękę i złożyłam ją na pół. I na cztery. I na osiem. Musiałam coś zrobić z rękami, bo kusiło mnie, żeby dotknąć brody Graysona Barlowe’a. Ciemny zarost pokrywał jego kwadratową szczękę, dolna warga była zmysłowo pełna, a górna wyraźnie zarysowana, jakby Stwórca spędził nad nim wyjątkowo dużo czasu, dopracowując go do perfekcji. To były usta znamionujące namiętną naturę, która, spuszczona ze smyczy, mogłaby okazać się niebezpieczna.
Powstrzymałam kolejny dreszcz, starając się nie myśleć o tym, jak niebezpiecznie byłoby pójść do łóżka z Graysonem Barlowe’em. Niebezpiecznie, ekscytująco i rozkosznie.
Wcisnęłam chustkę do torebki.
– Wypiorę ją i ci oddam.
– Zatrzymaj ją sobie.
Wzruszyłam ramionami, jakby mi było wszystko jedno, ale tak naprawdę jestem wyczulona na punkcie oddawania pożyczonych rzeczy. Dobre maniery i tak dalej. A skoro już jesteśmy przy manierach… ja i Grayson zostaliśmy zaproszeni na wspólne świętowanie zaręczyn Niamh i Ethana, ale zamiast tego byliśmy tutaj, chowając się za zamkniętymi drzwiami.
– To co zamierzasz zrobić w sprawie zaręczyn twojego brata?
– Zamierzam go powstrzymać.
Uniosłam brew.
– W jaki sposób?
– Przekonam go, że to zły pomysł.
Uśmiechnęłam się ironicznie.
– Powodzenia. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale wydaje się całkiem zauroczony moją siostrą.
Grayson spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
– Chyba nie wierzysz, że naprawdę się kochają?
– Może po prostu się pieprzą. – Od razu pożałowałam, że użyłam słowa na „P”. Czułam się, jakbym wpuściła do pomieszczenia coś zakazanego… coś, co groziło wymknięciem się spod kontroli, jak zapałka upuszczona na suche drewno. Prawie słyszałam, jak ogień trzaska w ciszy.
Grayson patrzył na mnie tak, jakby chciał wzrokiem spalić mnie na popiół. Nie wydaje mi się, żeby mężczyzna kiedykolwiek patrzył na mnie tak intensywnie. Powietrze było naładowane elektrycznością.
Wstrzymałam oddech.
Grayson przełknął ślinę.
Minęło kilka napiętych do granic możliwości sekund, a potem Grayson odetchnął i odwrócił wzrok.
– Cokolwiek do siebie czują, wiem, że to nie przetrwa próby czasu – powiedział.
– Nie wierzysz w prawdziwą miłość?
– A ty?
Wiem, że sama czasem to robię, ale nienawidzę, kiedy ludzie odpowiadają pytaniem na pytanie. Uśmiechnęłam się sztywno.
– Niektórzy mają to szczęście.
Spojrzał na moją pozbawioną pierścionka dłoń.
– Ty nie miałaś?
To jest kolejna rzecz, której nienawidzę – to, jak wiele ludzi w naszym światku wiedziało o moich zerwanych zaręczynach. Ale pewnie sama jestem sobie winna, skoro zerwałam je ledwie kilka dni przed planowanym ślubem.
– Powiedzmy, że śmieci wyniosły się same.
Grayson prychnął pod nosem, ale nie wiedziałam, czy to był odgłos rozbawienia, cynizmu, czy czegoś jeszcze innego. Stał przynajmniej metr ode mnie, ale wciąż czułam jego męską energię. Potężną energię, która sprawiła, że sama zaczęłan być intensywnie świadoma swojej kobiecości. Skóra mnie mrowiła, serce galopowało, a płynne gorąco rozlewało się w tajemnych miejscach. Miejscach, o których nie chciałam teraz myśleć. Miejscach, o których nie myślałam, odkąd rozstałam się z moim narzeczonym.
Grayson położył ręce na oparciu kanapy, za którą stał, i wbił we mnie świdrujące spojrzenie.
– Zamierzam ich powstrzymać, zanim to pójdzie za daleko. Pomożesz mi czy nie?
– Jak chcesz to zrobić? – Wiedziałam, że to nie była odpowiedź na jego pytanie, ale nie chciałam zobowiązywać się do niczego, co zraniłoby moją siostrę. Niamh od dziecka marzyła o wielkiej miłości. Byłaby zdruzgotana, gdyby musiała porzucić marzenia o szczęśliwej przyszłości z Ethanem. Zresztą, kimże ja byłam, żeby stawać jej na drodze? To moja wina, że była taka, jaka była, i choć zawsze ją chroniłam i troszczyłam się o nią, nie chciałam sabotować jej szczęścia. Zasługiwała na miłość. Czy nie każdy na nią zasługiwał?
Z drugiej strony, nie byłam pewna, czy Ethan naprawdę ją kocha. Mógł być tylko nią zauroczony. Jego uczucie mogło przeminąć, a wówczas mojej siostrze pęknie serce i to ja będę musiała pozbierać jego kawałki.
Nie, żebym nie miała doświadczenia w tej dziedzinie. Moja matka kompletnie się załamała, kiedy mój ojciec odebrał sobie życie po podjęciu fatalnej decyzji biznesowej, na kilka lat przed wypadkiem Niamh. Decyzją tą było wejście w spółkę nie z kim innym, tylko z dziadkiem Graysona Barlowe’a. Stąd wzięła się wojna między klanami Clancy i Barlowe. Po śmierci mojego ojca zostaliśmy bez grosza. Moja matka była w kompletnej rozsypce, mimo że jej małżeństwo z moim ojcem wcale nie układało się idealnie. Wreszcie jakoś doszła do siebie, ale potem znowu się załamała po wypadku Niamh, co było zrozumiałe. To był dla niej podwójny cios: najpierw strata męża, a potem trwałe uszkodzenie mózgu jej córki, w przeciągu zaledwie dwóch lat. Powiedzieć, że musiałam szybko dorosnąć, to jak nic nie powiedzieć.
– Usiądziemy z nimi i omówimy możliwe komplikacje. – Głos Graysona wyrwał mnie z bolesnych myśli.
Usiądziemy? Chciał, żebym połączyła z nim siły? Na samą myśl poczułam coś dziwnego w żołądku, jakby lęk pomieszany z ekscytacją. Usiadłam na kanapie, bo moje kolana zrobiły się nagle miękkie. Obecność Graysona onieśmielała mnie, ale mimo to nie potrafiłam oderwać od niego oczu. Był tak cholernie atrakcyjny, nawet kiedy marszczył groźnie brwi.
– Komplikacje? Takie jak?
– Mój brat ma fundusz powierniczy pozostawiony mu przez naszego zmarłego dziadka.
Uniosłam podbródek.
– I co z tego?
– Nie chcę, żeby piękna, młoda kobieta omamiła go i zagarnęła jego majątek. To nie byłby pierwszy raz, kiedy coś takiego się wydarzyło.
Zawrzał we mnie gniew.
– Moja siostra nie jest typem osoby, która szuka bogatego faceta! Nie jest ani trochę materialistką. – Chciałam dodać „ja też nie”, ale to nie wydawało się istotne w tym momencie. Nie byłam zainteresowana robieniem na nim wrażenia. Chciałam tylko obronić moją siostrę przed jego bezwzględnością.
– To oczywiste, że usidliła Ethana, udając niewiniątko – odparł Grayson, odsuwając się od kanapy. Zacisnął i rozluźnił dłonie, jakby próbował pozbyć się napięcia. – Nie wspominał mi nawet, że ma dziewczynę, a teraz nagle jest zaręczony? Musiała kazać mu obiecać, że utrzyma to w tajemnicy.
Zgromiłam go wzrokiem, choć ja też nie miałam pojęcia, dlaczego Niamh nic mi nie mówiła o Ethanie.
– Posłuchaj, nie wiem, jaki jest stopień niepełnosprawności twojego brata, ale myślę, że wyrządzisz i jemu, i Niamh wielką krzywdę, podejmując decyzję bez porozmawiania z nimi.
– Małżeństwo jest wykluczone. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby je powstrzymać. – Jego uparty ton zirytował mnie bardziej, niż powinien. Czułam się zmuszona do przyjęcia przeciwnej postawy, mimo że w większości się nie zgadzałam. Wstałam z kanapy i spojrzałam na niego wyzywająco.
– Wiesz, niektórzy ludzie całkiem szybko się zakochują. Czy też może nie wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Kąciki jego ust uniosły się w cynicznym uśmiechu.
– Miłość? Nie. Ale pożądanie od pierwszego wejrzenia? Owszem.
Fragment książki
– Estelle, przysięgam, że będziesz musiała tylko trzymać go za rękę! Posiedzicie, zatańczycie...
– Co jeszcze? – zapytała Estelle.
Zagięła róg kartki i zamknęła książkę. Pomysł, do którego usiłowała przekonać ją Ginny, był niedorzeczny. Nie miała zamiaru się zgodzić. Nie, za żadne skarby świata!
– Może jeszcze tylko mały, niewinny całus w policzek. Albo... w usta.
Estelle gwałtownie potrząsnęła głową.
– Nie ma mowy.
– Chodzi o to, żebyś wyglądała na zakochaną – wyjaśniła Ginny.
– W facecie, który mógłby być moim ojcem, a nawet dziadkiem?
– Tak – westchnęła Ginny, lecz szybko dodała: – Wszyscy pomyślą, że jesteś z Gordonem dla forsy. Co zresztą byłoby prawdą, bo... – Nie dokończyła zdania, znowu zanosząc się kaszlem.
Wynajmowały wspólnie mieszkanie, ale nie były bliskimi przyjaciółkami. Raczej koleżankami, które więcej dzieli, niż łączy. Choć obie studiowały, prowadziły zupełnie inny tryb życia. Estelle od dawna się zastanawiała, skąd jej młodsza o parę lat współlokatorka bierze pieniądze na te wszystkie kosmetyki, drogie ciuchy i wieczorne wyjścia. Tajemnica wreszcie została wyjaśniona. Ginny przyznała się, że pracuje w ekskluzywnej agencji towarzyskiej. Aktualnie ma stałego klienta: Gordona Edwardsa, sześćdziesięcioczteroletniego polityka, który skrywa przed światem pewien „sekret”. Byłaby jej dozgonnie wdzięczna, gdyby Estelle dziś wieczorem ją zastąpiła i pojawiła się u jego boku na weselu.
– Dostalibyśmy wspólny pokój?
Estelle nigdy nie dzieliła pokoju z mężczyzną. Co prawda nie była nieśmiała, ale nie miała w sobie pewności siebie i przebojowości Ginny, która żyła według zasady, że weekendy to imprezy, kluby i puby. Dla Estelle idealny weekend oznaczał zwiedzanie starych kościołów i innych zabytków, a potem położenie się na kanapie z książką.
Udawanie dziewczyny do towarzystwa? Nawet sobie tego nie wyobrażała!
– O nic się nie martw. Gordon zawsze śpi na sofie, gdy razem gdzieś nocujemy – uspokoiła ją Ginny.
– Nie. – Estelle poprawiła okulary i wróciła do lektury. Próbowała dalej czytać o mauzoleum pierwszego cesarza dynastii Qin, lecz nie potrafiła się skupić na tekście. Spokoju nie dawały jej myśli o bracie. Wciąż nie zadzwonił i nie powiedział, czy dostał pracę, o którą się starał.
Andrew rozpaczliwie potrzebował pieniędzy. Chciała mu pomóc. Mogłaby mu pomóc. Gdyby tylko...
Znowu odłożyła książkę i zaczęła intensywnie rozmyślać. W Londynie był późny sobotni poranek. Wesele miało się odbyć wieczorem na zamku w Szkocji. Gdyby się miała zgodzić, już teraz musiałaby się zabrać za szykowanie, żeby zdążyć na samolot do Edynburga, skąd polecieliby helikopterem na miejsce.
– Błagam! – prosiła Ginny. – W agencji panikują, bo nie mogą znaleźć nikogo odpowiedniego na moje miejsce. Gordon ma przyjechać za godzinę.
– Ale co pomyślą sobie ludzie? Skoro od dawna widują go z tobą...
– On się tym zajmie. Wyjaśni, że się pokłóciliśmy, bo wymuszam na nim zaręczyny czy coś w tym guście. I tak zamierzałam z nim zerwać, skoro niedługo kończę studia. Estelle, Gordon to naprawdę totalny słodziak. Musi ukrywać przed całym światem, że jest gejem. Nie może się zjawić na weselu bez dziewczyny. Zresztą pomyśl o forsie!
Estelle o niczym innym nie myślała.
Za tę kwotę mogłaby spłacić całą ratę kredytu mieszkaniowego brata i opłacić parę jego rachunków. Nadal byliby w fatalnej sytuacji, ale zyskaliby trochę czasu. Biorąc pod uwagę to, co przeżyli w ciągu ostatniego roku, zasługiwali na odrobinę wytchnienia. Na namiastkę poczucia bezpieczeństwa.
Andrew tyle dla niej zrobił! Pamiętała, jak całkowicie się poświęcił. Gdy miała siedemnaście lat, zginęli ich rodzice. Brat zaniedbał własne sprawy, troszcząc się o to, żeby jej życie wyglądało jak najbardziej normalnie.
Teraz mogła choć trochę mu się odwdzięczyć.
– Dobrze. – Wzięła głęboki wdech. Podjęła decyzję. – Powiedz Gordonowi, że z nim polecę.
– Już to zrobiłam – odparła Ginny. – Och, nie patrz tak na mnie. Wiem, jak bardzo potrzebujesz pieniędzy. Poza tym nie mogłam sprawić mu zawodu.
Ginny przyjrzała się Estelle. Długie czarne włosy upięte w koński ogon. Bardzo jasna skóra bez żadnej skazy. Piękne zielone oczy. Nagle jednak się zmartwiła. Estelle z reguły nie podkreślała swojej urody ani makijażem, ani strojem. Nie było więc wiadomo, jak się będzie prezentowała w nieco innym, bardziej efektownym wydaniu: umalowana i wystrojona. A jeśli nic z tego nie wyjdzie?
– Musisz się przyszykować. Pomogę ci z fryzurą i wszystkim innym.
– Nie zbliżaj się do mnie z tym kaszlem! – ostrzegła ją Estelle. – Sama dam sobie radę.
Na twarzy Ginny odmalowało się powątpiewanie.
– Każda kobieta potrafi wyglądać jak laska, jeśli tylko się postara – uspokoiła ją Estelle.
Ginny zaśmiała się z ulgą.
– Ale co na siebie włożę? Może pożyczysz mi coś swojego?
– Kupiłam sukienkę specjalnie na tę okazję.
Ginny poszła do swojego pokoju i otworzyła szafę. Estelle stanęła obok niej i rozdziawiła usta z wrażenia na widok seksownej sukienki, jakby utkanej ze złotawej mgiełki.
– Ten strzępek materiału na pewno wygląda niesamowicie... ale na tobie!
Ginny była szczuplejsza i miała mniejszy biust. Estelle, choć również filigranowa, cieszyła się bardziej kobiecymi kształtami.
– Będę w tym wyglądała jak...
– I właśnie o to chodzi! – przerwała jej Ginny, uśmiechając się szeroko. – Będziesz się świetne bawiła. Zobaczysz. Wystarczy, że wrzucisz na luz.
– Łatwo powiedzieć – mruknęła.
Zawinęła włosy na rozgrzane wałki, a następnie zaczęła pracować nad makijażem pod czujnym okiem swej współlokatorki, która tłumaczyła, że Gordon ma reputację notorycznego kobieciarza gustującego w zbyt młodych kobietach. Estelle musiała więc wyglądać tak, jakby go uwielbiała, a z drugiej strony jakby była dla niego o wiele za młoda.
– Potrzebujesz więcej podkładu.
– Więcej? – Estelle już się czuła, jakby miała na twarzy maskę.
– I więcej maskary.
Estelle wyciągnęła wałki z włosów, które teraz układały się w lśniące sprężynki.
– Musimy spryskać to lakierem. Aha, pamiętaj, że Gordon nie zdrabnia mojego imienia. Dla niego jestem więc Virginią.
Estelle spojrzała w lustro. Szary cień do powiek smoky eye i warstwy tuszu do rzęs podkreślały szmaragdowy odcień oczu, a pomadka uwydatniała pełne usta. Całą jej twarz okalały lśniące czarne loki. Ginny uśmiechnęła się zadowolona.
– Wyglądasz wystrzałowo! – Klasnęła w dłonie. – A teraz wskakuj w sukienkę.
– Myślałam, że przebiorę się na miejscu.
– Nie będzie na to czasu. Gordon ma zawsze napięty grafik.
Obcisła złota sukienka więcej ciała odsłaniała, niż zakrywała. Estelle czuła się w niej prawie naga. Spoglądając w lustro, musiała jednak przyznać, że ta niezwykle efektowna kreacja pomoże jej wcielić się w swoją rolę i udawać kogoś, kim nie jest. Gdy wsunęła stopy w sandałki na wysokim obcasie, Ginny pokręciła głową i westchnęła:
– Gordon już dziś mnie rzuci!
– To tylko jednorazowa akcja – podkreśliła Estelle.
– Powiedziałam dokładnie to samo, gdy pierwszy raz poszłam do agencji. Ale kiedy wszystko fajnie się układa...
– Nawet o tym nie myśl!
Przed budynkiem zatrąbiło auto.
– Dasz sobie radę – uspokajała Ginny, widząc jej nerwową minę. – Wyglądasz jak marzenie! Będę trzymała za ciebie kciuki, chociaż to zupełnie niepotrzebne.
Stawiając niepewne kroki w szpilkach, Estelle wyszła z budynku i ruszyła w stronę eleganckiego srebrnego auta, przy którym stał szofer, przytrzymując dla niej drzwi.
– Mam wyśmienity gust! – powitał ją Gordon, gdy zajęła miejsce na tylnym siedzeniu. Był to tęgawy mężczyzna z rumianą twarzą, ubrany w tradycyjny szkocki strój. – Czuję się idiotycznie w kilcie. Zwłaszcza że, w przeciwieństwie do ciebie, nie mam nóg jak modelka.
Estelle zaśmiała się szczerze, zapominając o swoim zdenerwowaniu. Od razu poczuła się odprężona w towarzystwie Gordona. Po paru minutach zaczęli ustalać oficjalną wersję historii ich znajomości.
– Estelle, zapamiętaj: poznaliśmy się dwa tygodnie temu.
– Gdzie?
– U Daria.
– Nie znam żadnego Daria.
Gordon zaśmiał się głośno.
– Żyjesz poza światem, prawda? U Daria to knajpa w Soho. Bardzo modna. Ulubiony lokal dziewczyn, które mają słabość do starszych panów z grubymi portfelami.
– O, Boże...
– Pracujesz?
– Tak. W bibliotece. Na pół etatu.
– Lepiej o tym nie wspominaj. Mów, że udzielasz się jako modelka. Nie podawaj żadnych szczegółów. Możesz zażartować, że twoim głównym zajęciem jest uszczęśliwianie Gordona. – Gdy oblała się rumieńcem, dodał: – Wiem, jak to brzmi. Okropnie i tandetnie. Ale, widzisz, stworzyłem tę straszną, fikcyjną postać, którą muszę teraz odgrywać.
– Boję się, że coś palnę i wszystko popsuję.
– Przeciwnie. Spiszesz się na medal – zapewnił ją łagodnym głosem, a następnie powtórzyli całą swoją wymyśloną opowieść.
Podczas krótkiego lotu do Edynburga zapytał o Andrew i jego córeczkę. Estelle była zdziwiona, że Gordon wie o jej problemach.
– Virginia i ja jesteśmy bliskimi przyjaciółmi – wyjaśnił. – Była wstrząśnięta, gdy twój brat miał wypadek. I kiedy jego dziecko urodziło się w takim stanie. – Ścisnął jej dłoń. – Jak ona się teraz czuje?
– Czeka na operację.
– Pamiętaj, że robisz to dla swojej rodziny – powiedział, gdy przesiadali się do śmigłowca, którym mieli polecieć prosto do zamku w szkockich górach.
Estelle polubiła Gordona. Okazał się naprawdę miłym, ciepłym człowiekiem. Pomyślała, że gdyby spotkali się w innych okolicznościach, wieczór spędzony w jego towarzystwie byłby dla niej przyjemnością.
– Cieszę się, że będę mogła zwiedzić zamek. – Poinformowała go, że historia architektury jest nie tylko kierunkiem jej studiów, ale także jej prawdziwą pasją.
– Obawiam się, że nie będzie zbyt wiele czasu na zwiedzanie. Dolecimy w ostatniej chwili. Zdążymy się tylko odświeżyć.
– W porządku.
– Pamiętaj, że jutro o tej porze będzie już po wszystkim – pocieszył ją z uśmiechem.
To nie dzikie skrzeczenie mew i echo tętniącej muzyki wyrwały Raula ze snu. Przeciwnie, te odgłosy zdołały go uspokoić, gdy nagle się obudził, przestraszony i roztrzęsiony. Leżał przez chwilę z dudniącym sercem, tłumacząc sobie, że to tylko zły sen. Wiedział jednak, że było to prawdziwe, koszmarne wspomnienie, które znowu nawiedziło go we śnie.
Zacumowany jacht unosił się łagodnie na wodzie. Raul przymknął powieki i zaczął zasypiać, lecz raptem przypomniał sobie, że jest umówiony z ojcem.
Zmusił się do otwarcia oczu i spojrzał na jasne włosy rozrzucone na jego poduszce.
– Buenos dias – mruknęła.
– Buenos dias – odpowiedział, lecz zamiast przysunąć się do niej, położył się na plecach i wbił wzrok w sufit.
– O której godzinie musimy wyjść, żeby zdążyć na ślub?
Zacisnął zęby, poirytowany jej pytaniem. Nie poprosił Kelly, żeby wybrała się z nim na wesele, ale właśnie takie są minusy spotykania się ze swoją asystentką – one znają na pamięć twój terminarz. Kelly najwyraźniej uznała, że skoro sypiają ze sobą od paru tygodni, jest automatycznie zaproszona na ceremonię, która miała się odbyć dziś wieczorem w szkockich Highlands. On natomiast zamierzał polecieć sam, bez osoby towarzyszącej.
– Później o tym pogadamy – rzucił do niej, zerkając na zegar. – Teraz muszę lecieć na spotkanie z ojcem.
– Raul... – Obróciła się do niego i położyła dłoń na jego nagim torsie, uśmiechając się sugestywnie.
– Później – mruknął i wstał z łóżka. – Spieszę się.
– Wcześniej zawsze byłeś chętny – odparła z wyraźną urazą.
Wyszedł po schodach na pokład i omiótł wzrokiem bałagan po kolejnej dzikiej imprezie. Pokojówka już zabierała się za sprzątanie. Przywitała go pogodnym uśmiechem.
– Gracias – podziękowała, gdy wręczył jej hojną premię, nie przepraszając za to pobojowisko. Raul dobrze jej płacił i dobrze ją traktował, w przeciwieństwie do niektórych właścicieli jachtów, rozrzutnych bogaczy, którzy kazali jej pracować za grosze.
Włożył okulary przeciwsłoneczne i przeszedł przez marinę Puerto Banús, gdzie zacumowany był jego jacht. Lubił to miejsce. Dobrze się czuł wśród innych dekadentów i playboyów. Pozytywnie działała na niego świadomość, że na świecie istnieją ludzie, którzy prowadzą jeszcze bardziej rozrywkowe życie niż on; to trochę uciszało, a raczej zagłuszało jego sumienie. Tutaj, w tym słynnym porcie, nie był tym najgorszym i najbardziej zepsutym. Niektórzy imprezowali przez okrągłą dobę. Ani na chwilę nie milkły odgłosy muzyki i zabawy. Tak, właśnie dlatego kochał to miejsce – tu nie dało się zaznać ciszy i spokoju. Marina była zapełniona luksusowymi jachtami, na brzegu stały zaparkowane najdroższe auta, jakie można obecnie kupić. W powietrzu unosił się zapach pieniędzy. Raul Sanchez Fuente – rozczochrany, nieogolony i zabójczo przystojny – idealnie wpasowywał się w ten krajobraz.
Na jego widok wracająca z nocnego klubu para turystów przystanęła i stuknęła się łokciami. Widać było, że próbują sobie przypomnieć, skąd znają jego twarz. Prawie słyszał ich myśli: „To chyba jakiś znany aktor. Jak on się nazywa?”. Zdążył się już do tego przyzwyczaić. Zresztą gapienie się na ludzi – bogatych, sławnych, pięknych – było jedną z ulubionych rozrywek turystów odwiedzających Puerto Banús.
Jego szofer, Enrique, czekał w aucie. Raul wsunął się na tylne siedzenie, przywitał z kierowcą, a potem w milczeniu czekał, aż dojadą do Marbelli, gdzie mieściła się filia spółki De La Fuente Holdings. Domyślał się, o czym ojciec chce z nim porozmawiać. Wiedział, że to spotkanie nie będzie należało do przyjemnych. Tak samo jak przyjemna nie była poranna wymiana zdań z Kelly. Przypomniał sobie jej słowa: „Wcześniej zawsze byłeś chętny”.
Wcześniej, czyli kiedy? Zanim się nią nasycił i znudził? Zanim skończył ją uwodzić? Zanim zaczęła za dużo od niego chcieć?
Podobno nikt nie jest samotną wyspą. Raul zawsze uważał, że to zdanie mija się z prawdą, ponieważ nie bierze pod uwagę ludzi podobnych do niego.
On był wyspą. Wyspą, którą często odwiedzali różni ludzie, na której odbywały się głośne imprezy, lecz która nie znosiła, gdy ktoś chciał na niej zostać dłużej, niż tego sobie życzył. Pogodził się ze swoją naturą. Nie zamierzał zmieniać w sobie tego, na co nie miał wpływu. Poważne związki go nie interesowały, podobnie jak nadmierna bliskość i zażyłość.
Nie po tym, co go spotkało.
– Poczekaj na mnie – rzucił do szofera i wysiadł z auta.
Z ponurą miną wszedł do budynku. Chciał mieć już za sobą tę rozmowę.
– Buenos dias – przywitał się z Angelą, asystentką ojca. – Co ty tu robisz? Jest sobota. – Z reguły Angela w weekendy leciała do domu do swojej rodziny.
– Usiłuję skontaktować się z pewnym młodym człowiekiem, który miał się tutaj stawić o ósmej rano – zganiła go łagodnie. Była jedyną kobietą na świecie, która mogła się do niego zwracać w taki sposób. Zbliżała się do sześćdziesiątki. Odkąd pamiętał, pracowała w firmie jego ojca. – Dzwoniłam do ciebie. Czy kiedykolwiek włączasz telefon?
– Padła mi bateria.
– Zanim porozmawiasz z ojcem, musimy omówić twój terminarz.
– Później.
– Nie, teraz. Potem lecę do domu. Rozumiem, że Kelly raczej nie wróci na swoje stanowisko?
Raul pokręcił głową.
– W takim razie musimy ci znaleźć nową asystentkę. Najlepiej niezbyt urodziwą. – Skarciła go wzrokiem, gdy przewrócił oczami. – Nie zapominaj, że za parę tygodni idę na długi urlop. Jeśli mam ją przeszkolić, musimy jak najszybciej ją znaleźć.
– W takim razie sama kogoś wybierz. – Po chwili dodał: – Masz rację, niech to będzie ktoś mało atrakcyjny.
– Nareszcie! – westchnęła z ulgą.
Tak, wreszcie do niego dotarło, że łączenie pracy z przyjemnością – a mówiąc dokładniej: sypianie ze swoimi asystentkami, raczej nie jest dobrym pomysłem, ponieważ wszystkie od razu rezygnują z posady. Dlaczego za każdym razem, gdy wylądują z nim w łóżku, natychmiast dochodzą do wniosku, że muszą dokonać wyboru: albo dla niego pracują, albo z nim sypiają? Zachowanie i rozumowanie kobiet było dla niego zagadką. Nie miał pojęcia, dlaczego wszystkie jego kochanki po paru tygodniach znajomości zaczynają uważać, że randki i seks to stanowczo za mało. Domagają się czegoś więcej: bliskości, poświęcenia, prawa do wyłączności. Czyli dokładnie tego, czego nie chciał im dawać. Dziś rano Kelly przekroczyła pewną granicę. Wiedział, że dni tej znajomości są policzone.
– Zajęłam się już twoją podróżą – oznajmiła Angela, wręczając mu kartkę z dokładnym planem odlotu do Szkocji i powrotu do Hiszpanii. – Nie wierzę, że założysz spódnicę.
– Nieźle wyglądam w kilcie – odparł z uśmiechem. – Donald poprosił, żeby wszyscy zaproszeni mężczyźni przyszli ubrani w tradycyjne szkockie stroje. Pamiętaj, że jestem honorowym Szkotem!
To była prawda. Raul przez cztery lata studiował w Szkocji. To był prawdopodobnie najlepszy okres w całym jego życiu. Znajomości i przyjaźnie, które tam zawarł, przetrwały do tej pory.
Z wyjątkiem jednej...
Jego twarz spochmurniała, gdy pomyślał o Aramincie, swojej byłej narzeczonej, która również dostała zaproszenie na ślub Donalda. Ogarnęły go wątpliwości. Może jednak powinien zabrać ze sobą Kelly?