Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Rzuciłaś na mnie urok
Zajrzyj do książki

Rzuciłaś na mnie urok

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-8342-431-6
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788383424316
Tytuł oryginalnyThe Billionaire Plan
TłumaczKatarzyna Ciążyńska
Język oryginałuangielski
Data premiery2024-01-11
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Rzuciłaś na mnie urok" nowy romans Harlequin z cyklu HQN GORĄCY ROMANS.
Delaney, bohaterka licznych skandali, jest specjalistką od tworzenia wizerunku. Po burzliwym rozstaniu z Malcolmem, szefem firmy zajmującej się przemysłem kosmicznym, postanawia się na nim odegrać. Jego rywalowi w branży, Nolanowi Cooperowi, przekazuje obciążające Malcolma informacje. Nolan nie do końca jej ufa, za to od pierwszego spotkania jej pożąda. Ale nie chce ryzykować romansu z bohaterką stron plotkarskich; jest samotnym ojcem i musi dbać o córkę. Pewnego wieczoru daje się jednak ponieść zmysłom. Pełna wspaniałego seksu noc tylko rozpala w nim namiętność i pragnienie czegoś więcej…

 

Fragment książki

 

Wchodząc do kościoła, Delaney Alexander ignorowała ukradkowe spojrzenia oraz szepty i rozglądała się w poszukiwaniu jakiejś przyjaznej twarzy. Wiele z obecnych tam osób, w tym jej rodzina, nawet by na nią nie zerknęło. Wiedziała, że teraz jest pariasem. Przeczytała o tym na stronach plotkarskich Wend-Z City.
Gdyby nie to, że ukrywanie się w domu nie leżało w jej naturze, posłuchałaby rady ojca, by nie pojawiać się na ślubie. Wiedziała, że jej styl życia niektórym może wydawać się szalony. Nie przejmowała się tym. Żyła według własnych reguł. Dopóki w jej życiu nie pojawił się Malcolm Quell.
Powiedział, że ją kocha – skłamał. Twierdził, że dzięki temu związkowi oboje będą silniejsi – kolejne kłamstwo. Obiecał, że pomoże jej znaleźć inwestorów, co akurat okazało się prawdą. Najgorsze było to, że oznajmił wszem i wobec, że nie jest dla niego wystarczająco dobra. A może miał rację?
Wpadła w furię. Była wściekła, że zerwał z nią publicznie, wyrzucając jej rzeczy na schody przed domem. Że tak szybko nawiązał romans z kobietą pięć lat od niej młodszą i pewnie atrakcyjniejszą. Nie mogła także znieść, że jej ukochany pies Stanley wciąż kocha tego drania.
Wszystko się zmieniło, gdy przypadkiem dowiedziała się o szemranych interesach Malcolma. Komuś coś mimowolnie się wyrwało. Potem ona po kryjomu sprawdziła zawartość jego sejfu. Oczywiście aresztowano ją za wtargnięcie do jego domu i wszyscy myśleli, że czuje urazę do Malcolma i nie potrafi się z niego wyleczyć. Mimo wszystko warto było zaryzykować, ponieważ zdobyła obciążające go dowody.
Tylko krok dzielił ją od powstrzymania nielegalnych interesów Malcolma. Dla niej byłby to rodzaj zamknięcia. Zawsze słyszała, że doskonała zemsta to pokazanie tej drugiej osobie, że można bez niej żyć szczęśliwie. Uważała to za bzdurę. Doskonała zemsta powinna przede wszystkim mocno zaboleć osobę, która kogoś zraniła.
Tak właśnie zamierzała postąpić z Malcolmem. Musi tylko przetrwać ten dzień. Przykleić do twarzy uśmiech i pokazać światu, że jest ponad to.
Poczuła na dłoni dotyk małej rączki, spuściła wzrok i spojrzała w duże brązowe oczy.
- Cześć – powiedziała cicho, kucając. – Szukasz kogoś?
Dziewczynka zmarszczyła czoło.
- Jesteś Pamela? Tata powiedział, że Pamela zaraz przyjdzie, a ja mam z nią zostać.
- Wybacz, jestem Daleney. A ty? – spytała z łagodnym uśmiechem. W dzieciństwie uczestniczyła z ojcem w wielu dorosłych imprezach i więcej niż raz czuła się zagubiona.
- Daisey. Tata kazał mi poszukać najładniejszej blondynki i zobaczyłam ciebie.
Poczuła szczerą sympatię do tego dziecka, nie tylko dlatego, że nazwało ją ładną.
- Nie martw się. Pomogę ci znaleźć Pamelę. Jest tu dzisiaj dużo ładnych pań. Ty też do nich należysz.
Dziewczynka wykonała obrót.
- Moja sukienka się kręci. Bardzo lubię takie sukienki.
- Ja też. Pamela jest blondynką?
Daisey pokiwała głową.
- Znasz pannę młodą albo pana młodego? – spytała Delaney, prowadząc dziewczynkę naprzód.
- Pana młodego. Pracuje dla mojego taty.
Delaney nie poznała pana młodego. Panna młoda była jej kuzynką, choć nie były z sobą blisko. W istocie pojawiła się tu, by poznać jednego z gości, Nolana Coopera, biznesmena starającego się przejąć rządowe kontrakty, o które zabiegał Malcolm i jego firma Quell Aerospace. Liczyła na to, że tu niego wpadnie i podzieli się z nim informacjami, które zdobyła, zakradając się do sejfu Malcolma, dzięki czemu pomoże Cooper Aeronautical. O ile wiedziała, Cooper nie miał szansy pokonać Malcolma w uczciwy sposób.
Gdy dotarła z Daisey do alejki w nawie głównej, zatrzymali je drużbowie, pytając, czy są gośćmi pana młodego czy panny młodej.
- Obojga – odparła Delaney. – Pomagam tej młodej damie znaleźć jej rodzinę. Ona jest gościem pana młodego.
- Rodzina pana młodego siedzi po prawej stronie, proszę się tam rozejrzeć – powiedział mężczyzna.
Delaney podziękowała, patrząc na duży kościół, który był do połowy zapełniony. Nigdy nie widziała takiej ilości różowych kwiatów, kuzynka przesadziła z dekoracjami.
- Zaprowadzić was? – spytał mężczyzna.
Delaney spojrzała na Daisey, która pokręciła głową i mocniej ścisnęła jej dłoń.
- Damy sobie radę – odparła Delaney i ruszyła naprzód. Daisey ją zatrzymała, ciągnąc ją za rękę.
- Znasz pannę młodą? – spytała.
Delaney kiwnęła głową, lustrując rzędy ławek w poszukiwaniu ładnej blondynki. Wypatrzyła ich kilka, ale nie miała pojęcia, która z nich jest Pamelą. Za to jej ojciec je dojrzał, a gdy spotkali się wzrokiem, ściągnął brwi. Odwróciła się do dziewczynki i znów przykucnęła.
- Widzę trzy kobiety o jasnych włosach. Nie wiem, która z nich to Pamela. Może powinnaś przejść do przodu i tam zaczekać na tatę.
Dziewczynka położyła rękę na ramieniu Delaney i szepnęła:
- Wszyscy na nas patrzą.
Delaney rozejrzała się i zdała sobie sprawę, że nie tylko jej ojciec zwrócił na nie uwagę.
- To dlatego, że jesteś śliczna i wszyscy się zastanawiają, kim jesteś.
- Tatuś mówi tak samo. – Daisey zachichotała.
- Musi być mądrym człowiekiem – uznała Delaney. – Najlepiej udawajmy, że nie widzimy tych ludzi i zaczekajmy na twojego tatę. – Trzymając Daisey za rękę, wstała i odwróciła się, zderzając się z wysokim mężczyzną pachnącym oryginalną wodą kolońską.
Patrzył na nią gniewnie, rzęsy miał gęste jak Daisey.
- Jest pan jej ojcem? – spytała, przekrzywiając głowę.
- Tak, a kim pani jest?
- Według Daisey ładną blondynką – odparła cierpko.
- Tatuś! – zawołała Daisey, obejmując nogi ojca. – Delaney pomagała mi znaleźć Pamelę, ale tu jest dużo pań o jasnych włosach.
- To moja wina, Bączku – rzekł, biorąc ją na ręce. – Dziękuję za pomoc, Delaney.
- Nie ma za co.
Choć wiedziała, że patrzą na nich chyba wszyscy goście, nie mogła oderwać od niego wzroku. Zauroczyły ją jego oczy. Jakby ją zahipnotyzowały. Nie wiedziała, co jeszcze powiedzieć. Chciała tylko patrzeć na jego twarz.
- Jestem pani dłużnikiem – odparł.
- To nic takiego. Miło było poznać Daisey. – Uśmiechnęła się do dziewczynki.
- Nolan! Tutaj! – zawołał kobiecy głos.
Nolan? Nolan Cooper? Ilu Nolanów może być na tym ślubie? Delaney zdała sobie sprawę, że wciąż się na niego gapi, a on uniósł brwi, jakby mówił, że to zauważył.
Spojrzała ponad jego ramieniem i zobaczyła Pamelę Donahue, właścicielkę galerii Donahue i graficzkę. Na ścianie w salonie Delaney wisiała odbitka jej litografii „Wzburzone wody”.
- Chyba znalazła się twoja jasnowłosa pani. Do widzenia, Daisey. Nolan, miło było poznać.
- Nolan Cooper – przedstawił się, wyciągając rękę.
- Delaney Alexander.
- Wiem. – Puścił do niej oko. – Jeszcze raz dziękuję.
Ruszył w stronę swojego miejsca, a ona odprowadzała go wzrokiem. Weź się w garść, Delaney. Wróciła do tylnej części nawy. Nie zamierzała siedzieć obok ojca, więc zajęła miejsce w pierwszej wolnej ławce. Mimo wszystko była zadowolona, że zdecydowała się tu przyjść – nie tylko dlatego, że zirytowała ojca. Chciała poznać Nolana i to jej się udało. Po raz pierwszy, odkąd aresztowano ją za wtargnięcie do domu Malcolma, wiedziała, że znalazła się na dobrej drodze.
Nie tak go sobie wyobrażała. Po pierwsze był wysoki i atletyczny. Miał wydatną szczękę i ciemne gęste włosy. Miał też w sobie coś, co… budziło w niej niepokój. Jakiś zwierzęcy magnetyzm, i to silny.
Gdy na nią patrzył, odnosiła wrażenie, że przenika ją wzrokiem. Ludzie zwykle patrzą pobieżnie, zatrzymując się na powierzchni rzeczy. Jeżeli Nolan potrafił ją przejrzeć już podczas pierwszego spotkania, jak zdoła nakłonić go do czegokolwiek? Nie miała zamiaru zmieniać planu, więc wyglądało na to, że musi go lepiej poznać.
Dotąd nie spotkała mężczyzny, którego nie przekonałaby do swojej racji. Udało jej się to nawet z autokratycznym ojcem. Nie dopuści do tego, by Nolan Cooper był pierwszym, który odwiedzie ją od jej zamiarów.

Pamela nie została na przyjęciu po ceremonii. Szczerze mówiąc, Nolan był z tego zadowolony. Poznał ją przez wspólnego znajomego. Nie mógł odmówić Pameli urody, inteligencji ani poczucia humoru, jednak nie zaczekała przy wejściu na Daisey, jak obiecała, i straciła w jego oczach.
Córka miała sześć lat i była jego oczkiem w głowie. Ciężko pracował, nie stronił od rozrywek, lecz najważniejsza była dla niego rola ojca. Jego żona Merri zmarła na skutek komplikacji okołoporodowych, od zawsze byli z Daisey tylko we dwoje.
Zwykle nie włączał kobiet do ich życia. Przy okazji tego ślubu złamał swoją zasadę. Więcej tego nie zrobi.
Przyjęcie odbywało się w dużej sali bankietowej, udekorowanej na biało i różowo. Daisey już dwa razy mu oznajmiła, że kiedy będzie wychodziła za mąż, chce mieć taki wianek jak panna młoda. Oczywiście się zgodził.
Teraz krążyła wśród stolików. Państwo młodzi wyznaczyli miejsca tylko dla najbliższej rodziny. Nolan dopiero po chwili sobie uświadomił, że córka kogoś szuka. Założyłby się, że Delaney. Nie przestawała o niej mówić, odkąd wsiedli do samochodu, by pojechać na przyjęcie.
- Bączku, musimy wybrać stolik – powiedział.
- Wiem, tatusiu. Miałam nadzieję…
- Na co miałaś nadzieję? – spytała Delaney.
Oboje się odwrócili. Daisey z radosnym piskiem objęła Delaney za nogi. Delaney oddała jej uścisk. Miała na sobie turkusową sukienkę z obcisłą górą i szeroką tiulową spódnicą. Rozpuszczone włosy otaczały twarz w kształcie serca. Na głowie miała cienką opaskę wysadzaną maleńkimi brylancikami, na szyi wisiorek do kompletu.
- Pozwolicie, że z wami usiądę?
- Tak!
- Jasne – potwierdził Nolan. – Może być ten stolik?
Delaney przytaknęła z entuzjazmem. Nolan wysunął krzesło dla Daisey i pomógł jej usiąść. Delaney zaczęła się bawić prezentami dla gości, które leżały na stoliku.
Nolan słyszał o Delaney. Kto o niej nie słyszał? Biedna bogata dziewczynka. Dziedziczka imperium mydlarskiego i skandalistka. Więc w sumie nic o niej nie wiedział, znał tylko plotki i pogłoski. Była miła dla jego córki i okazała jej pomoc. Wiele kobiet by tego nie zrobiło. Zważywszy na jej fortunę, spokojnie mógł wykluczyć, że chce coś na tym zyskać.
- Gdzie jest Pamela? – spytała Delaney.
- Miała inne zajęcia – wyjaśnił krótko.
- Och, szkoda. Liczyłam na to, że zamienię z nią kilka zdań. Bardzo lubię jej sztukę – powiedziała. – Ale cieszę się, że wpadłam na was. Nie mam dziś ochoty na towarzyskie rozmowy.
Nie był pewien, co miała na myśli.
- Nie chce pani ze mną rozmawiać?
- Co? Och, przepraszam. Myślałam o obcych ludziach. Pan i ja jesteśmy już starymi przyjaciółmi. – Puściła do niego oko.
Była śliczna. Widział to na zdjęciach, ale jej charakter… Był zaskoczony, że kobieta, która rzekomo ma obsesję ma punkcie byłego narzeczonego, okaże się tak pełna życia i zabawna.
- Tak?
- Dla mnie tak. W tej sali nie ma wielu przyjaznych twarzy.
- Panna młoda to pani kuzynka. Jest tu połowa pani rodziny. Kilka minut temu rozmawiałem z pani ojcem.
- No właśnie.
Zaśmiał się, ale potem zdał sobie sprawę, że za jej żartami kryje się nerwowa energia.
- Więc co pani tu robi?
- Nigdy nie pozwolę temu dra… - Urwała, patrząc na Daisey. – Cóż, nie pozwolę się zdołować.
Nolan miał identyczne nastawienie do życia.
- Ja też na to nie pozwalam. Ale dla mnie jest to zwykle związane z biznesem, nie z weselami.
- Dwa różne światy. Czym pan się zajmuje?
- Tatuś wyśle nas na Marsa – oznajmiła Daisey. – Prawda?
- Taki jest plan – odrzekł. – Mogę pani przynieść drinka?
- Szampana – odparła.
- Dla ciebie shirley temple? – zwrócił się do córki.
- Tak, proszę. Przypilnujemy ci z Delaney miejsca.
- Dziękuję. – Zmierzwił jej włosy i ruszył w stronę baru.
Znał wielu przebywających w tej sali ludzi. Jay Park, pan młody, był jednym z głównym inżynierów w Cooper Aeronautical. Pozostali inżynierowie także tu przybyli. Musi zamienić z nimi kilka słów. Panna młoda Hana Mallory była spokrewniona z rodziną Alexander.
Stojąc w kolejce do baru, zastanawiał się, czemu Delaney nie czuje się mile widziana przez rodzinę. Może chodzi o aresztowanie? Słyszał, że w lipcu została zatrzymana za wtargnięcie na posesję Quella. Ponieważ jednak Malcolm Quell nie wniósł przeciw niej oskarżenia, sprawa w jakimś sensie poszła w zapomnienie.
Kiedy wracał do stolika, Daisey wciąż paplała jak najęta, zaś Delaney słuchała jej w skupieniu. Zatrzymał się na sekundę, niepewny czy mu się podoba bliskość rodząca się między córką a obcą kobietą. Owszem, Delaney jest zachwycająca, ale nie wolno mu o tym myśleć.
Była zmysłowa, piękna, a jednak jej nie znali i pewnie więcej nie zobaczą. Nie miał pojęcia, jak Daisey na to zareaguje. Ostatnio stała się zadziwiająco przylepna. Może dlatego, że właśnie zaczyna naukę w pierwszej klasie. A jeśli to co innego?
Jego matka zmarła trzy lata przed narodzinami Daisey. Miał do pomocy nianię i gosposię, ale w zasadzie byli z Daisey sami. Jemu to odpowiadało. Nie chciał, by córka zaczęła polegać na kimś innym.
- Skąd ta poważna mina, brachu? Jesteśmy na imprezie.
Nolan uśmiechnął się do jednego ze swoich pracowników i skinął głową.
- Próbuję sobie przypomnieć, czy barman dobrze wymieszał drinki. Ładna ceremonia, co?
Rozmawiali jeszcze chwilę, po czym mężczyznę zawołała narzeczona. Nolan zdał sobie sprawę, że musi uważać. Dużo czasu spędzał w pracy, wymyślając nowe technologie, dzięki którym życie na Marsie nie będzie tylko testem na przetrwanie, które sprawią, że życie tam będzie nie tylko możliwe, ale też przyjemne.
Potrząsnął głową. Daisey nie powinna się zbliżyć z bohaterką skandalu. Musi chronić córkę za wszelką cenę.
- Przesiądź się, Bączku, ja usiądę obok Delaney.
Córka zmarszczyła czoło. W końcu z westchnieniem przeniosła się na drugie krzesło.
- Dziękuję. – Wycisnął całusa na jej głowie i postawił przed nią napój. Potem podał kieliszek Delaney i w końcu usiadł między nimi.
- Hej, Nolan, możemy się przysiąść? – To była jego asystentka Perri z mężem i sześcioletnim Thomem.
- Jasne. – Thom usiadł obok Daisey, która niemal natychmiast wdała się z nim w rozmowę.
Nolan przedstawił Perri Delaney.
- Jest pani na mojej liście osób, do których mam zadzwonić w poniedziałek – oznajmiła Perri.
- Tak? Czemu? – chciał wiedzieć Nolan.
- Pani jest współwłaścicielką IDG, firmy zajmującej się zarządzaniem marką. Zarząd zagłosował, żeby ich zatrudnić przy wypuszczaniu na rynek naszego nowego produktu.
- To prawda? – Nolan zwrócił się do Delaney.
- Tak. Chyba pan nie myślał, że jestem zepsutą dziedziczką? – zażartowała.
- Nie, ale słyszałem inne rzeczy.
- Na przykład? O łagodnym nękaniu?
Zdziwiło go, że potrafi z tego żartować, a jednocześnie wzbudziła tym jego podziw.
- Tak. W sumie znam jedynie plotki, tylko dlatego że Perri ma głośno włączony komputer. Więc… co mogłaby pani zrobić dla mojej firmy? – Zmienił temat.
- Z przyjemnością prześlę panu informacje. Przede wszystkim przedstawię was jako najlepszą na świecie firmę organizującą podróże kosmiczne od czasu, gdy Armstrong i Aldrin wylądowali na księżycu.
- Potrafi pani to zrobić? – Chętnie da jej szansę.
- Tym się zajmuję. – Zabawnie poruszyła brwiami.
Zanim zadał jej więcej pytań, mistrz ceremonii poprosił wszystkich o powitanie nowożeńców. Nolan bawił się na weselu o wiele lepiej, niż się spodziewał, a im dłużej rozmawiał z Delaney, tym bardziej był zaintrygowany jej osobowością…

 

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel