Zapisz na liście ulubionych
Stwórz nową listę ulubionych
Scenariusz namiętności
Zajrzyj do książki

Scenariusz namiętności

ImprintHarlequin
Liczba stron160
ISBN978-83-291-1980-1
Wysokość170
Szerokość107
EAN9788329119801
Tytuł oryginalnyTaking the Boss to Bed
TłumaczJulita Mirska
Język oryginałuangielski
Data premiery2025-04-08
Więcej szczegółówMniej szczegółów
Idź do sklepu
Idź do sklepu Dodaj do ulubionych

Przedstawiamy "Scenariusz namiętności" nowy romans Harlequin z cyklu HQN GORĄCY ROMANS.
Uciekając przed natrętnym sponsorem, Jaci Brookes-Lyon rzuca się na szyję producentowi filmowemu, Ryanowi Jacksonowi. Ryan z przyjemnością odwzajemnia pocałunek pięknej nieznajomej. Nie wie, że to jego nowa podwładna, autorka scenariusza. Przed bogatym sponsorem muszą grać rolę zakochanej pary. Wkrótce granica między grą a rzeczywistością się zaciera…

Fragment książki

Jaci Brookes-Lyon przeszła przez urządzone w stylu art deco lobby hotelu Forrester-Graham do wind, przy których stały liczące niemal sto lat rzeźby tancerzy. Zatrzymawszy się przy jednej a nich, pogładziła gładkie chłodne ramię.

Wzdychając cicho, spojrzała na swoje odbicie w lśniących drzwiach windy. Ciemnooka blondynka o krótkich, modnie przyciętych włosach, z perfekcyjnie wykonanym makijażem, ubrana w elegancką sukienkę koktajlową oraz szpilki. Doskonale.
Najważniejsza była maska. Dzięki niej wyglądała na lepszą, silniejszą wersję siebie. Właśnie taka chciała być – odważna i przebojowa. Nowojorska Jaci wiedziała, dokąd zmierza i co ma zrobić, by osiągnąć cel. Szkoda, że ten obraz nie był prawdziwy.
Wysiadając z kabiny, wzięła głęboki oddech. Raz kozie śmierć! Przywołując uśmiech na twarz, wkroczyła do sali pełnej kobiet i mężczyzn w strojach od znanych projektantów. Gdzieś tu powinni być Wes i Shona, jej nowi znajomi ze Starfish, z którymi siedziała przy jednym stole podczas długiej ceremonii wręczania nagród i którzy obiecali dotrzymać jej towarzystwa na jej pierwszym w życiu branżowym after-party. Musi ich tylko odnaleźć, a na razie udawać, że się świetnie bawi.
Boże kochany, czy to Candice Bloom, kilkukrotna zdobywczyni nagrody dla najlepszej aktorki? W rzeczywistości wyglądała starzej niż na zdjęciach.
Jaci wzięła kieliszek szampana z tacy przechodzącego kelnera, wypiła łyk i rozglądając się, stanęła pod ścianą. Jeśli nie znajdzie znajomych w ciągu dwudziestu minut, wyjdzie. Latami podpierała ściany na przyjęciach wydawanych przez rodziców i nie zamierzała tego więcej robić.
- Ten pierścionek to znakomity przykład sztuki georgiańskiej…
Odwróciła się w stronę głosu i popatrzyła w oczy stojącego obok mężczyzny. W lśniącym zielonym smokingu wyglądał jak żaba. Rzadkie tłuste włosy zaczesane do tyłu i zebrane w kucyk, kępka włosów pod dolną wargą…
Jaci wzdrygnęła się; zawsze przyciągała ohydne i oślizgłe typy. Ropuch podniósł do oczu jej dłoń.
- Tak jak myślałem. Ametyst, zachwycający owal, szlif fasetowy, barwa fioletowa, odcień nasycony. I dwa brylanty, stare, z połowy osiemnastego wieku.
Wyszarpnęła rękę. Z trudem się powstrzymała, by nie wytrzeć jej o suknię.
- Skąd go masz, ten pierścionek?
Zauważyła obrzydliwe żółte zęby.
- Pamiątka rodzinna – odparła. Była zbyt dobrze wychowana, żeby po prostu odejść.
- O, Angielka? Uwielbiam angielski akcent.
- Tak, Angielka.
- Kupiłem niedawno posiadłość w Arlingham, na wzgórzach Cotswolds. Może znasz tę okolicę?
Owszem, znała, ale bała się, że jeśli się przyzna, to nigdy się faceta nie pozbędzie.
- Nie, niestety. Przepraszam, muszę…
- Mam piękny wisior z żółtym brylantem, który wspaniale prezentowałby się na twoim dekolcie. Wyobrażam sobie ciebie w nim i złotych szpilkach. – Wstręciuch oblizał się.
Chryste! Czy to naprawdę działa na kobiety? Wzdrygając się, strąciła rękę, która znalazła się na jej biodrze.
Chciałaby dać upust emocjom, powiedzieć facetowi, żeby się odczepił. Dzieci z domu Brookes-Lyonów potrafiły robić to w kulturalny i dystyngowany sposób, to znaczy Neil i Meredith potrafili, ale nie ona. Ona zwykle stała z rozdziawionymi ustami. Psiakrew!
- Uprzedzam: jeśli odejdziesz, pójdę za tobą.
W dodatku Ropuch czytał w jej myślach!
- Naprawdę nie jestem zainteresowana – mruknęła.
- Jeszcze ci nie powiedziałem, że zamierzam sfinansować produkcję filmową, że mam zamek w Niemczech oraz zwycięstwo Kentucky Derby.
A ja ci nie powiedziałam, że dorastałam w siedemnastowiecznym majątku ziemskim, który należy do mojej rodziny od czterystu lat, że moja mama jest spokrewniona z królową brytyjską, a ja z większością rodzin królewskich w Europie, więc ty, stary, nie masz u mnie szans. Ale dam ci dobrą radę: wydaj część tych swoich milionów na porządny garnitur, dobry szampon do włosów i dentystę.
- Pan wybaczy. – Obeszła faceta i gratulując sobie w duchu, skierowała się ku drzwiom.
Zbliżała się do windy, kiedy usłyszała nosowy głos Ropucha krzyczącego do pary starszych ludzi, by zeszli mu z drogi. Cholera! Zerknęła na wyświetlające się numery pięter. Tylko tego brakuje, by utknęła w kabinie z tym okropnym typem. Po lewej ręce spostrzegła napis „Wyjście ewakuacyjne”. Skręciła. Zbiegnie na dół schodami; chyba nie będzie jej gonił?
- Moja limuzyna czeka przed hotelem.
Podskoczyła i przyciskając rękę do serca, odwróciła się. Ropuch rozciągnął usta w drapieżnym uśmiechu, w jego oczach płonął dziki blask.
Korytarz był pusty. Najbezpieczniej byłoby wrócić do sali balowej. Nagle rozsunęły się drzwi windy. Wysoki atrakcyjny mężczyzna o jasnych oczach, ciemnych brwiach i trzydniowym zaroście skierował się do sali, w której odbywało się przyjęcie. Z profilu wydał się Jaci znajomy. Czyżby Ryan, kumpel Neila?
Tak, to był mężczyzna, którego kiedyś znała. Dziś był jeszcze bardziej przystojny, pewny siebie, władczy. Poczuła ucisk w trzewiach, w gardle jej zaschło, po plecach przebiegł dreszcz.
Ryan nawet jej nie zauważył. Niedobrze! Dopiero gdy go zawołała, przystanął i obejrzał się.
- Limuzyna. Czeka.
Jaci zamrugała. Ależ Ropuch był uparty. Najwyraźniej chciał ją widzieć nagą, w łóżku, z wisiorem na szyi i w złotych szpilkach na nogach. A ona wolałaby przepłynąć Kanał La Manche! Przeniosła wzrok na Ryana i nagle wpadła na pomysł, jak się uwolnić od żółtozębnego typa.
- Ryan, kochanie!
Stukając obcasami o marmurową posadzkę, podeszła do Ryana i zarzuciła mu ręce na szyję. Widziała zdumienie w jego oczach, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, przytknęła usta do jego warg.
Jego palce zacisnęły się na jej biodrach, jej palce musnęły jego szyję.. Po chwili przerwał pocałunek i odchyliwszy głowę, popatrzył Jaci w oczy. Nie potrafiła rozszyfrować jego spojrzenia. Bała się, że ją odepchnie, spyta, czy oszalała, on jednak przytulił ją mocniej i znów pocałował. Jej piersi wpijały się w jego tors, biodra ocierały się o biodra i wtem na wysokości brzucha poczuła twardość.
Pocałunek trwał sekundy, minuty, miesiące, może lata. Nie miała pojęcia. Kiedy Ryan wreszcie oderwał od niej usta, oparła czoło o jego obojczyk, usiłując oprzytomnieć. Po raz pierwszy w życiu czuła się tak, jakby znalazła się poza czasem, w innym świecie, w innej przestrzeni. Jakby doświadczyła odmiennego stanu świadomości.
- Leroy, miło cię widzieć – usłyszała. – Miałem nadzieję, że się spotkamy.
- Witaj, Ryan.
Jaci uniosła głowę. Nie mogła tak tkwić w nieskończoność. Zdziwiło ją jednak, że Ryan jej nie puszcza.
- Poznałeś już moją dziewczynę?
Zmrużywszy oczy, przyjrzała mu się badawczo. Dziewczynę? A niech to! Nawet nie pamiętał jej imienia! Zresztą co tam imię, nie pamiętał jej, Jaci!
Ropuch wyciągnął z kieszeni cygaro.
- To wy jesteście… no, razem?
Często, dla dodania sobie odwagi, Jaci zakładała różne maski, ale nie miała takiej, która by czyniła ją niewidoczną. A oni tak rozmawiali, jakby jej nie było. Otworzyła usta, by wyrazić oburzenie, ale kiedy Ryan uszczypnął ją w bok, szybko je zamknęła.
- Owszem, jesteśmy razem. Nie widzieliśmy się parę tygodni, bo jak wiesz, byłem na zachodnim wybrzeżu.
Kilka tygodni, kilka lat… kto by liczył?
- Wydawało mi się, że ona wychodzi.
- Mieliśmy się spotkać na dole w holu. – Ryan potarł brodą o czubek jej głowy. – Najwyraźniej, kotku, nie odebrałaś mojego esemesa, że jadę na górę.
Kotku? Tak, Ryan nie miał pojęcia, kim ona jest, ale kłamał ładnie i przekonująco.
- Nie stójmy tu. Wróćmy na przyjęcie.
Leroy potrząsnął głową.
- Jadę do domu.
Jaci odetchnęła z ulgą. Ryan, nadal obejmując ją w talii, wyciągnął rękę.
- Musimy się spotkać i wreszcie sfinalizować nasz projekt – oznajmił.
Ignorując jego dłoń, Leroy powiódł spojrzeniem po Jaci.
- Jeszcze się waham.
Projekt? Ryana łączą z Leroyem jakieś interesy? Oczywiście nie wiedziała, czym się Ropuch zajmuje. Zerknęła niepewnie na „swojego” faceta. Nic nie wyczytała z jego miny, podejrzewała jednak, że wszystko się w nim gotuje.
- Wydawało mi się, że doszliśmy do porozumienia – odparł Ryan niemal znudzonym tonem.
Na twarzy Leroya pojawił się wredny uśmiech.
- Nie jestem pewien, czy chcę przekazać tak dużą sumę pieniędzy człowiekowi, o którym tak niewiele wiem. Nie wiedziałem na przykład, że masz dziewczynę.
- Nie sądziłem, że nasza relacja zawodowa wymaga takiego stopnia zażyłości.
- Chcesz, żebym zainwestował kupę kasy. A ja potrzebuję gwarancji, że wiesz, co robisz.
- Lista moich dokonań mówi sama za siebie.
Jaci patrzyła skonsternowana to na jednego, to na drugiego.
- Słuchaj, to ja trzymam ster. Jak mówię „skacz”, ludzie pytają „jak wysoko”. Rozumiemy się?
Jaci wstrzymała oddech, na szczęście Ryan nie dał się sprowokować. Uważał Leroya za nikczemnika, któremu najchętniej wybiłby kilka zębów, a domyśliła się tego, bo tak mocno ścisnął ją za rękę, że straciła w niej czucie.
- Nie kłóćmy się, Ryan. Prosisz o sporą sumę, a ja muszę mieć pewność, że ją dobrze wydasz. Dlatego chciałbym spędzić więcej czasu z tobą i… - rozebrał Jaci wzrokiem – twoją śliczną partnerką. Chciałbym też poznać kilka kluczowych osób z twojej firmy. – Przesunął językiem cygaro z jednej strony ust na drugą. – Moi ludzie się z tobą skontaktują.
Wcisnął paluchem przycisk windy. Kiedy drzwi się rozsunęły, wsiadł do kabiny, po czym posłał Jaci i Ryanowi wzgardliwy uśmiech.
- Do zobaczenia wkrótce.
Usiłując oswobodzić rękę, Jaci spojrzała na Ryana. Ledwo hamując wściekłość, patrzył na numery pięter.
- Cholera – mruknął. – Co za manipulant.
Cofnęła się i odgarnęła grzywkę z oczu.
- Dziwne jest takie spotkanie po latach, ale… chyba rozumiesz, że nie mogę?
- Co? Być moją dziewczyną? Wiem. Nic by z tego nie wyszło.
Jasne, pomyślała. Musiałby wtedy spytać, kim ona jest. Poza tym wiedziała od Neila, że Ryan umawia się wyłącznie z modelkami, aktorkami i tancerkami. A ona nie była ani modelką, ani aktorką, ani tancerką. Jednak sądząc po jego podnieceniu, kiedy ją całował, całkiem mu się podobała.
- Poczuł się urażony, że go odtrąciłaś. Za dzień czy dwa mu przejdzie, a ja mu powiem, że się pokłóciliśmy i zerwaliśmy.
Wszystko już obmyślił. Brawo.
- Zrobisz, jak uważasz – odrzekła. – Do widzenia.
Przeczesał włosy.
- Odczekaj dziesięć minut – poradził jej. – Potem zjedź drugą windą na końcu korytarza.
Dlaczego zakładał, że ona zamierza wyjść? Może chce wrócić na przyjęcie? Dupek, który nawet nie pamięta jej imienia!
- Jeszcze nie wychodzę.
W jego oczach zobaczyła błysk zdziwienia. Może jest mu głupio, że jej nie kojarzy i dlatego chce się jej pozbyć?
- Kto by pomyślał, że się spotkamy w takich okolicznościach? – dodała.
Ściągnął z namysłem brwi.
- Powinniśmy się umówić na kawę, pogadać o dawnych czasach.
Uśmiechnęła się z pobłażaniem.
- Po co, kotku? Przecież nawet nie wiesz, kim jestem.
- Dobra, przyznaję, nie wiem. Wyglądasz znajomo, ale…
- Prędzej czy później sam na to wpadniesz.
Odchodząc, usłyszała ciche przekleństwo. Ciekawa była, czy skojarzy ją z tą nastolatką, która wodziła za nim maślanym wzrokiem. Pewnie nie. Maska doskonale ją kryła. Ale gdyby skojarzył… oj, tak, wtedy chciałaby zobaczyć jego minę.
- Może jeszcze jeden pocałunek? Dla odświeżenia mi pamięci? – zawołał, kiedy zbliżała się do sali balowej.
Odwróciła się powoli i przechyliła głowę, jakby się zastanawiała.
- Jeszcze jeden? Hm, jednak nie.
O Chryste, ale ją kusiło!

Wmieszała się w tłum gości. Przyciskając rękę do piersi, usiłowała spowolnić bicie serca. Miała wrażenie, jakby przed chwilą zakończyła szaleńczą jazdę kolejką górską. W głowie wciąż jej się kręciło. Bardzo chciała znów pocałować Ryana, znów poczuć smak jego ust.
Sama nie wiedziała, co się z nią dzieje. Wyobraziła sobie… Nie, to jest prawdziwe życie, a nie komedia romantyczna. Owszem, Ryan to niesamowicie seksowny facet, ale wygląd nie świadczy o charakterze. Zresztą każdy nosi maski, ukrywa wady, słabości, kompleksy. Jedni chowają rzeczy drobne i niewinne – ona, na przykład, ukrywała brak pewności siebie – inni, jak choćby jej były narzeczony, rzeczy wstydliwe lub naganne.
Clive i jego tajemnice… Niewielkim pocieszeniem było to, że oszukał nie tylko ją, ale również jej rodzinę. A tak się cieszyli, że zamiast z klepiącym biedę malarzem czy muzykiem, których przyprowadzała do domu, zaręczyła się z politykiem. Z człowiekiem, który osiągnął sukces.
Ona zaś była tak przejęta i uszczęśliwiona reakcją rodziny, przyjaciół oraz dziennikarzy, że nie buntowała się, gdy Clive podejmował za nią decyzje, gdy traktował ją lekceważąco albo ignorował. Po latach życia w cieniu nagle znalazła się w błysku fleszy. Zmieniła się, nabrała odwagi, śmiałości. Właśnie ta odmieniona przebojowa Jaci przyjechała do Nowego Jorku, wybrała się na przyjęcie i rzuciła na szyję najprzystojniejszego faceta w budynku.
Odwróciła się, słysząc, że ktoś ją woła, i zobaczyła swoich znajomych współscenarzystów. Shona wręczyła jej kieliszek szampana.
- Trzymaj, kochana.
- Nie przepadam za szampanem. – Ale wypiła spory łyk i od razu poczuła się lepiej.
- Myślałam, że wszystkie Angielki z wyższych sfer piją bąbelki.
- Daleko mi do wyższych sfer.
- Och, byłaś zaręczona ze wschodzącą gwiazdą polityki, uczęszczałaś na eleganckie bankiety i pochodzisz ze znanej brytyjskiej rodziny.
Westchnęła zrezygnowana. Wszystko się zgadza.
- Poczytałaś o mnie w internecie?
- Pewnie, że tak. Swoją drogą twój eks nie wygląda jak Mister Uniwersum.
Jaci wybuchnęła śmiechem. Z tą końską szczęką Clive faktycznie nie był zbyt urodziwy.
- Wiedziałaś o jego… zainteresowaniach?
- Nie – odparła krótko.
Nawet z rodziną nie rozmawiała o ekscesach Clive’a, tym bardziej nie zamierzała robić tego z obcymi.
Shona zmieniła temat.
- Powiedz, jak do nas trafiłaś?
- Ponad rok temu agent sprzedał mój scenariusz do Starfish. Sześć tygodni temu Thom zadzwonił, że chcą nakręcić film. I żebym przyjechała, więc jestem. Mam podpisać półroczny kontrakt.
- Dlaczego używasz pseudonimu J.C. Brookes? – spytał Wes. – Żeby nie przyciągać uwagi mediów?
- Częściowo. – Utkwiła wzrok w szampanie. Łatwiej pisać pod pseudonimem, kiedy ma się matkę, która uznawana jest za jedną z najlepszych autorek powieści historycznych na świecie.
Wes uśmiechnął się.
- Kiedy powiedziano nam, że dołączy do nas trzeci scenarzysta, sądziliśmy, że J.C. to facet. Oboje z Shoną liczyliśmy na to, że będziemy mieli z kim poflirtować.
Jaci ponownie wybuchnęła śmiechem.
- Przykro mi, że was rozczarowałam. – Odstawiła kieliszek. – Opowiedzcie mi o Starfish. Wiem tylko, że Thom jest producentem. Kiedy wraca do Nowego Jorku? Chciałabym poznać człowieka, który mnie zatrudnił.
- Już wrócił. I on, i Jax… to szef, a zarazem właściciel firmy… są dziś na przyjęciu, ale rozmawiają z szychami, na nas maluczkich nie zwracają uwagi – tłumaczyła Shona, chwytając z tacy kelnera przekąskę.
Jaci zmarszczyła czoło.
- Więc Thom nie jest właścicielem?
Wes pokręcił głową.
– Jest drugą najważniejszą osobą w Starfish. Jax trzyma się z dala od świateł reflektorów, ale oczywiście uczestniczy w produkcji. Aktorzy i reżyserzy go uwielbiają. Obaj z Thomem nie cierpią hollywoodzkiego zadęcia, więc starannie wybierają, z kim chcą pracować.
- Na przykład z Chadem Bradshaw nie chcą – dodała Shona, wskazując na stojącego nieopodal przystojnego starszego mężczyznę.
Chad Bradshaw, legendarny hollywoodzki aktor. To tłumaczyło obecność Ryana. Kilka godzin temu Chad otrzymał nagrodę; nic dziwnego, że Ryan chciał pogratulować ojcu. Byli bardzo do siebie podobni: wysocy, przystojni, o jasnoniebieskich oczach.
Może Ryan jej nie kojarzył, ale Jaci pamiętała młodzieńca, którego Neil poznał w London School of Economics. Fantazjowała o nim, pisała opowiadania, w których był głównym bohaterem, i obserwowała relacje między nim a jej rodziną. Śmieszyło ją, że jej rodziców i rodzeństwo fascynuje to, że Ryan mieszka w Hollywood i jest bratem Bena Bradshawa, młodego aktora, ulubieńca publiczności, który za życia stał się legendą. Podobnie jak wszyscy byli zszokowani, kiedy Ben zginął w wypadku samochodowym.
Oczywiście Ryana poznali wiele lat przed śmiercią jego brata. Przyjaźnił się z Neilem i wcale nie czuł się onieśmielony Brookes-Lyonami. Przyjechał do Londynu na studia, chciał zrobić dyplom z biznesu i zarządzania. Jaci pamiętała, jak kiedyś podczas kolacji mówił, że pragnie zająć się czymś zupełnie innym niż jego ojciec i brat. Wpadał do Lyon House co sześć, osiem tygodni przez rok, a potem nagle zrezygnował ze studiów. Od tego czasu go nie widziała – aż do dziś, kiedy to namiętnie ją całował.
Ciekawe, jak całował kobiety, których imiona znał?

 

Napisz swoją recenzję

Podziel się swoją opinią
Twoja ocena:
5/5
Dodaj własne zdjęcie produktu:
Recenzje i opinie na temat książek nie są weryfikowane pod kątem ich nabywania w księgarniach oraz pod kątem korzystania z nich i czytania. Administratorem Twoich danych jest HarperCollins Polska Sp. z o.o. Dowiedz się więcej o ochronie Twoich danych.
pixel